Pokazywanie postów oznaczonych etykietą powieść obyczajowa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą powieść obyczajowa. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 12 września 2024

Kossakowie. Wachlarz - Joanna Jurgała-Jureczka, czyli zamiast filmu, raptem kilka zdjęć

Ciekawostka nie tylko dla tych, którzy lubią zanurzyć się w historię, w dzieje znanych rodzin, albo których fascynują Kossakowie. Warto jednak zaznaczyć, że to już kolejna książka Joanny Jurgały-Jureczki, w której kontynuuje pewne wątki i tematy. No i na pewno nie jest to klasyczna powieść biograficzna, raczej pewnego rodzaju wariacja na ten temat, wykorzystująca postacie, zdarzenia, sugerująca ich przebieg, ale skupiona na emocjach. Styl autorki mógłbym porównać do robienia cyklu zdjęć i prezentowania wybranych, by widz stworzył z nich historię, to na pewno nie jest film, nie telenowela, brakuje ciągłości, wszystko jest trochę porwane i nieuporządkowane. 

Nie twierdzę, że nie można śledzić pewnych wydarzeń, domyślać się wszystkiego, ale pewnie sporo osób będzie miało trudność z odnalezieniem się w tych migawkach.

niedziela, 11 sierpnia 2024

Koronczarki. Klątwa rodziny Flores - Angelica Lopes, czyli podobno miejsce kobiety jest przy mężczyźnie

Kobieca saga odkrywająca najgłębsze tradycje Brazylii i przybliżająca sytuację brazylijskich kobiet w początkach XX wieku. Trochę bałem się, że to będzie rozwleczone na maksa, bo autorka pisuje scenariusze dla telenoweli, muszę przyznać jednak, że powieść jest zaskakująco minimalistyczna. Nawet by się chciało dowiedzieć coś więcej, może poznać bliższe losy pośrednich pokoleń bohaterek, a tu tak naprawdę dostajemy opowieść o odległej przeszłości i teraźniejszości, gdy najmłodsza z rodu, już siódme pokolenie, odkrywa tą historię.

Jakże różne to kobiety, a jednak czuć w nich podobne umiłowanie wolności, pragnienia podążania za własnymi marzeniami. Alice czuje się feministką, buntuje się przeciwko patriarchatowi, blisko związana jest z inną kobietą, ale jej bunt skierowany jest raczej ku społeczeństwu, bo jej matka nawet specjalnie nie stawia jej żadnych granic, nic nie narzuca. To raczej konflikt pokoleniowy - starsza uważa, że córka nic nie robi, że marnuje życie, młodsza chciałaby żyć pełniej niż matka, spędzająca czas na próbach poderwania jakichś facetów, plotkach, piciu i telewizji. Obserwujemy jak obie daleko odeszły od tradycyjnego patrzenia na związki. Co dla Alice, po ponad 100 latach może oznaczać zagłębienie się w losy swoich przodków?

niedziela, 14 lipca 2024

Ucieczka Anny - Mattia Corrente, czyli ta pustka jaką nosisz w sobie, ta pustka którą zostawiasz

Kolejne spotkanie z serią z Żurawiem od Wydawnictwa BoWiem (Uniwersytet Jagielloński) i znowu całkiem smakowita, nieoczywista historia. Ostatnie powieści z tego cyklu jakie wpadają mi w ręce mocno obciążone są różnymi traumami, negatywnymi doświadczeniami, za każdym razem jednak jest to też opowieść o tym jak sobie z nimi radzić. Tym razem wokół wyprawy pewnego starszego pana, który wyrusza na poszukiwanie żony, osnute zostały również inne wątki. Nitki prowadzą w przeszłość i tam szukamy odpowiedzi - jak uleczyć swoje serce po czymś bolesnym co się wydarzyło. Skąd to wewnętrzne przekonanie, że jednym sposobem jest zacząć od nowa. Uciec od tego co było, od błędów, od tego co przypomina. Czy jednak da się naprawdę zapomnieć? I czy próbując znaleźć lekarstwo dla siebie, nie krzywdzimy też innych?  

Mattia Corrente zbudował swoją opowieść w scenerii słonecznej Sycylii i może też dlatego tak bardzo smakuje ona nam wyjątkowo. Pachnie owocami, kwiatami, jedzeniem. To historie ludzi biednych, żyjących blisko siebie, dających sobie wsparcie. Nawet po latach pamiętają swoich sąsiadów, to czym się ktoś zajmował, potrafią sypać różnymi wspomnieniami. Trochę na tym bazuje Severin wyruszając w swoją podróż śladami przeszłości. Odwiedza miejsca w których żyli, szuka ludzi, którzy dadzą mu jakiś ślad. Pokazując zdjęcie pyta czy może ją gdzieś widzieli, ale to co najważniejsze, choć niewypowiedziane też w jego pytaniach wybrzmiewa: dlaczego odeszła. Czy nie była z nim szczęśliwa?

niedziela, 5 maja 2024

Koniec dnia - Bill Clegg, czyli rodzina, przyjaźń i coś jeszcze

Wydawnictwo Pauza miało u mnie dotychczas raczej dobre notowania, ale muszę chyba ostrożniej podchodzić do nich jako do pewniaków. Powieść Billa Clegga okazała się mieć potencjał, ale wszystko się dziwnie rozjechało w detalach i w efekcie w głowie niewiele refleksji, poza rozczarowaniem zostało. Ktoś na DKK rzucił takie stwierdzenie, że tak się kończy gdy facet próbuje pisać o kobietach, sugerując że zna się na ich emocjach i psychice jak mało kto. I może coś w tym jest. A może zawiodła też przyjęta forma, czyli prowadzenie równolegle trzech bohaterek i jednocześnie nieustanne przeskoki w czasie, powracanie do przeszłości, jakby to tam leżały odpowiedzi na wszystkie pytania.

Dana, Jackie, Lupita - gdy dorastały miały ze sobą kontakt, choć sporo je różniło. Potem drogi się rozeszły, ale znowu się przetną, w dość zaskakujący dla nich sposób. Jak patrzą na przeszłość, na to co ich łączyło, jak wspominają tamte emocje?
Pierwsze dwie przyjaźniły się mocno, choć jeden incydent zniszczył między nimi wszystko. Trzecia, córka meksykańskich emigrantów, doświadczała wielu upokorzeń, nie otrzymując specjalnego wsparcie od bliskich. Przecież to było takie normalne - ci którzy mieli pieniądze, mieli też służbę, a podstawowym przykazaniem dla kogoś kto pragnął zapewnić lepszą przyszłość swoich dzieci, jest pokornie spuszczać głowę i zgadzać się na wszystko. Gdy jesteś bogaty możesz wszystko, a jak czegoś zapragniesz, wydaje ci się że to możesz kupić, zapłacić za milczenie, zatuszować. Masz wszystko i możesz wszystko... A potem, po latach okazuje się ile to było warte i jakim człowiekiem cię uczyniło.

czwartek, 22 lipca 2021

Gdzie śpiewają raki - Delia Owens, czyli tyle razy porzucana

"Słowik" udowodnił mi, że nie mam co unikać tzw. "babskich" książek, bo mogą one wciągnąć i dostarczyć nawet więcej emocji niż to, po co zwykle sięgam. No i co z tego, że emocji trochę innych niż te, których szukam w thrillerach i kryminałach. Odmiana czasem jest miła.
"Gdzie śpiewają raki" na pewno mają tę moc, by poruszać serca czytelników, na pewno jednak warto otworzyć się na sporą dawkę opisów przyrody, a przecież nie każdy to lubi. Tu więź z naturą, życie w harmonii z nią, a nawet świadomy wybór, by unikać ludzi, jest bardzo istotna. Fabuła może wydawać się prosta, natomiast wrażliwcy właśnie z tych fragmentów obcowania z dzikim pięknem, będą mieli najwięcej przyjemności. No i z umiejętnie wplecionej poezji. Dla kogoś przyzwyczajonego do romansów, gdzie wszystko jest prowadzone z punktu A do B, może to być lektura nawet nudna, warto jednak zanurzyć się w jej klimat. 

Powieść o miłości? I owszem, ale jeszcze bardziej o samotności, o odrzuceniu, o lęku, pragnieniu bliskości. Kya tyle razy została w swoim odczuciu została porzucona, że więcej więzi czuje z dzikim ptactwem niż z ludźmi. One nie mogą zawieść, czy zranić.

niedziela, 13 czerwca 2021

Wiedźmy - Ewa Cielesz, czyli czy wszystko jest kwestią motywacji?

Mam słabość do książek Ewy Cielesz, choć zwykle jakoś nie przepadam za literaturą obyczajową. U tej autorki rzadko jednak bywa słodko, ckliwie i wzdychająco, co zwykle kojarzy się z takimi książkami. Ona wrzuca swoje bohaterki w dość dramatyczne sytuacje, nie rozdrabniając na części pierwsze wszystkich uczuć i myśli, a pokazując proces radzenia sobie z trudnościami, konsekwencje pewnych wyborów i decyzji. Życie drodzy Państwo - samo życie. I choć wiele z tych sytuacji ktoś inny rozpisał by może jeszcze bardziej emocjonalnie, wyciągnął z nich więcej, choć czasem mam wrażenie, że zbyt szybko autorka przechodzi do kolejnego etapu, czytam jej powieści z dużą przyjemnością. Może dlatego, że ma dar, byśmy jako czytelnicy przejęli się losami wykreowanych przez nią postaci, nawet jeżeli nie do końca akceptujemy ich wybory?

Po trylogiach przychodzi czas na powieści, które są pewną zamkniętą całością (wszystkie linki do recenzji książek Ewy Cielesz na moim blogu znajdziecie na górze w zakładce Przeczytane). "Wiedźmy" to nie jedna, a nawet trzy historie, przeplatające się i uzupełniające. Trzy kobiety, jedno miejsce i gdzieś w tle wyraźny wątek ezoteryczny, który niezależnie czy bohaterki będą w te siły wierzyć czy nie, będzie wpływał na ich życie. 

wtorek, 1 czerwca 2021

Ta druga - Therese Bohman, czyli marzenia o lepszym życiu

Lektura z ostatniego DKK, choć nikogo nie zachwyciła, okazała się całkiem inspirującym tematem do długiej dyskusji - nie tylko na temat książki, ale wielu wątków, które każdy na własną rękę sobie w niej znalazł jako warte poruszenia. Przeszliśmy od analizy upadku obyczajów (sic!) i rodziny tradycyjnej (!), przyglądaniu się moralności młodych ludzi i ich systemowi wartości aż po pytanie na ile podziały społeczno-klasowe, wciąż mogą determinować czyjś los.
Jak widać cienka książka i dość prosta fabuła wcale nie musi oznaczać, że nie ma o czym rozmawiać. Nawet jeżeli bohaterka irytuje, to chce się ją lepiej zrozumieć, zastanowić nad tym jaką dla niej przyszłość widzimy.

czwartek, 17 września 2020

Czas porzucenia - Elena Ferrante, czyli... co naprawdę czujemy

Książek i filmów na temat porzucenia żona dla młodszych kochanek przeczytałam i obejrzałam wiele; niby problem stary jak świat i wszystko już na ten temat wiemy, jednak ta książka ma w sobie coś takiego, że wyróżnia się na tle jej podobnych. Właściwie odsłuchałam ją jako audiobook, w świetnej interpretacji Laury Breszki.

piątek, 13 września 2019

Hotel Varsovie. Bunt Chimery - Sylwia Zientek, czyli skandale, romanse i sekrety

Wykorzystuję ostatnie godziny przed wyjazdem, by zrobić sobie trochę gotowych notek i potem je tylko udostępniać. Nie wiedząc jak będzie z siecią, wolę się zabezpieczyć. A pisać jest o czym. W kilka dni udało się przeczytać parę tytułów, które od dawna zalegały na stosie. Z powieścią Sylwii Zientek to podwójny wyrzut sumienia, bo po pierwsze tom pierwszy cyklu mi się podobał (znajdziecie go w spisie przeczytanych), a po drugie ukazał się już tom trzeci, co dopiero zmusiło mnie do szybszego sięgnięcia po "Bunt Chimery". Ale trzeci nie będzie długo czekał na stosie!
Rzadko sięgam po literaturę obyczajową, ten cykl nie jest jednak typowym romansidłem, opowiada o konkretnych ludziach w takim samym stopniu jak i o mieście. Historia Warszawy, zmiany jakie w niej zachodzą, sprawy jakimi żyją jej mieszkańcy - to przede wszystkim stanowi o uroku książek z cyklu "Hotel Varsovie". Przeskakujemy między epokami, tytułowy hotel przechodzi z rąk do rąk, a my równą uwagę relacjom między postaciami poświęcamy wzlotom i upadkom stolicy.

sobota, 24 sierpnia 2019

Współczesna rodzina - Helga Flatland, czyli wasze i moje życie


Kolejny tomik z serii skandynawskiej Wydawnictwa Poznańskiego. I lektura na pewno niebanalna. Trochę przypominała mi Sagę Rodziny Neshov, choć mam wrażenie że mniej dowiadujemy się o samych bohaterach. Flatland skupia się na ich emocjach, pokazuje jak mogą oni różnie patrzeć na te same rzeczy, inaczej je odbierać.
Nie dzieje się wiele, za to w warstwie emocjonalnej bardzo dużo.
Jedno zdarzenie, jedna decyzja, ciągnie za sobą całą lawinę, a gdy się ta mocno coś rozpamiętuje i przeżywa, nic dziwnego że trudno ogarnąć sprawy bieżące.

wtorek, 16 kwietnia 2019

Dziewczyna z konbini - Sayaka Murata, czyli uszczęśliwić kogoś na siłę

W ostatnich tygodniach zebrało mi się kilka ciekawych rzeczy nawiązujących do różnych zaburzeń emocjonalnych, czy też psychologicznych, a że to sprawy cholernie interesujące, nie zawsze jednoznacznie postrzegane przez społeczeństwo, postanowiłem jeszcze w tym tygodniu połączyć je wszystkie w jeden blok. Na początek: książka.

Trochę na pewno dla nas egzotyczna, bo Japonia w Polakach budzi wiele skojarzeń, ale i zdziwienia, tak jest odmienna kulturowo. "Dziewczyna z konbini" może tym bardziej wydawać się dla nas mało zrozumiała, bo chyba trudno nam sobie wyobrazić aż taki sposób podporządkowania się pewnym zasadom i normom. Z jednej strony bohaterka tej niewielkiej książeczki buntuje się przeciwko oczekiwaniom otoczenia, chce żyć po swojemu, z drugiej jednak strony znalazła sobie niszę, w której czuje się bezpiecznie, miejsce gdzie może niczym na poligonie testować metody na to jak zyskać akceptację innych.

czwartek, 10 stycznia 2019

Pochyłe niebo - Ewa Cielesz, czyli wciąż pod górkę

Niewiele czytuję literatury obyczajowej, ale od kilku lat, gdy spróbowałem jej książek, do jednej z autorek mam słabość i czytuję z przyjemnością. Chodzi o Ewę Cielesz, która na jesieni podarowała czytelnikom pierwszy tom nowego cyklu pt. "Ćma".
Tym razem nie sięgamy aż tak głęboko w przeszłość, jak to bywało w innych książkach tej autorki, ale fabuła osadzona jest w okresie, który dla młodszych i tak będzie już historią, której nie znają. Przełom lat 70 i 80, siermiężność PRL, gdy niewiele rzeczy było, wszystko trzeba było "załatwiać", wystać i wywalczyć, nie oczarują nas pięknymi krajobrazami, wygodnym życiem w luksusie, obietnicami wielkiej kariery i życia u boku księcia z bajki. Bohaterka tej książki - Anita - zresztą pewnie by nawet odrzuciła takie dary od losu, jeżeli nie czułaby, że jej serce daje na to zgodę. Młoda dziewczyna (poznajemy ją gdy ma lat 17) może i chwilami jest zagubiona w tym co wokół niej się dzieje, ale ma jakiś wewnętrzny radar, którym się kieruje, decydując komu ufać, a komu nie. Życie jej nie rozpieszcza, a ci na których teoretycznie powinna móc liczyć, czasem zadają jej najbardziej bolesne rany.

czwartek, 28 grudnia 2017

Półbrat - Lars Saabye Christensen, czyli o walizce pełnej oklasków

Gdy zachwycałem się w roku 2015 "Odpływem", wpisałem sobie już wtedy na listę do przeczytania "Półbrata", ale jak widzicie sporo czasu upłynęło gdy wreszcie się za to zabrałem. Jak często u mnie bywa przy tak wielkich cegłach, mobilizacją okazał się DKK. Niezłe wyzwania sobie stawiamy w Piastowie, nie? Lektura przecież nie należy do lekkich i przyjemnych.
Pełna dramatów saga rodzinna, ale bardzo kameralna, a nie tak rozbudowana jak zwykle kojarzą nam się historie kilku pokoleń jakiejś rodziny. Jednocześnie jednak również powieść psychologiczna, pełna kompleksów, marzeń, fantazji - dojrzewanie, traumy, odkrywanie tajemnic rodzinnych, to nie tylko "grzebanie się w brudach", ale próba poradzenia sobie z własnymi niepowodzeniami, forma psychoterapii bohatera, podobnie jak jest też nią spisywanie przez niego snów i to co się z tego wyłoniło, czyli pisanie scenariuszy do filmów.
Książka niełatwa i przychodziły chwile gdy musiałem ją na dłużej odłożyć, ale potem i tak wracałem, żeby przejść przez kolejne wydarzenia i nie zawsze klarowny sposób o nich opowiadania. Barnum Nilsen dziś jest człowiekiem, który swoje rozgoryczenie, niemoc twórczą zalewa alkoholem, przestał już marzyć o tym, że będzie zrozumiany, że będzie mógł opowiedzieć o rzeczach dla siebie ważnych, w sposób taki jak by tego chciał.

poniedziałek, 6 listopada 2017

Hotel Varsovie. Klątwa lutnisty - Sylwia Zientek, czyli nie tylko dla kochających Warszawę

Budynki to nie tylko mury, ale pamięć wszystkich tych, którzy je zamieszkiwali. Trzeba umieć jedynie to odkryć. Tę prawdę przypomniałem sobie przy lekturze pierwszego tomu sagi autorstwa Sylwii Zientek. Przy tego typu powieściach wcale nie łatwo zachować równowagę między opisywaniem tła i losów poszczególnych postaci, nie wolno ich za bardzo mnożyć, żeby czytelnik mógł choć niektóre polubić lub znienawidzić, trzeba wciągnąć czytelników nie tylko w wir wydarzeń, ale i w świat emocji. Marudziłem trochę przy lekturze książek Paszyńskiej? To teraz mogę śmiało ogłosić, że znalazłem autorkę, która to wszystko potrafiła, pisząc powieść, która przykuwa uwagę zarówno ciekawą historią, jak i wizją miasta, jakie można zobaczyć jedynie na obrazach. Warszawa tyle razy ulegała różnym pożarom i tragediom, że nie ma w niej wiele namacalnych śladów po autentycznych jej dziejach. Zawsze jednak istnieje miejsce, gdzie kiedyś stał czyjś dom, być może na tej działce mieszkają kolejne rodziny, nie stało się ono zimnym miejscem funkcjonowania jakiegoś biura, czy instytucji, ale nadal żyje historią ludzi. Powiedzmy, że to właśnie jest punkt wyjścia. A jak głęboko w przeszłość możemy zajrzeć i co tam zobaczymy?

środa, 16 listopada 2016

Córka cieni. Siedem szmacianych dat - Ewa Cielesz, czyli powtarzali sobie, że będzie dobrze

Chyba jedno z większych zaskoczeń czytelniczych ostatnich tygodni. Gdy wyciągałem z paczki od wydawnictwa Axis Mundi trzy tomiki autorstwa Pani Ewy Cielesz, pomyślałem sobie, że to chyba jednak nie będzie dla mnie, że zbyt kobiece, zbyt rzewne i proste. Z ciekawości sięgnąłem po tom pierwszy i.... wsiąkłem na kilka godzin. No rzeczywiście napisane dość prosto, do pewnych rzeczy można by się przyczepić, ale sama historia, sposób jej poprowadzenia na piątkę! Najbardziej chyba bałem się tego, że podobnie jak w przypadku Paszyńskiej, dostanę coś tak polukrowanego, że nawet tragedie nie wywołują w nas dreszczy, tylko wzdychamy co najwyżej: o jaka ona biedna, o jaki on okrutny itp. Tymczasem wcale nie. Jest miłość dwojga ludzi, którym los jakoś wszystko pod górkę ustawił, jest historia, która niczym zawierucha przechodzi obok ich szczęścia i zostawia zgliszcza, więcej chyba nawet jest zmagania się z cierpieniem, niż chwil szczęścia, które zwykle przecież dominują w literaturze dla pań. Ewa Cielesz od początku miała u mnie plusa - nie pisze bajki o królewnie i jej wybranku, czy też jak kto tam woli odwrotnie, ale pisze o prawdziwym życiu, które potrafi kopnąć w cztery litery. Takiego prawdziwego życia bohaterka musi się nauczyć. Panienka z dobrego domu zakochana w ubogim młodzieńcu, pewnie nie zdawała sobie sprawy co ją czeka, gdy postanawia uciec z domu. Magdalena wiedziała, że nie dostanie nigdy zgody na takiego wybranka, odrzuca więc całe ciepełko, bezpieczeństwo i wygody, decydując się na nieznane. Czy gdyby wiedziała co ją czeka, zdecydowałaby się na to drugi raz? Przecież nie jeden raz zatęskni za tym wszystkim co miała w domu.

niedziela, 17 kwietnia 2016

Pieśń harfy - Levi Henriksen, czyli czy nie szkoda czasu na żale?

Jutro prawdopodobnie kolejna notka z Festiwalu Wiosna Filmów (i już spora dawka rzeczy obejrzanych), ale dziś kolejna książka. O pierwszej wydanej u nas powieści Leviego Henriksena już kiedyś pisałem, próbując znaleźć jakieś mądre słowa, które by wyjaśniły jak jest to inne, jak klimatyczne, jak pełne nostalgii. "Pieśń harfy" udowadnia, że urok tamtej powieści nie był przypadkowy. Facet ma talent, by pisać o sprawach zwyczajnych, bez wielkich fajerwerków, akcji, a jednak czarować czytelnika i sprawiać, że nie chce się jego powieści odkładać. Świat wewnętrzny bohatera, najczęściej będącego w jakimś kryzysie, na rozdrożu i pytania o sens dotychczasowej gonitwy. Ale nawet gdy próbujemy zamknąć takim streszczeniem fabułę i będzie to poniekąd bliskie prawdy, to dużo trudniej określić to, co stanowi o wyjątkowości tych powieści. Magia tkwi tu w opisach, w zachwycie jakąś chwilą, którą potem ogląda się długo, w bohaterach, którzy mają coś ważnego o sobie opowiedzenia. Z takich detali układamy sobie obraz, który sprawia, że sami zaczynamy pragnąć zwolnić tempo, przemyśleć pewne rzeczy, poukładać swoje życie od nowa. I zamieszkać gdzieś poza dużym miastem, gdzie ludzie są inni, podobnie jak ich priorytety.

W obu tych powieściach niebagatelną rolę spełnia muzyka - jest w głowie bohaterów, prowadzi ich w różnych chwilach, podkreśla nastrój w jakim się znajdują. A w "Pieśni harfy" jest tak naprawdę tematem przewodnim - to ona jest momentem przełomowym, a potem motorem nakręcającym różne działania. Henriksen pisze o niej tak, że aż czujemy żal, że sami nie możemy tych nagrań wysłuchać, ale z drugiej strony, dzięki temu, możemy wyobrażać sobie ją jako naprawdę coś wyjątkowego.

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Ona wraca na dobre - Grażyna Jagielska, czyli zupełnie nietypowa powieść o kobiecych problemach


Tym razem lektura od Włodka, ale pozwalam sobie dać słowo wstępu. Po prostu po rozmowie z nim, byłem ciekaw na ile będziemy się różnić w opiniach. Dopisuję więc (już po przeczytaniu, po kilku tygodniach) kilka zdań od siebie. Spodziewam się czegoś osobistego w stylu Miłości z kamienia, a nie powieści obyczajowej...

Książki o problemach kobiet są w Polsce pisane według standardowego schematu: kobieta ma problemy emocjonalne, porzucił ją mężczyzna, straciła pracę i sens życia. Wyjeżdża więc na wieś, nad rozlewisko, do rodziców (niepotrzebne skreślić), gdzie w krótkim czasie nie tylko godzi się ze światem i z samą sobą, ale znajduje wielką miłość. Jakże często tak to właśnie jest, prawda?
Grażyna Jagielska napisała zatem całkowicie niestandardową książkę poświęconą swoim problemom. Podróżniczka, żona Wojciecha Jagielskiego, przez całe lata  nie potrafiła poradzić sobie z pasjami męża. Obawy o jego życie paraliżowały ją, a niemożność poradzenia sobie z problemami codzienności doprowadziły do półrocznego pobytu w szpitalu psychiatrycznym.
Książka jest zapisem sposobu, w jaki autorka starała się powrócić do rzeczywistości po pobycie w „psychiatryku”. Okazuje się, że najlepszą metodą na odnalezienie siebie, jest bardzo daleka podróż. Pisarka wyrusza więc w wymarzoną jeszcze w dzieciństwie podróż w głąb amazońskiej dżungli, w górę Rio Negro. Ta podróż ma jej przypomnieć, kim jest, a także: co przynosi szczęście… Czy ta  przygoda faktycznie pozwoli jej dotrzeć do źródeł swoich problemów i unicestwić je? Musicie przeczytać książkę, by się tego dowiedzieć.