niedziela, 30 lipca 2023

Czarodziej - Colm Tóibín, czyli wizja artystyczna, ale może też klucz do odczytynia Manna na nowo

Wstyd się przyznać, ale nie czytałem nigdy Czarodziejskiej góry, więc twórczość Tomasza Manna jest mi znana raczej z dość ogólnych opinii, niż osobistych wrażeń. Z ciekawością jednak zanurzyłem się w książkę Colma Tóibína, będącą pewnego rodzaju beletryzowaną biografią pisarza. Być może ktoś kto zna ciut lepiej jego twórczość i fakty z jego życia, będzie miał większą przyjemność z rozgryzania różnych odniesień, których tu nie brakuje. Ja mogłem jedynie trochę nieporadnie poruszać się wśród tych wszystkich nazwisk, znajomości, czy utworów, nie wiedząc nawet czy wszystko nad czym pracuje bohater, rzeczywiście ujrzało światło dzienne. 

Od jego młodości, a więc pierwszych prób literackich, aż po wielką sławę. Czy jednak najważniejsze są tu fakty i kolejne etapy życia? A może nieustanne zmaganie się z samym sobą, na ile świat wewnętrznych przeżyć i przemyśleń, można pokazać światu bez cenzury? Albo obawa przed tym, jak mogą zostać odebrane jego słowa, oskarżanie samego siebie o zachowawczość, brak odwagi, ucieczkę w wygodny styl życia...

sobota, 29 lipca 2023

Chłopki. Opowieść o naszych babkach - Joanna Kuciel-Frydryszak, czyli nie tylko o dzieleniu zapałki na czworo

Nie czytałem Służących więc nie mam porównania, choć koleżanki zachwycały się jednym i drugim tytułem. Chłopki są w pewien sposób kontynuacją, bo dają odpowiedź na pytanie czemu młode dziewczyny chciały uciekać ze wsi, a potem, mimo nie zawsze ciekawych warunków, za nic nie chciały porzucać miasta i wracać do swojej biedy.
Joanna Kuciel-Frydryszak dokonuje mrówczej pracy, grzebiąc w różnych archiwach i wyciągając na światło dzienne różne ciekawe historie. Ustawiając je obok siebie, stawia pewne tezy, kreśli szerszą panoramę okraszając to też jakimiś liczbami. Czy to więc obraz prawdziwy w każdym przypadku? Czy jednak dość subiektywny, podporządkowany pod pewne z góry założone myśli i jedynie to co nam pasuje zamieszczamy w książce. 

Wybaczcie mi tak dość ostre sformułowanie, ale coś mnie uwierało w trakcie lektury w tej książce, mimo wszystkich jej plusów. Czy naprawdę można sprowadzić opowieść o naszych babkach, czy raczej prababkach do: biedy, aranżowanych małżeństw i przemocy ze strony mężczyzn, braku edukacji i perspektyw? Ilość tych historii oraz przytaczane dokumenty (np. podania pisane w imieniu ojca, by zwolnić córkę z obowiązku szkolnego, bo musi ona pomagać w gospodarstwie) mogą porażać, brakuje jednak w tym jednak trochę tego marginesu, pokazania, że nie było tak w przypadku każdej z rodzin. Przykładów tego jak los mógł się inaczej ułożyć, jest tu naprawdę niewiele. Ten obraz rysujący się z lektury jest więc trochę podkoloryzowany, aby stał się bardziej poruszający. To z jednej strony wada, a z drugiej zaleta, bo praca socjologiczna z dokładnymi analizami pewnie czytałaby się dużo trudniej.

piątek, 28 lipca 2023

Niebezpieczni dżentelmeni, czyli Kac Zakopane

Do końca miesiąca trzy notki, plan więc następujący: dziś jeszcze coś lekkiego, a przez weekend może jakieś dwie poważniejsze lektury. Zaległości ciut się zmniejszyły, ale mimo jakichś skromnych planów wyjazdowych może uda się zapełnić Notatnik również w sierpniu :)

A dziś coś kompletnie szalonego. I jednych ten film będzie drażnił, a drugich zachwyci. Mi chyba bliżej do bicia braw, choć mam wrażenie, że gdyby dać twórcom trochę przestrzeni, nie ograniczać ich czasem i budżetem, mielibyśmy coś jeszcze lepszego - może nawet serial? W formie ograniczonej do niecałych dwóch godzin, wiele pomysłów i to zarówno na postacie drugoplanowe, jak i głównych bohaterów, nie do końca ma szansę zaistnieć. Fabuła pędzi na łeb na szyje, wszystko jest dość proste, a my nie mamy szansy na to, żeby trochę bliżej poznać i polubić tytułowych czterech dżentelmenów. Brak oddechu, miejsca by wybrzmiał żart, połączenie wszystkich postaci zbyt grubymi nićmi, sprawiają że można się na tym filmie uśmiechnąć, ale nie będziemy go pewnie pamiętać jakoś bardzo długo. Tymczasem już sam pomysł był świetny - pokazać nam ludzi znanych z podręczników do historii w zupełnie innym świetle, z ironią, nie przejmując się wiernością faktom, za to z ironią pokazać ducha, który stał za wieloma wydarzeniami. 

czwartek, 27 lipca 2023

Riley Thorn i martwy sąsiad - Lucy Score, czyli nie chcę tego daru, ale...

Kolejna propozycja wakacyjnej, lekkiej lektury. Niby trup w tytule, ale to nie do końca kryminał, może bliżej temu do komedii kryminalnej z wątkiem romansowo-erotycznym. Żeby przybliżyć Wam mniej więcej z czym mamy do czynienia, wyobraźcie sobie połączenie serii o Stephanie Plum i Zaklinaczki duchów :) O ile oczywiście oba tytuły Wam coś mówią. Czyli tak - bohaterka jest trochę mało ogarnięta, życie jej dokopało, ale ewidentnie nie jest z tych ostatnich i gdy da jej się szansę, potrafi ją dobrze wykorzystać i tak - potrafi gadać z duchami. No dobra, nie bardzo to kontroluje, więc to raczej one dotąd zsyłały różne wizje albo głosy, wpędzając ją zwykle w kłopoty, ktoś jednak obiecał jej naukę jak to ujarzmić, a nawet tym darem kierować. 

Bycie medium nie musi polegać jedynie na kontaktowaniu się ze zmarłymi, ale czasem też na oglądaniu tego co dopiero ma się wydarzyć - to trochę jak ostrzeżenie, które ktoś przekazuje z tamtej strony, a jedynie ona je odbiera. Tylko do cholery: jak ma przekonać że widziała morderstwo sąsiada, skoro wciąż chodzi on po tym świecie żywy. A gdy już będzie martwy, to właśnie ona stanie się jedną z głównych podejrzanych, bo niby skąd mogła wiedzieć o tym co się stanie.

wtorek, 25 lipca 2023

Moje serce w Warszawie - Sorry Boys, czyli nie tylko karabiny i kule

Co roku z żoną staraliśmy się być na koncercie rocznicowym w Muzeum Powstania Warszawskiego, niezależnie od tego kto przygotowywał materiał i czy to nasza muzyczna bajka. Bo tam liczy się nie tylko sama muzyka, te koncerty są wyjątkowe. W tym roku oglądam jedynie online, ale postanowiłem za to napisać choć parę zdań o płycie, która powstała przy tej okazji.
Trochę tak już się zadziało, że coraz częściej poszukiwania inspiracji daje nie ten wymiar powstania, który nam się kojarzy na pierwszą myśl, czyli strzały, strach i odwaga, zryw, rany, poświęcenie, klęska. Młodzi twórcy chcą opowiadać o mieście, które stanęło do walki, ale i o młodych (najczęściej) ludziach, o ich uczuciach. O miłości, o nadziei, przyjaźni, o pięknie które było w nich, nawet jeżeli wokół był chaos, krew i bród.
Jest więc trochę nostalgicznie, czasem wybrzmiewają nawet chwile radosne, przyjemne... Nie dlatego, że nikt nie chce myśleć o ofiarach, ale po prostu chcemy ich pamiętać trochę inaczej, właśnie takich - żywych, pełnych energii, przekonanych o sensie walki. W centrum jest więc nie tyle żołnierz, oficer, ale przede wszystkim człowiek, który mimo munduru, stał się tym żołnierzem jedynie na chwilę, nie wiedząc nawet dokąd go to zaprowadzi. 

poniedziałek, 24 lipca 2023

Się żyje. Kora - Biografia - Katarzyna Kubisiowska, czyli czy fakty wystarczą, by kogoś zrozumieć

Mam trochę kłopot z tą biografią. Nie tyle z jej rzetelnością, co ze stylem, pomysłem na jej napisanie. Wkurza też oczywiście marketingowe i narcystyczne zagrywki: jako jedyna rozmawiała..., pierwsza biografia itp. Ale nawet jeżeli przymknę oko na to i skupię się na samym tekście to uczucia mam mieszane. Z jednej strony, trudno odmówić pracy analitycznej, docierania do różnych osób, podobać się może pokazanie Kory nie tylko jako artystki, ale jako człowieka, nacisk na jej zainteresowania, pasje, poszukiwania. Z drugiej, drażni chwilami jakby brak wrażliwości przy podawaniu niektórych informacji, jakby pogoń za sensacją, rozciąganie niepotrzebne rozdziałów o innych ludziach z jej otoczenia nie wiadomo po co. No i kompletny brak chronologii. Wyobraźcie sobie że każdy temat np. Kora a zwierzęta, będziesz budować od jej dzieciństwa aż po jej śmierć i wciąż przechodzisz przez kolejne okresy, informacje. A potem o książkach. A potem o modzie. I tak dalej i tak dalej. Tak jakby czytelnik nie potrafił wyciągnąć sobie tych informacji, tylko trzeba mu je pokawałkować na tematy, rozebrać na czynniki pierwsze. Może komuś to pasuje, mi niestety nie - za dużo, zbyt powtarzalnie, niepotrzebnie. Choć nie przeczę, że znalazłem tu sporo ciekawostek, których nie znałem (np. jej lektury).

niedziela, 23 lipca 2023

Czarna krew - Krzysztof Bochus, czyli jak długo można pielęgnować w sobie pragnienie zemsty

Wciąż sobie powtarzam, że nie powinienem czytać jednego kryminału za drugim, bo łatwo się wszystko miesza, a potem okazuje się, że i coraz trudniej mnie zadowolić. Skoro jednak na stosach wciąż ich sporo, a lektura idzie najszybciej, nie dziwcie się, że nie mogę czasem się powstrzymać. A potem ciekawość nie pozwala odłożyć. W przypadku Krzysztofa Bochusa mam tak, że jego retro kryminały pomorskie uwielbiam, a za serią współczesną jakoś nie przepadam (albo nie porywa w równym stopniu). Czarna krew stoi trochę pośrodku, bo wątek przeszłości jest tu równie istotny jak i akcja dziejąca się współcześnie. I niby ładnie dało się to pozszywać, choć może wpływ na postępowanie mordercy będzie wydawał się przesadzony, nadal chyba pozostanę fanem serii z Abllem i Kukułką. Tam poza intrygą jest klimat, jest coś ciekawego, innego. We współczesności pozostają nam dość ograne schematy i niby czasem napięcie się ciut podniesie, jest jednak jakiś niedosyt.
Przyznaję - postać nowego bohatera, byłego gliniarza po przejściach, dziś prywatnego detektywa jest całkiem interesująca i wcale się nie pogniewa jeżeli jeszcze kiedyś powróci w jakiejś powieści. Problemem zatem jest nie tyle on, co raczej pościg za sprawcą, którego motywów się domyślamy, a wątki historyczne nam to coraz bardziej potwierdzają... Pozostaje jedynie pytanie kim on jest.

piątek, 21 lipca 2023

Cafe Luna, czyli świat widziany z obu stron

MaGa: Cafe Luna - tu wszystko może się zdarzyć. Jest jak sama Barcelona, trochę niegrzeczna, trochę zwariowana, pełna dziwek i ludzi innych niż ci „normalni”. Tu można się upić i zabawić, tu można zapłakać i powzruszać się. W Cafe Luna jest też jej swoista gwiazda, były on, obecnie ona.

Robert: Zdecydowanie klimat jak z filmów Almodovara, chwilami rzewnie, nostalgicznie, bo przecież życie potrafi dać w kość, a chwilami jest żywiołowo, energetycznie, bo przecież tylko wtedy gdy żyje się kolorowo, czerpiąc pełnymi garściami z tego co przynosi los, możemy powiedzieć, że naprawdę żyliśmy.

MaGa: Gwiazda Cafe Luna kochała i była kochana, zdradzała i była zdradzana, jej życie to pasmo wzlotów i upadków, ale mimo tego stara się patrzeć w przód, choć niekiedy przeszłość ją dopada. W ten nostalgiczny wieczór opowie nam i wyśpiewa to co jej w duszy zalega. Może i prawdą jest, że jej przeżycia dają jej ogromną wiedzę o ludziach, bo miała tę możliwość, że oglądała ją od strony kobiety, jak i mężczyzny.

czwartek, 20 lipca 2023

Polowanie na małego szczupaka - Juhani Karila, czyli gdzieś tam daleko na północy...

Zróbmy małą przerwę w kryminałach, thrillerach, choć jeszcze kilka w zanadrzu. Dziś coś nietypowego. Skandynawska opowieść, w której świat legend i podań ludowych tak mocno tkwi pod skórą mieszkańców krańców Laponii, że staje się jak najbardziej realny. Przedziwna książka, zaskakująca, ale też i ciekawa poprzez swoją inność. Pomieszaj jakieś elementy realizmu magicznego, może Sapkowskiego, czy Pilipiuka, a jak pamiętasz lektury sprzed lat, to choćby Konopielkę, dodaj nawet jakieś elementy kryminału (w końcu jest i śledztwo), humor, magię, mrok, miłość i depresję... Dziwnie? I to jak! To ziemie, na które nikt o zdrowych zmysłach się nie zapuszcza, a miejscowi nawet jak wyjadą to tęsknią i wracają. Bagna, lasy, jakieś dziwne stwory, klątwy, komary wielkości pięści - no jak tu żyć? I jeszcze ludzie mówią takim dziwnym dialektem, że obcy ich nie potrafi zrozumieć. No dobra, może i zrozumie, ale i tak nie będzie wiedział o czym mówią, bowiem jak tu uwierzyć w jakieś wiedźmy, gobliny, wodniki i inne takie w XXI wieku. Ale gdy spotkasz takiego naprawdę, trochę zmienia ci się perspektywa.

środa, 19 lipca 2023

Świat przeistoczonych. Bez prawa do błędu - Wasilij Machanienko, czyli wejdź do gry mówili, będziesz się dobrze bawił...

Jak wakacje, to i dobry czas na lżejszą lekturę. Tym razem coś pewnie nawet bardziej dla młodych, bo oni czują się lepiej w klimatach gier i z komórką w ręce. Jeżeli jednak i Wy złapaliście się na uczestnictwo w polowaniach np. na Pokemony, pewnie dobrze odnajdziecie się w tej książce. Zerknijcie zresztą na znaczek w lewym, górnym rogu - literatura RPG dotąd raczej dość niszowa, powoli jak widać przebija się do masowego czytelnika. O co chodzi? Ano o to, że fabuła jest mocno oparta na modelu, który znamy z gier - wykonywania kolejnych zadań, podnoszenie swoich umiejętności, zdobywania punktów, lepszej broni, funduszy na zakupy itd. Czasem się uda, a czasem musisz lizać rany i zaczynać od nowa. W grze to proste, w prawdziwym życiu już nie do końca. 

Przykładem tego typu książek jest popularna u nas seria "Droga szamana", a teraz jej autor zaprasza nas do jeszcze bardziej emocjonującej historii. Wtedy bohater walczył głównie o poprawę swojego losu, tu stawka poszybowała mocno w górę. 

Jeżeli kogoś tytuł zainteresuje na koniec notki będzie mała niespodzianka.

wtorek, 18 lipca 2023

Dolce vita, czyli słodkie życie czy piekło ludzkiej egzystencji?

Podejrzewam, że z rozmysłem autorzy przedstawienia nazwali głównego bohatera Marcello, a tytuł sztuki „Dolce vita” niewiele odbiega od sławnego tytułu filmu Felliniego („La dolce vita”). Co jak co, ale mojemu pokoleniu to imię kojarzy się niezmiennie z aktorem-amantem Marcello Mastroianim, odtwórcą głównej roli w tym filmie. Dla mnie ta sztuka to zabawne przeniesienie w czasie tamtego bohatera z Rzymu do Warszawy i zaplątanie go dodatkowo w „Kartotekę” Różewicza. Zabawa przednia, akcja toczy się wartko, a postaci przewijają się jak w kalejdoskopie. Nie ma chwili przestoju, jedna scena przechodzi w drugą… tempo, tempo, szybko, szybko.

poniedziałek, 17 lipca 2023

NieDochodzenie, czyli tęskniąc za normalnością

Wszyscy przyjaciele Radia Nowy Świat, czyli tych którzy kochali starą, dobrą Trójkę i nie mogli pogodzić się z tym co z nią zrobiono, mają okazję do świętowania. Trzecie urodziny Radia, które działa bez żadnych dotacji państwowych, a głównie ze zbiórek wśród własnych słuchaczy, Radia zachowującego to co najlepsze z Trójki, ale i proponującego nowe pomysły, niezależnego, odważnego i ciekawego świata, postanowiono uczcić nie tylko na antenie. I tak oto w sztuce pt. NieDochodzenie, możemy zobaczyć i usłyszeć na żywo wielu z tych, którzy dotąd może byli nam znani jedynie ze swoich głosów albo ze zdjęć. Teatr Polonia użyczył swoich progów (wraz z Och Teatrem), Igor Brejdygant napisał tekst sztuki, a Wojciech Malajkat wyreżyserował. Można by jeszcze wspomnieć o obsadzie, ale tu mógłbym pisać i pisać, a pewnie i tak nie przewidziałbym wszystkich pomysłów twórców tego spektaklu.

Być ludźmi - O. Leon Knabit OSB, czyli lekarzom, pacjentom, bliskim ku refleksji

Książka przywieziona z Tyńca, ale powiem Wam że chyba trafiłem średnio. Książki ks. Kaczkowskiego uwielbiam, o. Leona też miałem okazję parę razy słuchać i wydawało mi się, że to będzie na podobnym poziomie - z ogromną kulturą, mądrością, ale i wrażliwością. A tymczasem...

niedziela, 16 lipca 2023

Morza wszeteczne - Marcin Mortka, czyli a juści to nie jest k... pieśń o Rolandzie

No dobra, pomarudziłem na Pana Samochodzika na Netflixie, to łapcie dla równowagi dawkę przygody i humoru, która może wciągnąć młodszych i starszych. O ile wciąż jeszcze mają w sobie tą radość z wdawania się w jakieś awantury albo przynajmniej czytania o nich. W końcu nawet najlepsze wino albo kolacja smakują lepiej gdy spożywa się je z ludźmi z którymi przeżyło się już niejedno. Zachwycałem się w ostatnich miesiącach cyklem o Kociołku i jego Drużynie, a dziś wchodzę w inny cykl Marcina Mortki. Wznawiane pirackie przygody Kapitana Rolanda i jego załogi to wariacja przypominająca filmowych Piratów z Karaibów. Humor przeplata się więc z akcją, a rzeź z magią. Ci co pływali wiedzą bowiem, że są rzeczy które trudno wyjaśnić... A tu najwyraźniej od początku różne wpływy sił ponadnaturalnych wpływały na uniwersum dość długo. Dość powiedzieć, że prawie wszyscy załoganci, łącznie z kapitanem mają jakieś "usprawnienia", raczej nie pochodzące z operacji plastycznych, bo tych jeszcze nie wymyślono. Piraci bardziej przypominają gobliny i jakiejś potwory niż zwyczajnych marynarzy. Dla nich to jednak jest jak najbardziej normalne. I nawet magii się tak bardzo nie boją, o ile nie jest ona jakoś bardzo zaskakująca. Niby na wroga mają jedynie prymitywną siłę, spryt i trochę doświadczenia (no może jeszcze swój bitewny szał), ale przecież takie jest życie pirata - albo giniesz, albo walczysz i jesteś bogaty.
A więc macki w ruch, flaga na maszt i ruszamy ku przygodzie!

sobota, 15 lipca 2023

Pan Samochodzik i Templariusze, czyli no Indiana Jones to nie jest

Zajrzyjmy na Netlix bo dawno tego nie robiłem. Choć gdy oglądam tego typu produkcje, to utwierdzam się w przekonaniu, że już nie bardzo jest tam czego szukać. To co mogło wydawać się atrakcyjne, świeże, zabawne kilka lat temu, powtarzane w kółko, traci wszystkie swoje walory, a gdy dodasz do tego słaby scenariusz, marne efekty, to pozostaje jedynie żal. Czemu? Bo to przecież lektura i bohater, którzy wprowadzali nas w świat przygody, historii, poszukiwania skarbów. Nienacki zrobił to świetnie i mimo wszystkich wad Pana Tomasza, ma się do niego sentyment. Kontynuacja współczesna tego cyklu niestety nie ma już ten mocy. Pan Samochodzik zaczyna przypominać Bonda, ale i zarazem traci urok muzealnika, który głównie dzięki sprytowi i swojej inteligencji pokonywał różnych przeciwników, próbujących okradać nasz kraj z dzieł sztuki.
O filmie niestety zbyt wielu ciepłych słów nie mogę powiedzieć. Ale zacznijmy od nich: ścieżka dźwiękowa - zdecydowanie na plus, dodaje charakteru, a jednocześnie gdzieś pozostajemy w czasach późnego PRL. Kilka miłych dla oka twarzy znanych aktorów, choć niestety mało wykorzystanych (Dymna, Błaszczyk, Beler) i sympatyczna trójka młodziutkich aktorów, którzy niestety dostali do odegrania wiele sztywnych kwestii - to też zaliczam jako zaletę. Ale nawet gdy dorzucę do tego plenery, to na tym lista się kończy.

piątek, 14 lipca 2023

Metamorf - Andrzej Kwiecień, czyli w jednej chwili tracisz wszystko, w drugiej zaś...

Powoli zmniejsza się liczba zaległych notek, nie zmniejszają się za to stosy, mimo że w tym roku już 96 tytułów. Grzebię na tych kupkach, żeby czytać nie tylko same nowości nadchodzące do recenzji, przestawiam kolejność i sięgam po to co jakoś bardziej kusi. Tak choćby było z Metamorfem. Niby debiut, niby nowe wydawnictwo i to w dodatku takie, które głosi że z premedytacją stawia na rzeczy rozrywkowe, ale te klimaty cyberpunkowe zapowiadały coś innego. I nie zawiodłem się!
Metamorf to historia spójna, ciekawy, przemyślany świat, spora dawka akcji. No w punkt po prostu! Nawet jeżeli ktoś kto czyta bardzo dużo gatunkowej literatury i bez problemu mógłby wskazać inspiracje i podobieństwa, pewnie nie zaprzeczy, że to nie jest jawna, prostacka kalka. Nie chodzi też jedynie o to, by czytelnik kibicował bohaterowi, który wszystkich pokonuje jednym palcem - to historia raczej mroczna i mało optymistyczna. Podejmując walkę przeciw wszystkim podejmujesz ryzyko, że stracisz wszystko, nawet i życie. Skoro jednak nie bardzo widzisz sens funkcjonowania, a przynajmniej na chwilę możesz zasmakować szczęścia, warto chyba je podjąć.

Peter Von Kant, czyli geniuszowi też nie wolno wszystkiego

Minęło właśnie 50 lat od premiery „Gorzkich łez Petry von Kant” Rainera Wernera Fassbindera. Bohaterkami tego filmu były trzy kobiety – tytułowa projektantka mody, jej wierna asystentka i młoda, piękna modelka, w której Petra się zakochała. François Ozon opowiadając tą historię na nowo, przedstawia nam swoją własną wersję tego dzieła, tym razem wiążąc jego fabułę z biografią samego Fassbindera, który znany był z co najmniej skomplikowanych relacji zarówno z kobietami, jak mężczyznami.
Reżyser i kreowane przez niego gwiazdy, fascynacje i pierwszy zachwyt, a potem płacz i rozczarowanie. Tak bardzo by chciał, by i w nich i w nim pozostawała ta ulotna pierwsza chwila, gdy im zależało na pierwszych sukcesach, a on mógł pokazać całemu światu jako pierwszy ich blask. Gdy potem przychodzi sława, nie jest im już potrzebny, czują się niezależni, sami szukają obiektów, które ich mogą fascynować. Po co im więc dawna relacja? Sam sentyment i wdzięczność za pomoc na początku nie zastąpią przecież miłości.
Ale i w nim coś się zmienia. I nie chodzi jedynie o narcyzm, o chęć bycia podziwianym i adorowanym - to co świeże po prostu inaczej smakuje... Pożądanie to nie miłość, zwykle szybko się wypala.

czwartek, 13 lipca 2023

Raczycho - Jacek Ostrowski, czyli jak tu pozałatwiać wszystkie sprawy

Kolejny tom serii z mecenas Zuzą Lewandowską - o jak ja lubię powracać do tej postaci, jej bezkompromisowości, ciętego języka. I tym razem tego nie zabraknie! Co prawda okoliczności jakie spadają na bohaterkę nie są zbyt wesołe, bo otrzymuję diagnozę nowotworu kości i zalecenie natychmiastowego odstawienia papierosów, alkoholu, zmiany stylu życia, ale przecież Zuza nie z tych, które się dają złamać. Jak umierać to na własnych warunkach. Choć chwilami ogarniają ją czarne myśli i ból, choć znajomi nagle zaczynają obchodzić się z nią jak z jajkiem i oczekują, że się ustatkuje, ona ma wszystko gdzieś. I nawet z kolejnego śledztwa nie chce zrezygnować. Tym razem powiedziałbym nawet podwójnego, bo z jednej strony mamy dziwnego chemika, który podobno odgraża się, że wysadzi w powietrze sejm, a z drugiej tajemnicze zniknięcia kobiet. Zuza sama trafia na ślad tej drugiej ze zbrodni i potem już nie chce odpuścić. Podejrzewając, że sprawę kryją władze, z którymi ma przecież na pieńku, postanawia nie odpuszczać, nawet jeżeli będą jej grozić śmiercią. Skoro i tak dano jej jedynie trzy miesiące życia, to czego ma się bać?

środa, 12 lipca 2023

Zbrodnia piętro niżej - Anna Kapczyńska, czyli coś co doda życiu smaku

Dziś taki dzień, że trzeba mi chyba jakiegoś resetu, myśleć się nie chce, jutro teatr więc pichcę na dziś i na jutro dwie szybkie notki - kryminał ale bardziej komediowo. Coraz bardziej popularny i może fajnie, bo to zdecydowanie odpręża i nie zamula tak głowy jak drastyczne opisy, które śnią się potem po nocach. Choć u Anny Kapczyńskiej akurat spraw, które są mniej przyjemne i mogą potem się przyśnić trochę jest. Rzecz jest jednak zdecydowanie na ludzie, bohaterce się kibicuje nie tylko w śledztwie, ale i w perypetiach z jej facetem. Nie ukrywajmy tego - chyba zajęcie się sprawą morderstwa sąsiadki to tak naprawdę dla Gosi jest erzac, bo szuka jakiejś odmiany, dusząc się w swoim życiu. Jej wybrany niezbyt okazuje jej zainteresowanie, zrobił się wygodnicki, a ona zepchnięta została do roli kury domowej, a i praca w gastronomii nie należy do jej ukochanych. Ma swojego bloga, lubi pisać, więc sprawa kryminalna spada jej niczym z nieba - może by tak pójść w stronę dziennikarstwa śledczego i sprofesjonalizować swoje stukanie na klawiaturze?
Początkowo ma też chęć zapoznania się bliżej z jednym z policjantów, dostarczając mu jakichś dowodów, potem jednak rozczarowana postanawia działać jedynie na swój rachunek.

poniedziałek, 10 lipca 2023

Niewinne ofiary - Katarzyna Wolwowicz, czyli udowodnię, że mnie ta sprawa nie przerasta

Zakończona biografia Kory, ale muszę sobie poukładać to w głowie, bo wcale nie zachwyciła tak bardzo jak oczekiwałem, dziś jednak o innej książce nie tak dawno skończonej. Jakiś czas temu pisałem o Wolwowicz bardzo pozytywnie, ale wszedłem w cykl o komisarz Oldze Balickiej trochę od środka, więc kusiło mnie żeby poznać początek. No i oto trafiła się okazja - nie dość, że egzemplarz z biblioteki, to jeszcze i audiobook, więc intryga weszła mi dwa razy szybciej... I powiem Wam: podtrzymuję swoją dobrą opinię. Może i nie jest to super nowatorskie, ale bohaterka, jej perypetie prywatne, sprawa jaka jej się trafiła, kolejne podrzucane tropy, są naprawdę smakowite i tworzą zgrabną całość. Trochę mało mi gór, w których przecież osadzona jest akcja, ale tu na szczęście pojawiła się kolejna lektura, w której będę miał ich pod dostatkiem. Tym razem więc sprawa raczej bardziej "miejska". Oto bowiem w lesie pod Jelenią Górą znalezione zostają ciała dwóch dziewczynek. Odcięte głowy, brak ubrań, ślady wykorzystania, wskazują na to, iż mają do czynienia z najbardziej makabryczną sprawą od wielu lat. I choć dość szybko wpadają na ślad mężczyzny, który podając się za pracownika MOPS zapraszał dzieci z rodzin w trudnej sytuacji materialnej na różne wyjazdy, to potem trop prowadzącym dochodzenie się urywa. 

niedziela, 9 lipca 2023

Gorące dni, czyli gdy wejdziesz między wrony...

Kino tureckie rzadko gości na naszych ekranach, a ten film warto obejrzeć nie tylko ze względu na inność kulturową, ale wręcz odwrotnie - ze względu na pewną uniwersalność historii. Choć mocno osadzony w realiach tego kraju, krytyczny wobec tego jak często układy i korupcja wygrywają z chęcią zmiany i sprawiedliwością, pokazuje historię która mogłaby wydarzyć się w wielu miejscach. Ze względu na pewne nastroje w polityce i małomiasteczkową zaściankowość, powiedziałbym nawet że jest nam bardzo bliski. I chyba niektórzy ministrowie zareagowaliby na niego równie ostro jak podobno w Turcji prezydent Erdoğan, któremu film bardzo się nie podobał. Można bowiem odnieść wrażenie, że to nie tylko problem lokalny, ale coś z czym władze nie potrafią sobie poradzić, ba, może nawet akceptują i kryją pewne nadużycia. Mieszanka uprzedzeń wobec obcych, innych, przywiązanie do tego co "nasze" i tradycyjne, nawet jeżeli budzi to niesmak u przyjezdnych, no i populistyczni kacykowie, którzy rządzą i dzielą łaski na lewo i prawo, to nie tylko problem Turcji.
Warto więc obejrzeć ten film z otwartą głową, bo może on wstrząsnąć bardziej niż się spodziewacie.

Cwaniary, chuligańska ballada z kobietami na pierwszym planie

Zastanawiałem się jak uda się przerobić dość specyficzną powieść Chutnik na język sceny - wszak tam rozwiązania prawie komiksowe, przerysowane, to trochę tak jakby udawać, że filmy Tarantino to gotowy dramat do wystawienia. A jednak. Agnieszce Glińskiej udało się zrobić scenariusz, który zachowuje ducha oryginału, a może nawet bardziej dosadnie akcentuje pewne rzeczy. Choć prosta scenografia nie daje możliwości poszalenia, to ekran z projekcją, który jest w tle daje na finał dość wstrząsający efekt. Słabo wykorzystana za to jest rola "narratora", choć jego obecność na pewno daje fajny punkt rozpoczęcia, a potem mniej lub bardziej wyraźnie pojawia się on w różnych rolach męskich. Na pierwszym planie jednak są one.

O czym są Cwaniary? O sile kobieciej przyjaźni i o tym jak czasem pojedynczo są bezradne wobec przemocy, bólu, problemów. A razem? Razem mogą zmienić to miasto, bo Warszawa jest w takim samym stopniu ich jak łysych karków, egoistycznych typków w garniakach i wszystkich, którzy uważają, że ma być tak jak oni chcą. Stając w obronie słabszych, nagle nabierają pewności siebie, zadziorności, a wszystkie ich frustracje zamieniają na siłę. 

sobota, 8 lipca 2023

Szum - Małgorzata Oliwia Sobczak, czyli gdy nienawidzisz siebie, a ktoś daje ci akceptację

Kolejna z zaległości i jeszcze trudniejsza, bo czytając jeden kryminał lub thriller za drugim, nic dziwnego że potem mi się fabuły i detale mieszają. I zostaje wrażenie, czy było ok, czy porwało, czy też było słabo. W przypadku powieści Sobczak przyznaję, że chyba lepiej bawiłem się przy serii Kolory zła, niż przy nowym cyklu (bo przed Szumem był Szelest o którym też pisałem - do odnalezienia wszystkie w spisie przeczytanych). Ten bliższy jest thrillera psychologicznego niż kryminału, a to co może też trochę drażnić to próby pokazania dziwnej zależności jaka rodzi się między ofiarą, a sprawcą. Czasem bywa i tak - akt przemocy nie jest przypadkowy, ale wcześniej rozwija się jakaś chora, manipulacyjna relacja, buduje się związek i świadomi tego, jak bardzo jest to toksyczne, nie mamy łatwo. Piąchy się zaciskają ze złości, myślimy sobie: spieprzaj, zostaw go, on cię krzywdzi, a jednocześnie wciąż widzimy jak wiele jest w bohaterkach różnych kompleksów, ran, z którymi oprawca świetnie sobie radzi, najpierw wspierając, a potem dozując komplementy, przesuwając granice... To jedna z tych powieści, gdy z równie wielką ciekawością przyglądamy się nie tylko mordercy i jego choremu umysłowi, ale i komuś kogo wybiera on sobie za cel - to walka o przełamanie lęku, paraliży niemocy, ale i szukanie w sobie mocy, której wcześniej się w sobie nie miało. Dodatkowo pojawia się tu również mocny wątek akceptacji (bądź nie) własnego ciała przez młode dziewczyny, co często może być ich piętą achillesową - są bardziej podatne na zranienia, ale i gotowe zaufać, gdy ktoś im daje akceptację...

piątek, 7 lipca 2023

Sydonia. Słowo się rzekło - Elżbieta Cherezińska, czyli skoro nie chciała być posłuszna i cicha okrzyknięto ją czarownicą

Ponieważ wciąż zbiera się sporo szkiców, a często piszę te bardziej świeże, zaczynam się bać, że po kilku tygodniach nie będę wiele pamiętał. Zabieram się więc za odgrzebywanie starszych notek.
Cherezińska tworzy powieści, które świetnie nadawałyby się na dobry film kostiumowy, z wielką historią w tle, ale i wyrazistymi postaciami na pierwszym planie. I nie zawsze oczywistymi jak pokazuje najnowsza jej książka. Po władcach Polski sięga po postać mniej znaną, choć wciąż przecież będziemy na orbicie wielkich dworów. Autorka od dawna interesowała się historią Księstwa Pomorskiego, ziem które dziś częściowo należą do Polski, a kiedyś stanowiły łakomy kąsek dla wszystkich sąsiadów (w tym naszych władców). I oto historia, w której czujemy jeszcze potęgę książąt pomorskich, ale i przeczuwamy ich upadek. Na przełomie XVI i XVII stulecia przez Europę przetaczało się wiele różnych konfliktów, ale tu nawet nie tyle błędne decyzje czy wojny stały się przyczyną konfliktu, a raczej brak potomków, którym można przekazać tron. A ponieważ już wtedy krążyły plotki o klątwie jaka spadła na ród Gryfitów, Cherezińska zgrabnie to wykorzystała, budując wciągającą historię o kobiecie, która nie chciała się podporządkować woli mężczyzn. Choć na naszych ziemiach polowania na czarownice może nie były tak intensywne jak np. w Niemczech, to i u nas w dokumentach można znaleźć ślady takich procesów. Jeden z nich był dość wyjątkowy, bo dotyczył szlachcianki - w 1620 roku, w Szczecinie stracona została Sydonia von Bork. Akta sądowe stały się punktem wyjścia do poszukiwania odpowiedzi na pytanie - czym tak bardzo mogła się narazić, że oskarżono ją o tak potworne czyny jak zamordowanie panującego księcia.

czwartek, 6 lipca 2023

Niezwykła wędrówka Harolda Fry - Rachel Joyce, czyli wędrówką życie jest człowieka

Co prawda nie wiem jak gatunkowo zakwalifikować tą powieść, spieszę jednak donieść, że to jedna z rzeczy, która ostatnio mocno zawibrowała w moim serduchu. Czasem tak bywa - coś w treści, w bohaterze, może w problemie opisanym na tyle porusza jakąś czułą strunę, że masz ochotę ogłaszać całemu światu jaka to wspaniała lektura, a inni być może stukają się w głowę, bo kompletnie tego nie dostrzegają. Ja miałem tak choćby z "Niewidzialną ręką" przy której miałem łzy w oczach...
A i przy "Niezwykłej wędrówce... mi się zaszkliły. Wiem, że film zdaje się już na ekranach, może się więc wybiorę, ale na razie o książce. Czemu mnie tak bardzo poruszyła?
Może zadziałała również chwila - wziąłem ją sobie jako lekturę do pociągu gdy jechałem na spotkanie z ludźmi, z którymi szedłem na Camino w ubiegłym roku. Cztery dni w Tyńcu to doświadczenie, które trochę wykracza poza bloga poświęconego kulturze, zresztą nawet wszystko trudno ubrać w słowa, choć kilka zdań napisałem na swoim prywatnym profilu na FB (kto wie, ten znajdzie). Książka ewidentnie w duchu Drogi - nie jest religijna w ścisłym słowa tego znaczeniu, ale daje tyle ciepła, mądrości życiowej, okazji do zmiany perspektywy, że pewnie zostanie zaszufladkowana do kategorii powieści niosących nadzieję, wzruszających. Jedni to lubią, inni uważają to za zbyt słodkie i upraszczające, choć w przypadku "Niezwykłej wędrówki..." trudno mówić o słodyczy...

Trubadur, czyli pomścij mnie

Akcja opery Giuseppe Verdiego rozgrywa się w Hiszpanii w XV w. w Aragonie i Biscagli. Dzieje się w pięciu miejscach, na które składa się 8 scen, więc jest to opera wymagająca zarówno dla reżysera jak i scenografa. Jak to w operach bywa opowiada historię miłości, zazdrości, niepożądanego splotu nieporozumień, skrywanej latami tajemnicy, która w efekcie doprowadziła do dramatu dwóch rodzin. Nie jest najłatwiejsza w odbiorze, bo libretto napisane przez Leone Emanuele Bardare i Salvadore Cammarano pełne jest zawiłości.

Powiem szczerze, że ta opera, tak przeze mnie oczekiwana nie zachwyciła mnie wystawieniem. Chciałoby się rzecz: cudze chwalicie swego nie znacie. Tym razem Royal Opera House tak uprościła scenograficznie tę operę, że dla mnie stała się ona pozbawiona uroku i wszelkiej dynamiki, a niektóre rozwiązania kostiumowe były dla mnie nie do przyjęcia. Wprawdzie we wstępnej rozmowie przed spektaklem reżyserka Adele Thomas wspominała o inspiracji obrazami Boscha czy chęci odtworzeniu mitologii późnego średniowiecza, jednak po obejrzeniu spektaklu miałoby się ochotę spytać: po co? Ta piękna opera przez takie pomysły dużo straciła. To oczywiście tylko moje zdanie, nie jestem żadnym krytykiem muzycznym, a jedynie zwykłym widzem kochającym operę, ale myślę, że to przedstawienie nie zapisze się w historii ROH złotymi zgłoskami. Jeśli obóz Cyganów kojarzy się widzom z surykatkami (a takie opinie słyszałam) to coś jest nie tak. I te schody… coraz częściej w różnych spektaklach schody mają symbolizować wszystko. Może czas już z tym skończyć! Pamiętam „Trubadura” wystawianego w Teatrze Wielkim w Warszawie w siermiężnych latach tzw. komuny – był wystawiony w pięknej scenografii i z kostiumami z epoki. Odbiór opery był zdecydowanie lepszy. A jeżeli trudność sprawia szybkość i konieczność przemieszczania bohaterów w poszczególnych scenach – to wystarczy ściągnąć pomysły choćby z wystawienia „Trubadura” w reżyserii Laco Adamika w Operze Krakowskiej.

środa, 5 lipca 2023

Za granicą - Wojciech Chmielarz, czyli wybory, które mają swoją cenę

Widzę, że zrobiło się modne, by każdy z popularnych dziś w Polsce pisarzy kryminałów, od czasu do czasu spróbował się w nowym gatunku i ciut zaskoczył czytelników. Czasem jest to skręt w stronę thrillera psychologicznego, innym razem sensacji, no jest i taki, który uważa chyba że może pisać wszystko, więc pisze co mu ślina na język przyniesie... Dobra, Mroza na razie zostawmy, bo to już chyba przypadek kliniczny, a przyjrzyjmy się najnowszej powieści Wojtka Chmielarza. Jak sam wspomina w posłowiu, książka powstawała m.in. w ramach jego urlopu, można więc jedynie uśmiechnąć się z myślą o ludziach, którzy nawet wypoczywając, swoje umysły kierują w stronę mrocznej ludzkiej natury, konfliktów, żądz i zbrodni.
Akcja Za granicą jak wskazuje sam tytuł dzieje się w miejscu, które pokochali nasi rodacy i wyjazd tam jest już nie tylko szczytem marzeń, ale raczej wstydem jest tam nie pojechać i nie pochwalić się pięknymi fotami. Chorwacja, ze swoim ciepłym wybrzeżem, urokliwymi zatoczkami, choć kojarzy się ze słońcem, relaksem, to przecież ludzie często wloką za sobą różne niezałatwione sprawy, które potem potrafią nieźle urlop zepsuć. Tak jest i w przypadku bohaterów tej powieści. Marek i Daria od lat marzyli o takim wyjeździe, odkładali kasę, a gdy już tu są, wciąż coś tam ich uwiera. A to jej wydaje się, że mąż wcale nie chce spędzać czasu z nią i synkiem, że szuka pretekstów by sobie posiedzieć przy piwku, a w jego oczach żona bywa czepialska, zbyt niefrasobliwa, nie rozumie poważnych problemów, którymi przecież w swoim mniemaniu się zajmuje. Gdy w dodatku okazuje się, że trochę czasu musi poświęcić pracy, na nic zdają się obietnicę, że to tylko kilka dni, że potem będzie cały dla nich, ewidentnie awantura wisi w powietrzu.

wtorek, 4 lipca 2023

Niby z życia wzięte, czyli Sytuacja awaryjna i Winny czy niewinny...

W upały człowiek nie ma ochoty na siedzenie przed kompem i pisanie długich notek, musicie więc wybaczyć, że dziś chyba bardziej skrótowo. Za to w podwójnej dawce. Z wakacyjnych nowości kinowych od Aurora Films wybieram na początek dwie lżejsze rzeczy, a Wy sami oceńcie czy bardziej podejdzie Wam humor czeski czy francuski. A może trudno je porównywać - film Jiříego Havelki, twórcy przeboju kinowego w Czechach sprzed kilku lat, czyli Właścicieli (też pisałem - jest w spisie obejrzanych) to komedia z tych bardziej absurdalnych, a produkcji francuskiej mimo lekkości bliżej do kina obyczajowego. Każdy niech wybiera to co mu bardziej podejdzie - dla mnie ciekawsza okazała się "Sytuacja awaryjna".

W tą historię aż trudno uwierzyć, choć przecież wydarzyła się naprawdę. Oto na skutek przypadku, pociąg prowadzony na niezbyt często użytkowanej trasie kolejowej, rusza bez maszynisty i przejeżdża tak spory odcinek ku przerażeniu pasażerów. Sytuacja ta staje się okazją dla Havelki do skonfrontowania charakterów, postaw, ludzkich historii. I choć chwilami wydaje się to wszystko dość przerysowane, bo to przecież niemożliwe, by zebrać w tylu oryginałów, na koniec okazuje się, że wszystkie te postacie zostały dość wiernie odwzorowane. 

poniedziałek, 3 lipca 2023

Dania, tu mieszka spokój - Sylwia Izabela Schab, czyli nie myśl że znasz hygge

Seria reportaży od Wydawnictwa Poznańskiego przybliżających kolejne kraje wciąż rozbudowywana jest o kolejne pozycje i trzyma niezły poziom. Czemu tylko niezły? Ano te książki mają swoje mocne i ciut słabsze strony. Oczywiście są różnice pomiędzy nimi, ale jednak jest na tyle dużo podobieństw, że odczucia bywają po kolejnych tytułach podobne. O co zatem chodzi? Książki te piszą zwykle debiutanci, osoby które mieszkają w danym kraju już przez jakiś czas i czują, że mają na tyle dużo przemyśleń i obserwacji, iż mogą się już tym dzielić z rodakami. Jedno małe "ale" - współcześnie mamy tyle źródeł tego typu opowieści (nie tylko pisanych), z każdego prawie zakątka świata, że trudno czytelnika czymś zaskoczyć. Można oczywiście pisać o własnych doświadczeniach, trudnościach, krokach podejmowanych by stać się bardziej "swojakiem" dla lokalsów, tylko czy to będzie wtedy tak interesujące? Zwykle próbuje się więc balansować między prywatnymi przeżyciami, a próbą ujęcia obserwacji w jakąś formę stworzenia spójnego obrazu mieszkańca danego kraju. Mniej jest opisów poszczególnych miejsc (ale za to są zwykle świetne, kolorowe foty!), czy nawet historii, więcej za to ludzkich zwyczajów, ciekawostek czasem statystyk - bo społeczeństwo stanowi bardziej o inności danego kraju, niż dochód krajowy brutto, zabytki, czy przemysł. Tu chyba leży odpowiedź na pytanie: czemu ci tu dobrze - bo ludzie z czasem cię zaakceptowali, pasują ci różne rozwiązania, czujesz się tu tak, że masz ochotę założyć przystań na dłużej. 

Tuwim dla dorosłych, czyli z dystansem, bo inaczej się nie da

MaGa: Zawsze lubiłam Tuwima. Moje pokolenie chowało się na jego wierszach dla dzieci: „Pan Hilary” czy „Słoń Trąbalski”, nie mówiąc już o słynnej „Lokomotywie”. Później jego wiersze stawały się tekstami wielu piosenek śpiewanych przez wybitnych wykonawców (choćby Ewę Demarczyk, Czesława Niemena, Stana Borysa czy Grzegorza Turnaua) i stawały się przebojami ponadpokoleniowymi, jak chociażby „Grande valse brillante”, „Wspomnienie” czy „Miłość ci wszystko wybaczy”. Dobrze więc, że ten spektakl upamiętnia dorobek poety i przybliża jego twórczość, a ta była bardzo bogata.

Robert: Któż nie zna jego twórczości, kto się z nią nie zetknął. Rzeczywiście była dość bogata i różnorodna, co też dało się uchwycić w tym spektaklu. Od próbek młodzieńczych zabaw prasowych, ogłoszeń, żartów, felietoników, przez piosenki, wiersze dla dzieci, aż po teksty, które były odbierane jako narzędzie walki politycznej.

MaGa: Na potrzeby spektaklu z dorobku Tuwima wybrano poza ogólnie znanymi, szereg mniejszych i mniej znanych utworów z całej jego twórczości. Uwzględniono za to cały niemal wachlarz jego umiejętności i możliwości twórczych. Bowiem Julian Tuwim był twórcą niespotykanym, błyskotliwym, z ogromną giętkością języka, umiejętnie stosowaną grą słów. Umiał słowami opisywać cechy rzeczywistości – choćby „Ptasie radio” - tu w mistrzowskim wykonaniu Anny Sroki-Hryń, które charakteryzowało ptasi jazgot.

niedziela, 2 lipca 2023

Good, czyli kolejna nauka z historii

Zdumiewający spektakl. Z jednej strony niby jest zachowana chronologia zdarzeń, jednak z drugiej strony ma się wrażenie, że to tok myśli jest tu głównym motorem akcji. Jakby bohater mówiąc/myśląc o jednym, w głowie miał jakieś skojarzenie i akcja zaczynała podążać za tym skojarzeniem. Początkowo trudno było się w tym połapać tym bardziej, że większość spektaklu grana jest przez trójkę aktorów, którzy – w zależności od potrzeb – wcielają się w różne postacie. Pomaga natomiast ścieżka muzyczna (świetnie dobrana), która raz wywołuje śmiech, innym razem daje odniesienie do emocji bohatera.