wtorek, 30 maja 2023

Panny młode - Lor, czyli nie chcemy być Wami

Ostatnia notka majowa i postanowiłem mimo zaległości dać coś w miarę świeżego - płytę, którą odkryłem wczoraj. A reszta? No trudno. 27 tematów przechodzi na czerwiec, wychodzi więc na to, że nie tylko będę miał o czym pisać, ale spokojnie mógłbym zwolnić tempo. Ale zdecydowanie nie chcę. Książek tyle na stosach, tyle rzeczy kusi... Notatnik będzie więc funkcjonował dalej. Codziennie wpis o tym co tam wpadło w ucho, oko, do głowy i do serducha. Bywa słabiej? To traktujcie to jako ostrzeżenie. Nie mam zamiaru szukać na siłę zalet tam gdzie ich nie dostrzegam.
Dzisiejsza propozycja muzyczna to jednak polecenie od serca. I to mimo, że to nie do końca moja muzyczna bajka. Ten projekt jednak zaciekawia mnie zarówno spójnym pomysłem muzycznym, jak i tekstami. Młode dziewczyny, pełne różnych emocji, potrafią przekazać głos mojego pokolenia, które bywa zagubione, potrafi jednak też ze złością powiedzieć jak bardzo wkurza ją otaczająca rzeczywistość jaką zafundowały jej poprzednie pokolenia. Czy to takie dziwne, że tak wielu młodych wybiera ucieczkę, wyjazd, że się odcina od tradycji, od ram w jakie chętnie wcisnęliby ich rodzice i dziadkowie? Czy ktoś z nimi rozmawia o ich potrzebach i uczuciach, poza demagogicznymi zapewnieniami, że niby tańsze mieszkania, niższe podatki, rosnąca płaca minimalna, to rzeczy za które powinni być wdzięczni... Ale nie, to nie jest o polityce! To głos, w którym ważniejsze są oczekiwania, nadzieje i rozczarowania, to nieustanne ocenianie, pouczanie, ustawianie w jakichś definicyjnych ramkach. One głośno mówią o presji bycia idealnym, trudnościach w budowaniu relacji, o hipokryzji, pustych zapewnieniach z jakimi się spotykają ze strony starszych pokoleń.
Powtarzacie "bądźcie sobą", bo nie chcemy być Wami

poniedziałek, 29 maja 2023

Otello, czyli nie tylko śmiercionośna zazdrość

Tak się jakoś złożyło, że to moje pierwsze spotkanie sceniczne z Otellem. Z tego co słyszałam o tej sztuce Szekspira to zawsze była to historia dzielnego Maura, który poślubił piękną Desdemonę, a potem zabił ją z zazdrości. Romans połączony z kryminałem. Jakież było moje zdumienie, kiedy spektakl „Otello” w reżyserii Clinta Dyera zawierał treści dużo bardziej złożone niż mi się do tej pory zdawało. Już przed rozpoczęciem spektaklu sprzątający scenę mężczyzna dawał przedsmak tego, że nie będzie to przedstawienie jakich do tej pory wystawiono wiele (co symbolizowały wyświetlane plakaty i daty kolejnych wznowień „Otella” na tej scenie); jakby chciano zakomunikować: tamte przedstawienia „oczyszczamy” i pokazujemy inną wersję.

niedziela, 28 maja 2023

Zamalowane okna - Anna Liminowicz, czyli tęsknota

Ciesząc się z nagrody dla "Głuszy", która i mnie zachwyciła, sięgam po kolejny reportaż od Dowodów na Istnienie (jakoś nie leży mi zmiana nazwy wydawnictwa). "Zamalowane okna" trudno potraktować jednak jako książkę w tradycyjnej formule - to pewnie jedynie ledwie liźnięcie większego projektu Anny Liminowicz (więcej o nim tu: http://www.zamalowaneokna.pl/urszula), na który składają się zdjęcia, zbierane wspomnienia, pamiątki mieszkańców dzisiejszych Mazur. Autorkę interesują małe wioski, ślady po przeszłości i na tym właśnie się skupia. Historia sprawiła, że mieszają się tu losy Niemców, Polaków, Ukraińców. Jeden dom może opowiedzieć tak wiele. Tyle rodzin mogło go zamieszkiwać. Jedni wypędzeni po wojnie, a innych znowu na siłę tu sprowadzono, przesiedlając z terenów południowo-wschodnich. I choć w tej chwili trudno już o dokładne relacje, warto jednak chwytać te ulotne wspomnienia, by został po nich choćby niewielki ślad. Może wkrótce dom się zawali, na jego miejscu pobuduje ktoś nowy i poza zapomnianymi grobami nie pozostanie już nic. A przecież to byli ludzie, którzy tu pracowali, mieli sąsiadów, przyjaciół, a kwestie narodowościowe nie zawsze były tak istotne jak nam się dziś wydaje.

Zawsze coś - Marta Kisiel, czyli z rodziną to najlepiej na zdjęciach

Tereska Trawna powraca! Łapcie notki o poprzednich częściach cyklu, czyli Dywan z wkładką i Efekt Pandy, jednak nawet jeżeli ktoś nie ich nie zna, spokojnie może sięgać po "Zawsze coś". Niby lepiej poznać trochę możliwości i charakter bohaterki, żeby wiedzieć czego się spodziewać, tym razem jednak to nawet nie ona jest głównym źródłem zamieszania. No dobra, trochę robi zamieszania, bez niej jednak i tak raczej nie skończyłoby się to dobrze. Zawsze tam gdzie na horyzoncie widać jakiś spadek (np. dom), nawet w najlepszej rodzinie może zaiskrzyć. A u Jędrzejczyków, czyli rodzinnym domu Tereski, do którego przez lata nie zaglądała, raczej nigdy dobrych relacji nie było. Zawsze wydawało jej się, że to po prostu jakieś różnice charakterów, zazdrość, niechęć są źródłem konfliktów, wolała zapomnieć, odciąć się... Jak jednak odmówić zaproszenia na urodziny 90 letniej nestorki rodu? Może uda się to szybko załatwić, wręczyć prezent i tego samego dnia wrócić do domu, by cieszyć się tym, że nie trzeba będzie spędzać całych świąt Bożego Narodzenia w gronie rodzinnym. Cisza, spokój, niech wszyscy się odwalą - tak Trawna lubi najbardziej. Nie dość jednak, że podróż zajęła jej trochę więcej czasu niż planowała, to na miejscu dowiaduje się, że przyjechała na...

sobota, 27 maja 2023

1989, czyli czy możemy mieć pozytywny mit?

MaGa: Wszystkiego mogłam się spodziewać, ale nie tego, że rapowany musical wzruszy mnie do łez. Ogromne brawa dla twórców tego spektaklu, którzy umiejętnie, bez martyrologii, opowiedzieli w jaki sposób powstawał związek „Solidarność” i jak doszło do upadku komuny. I to w tak przemyślany sposób, że nikomu nie buduje się tu pomników, ale także nikogo nie obraża. Jakby od początku chciano zaakcentować, że stawiamy pytania, mamy inne zdanie, jednak dialog jest najważniejszy, bo bez niego to tylko krew na ulicach.


Robert: Podkreślmy jeszcze, że to ciekawa perspektywa, daleka od tego co widzi się w podręcznikach od historii. To nie patos i wielkie słowa, ale punkt widzenia normalnego człowieka, który zmaga się z tym czy będzie miał co dać dzieciom jeść następnego dnia. Psioczenie na władzę, na komunę, to nie fanaberia ludzi którzy chcą przejąć władzę, ale robotników, którzy walczą o swoje prawa, o to by coś zmieniło się w ich kraju na lepsze. Oddanie im władzy, ich samych zaskoczyło i przytłoczyło. Dalekie to od pomnika i uczenia się o wielkich przywódcach. Mamy za to nadzieję i wątpliwości, entuzjazm i wątpliwości, upór i zwykły ludzki strach.

piątek, 26 maja 2023

Bielmo - Louis Bayard, czyli niezwykły przypadek Edgara Allana Poe

Chyba jeden z przypadków gdzie bardziej podobał mi się film, niż książka, która była jego podstawą (pisałem o nim tu). Choć nie powalił mnie na kolana, na pewno wciągał klimatem, niepokojącą atmosferą. A powieść? Myślę, że można w niej dostrzec ten potencjał, który potem wykorzystali twórcy ekranizacji, natomiast tam udało się wycisnąć pewną esencję, sprawić, że człowiek skupiał się na intrydze. W powieści niestety cała historia jest tak bardzo rozwleczona, że śledztwo powoli przestaje nas interesować, a na pierwszy plan wysuwa się dziwna relacja łącząca emerytowanego detektywa oraz młodego kadeta, którego ów wybrał sobie na pomocnika. Tym młodzieńcem jest nie kto inny, jak Edgar Allan Poe, czyli pisarz, który utrwali się w pamięci jako ten, który grozę uczynił piękną i fascynującą. Louis Bayard próbuje odmalować przed nami jego sylwetkę, snując przypuszczenia na temat doświadczeń, które go ukształtowały. Dziwne wizje, poezja, erudycja, utrata matki, niewielki kontakt z innymi kadetami w szkole (był od nich sporo starszy), specyficzna uroda i oryginalny sposób funkcjonowania - nie wiadomo co najbardziej zaciekawiło Augustusa Landora, ale uznał że do pomocy w śledztwie nie znajdzie nikogo lepszego. Dwóch oryginałów musi rozgryźć sprawę tajemniczych zdarzeń w West Point, a choć wyraźnie się polubili, nie znaczy to, że w pewnym momencie nie wyjdą na jaw rzeczy, które wzajemnie przed sobą ukrywali. Pytanie jedynie dlaczego...

Kim jest pan Schmitt, czyli droga bez powrotu

Ciekawe co byśmy czuli, co podpowiadał by nam nasz umysł gdybyśmy pewnego dnia doświadczyli tego co dr Baran, główny bohater spektaklu. Jesz spokojnie kolację z żoną i nagle wszystkie znane ci punkty odniesienia rozpadają się w pył: zdajesz sobie sprawę, że jesteś zamknięty w czyimś mieszkaniu, twoje klucze nie pasują do drzwi wejściowych, w szafach są cudze ubrania, dzwoni telefon, którego nigdy nie instalowałeś i ktoś nazywa cię panem Schmittem. A to dopiero początek koszmaru. Zdenerwowani małżonkowie zaczynają popadać w panikę. Co się tu dzieje? To paranoja czy głupi żart? Kto zna prawdę? Kim jest pan Schmitt, którego dowód nosisz? Czy oni nie wiedząc o tym, są panem i panią Schmitt?

niedziela, 21 maja 2023

Heartstopper - Alice Oseman, czyli a gdyby tak...

Po Targach książki gdzie obserwowałem jak bardzo wzrosło znaczenie literatury młodzieżowej i jak bardzo już "nie łapię" się na to co popularne, postanowiłem przynajmniej poświęcić 20 minut na lekturę jednego z tych "fenomenów" i skrobnąć kilka zdań. Oczywiście rozumiem, nie jestem targetem, wyrosłem z problemów szkolnych, pewnie jako boomer nie powinienem się wypowiadać, ale kto mi zabroni?
Córka, choć sama załapała się na popularność tego cyklu i czeka na tom piąty książki oraz drugi sezon serialu, nie potrafiła mi nawet dokładnie odpowiedzieć na pytanie: skąd ten fenomen. I pewnie sama autorka, gdy wrzucała do sieci pierwsze karty komiksu, nie przewidywała tego jaka wielką popularność zdobędzie. Przecież chyba nawet nie była pierwszą, która podjęła się próby pokazania nastoletniego zauroczenia kimś tej samej płci. Ten właśnie aspekt poruszany jest najczęściej: książka ma pomagać środowisku LGBT, w tym by pokazywać że niczym się nie różnią, że przeżywają podobne problemy, ma budować akceptację orz zrozumienie. Czemu akurat ta słodka historyjka o przyjaźni dwóch chłopaków, rodzącej się fascynacji ma być przełomowa? Ani to specjalnie głębokie, ani nawet jako specjalnie oryginalne. Rysunek i kadry dość proste, bez koloru, przypominają trochę anime. Ci którzy wychowali się na komiksach albo znają bardziej ambitne zeszyty, będą rozczarowani tym jak mało udało się tu opowiedzieć w dość grubym formacie. Sceny ciągną się czasem po kilka stron, a to co się dzieje, na co zwraca nam się uwagę, to spojrzenie, rumieniec na policzkach, ruch dłoni w kierunku kolegi... Hmmm

A komórka dzwoni, czyli kłamstwa za maskami?

A komórka dzwoni… i dzwoni… i dzwoni, a właściciel jej nie odbiera. Poirytowana Jean odbierając telefon dopiero wtedy zdaje sobie sprawę, że właściciel komórki nie żyje. Odbierając kolejne połączenia staje się niejako łącznikiem między denatem a osobami dzwoniącymi. Zaczyna się gra oparta na kłamstwach. Jean kłamie, bo chce pocieszyć matkę zmarłego, jego żonę i brata a nawet jego kochankę, nie mając pojęcia ani jakim człowiekiem był Gordon (właściciel komórki) ani jakie uczucia żywili do niego najbliżsi mu ludzie. Wspólne spotkanie z nimi odkryje kłamstwa w ich relacjach ukryte pod płaszczykiem dobrego wychowania, a Jean w poczuciu jakiejś nieokreślonej misji będzie wymyślała kolejne kłamstwa, by ich dalej pocieszać i przekonywać do dobrych intencjach Gordona. I pojawia się pytanie: dlaczego ta 40-letnia kobieta przywłaszczyła sobie cudzy telefon i nie chce go oddać? Czy ta fascynacja zmarłym, jego życiem sprawi, że zmieni się jej samotne życie, czy straci głęboką empatię jaką w sobie nosi a świat nowych technologii, którego się do tej pory wystrzegała zmieni jej poglądy na miłość, odpowiedzialność, wiarę?

sobota, 20 maja 2023

Zesłanie, czyli anty-tragedia syberyjska

Minęło już trochę czasu od dnia gdy mogłem obejrzeć najnowszą premierę w Teatrze Ateneum, czyli Zesłanie. A ja, wciąż zbieram myśli i słowa, by przelać na klawiaturę wszystkie wrażenia. Jednym ze słów, które się nasuwają jest na pewno: zaskoczenie. Chyba mało kto przy dzisiejszej narracji historyczno-patriotycznej zdecydowałby się na połączenie XIX-wiecznych wspomnień z syberyjskiego zesłania pewnego polskiego szlachcica, czyli odwołań do zrywów niepodległościowych, do martyrologii narodu, z formą tak zaskakującą. Twórca spektaklu - Mikołaj Grabowski chwilami bowiem każe swoim aktorom robić na scenie rzeczy dość zaskakujące, bliższe powiedziałbym ćwiczeniom na siłowni czy w akademii sztuk walki. To połączenie jednocześnie wywołuje lekki dyskomfort, ale i zaciekawia. Nie szukajcie więc to wyraźnych połączeń w scenografii, czy w sposobie opowiadania z samą historią, jest surowo, chwilami nawet groteskowo. Co ciekawe jednak, wcale nie znaczy to, że tekst nam umyka albo że na scenie nie dzieje się nic ciekawego. Na pewno spore znaczenie ma tu dobrze dobrana obsada, która radzi sobie z tą być może dla nich ciut dziwną sytuacją wybornie. Każdy z nich niesie na sobie fragment opowieści, przekazują sobie pałeczkę, jednocześnie wtedy mocniej akcentując swoją postać również ruchem. Tworzą wielogłosowy chór, narratora z wieloma twarzami. Nie ma więc miejsca na dialogi, interakcję, liczy się pewna historia, a ta sama w sobie jest dość ciekawa. Konstanty Wolicki, autor odnalezionego tekstu, niewiele ma w sobie stereotypowego, pomnikowego bohatera - trzy lata po stłumieniu Powstania Listopadowego, w którym nie brał aktywnego udziału, trafia w polityczne tryby carskiej machiny sprawiedliwości zupełnym przypadkiem i długo uważa że pomyłka zostanie wyjaśniona. Potem, jako człowiek z wyrokiem, przyjmuje wszystko z jakąś rezygnacją, a jedynym jego aktem buntu jest prowadzenie pamiętnika, w którym zapisuje różne obserwacje.

Chłopcy – Andrzej Saramonowicz, czyli tato, daj spokój

Cytat z książki: „To, co w życiu jest najważniejsze dzieje się bez uśmiechu i małą czcionką”.

Nie oburzajmy się na tę książkę za wulgaryzmy, często niepotrzebne. Nie bądźmy pruderyjni; wszak na ulicy, w szkole, kinie a nawet teatrze klną ludzie bez potrzeby i opamiętania. Ta książka jest o czymś innym, ma co innego pokazać, dajmy jej szansę.

W myśl zasady „hulaj dusza, piekła nie ma” zaczyna swoje życie rozwodnika 40-letni neurochirurg Jakub Solski. Kobiety, alkohol i seks. Dużo seksu. Trudno powiedzieć czy to kryzys wieku średniego czy tylko poza, jednak Jakub uwielbia wolny, frywolny seks bez zobowiązań. Jakub ma 11-letniego syna Mateusza, który początkowo ufa ojcu bezgranicznie, jednak po pewnym czasie… ojciec staje się jego największym problemem. Społeczność szkolna uświadamia mu ojcowskie poczynania, sam też trochę widzi.

piątek, 19 maja 2023

Szkoła po japońsku - Kumiko Makihara, czyli jak przetrwałam elitarną edukację mojego syna

Lektura na DKK, omawiana ma być razem z opowiadaniami Murakamiego i ciekaw jestem czy wyjdziemy poza krąg jakichś stereotypowych przemyśleń o różnicach kulturowych. Poznawczo - w sumie niewiele zaskoczenia, bo jakoś spodziewałem się rygoru, egzaminowania nawet maluchów, angażowania się rodziców, szacunku wobec nauczyciela... Wiadomo - to szkoła prywatna, elitarna, więc trochę wszędzie to wygląda inaczej niż w szkolnictwie publicznym, więc nie jest to jakiś obraz reprezentatywny. Czy więc dowiemy się dużo na temat Japonii z tej książeczki, czy coś nas zdziwi? Chyba niewiele, choć pewne drobiazgi mogą być ciekawe, np. fakt iż stawia się na samodzielność i nawet pierwszaki jeżdżą same komunikacją po mieście z przesiadkami. Takie drobiazgi czynią tą opowieść matki ciekawszą. Na pewno mogłoby pomóc otworzenie się na relację drugiej strony, ale od niego otrzymujemy tu jedynie drobiazgi, jakby kartki wyrwane z pamiętnika, w których więcej jest dziecięcej radości i ulotnych chwil niż tego o czym pisze autorka, czyli stresu związanego ze szkołą, masą nauki i nerwami, by nie zawalić egzaminów.

wtorek, 16 maja 2023

Prymityw – Marcin Kołodziejczyk, czyli już kraina absurdu?

Jeśli ktoś po przeczytaniu lub wysłuchaniu tej książki powie, że Polska w niej pokazana jest nieprawdziwa, to tylko mu pozazdroszczę bańki w jakiej żyje. Nie ma się co sprzeczać z twierdzeniem, że bohaterowie są podkoloryzowani, bo są, w sumie to powieść; jednak prześmiewczy obraz polskiej rzeczywistości oddaje mentalność naszych rodaków rodem z prowincjonalnego miasteczka. A przecież rzecz dzieje się w Warszawie, w tej rzekomo „gorszej” jej części, bo na prawobrzeżnej Pradze. Jednak wszędzie spotkać możemy takich ludzi, na przykład jako sąsiadów, pasażerów w komunikacji miejskiej. To rezydenci ławeczek i miejsc wokół sklepów z tanim alkoholem, mentalnie zbliżeni do bohaterów ostatnich programów p. Elżbiety Jaworowicz: „Sprawa dla reportera”. Bohaterowie to degustatorzy tanich win, dorywczej pracy, cwaniaczki łasi na socjal, „słoiki” z wiosek gdzie wrony mają pętlę. To również wszelkiej maści pseudointelektualiści, którzy zazwyczaj szukają szybkiej drogi „do koryta”, to także wszelkiej maści lumpenproletariat, w którym ilość wypitego alkoholu jest miernikiem patriotyzmu, katolicyzmu i mądrości wszelakiej.