czwartek, 30 listopada 2023

How to have sex, czyli co mam z tym dalej zrobić...

Listopad kończę filmowo, mam jeszcze całkiem sporo fajnych tytułów na pierwsze tygodnie grudnia, więc spodziewajcie się tego, że do końca roku mogą pojawić się jeszcze rzeczy, które pojawią się być może nawet w podsumowaniu rocznym. W końcu jak coś jest na świeżo...

How to have sex raczej u mnie na to szans nie ma. Mimo recenzji i wrzawy jakie to świeże, jakie szczere, mam wrażenie, że ta historia nie opowiada nam nic nowego. Dziewczyny dziś są bardziej wyzwolone, a mimo to wcale nie czują się bardziej szczęśliwe? Ano tak bywa. I choćby wszystko było w ich zachowaniach bardziej głośne, wyzwolone, na luzie, to przychodzi moment, gdy jednak odzywa się jakaś wewnętrzna tęsknota za tym, by nie musieć udawać tak bardzo, by móc być prawdziwą, przyznać się do lęków, do słabości. Bo nawet przed przyjaciółkami wcale nie jest to łatwe.

wtorek, 28 listopada 2023

Dotknąć gwiazd - Zula Ankanon, czyli czy jedynym wyjściem jest ze sobą skończyć?

Czasem bywa tak, że jakaś historia mocno w tobie zadrga i czujesz, że szybko musisz o niej komuś opowiedzieć - to chyba był jeden z powodów dla których zakładałem bloga w 2011 roku :)
I wciąż mam ten komfort - sam wybieram to o czym w danej chwili chcę pisać, staram się nie ulegać presji terminów narzucanych przez wydawców (2 tygodnie od premiery - od razu mówię, że to raczej nierealne). "Dotknąć gwiazd" pozornie wydaje się romansem młodzieżowym, ma jednak w sobie coś takiego, co przyciągnęło moją ciekawość i w jeden dzień, między innymi tytułami szybko go pochłonąłem. Młodzi bohaterowie, tak bardzo tęskniący za bliskością, za byciem akceptowanym, tak gdzieś mocno poranieni, nawet w takiej dość klasycznej historii o o przyciąganiu i odpychaniu, wydają się dość oryginalni. Ich przeszłość, sposoby na radzenie sobie ze światem, myślenie o sobie w negatywnym świetle i jednoczesne pragnienie uczucia, z obawą że na nie nie zasługują - to wszystko sprawia, że ta historia nabiera interesującej głębi. A za numery telefonów zaufania na koniec - ode mnie brawa - takich informacji nigdy za wiele, a jeżeli już ktoś odnajdzie jakiś kawałek siebie w emocjach bohaterów, będzie już wiedział trochę więcej o tym jak i gdzie szukać pomocy. 

niedziela, 26 listopada 2023

Kontakt - Carl Sagan, czyli może wcale nie zdobywcy, tylko mrówki pod lupą...

Przy Spotkaniu z Ramą (teraz sięgam po jej kontynuację) Clarke'a kręciłem nosem, że to taka przygodówka, ale rzeczywiście w porównaniu z taką powieścią jak Kontakt, większość pomysłów na pierwszy kontakt z obcą cywilizacją, wypadnie blado.

A jednocześnie powieść ta może właśnie okazać się zbyt trudna do przejścia dla wielu osób, bo czas oczekiwania na to, co wydaje się tak bardzo ekscytujące jest bardzo długi, a potem ilość stron poświęcona temu spotkaniu, może rozczarować. A tym bardziej to jak autor je zakończył.

Gdy jednak dobrze się zastanowić, to stoi za tym jeden z najbardziej przemyślanych i być może również najbardziej ciekawych pomysłów na podejście do tego tematu. Zwykle myślimy sobie, że obca cywilizacja pewnie będzie na wyższym poziomie niż nasza, ale jednak jakoś będzie do nas podobna. Czy przypadkiem to nie zbyt dziecinne wyobrażenie i oczekiwania?

Carl Sagan zwraca naszą uwagę na ważne pytania: czy jesteśmy na to gotowi? Czego od takiego kontaktu oczekujemy i co mógłby on nam dać. Pisze o obawach i o marzeniach. O tym jak człowiek jest malutki wobec kosmosu, który wydaje się traktować jako kolejną ziemię do podbicia. Tak jakby to właśnie my mielibyśmy być pępkiem wszechświata.

Sprzedawcy marzeń, czyli kim jesteśmy, co czujemy albo po prostu długość dźwięku samotności

Zachwycony tym co widziałem w dwóch spektaklach wyreżyserowanych przez Annę Srokę-Hryń we Współczesnym, z ciekawością szedłem do Romy. To miał być prezent w ramach urodzin i sam go sobie zrobiłem, zabierając żonę. Oczekiwania były duże, a wrażenia?
Na pewno inne. Choć aranżacja muzyczna była podobna jak w poprzednich spektaklach, to jednak mocno tu chyba jednak na odbiór wpływa trochę depresyjno-melancholijny nastrój kawałków komponowanych i pisanych przez Artura Rojka i Myslovitz. To opowieść dużo bardziej spójna, przynajmniej w warstwie wizualnej, nie tyle szereg utworów w luźny sposób połączonych, ale jakaś próba stworzenia z tego manifestu pokolenia. Trochę zagubieni w społeczeństwie i współczesnym świecie wrażliwcy, raz bardziej ironiczni, innym razem pełni wściekłości, czy żalu - tak właśnie postrzegamy młodych aktorów, którzy stają przed nami na scenie. 

sobota, 25 listopada 2023

Zabójca, czyli wystarczy trzymać się planu

Po dłuższej przerwie powolutku znowu wracam do Netflixa i pewnie jeszcze parę rzeczy tam wypatrzę, choć nadal mam takie poczucie, że większość z tych rzeczy które się tam pojawiają najlepiej wypadają w zwiastunie. Wydmuszki, w których treści tak naprawdę jest niewiele, a ma przekonać do nich ta śliczna otoczka, która sprowadza się do kilku dobrych scen... Z Zabójcą Davida Finchera trochę tak właśnie jest - w ramach ładnej zewnętrznej oprawy ma nas też skusić nazwisko reżysera i niezła rola Michaela Fassbendera. Zwiastun zapowiada trzymający w napięciu thriller, a tymczasem...

piątek, 24 listopada 2023

Krzywda - Marek Stelar, czyli pora na wyrównanie rachunków

W kolejce do opisania 3 spektakle, kilka filmów, chyba 6 książek, z tego 3 kryminały i kolejny w czytaniu, a ponieważ tu największe ryzyko, że fabuły się pomieszają, dziś o jednym z nich. 

Co na horyzoncie? Zaczynam Informację zwrotną ale niestety od serialu a nie książki, skończyłem dobrą netflixową produkcję Zagłada domu Usherów, utknąłem w czytaniu Niewidzialnych kobiet, za to mocno wciągnęła mnie Ewangelia dzieciństwa. Choróbsko mam nadzieję, że nie rozłoży mnie zupełnie, choć czai się już drugi raz tej jesieni, a tu przecież już za tydzień wielkie świętowanie 10 latek inicjatywy wymian książkowych, które prowadzę w swoim miasteczku. Rany, ile książek tam powędrowało, a potem cieszyły kolejne osoby...

Marek Stelar to kolejne nazwisko, które gdzieś mocno pojawiało się w pochwałach środowiska, a ja nie miałem żadnej okazji, by spróbować jego kryminałów. No to zaczynam przygodę. Trochę szkoda, że od drugiej części, bo są mocne nawiązania do tego co wydarzyło się wcześniej i nie do końca potrafię rozgryźć wszystkie okoliczności. Przeworski podjął niezrozumiałą dla wielu decyzję i odszedł z wydziału kryminalnego, by zostać zwykłym posterunkowym w niewielkim miasteczku. Nowe Warpno dało mu wyciszenie, spokój, których potrzebował. Gdy jednak pojawia się poważna sprawa, nie potrafi się powstrzymać przed próbami włączenia się do śledztwa.

wtorek, 21 listopada 2023

Opowieść o Joannie Chmielewskiej. Niełatwo mnie zabić - Katarzyna Droga, czyli a może jednak lepiej zostać przy autobiografii?

Sam nie wiem co o takim pomyśle na powieść biograficzną myśleć. Na pewno jest to próba przypomnienia i przybliżenia młodszym czytelnikom autorki, której książki czytało się z wypiekami przez ponad 30 lat. Z drugiej strony, trudno to nazwać biografią, to raczej wariacja na temat i to sklejona głównie z fragmentów jej własnych powieści i wspomnień. Potem zaś żeby tchnąć w to trochę życia, całości nadano bardziej fabularną formę.

Przechodzimy więc przez kolejne etapy życia Ireny Becker, od młodości aż po wielką pisarską karierę, która chyba nawet ją samą zaskoczyła. Jako pseudonim literacki przybrała sobie miano Joanny Chmielewskiej i tak też wszyscy ją pamiętamy. Znając jej książki bez trudu pewnie sobie jej też przypomnicie, bo nie tylko pojawiają się w tytułach rozdziałów, ale ich treść jest wspominana wielokrotnie, gdy bohaterka rozmawia o swoich szalonych przygodach, pomysłach na to jak je jeszcze ubarwić, jak myśli nad kolejnymi fabułami. 

Mamy więc zarówno słynne morderstwo w biurze kreślarskim (gdzie po studiach na architekturze pracowała), przez różne komedie kryminalne pełne jej pasji: m.in. podróży, zagadek, hazardu, bursztynów. Aaa no i perypetii z facetami, bo ona sama też nie bardzo miała do nich szczęście. Nie zabraknie też Janeczki i Pawełka, historii trochę bazujących na jej wspomnieniach z dzieciństwa. 

niedziela, 19 listopada 2023

Opowieści wigilijne - Marzena Rogalska, czyli w taką noc niedobrze by ktoś był sam

W okolicach świąt Bożego Narodzenia zawsze mamy wysyp powieści pełnych zapachów choinki, pierników, barszczu, pełnych ciepła, wybaczenia, miłości i drugich szans. Czasem bywa ckliwie, może i sztampowo, ale lubimy takie historie, szczególnie w grudniu. Właśnie wtedy, gdy marzy nam się nie tylko odpoczynek lecz i czas dobrze spędzony z bliskimi, bez przepychanek, z życzliwością i radością z prezentów. Ja również postanowiłem w tym roku wejść trochę w takie klimaty, by potem przekazać te książki na organizowanych przez siebie wymiankach - niech cieszą też innych.

Zaczynam od Marzeny Rogalskiej i przyznam że to moje pierwsze spotkanie z tą autorką, a że ten zbiorek stanowi tak naprawdę jakiś dodatek do jej powieści, poczułem się zaciekawiony. Z jednej strony pewnie czytelnicy jej książek ucieszą się z kolejnych odsłon z bohaterami, których już znają, ale z drugiej, tak jak dla mnie, to zaproszenie do wejścia do tego świata. Pełnego dramatycznych wydarzeń, ale i również pełnego ciepła, przyjaźni, wsparcia. W sagach prowadzonych przez kolejne dekady najciekawsze jest właśnie czerpanie z siły swoich przodków: rodziców, dziadków, próby naprawiania jakichś błędów, odkrywanie jak można uleczyć jakieś rany.

Sowy, czyli kolejna wyprawa do krainy snów

Dziś chyba znowu aż dwie notki, bo przez kilka dni nie będę miał na nie czasu. Na szczęście tematów nie brakuje, z filmami raczej kiepsko, muzyki mało, koncerty już w ogóle posucha, ale za to książki połykam jedną za drugą. No i zawsze z radością szukam okazji do zagrania w jakąś grę.

Tym razem więc o nowości od Naszej Księgarni. Wygląda znajomo? Ano to jest kolejna odsłona rodziny karcianek zapoczątkowanych moim ukochanym Snem. Cudne ilustracje Marcina Minora nadawałyby się do Dixita i aż szkoda, że w tych grach tak mało poświęca im się uwagi - tu są tak cudne detale. Najczęściej jednak zwraca się uwagę jedynie na wartość karty i liczy się czas reakcji. A szkoda, bo to piękne prace - trochę niepokojące, ale i pełne uroku. Zwykle mrok narastał wraz z wartością kart, tu aż tak nie ma, bo i trochę mechanika inna. Nadal liczby są istotne, ale nie ma kart, które by się przyjmowało z niechęcią - to kwestia pomysłu na strategię.

sobota, 18 listopada 2023

My - Kim Nowak, czyli zejdźmy znowu do garażu

Fisz, Emade, czyli bracia Waglewscy wciąż produkują muzę, czasem razem, czasem osobno, ale cieszę się, że raz na jakiś czas trochę zostawiają elektronikę z boku, łapią gitary i fundują nam ciekawe, trochę brudne rockowe dźwięki.
Wracają jako Kim Nowak chyba prawie po 10 latach od ostatniej płyty. Może musieli odpocząć, zebrać trochę energii, ale to dobrze. Bo do takiej muzy przydaje się trochę świeżych emocji, wkurzenia albo frustracji, poczucia że ma się coś ważnego do powiedzenia i chce się to ubrać właśnie w trochę bardziej surowe dźwięki. 

Oj zaskakują skubani. Przecież takie kawałki jak Ludzie w biegu to czysty punk rock. Jest na pewno różnorodnie, Fisz nie zawsze wydziera się tak jak kojarzymy najczęściej wokalistów rockowych, wszyscy bawią się jakimiś muzycznymi pomysłami. I mimo prostych rozwiązań wcale nie jest nudno.

Diabelska jazda, czyli spluwa i groźne miny nie uczynią tej roli wyjątkową

Nie mam pojęcia czemu Nicolas Cage ogranicza się od lat głównie do grania w filmach delikatnie mówiąc ze słabymi scenariuszami. I choćby nie wiem jak się starał to ich nie uratuje, nie sprawi, że staną się wyjątkowe. Na szczęście jednak tym razem nie ogranicza się do jednej miny, nawet sporo szarżuje, więc nie jest to tak złe jak inne produkcje z ostatnich lat z jego udziałem.

Prosty schemat - pewien kierowca jedzie do swojej żony, która rodzin w szpitali, ale gdy już wjeżdża tam na parking, do jego auta wsiada facet z bronią i każe jechać dalej. Nic nie tłumaczy, nie mówi o celu podróży, nie przejmuje się błaganiami kierowcy, nic nie robi sobie z telefonów od jego żony.

czwartek, 16 listopada 2023

Uczynkiem i zaniedbaniem - Mariusz Kanios, czyli odpłacić za cały ten ból

Po spotkaniu z Mariuszem Kaniosem i lekturze jego powieści, obiecałem sobie żeby w miarę szybko spróbować innych jego książek i oto jest notka. Uczynkiem i zaniedbaniem jest thrillerem kryminalnym dotykającym dość trudnego tematu, bowiem wykorzystywania seksualnego dzieci. Co ciekawe, wcale nie jest to schemat: przestępstwo-śledztwo-schwytanie. Autor zadaje pytanie o konsekwencje takiego doświadczenia dla tych, którzy nigdy nie mieli okazji otrzymać jakiejś pomocy psychologicznej czy terapii, zwraca uwagę na przekleństwo jakim są przedawnienia tego typu czynów i trudność w udowodnieniu winy sprawcom. Czy to jednak znaczy, że można usprawiedliwić próby wymierzenia sprawiedliwości na własną rękę? 

Zarys fabuły: oto i on.
Z sierocińca w małej miejscowości koło Sandomierza zostaje uprowadzony chłopiec. Wszyscy starają się go odnaleźć. Trwają poszukiwania w całej okolicy, w lesie i koło rzeki. Niestety nic z tego nie wynika. Do pomocy policjantom zostaje przydzielona Aspirant Zuzanna Nowacka z Warszawy, która nowym spojrzeniem na sprawę ma posunąć śledztwo do przodu. Szybko okazuje się, że wokół chłopca już wcześniej ktoś się kręcił, a ten znikał na długie godziny bez wiedzy wychowawców.

środa, 15 listopada 2023

Spotkanie z Ramą - Arthur C. Clarke, czyli nieustraszeni odkrywcy w zetknięciu z nieznanym

Nabrałem ochoty na powrót do Fantastyki i to tej sprzed lat, do klasyków, którzy zbudowali podwaliny pod ten gatunek. I tak na początek Arthur C. Clarke, ale wcale nie najsłynniejszy cykl z Odyseją, a coś co też stało się cyklem, czyli Rama. Siedzę w drugim tomie, pisanym już chyba po jakimś czasie, jednak warto wspomnień o tym pierwszym, który myślę że jeżeli chodzi o rozmach wizji towarzyszącej pierwszemu spotkaniu z Obcymi, mógł naprawdę robić wrażenie. Oto w układzie słonecznym pojawia się tajemniczy obiekt, który mimo swoich ogromnych rozmiarów nie okazuje się wcale jakąś planetoidą czy asteroidą, odpadem materii po jakiejś katastrofie. To ewidentnie wytwór jakiejś inteligentnej cywilizacji. Ale słowo wytwór to raczej słowo nie oddające ogromu i niesamowitości tego obiektu. W środku walca, do którego można dostać się przez specjalne śluzy, znajdują się całe wielkie miasta, ocean, przestrzenie których eksploracja może zająć całe tygodnie. Oni przecież są tu tak naprawdę przypadkowo, ściągnięto ich bo byli najbliżej, nie mają specjalistycznego sprzętu, a mogą przejść do historii. Ich każdy ruch śledzi cały świat, a naukowcy debatują nad tym co im podpowiedzieć.

wtorek, 14 listopada 2023

Zatoka Francuza - Daphne du Maurier, czyli ach uciec gdzieś...

Po dwóch książkach Daphne du Maurier, którymi się zachwycałem, wreszcie przychodzi jakieś otrzeźwienie - no to było aż niemożliwe by podobało mi się wszystko spod jej pióra, skoro popełniła tego sporo, a większość z tego miało opinię raczej czytadeł dla gospodyń domowych. Nadal stwierdzam że jest w tym jakiś urok, elegancja, tym razem jednak zabrakło zarówno tajemnicy, jak i jakiegoś sensownego pomysłu na fabułę. 

Czułem się trochę tak, jakbym czytał jakiegoś Harlequina, bo tam zachowanie bohaterki i styl w jakim się o niej pisze byłby pewnie bardzo podobny.
Może to kwestia tego, że akcja umiejscowiona jest w wieku XVII, mamy w tle dwór króla Anglii, ale te postacie, ich funkcjonowanie wydaje się albo sztywny albo też znowu zbyt współczesny, mało pasujący do epoki. Oczywiście to ocena subiektywna i powodem rozczarowania było nie tylko to, a raczej fabuła.

poniedziałek, 13 listopada 2023

Stanie się coś złego - Jakub Bączykowski, czyli może wszystko jeszcze naprawię, ale tu jutro

O drugiej książce Kuby Bączykowskiego pisałem nie tak dawno (zapraszam do spisu przeczytanych na górze) i długo nie odkładałem tego, by nadrobić zaległość z pierwszą. I nie wiem nawet czy nie uznaję jej za ciekawszą. Choć zakończenie było moim zdaniem ciut zbyt proste, to podobała mi się tajemnica i ta nieoczywistość zawarta w tej historii. Totalnie zagubiony bohater, popadający w jakąś dziwną paranoję, niepewność czytelnika czy jednak może rzeczywiście ktoś się na niego uwziął, sprawiają że tak lektura smakuje wybornie. W "Nie mogę ci powiedzieć" od początku można było domyślić się rozstrzygnięcia, nie wiedzieliśmy tylko dlaczego, a w "Stanie się coś złego" długo nie jesteśmy pewni niczego. I może dlatego tak bardzo mi się podobało?

Czy to bardziej kryminał czy thriller? Byłbym pewnie za tym drugim, bo choć zaczyna się od trupa i wciąż powraca pytanie: co tam się zadziało i czy ma to jakiś związek z głównym bohaterem, to potem raczej wkraczamy w zupełnie inny wątek. Podejrzenia, wątpliwości stają się częścią większej degrengolady w jaką wpada Paweł, sfrustrowany że nie idzie mu praca pisania przewodnika, że coraz trudniej mu zadowolić jego partnera Sebastiana. Tak długo byli ze sobą szczęśliwi, tyle ich łączy, tak świetnie się rozumieli, a teraz coraz częściej facet rzuca jakieś przykre uwagi, swoje zainteresowanie kieruje w zupełnie inną stronę, wydaje się obrażony nie wiadomo o co.

niedziela, 12 listopada 2023

Poprzednie życie, czyli czy dobrze wybraliśmy

Kino kameralne, melancholijne, jest w tym coś magnetycznego. Azjaci potrafią opowiadać historie o miłości, tak by nie były one banalne. Celine Song już na początku filmu przedstawia nam trójkę ludzi siedzących przy barze. Nic o nich nie wiemy, możemy jedynie zgadywać co ich ze sobą łączy.

Potem przeskakujemy 24 lata wstecz, by obserwować dwójkę koreańskich nastolatków. Oboje się dobrze uczą, mieszkają niedaleko siebie, więc razem wracają ze szkoły, długo jednak żadne z nich nie robi tego kroku, by znajomość przerodziła się w coś więcej. Dopiero gdy rodzice dziewczynki postanawiają na stałe wyemigrować z Korei, postanawiają zorganizować im wspólny dzień, coś w rodzaju randki, by miała dobre wspomnienia. Sympatyczne chwile spędzone razem, dużo śmiechu, zabawy, choć już czują że długo nie będą mieli okazji tego powtórzyć.

Po kolejnych 12 latach on już jest po służbie wojskowej, ona zaczyna karierę jako dziennikarka i pisarka w Nowym Jorku, zostawiając rodziców w Kanadzie. Oboje trochę samotni, odnajdują się przez sieć i z radością odnawiają znajomość.

sobota, 11 listopada 2023

Cena wolności - Barbara Wysoczańska, czyli nie zapominajcie o kobietach

Żeby choć trochę nawiązać do 11 listopada, to jeszcze jedna dziś notka. Mimo że ostatnio trochę siedzę w fantastyce, to czasem dla urozmaicenia sięgam po literaturę kobiecą, a że zawsze lubię tło historyczne, to Cena wolności mnie skusiła. I choć jednak cykl Krzemińskiego uznałbym za dużo ciekawsze (a ten sam okres, tyle że nie Warszawa jak u Wysoczańskiej, a Kraków), to można tu znaleźć kilka ciekawostek. Pojawia się w tle choćby i Piłsudski, choć mówi się o nim niekoniecznie pozytywnie - tu chyba trochę wychodzi to, że w różnych zaborach, a nawet w miastach każdy miał trochę inne pomysły na walkę o niepodległość i stąd też krytyka, jakieś wątpliwości. Podstawowe pytanie - walczyć zbrojnie, wychodzić na ulice, czy też czekać na lepszy moment, uprawiając działania edukacyjne, propagandowe, dzieliło i budziło emocje. W końcu ofiar represji było tyle, że entuzjazm po zrywach, szybko wygasał, bo mimo strachu wybierano bezpieczeństwo bliskich. Lepiej się nie wychylać? Rosjanie przecież każde podejrzenie traktowali jako udowodnioną winę.

Właśnie na takim tle - niepodległościowych nastrojów, niechęci do Rosjan, agitacji partii socjalistycznych i komunistycznych, kreśli swoją opowieść Wysoczańska.

Porwany, czyli Bóg tak chciał?

„Zło kryje się tam, gdzie ludzie stawiają się zbyt wysoko i twierdzą: wiem czego chce Bóg, bo JA chcę tego samego…”/Katherina Arden

Ostatnio kościół katolicki ma bardzo zły PR. Na jaw wychodzą skrywane latami tajemnice, niechlubne postępki, skrywany pod maskami antysemityzm, hipokryzja i pęd do władzy, która nie potrzebuje liczyć się z nikim, bo – jak twierdzi papież Pius IX w filmie – on będzie odpowiadał tylko przed Bogiem. Nic więc dziwnego, że reżyser Marco Bellocchio, który w swoich filmach niejednokrotnie piętnował wszelkie wady kleru katolickiego, w filmie „Porwany” (Rapito) postanowił przypomnieć sprawę Edgarda Mortary, która w drugiej połowie XIX w. do tego stopnia wstrząsnęła światem, że stała się jedną z przyczyn upadku i likwidacji Państwa Kościelnego.

czwartek, 9 listopada 2023

Wielka Gala w Arena di Verona, czyli ach długo będzie się wspominać

 Amfiteatr w Weronie (popularnie zwany Areną) to starożytna włoska budowla, w której od 1913r. odbywa się znany w całym świecie Festiwal Operowy „pod gołym niebem”. To tu corocznie (z przerwani na wojny światowe i pandemię) wystawiane są z dużym rozmachem znane opery, które ściągają do Werony miłośników tej sztuki. Tu zadebiutowała Maria Callas, a obecnie na tej „arenie” występują największe śpiewaczki i najwięksi śpiewacy operowi świata, mi.in. Placido Domingo czy Jose Carreras. Arena di Verona gościła również polskich śpiewaków operowych: Aleksandrę Kurzak i Piotra Beczałę. Tu również w sierpniu 2023r. z okazji 100-lecia Festiwalu Operowego w Arena di Verona odbyła się Wielka Gala operowo-operetkowa z udziałem Jonasa Kaufmanna, Sonyi Yonchevej i Ludvica Teziera. Piękne arie operowe, operetkowe, ale także arie musicalowe i pieśni do muzyki filmowej w wykonaniu sopranistki, tenora i barytona światowego formatu – cóż można chcieć więcej.

Każdy ze śpiewaków biorących udział w Gali znany jest z występów na największych scenach operowych świata, choć Ludovic Tezier jest także śpiewakiem koncertowym współpracującym z czołowymi orkiestrami, a z zaprzyjaźnioną pianistką Marią Prinz regularnie daje recitale propagując przede wszystkim pieśni francuskie i niemieckie. Jonas Kaufmann ze swoim lirycznym, aksamitnym głosem jest w chwili obecnej najbardziej rozchwytywanym przez sceny operowe tenorem a partnerująca im Sonya Yoncheva nie dość, że ma piękny sopran to jest uroczą, pełną wdzięku kobietą, która cudownie ubarwia każdy występ.

środa, 8 listopada 2023

Lista męskich życzeń, czyli kartka, ołówek i spełniamy twoje marzenia

Artur Barciś reżyserem? W teatrze to coraz częstsze, a że ma on na pewno dobrego nosa do komedii, to myślę że można zaufać jego intuicji. Zwykle też grywa, tu jednak widać czas nie pozwala mu na aż tak duże zaangażowanie i zrezygnował z pojawiania się na plakatach, choć pewnie przyciągnęło by to jeszcze więcej osób.
Teksty Norma Fostera są już popularne w Polsce i były z powodzeniem grywane na naszych scenach (choćby Między łóżkami właśnie z Barcisiem), a choć mogą wydawać się czasem odrobinę seksistowskie, na pewno wciąż bawią. A przy wzmocnieniu roli żeńskiej i finałowi również w Liście męskich życzeń, na koniec wcale panom już nie jest tak wesoło. 

Początkowo to pewnie oni się lepiej bawią - no bo jak to: móc spisać sobie na kartce cechy wymarzonej kobiety i one się spełnią? Toż to marzenie każdego faceta. Tylko dlaczego potem chętnie już tą listę by się modyfikowało, pewne rzeczy nie sprawiają już takiej frajdy, a inne nawet przeszkadzają, natomiast brakuje nam czegoś, o czym wcześniej nie pomyśleliśmy?

wtorek, 7 listopada 2023

Chłopi, czyli ręka człowieka czy dzieło komputera

Chłopi okazali się przebojem kinowym jeszcze większym niż poprzedni film tych samych twórców, czyli Vincenta. Pewnie nominacja do Oscara pomogła, może dodatkowo zadział jakiś sentyment no i klasy szkolne pognały przed ekrany. Nic tylko się cieszyć, choć nie wiem czy na dłuższą metę pomoże to małym i średnim kinom, gdy ludzie wolą siedzieć przed telewizorami.

To jeden z tych obrazów, który na pewno na dużym ekranie robi większe wrażenie, bo wtedy cała jego malarskość w połączeniu z muzyką przeżywa się najmocniej. Dorota i Hugh Welchmanowie korzystają z prozy Reymonta, ale oczywiście wykorzystują to co odbierane jest jako zbliżone tematyką, czyli choćby malarstwo Chełmońskiego, Ruszczyca, Wyczółkowskiego. I nie wiadomo co ciekawsze - kadry robione techniką podobną jak w Vincencie czyli gdzie prawie możesz wskazać konkretne pociągnięcia pędzla i płynięcie obrazu, czy jednak zejście na narrację zgodną z treścią powieści. Czuje się tą różnicę. I wcale się nie dziwię, że Tomasz Raczek oskarżał twórców o animację komputerową. Nawet jeżeli prawdą jest to o czym oni zapewniają - że to ta sama technika, czyli zdjęcia malowanych ręcznie obrazów i potem techniką poklatkową zrobiony z nich film, to wszelkie sceny aktorskie, zbliżenia są aż nazbyt realistyczne, prawie sztuczne i ten zachwyt malarskością przeradza się chwilami w podejrzenie obróbki cyfrowej.

poniedziałek, 6 listopada 2023

Księgarnie i kościopył - Travis Baldree, czyli dajcie mi kocyk, herbatkę i chętnie przeczytam raz jeszcze

Jeżeli pamiętacie może książkę o orczycy (tak, tak), która porzuca wojaczkę i zakłada kawiarnię, powieść tak pełną ciepełka, że aż uroczą, co w fantasy jest rzadkością (pisałem o niej tu Legendy i latte), to łapcie prequel. Tak, tak, to opowieść o tym co być może zmieniło Viv i potem pchnęło ją w stronę bardziej osiadłego trybu życia. Gdy jeszcze była młoda, pełna werwy i zapału. A ponieważ była niezła w walce i wygląd też miała groźny, załapała się do sławnych najemników, czyli drużyny Kruków. Pech chciał jednak, że w jednej z potyczek, gdy polowali na potężną nekromantkę, Viv tak wysforowała się do przodu, że nie mogła liczyć na wsparcie i została zraniona w nogę. Niby kontuzja nie prowadząca do zgonu, ale eliminująca z walki drużyna zostawia więc orczyce w niewielkim miasteczku na wybrzeżu, by doszła do siebie. 

A ona, już po kilku dniach najchętniej wróciłaby do ćwiczeń i nie może wytrzymać z nudy...

niedziela, 5 listopada 2023

Władca much, czyli a co jeżeli nikt nas nie znajdzie

Najnowsza premiera Teatru Och, to ukłon w stronę trochę młodszego widza, choć pewnie podobnie jak w przypadku "Stowarzyszenie umarłych poetów" z ciekawością wybiorą się na nią również starsi. To chyba jednak młodzież będzie najbardziej ekscytować się tym tekstem, dla nich może być bardziej odkrywczy, szczególnie jeżeli wcześniej nie poznali pierwowzoru literackiego, czyli powieści Williama Goldinga. 

Młodym mam wrażenie że adresowali go twórcy i nie chodzi przecież o to, że to licealiści są jego bohaterami, a raczej o styl w jakim zostało to opowiedziane. Prosta scenografia, zbudowana z dwóch platform, dużo ruchu, fizycznej i słownej agresji, mało przestrzeni na domysły lecz szukanie sposobu na to, by wszystko można było zobaczyć - to elementy, które sprawiają że pewnie w odbiorze dla młodych to będzie spektakl bardziej czytelny, atrakcyjny, bardziej ich.

Atum. A rock opera in three acts - Smushing Pumpkins, czyli epicko, kosmicznie i... nijako

Twórczość Smashing Pumpkins znam słabo, ale jednak kojarzyłem ich z rockiem alternatywnym, z mocnym, gitarowym graniem, stąd też ciekawość ale i zaskoczenie gdy napotkałem w sieci informację o tym, że nagrali album, który nazwali operą rockową w trzech aktach. Podobno koncept albumy zdarzały się im wcześniej, ostatnio mocno też eksperymentowali z elektroniką, pandemia też mocno skłaniała do tego, by w zaciszu domowym coś sobie rzeźbić... Może stąd wysyp krążków tego typu w ostatnim okresie? U nich widać że ta myśl długo im towarzyszyła, bo od ostatniej płyty tego typu minęło ponad 2 dekady. Bille Corgan - lider zespołu widać nie boi się zaskakiwać fanów.

O ile niektóre zespoły wpadając na pomysł nagrania czegoś epickiego, zwykle zapraszają do współpracy orkiestrę kameralną, panowie ze Smashing Pumpkins postanowili przestrzeń zbudować po swojemu, mamy więc i kawałki bardzo klimatyczne, pełne rozmachu, jak z pozoru błahe melodyjki, które mają ich zdaniem łączyć się w pewną opowieść. Z jednej strony mającą swoją bohaterkę, kosmiczną scenografię, ale i pełne są odniesień autobiograficznych Corgana, bo to on stoi za warstwą tekstową.

sobota, 4 listopada 2023

M.A.S.H. - Richard Hooker, czyli niby humor, ale pod nim dramat i ból

No tak, tytuł znajomy, ale przecież nie kojarzyliście go pewnie z książką. Tak się zadziało w tym przypadku, że serial tak mocno wbił się w masową wyobraźnię, że nie potrafimy sobie wyobrazić Radara, Sokolego Oka, Gorących Warg i innych postaci bez przypominania sobie scen z filmu. Powieść nie wydaje się tak rozbudowana, widać że scenarzyści mocno rozbudowali pewne wątki, z innych rezygnując, ale duch jest ten sam. Z jednej strony mamy znój pracy chirurga w szpitalu wojskowym przy linii frontu, gdy czasem kilkadziesiąt godzin musisz być na nogach i przy stole operacyjnym, łatając dziury i przyszywając kończyny. Z drugiej mamy konieczność odreagowania stresu i stąd alkohol, wisielczy humor, hazard, drobne i grube złośliwości. 

MASH to skrót od Mobile Army Surgical Hospitals, czyli po prostu polowego wojskowego szpitala chirurgicznego. To właśnie tu trafiają dwaj chirurdzy - Sokole Oko Pierce i Duke Forrest. Od początku starają się dać z siebie wszystko od strony zawodowej, ale też oczekują, że nikt nie będzie się czepiał ich za to co robią w czasie prywatnym. I choć ich dowódca Pułkownik Henry Blake nie raz otrzyma na nich skargę lub sam będzie miał dość ich wybryków, przenigdy by ich się nie pozbył, bo wie że dzięki nim może uratować wielu żołnierzy. 

Szarlatani z Pasikurowic, czyli u mnie dostaniesz lek na wszystkie problemy

Ach mieć tyle czasu wolnego, żeby móc sobie grać nie tylko w weekendy, ale i w tygodniu i żeby było z kim. Pomarzyć. A na razie wciąż od okazji do okazji, więc każdy nowo poznany tytuł staram się notować, bo kto wie, może komuś się przydadzą takie notki i skusi się na przygodę przy planszy. Namawiam szczególnie tych, którzy jeszcze niewiele grali, bo potem to już trochę jak nałóg i już tytułów jest tyle, że się i tak nie da zagrać we wszystkie. Wtedy fajnie mieć pod nosem kawiarnię z grami. Szczególnie jeżeli ktoś dba żeby klienci szanowali gry.
W Punkcie Zwycięstwa nie tylko możemy grać, ale też uczą konkretnych tytułów więc można się zapisać na taki wieczór. I tak poznałem Szarlatanów z Pasikurowic. Pichciłem w kociołku, przygotowywałem mikstury, by zgarnąć na jarmarku jak najwięcej kasy. 

piątek, 3 listopada 2023

Gruby - Michał Michalski, czyli ta nasza młodość, ten szczęsny/durny/bolesny czas

Kurcze, zaskoczyła mnie trochę ta historia. Spodziewałem się jakichś dramatów, powieści z kluczem, głębi psychologicznej, a tymczasem to powieść którą można by potraktować trochę jako książkę dla młodzieży, opowieść inicjacyjną, w której ważne są sprawy zwyczajne i codzienne. Przecież dla młodego człowieka każdy dzień może być ciągiem nudnych powtarzających się zdarzeń, w których radość wnosi tylko jakaś jego własna aktywność (np. gra na komputerze) albo też coś banalnego może stać się czymś super ekstra ważnym, przełomowym, odkrywczym. Kiedyś takie powieści pisali Minkowski, Bahdaj, Niziurski, a w nich szukano ważnych wartości, takich jak przyjaźń, zaufanie, wsparcie, ale i szukano sposobów na radzenie sobie z trudnymi emocjami, ze zdradą, samotnością, trudną sytuacją w domu. Dziś takich książek prawie się nie pisze, autorzy uciekają od realności. A Michalski (po raz pierwszy pisząc nie pod pseudonimem) funduje nam trochę właśnie tego typu historię, tyle że sięgając do lat 90, początków transformacji, opowiadając o dorastaniu i o tym co wtedy było ważne dla nastolatka.

Kobieta, która kochała legwana - Marta Guzowska/Leszek Talko, czyli artyści i ich humory

Trochę czasu po gonitwie w tygodniu, więc pojawią się po dwie notki dziennie, jedna luźniejsza, jedna poważniejsza, a potem różne wyjazdy lub wieczory teatralne już będę sobie organizował bez stresu, że nie mam dostępu lub czasu na pisanie.
Seria o Lucji Słotkiej (bynajmniej nie Łucji, to nie jest błąd), czyli Home Disaster Manager to coś co polubiłem od razu, lecz trochę mnie odrzuca polityka wydawnictwa, które każdą część traktuje jako książkę, choć ma ono objętość co najwyżej większego opowiadania. Płacić za to jak za książkę jest sporą przesadą. Czekam więc na jakieś okazje, powoli sobie nadrabiając zaległości, ale generalnie uważam że powinno się zbierać po kilka z tych odsłon cyklu i wydawać w jednym tomie. Tak robi Jacek Getner z Panem Przypadkiem i jakoś mu się to sprawdza. Na pewno więcej ludzi doceniłoby serię, mając ją w większej dawce. Niedosyt to coś czego nie lubimy.
Wspomniałem serię o Jacku Przypadku nie bez przyczyny, bo choć tło jest inne, sam pomysł na budowę historii, na humor, jest zbliżony. Lucja jest wynajmowana w jakiejś sprawie i robi wszystko, by wypełnić wolę klienta do końca, choć czasem jest to dość trudne, a wtedy przynajmniej stara się posprzątać powstały bałagan. Jest przedziwne umiejętności przewidywania różnych kłopotów, intuicja oraz dociekliwość pozwala na rozwiązywanie zagadek kryminalnych, co trochę niezbyt się podoba policjantom. Oczywiście nie mogą się przyznać do tego, że pomaga im w śledztwie - to wyłącznie ich sukces, ale gdy jest z boku i coś idzie nie tak, zawsze jest na kogo zrzucić winę.

czwartek, 2 listopada 2023

Nie zabijaj - Agnieszka Płoszaj, czyli siedem grzechów głównych

Kolejne nazwisko ze światka kryminalnego sprawdzone i powiem Wam że całkiem, całkiem. Książek ukazuje się tyle, że w pewnym momencie ze zdumieniem orientujesz się, iż autor którego debiut kiedyś wpadł ci w oko, ma już na koncie sześć czy osiem tytułów, a ty żadnego nie znasz. No jak za nimi nadążyć? Trochę mnie ratują biblioteki i aplikacje na komórki, dzięki którym nie muszę wszystkiego kupować :) Czytam e-, słucham i w ten sposób połykam kolejne tytuły. Z Panią Agnieszką Płoszaj chętnie spotkam się raz jeszcze. Nie jest to rzecz tak krwawa i makabryczna jak zdarza się innym, nie jest jednak też wcale z przechyłem ku obyczajowości, ot kryminał na poziomie, idealnie pośrodku i w punkt moich preferencji. 

Ciekawie rozpisane postacie śledczych, jakieś napięcie między nimi, również uczuciowe, skomplikowana sprawa przyciągająca uwagę mediów, zagadka do rozwikłania, niebanalne tło... Tak, zdecydowanie plusów w "Nie zabijaj" jest sporo. I choć to podobno drugi tom cyklu z Zoją Sterlak i Mariuszem Kardasem, dwójka łódzkich policjantów, można go czytać spokojnie bez wcześniejszej lektury. 

Wilcze stado, czyli ale jatka

Za nami Halloween i tradycyjny już spór o to jak groźne/nieistotne może być świętowanie tego za Amerykanami. Tak się już jednak porobiło, że wokół nocy przed 1 listopada mamy wysyp różnych horrorów i wydarzeń z filmami opartymi na grozie. Postanowiłem sobie i ja zafundować taki seans, sięgając jednak nie za ocean tylko do Azji. I mocno "zryło mi banię". 

Koreańczycy się nie certolą. Jakie tam ograniczenia wiekowe, jaka tam wrażliwość widza? To po prostu jazda bez trzymanki i hektolitry krwi wylewającej się co kilkanaście sekund z ekranu. Wilcze stado może i zapowiada się jako thriller sensacyjny, potem jednak już mamy totalną masakrę. Zaczynamy więc od czterdziestki więźniów, którzy mają być dostarczeni z Filipin do Korei w ramach ekstradycji, załadowanych na statek towarowy pod bardzo ścisłą ochroną. Czy da się jednak przewidzieć wszystko?