sobota, 17 maja 2025

Melafiry - Anna Robak-Reczek, czyli groza nie musi być jedynie dosłowna i brutalna

Co prawda miała być sobotnia dawka twardego SF, ale żeby mi nie umknęło nic z ulotnych wrażeń najpierw łapcie notkę o Melafirach. Tu zdecydowanie poza fabułą, która nie jest jakoś bardzo rozbudowana (ostatnie wydania z PulpBooks to raczej mikro powieści), dużo bardziej wrażenie robi klimat, jakaś warstwa psychologicznego napięcia. Wszystko bowiem zbudowane jest tu na pewnej tajemnicy i na obawach jakie wyczuwają przez skórę nie tylko bohaterowie ale i czytelnicy.
 
Trzeba przyznać Annie Robak-Reczek że ten klimat jej się udał. I nie mam żalu, że w samej opowieści więcej jest wątków obyczajowych niż prawdziwego zagrożenia - napięcie i tak się czuje. Któż nie przeżywałby lęku o życie dziecka, którego stan uzależniony jest od systematycznego działania aparatury medycznej i kontroli, zwłaszcza jeżeli wokół pustka, ciemności i wyczuwalna groza. 

Mamy więc horror, ale bardzo nietypowy, chwilami dość poetycki w warstwie opisowej, z naleciałościami kryminału gdy dokonujemy próby rozwiązania zagadki tego miejsca, a skoncentrowany na miłości i pragnieniu chronienia osoby którą najbardziej się kocha. Do tego stopnia, że jest się gotowym na wszystko.

piątek, 16 maja 2025

Ostatnia lekcja, czyli co się z nami stało

Czwórka młodych ludzi, ale już parę ładnych lat po ukończeniu szkoły, nagle spotyka się w domu swojego dawnego nauczyciela. Ze zdumieniem odkrywają że wszystkich ich zaprosił na ten sam dzień. Czemu właśnie ich? Czy to wyróżnienie, czy raczej okazja do kolejnych upomnień? Przecież był surowy w swoich ocenach i czasem potrafił zaskoczyć ostrymi decyzjami. Jak choćby wyrzuceniem ze szkoły jednego z nich. Czy słusznie? A może to właśnie będzie okazja by wrócić do tamtej sytuacji?

Tak właśnie zaczyna się ostatnia w tym sezonie premiera w Teatrze Ateneum. Ostatnia Lekcja w reżyserii Grzegorza Damięckiego daje niepowtarzalną okazję do tego, by obok czwórki młodych aktorów zobaczyć na tej scenie Adama Ferency, mam jednak wrażenie że jego potencjał nie został jakoś w pełni wykorzystany.

czwartek, 15 maja 2025

Niewidzialne - Bernard Minier, czyli obyśmy nie czekali długo na kontynuację!

Niedawno ktoś zwrócił mi uwagę na to, że większość książek przeczytanych na Lubimy Czytać oceniam na 6 i czemu tak nisko. Otóż ocena 6 oznacza że książka jest "dobra" i nie rozumiem jak przy takiej ilości tytułów jakie czytam miałbym znajdować same lektury genialne, wyjątkowe, zachwycające - przecież nawet porównując je między sobą wiadomo, że trzeba jakoś to uwzględniać w ocenach. Na szczęście jednak mimo tylu kryminałów, thrillerów (praktycznie jeden za drugim) wciąż znajduję trochę autorów/książek, które dostarczają mi niesamowitej frajdy ze spokojnym sumieniem stawiam 7 albo i więcej.  

Do nich mogę dopisać na pewno najnowszą powieść Bernarda Miniera. Francuski mistrz thrillerów kryminalnych powraca z drugim tomem nowego cyklu o Lucii Guerrero. O pierwszym pisałem tak - kliknij tu.

Znowu więc mamy Hiszpanię jako tło akcji, ale jest różnorodnie, bo tak naprawdę mamy aż dwa równoległe śledztwa. Sprawę mężczyzny porywającego i mordującego młode kobiety gdzieś na wybrzeżu w biednej Galicji, bohaterka musi zostawić, przekazując ją swojemu partnerowi. Sama musi zająć się pilnie morderstwem milionerki, bo przecież tą sprawą interesują się nie tylko media, ale i władze. Lucia ma więc dylemat, choć otwarcie nie przeciwstawi się przełożonym. Ma żal, że nikt nie przejmuje się losem kilku kobiet, nie ma poczucia by sprawa bogaczki była ważniejsza, choć angażuje się w nią z całych sił.

środa, 14 maja 2025

Punkty zwrotne, czyli wymyśl dobrą historię

 
Wczoraj nie miałem sił i czasu żeby pisać, to niech dziś będzie notka filmowo-kryminalna, załatwimy w ten sposób i wtorkowy kącik dla kinomaniaków i środy z dreszczykiem. A jutro najwyżej dorzucę jeszcze niezły kryminał książkowy. Generalnie sporo w kolejce i wcale nie jest łatwo wybierać :)

Punkty zwrotne trochę przypominają teatr telewizji - raptem kilka postaci, większość scen dzieje się w jednym domu, tyle że w różnej przestrzeni czasowej. W pewnym momencie można poczuć się zagubionym, bo czeka nas tu kilka punktów zwrotnych i nie do końca rozpoznajemy co jest jeszcze grą, a co już rzeczywistości, potem jednak dość szybko wszystko nam się układa.

poniedziałek, 12 maja 2025

Mexico - Ragnar Ólafsson, czyli głowa pełna pomysłów

Muzyczna podróż w sensie dość dosłownym, bo oto artysta, kompozytor, multiinstrumentalista podróżujący po świecie nagrywa album inspirowany jedną z podróży. Robi to w swoim stylu, czyli nie spodziewajcie się folkloru, ale jakieś muzyczne odwołania pewnie znajdziecie, więcej pewnie w tekstach i klimacie. Poprzedni album powstawał po wyprawach po Stanach, a podobno kolejny będzie nosił nazwę... Poland :)
 
Czemu sięgam po mało znanego u nas artystę? Ano miałem iść na jego koncert bo miałem pod nosem, wybrałem jednak teatr, więc zamiast tego przynajmniej postanowiłem trochę sobie go posłuchać w większej dawce. Koncerty są trochę bardziej kameralne, do studia wszedł z większym zespołem, więc niby to nie to samo, ale może jeszcze kiedyś Borówka Music go zaprosi i będzie kolejna okazja. Na końcu wrzucam też najbliższe terminy polskiej trasy, które jeszcze przed nami. 

niedziela, 11 maja 2025

Ożenek, czyli ja na tak, a ty uciekasz

Jakże przyjemnie ogląda się na scenie sztukę, którą się lubi, w mistrzowskim wykonaniu i w świetnej reżyserii. Muszę przyznać, że w tym wypadku przyciągnęło mnie nazwisko reżysera – nigdy bowiem nie widziałam na scenie sztuki spod ręki Janusza Gajosa. I nie zawiodłam się. Wyszło pięknie.


„Ożenek” to satyra na zwyczaje i obyczajowość XIX-wiecznej Rosji a Gogol jako rasowy demaskator i prześmiewca obnaża tu ludzką głupotę, która sądzi, że poważanie człowieka zależy od pieniędzy, statusu czy stanowiska. Bez litości obnaża wady, wyrachowanie i materializm obu stron, ale czyni to „na wesoło”. Zarówno Agafia jak i pretendenci do jej ręki, związek małżeński widzą przez pryzmat korzyści materialnych. Uczucia, miłość nie są konieczne – tu liczy się interes, a właściwie wygląda na to, że podniesienie statusu społecznego jest mylone z miłością.

Niemożliwe życie - Matt Haig, czyli czy warto porzucić swoje przyzwyczajenia i schematy

Dziwna, ale i intrygująca historia. Niby jest pewien element fantastyczny, nie jest to jednak na pewno literatura fantastyczna. Matt Haig po prostu snuje opowieści o ludziach. O samotności. O lęku. O zmianie.

Gdy już jest się na takim etapie życia, że wydaje się iż nic cię nie czeka, chciałbyś już tylko świętego spokoju, raczej nie przyjmujesz życzliwie zaproszenia do podróży. I pewnie gdybyś wiedział, że będzie to początek wielkich zmian, może jeszcze mniej chętnie byś wyruszał. Coś jednak jest takiego co cię tam woła - może to poczucie - skoro uznała mnie za osobę bliską, może trzeba spełnić jej prośbę, może ciekawość...

I tak Grace Winters, dojrzała już kobieta, emerytowana nauczycielka matematyki wyrusza na Ibizę. Jej opowieść nie jest adresowana jedynie do nas jako czytelników, to tak naprawdę odpowiedź na przejmujący i dramatyczny list jednego z jej dawnych uczniów. Ona napisał o swoim zwątpieniu, bezsilności a ona próbuje pokazać mu, że nie ma rzeczy niemożliwych.

Jest tylko jedna kwestia: czy w to uwierzymy, czy pójdziemy za jakimś impulsem, co będzie wymagało też tego, by trochę nauczyć się ufać ludziom, słuchać ich i podążać za znakami.

sobota, 10 maja 2025

Ja, inkwizytor. Miasto Słowa Bożego - Jacek Piekara, czyli czy ja wyrosłem z tych historii?

Sobota więc czas na odrobinę fantastyki i autor, którego jak sobie uświadomiłem znam chyba od ponad 30 lat, a może i więcej, bo jeszcze w latach 80 czytywałem jakieś jego pierwsze opowiadania. A potem pojawił się on. Inkwizytor i uniwersum, które podbiło serca wielu czytelników. No bo jak to - trochę odwrócić pewne słowa, podać inne cytaty z Biblii i nagle to już nie jest Bóg miłości, ale Sędzia sprawiedliwy, który karze mieczem i ogniem tępić całe bezeceństwo. Jakie to było inne.

Mordimer Madderdin jako pokorny sługa inkwizycji raczej do świętych nie należy, ale to już taka ludzka przekora - on walcząc z grzechami w swoim mniemaniu większymi, wcale nie grzeszy, ona ma jedynie niewielkie słabości, do których należy m.in. upodobanie we wszelkiego rodzaju uciechach cielesnych. 

I cholera po tylu latach bohater się nie zmienił. Ba, mógłbym powiedzieć że i autor się nie zmienił, ale chyba jednak się trochę zmienił...

piątek, 9 maja 2025

Druga zmiana, czyli nie bój się...

Trochę mam zaległości w notkach teatralnych, ale do końca maja może się z tym uporam. I czasem żałuję, że wrzucam pewne notki trochę późno, bo to może oznaczać że na zobaczenie jakiegoś przedstawienia będziecie mieli niewielkie szanse. Obok spektakli repertuarowych zdarza mi się bowiem zaglądać na wydarzenia takie jak projekty Teatru Jeszcze - dość przedziwnego tworu, w ramach którego kilka tygodni przygotowuje się spektakl, by potem pokazać go darmowo raptem kilka razy. I za rok pracują nad czymś nowym.


Widziałem ich przedstawienia już chyba 4 razy i za każdym razem mocno im kibicuję, doceniając ich pomysły i zaangażowanie. Nie jest przecież problemem gdy amatorom reżyser pokaże palcem co mają robić, oni jednak pracują trochę inaczej. Teatr Jeszcze to grupa złożona z warszawskich nauczycieli i pracowników placówek edukacyjnych działająca od czterech lat w ramach Warszawskiego Centrum Innowacji Edukacyjno-Społecznych i Szkoleń. Każdy spektakl wymyślają od początku do końca sami, z własnych refleksji, historii, doświadczeń, grupowo decydując o każdej scenie, a współpracująca z nimi reżyserka Natalia Fijewska-Zdanowska z ekipy Teatr Młyn pomaga im ubrać to w całość. Co roku wybierają dla siebie jakiś ważny ich zdaniem temat, opowiadali już m.in. o międzypokoleniowej traumie, przemocy jako modelu który sobie przekazujemy, o więziach i barierach w komunikacji.

Dotąd sporo było w tym co robią ruchu, elementów pantomimy, teraz mocniej postawiono na tekst, choć oni mieszają różne techniki, bawią się tym. I uwaga - poniżej parę zdań o najnowszym spektaklu i podam Wam jeszcze termin o którym wiem, może ktoś się zdecyduje żeby ich obejrzeć i oklaskiwać.

czwartek, 8 maja 2025

Schronisko które spowijał mrok - Sławek Gortych, czyli co wydarzyło się w Strzesze, tam ma pozostać

W zapasie kilka kryminałów dość przeciętnych, kilka bardzo dobrych, więc gdybym publikował notki gatunkowe tylko w środy, to w wakacje utworzyłaby się dłuuuga lista. Zwykle jak jeden kończę od raz zaczynam kolejny (teraz na tapecie Minier).

Ponieważ jednak niedługo mam nadzieję na spotkanie ze Sławkiem Gortychem podrzucam trzecią już recenzję jego książki.
I szczerze Wam powiem - o ile pierwsza jakoś bardzo nie zażarła, wydawała się dość schematyczna, to mam wrażenie że z każdym tomem jest coraz lepiej. Może też dlatego, że lubię wątki historyczne w kryminałach, lubię góry, a u Gortycha mam i jedno i drugie. W każdym tomie w centrum jest inne miejsce, inne schronisko i co warto pochwalić pomysł autora na akcje promocyjne (specjalne karty, zdjęcia) plus ładne okładki, robią tu robotę. Wcale mnie nie dziwi nagroda czytelników w plebiscycie Lubimy Czytać.

środa, 7 maja 2025

Ukryty motyw, czyli czy odważysz się przekroczyć granicę

Na jutro może przełożę notkę o jakimś kolejnym przeczytanym kryminale a środa, która zwykle jest właśnie przeznaczona na ten gatunek, niech pomieści jeszcze jeden film. Jako że jest to thriller psychologiczny, to może i nikt nie będzie bardzo zawiedziony.

Jeżeli ktoś pamięta film sprzed kilku lat Winni (pisałem o nim tak) ten może się mniej więcej domyślać tego co może nam zafundować na ekranie reżyser Gustav Möller. Ponownie udowadnia nam, że ścisnąć za gardło widza można nie tylko spektakularną akcją, ale czymś bardzo kameralnym, bardziej pokazaniem emocji jakie kotłują się w bohaterze, a nie tylko jego czynów. 
I podobnie w Ukrytym motywie to właśnie będzie klucz.

wtorek, 6 maja 2025

Prawdziwe i wzruszające, czyli Drobiazgi takie jak te, Jedno życie i Joy

Tym razem we wtorkowym kąciku dla wytrawnych kinomaniaków na Notatniku pakiet aż trzech filmów, ale za to takich bardziej dla masowego odbiorcy. Bierze się prawdziwą historię, dobrego aktora (albo kilkoro) i budujemy opowieść, która ma poruszać/wzruszać/sprawić że pomyślimy o tych czasach/miejscu/postaciach...
Artystycznie bywa różnie, ale to filmy po prostu do oglądania, a nie tylko dla krytyków i fanatyków kina ambitnego.

"Drobiazgi takie jak te" zaskoczył mnie swoją kameralnością. Dużo w ciągu ostatniej dekady zmieniło się w Irlandii i wiele różnych mało dla Kościoła Katolickiego spraw wyszło na jaw. I tu choć trochę dotykamy tej właśnie tematyki, to mam wrażenie twórcy zrobili to dość delikatnie. Wszystko co trudne jest raczej w sferze domysłów, a nie konkretów, a niedopowiedzenia i jakieś półsłówka powtarzane typu "lepiej to zostaw" wystarczają do tego by pokazać trudną sytuację głównego bohatera. W końcu duchowieństwo miało bardzo silną pozycję w społecznościach lokalnych i jeżeli kogoś by wskazali jako grzesznika niegodnego zaufania, można by się pożegnać z nadziejami na robienie tam interesów. Tak przynajmniej było na przełomie lat 70 czy 80 gdy dzieje się akcja tego filmu. 

poniedziałek, 5 maja 2025

Pianorizon - Bartek Wąsik, czyli spójrz dalej, spójrz głębiej

Poniedziałkowa dawka muzyki. Ciekawe czy znacie dzisiejszego artystę. Czasem trafiamy na jakiś klip artysty zagranicznego, pianisty, wykorzystującego również jakieś instrumenty elektroniczne, który na tle pięknych widoków gra cudowne pasaże, zachwycamy się, mówimy ach gdyby tak u nas... Tak choćby znalazłem kiedyś 
Martina Kohlstedta (pisałem o nim tak).



Czy naprawdę jednak u nas nie ma kompozytorów i muzyków, którzy mieliby ochotę nagrać coś w tym stylu, odejść od klasyki, ale jednocześnie wcale nie iść w komercyjne projekty, które miałyby jedynie bawić widza...

Właśnie chyba znalazłem taki przykład. Oto Bartek Wąsik, który na fortepianie maluje przed nami wspaniałe wizje, wyczarowuje całe krainy do których możemy się wybrać. I nie ma w tym próby przymilania się, łaszenia się jakimiś przebojowymi melodiami. Albo dasz się temu porwać i wyruszysz w podróż albo może to jest ten czas, ten klimat.

niedziela, 4 maja 2025

Zbieracze borówek - Amanda Peters, czyli czemu czuję się inna

Na początek łapcie kilka zdań o "Kulcie" Orbitowskiego - dopisałem do recenzji M.

I jeszcze jedna powieść na niedzielę. Trzeba trochę robić porządków na blogu, bo ja będę pisał tylko o świeżo przeczytanych daleko nie zajadę. 


"Zbieracze borówek" już jakiś czas (chyba miesiąc) czekają na swoją notkę. Czy to dlatego że się nie podobało? Wręcz odwrotnie. Po prostu wciąż pojawiało się coś co bardziej kusiło albo dłużej czekało na swoją kolej. Może i tematyka nie jest bardzo odkrywcza, jednak spojrzenie na krzywdę jaka spotykała rdzennych Amerykanów poprzez wymiar bardziej indywidualny, bez rozdzierania szat i rzucania wielkich oskarżeń, na pewno można uznać za interesujące.

Trochę łączy się zresztą ta książka z tematyką wcześniejszego wpisu teatralnego - tu też chodzi o dwie rodziny - tą naturalną, z której jest się wyrwanym i tą która potem wychowuje, starając się tą pierwszą wymazać. W obu przypadkach chodzi o małe dzieci, choć o ile w pierwszym przypadku można pewnie mówić jednak o jakiejś świadomości, w przypadku Zbieraczy, w pamięci dziewczynki zostały jedynie jakieś mgliste obrazy, dlatego takim szokiem było odkrywanie prawdy o sobie.

Kofman, podwójne wiązanie, czyli co mnie tak naprawdę ukształtowało

MaGa: Powiem szczerze, że ten spektakl wystawiony w ramach Nowych Epifanii lekko mnie rozczarował. Wprawdzie zawierał ciekawą historię kobiety, o której nic nie wiedziałam, ale był taki… oczywisty. Nie wiem dlaczego tak się stało, bo przecież cała obsada grała wybornie, a Maja Ostaszewska w głównej roli była bez zarzutu, a jednak czegoś tu zabrakło. A może coś niepokojąco drażniło?



Robert: Nie nazwałbym go oczywistym, choć rzeczywiście sam początek historii nie zaskakuje - oto w trakcie okupacji i polowań na Żydów, matka postanawia chronić swoje dzieci i ukryć je u różnych rodzin. Ryzykuje to że traci z nimi kontakt, wpływ na to jak będzie wyglądać ich codzienność, ale przecież ratuje im życie.


MaGa: Wydawać by się mogło, że tragiczne dzieciństwo małej dziewczynki rozpięte pomiędzy dwiema matkami, dwiema religiami, dwoma światopoglądami, z wieloma traumami po drodze powinno osłabić tak doświadczoną osobę, a jednak wydaje się, że raczej nie. Od dzieciństwa do śmierci sprawiała wrażenie, że wiedziała czego chce.

sobota, 3 maja 2025

Planeta małp - Pierre Boulle, czyli wy jedynie potraficie naśladować...

Postanowiłem że skoro sobota jest na SF, dorzucić jeszcze jedną rzecz z klasyki, choć chyba trochę zapomnianą - lepiej pamiętany jest film, który powstał na jej podstawie, ale on miał zupełnie inną wymowę.

Planeta małp podsumować można jednym zdaniem - cywilizacje tak szybko jak mogą powstać, tak szybko mogą i upaść. Dziś bardziej boimy się co prawda tego, że to technologia zastąpi ludzkość, rozleniwioną i zbyt pewną siebie. Czy w latach 60 tego się nie obawiano tego nie wiem, ale obraz tego że dzięki przypadkowi, ewolucja mogła wskazać inny gatunek jako ten wiodący, mogła wydawać się zarówno zabawna jak i przerażająca. To odwrócenie ról wywołuje tu największy dysonans i może też trochę nami wstrząsnąć. Może i my zawłaszczamy sobie prawo do tego by decydować, choćby i dla zabawy o losach innych gatunków?

Pamiętam tylko ogień - Anna Musiałowicz, czyli masz to w sobie...

Wydawnictwu Pulp Books kibicuję od początku i staram się czytać to co wydają (no może poza opowiadaniami, bo sporo tego wychodzi), czasem jednak potrafią mnie zaskoczyć. 
No bo tak - sensacja, groza, fantastyka - jak najbardziej z taką "pulpową", czyli rozrywkową literaturą się kojarzą. Coś jednak jest na rzeczy - teraz książki czytają w dominującej części kobiety i młode dziewczyny, czemu więc nie zaproponować czegoś co zrozumieją głownie one...

Tym razem więc trochę odpadłem. Nie trafiłem swoim nastrojem, oczekiwaniami w to co proponuje autorka i choć przełknąłem bez jakiegoś marudzenia, to czegoś zdecydowanie mi tu brakowało. Być może czytelniczki, intuicyjnie bardziej skupione na emocjach, na tym co niedopowiedziane, dostrzegą więcej, ja trochę jak słoń w składzie porcelany, poruszałem się jedynie po powierzchni tej fabuły, nie zwracają uwagi na to, że coś mi umyka albo coś przewracam :)


Nawet nie wiem do czego to porównać.

piątek, 2 maja 2025

Mój syn chodzi, tylko trochę wolniej, czyli dlaczego wciąż jesteśmy razem

Po świetnym "To wiem na pewno" Teatr Ateneum po raz kolejny zaprasza nas do przyglądania się współczesnej rodzinie i jej problemom. Podobnie jak tamten spektakl, ten również reżyseruje Iwona Kempa i ponownie w rolach głównych zobaczymy Agatę Kuleszę i Przemysława Bluszcza.

Co to znaczy "normalne życie"? Komfort finansowy, jakaś stabilizacja? A może istotniejsze jest wyrażane sobie przez członków rodziny ciepło i serdeczność? Czy ważniejsze jest jak nas widzą na zewnątrz czy jak sami siebie postrzegamy? Autor tej sztuki w centrum naszej uwagi stawia 25 letniego Franka. To poprzez niego widzimy wszystkie problemy tej trzypokoleniowej rodziny. Mamy więc dążącego do samodzielności i zmagającego się z różnymi ograniczeniami młodego człowieka na wózku, mamy nadopiekuńczą matkę, wycofanego ojca, cierpiącą na demencję babcię, ciotkę która kontakty rodzinne traktuje jako niechciany obowiązek, a do tego ekscentryczną siostrę Franka i młodą dziewczynę, która się w nim podkochuje. Jej prostoduszność, czy też brak granic, wynikający trochę z emocjonalnych, czy też intelektualnych ograniczeń mocno chłopaka frustrują, choć przecież nikt nie odepchnie jej w jawny sposób, bo nikt nie chce jej zranić. 

czwartek, 1 maja 2025

Zrzutka Haywardów - Janice Hallett, czyli 400 stron korespondencji a ty szukaj tam tego co istotne

Zanim znowu zafunduję Wam kilka rzeczy, które czekają czas jakiś na swoją recenzję, jedna rzecz świeżo przeczytana - lepiej napisać teraz bo potem będzie trudno.

Mimo zachwytów jakie krążą w sieci jakoś nie przekonała mnie do siebie ta pozycja. Sam pomysł może zaskakiwać - 90% jej zawartości to maile i sms-y wymieniane przez osoby, które w większości znalazły się potem w kręgu podejrzanych. Czytelnik ma sobie zbudować pewien obraz relacji, napięć, postawić własne hipotezy, a potem zweryfikować czy się nie pomylił. 


Niestety w mnogości postaci, które są autorami tych wiadomości (bo poza kręgiem kilkunastu osób zaangażowanych w pewien projekt teatralny są jeszcze liczne postacie piszące do nich, choćby z innego kontynentu) łatwo się pogubić, a i sama treść tej korespondencji rozciągnięta jest do niesamowitej ilości informacji. Zupełnie jakby oni nie rozmawiali prawie ze sobą, tylko wszystko musieli pisać. Intrygi, ploteczki, obmawianie innych, dopytywanie się o to co niby zauważyli 10 minut wcześniej, ale nie zdążyli zanim się rozstali o tym porozmawiać. Dziwne to wszystko.

Celsjusz - Marc Elsberg, czyli a gdyby tak rozłożyć taki duży parasol

W sumie chyba po ostatnich wydarzeniach w Hiszpanii większe emocje wzbudziłaby inna książka tego autora, czyli Blackout (pisałem o nie tu), no ale przecież nie będę powtarzał notki, prawda? No to łapcie wpis o innym thrillerze, który dotyka lęków współczesnego społeczeństwa, czyli globalnego ocieplenia.


A gdyby tak naukowcy znaleźli sposób na to by chronić naszą planetę przed tak wyniszczającymi upałami? Oczywiście trzeba zainwestować w takie badania ogromne pieniądze, jaki więc kraj będzie skłonny oddać tą technologię ot tak, innym. Wyłożył fundusze, więc chce zarobić - jakie to dla dzisiejszego świata naturalne. Liczy się pieniądz, korzyść, zysk, a nie jakieś tam dobro świata. Kogo obchodzą miliony ludzi umierających z głodu, z gorąca, od powodzi, z zimna, w wyniku katastrof klimatycznych - ważne żeby jego obywatelom było wygodnie i miło.

Elsberg straszy, ostrzega, ale i dość trafnie stawia diagnozy co do kierunku w jakim zmierzamy. I w sumie mógłby to być całkiem niezły thriller...

wtorek, 29 kwietnia 2025

Projekt UFO, czyli to tak serio czy jednak miało być lekko

Kwiecień kończę w miarę świeżą produkcją o Netflixa, choć wciąż dylemat co do kolejności pisania notek jest duży. Może nie jest to tak wielki wybór jak spośród rzeczy do czytania, ale mimo wszystko spory - około 30 szkiców w kolejce.

W maju spodziewajcie się więc od razu kilku zaległych spektakli, kilku kryminałów a z powieści może wrzucę Sebastiana Barry'ego i może całkiem ciekawych Zbieraczy borówek. 


Projekt Ufo kontynuuje serię niezłych produkcji osadzonych w końcówce PRL lub początkach lat 90. Kasper Bajon stał jako współscenarzysta m.in. w Rojście 97 czy Wielkiej wodze, a teraz doczekał się swojego debiutu reżyserskiego. 
Tylko wiecie co? 

Odtworzenie atmosfery, jakichś realiów, stroje, dobra obsada, jakieś detale, klimat - owszem są istotne, ale przede wszystkim musi być historia. A z tym w Projekcie UFO marnie.

poniedziałek, 28 kwietnia 2025

Je suis Renie, czyli do teraz nucimy

Poniedziałek i czas na muzykę.

Tym razem nie o płycie, bo na razie nie przesłuchałem jej w całości, a o koncercie, na który trochę przypadkowo z żoną się wybraliśmy. Skoro ktoś daje zaproszenia, jak nie skorzystać?

Choć oboje raczej bez jakiegoś wielkiego entuzjazmu, kojarząc Reni Jusis raczej ze sceną klubową, muzyką elektroniczną, więc może i do tańca fajnie (jeżeli ktoś lubi), no ale gdzie koncert na siedząco... A tymczasem...

niedziela, 27 kwietnia 2025

Genialna przyjaciółka - Elena Ferrante, czyli co zrobimy ze swoim życiem

Dziś dorzuciłem do szkiców kolejny tytuł przeczytanej książki, do tego pewnie do wieczora dojdzie serial, może film, a być może nawet będzie przestrzeń by napisać kilka zdań o koncercie na który z żoną się wybieramy. I niby człowiek nie staje na głowie, żeby szukać takich okazji, one same przychodzą. I choć sam postrzegam siebie jako człowieka mało aktywnego na polu kultury, nagle wszyscy się dziwią dookoła ile tego... No bo szkiców już prawie na cały maj.

A dziś powieść. Dużo nasłuchałem się zarówno o serialu, jak i powieściach Ferrante. Przedstawienie z ubiegłego roku, podniosło poziom ciekawości. Odczucia po lekturze jednak dość mieszane. 

 

Na pewno nie jest to powieść obyczajowa, w której tło historyczne, psychologiczne jest tylko okazją i sposobem na to, by wzruszyć czytelnika i podarować mu kolejną porcję westchnień i dramatów. Chodzą plotki że za pseudonimem stoi mężczyzna, co jest ciekawe w kontekście tego jak wiele kobiet odkrywa w tej powieści dla siebie coś ważnego - opowieść o sile siostrzanej przyjaźni, ale i o tym jak często wikłamy się w młodości w dziwne relacje na pograniczu uzależnienia. Tak łatwo nas wtedy zranić, tak łatwo zniszczyć marzenia...

sobota, 26 kwietnia 2025

Zapomniany horyzont - Simon Stålenhag i Electric State, czyli jak spieprzyć ciekawy pomysł

Sobota to od jakiegoś czasu na blogu czas na wątki fantastyczne i choć zalega mi już kilka tytułów, o których chciałbym napisać, wybieram książkę i jej ekranizację. Trochę z premedytacją bo przy jednym można się zachwycić, a przy drugim załamać, a to jako żywo gdzieś współgra z moimi dzisiejszymi emocjami.
Targi fantastyki - byłem chyba po raz trzeci, nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że i odbiorca się zmienia jak i zmieniają się stoiska. Dawniej królowały postacie z komiksów czy seriali, dziś raczej z filmów anime i z gier do nich nawiązujących. Ludzi w moim wieku niewielu, a i towarów dla nich też raczej dużo nie zobaczysz. Za to naklejek, świeczek, przypinek i obrazków z postaciami z obrazów które ci niewiele już mówią, całe zatrzęsienie.

Pojawiła się więc trochę taka refleksja, że niedługo może i na polconie, czy innych tego typu imprezach nawet nie znajdziesz tematyki nawiązującej do klasyki gatunku, bo młodzi szukają czegoś innego. A i twórcy podążają za nimi. Co tam mroczny klimat, jakaś zagadkowość, liczy się akcja, humor i odniesienia do popkultury.


I w ten sposób przechodzimy płynnie do tematu notki.

piątek, 25 kwietnia 2025

Mewa, czyli krzesła, kamera, emocje...

Maga: Dziwna ta „Mewa” w reżyserii Katarzyny Minkowskiej jako spektakl dyplomowy studentów Akademii Teatralnej w Warszawie. Niby Czechow, ale taki nie do końca. Przełożenie scen i akcentów nie robi krzywdy oryginałowi, jednak patrzenie na tę sztukę w takiej formie zmienia perspektywę. Już sceny początkowe pomiędzy Niną i Trieplewem (Maria Kresa i Jakub Dyniewicz) wprowadzają nas w trochę inną narrację, a scenografia (krzesła ustawiane w półokrąg) przywołuje na myśl terapię grupową.


Robert: Wychodzimy z kostiumów, scenografii, z kontekstu epoki, miejsca, czasu. Co zostaje? Emocje? Interakcje?


MaGa: Ta sztuka toczy się tu i teraz. Nie ma przeskoku dwóch lat, by zobaczyć jak życie obeszło się z bohaterami. Jest jedna doba, która odkryje wszystkie tajemnice rodzinne, pokaże rozterki i sekrety poszczególnych bohaterów, a mamy tu dziwną pętlę ludzi, którzy kochają, ale nie są kochani. Na tym tle walka buntownika Konstantego usiłującego walczyć o swój głos w teatrze, traktującego wcześniejsze formy jako stare, skostniałe i nie do przyjęcia, tworzącego dzieło jednak tak kiczowate, że aż śmieszne – zakrawa na parodię.

Światy lękowe - Mateusz Grzeszczuk, czyli o czym to ja przed chwilą...

Każdego dnia jesteśmy bombardowani informacjami, obrazami, reklamami, pokusami... Jak w tym się odnaleźć, nie zwariować?

Przyznaję że spodziewałem się po twórcy podcastu "Podróż bez paszportu" trochę inne książki. Może bardziej popularnonaukowej. Może zwracającej nam uwagę na rzeczy, które nam umykają. Może obalającej jakieś mity i przekonania.

Tymczasem "Światy lękowe" to przedziwny strumień świadomości, w którym owszem, pojawia się sporo takich informacji, które są interesujące, ale to tylko migawki, bez pogłębienia wiedzy, bez rozbudowania. Zupełnie jak w chaosie dzisiejszego świata, gdzie coraz mniej czasu na to by się zatrzymać, by o coś dopytać, sprawdzić źródła. Nie ma czasu, musisz szybko podejmować decyzje, deklarować stanowisko, oceniać, wyrażać opinie, a jak nie to zrobią to za ciebie...


Bohater trochę próbuje wyrwać się z tego kołowrotka, zmienia pracę, stara się zwolnić tempo, uporządkować życie, mieć więcej przestrzeni dla siebie, komfortu. Tylko czy udaje mu się to tak do końca, czy dzięki temu potrafi zadbać o to co najważniejsze, nie tracić czasu na głupoty.

czwartek, 24 kwietnia 2025

Dr Strangelove, czyli i przerażająco i śmiesznie albo inaczej odwet wyprzedzający

MaGa: Kolejny spektakl teatralny z cyklu NTLive pozwolił nam przypomnieć sobie czym jest humor angielski i za co go lubimy. Nic tylko podziękować należy za możliwość oglądania na dużym ekranie świetnych aktorów, odważnie podejmowanych tematów, sprawnej reżyserii i niebanalnych pomysłów na scenografię.


Robert: To prawda. Cykl na który możemy wpadać do Multikina jest gratką dla teatromanów, bo daje możliwości obcowania z inną kulturą, niekiedy z innym spojrzeniem na to co nas otacza albo – tak jak w przypadku tego spektaklu – z tak ostrą satyrą, której na deskach rodzimych teatrów raczej się nie ogląda. Choć temat zagrożenia związanego z działaniami polityków, którzy zamiast łagodzić, jedynie podkręcają konflikty jest znany, a w obecnych realiach wcale nie traci na aktualności. I co z tego że to tekst wymyślony w latach 60, mocno zanurzony w rzeczywistość zimnowojennego konfliktu między NATO i blokiem sowieckim.

Przecież to nie tylko rzecz historyczna, ale też genialna, błyskotliwa satyra, która ironizuje z polityki, wojskowego szaleństwa na temat działań wojennych i koncepcji wzajemnego odstraszania nuklearnego. Przez cały spektakl ma się wrażenie balansowania na cienkiej linie pomiędzy śmiechem a przerażeniem. A przyglądając się pomysłom niektórych aktualnych głów Państwa wcale wiele się w sposobie podejmowania różnych decyzji nie zmieniło. I choć tu akurat mamy prztyczek w nos Amerykanów, ale przecież to samo można zobaczyć i w innych krajach. Dać ludziom władzę, to tak jakby wręczyć dziecku pudełko zabawek licząc na to, że nie skusi się na to by z niego skorzystać.

środa, 23 kwietnia 2025

Szachownica flamandzka - Arturo Pérez-Reverte, czyli ludzie są jak pionki, a życie jak szachy

W kolejce co prawda kilka innych książek kryminalnych czekających na opisanie, ale tym razem biorę coś na warsztat zaraz po lekturze. Ewidentnie mi podeszło. Co dość zaskakujące bo o ile pamiętam pierwsze podejście do tego autora (chyba jeszcze zanim założyłem bloga) było średnio udane.

Nie wiem ile w tym moim pozytywnym wrażeniu zasługi nowego tłumaczenia, które wykonał dla ArtRage Filip Łobodziński, ale Szachownicę flamandzką spokojnie bym polecił tym, którzy lubują się w zagadkach, w niespiesznie prowadzonej akcji, w sięganiu do przeszłości by odnaleźć jakieś rozwiązanie tajemnic.


Zdecydowanie historia dość klasyczna, ale za to mam wrażenie że sporo uroku dodało jej przyglądanie się postaciom, miejscom, przedmiotom, czy wreszcie samej grze w szachy. Ile tu pasji w opisach tej ostatniej! I choć nie jestem jakimś wytrawnym graczem, by rozrysowywać sobie wszystko na planszy i śledzić każdy ruch (a będzie to miało znaczenie), wcale mnie te fragmenty nie nudziły, dawałem się porwać emocjom jakie towarzyszyły bohaterom.

wtorek, 22 kwietnia 2025

Niech to diabli! Czyli ta młodość durna i chmurna

Plany na kolejne notki: jeszcze przynajmniej dwa albo trzy spektakle (w tym znowu coś z Londynu) do końca miesiąca, doczeka się na swoją kolejkę Orbitowski z Kultem, Ferrante, mam też jakieś dwa albo trzy kryminały (w tym m.in. Gortych), może nowy serial polski o UFO i pewnie trochę fantastyki (w tym powrót do Piekary), może komiks... A jak pojawi się coś extra to wepchnę pomiędzy planowane :) i tak już nie tylko na kwiecień ale prawie na cały maj mam już materiały.

A dziś ponieważ wtorek miał być dla kinomaniaków, coś filmowego.

Niech to diabli to opowieść o dojrzewaniu, o uczeniu się odpowiedzialności i... oczywiście o nieodpowiedzialności. Bo jak się jest młodym, to przede wszystkim człowiek myśli o zabawie, o przyjemnościach, a nie o obowiązkach. A gdy życie przyciśnie, to i tak trochę szuka się dróg na skróty. Bo nawet jak się chce pracować, to nie zawsze to wystarcza.

poniedziałek, 21 kwietnia 2025

Joker: Folie à deux, czyli wciąż te maski

I jeszcze jedna rzecz na dziś - skoro poniedziałek to muzyka, a przecież kontynuacja Jokera jako żywo jest musicalem. Wkurzyła ta produkcja okrutnie tych, którzy zachwycili się częścią pierwszą. No bo jak można tak okrutnie sobie z nich zakpić? Jak z tego bohatera, który odrzuca zasady i obłudę, można zrobić ciepłe kluchy podśpiewujące piosenki i tańczące z ukochaną.

To na pewno zupełnie inne filmy, ale w dziwny sposób jednak łączą się ze sobą. O ile przecież Joker w pierwszej części obrywał od społeczeństwa, które go wyśmiewało i nie dawało zrozumienia, o tyle w części drugiej...

Mrok jest miejscem - Ariadna Castellarnau, czyli więcej pytań niż odpowiedzi

Seria z żurawiem od Wydawnictwa BoWiem (Uniwersytet Jagielloński) od dawna dostarcza mi świetnych lektur, mniej oczywistych, mało znanych, za to literacko i emocjonalnie na wybornym poziomie.

I tak jest i tym razem. Mroczne, dotykające trudnych tematów, a jednocześnie trochę jakby oniryczne, odrealnione opowiadania Ariadny Castellernau mają w sobie coś wyjątkowego. Wchodzimy w świat fantazji, tym razem jednak nie ten bajkowy, zabawowy, ale raczej będący ucieczką od rzeczywistości która może być krzywdząca.


Podróż w głąb świata mrocznych fantazji, przemocy, zaniedbania.
Kluczem do odczytania tych historii mogą być relacje między rodzicami a dziećmi, między dorosłymi i nieletnimi. Miłość i obojętność, pożądanie i niechęć, troska i pragnienie niezależności, dobro i zło, to co na wierzchu i to co skrywane, bliskość i lęk utraty.

niedziela, 20 kwietnia 2025

Flow, czyli jest magia!

Przyznaję - Flow ma w sobie coś magicznego. Zaskakuje samym podejściem do narracji, tym że nie infantylizuje postaci, nie uczłowiecza ich na siłę, zaskakuje warstwą wizualną. To film zanurzony w naturę, w jej siłę i piękno.

Najbardziej chyba jednak doceniam go za to, że może stanowić okazję do mądrych rozmów. Kino familijne, animacje przyzwyczaiły nas do tego, że czasem mrugały okiem do dorosłego widza, mogły stanowić miłą rozrywkę, ale coraz rzadziej dawały okazję do refleksji nie tylko dla młodszych lecz i dla dorosłych.
Flow moim zdaniem jest właśnie taką produkcją.

Zostaje w głowie, choć chwilami aż zastanawiamy się, czy pewne niedoskonałości w tym co widzimy (sierść, zbliżenia) wynikają z braku budżetu, czy są świadomym zabiegiem. Po chwili bowiem dostajemy przecież obraz tła, który zaskakuje rozmachem, głębią... Zostaje jednak w głowie przede wszystkim na historię jaką opowiada.

sobota, 19 kwietnia 2025

Namiestnik - Adam Przechrzta, czyli jak nie kulą to zaklęciem

W czytanie tom trzeci, o pierwszym pisałem tak trzeba więc przynajmniej kilka zdań dopisać również o tomie drugim cyklu Materia Prima Adama Przechrzty. 
Realia końcówki I wojny światowej, sporo polityki, trochę postaci autentycznych z tamtych czasów, ale to przede wszystkim fantastyka. Nawet wojna i pierwsze ruchy Polaków, by przeciwstawić się zaborcom, mocno powiązane są z magią, która mocno zmienia tą rzeczywistość.


Istnienie praktycznie w każdym większym mieście świata strefy magicznej, nad którą ludzie nie mają za bardzo kontroli, kiedyś może szokowało, dziś staje się normą. A co więcej - niektórzy nauczyli się czerpać stamtąd pewne moce, które można wykorzystywać do leczenia, do umacniania swojej potęgi, ale i do zabijania. Nic więc dziwnego, że wśród rosnących napięć między Rosją i Niemcami, wszystkie siły (w tym również Polacy) szukają pomysłu by to właśnie dzięki magii uzyskać przewagę nad przeciwnikami. 

Nawet fakt iż przeklęci, potworne moce próbują przeniknąć ze stref do naszego świata, nie paraliżuje już ludzi ze strachu, chyba oswoili się z zagrożeniem, a w dodatku niektórym udaje się udowodnić iż nawet z nimi można negocjować albo podjąć walkę.

czwartek, 17 kwietnia 2025

Życzenia z okazji Wielkiej Nocy, czyli kilka słów ode mnie i kilka słów o Swoją drogą (Dąbrowska, de Barbaro)

Wielki Czwartek, tradycyjnie więc na Notatniku życzenia i krótka przerwa. Triduum Paschalne niech będzie czasem wyciszenia. Wracam po świętach czyli pewnie w niedzielę.
 
Poza życzeniami tradycyjnie również lektura ku refleksji, dziś może mniej dotycząca wiary, ale na pewno wartości. A one są przecież uniwersalne dla wszystkich. Na koniec więc kilka zdań o "Swoją drogą", czyli o rozmowie Justyny Dąbrowskiej z profesorem Bogdanem de Barbaro.

I Wam i sobie również życzę, by ten czas dał trochę wytchnienia, by raczej zbliżał z innymi, a nie powodował jakieś animozje, by był chwilą refleksji i bycia razem a nie jedynie okazją do obżarstwa.

Czym dla nas jest to zmartwychwstanie, czym jest Nowe Życie? Co oznacza ofiarowanie siebie za innych? 

Niech i w nas budzi się chęć zmieniania się na lepsze, wstawania z naszych słabości, ciemności.

Zmieniania się dla siebie, dla bliskich, dla tych którym możemy coś dać. Czasem będzie to dobre słowo, uśmiech, wsparcie, życzliwość, a czasem będzie okazja do tego by podzielić się tym co mamy. Przecież nam od tego nie ubędzie, nie umrzemy z głodu. A tylko w ten sposób możemy zmieniać świat, wypełniając go pokojem i dobrem. Tak często zdarza nam się kogoś oceniać, może obmawiać, krytykować i uważamy że dopóki nie mówimy mu tego wprost to go nie boli. Uwierzcie że to może boleć, a jednocześnie i nas wypełnia bardziej jakaś niechęć, frustracja, złość, zawiść, niż coś pozytywnego... I po co? 


I Wam i sobie życzę więc poszukiwania tego co dobre w sobie i wokół siebie. By to pielęgnować. By każdego dnia cieszyć się Nowym Życiem i nadzieją.


A poniżej jeszcze kilka zdań o książce.

środa, 16 kwietnia 2025

Nocny agent - Matthew Quirk, czyli to mój obowiązek (i w bonusie o filmie)

Po obejrzeniu Jacka Reachera pomyślałem sobie, że chyba mam ochotę na powrót do takich prostych historii, emocji jak z lat 90 z seriali 48 godzin, czy powieści Ludluma. No i mam materiał - Nocny agent, z agentem o szlachetnym sercu, który musi stanąć przeciw wszystkim by bronić swój kraj. Nawet swoim przełożonym nie może ufać, bo ma ewidentne dowody, że ktoś zdradził. Dlaczego? Oto jest pytanie.

A źródłem zagrożenia jak za dawnych lat jest Rosja i jej pomysły, by jeżeli nie może być mocarstwem, to przynajmniej trochę namiesza i odbierze innym trochę ich samozadowolenia.
Ameryka w niebezpieczeństwie!

I w sumie nawet nie wiem co lepsze - książka czy serial. 

Twórcy filmu starali się w miarę trzymać ram fabularnych, ale wiadomo że podkręcali pewne rzeczy (np. para morderców a nie pojedynczy), starali się podbijać tempo. I pewnie jeżeli czyta się to równolegle lub po seansie, już będziemy mieli jakieś wyobrażenia i będziemy widzieć twarze bohaterów. W sumie nie wiem czy to dobre, bo odtwórca roli głównej jakoś średnio mi pasuje na agenta specjalnego, który ma wychodzić bez uszczerbku z każdej opresji. Bardzie wygląda na pracownika biurowego, którym zresztą jest. To tylko przypadek sprawia, że zostaje wciągnięty w wielką aferę.

wtorek, 15 kwietnia 2025

Przesilenie zimowe, czyli metoda na rozgrzanie serca

Niby to film związany ze Świętami Bożego Narodzenia, ale skoro go niedawno nadrobiłem, to niech leci teraz, w Wielkim Tygodniu. Kto wie, może przyda się Wam jako seans rodzinny?
Trochę w starym stylu, ale przecież w urokliwy sposób grzeje serducha, więc czemu nie. Może to jest jakaś metoda by zobaczyć siebie, swoje postępowanie niczym w lustrze... Jaki jestem wobec innych? Jak oni mnie odbierają? Mogę twierdzić że mi to obojętne, ale i tak podświadomie jeszcze bardziej mogę stać się mniej otwarty, bardziej zgorzkniały, nieufny.

Alexander Payne zafundował nam historię dość kameralną, bardziej przypominającą kino lat 70 lub 80 niż współczesne produkcje, może jednak właśnie dlatego tyle osób pokochało ten film? No dobra, Paul Giamatti swoją rolą też dołożył się do sukcesu, bo jego postać jest fenomenalna. Ale to nie tylko popis aktorski, bo przede wszystkim scenariusz i klimat nas tak bardzo zaskakują i wciągają. Niby bez fajerwerków, ale każda scena, każdy dialog jest po coś, budują pewną opowieść. Od pewnego momentu przewidywalną, czy to znaczy jednak że mniej atrakcyjną?

poniedziałek, 14 kwietnia 2025

Lepiej późno niż w ogóle - Ramisz, czyli ucieknij stąd na jakiś czas

Pomiędzy energią wiosenną i nostalgią jesieni rozpięty jest ten krążek. Ciekawy głos i moje pierwsze spotkanie z tym człowiekiem. Co prawda Ramisz ponad 10 lat nagrywał z Happysad więc ma spore doświadczenie i jak się okazuje również w wersji solowej coś do opowiedzenia.
Czuć bowiem że to kawałki, które mają w sobie coś osobistego, po prostu "o czymś". Jest nostalgicznie, refleksyjnie, ale nie znaczy to że każdy kawałek jest smęcącą balladką, sprawdźcie sami :) Skoro Ramisz wśród ulubionych kapel wymienia m.in. Radiohead czy Myslovitz, to na pewno możecie spodziewać się sporej dawki gitar. Chwilami będzie ciut szybciej, ale gdy wsłuchujemy się w te numery to nie są rzeczy jedynie do tupania nóżką i nucenia sobie pod nosem, ot takie głupotki, a raczej rzeczy do wsłuchania się ciutkę. 
 
Początkowo krążek leciał więc sobie w tle, ja analizowałem ankiety, wokal jakoś tak fajnie wpadał w ucho, ale potem już przy drugim, trzecim odsłuchu coraz więcej próbowałem zanurzyć się w teksty, doceniałem różnorodność emocji jaką udało się tu uchwycić.

sobota, 12 kwietnia 2025

Sen nocy letniej, czyli jak oni to robią?


Który to już raz oglądam Sen nocy letniej na scenie? Wśród notek znajdziecie m.in. wrażenia z teatrów The Globe, The Bridge Theatre, no a teraz dokładamy do tego z M Teatr Komedia.
 

***
MaGa: Ta komedia Szekspira jest dla mnie odskocznią od życia codziennego. Pozwala dorosłej osobie zanurzyć się na powrót w świat mitów i baśni i beztrosko śmiać się z perypetii bohaterów. Pobyć przez chwilę dzieckiem, choć dylematy na scenie są już natury dojrzałej.


Robert: Niewiele chyba tych dylematów zostało - posłuszeństwo ojcu? kara za upór wobec jego woli? No może nieszczęśliwe zakochanie i to co z nami wyrabia uczucie wciąż są aktualne i mogą wzruszać lub bawić. To przede wszystkim komedia w której działanie sił wyższych trochę uciera nosa bohaterom, a ponieważ bogowie też konkurują ze sobą, sami też są podatni na działanie losu... Sen to czy jawa? Szalone to wszystko i oni pewnie chcieliby jak najszybciej to zakończyć. Ale może sen zostawi w nich jakiś ślad, by dojrzeli?

czwartek, 10 kwietnia 2025

Lista marzeń, czyli czy potrzebujemy takich produkcji?

Czasem chyba człowiek potrzebuje takich seansów, żeby się wyluzować, zanurzyć w ciepełku, popatrzeć sobie na ładne twarze i cieszyć się dobrym zakończeniem.


I niby wiadomo - schematyczne, przewidywalne, ckliwe, prościutkie... Ale jak milutko się to ogląda.

Nawet miałem ochotę na powieść Lori Nelson Spielman, która była pierwowzorem dla produkcji Netflixa, na razie jednak do mnie nie dotarła, więc zadowalam się filmem :) A może dobrze? Bo przecież jak na ekranie wszyscy tacy piękni, to nawet ich smutek z góry wydaje się jakiś taki tylko na chwilę, a i my czujemy się lepiej... W końcu temu mają służyć takie historie - pocieszać, dawać nadzieję, wołać głośno: głowa do góry, daj sobie szansę.

środa, 9 kwietnia 2025

Pięć martwych psów - Michal Sýkora, czyli ostrożnie z ambicjami, bo można na tym bardzo się przejechać

No dobra, dość marudzenia, przynajmniej na chwilę. Do czeskiego krymi zawsze zasiadam z przyjemnością, a i cykl Michala Sýkory już znam i polubiłem. No to przed Wami tom trzeci. Można czytać w kolejności, można i osobno, choć wtedy nie będziecie znali wcześniejszych losów postaci. To akurat troszkę się przydaje, bo sytuacja niektórych bohaterów wtedy jakoś staje się czytelniejsza.

O poprzednich dwóch tomach z ekipą Marie Výrovej pisałem na blogu, więc notki znajdziecie w spisie przeczytanych na górze.
To dość klasyczne kryminały policyjne, bez spektakularnego tempa, ale z solidną intrygą i dość wiernie opisaną robotą śledczą.

Co ciekawe, Sýkora wcale nie buduje swoich fabuł w podobnym stylu - mieliśmy więc już polityczną intrygę, ponurą historię rodzinną, a teraz... No cóż, za wiele nie chcę zdradzać, ale są tu i lokalne układziki, jak i ludzie którzy są kompletnie bez zasad. A gdy policjanci podejdą zbyt blisko, zrobi się bardzo nieprzyjemnie. 

A wszystko zaczyna się dość niepozornie.

wtorek, 8 kwietnia 2025

Ma bawić, ale czy bawi, czyli Zgon przed weselem, U Pana Boga w Królowym Moście, Pożar byłby lepszy

Wczoraj marudziła M. to dziś mogę i ja. Już dawno przestałem mieć nadzieje co do polskich produkcji zwanych komediami, bo jak już wydaje się, że gorzej być nie może, to kolejna puka w dno od dołu. Poświęcam więc jedną notkę, by hurtowo napisać o kilku produkcjach które obejrzałem w sumie sam nie wiem po co. No i na deser o czymś ciut lepszym, ale Czesi zawsze mieli ten swój specyficzny styl.

Gdyby u nas kręcono obrazy o różnicach pomiędzy "miastowymi" i "prowincją" takie jak choćby "Jeszcze dalej niż północ" czy komedie czeskie, to pewnie nikt by nie załamywał na nich tak bardzo rąk jak teraz. Ile razy jednak można patrzeć na Karolaka i oglądać żenujące, stereotypowe i obrażające ludzi sceny jacy to niby jesteśmy nietolerancyjni, zamknięci na obcych, na zmiany, prymitywni i wymagający genialnego kierownictwa najlepiej kogoś z miasta i ostatnimi laty, najlepiej kobiety. Za pierwszym razem może to jeszcze kogoś bawiło. Ale ile można i to jeszcze w taki żenujący sposób. 

poniedziałek, 7 kwietnia 2025

40-latek, czyli publiczność się bawi, a my marudzimy

MaGa: Tak dawno nie byłam w Teatrze Rampa i tak się cieszyłam na to wyjście a tu taki niewypał… Niemal wbrew sobie, ale muszę w tym wypadku być przysłowiowym „złym policjantem”, bo spektakl mi się nie podobał. Przede wszystkim dlatego, że orkiestra zagłuszała każdy tekst. Siedziałam w trzecim rzędzie i z tekstu słyszałam pojedyncze słowa. Czy nie można było jej wyciszyć? Te same piosenki (nawet z prób) obejrzane dopiero w internecie oddają skalę szkody tego niedopatrzenia. Ogromna strata dla całości widowiska.


Robert: Ja będę bronił trochę tego spektaklu, choć faktycznie z nagłośnieniem jest kiepsko i nie wszystkie fragmenty przedstawienia są równie dobre. Na pewno jest tu jakiś pomysł i nie jest to tylko próba budowania popularności na wspomnieniach tych, którzy oglądali serial - w różnych postaciach i wątkach można rozpoznawać niby podobieństwa, ale to też zabawa formułą, mruganie okiem do widza, śmiech z PRL, z premedytacją budowanie pewnych rzeczy nie do końca idealnie.

Rarities 2 - Ane Brun, czyli czy covery mogą być piękne

Dziś przypadkiem odkryta norweska piosenkarka skłania mnie do powrotu do poniedziałkowej dawki muzyki. Choć Ane Brun sama też komponuje, najbardziej znana jest z własnych wersji mniej lub bardziej znanych kawałków innych artystów. Sięga po przeboje, ale mam wrażenie że ten ich wybór nie jest przypadkowy - szuka emocji, tekstów które niosą ze sobą jakieś przesłanie, czegoś co jest bliskie jej wrażliwości. 

Ja trafiłem na początek na album Rarities 2 ale to przecież jedynie próbka jej możliwości i kontynuacja wcześniejszych albumów m.in. Songs. Chyba właśnie te kawałki śpiewane po angielsku, gdzie po kilku chwilach nagle orientujemy się co to za numer i zasłuchani zanurzamy się w jej wersję na razie najbardziej mniej urzekły. 

niedziela, 6 kwietnia 2025

Męskie gadanie - Beata Biały, czyli czemu tak trudno czasem o tym mówić

Weekend, w którym parę rzeczy ciekawych zapadło w serce i do głowy, dobry czas z dobrymi ludźmi, ale trudno to przecież przekazać, ubrać w słowa, zresztą Notatnik miał służyć jedynie dzieleniu się rekomendacjami kulturalnymi. Wybieram więc ze szkiców coś może trochę z innej bajki, ale również tytułu, w którym mimo pewnych oczywistości, znaleźć można dla siebie coś ważnego.

Oto Beata Biały zaprosiła do rozmów o życiu kilkunastu ciekawych mężczyzn i postanowiła zebrać to w jednym tomie, grupując to wokół różnych emocji. Niby założenie, że każdemu z nich przypisze jakąś jedną sprawę może zaskakiwać, być może materiału było tam dużo więcej, warto jednak podejść do tej pozycji nie tylko szukając znanych, lubianych, ciekawostek o nich. Spróbujcie zobaczyć w tym coś więcej niż opowieść o własnym życiu, doświadczeniach, problemach - może jakieś wskazówki, refleksje przydatne dla siebie? W końcu wielu mężczyzn ma trudność by mówić o tym co czują - wolą to pokazywać czynem (choć to przecież często jest oczywiste jedynie dla nich) albo zamykać się w sobie, by nie okazywać słabości. Tak jakby mówienie o emocjach, uczuciach naprawdę oznaczać mogło słabość. Przełamujmy ten schemat, uczmy się otwartości, bo ona może być kluczem do budowania lepszych relacji. 

Kogo znajdziemy w środku i jakie tematy?

sobota, 5 kwietnia 2025

Arcana - Anna Szumacher, czyli czy jesteś na to gotowa

Po trylogii Słowotwórczyni, która z każdym tomem podobała mi się bardziej (jakby co w przeczytanych na górze znajdziecie wszystkie notki na ten temat), byłem ciekaw tego co wymyśli Anna Szumacher w kolejnej powieści. I choć trochę Arcana może przypominać swoją strukturą tamte szalone zabawy z rzeczywistością, to jednak podobieństw wcale nie jest tak wiele. Jednym z nich na pewno jest silna osobowość bohaterki, choć tym razem to młodziutka dziewczyna. Wiszące nad nią zagrożenie też będzie realne, a jej szalone pomysły będą dla otoczenia dość trudne do zaakceptowania. A różnice? Na pewno Arcana ma bardziej przewidywalną fabułę, choć autorka ukryła parę niespodzianek. To kryminał, ale nie zwariowana powieść przygodowa jak wtedy, humoru też jest jakby mniej, znajdzie się jednak trochę miejsca na sprawy paranormalne, które wprowadzą trochę zamieszania.

Początek wydaje się zapowiadać kryminał - oto młodziutka dziewczyna po latach nauki w szkole z internatem wreszcie przybywa do swojej rodzinnej posiadłości, którą zarządza jej starszy brat. Niestety na miejscu okazuje się, że trwa jakieś wielkie przyjęcie, a brat nawet nie wyszedł jej na powitanie. Jego poszukiwanie kończą się znalezieniem...

piątek, 4 kwietnia 2025

Tylko miłość, czyli no i po co ci to było

MaGa: Zaczynam podejrzewać, że nie umiemy w kraju robić dobrych komedii. No, może kilku reżyserów potrafi z każdego tekstu komediowego wycisnąć całą esencję humoru jaką niesie tekst, ale jest ich niewielu. Poczucia humoru nie można się nauczyć – to się po prostu ma, to się czuje. I dlatego nie każdy tekst komediowy wzięty do obróbki będzie zabawną komedią. A jeśli mam się śmiać, bo aktor na scenie przeklnie czy opuści majtki to nie jest to komedia dla mnie.


Robert: Rzeczywiście mamy jakąś posuchę - spektakli coraz więcej, znane twarze na scenie, ale poza jakąś frajdą zobaczenia kogoś przez nas lubianego, satysfakcji i autentycznego śmiechu raczej uświadczymy niewiele. A i z tymi lubianymi też ruletka jeżeli spektakl ma w większości obsadę wymienianą i nie wiesz na kogo trafisz.
A to wszystko przychodzi nam do głowy po obejrzeniu "Tylko miłość" w reżyserii Anny Oberc (w tym spektaklu również grywa). Spektaklu w którym oglądamy sytuację jaką znamy z wielu innych komedii - dwie pary, zdrada i próby jej ukrycia. Skoro kochasz inną/innego to po co udajesz i kłamiesz, a jeżeli kochasz żonę/męża to po co szukasz przygód na boku? Może choć od strony psychologicznej coś można by tu dostrzec? Ale przecież reklamuje się to jako komedię...

czwartek, 3 kwietnia 2025

Wizyta, czyli między nadzieją i zwątpieniem, między uporem i rezygnacją

MaGa: Bardzo dobry spektakl w Teatrze Druga Strefa. Według mnie świetnie pasowałby do cyklu Nowe Epifanie. Tekst Erica-Emmanuela Schmitta to niemal filozoficzna rozprawka, która usiłuje ukazać ludzką kondycję poprzez nasze najbardziej intymne, niepowierzane nikomu innemu pytania, nasze płochliwe myśli i nadzieje. A przy tym nie moralizuje. Pozostawia nas jedynie z pytaniami.


Robert: W czasach gdy nawet największego optymistę ogarnia pesymizm i zwątpienie w to, że jakiś Bóg czuwa nad tym by dobro na tym świecie nie przegrywało, rozważania o moralności wydają się nie na miejscu. A może jednak tym bardziej powinno się o niej wołać?
Gdy człowiek czuje własną bezsilność i potrafi jedynie upierać się przy swoim trwaniu, licząc że ma ono przynajmniej symboliczny sens, jednostka choćby nie wiem jak wcześniej szanowana, wydaje się nie mieć znaczenia... Ale czy to znaczy że ma się poddać?

środa, 2 kwietnia 2025

5 grudniów - James Kestrel, czyli doprowadzę to do końca

No to druga odsłona kryminalnej środy.
A może jednak z góry powinienem zastrzec, że mimo informacji podkreślanej przez wydawcę (REBIS) o nagrodzie Edgar Award za najlepszą powieść kryminalną roku 2022 dla tego tytułu, nominacjach do innych nagród w ramach tego gatunku, fani kryminałów mogą być trochę zaskoczeni. 

Owszem: są trupy, jest gliniarz i jest śledztwo, a nawet więcej jest wręcz obsesyjne polowanie na mordercę. Ale jest też sporo więcej. I w sumie nawet nie wiem co mi się podobało bardziej.


5 grudniów to kryminał w stylu noir, z wojną w tle, gdzie prowadzenie śledztwa mocno zostaje zaburzone przez zaatakowanie Stanów przez Japonię i ogarnięcie Azji na kilka lat w chaosie, w którym jednostka traci kompletnie znaczenie. Jakie morderstwo, skoro tu każdego dnia giną tysiące. A mimo wszystko bohater nie zapomina o sprawie, którą rozpoczął w roku 41 i podejmuje ponownie w zupełnie innych realiach po 4 latach.

Dwupak kryminalny, czyli Śmierć na bogato Jacka Ostrowskiego i Apogeum zła Maxa Czornyja

Ponieważ sporo mi się nagromadziło materiału, znowu muszę czasem połączyć jakieś tytuły i w dodatku wrzucić czasem i dwa dziennie. Rano powiedzmy że dwa tytuły które jakoś nie zrobiły na mnie wyjątkowego wrażenia, a na wieczór coś bardziej ciekawego.

Jacka Ostrowskiego znam głównie z serii o mecenas Zuzie Lewandowskiej, ale wiem że czasem pisze rzeczy mające trochę bardziej pazur sensacyjno przygodowy. Tym razem jednak zafundował czytelnikowi coś w rodzaju kryminalnego thrillera. Udało mu się nawet mrugnąć do fanów Zuzy, bo pojawia się ona gdzieś w tle, ale wątków komediowych tu raczej niewiele. Bohaterowie nowej serii, czy raczej jedna główna bohaterka i jej koledzy z dawnej służby, to ludzie którzy mają duże doświadczenie, ale ze względu na niską tolerancję dla głupoty przełożonych i ich rozkazów, nie zawsze mają chęć przedłużać kontrakty. Ze wszystkimi wojennymi traumami, ranami, są jednak nie tylko mocno pokiereszowani, samotni, ale i nie zawsze gotowi do "normalnego" życia i pracy.