Chwila oddechu między poważniejszymi rzeczami, notki o produkcjach z Wiosny Filmów pewnie będę ciągnął jeszcze czas jakiś (zwłaszcza, że premiery części tych obrazów to dopiero jesień, albo nawet rok przyszły). A sam dla rozluźnienia zaproponuję Wam kilka notek serialowych. Wiem, wiem Gra o Tron i House of Cards rządzą, ale o nich już pisałem, nowe sezony już w trakcie oglądania, ale oprócz tego jest jeszcze kilka innych rzecz na które zerkam w ramach relaksu z myślą: no i co jeszcze da się wymyślić.
Jeździec bez głowy, którego polecił mi znajomy (stary wyjadacz wszystkiego co trąci Sci-Fi, fantasy) to czysta rozrywka. I na szczęście serial nie udaje, że jest czymś poważniejszym. Twórcy mieszają pomysły znane z innych produkcji, bawią się konwencją, mieszając nam magię, historię, rzeczywiste postacie, legendy i totalnie wykręcone fantazje. Groza, walka dobra ze złem, to wszystko w mrocznej atmosferze, ale poprzez nagromadzenie różnych fantastycznych elementów, traktuje się to po prostu jako fajną zabawę. Taka mieszanka Indiany Jonesa, współczesnego Sherlocka z horrorem i podrożą w czasie. Bohaterowie wychodzą oczywiście z wszystkiego obronną ręką, między nimi rodzi się dziwna chemia, a i humoru nie brakuje.