Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przemoc. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przemoc. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 7 stycznia 2025

Emilia Perez, czyli uwierz że zmiana jest możliwa

Właśnie przyznane Złote Globy dla tego filmu, więc warto kilka słów o nim napisać. Jacques Audiard zaskoczył wszystkich tym, że jak na swój wiek zrobił film pełen energii, zaskakujący, którego pewnie byśmy spodziewali się po jakimś młodym, bezczelnym twórcy, a nie kimś kto ma już spory dorobek na swoim koncie. Nie dość że dość pokręcona historia, to jeszcze opowiedziana tak, że szczękę zbiera się chwilami z podłogi. Ale jak to? Zrobić film o bossie kartelu narkotykowego, o morderstwach, narkotykach w formie musicalu? Chwilami z premedytacją przerysowanego, kpiącego z widza, ale mimo wszystko porywającego niesamowitą witalną siłą. 


Punktem wyjścia jest prośba do prawniczki, która wciąż jest na początku swojej samodzielnej kariery, by pomogła w spełnieniu pewnego marzenia. Otóż gość, przed którym drży tyle tysięcy ludzi, a setki na jego skinienie są gotowi zabijać, w głębi serca czuje się... kobietą. Chce odciąć się od tego co było dotąd i zacząć nowe życie. Tylko czy będzie potrafił to on sam, czy pozwoli mu na to przeszłość.

sobota, 11 lutego 2023

Mindhunter - John Douglas, czyli zacznij myśleć jak oni

Tyle dobrego nasłuchałem się o serialu (zaczynam więc oglądać), tyle sobie obiecywałem po lekturze. I co? Mimo ciekawych fragmentów i tematyki, już dawno nie męczyłem się tak z żadnym tytułem (może poza biografią Tesli, której wciąż nie zmęczyłem).
John Douglas, jako jeden z pierwszych ludzi, którzy profesjonalnie zaczęli zajmować się budowaniem profili sprawców zbrodni kryminalnych, na pewno ma o czym opowiadać. Niestety nawet o ciekawych sprawach opowiada w tak rozwlekły sposób, że po paru stronach ma się ochotę odpocząć. Za dużo ty dywagacji osobistych, nazwisk, detali dotyczących struktury wydziału, podkreślania swojej roli. Nawet gdy facet pisze o tym jak świetną robotę wykonują inni prowadzący dochodzenie i tak w kolejnym zdaniu musi wtrącić, że mimo całej jego skromności, bardzo pomógł im w schwytaniu sprawy. A gdy współpraca układała się źle, gdy nie wierzono w jego sugestie dotyczące tego kogo szukać albo jak zorganizować przesłuchanie, zawsze jego zdaniem wychodziło na to, że miał rację. Gości nigdy się nie myli albo woli o błędach nie opowiadać.

wtorek, 10 stycznia 2023

Kłamca. Obywatel niebios - Jakub Ćwiek, czyli na usługach u archanioła

Mała obsuwa z notkami, ale już powoli nadrabiam. Gorzej, że niedługo kolejny wyjazd i za cholerę nie chce mi się brać komputera by coś pisać. Najwyżej z książkami będę nadrabiał. Na razie w tym roku 6 skończonych (ale część rozpoczęta wcześniej). Materiału na razie nie powinno więc zabraknąć, zwłaszcza że czekają mnie długie podróże koleją - pozostaje więc tylko wybrać lektury. Na styczeń w planach m.in. M.A.S.H., nowy Czubaj, może Podlasie, na razie w audio leci nowy Twardoch. Zobaczymy co jeszcze wpadnie.

Z Jakubem Ćwiekiem jakoś nie było mi dotąd po drodze - kojarzyłem go z jakichś pełnych czarnego humoru historii, mało skomplikowanych i raczej nie pozostających w głowie na dłużej. Pewnie to krzywdzące, ale jego debiut, czyli zbiór opowiadań "Kłamca" jakoś nie przekonał mnie do tego, by szybko sięgać po kolejne rzeczy. Może dlatego, że nie spodziewałem się tekstów tak mało ze sobą powiązanych - skaczemy przez epoki, klimat, natężenie humoru, a łączy je jedynie postać głównego bohatera. Nordycki bóg kłamstwa Loki, daleki jest od tego by spełniać jakiś "kanon dobrego zachowania" swoich pracodawców. On wykonuje usługę, a szczególnie przydatny jest wtedy, gdy tamci nie mają już innych pomysłów albo po prostu mają skrupuły. Ach, nie powiedziałem dla kogo pracuje Loki. Ano dla sił dobra, czyli dla Michała Gabriela i jego aniołów. Czemu tak? A czemu nie? Skoro mógł uratować swój tyłek i jednocześnie co nieco ugrać? Zawsze to lepsze niż być skazanym na jakieś długotrwałe męki, zapomnienie i brak przygód.

wtorek, 13 września 2022

Miasto gangów. Ukryte światy Rio de Janeiro, czyli niektórzy wolą tego nie widzieć

5 dni w trasie, więc sporo audiobooków udało się nadgonić. W tym jeden reportaż, który pokazał mi trochę inne oblicze Brazylii i Rio de Janeiro. Wiadomo jakie mamy skojarzenia - słońce, plaże, zabawa, karnawał, statua Chrystusa... Jest jednak oblicze tego miasta mniej znane turystom, bo raczej nie zapuszczają się oni do faweli, nie mają kontaktu z biedniejszą i ciemniejszą stroną życia w Rio. Może tytuł miasto gangów wydawać się przesadzony, Czeszumski jednak mam wrażenie nie przesadza i nie koloryzuje. Rozmawia z mieszkańcami biedniejszych dzielnic, stara się pokazać różne historie i pokazuje, że dla wielu ludzi z Rio, widok chłopaków z bronią, handlujących narkotykami to codzienny obrazek. I wcale ich nie przeraża, bo paradoksalnie większe kłopoty kojarzą im się z policją, wprowadzającą do ich dzielnic zamiast porządku jeszcze większy chaos.

niedziela, 31 lipca 2022

Zombicide, czyli czym by ich tu...

Wczoraj trochę grania, a ja się za tym tak stęskniłem...
Postanowiłem więc ostatnią notkę w lipcu poświęcić grze, oczywiście z zastrzeżeniem, że u mnie nie znajdziecie profesjonalnego omówienia, a raczej emocje (ale polecam blog Tomka https://www.boardgamesaddiction.com).

Kooperacje to rzecz coraz bardziej popularna, a mimo pewnych podobieństw jeżeli chodzi o samą mechanikę, wciąż można znaleźć w tym dużo przyjemności. Wybór postaci, scenariusza rozgrywki, inny skład grających, losowość - to wszystko wpływa na to, że każde posiedzenie może być trochę inne. I nie chodzi nawet o sam wynik gry (bo przy założeniu że każdy musi przeżyć trzeba się trochę nakombinować), ale też o atmosferę. A wczoraj było świetnie! 

Zombicide można sprowadzić oczywiście do rozwałki - im więcej, im efektowniej tym lepiej, ale to wcale nie jest takie proste. Postaci zaczynają raczej z niewielkim zasobem doświadczenia, z kiepską bronią, a i potem nie zawsze równo rozkładają się te czynniki. Sporo zależy od szczęścia, ale i przyjętej strategii. 

poniedziałek, 28 marca 2022

Deadpool, czyli jakby co to ostrzegałem


Notka trochę zapchajdziura, bo i filmy nie nowe, i szczerze mówiąc nie bardzo mam ochotę o tym pisać. Bo jak tu pisać o filmie, który poziomem żenady powala, kasuje większość tego co widzieliśmy na dużym ekranie, powinien mieć kategorię tylko dla dorosłych, ale bawi głównie młodszych?
Nie ma ostrych scen erotycznych, za to jest masa wulgarności, niewybrednych żartów i przemocy. Niby superbohaterowie (w końcu to też Marvel) , ale widziani trochę pod innym kątem - trochę niedojdy, olewacze, narwańcy. To obraz herosa, co to więcej drapie się po tyłku i jajkach, niż naprawdę walczy. Ale jak walczy, to nie przejmuje się tym, że robi jatkę, bo uważa że walczy w słusznej sprawie.

piątek, 18 lutego 2022

Furioza, czyli Juliusz Cezar w wersji dla kiboli

Co prawda nie przepadam za tym, by film kinowy potem szatkować na odcinki i robić z tego mini serial, ale Furiozę obejrzałem z ciekawością. Można się trochę smucić, że oto próbuje się dorabiać do zwykłego huligaństwa środowisk kibicowskich jakąś aurę niesamowitego braterstwa, wartości, których siły zwykli frajerzy nie są w stanie zrozumieć, honoru, ale trudno odmówić temu obrazowi tego, że testosteron aż się z niego wylewa. I ogląda się to naprawdę dobrze.
Dla samej roli Damięckiego warto to zobaczyć. Cholera, jak on tu zagrał.

środa, 16 lutego 2022

Nikt - Maciej Kaźmierczak, czyli zastraszone

Co prawda miała być dziś notka M. O Kto się boi Virginii Woolf, a ja spokojnie po pracy miałem iść do teatru i nic już dziś nie pisać, ale uświadomiłem sobie, że przecież ten spektakl jest już w zasobach notatnika. Mamy więc aż 3 głosy na jego temat! Doklejone slowa M. znajdziecie tu: Kto się boi Virginii Woolf, czyli cztery serca, jedna pustka
A dziś w takim razie o książce. I kolejny kryminał - ile razy kończę, od razu mam pokusę by zacząć kolejny. Tym razem jednak trafiłem słabo, a może po prostu nie miałem nastroju aż na taką dawkę brutalności o obrzydliwości. Niby mroczne historie dotąd mi nie przeszkadzały, ale tu jednak coś odrzucało mocno od fabuły. Może chodziło o uprzedmiotowienie ofiar, traktowanie ich z taka pogardą, że poruszało to bardziej niż samo zadawanie bólu.

wtorek, 8 lutego 2022

Przemytnik - Artur Górski, czyli to nie jest film

Tą lekturą potwierdziłem swoje przekonanie, że do wspomnień różnych gangusów, podobnie jak i do książek Greyopodobnych nie ma ma co sięgać, bo to strata czasu. Niby filmy i czasem powieści fabularyzowane z gangsterami w tle pochłania się z wypiekami na twarzy, ale gdy ograniczysz się do samego snucia opowieści, okazuje się że mimo całej sensacyjności materiału, wieje tam trochę nudą. Niestety Przemytnik, choć jest jedynie oparty na relacji człowieka, który odsiedział wyrok za przemyt narkotyków, a nie jest wywiadem rzeką, trochę wpisuje się w ten sam styl. Zrobiłem, pomyślałem, czułem... I choć emocji w prawdziwych wydarzeniach nie brakowało, gdy się o tym czyta, niewiele z nich się czuje, brakuje tła, tej iskry, żeby to się dobrze czytało.
Nie chodzi więc o samo potępienie ludzi, którzy łamali prawo, czasem krzywdzili innych, myśląc jedynie o kasie, swojej wygodzie. Raczej wychodzi na to, że poza popisywaniem się jakimi to byli twardzielami (nie zdradziłem, nie dałem się złamać), niewiele mają do powiedzenia. Styl w jakim relacjonują swoje kariery po prostu nie ma polotu.

środa, 15 grudnia 2021

Na wodach północy, czyli brutalne, nużące, ale też fascynujące

Najbliższe dni chyba bez notek, zapowiada się zwariowany czas, ale zobaczymy - może dostaniecie najwyżej coś krótszego niż zwykle :) A przecież i tak notki są coraz krótsze. Może przyjdzie czas notatnik zamknąć, bo nie będzie jak go tworzyć? Dziś serialowo.

Mając w głowie Terror na podstawie powieści Simmonsa, z ciekawością sięgnąłem po "Na wodach północy" - choć trochę mniej tu tajemnicy, napięcia i klimatu nie brakuje, więc wciągnąłem się mocno. I to pomimo tego, że jeżeli chodzi o obrazy przemocy jest tu dużo bardziej brutalnie. Wiadomo - wielorybnicy to twardzi ludzie, warunku na północy też surowe jak cholera, ale ostrzegam,, bo to nie jest serial dla wrażliwców. Sama fabuła też jest ponura, bo na próżno szukać tu przygody, jest raczej walka o przetrwanie, a zło do jakiego zdolny jest człowiek, przeraża bezmyślnością i łatwością z jakimi jest realizowane.

sobota, 4 grudnia 2021

Zapomniany - Adrian Bednarek, czyli na spotkanie autorskie to będę szedł ze sporymi obawami

O ile lubię thrillery i muszę przyznać, że Adrian Bednarek potrafi grać w tą grę z czytelnikiem, to przy każdej kolejnej książce tego autora, czuję się trochę tak, jakby potrzebował zaraz iść pod prysznic, żeby zmyć z siebie brud i zło, bo jeszcze się do mnie przyklei.
Inni również piszą o scenach przemocy, gwałtów, o okrucieństwie, tyle, że u niego to świat, który nie tylko dotyka głównych bohaterów, on ich tworzy, jest ich częścią. Stąd niejednokrotnie czujemy do nich obrzydzenie, a mimo to z jakąś dziwną fascynacją obserwujemy to jak układają się ich plany. Zostaną złapani czy nie, spotka ich kara, a może to oni będą starali się wymierzyć karę dla jeszcze gorszych drani niż oni sami...

czwartek, 25 listopada 2021

Fabryka os - Iain Banks, czyli znaki, ofiary i rytuały

Dawno nie czytałem nic tak kontrowersyjnego i mocnego. Jeżeli więc lubicie powieści, które jak to młodzież mówi "ryją banię", sięgajcie po "Fabrykę os" bez wahania.
Szykujcie się jednak na rzecz, które ani nie jest łatwa, ani przyjemna. Dopisek 18+ na okładce nie jest wcale pomyłką, ale nie oznacza erotyki, a przemoc i okrucieństwo. Co prawda "Władca much" na mnie zrobiła większe wrażenie, tu na moje odczucie nie ma głębszej myśli jak tam, porównania jednak mogą nasuwać się dość szybko. Chodzi bowiem o młodą osobowość, która kształtuje się w dość specyficznych warunkach, tworzy jakiś własny świat, w którym wszystko staje się elementem jakiejś gry, czy zabawy. A jeżeli dorośli nie wspierają w prawidłowym rozwoju, pozostawiają dużą przestrzeń wolności, nie korygują, nie interesują się, no to efekt jest jaki jest.

piątek, 2 lipca 2021

Fascynacja - Adrian Bednarek, czyli pragnę tylko jej

Przy tej lekturze, jak przy mało której należałoby postawić znaczek "tylko dla dorosłych". O ile poprzednie tomy były mocne, to ten jest już naprawdę jazdą bez trzymanki.
Warto na pewno czytać po kolei, by zrozumieć przemianę bohatera. Oskar Blajer gdy go poznaliśmy był młodym chłopakiem, który pisał do sieci mroczne historie. Po tym jak seryjny morderca zabił jego matkę, chłopak był opętany przez jakiejś obsesje i czuło się, że nie jest z nim do końca dobrze. Znajomość z Luizą, dość ekscentryczną dziewczyną pochodzącą z bogatego domu zakończyła się tragedią, ale i ściągnęła chłopaka jeszcze bardzie w szaleństwo. On wciąż szuka obrazu swej ukochanej, nawet jeżeli miałaby być to jedynie namiastka.
A ponieważ jego thrillery zdobyły popularność i teraz jest pisarzem, który zarabia sporą kasę, możliwości tego by realizować swoje chore fantazje zwiększyły się wielokrotnie.

czwartek, 28 stycznia 2021

Zły człowiek - Adrian Bednarek, czyli masz wszystko, a mimo to wciąż oglądasz się z obawą

"Obsesją" i "Inspiracją" Adrian Bednarek trochę mną wstrząsnął, poluję jeszcze na trzeci tom, ale póki co miałem okazję przeczytać kolejną jego powieść. I wiecie co? Naprawdę gość ma talent do kreowania obrzydliwych historii. Nie wiem czy tylko na papierze, ale jak ma taką wyobraźnię, to aż bym się trochę obawiał w rzeczywistości. Skoro pisze o ludziach, którzy nie mają granic moralnych, żadnych zahamowań, to może w skrytości marzy o tym by... Przesadzam? Może, ale chyba niewiele czytałem równie okropnych opisów, w sensie takim, że o zbrodniach można opowiadać tak chłodno, jakby to było smażenie placków. Obcinanie członków piłą, zabicie dziecka, znęcanie się nad kim niewinnym, by wydobyć jakąś informację - to dla postaci z tej książki małe piwo. A przecież byli po prostu grupką młodych ludzi, którzy nie mieli pomysłu na to skąd zdobyć kasę... Od pierwszych, jeszcze nieporadnych pomysłów, przez przełamanie pewnych granic aż po czas gdy cała szóstka stała się legendą przed którą drżeli wszyscy w okolicy. Oto historia tzw. Grupy Pokoju, z Częstochowy, czyli spowiedź mafiosa.

czwartek, 5 listopada 2020

Dzieci siostry Bernadetty, czyli jak o tym zapomnieć?

Nie czytałem reportażu Justyny Kopińskiej, sprawa jednak była na tyle głośna, że chyba wszyscy w Polsce znamy jej detale. CBS Reality, kanał, który postrzegamy trochę jako program dla maniaków zbrodni, śledztw kryminalnych, postanowił nakręcić dokument o tajemnicach ośrodka wychowawczego sióstr boromeuszek w Zabrzu. Może nie jest on dużym zaskoczeniem, jeżeli chodzi o samą sprawę, ale i tak potrafi wywołać ciarki, bo twórcy postawili na to, by oddać głos ofiarom, wychowankom tego ośrodka. Dziś już dorośli, mówią nie tylko o tym co się działo, ale pokazują kim są dziś, że mimo bólu jaki im zadano, starają się udowodnić, że coś mogą sensownego zrobić ze swoim życiem. Trochę na przekór tamtym doświadczeniom i temu co słyszeli m.in. od sióstr.

piątek, 18 września 2020

Obsesja - Adrian Bednarek, czyli co to znaczy wyleczony, co to znaczy zapomnieć...

 Po "Inspiracji" prawie od razu sięgnąłem po kontynuację i teraz też mnie skręca, że trzeciej części jeszcze nie ma (dopiero w zapowiedziach). Ciekawość zżera. Oby autorowi pisanie szło równie łatwo jak jego bohaterowi, który od opowiadań w sieci, teraz awansował na pisarza pełną gębą - spotkani autorskie, duża kasa, ekranizacja itp. Bednarkowi można tego dopiero życzyć, choć pewnie jest na dobrej drodze. 
Gdyby tylko jeszcze może trochę złagodził swoje fabuły :) Bo nie wiem czy taka ilość przemocy, obsesji i zwichrowanej psychiki będzie strawna dla dużej ilości ludzi. Trochę fanów już jest. Ale i niektórzy mogą się zrazić, że za dużo patologii i odchyłów od normy, to może niekoniecznie. To odważny ruch - tu psychopata, który za nic ma zasady moralne, jest nie tyle ściganym sprawcą, ale głównym bohaterem, który wodzi za nos służby poszukujące jego ofiar. Mamy go polubić? Zrozumieć? Komu kibicować?
Pewnie wszystko rozstrzygnie się w trzecim tomie, bo też akcja przerwana jest w takim momencie, że wszystko może się zdarzyć.

niedziela, 5 lipca 2020

Zombie na celowniku, czyli Truposze nie umierają i Zombieland: Kulki w łeb


Jarmush tworzy filmy według swojego pomysłu i nie przejmuje się masowymi upodobaniami. Chyba niewielu reżyserów wybaczono, by takie kpiny z zombie, z taką obsadą aktorską. Przecież żywe trupy to u nas raczej kino kategorii B, no chyba że raz na jakiś czas trafi się niezły horror (np. z Azji). Jak poważnie podejść do takiego tematu? A tu proszę - niby cały czas jest kpina z gatunku, a jednocześnie wcale nie zrobiono tego według schematu - żadnego przyspieszania akcji, epatowania przemocą, grozy, gonitw. Zombie snują się po mieście, zabijają, a ludzie przyjmują to z dziwnym spokojem i fatalizmem. Skoro sami naruszyliśmy prawa natury, chyba można się spodziewać konsekwencji. A te są zadziwiające i znane jedynie tym, którzy uwielbiają popkulturowe smaczki rodem z kiepskiego kina i komiksów. Kilku nerdów jednak nie pokona armii żywych trupów, trzeba być bowiem bez serca by walczyć z tłumem, w którym widzisz np. przyjaciół lub członków rodziny.

środa, 24 czerwca 2020

Serce - Bartosz Szczygielski, czyli pozostała zemsta

Bartosz Szczygielski
Serce
Wyd. W.A.B.
2019
416 stron
Głowa przy ostatniej lekturze, ale do niej potrzebuję chyba chwili, by napisać o niej spokojnie. Ewidentnie coś "zaiskrzyło".

To na dziś kolejny thriller. Tym razem męski, krwawy, brutalny. I nie chodzi bynajmniej o akcję, o jakieś gangsterskie porachunki itp. U Szczygielskiego to nie tylko ci "źli" są w stanie dokonać czegoś ekstremalnego. Wszak każdy ma jakąś swoją wytrzymałość i jeżeli otrzymuje wciąż ciosy, to w którymś momencie może mieć dość i będzie w stanie rzucić się na oprawców, nie licząc się z konsekwencjami. I o tym między innymi jest "Serce". O bólu tak dużym, że nie ma już chęci do życia, do robienia planów, no chyba że dotyczą one zemsty na tych, którzy ten ból zadali.

niedziela, 21 czerwca 2020

Dzień wagarowicza - Robert Ziębiński, czyli krew się leje, kończyny latają

Nie jestem jakimś wielkim zwolennikiem slasherów, ani generalnie horrorów, jednak przy pewnym "zmęczeniu materiału", czyli tym że kryminały i thrillery coraz mniej sprawiają mi frajdy, obserwuję że groza w wydaniu literackim daje miły powiew świeżości i kupę zabawy.
Robert Ziębiński w fajny sposób we wprowadzeniu opowiada o tym jak popularne były tego typu rzeczy np. w USA w połowie XX wieku, a u nas poza Grabińskim nie mieliśmy zbyt wielu pisarzy, którzy potrafili straszyć, a potem na długo takie tematy były zakazane. Nawet rozrywka musiał edukować, a co to za jakieś mordowanie wszystkich bohaterów po kolei i uganianie się z potworami. Niby teraz możemy sobie odreagować, bo wszystko wolno, a mimo to nadal niewielu pisarzy sięga po grozę, a szczególnie w takim lekkim, rozrywkowym stylu. Mamy oczywiście Dardę, Urbanowicza, można by znaleźć jeszcze kilku, ale zwykle to rzeczy budzące niepokój klimatem, a nie ma w nich aż tak wielkiej jatki, z jaką kojarzymy slashery. Ziębiński postanowił napisać książkę właśnie w takim stylu, ale przenosząc akcję w ciekawy moment historyczny, mieszając fantazję z realizmem, wcale nie zrobił bezmyślnej rąbanki (jak to czasem się zdarza w wersji filmowej tego gatunku). Jego historia chwilami jest całkiem poważna, szczególnie gdy pokazuje atmosferę po śmierci Bieruta, losy różnych ludzi, którzy musieli się ukrywać przed komunistami, czy państwo w państwie, czyli obecność Rosjan na naszych ziemiach.

niedziela, 19 kwietnia 2020

Śpiewajcie, z prochów śpiewajcie - Jesmyn Ward, czyli życie przeplatające się ze śmiercią

Gdy dotychczasowe życie się wali człowiek najchętniej zwinąłby się w kulkę i po prostu starał się odciąć od wszystkiego. W tej chwili chyba głównie książki, a może troszkę również ten blog, dają mi namiastkę takiej możliwości... Myśleć o czymś innym. Nie dać się ogarnąć do końca czarnym myślom.
Czytam. Szukam w tym ucieczki, zapomnienia. Choć nie raz lektury również mogą boleć, tak jak choćby ta. To jednak trochę inny ból, taki który próbujesz ogarnąć, pojąć jego bezmiar, przeżywasz go, ale to nie jest do końca twój ból, bierzesz go tylko małą okruszynę. Współodczuwanie daje jednak ukojenie. Skoro tamte krzywdy udało się opowiedzieć, to może i samemu uda się przejść przez wszystko i kiedyś być w stanie z większym spokojem spojrzeć do tyłu.
Wybaczcie dziwny wstęp, ale po prostu cieszę się, że właśnie dziś mogę napisać kilka zdań o tym tytule. Takim, który w wyjątkowy sposób dotyka emocji, wyobraźni, zostaje w głowie.
Każdy ma tu swój punkt widzenia, prawo do własnych emocji, ale przez to jeszcze wyraźniej doświadczamy tego jak bardzo można być blisko siebie, a jednocześnie się ranić, nie do końca świadomie.
Leonie pragnie zagłuszenia swoich lęków, ucieka w narkotyki, pragnie bliskości i dlatego tak bardzo zależy jej na powrocie męża, dzieci są trochę kłopotliwym ciężarem, choć boli ją to, że traktują jej z taką czułością jakiej by oczekiwała, sama również nie potrafi jej okazywać. Pomiędzy wyrzutami sumienia, a próbami ogarniania tego co jest w stanie, chwile gdy może odpłynąć są dla niej najważniejsze.
Jej dzieci...