Pokazywanie postów oznaczonych etykietą magia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą magia. Pokaż wszystkie posty

piątek, 11 lipca 2025

Makrabrama i Neomama, czyli Marcin Szczygielski niby dla dzieci ale w klimacie horroru

Urokliwa seria. Takie połączenie Rodziny Adamsów, Magicznego krzesła - troszkę horroru i niesamowitości, trochę humoru i dziwactwa, sporo przygody młodych bohaterów i lekcji życia. Doceniaj rodzinę i rodzeństwo, bo może przyjść chwila gdy do nich zatęsknisz :) 

O dwóch pierwszych tomach cyklu pisałem jakiś czas temu (możecie odnaleźć w przeczytanych), teraz coraz bardziej te opowieści mrocznieją ale i łączą się ze sobą. Widać jeden tom nie wystarcza na zamknięcie wszystkich wątków, więc historia jest kontynuowana w kolejnym, szkoda jedynie że w takiej sytuacji musimy czekać długo na kontynuację. To chyba jedyna wada takiego pomysłu. 


Przedstawmy naszych bohaterów. Rodomiłowie to rodzina wyjątkowa - od pokoleń zajmują się tępieniem różnych demonów i stworów, które plączą się po naszym świecie. Przekazują tą wiedzę od dawna, choć niezbyt ona pasuje do naszych czasów i niewiele osób wierzy w to czym się zajmują. Dopóki oczywiści nie padną ofiarą jakiegoś mniej lub bardziej złośliwego potwora, chochlika, czy innej strzygi. Te jakoś niespecjalnie przejmują się tym, że świat już o nich nie opowiada, tym bardziej z radością po nim harcują, przekonane o swej bezkarności, bo nauka nie ma na nie odpowiednich narzędzi do obrony. 

wtorek, 11 marca 2025

Magiczne eliksiry i nic poza tym, czyli Księgarnia napojów księżyca i Great Library of Tomorrow (księga mądrości1)

Dużo ciekawych szkiców o spektaklach, książkach i filmach jeszcze przede mną, kilka takich gdzie koniecznie chcę napisać mimo że chcę pomarudzić, ale jest też garść rzeczy, które wpadają jakoś tak przy okazji i w sumie dla zasady powinienem o nich coś napisać. Nie mogę się jednak jakoś zmusić do tego, a potem jak poczekają trochę, to już niewiele nawet pamiętam, tak szybko ulatują z pamięci, bo nie ma w nich wiele wartego uwagi. 

Raz na jakiś czas wrzucę więc i taką notkę. Dziś dwie pozycje powiedzmy, że raczej z obszaru YA czy fantasy, cholernie popularnego, natomiast mam wrażenie, że mimo ilości ukazujących się pozycji coraz trudniej znaleźć tam coś oryginalnego. 

Ot choćby Księgarnia napojów księżyca Seo Dongwon - przecież to jedynie trochę podkręcone magią i udziwnione Zanim wystygnie kawa. Kto przeczytał tamto, raczej nie będzie zaskoczony, choć moja starsza córa na przykład stwierdziła że to lepsze. Co kto woli - tam było bardziej realnie, emocjonalnie. A tu niby wciąż krąży się wokół emocji, wokół żalu, tęsknoty, chęci naprawy przeszłości, ale to wszystko jest oblane sporą dawką jakiejś kosmicznej historii, w której lokal prowadzony dla ludzi potrzebujących takiego doświadczenia jest jedynie jakimś niedużym fragmentem. Jakieś książki z naszymi życiorysami, jacyś strażnicy bibliotek, wróżki, opiekunki gwiazd... Rety - gdyby może to rozbudować może i mogłaby z tego wyjść jakaś historia, ale tu w efekcie jest jakiś dziwny miszmasz z którego niewiele wynika.

sobota, 4 stycznia 2025

Dunder albo kot z zaświatu - Radek Rak, czyli a co będzie jeśli...

Skoro sobota miała być dniem na fantastykę, to niech pojawi się choć jej namiastka. Może wieczorem coś dorzucę.
 
Na okładce widzicie napis Gra książkowa i pewnie zadajecie sobie pytanie co to takiego. Kto zetknął się z paragrafówkami nie będzie zaskoczony. Masz książkę z ciekawą historią, tyle że pociętą na części porozrzucane przypadkowo między stronami i z wieloma rozgałęzieniami - od Ciebie zależy którą wersję rozwinięcia i zakończenia poznasz. Wspólny jest tylko początek. Potem już każda decyzja prowadzi Cię coraz dalej i dalej. I może doprowadzić do zupełnie innego miejsca.


Dunder jest kotem, ale jak prawie każdy kot, ma swoje wyjątkowe zdolności. On akurat potrafi gadać i nie pytajcie czy to dlatego że trafił do pewnej kobiety, która kontynuując misję swoich przodkiń, została wiedźmą. Tak po prostu jest i tyle. Jemu jest dobrze u niej, a ona... Cóż, czasem traci cierpliwość, ale przecież kota nie można przestać kochać, nawet jak czasem zalezie za skórę, prawda?

Ów kot będzie nam przewodnikiem w tej historii, a może to właśnie my będziemy jego przewodnikiem? Pójdzie bowiem tam, gdzie wybierzemy, nawet jeżeli będzie miał wątpliwości i wprowadzimy go do piekła. Kot sobie poradzi :)

sobota, 14 grudnia 2024

Widzący - Franciszek M. Piątkowski, czyli Nawia, Prawia, Jawia i jedna wielka naparzanka

Kontynuacja "Powiernika", czyli przygód Marka Lichockiego, który z dnia na dzień przekonał się jak bardzo może zmienić się jego życie. Dotąd był dość dobrym adwokatem, starowiercą i człowiekiem sukcesu, a nagle okazało się, że stał się nie tylko przywódcą lokalnej wspólnoty, ale i człowiekiem obdarzonym niezwykłymi mocami. Jedynie ona może widzieć i pośredniczyć pomiędzy ludźmi i bogami, bez konsekwencji przekraczać barierę między światem ludzi, światem śmierci i światem bogów. 


Znajoma zgromadziła chyba wszystkie części cyklu, podrzuca mi więc kolejne a ja powoli poznaję ten świat, który dotąd był dla mnie raczej obcy. Owszem, w fantasy panuje ostatnio moda na słowiańczyznę, magię i dawnych bogów, ale u Piątkowskiego to nie jest jedynie pretekst by opowiadać jakieś historie, a samo centrum fabuły. Wszystko podporządkowane jest elementom wiary w dawnych bogów, oni są jednymi z ważnych postaci, które wpływają na losy bohatera. Ludzie rzadko są dla nich ważni, ale fakt iż odchodzą od wiary, na pewno ich osłabia.

sobota, 2 listopada 2024

Powiernik - Franciszek M. Piątkowski, czyli wejdź w świat rodzimowierców

Niewiele kupuję i czytam od samowydawców, ale widzę że ten rynek coraz mocniej rośnie i sporo z moich znajomych właśnie tam poszukuje czegoś nowego, czegoś ciekawego.
Dotąd przyjmowało się, że książki które nie pojawiają się "u największych" to po prostu literatura klasy B, jakieś odrzuty, nad którymi po prostu uznano że dalsza praca redakcyjna nie ma sensu. Od kilku lat mam wrażenie iż to gruba pomyłka, bo coraz więcej ciekawych rzeczy widzę bez logo znajomego wydawnictwa, a wśród tych rzeczy, które znowu ów znaczek noszą, coraz więcej chłamu.


Nie chcę dokonywać jakichś analiz, bo za słabo znam tą ofertę, mam jednak wrażenie, że bardziej zdeterminowani by wydać stworzoną przez siebie opowieść są ludzie jakoś związani z fantastyką, przyzwyczajeni do fandomowego "najlepiej zrób to sam", pełni pasji i przekonani, że znajdą swoich odbiorców. Mniejsze ciśnienie jest może na sukces, a radość raczej z każdego fana, czy czytelnika, z którym można porozmawiać, który docenia to co się zrobiło.

Ten przydługi wstęp to część refleksji jakie miałem przy lekturze Powiernika, pożyczonego od przyjaciół. I w sumie w okolicach 1 listopada to dobry czas na taką notkę. Książka to wstęp do większej historii, mocno osadzonej w świecie słowiańskich wierzeń, legend, które w ostatnich latach budzą coraz większe zainteresowanie. Historii w której jest i przygoda, i napięcie, i jakaś droga do przebycie przez głównego bohatera.

niedziela, 13 października 2024

Lady Makbet - Ava Reid, czyli słaba pośród silnych?

Retelling to dość modny nurt, a ostanie lata przynoszą wysyp nowych wersji różnych historii opowiadanych z kobiecego punktu widzenia. Czasem wnosi to coś interesującego w nasze postrzeganie klasycznego utworu, innym razem tworzy się coś zupełnie nowego. Mam wrażenie, że trochę tak jest w tym przypadku - autorka zbyt daleko odbiegła od bohaterów, ich wizerunków, a zostawiła sobie jedynie ramy, które wypełniła zupełnie nowymi detalami. I tak w jej przypadku Lady Makbet to młodziutka dziewczyna, której rękę oddano tanowi Glamis, surowej twierdzy w Szkocji. Ona wychowała się na dworze, gdzie tętniło życie dworskie, a tu rządzą mężczyźni, rolą kobiet jest jedynie bycie żoną i matką przyszłych dzieci. Ani nie kocha swojego męża, może nawet się go lęka, ani też nie chce tu być. Ponieważ jednak musi, rozpoczyna swoją dziwną intrygę. Po co? Początkowo jedynie po to, by odsunąć od siebie to co nieuniknione, czyli nic poślubną. Powołując się na zwyczaj spełnienia trzech życzeń kobiety, zanim się odda mężowi, uruchamia spiralę wydarzeń, która wyrwie się spod kontroli. 

sobota, 5 października 2024

Antykwariat pod Salamandrą - Adam Przechrzta, czyli witajcie w Mons Viridis Magicus

Sobota na Notatniku to od jakiegoś czasu miejsce na Fantastykę, skoro rano więc było twarde SF, to łapcie też coś fantasy.
Adam Przechrzta pisze od lat, ale jakoś dotąd nie miałem okazji sięgnąć po nic i wreszcie córka namówiła mnie na targach książki więc wchodzę w jego nowe uniwersum.
Oto Zielona Góra pełna magii, antykwariat będący przejściem do innych światów oraz człowiek, który przejmuje ten interes i musi się wszystkiego nauczyć.


W pierwszym tomie cyklu dowiadujemy się trochę o zasadach działania tego świata, gdzie podskórnie wciąż tętni magia, choć jedynie nieliczni zdają sobie z tego sprawę. Oni stanowią klasę wpływającą na losy maluczkich, nawet jeżeli nie ujawniają swojej potęgi. Rody dzielą się władzą, terenami, zawierają porozumienia, obiecują małżeństwa dzieci, a wszystko to od setek lat, niczym dobrze naoliwiony mechanizm. Spory rozstrzygane są na forum, ale tylko w ich zamkniętym gronie i by do niego wejść komuś nowemu wcale nie jest łatwo. Ale jeżeli jest się właścicielem jednego z ważnych punktów mocy oraz jeżeli umie się szybko uczyć, może się okazać, że nuworysz staje się kimś znaczącym w tym środowisku.

niedziela, 28 lipca 2024

Kwiatokosy i Szkieletnicy - Marcin Szczygielski, czyli rodzina jakich wiele?

Zastanawiałem się jakim tytułem zakończyć lipiec i na jakiś czas się pożegnać. Wybieram Szczygielskiego, ze względu na to, że to książki lekkie, zabawne, przygodowe, czyli takie idealne na wakacje. Spróbujcie je podsunąć swoim pociechom (pewnie tak 10+) i sami zobaczycie jaką będziecie mieli frajdę.

To tak przedziwna mieszanka czarnego humoru, magii, przygody.
Rodzina Rodomiłów od lat walczy z różnymi manifestacjami złych mocy, czyli strzygami, upiorami, demonami i wszelkiej maści potworami. Od lat? Co ja gadam! Od pokoleń! Taki to już dar, a może przekleństwo, ich misja i sposób na zarabianie. Gromadzą różne przepisy, robią notatki, hodują zioła i rośliny, eksperymentują z miksturami. I uczą swoje dzieci tego "zawodu".

sobota, 23 marca 2024

Mszczuj - Katarzyna Berenika Miszczuk, czyli co tam że zimno, skoro trzeba wieś ratować

Wciąż nie znam całości cyklu słowiańskiego Katarzyny Bereniki Miszczuk, ale kolejne tomy, na które trafiam, czytam ze sporą przyjemnością. Połączenie charakternej bohaterki, która nie daje sobie w kaszę dmuchać, wierzeń słowiańskich, dawnych zwyczajów, ze światem który nie odbiega specjalnie od naszego (auta, unowocześnienia), tworzy całkiem fajną mieszankę, czasem zabawną, czasem trochę niepokojącą. W miastach być może inaczej się to odczuwa, ale na wsiach, wciąż jest nieraz ten niepokój po zmroku, że człowiek czuje jakby obecność czegoś niezwykłego. U Miszczuk wspólnota dba o to, by kapłan (starosłowiański oczywiście) i szeptucha, mieli się dobrze, by ich chronili przed złymi mocami i pomagali w razie potrzeby. I choć para jaką tworzą Jaga i Mszczuj raczej nie jest dowodem na to, że można zbić na tym majątek, to takie powołanie wybrali i swoich nie zostawią.


W najnowszej powieści w ich związku trochę zaczyna zgrzytać. Każde przecież ma jakieś swoje przyzwyczajenia i choć budują wspólny dom, na razie mieszkają w osobnych, a wszystkie próby narzucenia swojej wizji patrzenia na świat temu drugiemu, kończą się zgrzytaniem zębów. Nie od dziś wiadomo, że Mszczuj najchętniej trzymałby się jedynie obrzędów i rytuałów, niekoniecznie interesując się głębiej światem bogów, mocami dobra i zła, uważając że modlitwy wystarczą. Jaga odwrotnie - wszystko chce poznać, dotknąć, nie ma oporów by stanąć twarzą w twarz z tym co innych przeraża lub onieśmiela. Ba, jako kapłanka Swarożyca, nie raz odda się zapomnieniu w jego ramionach, czym doprowadza do szału zazdrości swojego męża. Czy ma wyrzuty sumienia? No może troszkę. Ale dzięki tym dziwnym relacjom, czuje też, że ma u boga ognia jakieś szczególne względy i może prosić go o pomoc w kłopotach. Skoro on oczekuje, że będzie realizować dla niego jakieś misje, to niech ją chroni, gdy sama właduje się w kłopoty.

sobota, 19 sierpnia 2023

Cztery pory magii, czyli Jadowska, Kubasiewicz, Kisiel, Wójtowicz w jednym tomie

Magia, szczególnie ta praktykowana przez kobiety, różne odwołania do wierzeń i mitologii dawnych Słowian, królują na półkach księgarskich, nic więc dziwnego że wydawcy prześcigają się w tym, by zaproponować swoim czytelnikom wciąż nowe tytuły. A jeżeli na powieść długo się czeka, to może opowiadania? Takich zbiorów też już przynajmniej kilka. I oto SQN na targach majowych wyskoczył z kolejną propozycją, tym razem zapraszając do współpracy cztery uznane pisarki z nurtu fantasy lub urban fantasy. Każda z nich pisze w swoim stylu, więc fani pewnie będą skakać z radości, że oto mają jakiś dodatek do książkowych cykli, a że wydane to jest bardzo staranni, nie dziwcie się, że i ja się skusiłem. Co prawda zbierając autografy od Anety Jadowskiej, Marty Kisiel, Magdalena Kubasiewicz i Mileny Wójtowicz, z góry wiedziałem że książka trafi na licytację na WOŚP za pół roku, ale przeczytać w rękawiczkach mi przecież wolno prawda? 

Cztery panie i cztery pory roku, choć nie jest to czasem tu aż tak bardzo istotne. Wszystkie cztery znałem już z wcześniejszych tekstów, więc wielkich zaskoczeń nie było. Ale przyjemność i owszem. 

poniedziałek, 2 listopada 2020

Love/Live, czyli o czym tam myślisz

M jakiś czas temu pisała o spektaklu z września i zabawie z kartami, a oto kolejna odsłona spotkań z magią w Teatrze Druga Strefa.
wieczór z magią - Druga strefa. Jeżeli kusi Was takie doświadczenie, to mniej więcej raz w miesiącu teatr organizuje coś takiego, za każdym razem zapraszając kogoś innego. Więcej szczegółów na stronie teatru: https://www.teatr2strefa.pl/

Co tym razem mogliśmy zobaczyć? Połączenie iluzji, mentalizmu i monodramu. Trzeba bowiem nie tylko biegłości w sztuczkach, by przykuć uwagę publiczności, trzeba ich wciągnąć w jakąś atmosferę, opowieść. O ile artyście występującemu jako Alex Cerveau nie mogę odmówić prób budowania wokół siebie jakiejś historii, o tym jak zmieniła go wiedza do jakiejś doszedł, to trudno mi powiedzieć jednoznacznie, żeby dzięki temu pokaz był ciekawszy. Może zamiast mroku i zagadkowości, lepiej jednak stawiać na humor i kontakt z publicznością? Przychodziłem bez oczekiwań, z ciekawością i choć początek mnie wciągnął, to potem jednak już nie było we mnie tak dużego entuzjazmu.

piątek, 20 lipca 2018

Amerykańska baśń, czyli duchy w polu kukurydzy


Kolejny obraz to rzecz upolowana na VOD, gdzie od czasu do czasu zaglądam. Ciekawe połączenie realizmu życia farmerów w obliczu kryzysu i baśniowej atmosfery. To połączenie jest możliwe, dzięki temu, że większość wydarzeń widzimy oczami nastoletniej dziewczynki, uwielbiającej fantastyczne historie, wrażliwej i trochę naiwnej. Niczego się nie obawia, wszystko ją ciekawi, więc nic dziwnego, że czasem zagląda w miejsca, w które nie powinna i może zobaczyć coś, co nie było przeznaczone dla jej oczu.

wtorek, 10 maja 2016

Nigdziebądź - Neil Gaiman, czyli błędny rycerz, drzwi i prawdziwy anioł

Jakże to - kilka lat blogowania i ani wzmianki o Gaimanie, Kingu, czy Pratchettcie? Wcześniej ich przecież czytywałem, a tu taka pustka. Trzeba nadrobić. 
Zacznijmy od Gaimana i powieści, która jest uznawana za jego solowy debiut. I tak naprawdę powstało w głowie autora nie jako powieść, ale jako serial, a potem dopiero przybrało taką, ciut okrojoną formułę.
Aż ciekaw jestem serialu, bo to co wyróżnia tego autora, to fantastyczne czarne poczucie humoru i kreowanie postaci, które w niebanalny sposób łączą potworność ze zwyczajnością. Tak jest też i tu. Choć gdy czytam w recenzjach, że to najlepsza humorystyczna powieść fantastyczna napisana w latach 90, to drapię się po głowie, że kryteria ustawiono dość dziwnie. Przecież to nie Pratchett, by dusić się ze śmiechu, Gaiman może wywołać co najwyżej uśmieszek i to też chyba głównie przy scenach z parą psychopatów, którzy uwielbiają się drażnić ze swoimi ofiarami. Ale jako urban fantasy, przygodówka w fajny sposób łącząca świat realny z tym co podobno jest na wyciągnięcie ręki - sprawdza się nieźle.


niedziela, 24 stycznia 2016

Aleja tajemnic, czyli nie da się uciec od wspomnień

          Johna Irvinga polubiłem czytając tak znane książki, jak choćby „Hotel New Hampshire” czy „Świat według Garpa”, dlatego nikogo zapewne nie zdziwi, że spodobała mi się także najnowsza powieść autora, wydana w tym miesiącu przez Wydawnictwo Prószyński i S-ka:  „Aleja tajemnic”.
      Już pierwszy rozdział podniósł mi ciśnienie, gdy przeczytałem, ze na wysypisku książki są najlepszym sposobem na rozpalanie ognia. Ile książek tam się zmarnowało? – pomyślałem od razu? Dłuższej chwili wymagało dojście do siebie na tyle, by zrozumieć, ze to przecież tylko fikcja literacka. Niby tak, ale słabo mi się robi na myśl o tych wszystkich spalonych cudeńkach…
            „Aleja tajemnic” to nieźle napisana historia Juana Diego, pisarza, który wychował się na wysypisku śmieci w Meksyku. Mocna historia. Trudno, żeby takie dzieciństwo nie wywarło wpływu na psychikę, zwłaszcza, że na wysypisku wiele się dzieje i Czytelnik (tak mówią o nim współmieszkańcy tego miejsca o wątpliwych walorach wychowawczych) już jako czternastolatek ma za sobą utratę matki, prostytuującej się, by przeżyć, a sam ulega wypadkowi, którego efektem jest bardzo wyniszczające organizm zmiażdżenie nogi.