W sobotę nie pojawiła się notka z nurtu fantastycznego, na niedzielę zwykle szykowałem coś z literatury pięknej, więc spróbujmy to trochę połączyć w jednej notce. Choć bowiem okładka i tytuł sugeruje grozę, albo sporą dawkę magii, czegoś fantastycznego, to Grady Hendrix traktuje to raczej jedynie jako dekoracje, jako dodatek do historii, która go interesuje i którą chce nam opowiedzieć.
Trochę dla mnie zaskakujące było to, że to lata 70, bo sądziłem że takie rzeczy to raczej dwie dekady wcześniej, że przemiany społeczno-kulturowe wyeliminowały dość skutecznie takie pomysły rodzicom. Chodzi zaś o o domu dla "upadłych dziewcząt", które zaszły w ciążę, a zamiast wsparcia otrzymywały raczej serię wykładów o tym jak wielki błąd popełniły i jak bardzo trzeba go ukryć. Wywożono je gdzieś daleko, często do innego stanu, wszystkim mówiąc że "wyjechały na obóz", a tam pod ścisłą kontrolą miały donosić ciążę, urodzić, po czym szybko dziecko im zabierano, a rodzice odbierali je "z czystą kartą", by mogły kontynuować dawne życie.
Jedynie formalnie miały cokolwiek do powiedzenia, bo ze względu na niepełnoletność uważano że to opiekunowie mają prawo decydować za nie. Jeżeli zmieniały zdanie i chciały zatrzymać dziecko, najpierw straszono, że będą musiały zwrócić tysiące dolarów kosztów utrzymania, a gdy to nie pomagało, sugerowano że przy pomocy znajomych lekarzy bardzo szybko mogą zostać umieszczone w szpitalach psychiatrycznych na oddziałach zamkniętych jako osoby niestabilne emocjonalnie, niezaradne i nie nadające się do życie w społeczeństwie. Dla sądu dziewczyna mająca lat 15 i twierdząca że jest w stanie wychować dziecko i je otrzymać to jakieś kuriozum i najlepszy dowód na chorobę psychiczną. Należy więc dziecko przekazać tym, którzy zapewnią mu godziwe warunki, a matki mają zapomnieć i urodzić ponownie gdy już wyjdą za mąż. Ten etap miał być zamknięty.
Jeżeli już trochę wyobraziliście sobie sytuację takich nastolatek, łatwiej będzie Wam pewnie domyślić się klimatu tego co Was czeka w książce. Jak to zwykle bywa z nastolatkami nie zawsze udaje się je zastraszyć i kontrolować, a różne pomysły jakie przychodzą im do głowy, niekoniecznie mają przewidywalne konsekwencje. Kto raz sięgnie po magię, powinien wiedzieć, że będzie musiał za to również zapłacić jakąś cenę. Czyż jednak można dziwić się dziewczynom, które zostawione przez bliskich, wciąż podlegając rygorowi, budowaniu poczucia wstydu, szukają jakiegoś sposobu na odreagowanie tej niesprawiedliwości jakiej doświadczają? Zwłaszcza że czasem te ciążę nawet nie były zawinione przez nie - ci którzy jednak za nie odpowiadali czuli się bezkarni. To na nich spoczywał ciężar, a potem poczucie straty gdy kawałek ich własnego ciała, życie powstałe z ich życia, było odbierane.
Jest to więc opowieść o przyjaźni, o dorastaniu w świecie który nie okazuje empatii i szukaniu sposobów na odrobinę poszerzenia granic swojej niezależności. Krąg czarownic ofiarowuje im pomoc, ale nie traktuje się ich zupełnie poważnie, bardziej widząc w nich narzędzie na przedłużenie pewnych procesów i mocy, ważniejszych niż ich pojedyncze losy.
Znajdziecie rzeczywiście tu trochę scen z pogranicza horroru, ale dużo ważniejsza i ciekawsza jest warstwa psychologiczna, relacje jakie budują się między tymi nastolatkami, które przez te parę miesięcy muszą tak szybko dojrzeć. Wciąż okłamywane, wyrwane ze swoich środowisk, z nowymi, tymczasowymi imionami, czują się niczym inkubatory do urodzenia dzieci, na które już czekają kupcy - a to wszystko pod płaszczykiem moralności i chrześcijańskich wartości.
Książka przy lekturze której będzie Wam towarzyszyło nie tylko współczucie, ale pewnie i gniew. Temat ujęty w zaskakujący sposób, nie znaczy to jednak że nie ma w tym prawdziwych emocji.
Polecam!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz