środa, 17 września 2025
Sekrety nigdy nie umierają - Vincent Ralph, czyli czemu ktoś wziął nas sobie na cel?
wtorek, 16 września 2025
Nasze królestwo, czyli ojca się nie wybiera
Dobre, surowe, kameralne i jednocześnie mocne kino. Ktoś mógłby zakwalifikować go jako "gangsterskie", bo skoro o mafii, o porachunkach, to skojarzenie jest jednoznaczne. Tym razem jednak dostajemy coś innego.
Nasze królestwo pokazuje bowiem relację nastoletniej córki i jej ojca, szefa jednej z rodzin mafijnych. Wciąż zmieniając miejsca pobytu, ukrywając się zarówno przed wrogami jak i przed policją, człowiek ten rządzi twardą ręką, potrafi być bezwzględny. My jednak widzimy go nie tylko w tych chwilach gdy planuje kolejne zamachy, by ukarać tych, którzy go zdradzili. Towarzyszymy mu w chwilach gdy łowi ryby, kąpie się, poluje, czy po prostu wypoczywa ze swoją ukochaną córką i jest cały dla niej.
Na te kilka chwil pokazuje zupełnie inną twarz, a my domyślamy się tego, że wcale nie jest to gra, że wolałby żyć tak beztrosko cały czas. Pewne decyzje z przeszłości, zemsta jakiej musiał dokonać, przysługi i obietnice, wepchnęły go na drogę z której nie ma powrotu.
poniedziałek, 15 września 2025
Who is the sky? David Byrne, czyli proste a i tak ma coś w sobie
David Byrne - dziś pewnie młodemu pokoleniu niewiele to nazwisko mówi, ale przed kilka dekad ten oryginał potrafił tworzyć rzeczy muzyczne, które były na swój sposób rewolucyjne. Jak mało kto potrafił komponować i wyśpiewywać poważne rzeczy w taki sposób, że wpadały w ucho niczym najlepsze przeboje. Tanecznie, chwilami nawet na pograniczy głupawki, dziecięcych melodyjek, z jakąś wewnętrzną radością i energią udowadniał, że muzyka nie musi być nadęta i zawsze poważna.
Na reaktywację Talking Heads chyba nie mamy co liczyć, na szczęście Byrne co jakiś czas powraca z nowym materiałem. Who is the sky stanowi dobrą próbkę jego możliwości i sposobu patrzenia na świat.
sobota, 13 września 2025
Sok z żuka, czyli czemu warto czytać uważnie Poradnik dla niedawno zmarłych
Uwaga, notka numer jeden wokół Soku z żuka, czyli historii wymyślonej przez Tima Burtona. Postanowiłem powtórzyć sobie klasykę, potem jej kontynuację filmową, a wreszcie musical, który przygotował warszawski teatr Syrena.
Zacznijmy więc od pierwszego wielkiego hitu Burtona, w którym pokazał światu swoją wyobraźnię i trochę zakręcone poczucie humoru. 37 lat temu to naprawdę mogło być dla niektórych szokujące - pokazywać śmierć, duchy, w sposób komediowy? Straszyć, a jednocześnie cały czas mrugać okiem? Dziś nawet jeżeli chwilami czuje się niedociągnięcia fabularne (finał), czy dość żenujące na dzisiejsze czasu efekty, to wciąż ta produkcja ma pewien urok. Campowy, ale urok. A niektóre sceny czy dialogi wciąż mogą bawić.
Poskromienie złośnicy, czyli no z tego to miodu raczej nie będzie
Oj planuję te notki czasem i planuję, a potem i tak nic z tego nie wychodzi, bo czasu brak na włączenie kompa. Trochę wstecz, ale wrzucam rzeczy co do których mam na tyle mało entuzjazmu, że mogą po prostu zawisnąć gdzieś pomiędzy innymi. Nie zmartwię się jak mało kto na to zerknie, chyba że potraktuje to jako ostrzeżenie.
W przypadku "Poskromienia złośnicy" można bowiem zadać pytanie po co tracić kasę na kręcenie takich głupot i czas na ewentualne ich oglądanie. Komedii romantycznych ci u nas dostatek, mało które jakoś wyróżnia się jakościowo pomiędzy innymi, a ta w dodatku jest zdecydowania "wczorajsza", bardziej pasuje do dekady albo dwóch dekad wstecz. Wtedy takie fabułki, że niby każda kobiet potrzebuje chłopa i on - jakikolwiek by nie był - będzie lekarstwem na jej różne fochy, prężenie muskułów i żarciki podstarzałych facetów, może i kogoś jeszcze bawiły. Ale dziś? Raczej to bardziej żenujące niż zabawne.
piątek, 12 września 2025
Dziadku wiejemy, czyli wyobraźnia to nie wszystko
Poniedziałki - muzyka, wtorki - kącik dla wytrawnych kinomaniaków, środa kryminalna, sobota na fantastykę, niedziela na literaturę piękną. No to zostały dwa dni bez planu i zobaczymy co z tego wyjdzie, ale spróbuję w piątki dawać coś familijnego. Może nie czytam/nie oglądam takich rzeczy wiele, ale jak wpadnie coś w łapki, to mam sporo frajdy (czasami) odkrywają w sobie emocje dziecka, ale i włączając tryb pedagoga, który ocenia to pod kątem wartości do wykorzystania.
Przy Dziadku wiejemy niestety frajdy nie poczułem. Jest potencjał, bo sekwencje animowane są ładnie włączone w całość, Agnieszka Grochowska, Janusz Zborowski i Jan Peszek to obsada na której można budować fajne historie, a i młodziutka Anna Nowak ma w sobie fajną energię.
Niestety Olga Chajdas poległa na sklejaniu tego w spójną całość. To już nie kino drogi, szalona wyprawa w ramach której wnuczka ucieka z dziadkiem w poszukiwaniu przygód, ale jakaś przedziwna mieszanka niedopowiedzeń, traum, sekretów i żalów. W dodatku kompletnie niespójna, geograficznie od czapy (to niby drobiazg, ale po co robić wodę z mózgu młodym widzom) i pełna żenujących scen, które nie wiadomo co mają wnosić albo czasem nawet obrażają inteligencję widza. Dzieciakom naprawdę nie warto fundować idiotyzmów, chyba że cały film idzie w takiej konwencji.
czwartek, 11 września 2025
Wszystko mam bardziej - Jacek Hołub, czyli o życiu w spektrum autyzmu
Doceniam, że takie książki powstają, bo tym którzy niewiele wiedzą o autyzmie, mogą wiele pokazać, sprawić że ludzie będą lepiej różne trudności rozumieli. Nie mogę jednak ukryć pewnego osobistego rozczarowania, iż to jedynie ślizganie się po powierzchni problemu, ledwie liźnięcie tematu. Może to jakieś moje zbyt duże oczekiwania, bo przecież nie jestem kompletnie zielony w tym temacie, a może jednak trochę czuć tu tendencję do zbudowania narracji mającej wzbudzać emocje a nie tylko dawać wiedzę. Może chodzi o dobór rozmówców? Sam nie wiem naprawdę, trudno mi jednak uznać ten reportaż za tak genialny i poruszający jak choćby Głusza.
Jackowi Hołubowi chwała, że nie pozostaje w temacie dzieci autystycznych i perspektywy rodziców, bo ona dominuje jeżeli mówimy o autyzmie. Jednak szukanie osób dorosłych, które na tyle dobrze funkcjonują, że mają chęć na dłuższą rozmowę trochę jednak daje nam niepełny obraz życia ze spektrum. To ważne żeby pokazać, że wiele osób dowiaduje się, że ich "inność" można nazwać, że mogą sobie pomóc unikając po prostu pewnych rzeczy, porządkując rzeczywistość wokół siebie. Coś co może robili intuicyjnie, teraz mogą też zobaczyć ujęte w pewne zasady, reguły, mogą korzystać z doświadczeń innych Autystyków.
Punkty przecięcia - Paulina Cedlerska, czyli niczym w pajęczynie
I jeszcze jedna rzecz z pogranicza kryminałów czy też thrillerów. W tym przypadku może nawet bardziej to drugie wchodzi w grę, bo mimo że są trupy, to nie śledztwo jest na pierwszym miejscu, a próba odkrycia przez bohaterkę powieści, co też może ona mieć z tym wszystkim wspólnego.
W śledztwach uczestniczy jej mąż, policjant, ale czy przełożeni i ona na pewno ma do niego pełne zaufanie? Coś ukrywa, choć tłumacząc się z szukania różnych kontaktów pozamałżeńskich, raczej wskazuje na jej winę. Kobieta ewidentnie ma traumę z dzieciństwa, blokadę na kontakty fizyczne, szuka jakiejś pomocy terapeutycznej, zdecydowanie jednak nie jest to zdrowy sposób rozwiązywania problemów. Raczej balansuje między euforią i kolejnym toksycznym związkiem, a obwinianiem samej siebie i depresją. Jak w tej sytuacji ratować związek?
środa, 10 września 2025
Bez wyboru - Agnieszka Płoszaj, czyli na własnych warunkach
Jakoś w głowie miałem, że czytany jakiś czas temu inny kryminał Agnieszki Płoszaj jest początkiem historii Zojki Sterlak, ale okazuje się, że nie. To Bez wyboru jest tomem pierwszym, choć też wrzuca nas jakby w historię, która zaczęła się jeszcze wcześniej. Wiemy że bohaterka pożegnała się ze służbą w policji, że odeszła trochę kryta przez swoich znajomych, ale że sama ma koszmary z tamtej sprawy, w której jak uważa po jej błędzie zginęła koleżanka. Teraz Zojkę ściągają do Łodzi jej dawni koledzy, niby prosząc o pomoc, a tak naprawdę próbując ją chronić. To takie podwójne działanie - przy nich czują że będzie bezpieczniejsza, ale ponieważ ścigany przez nich morderca na ciele ofiary zostawił informację iż następna będzie właśnie Sterlak, trochę jest ona jakby wabikiem na drania którego chcą dopaść.
Niezła konstrukcja fabuły - wpleciony poruszający wątek historyczny (o getcie w Łodzi nie pisze się chyba tyle co o warszawskim), ale przede wszystkim niezłe tempo akcji we współczesności. Bohaterka jest charakterna, ma swoje przyzwyczajenia i nie lubi być kontrolowana. Stąd też często jako pierwsza wpada na jakieś tropy, ale i naraża się bardzo mocno.
Pomroki - Mariusz Kanios, czyli pewnych rzeczy nie da się wybaczyć
Na początku planowałem, że połączę dotychczas dwie wydane powieści w ramach cyklu i zrobię jedną notkę. Jednak te historie są tak inne, że oddzielam je od siebie.
Po powieści Mariusza Kaniosa sięgałem już kilka razy i wrażenia były bardzo pozytywne - nie unika trudnych tematów i mocnych scen, jednak nie po to epatować brutalnością, nie kreuje sprawców na ciekawych dla czytelnika. To takie kryminały gdzie białe jest białe a czarne jest czarne.
No dobra, czasem zdarzą się jakieś niuansiki. W końcu właśnie bohater, który zrezygnował z kapłaństwa, a potem został prokuratorem, to nie jest typ egzorcysty co najpierw pali, a potem pyta. Tak, to człowiek, który ma różne wątpliwości, ale wierzy w sprawiedliwość i stara się chronić dobro, a ścigać zło. Tylko tyle i aż tyle. Ma zasady. W odróżnieniu od niektórych księży, stąd też jego dość ambiwalentny stosunek do przedstawicieli tej profesji.
wtorek, 9 września 2025
Bracia ze stali, czyli facet ma być silny i całe życie walczyć
Pewnie Amerykanie, bo tylko oni doceniają chyba wrestling i traktują go w sposób wyjątkowy, tą historię będą przeżywać wyjątkowo. W końcu Bracia ze stali, to opowieść o autentycznej rodzinie Von Erichów, pełna dramatów, wzlotów i upadków. A przeciętny zjadacz chleba? Może kogoś przyciągnie nazwisko Zaca Efrona (rany, jak on się zmienił!), może ktoś lubi po prostu amerykańskie obrazy o trudnych relacjach rodzinnych. Dla mnie było niestety w tym wszystkim trochę luk i może stąd brak zachwytu, może też zbyt duży dystans mam do tego "sportu", a nie udało się go pokazać też w jakiś sposób emocjonujący. Odnotowuję więc na blogu fakt obejrzenia, jednak raczej nie będę piał z zachwytu ani jakoś szczególnie mocno tego obrazu polecał.
Na plakacie widzicie 4 braci. Był jeszcze piąty, ale umarł młodo. Ci którzy zostali, byli wychowywani w dość surowy, chłodny sposób. Ojciec może i okazywał jakieś ciepło, ale jedynie wtedy gdy spełniałeś jego oczekiwania i marzenia, a te stawiał coraz wyższe i wyższe.
poniedziałek, 8 września 2025
The Crux - Djo, czyli skąd ja to znam
Kurcze, wykonawca kompletnie jest ci nieznany, nawet o nim nie słyszałeś, wydawało ci się, że nie znasz jego twórczości, odpalasz krążek i zdziwienie.
Pierwszy utwór - znasz, drugi znasz, trzeci też brzmi znajomo. Jako to jest? Przecież chyba staje radiowe aż tak często tego nie grają, żeby rzuciło ci się w uszy. Może internet?
A może to kwestia, że gość tworzy muzykę, która jest podobna do innych, bardziej znanych już nagrań? Diabli wiedzą...
Gdy stwierdziłem, że czwarty kawałek, balladowy też kojarzę, to już zdecydowanie znak że trzeba gościowi poświęcić notkę.
Kim zatem jest ten Djo?
niedziela, 7 września 2025
Jak gorzka pomarańcza - Milena Palminteri, czyli urodzić się w złym czasie i złym miejscu
W sumie nie wiem od czego to zależy, że jedna historia wciąga na maksa, a inna wydaje się nie tylko przewidywalna, ale i jakoś nie porywa. Przecież powieść Mileny Palminteri kusi nie tylko klimatem egzotycznej dla nas Sycylii, ale i ma w sobie wiele elementów zbliżonych do tego co np. zachwycało mnie w trylogii Siembiedy. Są dramaty, próby zmiany losu, zazdrość i miłość, są historie które mają swoje konsekwencje nawet dla kolejnych pokoleń. No i jest wielka historia, która czasem bawi się z ludźmi niczym kukiełkami. Lata 20 we Włoszech to rosnące powoli wpływy faszystów, zmiany społeczne i mentalne - na pewno ciekawe czasy, a jeżeli przyglądamy się roli kobiet w dość patriarchalnym i konserwatywnym społeczeństwie, tym bardziej jest miejsce na wiele ciekawych obserwacji.
A jednak tym razem nie porwało. Opowieść snuła się powoli, sekrety odsłaniały się delikatnie, zabrakło jednak jakiejś magii, czegoś co by urzekło.
sobota, 6 września 2025
Pieprzyć Mickiewicza 2, czyli hormony, empatia i mądrzy dorośli
Jakiś rok temu wyzłośliwiałem się nad Pieprzyć Mickiewicza, a tu proszę - dwójkę oceniam dużo wyżej niż pierwowzór, co zdarza się bardzo rzadko. O jedynce przeczytacie tu
a o dwójce w kilku zdaniach spróbuję dziś.
Mam wrażenie, że ktoś próbował mocno "ugrzecznić" scenariusz i chwilami to się robi aż zbyt przesłodzone i mało realne (obawiam się, że autystyk nie miał by wcale tak łatwo w nowym liceum i nie byłby sam aż tak bardzo grzeczny). Z drugiej strony, wciąż czuć tu tego ducha części pierwszej, czyli te dzieciaki potrafią czasami dorosłych zaskoczyć mocno swoim zachowaniem. I na minus i na plus. Klasa III B, którą większość nauczycieli traktowała jako spisaną na straty, pod okiem nowego wychowawcy (niewiele ról Dawida Ogrodnika mnie tak zawiodło jak część 1) nagle nabrała wiatru w żagle. Nie tylko uwierzyli w siebie, ale i pokazali że wcale nie są gorsi od tych, którzy uważani byli za kujonów i wzór do naśladowania.
piątek, 5 września 2025
Sedno - Marek Stelar, czyli zjechać do piekła bez pewności powrotu
Ależ to dziwna powieść. Marek Stelar przyzwyczaił już czytelników do mocnych kryminałów, ale przecież nie zawsze ograniczał się jedynie do tego gatunku. Filia wznawia trochę zredagowaną inaczej jego powieść sprzed kilku lat, której bliżej do thrillera psychologicznego, dramatu, czy nawet fantastyki.
Wydawałoby się zwyczajna podróż pociągiem, zmienia się w jakiś koszmar. Nie tylko zmusza do spojrzenia na własne życie, błędy i grzechy, ale i do tego by uczestniczyć w zmaganiach innych ludzi z taką próbą zmierzenia się z przeszłością.
Kto jest bez winy, niechaj pierwszy rzuci kamień.
Ale przecież lubimy oceniać innych, przypinać im jakieś własne opinie i uprzedzenia - ten zadziera nosa, ten jest głupim osiłkiem. Gdy jednak towarzysze podróży stają się jednocześnie towarzyszami w zagrażającej ich życiu, tajemniczej sytuacji, stają się bliżsi, człowiek chce ich trochę poznać, wysłuchać.
Zaraza - Przemysław Piotrowski, czyli co dalej panie Brudny
Wraz ze zniszczeniem sierocińca, wydawało się, że Brudny wreszcie odetchnie, pozbędzie się swoich demonów. Musi jedynie dojść do siebie, bo po wybuchu jest człowiekiem, któremu nikt nie wróży powrotu do służby. Łóżko, wózek, rehabilitacja, wściekłość... No co zrobić.
czwartek, 4 września 2025
Zabójczy tandem - Jacek Galiński, czyli o życiu staruszków ciąg dalszy
Proszę jak się ładnie notki połączyły - znowu kryminalnie, znowu o staruszkach, ale tym razem książkowo. Jacek Galiński w swoich historiach nie tylko opowiada jakąś intrygę, obudowuje ją czarnym humorem, konfrontując swoich bohaterów na emeryturze z realiami, które nie zawsze chcą dla nich zrobić miejsce. Mam wrażenie, nie po raz pierwszy zresztą, że w tych historiach spoza absurdalnego chwilami humoru, przebija niejednokrotnie temat braku zrozumienia, samotności, niedopasowania jakie odczuwają jego bohaterowie. Oni tkwią trochę w dawnym życiu, mają swoje przyzwyczajenia, a rzeczywistość nieustannie się zmienia i ich zaskakuje, wprowadzając niejednokrotnie w dyskomfort. Dom opieki niby jest taką bezpieczną przestrzenią, w której powinni czuć się dobrze, ale jeżeli tak nie jest - jeżeli ciągnie ich do miejsc, które mają w głowie?
środa, 3 września 2025
Czwartkowy klub zbrodni, czyli jakże ekscytujące może być życie staruszka
Choć do powieści Richarda Osmana film raczej się nie umywa to i tak obejrzałem go z przyjemnością. Słuchajcie - dla samej obsady warto: Helen Mirren, Pierce Brosnan, Ben Kingsley, Celia Imrie. No i ten klimat :)
Bo cały urok w tej fabule to nawet nie kryminalna zagadka, nawet nie zawarty tam humor, bo jest on raczej nienachalny, co sympatia jaką czujemy do tych postaci. Może to nie dla wszystkich będzie równie urokliwe, ale naprawdę - w pewnym wieku docenia się historie o ludziach starszych, takich którzy mają może i jakieś ograniczenia, ale nie zawsze się nimi przejmują. Doświadczenie, intelekt, tupet no i dużo wolnego czasu! Nie ma to jak na emeryturze zająć się np. rozwiązywaniem niewyjaśnionych spraw kryminalnych.
wtorek, 2 września 2025
Zniknięcia, czyli tylko nikomu nie mów
Zwykle unikam horrorów, jakoś nieszczególnie czerpiąc frajdę z dość schematycznych fabuł i jump scare'ów mniej lub bardziej przewidywalnych. Zniknięcia jednak przykuł uwagę zwiastunem i fabularnie też okazał się całkiem oryginalnym daniem. Takim trochę w stylu Kinga - gdy bardziej czujesz niepokój i różne rzeczy sobie wyobrażasz niż masz realne podstawy do obaw. Gdyby tylko utrzymano ten klimat do końca...
Ale po kolei.
Justine uczy od niedawna, jeszcze nie wszyscy ją poznali, a tu zdarza się coś co jest szokiem dla całej społeczności. Cała jej klasa poza jednym uczniem nie pojawia się w szkole - wszystkie dzieci zniknęły z domów jednej nocy. Czasem kamerki miejskie lub domowe nagrały ich cienie przemykające szybko w ciemność. O jednej porze. I zniknęły bez śladu.
Jak nie podejrzewać nauczycielki, która miała z nimi kontakt? Zwłaszcza że to kobieta mająca niekoniecznie idealną opinię w społeczeństwie. Za dużo pije, no i rozgląda się za żonatymi. Jak łatwo przyczepić jej etykietkę wiedźmy i podejrzewać ją o jakieś straszne rzeczy.
sobota, 30 sierpnia 2025
Bird, czyli nosisz w sobie gniew ale i wrażliwość
Sierpień kończę filmem i zdaje się, że w najbliższym czasie trochę więcej będziecie mieli na Notatniku właśnie dziesiątej muzy :)
Bird to mieszanka kina społecznego, spora dawka dojrzewania i niewielka szczypta realizmu magicznego. Chwilami pięści zaciskają się ze złości: gdzie jest opieka społeczne, jak tam można, a chwilami stwierdzasz: kurde ta dziewczyna mimo trudnego dzieciństwa ma w sobie więcej wrażliwości niż nie jeden normals. Rozedrgana kamera, przeciąganie pewnych wątków i nie kończenie tego co interesuje widza, mogą drażnić, stanowią jednak też pewien niepowtarzalny klimat. Po co ci odpowiedzi, lepiej zostawić bohaterów w chwili gdy widzimy chwilę szczęścia, nawet jeżeli mamy świadomość, że jutro pewnie różne trudności powrócą z podwójną siłą.
Bailey wychowywana jest przez ojca, mieszka w squacie, z matką i resztą rodzeństwa ma kontakt sporadyczny, za to mocno związana jest z przyrodnim bratem, bo ojciec miał wiele podobnie przelotnych związków. Mimo że to facet raczej mało odpowiedzialny i nikt rozsądny nie postawił by go za wzór ojca, to ma w sobie jakąś potrzebę opiekowania się innymi, na swój sposób troszczy się o nich. Choć dla Bailey to trudne, gdy myśli że lada chwila wprowadzi się do nich kolejna kobieta z dzieckiem i uczucie, uwaga, będzie znowu dzielona na więcej osób.
środa, 27 sierpnia 2025
Morderstwo w księgarni - Merryn Allingham, czyli klasycznie i dość przeciętnie
Morderstwo w księgarni to zdaje się część większego cyklu z tą samą bohaterką, ale ważniejsze jest osadzenie tego w jakimś kontekście, żebyście wiedzieli czego się spodziewać. To dość klasyczne kryminały w stylu Agathy Christie, z rezolutną bohaterką i atmosferą Wielkiej Brytanii, która raczej dość odległa jest od współczesności.
Co kto lubi. Dla mnie trochę w tych historiach brakuje napięcia i ekscytacji, akcja zwykle toczy się dość powoli, a więcej frajdy masz (jeżeli polubisz bohaterkę) z obserwowania jej mniej lub bardziej udanych pomysłów na posunięcie śledztwa do przodu niż z samych jej odkryć.
Tak, tak, wszyscy są dobrzy, środowisko świetne i nagle wstrząs bo jakieś morderstwo... Oczywiście wyjaśnienie dla niego też się potem znajdzie - po prostu ktoś był postawiony pod ścianą, zdesperowany, zrobił błąd, bo żaden z niego wielki czarny charakter.
W jak morderstwo, czyli ani komedia ani kryminał
Na kryminalną środę w tym tygodniu aż dwie propozycje - pierwsza filmowa. Nie wiem czy kojarzycie, ale pisałem już kilkukrotnie o dość sympatycznych kryminałkach Katarzyny Gacek (również o W jak morderstwo) wyrażając się o nich dość pozytywnie. Może na mój stosunek wpływa też miejsce akcji, czyli Milanówek i Podkowa Leśna, miejsca które dość dobrze znam. Zrobić ekranizację takiego materiału to jednak nie tylko dobranie charakterystycznej obsady i pomyślenie "jakoś to będzie", trzeba sensownych dialogów, dobrego rozegrania napięcia. No i przede wszystkim decyzji czy idziemy raczej w stronę kryminału czy komedii. A tu niestety zabrakło prawie wszystkiego.
Ja wiem - pamiętając o tym jak wygląda większość produkcji Polsatu czy TVN nie powinienem być zaskoczony marną jakością tego filmu.
wtorek, 26 sierpnia 2025
Jesteś wszechświatem, czyli powiedz mi coś o sobie
Skromne, ale niegłupie. Ładne i dobrze zagrane.
Czy trzeba więcej pisać? Pewnie i tak dla większości widzów przyzwyczajonych do akcji, film może okazać się rozczarowaniem, tak mało się w nim dzieje. Dla tych co jednak lubią trochę rozkminy, klimat, to będzie duża frajda.
poniedziałek, 25 sierpnia 2025
Bagno - Bielizna, czyli reżim, wojna, podłość i... miłość
Niby brzmienie rozpoznawalne, ale jakby trochę odświeżone, czuje się, że zespół włożył w ten materiał trochę serca i pomysłów. Tekstowo jak zwykle mocna mieszanka ostrego pióra i odrobiny satyry. Cholernie aktualnie i tym razem bez owijania w bawełnę, prawie w każdym kawałku.
Pewnie w radiu tego dużo nie usłyszymy, ich muzyka jest trochę mało przebojowa, ten rytm często się łamie w dziwny sposób, gitary mogą sprawiać wrażenie zbyt mało urozmaiconych (ale warto się wsłuchać, bo wbrew pozorom jednak dzieje się sporo).
niedziela, 24 sierpnia 2025
Czy chcesz o tym porozmawiać? Lori Gottlieb, czyli psycholog na kozetce
Ciekawa propozycja dla tych, którzy troszkę interesują się psychologią. Nie jest to rzecz jedynie dla profesjonalistów, terapeutów, chyba bardziej dla "przeciętnych zjadaczy chleba", bo też nie jest to poradnik czy profesjonalna analiza procesów terapeutycznych. Trochę opowiadając o swojej drodze do bycia psychoterapeutką (a zaczynała od pisania scenariuszy i dziennikarstwa), trochę o swoich problemach, a również niektóre historie ze swoimi pacjentami (pewnie modyfikując je tak, by nikt ich nigdy nie rozpoznał), Lori Gottlieb przygląda się temu jak próbujemy uczynić nasze życie lepszym, zdrowszym. A może jednak po prostu bardziej wygodnym, dostosowanym do naszych wyobrażeń? Jak by to było miło, gdyby na wszystkie nasze wątpliwości uzyskiwać odpowiedzi: bardzo dobrze dotąd wszystko robisz, nic nie zmieniaj :) Nie ma tak dobrze. Gdy coś nas uwiera, niepokoi nas lub kogoś z naszego otoczenia, warto się temu przyjrzeć, zastanowić. Psycholog zaś nie jest po to by dać odpowiedzi lecz by wysłuchać i pomóc zrozumieć na czym polega problem. To czy będziemy chcieli się nim zająć i w jaki sposób, będzie zależało od nas.
piątek, 22 sierpnia 2025
Skrzat. Nowy początek, czyli a podobno jesteś na to za duża
Wróciłem z kilku dni wędrowania, pewnie będzie ciężko przyzwyczaić się do normalnego rytmu, ale póki nie ma pracy, zasiadam jeszcze do bloga i na dziś mam coś familijnego.
Co prawda oficjalna premiera dopiero 19 września, może jednak uda się Wam zapolować na jakieś pokazy przed tą datą? Cieszy odradzanie się kina familijnego w Polsce, bez zadęcia, dydaktycznego smrodku, ale przygodowego, opowiadającego o ważnych dla młodych sprawach. Choćby jak tu: o żałobie, o nowej szkole, przyjaźni i zaufaniu.
Tak jak drażnią mnie produkcje podobno dedykowane starszym (tu brakuje jakiegoś mądrego przekazu, zwykle to tylko wygłupy i imprezowanie, czasem kac w obliczu tragedii), to w przypadku młodszych zaczyna być coraz fajniej. I choć jeszcze czasem drażnią pewne sztuczności (ech ta banda prześladowczyń), to ogląda się to raczej bez uczucia zażenowania. Ba - jeżeli pójdziecie razem z pociechami, jest o czym potem porozmawiać, a to ważne. Po prostu za mało czasu spędzanego razem, rozmów, mocno potem wpływa na to że młodzi ludzie tracą kontakt z rodzicami i mają coraz więcej problemów.
środa, 20 sierpnia 2025
Martwe imiona - Agnieszka Ewa Rybka, czyli gdy potrzebowałaś wsparcia...
Kryminalna środa i tym razem ciekawy thriller psychologiczny. Autorka polska, choć realia powieści spokojnie by pasowały do niejednego "bestsellera" z zagranicy i jakość powiem Wam, że też jest lepsza od niejednego z nich.
Poznajemy bohaterkę, gdy po latach życia w Londynie wraca do rodzinnej Holandii. Przyjeżdża tu otrząsnąć się po tragicznej śmierci męża, ale i pozbierać swoje sprawy, które od dawna nie układały się tak jak tego by chciała. Ciężko przeżyła wcześniejsze próby zajścia w ciążę i poronienia, potem zgodziła się na wyjazd jedynie po to by ratować małżeństwo. Powoli popadała w depresję, ale życie tam nie dało jej szczęścia, ma więc nadzieję, że tu na nowo się ogarnie i uspokoi swoje serce.
Tymczasem w domu, który tak kochała, w ogrodzie gdzie urządziła kiedyś symboliczne miejsca pamięci dla dzieci, które straciła, znajduje prawdziwe kości dzieci. Zamiast spokoju, wpada w jeszcze większy horror.
wtorek, 19 sierpnia 2025
Trzy miłości, czyli czego byśmy oczekiwali od thrillera erotycznego
Łukasz Grzegorzek znany już z "Córki trenera", czy "Mojego wspaniałego życia" znowu udowadnia, że ma jakiś swój oryginalny styl, że potrafi zaskoczyć, nawet jeżeli wpisuje się w schematy przewidywalne. Na myśl o thrillerze erotycznym raczej nie mamy dobrych skojarzeń z rodzimymi produkcjami i obawiam się, że "Trzy miłości" też tego nie zmienią. Warto jednak na ten film spojrzeć nie tylko jako na opowieść o trójkącie, ale o obsesji,
uczuciu tam mocnym, że budzi odruch sprzeciwu.
Pewnie znajdą się tacy, którzy będą się krzywić na zbyt prosty scenariusz, przewidywalność. To film trochę o ludziach pokręconych emocjonalnie, ale czy poprzednio też trochę tak nie było? Wciskani w ramki, źle się w nich czuli i szukali sposobu na wyrwanie się z tego schematu. Rozumiem zarzut, że to nie jest film o przeciętnym Kowalskim, jednocześnie jednak to historia o ludziach, których można gdzieś dostrzec wokół nas. Trochę pogubionych, ale udających pewność siebie, niby w relacjach, ale wciąż zapatrzonych przede wszystkim w siebie.
Czego byśmy oczekiwali od thrillera erotycznego? Nagich ciał, pożądania, uczuć, może zazdrości. To wszystko tu mamy, a jednocześnie reżyser trochę mruga do nas okiem, przerysowując pewne sytuacje, jakby kpiąc sobie z formuły w którą wchodzi. Może tylko napięcia trochę brakuje, mimo podkreślania determinacji postaci, są oni raczej dość nieporadni w swoich działaniach.
poniedziałek, 18 sierpnia 2025
Wszechświat nas tańczy - Soboń, czyli cisza, deszcz, radość, wybuch, niebo
W poszukiwaniu czegoś w miarę świeżego na poniedziałkowy kącik muzyczny, wygrzebałem ubiegłoroczną premierę zespołu Soboń, czyli Jaro Sobonia i przyjaciół. Album interesujący, poetycki, trochę muzycznie odbiegający od tego co w ramach pop-rockowych rzeczy u nas się promuje.
A może nie tyle muzycznie, co wokalnie? Soboń często bowiem buduje na linii melodycznej bliższej pieśniom religijnym czy ludowym, niż temu co współcześnie dominuje. W jego balladach czuje się jakąś nostalgię, ale i pewne napięcie w głosie.
Chwilami to trochę jak pozytywka, gdzie wciąż wraca do nas pewien motyw, gdzie wznosimy się i opadamy, tyle że tu są jeszcze teksty, w które warto się wsłuchać.
niedziela, 17 sierpnia 2025
Ten głód - Chelsea G. Summers, czyli no raczej niestety absmak
W tym przypadku to "piękno" warto wziąć w duży cudzysłów.
Nie jest to bowiem historia ani piękna ani przyjemna, choć poniekąd właśnie o przyjemności ona jest. Tyle że to przyjemność płynąca z mordowania i jedzenia swoich ofiar.
Wydaje się Wam obrzydliwe? No i trochę macie racji.
Jest w tej opowieści jakieś przewrotne, psychopatyczne zadowolenie z siebie, ze swojego geniuszu, skoro tak długo nikt jej niczego nie mógł udowodnić. Zaczęło się może i przypadkowo, z ciekawości, ale potem pragnienie jeszcze intensywniejszych doznań było coraz silniejsze. A że zdaniem bohaterki ofiary zasługiwały na to co je spotkało, to i wyrzutów sumienia jakichś nie miała.
sobota, 16 sierpnia 2025
Najazd z przeszłości - James P. Hogan, czyli porządek feudalny i siła, czy swoboda i wspólnota
I jeszcze jeden tytuł z serii Wehikuł Czasu od Wydawnictwa Rebis. Fajna powieść z nutką socjologii, tyle że autor chyba trochę przekombinował nie mogąc zdecydować się czy raczej iść w stronę akcji, czy jednak pokazywania mechanizmów rządzących społeczeństwami.
Czemu tak uważam? Ano ewidentnie Najazd z przeszłości ma sporo momentów spowolnienia w fabule, a potem znowu przyspiesza, sporo miejsca poświęca się pokazaniu motywacji różnych postaci, nie zawsze wydaje się to tak niezbędne. Po co bowiem cała historia wojskowa sierżanta Colmana? Przyda nam się dopiero w finale, choć pewnie byłoby to mnie drażniące, gdyby akurat on nie znikał na tak długie fragmenty powieści. Główny bohater, który pojawia się i znika - niby ważny, trzeba go przybliżyć, pokazać jego nieprzystosowanie, dylematy, lekceważenie przez przełożonych, ale porzucasz go na długie rozdziały, by bardziej zajmować się innymi, jakby sugerując że są równie ważni.
Pewnie gdyby nie te dziwne skoki, filozofowanie, znowu sceny akcji, znowu spowolnienia, czytałoby się to lepiej.
Filmowy wehikuł czasu - Harry Harrison, czyli trzy, dwa, jeden, akcja!
Byłem chyba jeszcze w podstawówce, gdy po raz pierwszy w Fantastyce mogłem przeczytać tą powieść i pamiętam jaką sprawiła frajdę. Gdy więc pojawiła się obok innych powieści Harrisona w serii Wehikuł czasu, długo nie czekałem z powtórną lekturę.
I cóż, nadal pomysł bawi, choć wykonanie już nie wydaje się aż finezyjne.
Ot trochę szoku wynikającego ze zderzenia wikingów z roku 1000 z ekipą filmową z przeszłości, ale jak to autor sobie wymyślił dość łatwo różne bariery rozwiązać alkoholem i tłumaczem, który uczył się na starych nordyckich sagach, więc powinien coś skumać. Wszelkie problem Harrison szybko omija, wszystko rozwiązując kolejnymi podróżami w czasie. Jeżeli bowiem od momentu wyruszenia do chwili powrotu niezależnie ile miesięcy minie w przeszłości, w teraźniejszości minie kilka minut, to wszystko da się zrobić.
piątek, 15 sierpnia 2025
Erotic Zdrój, czyli sanatorium nie wybacza albo Robert Górski i twarze znane z Rancza
Nie oszukujmy się - serial Ranczo od prawie 20 lat jako towarzyszy nam jako wyznacznik serialowego hitu komediowego, łączy pokolenia i nawet jeżeli nie wszystko bawi tak samo, to trudno odmówić nam znajomości i sympatii do tych postaci. Stąd też gdy zobaczyłem obsadę najnowszej premiery przygotowanej przez Wydział Produkcji, od razu się uśmiechnąłem. Bo to nie jedna aktorka, czy aktor, ale cała piątka to właśnie ekipa z tego serialu. Pewnie niejeden tydzień spędzili razem na planie, więc znają się jak łyse koniec i już trochę "wyczuwają" - może dlatego tak lekka i frywolna komedyjka tak bawi?
Za tekstem stoją Robert Górski (który fajnie też zagaduje z offu zmiany dekoracji) i Doman Nowakowski, a spektakl wyreżyserował Wojciech Adamczyk. Od początku jednak publika z ogromną sympatią reaguje na twarze które zna z ekranu i to oni stanowią o sile tego przedstawienia.
Z przeszłości powinniśmy wyciągać lekcję, czyli Winny Smarzowskiego oraz LIBERTÉ [trigger warning] teatru z Tbilisi
Gdy cały kraj albo udaje się na patriotyczne msze i parady wojska albo na długoweekendowe wyprawy w plener, na blog wrzucam dziś kolejną zaległą notkę teatralną, mocno nawiązującą do historii. Ale jak różnie można o niej opowiadać i na nią patrzeć.
Wojciech Smarzowski od lat udowadnia, że swoimi produkcjami potrafi wbić szpilę jak mało kto - piętnuje nasze różne przywary narodowe, ale i zakłamanie w policji czy wśród duchownych.
Teraz, dla Teatru Telewizji wziął na warsztat monodram Stanisława Brejdyganta zdaje się że z Teatru Polonia. Dołożył do niego jednak wątek współczesny - to już nie tylko historia człowieka, który próbuje poradzić sobie z wyrzutami sumienia i demonami, które go dręczą.
Tej spowiedzi słucha jego wnuk, który nie miał z nim prawie żadnego kontaktu, ale teraz wysłuchuje tego z wielką uwagą. Sam bowiem zmaga się z różnymi dylematami - jako ksiądz, jako osoba wierząca, jako człowiek, dla którego wartości są czymś ważnym.
czwartek, 14 sierpnia 2025
Czynnik królika - Antti Tuomainen, czyli policzmy prawdopodobieństwo totalnej zagłady
Co ci Skandynawowie mają do długouchych? Najpierw Arto Paasilinna i Rok zająca, a teraz Antti Tuomainen i Czynnik królika. I nawet styl trochę podobny, bo niby jest jakaś intryga, są trupy, ale przecież cała historia stoi po prostu czarnym humorem.
Główny bohater, uwielbiający uporządkowane życie zgodne z regułami matematycznymi, zbiegiem okoliczności znajduje się w sytuacji, która go totalnie zaskakuje. Nie dość że traci pracę, którą zajmował się tyle lat i w jego mniemaniu był najlepszym specjalistą od obliczania ryzyka dla ubezpieczyciela, dowiaduje się że zmarł jego brat, to jeszcze otrzymuje po nim spadek, będący większym kłopotem niż dobrodziejstwem.
Kto by bowiem chciał odziedziczy park przygody dla dzieci? Nie znając się na jego prowadzeniu i podejrzewając, iż zmarły przy swoim dość luzackim podejściu do różnych spraw, niekoniecznie dbał o jego kondycję finansową. No ale cóż - Henri akurat nie ma nic do roboty, a w dodatku jak tu odmówić ostatniemu życzeniu wyrażonemu w testamencie? Ratuj park przygody - łatwo powiedzieć, trudniej zrobić.
środa, 13 sierpnia 2025
Śmierć pod białym jeleniem - Chris Chibnall, czyli wszyscy go lubili i szanowali
Serial Broadchurch do dnia dzisiejszego dobrze wspominają miłośnicy kryminałów, ale czy powieść autora scenariusza do tej produkcji również zasługuje na podobne zachwyty?
Z tym jest trochę tak, że kto pierwszy spróbuje dotknąć pewnych realiów (np. małomiasteczkowych), uchwyci jakiś specyficzny klimat, ma szansę na uwagę. Gdy przed nim było już wielu wcześniej, którzy zrobili coś podobnego, od razu nasza ciekawość będzie ciut mniejsza. I to jest chyba problem z tą powieścią. Nie jest zła, ale trudno też po lekturze zgodzić się z określeniami: "genialna" czy "wyjątkowa".
To sprawnie napisany kryminał, w którym udało się uchwycić atmosferę panującą w niewielkiej społeczności. Niby wszyscy "coś" wiedzą, ale mówią niechętnie, bo przecież jeżeli już to albo załatwiamy sprawy sami, a jeżeli nie daj Boże ktoś z nas coś zrobił, to nie będę tym, który na niego doniesie. Jest trup? No szkoda człeka. Ale gdy nie był specjalnie lubiany, a ewentualny sprawca wciąż mieszka wśród nich, nikt nie chce przyłożyć palca do jego uwięzienia. Zrobił co zrobił. Może musiał. Na pewno więcej tego nie zrobi. Tamten sobie zasłużył itp. itd.
wtorek, 12 sierpnia 2025
Życie dla początkujących, czyli a ja to bym chciał...
"Życie dla początkujących" to sympatyczna czarna komedia, z dużą dawką melancholii. Taki film idealny na Sundance - wiecie krótkie, niszowe, a doceniane przez krytyków i tych co przedkładają klimat nad akcję. Niby niewiele się tu dzieje, seans kończy się jednak z uśmiechem i satysfakcją.
Co się stanie gdy wprowadzimy wampira do domu spokojnej starości? Wiecie - przecież każdego dnia i tak ktoś może umrzeć, a jeżeli spuści się z niego przy okazji trochę krwi, to nawet nikt nie zauważy. Monia funkcjonuje więc sobie w miarę spokojnie - nikogo nie krzywdzi, a jednocześnie ma zapas niezbędnej dla siebie substancji.
poniedziałek, 11 sierpnia 2025
Lust for life - Lana Del Rey, czyli wyśpiewać niepokój i smutek
W poniedziałkowej porcji muzyki coś sprzed ładnych paru lat. Ktoś przyniósł do pracy na założoną półkę bookcrosingową parę płyt, a wśród nich głos, który pamiętam zrobił na mnie kiedyś duże wrażenie.
Lana Del Rey tym razem w trochę innym niż kojarzony przeze mnie depresyjno triphopowym klimatem. Jest bardziej popowo, mogą zaskakiwać duety, wciąż jednak jest w tym coś co jest zdecydowanie oryginalne.
Niby od niechcenia zaśpiewane, a jednak w jakiś sposób sprawia, że czuje się magię. Jest w tym jakaś nutka rozmarzenia, nostalgii.
niedziela, 10 sierpnia 2025
Księga dziwnych nowych rzeczy - Michel Faber, czyli moja misja, moje życie
Czasem trafiasz na taką powieść, z którą nie bardzo wiesz co zrobić. Wciąga i wkurza jednocześnie. Trudno ją ocenić jako słabą, ale i trudno jako dobrą. Klimat i potencjał naprawdę bardzo dobry, jednak to wykonanie...
Cholera, ja rozumiem niedopowiedzenia, zostawienie pola do interpretacji, tylko nie powinno to oznaczać, że w końcu nie wyjaśnisz nic, że czytelnik ma dziwne odczucie: po co to było?
Niby fantastyka, ale bliżej jej do powieści psychologicznej czy obyczaju. Niby ma jakieś zagadki, nic jednak nie wyjaśnia.
Jako lektura na DKK chyba od dawna nic tak bardzo nie wzbudziło emocji i dyskusji, mimo że tak wiele osób stwierdziło, że jest raczej na nie. O co więc chodzi, że to jednocześnie drażni, nuży, ale i fascynuje.
sobota, 9 sierpnia 2025
W imię Jakuba S., czyli co byś zrobił gdybyś jeden dzień miał władzę
piątek, 8 sierpnia 2025
Vinci 2, czyli po co wracać na stare śmieci
Sezon letni i mocna posucha w kinach, nowy film Juliusza Machulskiego wyrasta więc na jakiś wielki hit, na który będą walił tłumnie Polacy. No cóż, w sali było nas 2 osoby, przy czym ta druga wpadła na seans już po rozpoczęciu filmu, przez długi czas myślałem że będę miał całe kino dla siebie.
Uświadomiłem sobie, że nie pisałem o części 1 - w końcu to było dwie dekady temu i jeszcze nie było Notatnika, a nawet jeżeli powracałem do tego obrazu, to jakoś nigdy z tak dużymi emocjami, by chcieć o nim napisać. Ot, sympatyczna komedia sensacyjna, ale ani nie rozbawia do łez, ani nie daje wielkiego zaskoczenia fabularnego.
Pytanie po co więc do tego wracać? Zwłaszcza, że Vinci 2 jest jeszcze mniej komediowa i szczerze, ma jeszcze mniej jakiegoś napięcia sensacyjnego. A może po prostu co innego jest siłą tego filmu?
czwartek, 7 sierpnia 2025
O zbrodni w bardziej ponurym klimacie, czyli Martwe zwierzęta i Poradnik grzebania kotów
Poradnik grzebania kotów to historia przyciągająca na pewno tytułem, treść już nie jest aż tak bardzo oryginalna. Stefania po latach spędzonych na emigracji w Kanadzie powraca do swojej rodzinnej, niewielkiej wioski na Mazurach. Ten powrót to będzie nie tyle sentymentalna wizyta, co bardziej śledztwo. Akurat przypadkowy turysta odnalazł w bagnie ciało dziewczyny, a przez to powraca sprawa przyjaciółki Stefanii, o której wszyscy myśleli że uciekła z domu. Tajemnicze zniknięcie teraz znalazło swój finał. A dla bohaterki to mobilizacja do próby odtworzenia wydarzeń sprzed lat i odnalezienia mordercy koleżanki.
Koty owszem są, ale raczej w tle. A co jest w centrum?
środa, 6 sierpnia 2025
Śmierć i belgijska czekolada - Marta Moeglich, czyli o zbrodni w bardziej przytulnym klimacie
Maraton czytania kryminałów i thrillerów trwa nieprzerwanie - jeden kończę, kolejny zaczynam prawie od razu. I tym razem coś bardziej lekkiego, letniego, może bardziej dla pań...
Nie tylko dlatego, że to kobieta jest w centrum wydarzeń, ale cały klimat tej historii jest jakiś taki bardziej nasycony kobiecym punktem widzenia. Owszem - jak na kryminał przystało jest trup. Owszem - jest śledztwo. Czasem są nerwy i napięcie. Ale w tym wszystkim i tak na pierwszy plan wysuwa się zmartwienie kobiety, która boi się o swoją rodzinę, przeżywa niepokój w nowym kraju, w nowym miejscu, próbując zacząć życie od nowa. W Polsce trochę z powodu własnych ambicji i pomysłów na karierę, wpędziła całą rodzinę w kłopoty - przyjazd do Belgii miał być nowym początkiem, szansą na spokój. Marta Kuleczka wciąż jednak go nie czuje - miota się trochę w codziennych obowiązkach pomiędzy dziećmi, domem, nauką języka. A tu w dodatku trup. Na schodach jej kamienicy. No jak tu być spokojną i nie zapomnieć o problemach, jak spadają na nią coraz większe.
wtorek, 5 sierpnia 2025
Chłopki, czyli bardziej o nas niż o naszych babkach
M. stwierdziła, że o tym spektaklu najlepiej nie pisać wcale, postanowiłem jednak zostawić na Notatniku jakiś ślad. Choćby po to by za kilka dni napisać jeszcze o jednym zaległym spektaklu i z zupełnie innymi emocjami.
Chłopki. Wybraliśmy się w ramach Warszawskich Spotkań Teatralnych na spektakl, który nie dość że oparty jest na głośnej powieści, ciekawi jak to przeniesiono na scenę, to jeszcze był mocno komentowany i chwalony. Ba, kilkukrotnie w różnych podsumowaniach krytyków pojawiał się na liście najlepszych w ostatnim sezonie.
Ciekaw jestem co na ten temat powiedziałaby autorka. Bo nie dość że to wszystko dość odległe od ducha powieści, to jeszcze dołożono tam rzeczy, które kompletnie nie mają nic z nią wspólnego. O ile pochylenie się z uważnością nad losem babek i prababek, dziewcząt i dzieci wychowywanych na wsiach, które przez lata dorastały w biedzie, mogły marzyć o edukacji i wygodach, można jakoś połączyć z żartami na temat współczesnych kompleksów, dyskusji co jest lepsze - odwoływanie się do tradycji ziemiaństwa czy raczej do swojskości wsi, to już mocne punktowanie poniżania Ukrainek, traktowania ich jako służby, ludzi drugiej kategorii, jakoś pasuje średnio. A już pokazywanie tragedii rodziny Ulmów poprzez śmieszkowaną scenę odgrywania teatrzyku, jest po prostu mało smaczne.
Przyznaję. Jest w tym spektaklu jakaś bezczelność. Powiemy widzom wszystko co nam leży na wątrobie, wygarniemy co myślimy o ich modach, fascynacjach, lękach i uprzedzeniach, o tym czego się wstydzą i czym próbują szczycić.
Jadwiga, czyli zapamiętajmy niewidomą poetkę
Jednym słowem Wielka Aktorka.
poniedziałek, 4 sierpnia 2025
Warszawskie Combo Taneczne - Pamiętam Twoje oczy, czyli o koncercie i płycie słów kilka
Tydzień temu o koncercie z Muzeum Powstania Warszawskiego, a dziś koncert z 1 sierpnia, ale mniej typowy.
Warszawskie Combo Taneczne od początku istnienia gra w rocznicę powstania, tym razem jednak zaproponowało w trakcie koncertu w Łazienkach Królewskich trochę inny repertuar.
Wciąż było sentymentalnie i nie brakowało wspomnień tych, którzy zginęli w Powstaniu albo w trakcie wojny, jednak piękne jest to, że pamięć o tym co tworzyli, czym żyli wciąż może trwać.
I to jest pewnego rodzaju fenomen - odradzająca się moda na granie muzyki z międzywojnia, pięknych kompozycji, których wtedy słuchali nasi pradziadkowie, dziadkowie. Kapela założona m.in. przez Jana Emila Młynarskiego najpierw była nastawiona jedynie na granie koncertów, przypominanie tej muzyki, ale z czasem zachęcana przez ludzi zaczęła nagrywać płyty. I oto obok piosenek nawiązujących do Warszawy, do Powstania mieliśmy piękny secik z materiałem z nowego krążka.
niedziela, 3 sierpnia 2025
Wściekły pies, czyli kazanie którego nie usłyszycie
Tekst Wojciecha Tochmana - jedno z opowiadań, które dało tytuł też całemu zbiorowi reportaży ma zdaje się już blisko 20 lat. Co się przez ten czas zmieniło? Czy więcej jest szczerości ze strony duchownych by mówić otwarcie o tym z czym się zmagają?
Na pewno więcej jest odejść. Zarówno księży ze stanu kapłańskiego, jak i wiernych, często zmęczonych różnymi aferami i hipokryzją. Wciąż jednak chyba, ci którzy zostają, więcej mają problemów współcześnie niż wsparcia, którego tak bardzo potrzebują. A może jedną z przyczyn jest to, że nie potrafią przyznać się do słabości, że wciąż żyją w jakichś pozorach, udając kogoś kto jest silny, kto za wszelką cenę ma być szanowany. Problemy zamiatamy pod dywan...
Wybaczcie może przydługi wstęp do pisania o spektaklu, który od niedawna możemy oglądać m.in. w Warszawie. Nieuchronne wydają się jednak różne refleksje uruchamiające się wokół niego - choćby ostatnia zbrodnia z Mazowsza, gdzie proboszcz brutalnie zamordował jednego z parafian.
Niezależnie czy jesteś wierzący czy nie, trudno dziwić się wstrząsowi po czymś takim. Ktoś kto ma być pasterzem swoim owieczek, przewodnikiem w życiu moralnym i duchowym, okazuje się... No właśnie kim? Człowiekiem? Czemu nas to dziwi, że może on przeżywać żądze, że może być słaby, że może popełniać błędy? Przecież stan kapłański nie czyni go ani świętym, ani nieczułym. Też przeżywa trudne chwile, samotność, zwątpienie. I szuka sposobów radzenia sobie z tym, tak aby nikogo nie skrzywdzić, a jednocześnie tak by wciąż tą swoją ludzką, słabszą naturę ukrywać przed innymi.
Monodram Sebastiana Słomińskiego w reżyserii Marcina Bortkiewicza, podobnie jak i tekst Tochmana, to właśnie próba opowiedzenia przez księdza tego co siedzi w jego głowie i sercu. Może kogoś oburzy fakt iż tak dużo tu o seksualności, o hipokryzji, o udawaniu. A może jednak dobrze byłoby czasem żeby szczerze takie rzeczy zostały powiedziane? Może mniej byłoby tragedii?
Stara kobieta wysiaduje, czyli czy zmierzamy w dobrym kierunku?
Kiedy jako widzowie, zasiadamy przy stolikach w foyer teatru Studio odnosi się wrażenie, że jesteśmy na spotkaniu z kobietą, która opowie nam o sobie i własnych doświadczeniach. Kiedy jednak puszczają nam film sprzed lat, w którym autor – Tadeusz Różewicz oraz aktorka, Irena Jun pracują nad tekstem, wiemy, że ten spektakl będzie czymś więcej niż przypuszczaliśmy na początku.
Z czasem okaże się, że ta tytułowa stara kobieta jest postacią wielowymiarową i wieloznaczną. To nie tylko kobieta w podeszłym wieku w realnym świecie, to także symbol Matki Ziemi, która potrafiła znieść wiele i przetrzymać różnorakie katastrofy. I z tego też powodu ten dramat trudno jest jednoznacznie zdefiniować.
Dla jednych będzie to sztuka o przeżyciach starej kobiety, dla innych o upadku cywilizowanego świata. Dla kolejnych sprzeciw na niszczenie naszej wspólnej planety. Każda z tych wersji otrze się o upadek czy potężny kryzys/katastrofę, z którym wygra kobieca wytrwałość i nabywane latami doświadczenie.
sobota, 2 sierpnia 2025
Wojciech Nerkowski zabiera nas w góry, czyli Everest. Poruszę niebo i ziemię oraz Himalaya. Wyprawa na krawędź życia

Dotąd znałem Wojciecha Nerkowskiego z lżejszych kryminałów, stąd też zaskoczenie - jak to książki o górach? Przychodzą jednak pewne mody, a rzeczywiście łatwo stworzyć wtedy atmosferę zagrożenia, bezradności wobec sił natury.
Nerkowski jednak nie idzie w sztampę, czyli nie buduje historii kryminalnej, w której góry są tłem, dekoracją. Tu miejsce jest nieprzypadkowe i stanowi punkt wyjścia do całej opowieści. Nie są to też kryminały, pierwszemu tytułowi bliżej raczej do dramatu, czy też obyczaju z pewną nutką dreszczyku, drugi to już bardziej rasowy thriller, powiedziałbym nawet taki trochę w amerykańskim stylu.
No to po kolei.