czwartek, 25 lipca 2024

Gusła, czyli gdy spotykają się światy żywych i zmarłych

I jeszcze jedna zaległość i to od wielu miesięcy. Sam nie wiem czemu nie napisałem o tym spektaklu od razu, przecież podobał mi się bardzo. Jakoś odłożyłem go na bok, a potem coraz bardziej spadał w przeszłość i dopiero dziś sobie o nim przypomniałem sprawdzając archiwa.


Wizualnie - naprawdę bajka. Koncept też. Ale może dlatego że tyle razy już człowiek zagłębiał się w Dziady, iż nie bardzo już znajduje w nich coś dla siebie nowego. Pozostaje to wszystko na poziomie obrazów, gestów, słów, ale chyba już mniej emocji i jakichś refleksji. Katowani Mickiewiczem przez tyle lat, jakoś zamykamy się trochę na jego przesłanie. Ale może gdyby tak młodzi mogli od początku doświadczać tego w taki sposób jak na Gusłach, byłoby inaczej.

środa, 24 lipca 2024

Piekielne niebo - Karolina Ligocka, czyli niech zajdzie czym prędzej zmierzch nad takimi książkami

No jak to jest, że chwalę takie rzeczy jak Prosta sprawa, a chwilę potem marudzę na potęgę przy Piekielnym niebie, choć o obu można powiedzieć, że są proste jak konstrukcja cepa, przewidywalne i być może za to kochają je czytelnicy. W przypadku debiutu Ligockiej pewnie raczej czytelniczki, ale to nie zmienia istoty rzeczy. Zdecydowanie jednak Piekielne niebo mi nie podeszło. Cieszę się z lektury jedynie dlatego, że już rozumiem chyba na czym polegał fenomen Zmierzchu i tym podobnych koszmarków.


Przecież same detale scenograficzne nie są istotne, ale chodzi o to zakazane uczucie, gdzie jednocześnie coś cię pociąga i odpycha, fascynuje i budzi lęk. Czy to ważne czy to relacja człowiek-wampir, czy anioł-demon? Cała reszta to otoczka, bo coś musi się dziać, jakieś walki, konflikty, zagrożenie, a potem żyli długo i szczęśliwie. Czemu to takie miałkie to nie wiem. Czy młodzieżówki nie można napisać jakoś z polotem? Przecież Mięta wydawała dużo lepsze rzeczy, nawet jeżeli gdzieś wciąż w nurcie urban fantasy. Przyznaję się bez bicia, nie podeszło i nie nie poradzę. Domyślam się, że może istniej spore grono czytelniczek, które będą zachwycone, dla mnie to jednak zdecydowanie płaskie i bez pomysłu. Sto razy wolę Ćwieka z jego Kłamcą, bo tam jest suspens, humor, intrygujące postacie...

Prosta sprawa, czyli przecież grzecznie prosiłem

Żeby wejść w klimat tej notki, bo być może nie wszystkim będą pasować moje peany, należałoby kliknąć wcześniej moją opinię o powieści Wojciecha Chmielarza, która była podstawą scenariusza (możesz klikać tu) albo opinię o ostatnim serialu o Jacku Reacherze. 

Czasem po prostu fajnie sięgnąć po coś mięsistego, z wyraźnym podziałem na dobro i zło, z bohaterem, który choćby i bez broni, potrafi rozprawić się ze wszelkimi złolami, zagrażającymi danej społeczności. Smakuje wtedy najlepiej, gdy to niewielkie miasteczko, czyli wchodzimy jeszcze w klimat dawnych westernów, a nie sensacji wielkomiejskich z pościgami, strzelaninami itd. Po co fajerwerki, skoro zwykle ciekawsi są ludzie? W produkcji Olenckiego (to ten od świetnej Furiosy), podobnie jak w książce, zaskakuje i intryguje tożsamość tego bohatera, jego tajemnice. Wiemy że potrafi walczyć, strzelać, że nie przepada za kontaktami z prawem, cały czas wydaje się kryć, ale co więcej? Przybywa do niewielkiego miasteczka na Dolnym Śląsku, w Karkonoszach jedynie na chwilę, załatwić prostą sprawę. I rozpętuje piekło.

wtorek, 23 lipca 2024

Radiosoul - Alfie Templeman, czyli tanecznie, ale i od serca

Muzycznie miało być wczoraj, ale i tak mi się sypie cały harmonogram na Notatniku - od piątku przez dłuższy czas będę poza Siecią. Chcę przynajmniej lipiec dokończyć tak jak planowałem, a w sierpniu... Wrócę kiedy wrócę. I trochę szkiców jest, więc może jakoś to nadrobię, a Wy wybaczycie że notki będą pojawiać się po dwie dziennie :)

Dziś tanecznie i młodzieńczo. Alfie Templeman to dla mnie artysta nieznany, ale do wcale nie jest jego debiut. I buja fantastycznie! Jest jakiś letni klimat w tych nagraniach i choć może nie są super odkrywcze, ale to samo można by powiedzieć o 80% sieczki z radia. Fajny rytm, niby elektronika na pierwszym planie, ale pobrzmiewa fajnie i gitara i jakieś dęciaki, acid pop nie musi być nudny. No i ten wokal - słychać w nim fajną energię, młodzieńczość. Ale wiecie co jest jeszcze ciekawego?

poniedziałek, 22 lipca 2024

Mireczek. Impresje na temat Dorosłych Dzieci Alkoholików, czyli odczuwaj, ufaj, mów

Spektakl, który zachwycił mnie umiejętnie zagranym bezruchem, zatrzymanym w porę gestem, zawieszonym wzrokiem, wyrazem oczu… Bardzo wyrazisty i wymowny ruch sceniczny ocierający się miejscami o pantomimę.


W spektaklu siostra namawia siostrę, by poszła z nią na miting Dorosłych Dzieci Alkoholików i zmierzyła ze wspomnieniami o ojcu. Tytułowym Mireczkiem.


Każdy z nas zna Mireczka. Jest w każdej rodzinie. Mieszka z nami przez ścianę. Niekiedy uczy nas na studiach wyższych a niekiedy leczy. Potrafi być fajny, potrafi się śmiać, opowiadać dowcipy. Potrafi wiele, ale potrafi też wyzywać swoich bliskich, kląć na postronne osoby, spać zasikany w autobusie albo drzeć się na ulicy bez sensu. Potrafi też demolować i bić. A co najgorsze potrafi zabić każdą nadzieję.

niedziela, 21 lipca 2024

Ucieczka z raju - Robert J. Szmidt, czyli znowu ten nieprzewidywalny Święcki

Przyspieszam z notkami, bo za parę dni chyba na dłużej zniknę z Sieci, chcę więc przynajmniej zamknąć lipiec ilością notek taką jak planowałem, a co będzie dalej się zobaczy.

Kilka tytułów bardziej "babskich" chyba wleci, nie zawsze mi z nimi było po drodze, ale przecież były naprawdę dobre powieści obyczajowe, czy młodzieżówki, gdzie nie marudziłem wcale, nie zamierzam więc zupełnie wycofywać się z możliwości sięgania po tego typu literaturę.


Dziś jednak coś bardziej "męskiego" o ile w ogóle taki podział ma sens. Robert J. Szmidt stworzył cykl w którym jest wszystko to co w klasycznej S-F rozrywkowej kochamy. Pisałem w superlatywach o tomie pierwszym (tu kliknij), a drugi nawet nie wiem czy nie lepszy. W każdym razie momentalnie sięgnąłem po kolejną część, korzystając ze wznowień jakie Wydawnictwo REBIS właśnie realizuje. Space opera pisana z rozmachem, z iskrą (bo akcji tu sporo), ale i z humorem. Jak fajnie jest zafundować sobie całość, tom po tomie.

sobota, 20 lipca 2024

Kulturowo, historycznie i kulinarcie, czyli Wigry i Suwalszczyzna zapraszają nie tylko do lektury

Parę lat temu trafiłem za radą koleżanki na stronę wydawnictwa Paśny Buriat i wziąłem kilka książek Wojciecha Koronkiewicza, które połknąłem z zachwytem. Od tego czasu podglądam ich ofertę i czasem coś tam wezmę - szykujcie się więc, że niedługo będzie duuuużo o Podlasiu i o wschodnich terenach Polski, bo właśnie tamte rejony wydawnictwo postanowiło promować.
Ja dziś trochę bardziej na południe, na Lubelszczyźnie, a niedługo jeszcze niżej, ale Notatnik póki co zostaje bardziej na północ. 


Dziś o dwóch pozycjach, świeżutkich i jeszcze pachnących farbą. Wigry - Przewodnik Kulturowy,
nosi podtytuł Opowieści o miejscu utkanym z drzew, wody, mgieł i ludzkich pragnień. Poetycko i zagadkowo. Czego się spodziewać po książce Macieja Ambrosiewicza?

piątek, 19 lipca 2024

Omega - Marcin Szczygielski, czyli gdy życie miesza się z grą

Dobre źródło książek Marcina Szczygielskiego, czyli Ewa, podrzuca mi coś nieustannie, więc pewnie jeszcze w lipcu kolejne tytuły, a ja przekonuję się, że facet naprawdę ma sporą wyobraźnię, poczucie humoru, potrafi pisać mądrze i z dużą wrażliwości dla emocjonalności młodych bohaterów i czytelników.


W przypadku Omegi, trochę się zastanawiałem czy przypadkiem nie opisuje jej zbyt dziecinnie, ale to chyba bywa z nastolatkami - niby są już niezależni, podkreślają własne zdanie i granice, ale czasem jak z czymś wyskoczą, to trochę ręce opadają. Dla Joasi, od dłuższego czasu dużo ciekawsze od świata realnego stało się przebywanie w Sieci, granie, rozmawianie z ludźmi którzy grają. Tam właśnie przybrała nick Omega, raczej się nie przyznając do swoich 12 lat.
Dziewczynka mocno przeżyła rozstanie rodziców, jeszcze bardziej chyba zamknęła się w sobie, w swoim świecie. Co mogłoby sprawić, by spojrzała na siebie i na innych jakoś inaczej, nauczyła się trochę empatii, odpowiedzialności, wrażliwości?

Polowanie na osy, czyli jak łatwo kogoś osaczyć

Spektakl, który nie pozostawi nikogo obojętnym na zawarte w nim treści. Mocny, poruszający. To nie jest jedna historia, to nie jest jeden temat.


Historia zaczyna się w momencie zabójstwa 22-letnie Joli, która miała przyjąć do pracy Monikę. Przyprowadził ją młody chłopak. Jola z nim pracowała w biurze „Abigel”. Przyszli z jeszcze jednym kolegą. W trójkę zabili Jolę. Byli tuż przed maturą. Zabili by mieć pieniądze na studniówkę. Dostali dożywocie. Monika była pierwszą kobietą z takim wyrokiem w Polsce. Miała 19 lat. Był rok 1998.


Media podjęły temat. Kobieta brutalnie mordująca to wiadomość medialna. W dodatku taka młoda. Roztrząsanie jej życiorysu, pochodzenia, spekulacje dlaczego to zrobiła. Przychodziła do szkoły po piwie, była ładna, zapewne brała narkotyki. Mówiono o niej, że nie ma w niej emocji, że jest zimna, nieczuła. Współwinni odchodzili w cień, ona zapełniała szpalty gazet. Do akcji dołączył szwagier zamordowanej – z zawodu prawnik. Robił marsze. Przeciw przemocy, ale Monika jest ta najgorsza, bo kobieta! Media aż krztuszą się jej imieniem. Jak mogła! Taka młoda, taka ładna i taka morderczyni! Zapraszani do studia prawnicy (szwagier), psycholodzy (w tym posłanka) na tej sprawie wyrabiają sobie własny wizerunek w mediach i w społeczeństwie. To robi oglądalność.

czwartek, 18 lipca 2024

Słowenia. Mały kraj wielkich odległości - Zuzanna Cichocka, czyli słowiańska Szwajcaria

Seria reportażowa od Wydawnictwa Poznańskiego ma swoje mocniejsze i słabsze strony. Na pewno ciekawe w niej jest to, że najczęściej piszą to osoby, które dobrze znają dany kraj, siedzą tam od lat, choć jako Polacy potrafią też dostrzegać obiektywnie wady i jakieś słabsze strony życia w danym miejscu. W dodatku w większości są to debiuty, czyli piszą to ludzie może i mający trochę próbek literackich za sobą (choćby bloga), ale nie uważają siebie za wielkich pisarzy, więc nie gwiazdorzą, starają się usuwać w cień. Każdy trochę na co innego zwraca uwagę, bo jeżeli zajmuje się językiem, sporo pisze właśnie o nim lub o kulturze, ktoś inny skupi się na historii, a ktoś inny jeszcze na architekturze. 

Nie są to reportaże, więc nie spodziewajcie się tras turystycznych i polecajek tego typu - może o nich się wspomni, ale to raczej opowieść o ludziach, o kraju, o tym jak się tam żyje. Na szczęście bez większej polityki, za to trochę ciekawostek, humoru, kulinariów, zwyczajów. I oto kolejny tom tej serii za mną, tym razem Słowenia, którą ledwie liznąłem, ale od lat jakoś bardzo mi się dobrze kojarzy.

środa, 17 lipca 2024

Jak sprzedać nawiedzony dom - Grady Hendrix, czyli nie będzie nikogo i niczego ważniejszego niż ja

W tym tygodniu w środę zamiast kryminału coś z dreszczykiem. Z horrorami zwykle mam ten problem, że bardziej podoba mi się klimat i budowanie napięcia, bo gdy już przychodzi do ujawnienia tego czego wszyscy mieliśmy się lękać, pojawia się nie tyle strach, co rozczarowanie albo i śmiech. Z książkami mam podobnie, dlatego i tu ciekawość bardziej towarzyszyła mi z początku, bo im bliżej finału, tym więcej było zażenowania. To tak? To w ten sposób? No nie? Nie wmawiajcie nam tego... A jednak.
Miłośnicy gatunku marudzą więc, że więcej tu jakiejś psychologicznej opowieści o traumach, wypieraniu wspomnień, a ja będę psioczył raczej na schematy w końcówce, jakby naprawdę nie było innych sposobów na ekscytujący finał. 


Skoro nawiedzony dom, to będą oczywiście przesuwające się przedmioty, ożywające w zaskakujących momentach, robienie krzywdy mieszkańcom, czyli cała ta lista sztuczek, które przecież już dobrze znamy. To co może ciut wyróżniać powieść Hendrixa od innych z tego gatunku, to jakieś elementy humoru, niestety jest ich niezbyt dużo.

wtorek, 16 lipca 2024

Odlecieć jak najdalej - Ałbena Grabowska, czyli o tych marzeniach lepiej głośno nie mów

Miało być muzycznie, ale mam raczej nastrój na pisanie o książkach. Zdarza mi się czytać równolegle jakąś akcję lub kryminał z książką obyczajową i mieć z tego równie dużą przyjemność, tym razem jednak coś mi nie bardzo leżała najnowsza propozycja od Pani Grabowskiej. Punkt wyjścia - interesujący. Oto lata 60, PRL trzyma się mocno, wszechobecna inwigilacja, ale już powoli gdzie przesiąkają coraz częściej do nas jakieś produkty z Zachodu i paradoksalnie właśnie ci, którzy są bliżej władzy i mają jej poparcie, najbardziej lubią się nimi otaczać i je pokazywać. Młoda bohaterka od zawsze marzy o podróżach, o ciekawszym życiu, ale póki co przed nią matura, nauka i zmartwienia, by jakoś odłożyć trochę grosza na własne przyjemności.


Co więc mi nie zagrało? Chyba trochę zabrakło większego skupienia się na Oli, budowania jej cieplejszego wizerunku, zrozumienia jej motywacji, wywołania jakichś naszych emocji względem niej. To ostatnie udaje się dopiero pod koniec książki, gdy zaczyna się wokół nie dziać ciut bardziej dramatycznie, wcześniej jednak autorka więcej czasu poświęca nawet nie jej samej, co jej babci i przedstawianiu donosów na temat tej rodziny. Motyw ten, choć ciekawy, trochę zagadkowy, bo trzeba zgadywać któż może być źródłem tych informacji (i różnych insynuacji), ewidentnie rozbija spójność akcji i odciąga moim zdaniem uwagę od dziewczyny, która powinna być w centrum uwagi. 
A może to jej charakter? Niby skromna, ale jednak potrafiąca zwracać na siebie uwagę, koleżeńska, ale i czasem mocno nieprzyjemna wobec innych. Do tego zdolna, ambitna, ładna... Tylko...

Ja, kapitan, czyli podróż pełna nadziei

Wtorkowy kącik dla fanów filmów wytrawnych i produkcja, która tematycznie jest bardzo aktualna. Pamiętacie "Zieloną granicę" Agnieszki Holland? Mattego Garrone również opowiada o granicy, którą próbują pokonać imigranci, tyle że nie przed wschodnią flankę Europy, a od południa. I nie wiem czy nie robi tego lepiej i ciekawiej.

O ile bowiem film p. Holland należy umieść w pewnym kontekście krytyki posunięć naszego poprzedniego rządu (choć obecny to kontynuuje), jest atakiem na działania służb na granicy, to "Ja kapitan" nikogo nie wprost nie oskarża. Co ważne, ci którzy szukają lepszego życia nie są też tak bardzo anonimowi, wręcz odwrotnie - to oni są w centrum tej historii. Możemy tym bardziej poczuć tą ich determinację i trud drogi jaką podejmują, jej ryzyko.