Dziś rozpoczyna się Triduum Paschalne, czyli to co jest esencją świąt. Tak naprawdę w niedzielę, gdy sporo Polaków uważa, że się one zaczynają, to tak naprawdę one się właśnie skończyły. A że to powinien być czas refleksji, wyciszenia, na jakiś czas znikam z blogosfery. I zostawiam Was tradycyjnie nie tylko z życzeniami, ale i z czymś trochę "z innej bajki". Możecie zerknąć jakie notki pojawiały się przy tej okazji w poprzednich latach.
Czego Wam życzyć. Oczywiście pewnie dla każdego z nas to czas wytchnienia, odpoczynku (może dla niektórych rozkoszowania się nie tylko przy stole, ale i przy książce), więc życzę spokoju i przestrzeni dla siebie, dla bliskich, bez gonitw, kłótni, nerwów. O bliskość i ciepło w sercach zawsze warto dbać.
Życzę Wam też prawdziwej radości płynącej z przeżywania Wielkiej Nocy. W całym zabieganiu, sprzątaniu, gotowaniu, myciu okien, króliczkach, jajkach i składaniu sobie życzeń z okazji świąt nie wiadomo jakich, szukajmy sensu, symboliki, tego co najważniejsze, źródła świętowania, bo tylko wtedy jest szansa, że coś w nas może się obudzi na nowo. To co każdemu z nas się przyda. Wiara, nadzieja i miłość.
A na dziś lektura, która może pomóc nam w tym żeby trochę odżyć, złapać formy. Dbamy tak często o naszą kondycję fizyczną, a co z duchową? Czy nie osiadamy na laurach, że niby wszystko jest w porządku bo nasza temperatura jest idealnie letnio-obojętna, czyli chodzimy do kościoła, ale niespecjalnie zastanawiamy się po co? Ta książka może być dobrą pozycją do podsunięcia, zarówno dla tych, którzy pragną jakiejś zmiany, tęsknią za czymś więcej, jak i dla tych, którzy zmęczeni różnymi sytuacjami, powoli odwracają się od Kościoła i od wiary. Przewrotnie, z humorem, ale i dość celnie Hołownia potrafi nazwać to co siedzi w naszych głowach i sercach, zadać pytania i pokazać odpowiedzi dotyczące wiary.