wtorek, 30 maja 2023

Panny młode - Lor, czyli nie chcemy być Wami

Ostatnia notka majowa i postanowiłem mimo zaległości dać coś w miarę świeżego - płytę, którą odkryłem wczoraj. A reszta? No trudno. 27 tematów przechodzi na czerwiec, wychodzi więc na to, że nie tylko będę miał o czym pisać, ale spokojnie mógłbym zwolnić tempo. Ale zdecydowanie nie chcę. Książek tyle na stosach, tyle rzeczy kusi... Notatnik będzie więc funkcjonował dalej. Codziennie wpis o tym co tam wpadło w ucho, oko, do głowy i do serducha. Bywa słabiej? To traktujcie to jako ostrzeżenie. Nie mam zamiaru szukać na siłę zalet tam gdzie ich nie dostrzegam.
Dzisiejsza propozycja muzyczna to jednak polecenie od serca. I to mimo, że to nie do końca moja muzyczna bajka. Ten projekt jednak zaciekawia mnie zarówno spójnym pomysłem muzycznym, jak i tekstami. Młode dziewczyny, pełne różnych emocji, potrafią przekazać głos mojego pokolenia, które bywa zagubione, potrafi jednak też ze złością powiedzieć jak bardzo wkurza ją otaczająca rzeczywistość jaką zafundowały jej poprzednie pokolenia. Czy to takie dziwne, że tak wielu młodych wybiera ucieczkę, wyjazd, że się odcina od tradycji, od ram w jakie chętnie wcisnęliby ich rodzice i dziadkowie? Czy ktoś z nimi rozmawia o ich potrzebach i uczuciach, poza demagogicznymi zapewnieniami, że niby tańsze mieszkania, niższe podatki, rosnąca płaca minimalna, to rzeczy za które powinni być wdzięczni... Ale nie, to nie jest o polityce! To głos, w którym ważniejsze są oczekiwania, nadzieje i rozczarowania, to nieustanne ocenianie, pouczanie, ustawianie w jakichś definicyjnych ramkach. One głośno mówią o presji bycia idealnym, trudnościach w budowaniu relacji, o hipokryzji, pustych zapewnieniach z jakimi się spotykają ze strony starszych pokoleń.
Powtarzacie "bądźcie sobą", bo nie chcemy być Wami

poniedziałek, 29 maja 2023

Otello, czyli nie tylko śmiercionośna zazdrość

Tak się jakoś złożyło, że to moje pierwsze spotkanie sceniczne z Otellem. Z tego co słyszałam o tej sztuce Szekspira to zawsze była to historia dzielnego Maura, który poślubił piękną Desdemonę, a potem zabił ją z zazdrości. Romans połączony z kryminałem. Jakież było moje zdumienie, kiedy spektakl „Otello” w reżyserii Clinta Dyera zawierał treści dużo bardziej złożone niż mi się do tej pory zdawało. Już przed rozpoczęciem spektaklu sprzątający scenę mężczyzna dawał przedsmak tego, że nie będzie to przedstawienie jakich do tej pory wystawiono wiele (co symbolizowały wyświetlane plakaty i daty kolejnych wznowień „Otella” na tej scenie); jakby chciano zakomunikować: tamte przedstawienia „oczyszczamy” i pokazujemy inną wersję.

niedziela, 28 maja 2023

Zamalowane okna - Anna Liminowicz, czyli tęsknota

Ciesząc się z nagrody dla "Głuszy", która i mnie zachwyciła, sięgam po kolejny reportaż od Dowodów na Istnienie (jakoś nie leży mi zmiana nazwy wydawnictwa). "Zamalowane okna" trudno potraktować jednak jako książkę w tradycyjnej formule - to pewnie jedynie ledwie liźnięcie większego projektu Anny Liminowicz (więcej o nim tu: http://www.zamalowaneokna.pl/urszula), na który składają się zdjęcia, zbierane wspomnienia, pamiątki mieszkańców dzisiejszych Mazur. Autorkę interesują małe wioski, ślady po przeszłości i na tym właśnie się skupia. Historia sprawiła, że mieszają się tu losy Niemców, Polaków, Ukraińców. Jeden dom może opowiedzieć tak wiele. Tyle rodzin mogło go zamieszkiwać. Jedni wypędzeni po wojnie, a innych znowu na siłę tu sprowadzono, przesiedlając z terenów południowo-wschodnich. I choć w tej chwili trudno już o dokładne relacje, warto jednak chwytać te ulotne wspomnienia, by został po nich choćby niewielki ślad. Może wkrótce dom się zawali, na jego miejscu pobuduje ktoś nowy i poza zapomnianymi grobami nie pozostanie już nic. A przecież to byli ludzie, którzy tu pracowali, mieli sąsiadów, przyjaciół, a kwestie narodowościowe nie zawsze były tak istotne jak nam się dziś wydaje.

Zawsze coś - Marta Kisiel, czyli z rodziną to najlepiej na zdjęciach

Tereska Trawna powraca! Łapcie notki o poprzednich częściach cyklu, czyli Dywan z wkładką i Efekt Pandy, jednak nawet jeżeli ktoś nie ich nie zna, spokojnie może sięgać po "Zawsze coś". Niby lepiej poznać trochę możliwości i charakter bohaterki, żeby wiedzieć czego się spodziewać, tym razem jednak to nawet nie ona jest głównym źródłem zamieszania. No dobra, trochę robi zamieszania, bez niej jednak i tak raczej nie skończyłoby się to dobrze. Zawsze tam gdzie na horyzoncie widać jakiś spadek (np. dom), nawet w najlepszej rodzinie może zaiskrzyć. A u Jędrzejczyków, czyli rodzinnym domu Tereski, do którego przez lata nie zaglądała, raczej nigdy dobrych relacji nie było. Zawsze wydawało jej się, że to po prostu jakieś różnice charakterów, zazdrość, niechęć są źródłem konfliktów, wolała zapomnieć, odciąć się... Jak jednak odmówić zaproszenia na urodziny 90 letniej nestorki rodu? Może uda się to szybko załatwić, wręczyć prezent i tego samego dnia wrócić do domu, by cieszyć się tym, że nie trzeba będzie spędzać całych świąt Bożego Narodzenia w gronie rodzinnym. Cisza, spokój, niech wszyscy się odwalą - tak Trawna lubi najbardziej. Nie dość jednak, że podróż zajęła jej trochę więcej czasu niż planowała, to na miejscu dowiaduje się, że przyjechała na...

sobota, 27 maja 2023

1989, czyli czy możemy mieć pozytywny mit?

MaGa: Wszystkiego mogłam się spodziewać, ale nie tego, że rapowany musical wzruszy mnie do łez. Ogromne brawa dla twórców tego spektaklu, którzy umiejętnie, bez martyrologii, opowiedzieli w jaki sposób powstawał związek „Solidarność” i jak doszło do upadku komuny. I to w tak przemyślany sposób, że nikomu nie buduje się tu pomników, ale także nikogo nie obraża. Jakby od początku chciano zaakcentować, że stawiamy pytania, mamy inne zdanie, jednak dialog jest najważniejszy, bo bez niego to tylko krew na ulicach.


Robert: Podkreślmy jeszcze, że to ciekawa perspektywa, daleka od tego co widzi się w podręcznikach od historii. To nie patos i wielkie słowa, ale punkt widzenia normalnego człowieka, który zmaga się z tym czy będzie miał co dać dzieciom jeść następnego dnia. Psioczenie na władzę, na komunę, to nie fanaberia ludzi którzy chcą przejąć władzę, ale robotników, którzy walczą o swoje prawa, o to by coś zmieniło się w ich kraju na lepsze. Oddanie im władzy, ich samych zaskoczyło i przytłoczyło. Dalekie to od pomnika i uczenia się o wielkich przywódcach. Mamy za to nadzieję i wątpliwości, entuzjazm i wątpliwości, upór i zwykły ludzki strach.

piątek, 26 maja 2023

Bielmo - Louis Bayard, czyli niezwykły przypadek Edgara Allana Poe

Chyba jeden z przypadków gdzie bardziej podobał mi się film, niż książka, która była jego podstawą (pisałem o nim tu). Choć nie powalił mnie na kolana, na pewno wciągał klimatem, niepokojącą atmosferą. A powieść? Myślę, że można w niej dostrzec ten potencjał, który potem wykorzystali twórcy ekranizacji, natomiast tam udało się wycisnąć pewną esencję, sprawić, że człowiek skupiał się na intrydze. W powieści niestety cała historia jest tak bardzo rozwleczona, że śledztwo powoli przestaje nas interesować, a na pierwszy plan wysuwa się dziwna relacja łącząca emerytowanego detektywa oraz młodego kadeta, którego ów wybrał sobie na pomocnika. Tym młodzieńcem jest nie kto inny, jak Edgar Allan Poe, czyli pisarz, który utrwali się w pamięci jako ten, który grozę uczynił piękną i fascynującą. Louis Bayard próbuje odmalować przed nami jego sylwetkę, snując przypuszczenia na temat doświadczeń, które go ukształtowały. Dziwne wizje, poezja, erudycja, utrata matki, niewielki kontakt z innymi kadetami w szkole (był od nich sporo starszy), specyficzna uroda i oryginalny sposób funkcjonowania - nie wiadomo co najbardziej zaciekawiło Augustusa Landora, ale uznał że do pomocy w śledztwie nie znajdzie nikogo lepszego. Dwóch oryginałów musi rozgryźć sprawę tajemniczych zdarzeń w West Point, a choć wyraźnie się polubili, nie znaczy to, że w pewnym momencie nie wyjdą na jaw rzeczy, które wzajemnie przed sobą ukrywali. Pytanie jedynie dlaczego...

Kim jest pan Schmitt, czyli droga bez powrotu

Ciekawe co byśmy czuli, co podpowiadał by nam nasz umysł gdybyśmy pewnego dnia doświadczyli tego co dr Baran, główny bohater spektaklu. Jesz spokojnie kolację z żoną i nagle wszystkie znane ci punkty odniesienia rozpadają się w pył: zdajesz sobie sprawę, że jesteś zamknięty w czyimś mieszkaniu, twoje klucze nie pasują do drzwi wejściowych, w szafach są cudze ubrania, dzwoni telefon, którego nigdy nie instalowałeś i ktoś nazywa cię panem Schmittem. A to dopiero początek koszmaru. Zdenerwowani małżonkowie zaczynają popadać w panikę. Co się tu dzieje? To paranoja czy głupi żart? Kto zna prawdę? Kim jest pan Schmitt, którego dowód nosisz? Czy oni nie wiedząc o tym, są panem i panią Schmitt?

niedziela, 21 maja 2023

Heartstopper - Alice Oseman, czyli a gdyby tak...

Po Targach książki gdzie obserwowałem jak bardzo wzrosło znaczenie literatury młodzieżowej i jak bardzo już "nie łapię" się na to co popularne, postanowiłem przynajmniej poświęcić 20 minut na lekturę jednego z tych "fenomenów" i skrobnąć kilka zdań. Oczywiście rozumiem, nie jestem targetem, wyrosłem z problemów szkolnych, pewnie jako boomer nie powinienem się wypowiadać, ale kto mi zabroni?
Córka, choć sama załapała się na popularność tego cyklu i czeka na tom piąty książki oraz drugi sezon serialu, nie potrafiła mi nawet dokładnie odpowiedzieć na pytanie: skąd ten fenomen. I pewnie sama autorka, gdy wrzucała do sieci pierwsze karty komiksu, nie przewidywała tego jaka wielką popularność zdobędzie. Przecież chyba nawet nie była pierwszą, która podjęła się próby pokazania nastoletniego zauroczenia kimś tej samej płci. Ten właśnie aspekt poruszany jest najczęściej: książka ma pomagać środowisku LGBT, w tym by pokazywać że niczym się nie różnią, że przeżywają podobne problemy, ma budować akceptację orz zrozumienie. Czemu akurat ta słodka historyjka o przyjaźni dwóch chłopaków, rodzącej się fascynacji ma być przełomowa? Ani to specjalnie głębokie, ani nawet jako specjalnie oryginalne. Rysunek i kadry dość proste, bez koloru, przypominają trochę anime. Ci którzy wychowali się na komiksach albo znają bardziej ambitne zeszyty, będą rozczarowani tym jak mało udało się tu opowiedzieć w dość grubym formacie. Sceny ciągną się czasem po kilka stron, a to co się dzieje, na co zwraca nam się uwagę, to spojrzenie, rumieniec na policzkach, ruch dłoni w kierunku kolegi... Hmmm

A komórka dzwoni, czyli kłamstwa za maskami?

A komórka dzwoni… i dzwoni… i dzwoni, a właściciel jej nie odbiera. Poirytowana Jean odbierając telefon dopiero wtedy zdaje sobie sprawę, że właściciel komórki nie żyje. Odbierając kolejne połączenia staje się niejako łącznikiem między denatem a osobami dzwoniącymi. Zaczyna się gra oparta na kłamstwach. Jean kłamie, bo chce pocieszyć matkę zmarłego, jego żonę i brata a nawet jego kochankę, nie mając pojęcia ani jakim człowiekiem był Gordon (właściciel komórki) ani jakie uczucia żywili do niego najbliżsi mu ludzie. Wspólne spotkanie z nimi odkryje kłamstwa w ich relacjach ukryte pod płaszczykiem dobrego wychowania, a Jean w poczuciu jakiejś nieokreślonej misji będzie wymyślała kolejne kłamstwa, by ich dalej pocieszać i przekonywać do dobrych intencjach Gordona. I pojawia się pytanie: dlaczego ta 40-letnia kobieta przywłaszczyła sobie cudzy telefon i nie chce go oddać? Czy ta fascynacja zmarłym, jego życiem sprawi, że zmieni się jej samotne życie, czy straci głęboką empatię jaką w sobie nosi a świat nowych technologii, którego się do tej pory wystrzegała zmieni jej poglądy na miłość, odpowiedzialność, wiarę?

sobota, 20 maja 2023

Zesłanie, czyli anty-tragedia syberyjska

Minęło już trochę czasu od dnia gdy mogłem obejrzeć najnowszą premierę w Teatrze Ateneum, czyli Zesłanie. A ja, wciąż zbieram myśli i słowa, by przelać na klawiaturę wszystkie wrażenia. Jednym ze słów, które się nasuwają jest na pewno: zaskoczenie. Chyba mało kto przy dzisiejszej narracji historyczno-patriotycznej zdecydowałby się na połączenie XIX-wiecznych wspomnień z syberyjskiego zesłania pewnego polskiego szlachcica, czyli odwołań do zrywów niepodległościowych, do martyrologii narodu, z formą tak zaskakującą. Twórca spektaklu - Mikołaj Grabowski chwilami bowiem każe swoim aktorom robić na scenie rzeczy dość zaskakujące, bliższe powiedziałbym ćwiczeniom na siłowni czy w akademii sztuk walki. To połączenie jednocześnie wywołuje lekki dyskomfort, ale i zaciekawia. Nie szukajcie więc to wyraźnych połączeń w scenografii, czy w sposobie opowiadania z samą historią, jest surowo, chwilami nawet groteskowo. Co ciekawe jednak, wcale nie znaczy to, że tekst nam umyka albo że na scenie nie dzieje się nic ciekawego. Na pewno spore znaczenie ma tu dobrze dobrana obsada, która radzi sobie z tą być może dla nich ciut dziwną sytuacją wybornie. Każdy z nich niesie na sobie fragment opowieści, przekazują sobie pałeczkę, jednocześnie wtedy mocniej akcentując swoją postać również ruchem. Tworzą wielogłosowy chór, narratora z wieloma twarzami. Nie ma więc miejsca na dialogi, interakcję, liczy się pewna historia, a ta sama w sobie jest dość ciekawa. Konstanty Wolicki, autor odnalezionego tekstu, niewiele ma w sobie stereotypowego, pomnikowego bohatera - trzy lata po stłumieniu Powstania Listopadowego, w którym nie brał aktywnego udziału, trafia w polityczne tryby carskiej machiny sprawiedliwości zupełnym przypadkiem i długo uważa że pomyłka zostanie wyjaśniona. Potem, jako człowiek z wyrokiem, przyjmuje wszystko z jakąś rezygnacją, a jedynym jego aktem buntu jest prowadzenie pamiętnika, w którym zapisuje różne obserwacje.

Chłopcy – Andrzej Saramonowicz, czyli tato, daj spokój

Cytat z książki: „To, co w życiu jest najważniejsze dzieje się bez uśmiechu i małą czcionką”.

Nie oburzajmy się na tę książkę za wulgaryzmy, często niepotrzebne. Nie bądźmy pruderyjni; wszak na ulicy, w szkole, kinie a nawet teatrze klną ludzie bez potrzeby i opamiętania. Ta książka jest o czymś innym, ma co innego pokazać, dajmy jej szansę.

W myśl zasady „hulaj dusza, piekła nie ma” zaczyna swoje życie rozwodnika 40-letni neurochirurg Jakub Solski. Kobiety, alkohol i seks. Dużo seksu. Trudno powiedzieć czy to kryzys wieku średniego czy tylko poza, jednak Jakub uwielbia wolny, frywolny seks bez zobowiązań. Jakub ma 11-letniego syna Mateusza, który początkowo ufa ojcu bezgranicznie, jednak po pewnym czasie… ojciec staje się jego największym problemem. Społeczność szkolna uświadamia mu ojcowskie poczynania, sam też trochę widzi.

piątek, 19 maja 2023

Szkoła po japońsku - Kumiko Makihara, czyli jak przetrwałam elitarną edukację mojego syna

Lektura na DKK, omawiana ma być razem z opowiadaniami Murakamiego i ciekaw jestem czy wyjdziemy poza krąg jakichś stereotypowych przemyśleń o różnicach kulturowych. Poznawczo - w sumie niewiele zaskoczenia, bo jakoś spodziewałem się rygoru, egzaminowania nawet maluchów, angażowania się rodziców, szacunku wobec nauczyciela... Wiadomo - to szkoła prywatna, elitarna, więc trochę wszędzie to wygląda inaczej niż w szkolnictwie publicznym, więc nie jest to jakiś obraz reprezentatywny. Czy więc dowiemy się dużo na temat Japonii z tej książeczki, czy coś nas zdziwi? Chyba niewiele, choć pewne drobiazgi mogą być ciekawe, np. fakt iż stawia się na samodzielność i nawet pierwszaki jeżdżą same komunikacją po mieście z przesiadkami. Takie drobiazgi czynią tą opowieść matki ciekawszą. Na pewno mogłoby pomóc otworzenie się na relację drugiej strony, ale od niego otrzymujemy tu jedynie drobiazgi, jakby kartki wyrwane z pamiętnika, w których więcej jest dziecięcej radości i ulotnych chwil niż tego o czym pisze autorka, czyli stresu związanego ze szkołą, masą nauki i nerwami, by nie zawalić egzaminów.

wtorek, 16 maja 2023

Prymityw – Marcin Kołodziejczyk, czyli już kraina absurdu?

Jeśli ktoś po przeczytaniu lub wysłuchaniu tej książki powie, że Polska w niej pokazana jest nieprawdziwa, to tylko mu pozazdroszczę bańki w jakiej żyje. Nie ma się co sprzeczać z twierdzeniem, że bohaterowie są podkoloryzowani, bo są, w sumie to powieść; jednak prześmiewczy obraz polskiej rzeczywistości oddaje mentalność naszych rodaków rodem z prowincjonalnego miasteczka. A przecież rzecz dzieje się w Warszawie, w tej rzekomo „gorszej” jej części, bo na prawobrzeżnej Pradze. Jednak wszędzie spotkać możemy takich ludzi, na przykład jako sąsiadów, pasażerów w komunikacji miejskiej. To rezydenci ławeczek i miejsc wokół sklepów z tanim alkoholem, mentalnie zbliżeni do bohaterów ostatnich programów p. Elżbiety Jaworowicz: „Sprawa dla reportera”. Bohaterowie to degustatorzy tanich win, dorywczej pracy, cwaniaczki łasi na socjal, „słoiki” z wiosek gdzie wrony mają pętlę. To również wszelkiej maści pseudointelektualiści, którzy zazwyczaj szukają szybkiej drogi „do koryta”, to także wszelkiej maści lumpenproletariat, w którym ilość wypitego alkoholu jest miernikiem patriotyzmu, katolicyzmu i mądrości wszelakiej.

poniedziałek, 15 maja 2023

Mój Agent, czyli jedyna frajda to...

Chyba tak bardziej dla formalności notka o serialu TVN. Czemu tylko dla formalności? Bo gdy ktoś widział oryginał francuski (pisałem o nim tu: Call my agent, czyli lekkie, inteligentne, zabawne) ten nie będzie miał z produkcji polskiej żadnej przyjemności. Scenariusz przepisywany kropka w kropkę, większość postaci dużo bardziej sztywna, brak finezji, nie... no naprawdę, to tak jakby powiedzieć, że Amerykanie robiąc sequel zrobią coś lepiej niż to co kopiują. No nigdy to się nie uda i tu mamy to samo. Może gdyby odważono się na ciut więcej zmian, modyfikację wątków i historii aktorów, którzy się tu pojawiają. Kluczem bowiem do sukcesu oryginału był pomysł, by o agencji opiekującej się aktorami, opowiedzieć tak, by występowali tam znani i lubiani, grając samych siebie. Rzadko zaglądamy za kulisy negocjacji stawek, pracy nad rolą, scenariuszem, dyskusjami przy obsadzie, więc to tak jakby uchylenie rąbka tajemnicy. Na ile wywiązują się aż tak głębokie (i czasem nie ukrywajmy tego, również patologiczne) relacje jak w serialu? Tego pewnie się nie dowiemy, ale możemy się domyślać, że scenariusz oparto na doświadczeniach ludzi z branży. I teraz - czy na polskim rynku nie ma żadnych tego typu anegdot, że nie udało się ich wykorzystać? Naprawdę trzeba było tak jeden do jednego? Pytanie po co?

Otwórz oczy – Rafał Gębura, czyli poszerzamy naszą wiedzę

Dopisuję do M. parę zdań od siebie na końcu.

Rafała Gęburę, dziennikarza i youtubera poznałam poprzez jego internetowy talk-show „7 metrów pod ziemią”. Jego spokojne, wyważone i kulturalne rozmowy ujęły mnie od razu. Część z tych rozmów znalazła swoje miejsce w książce „Otwórz oczy”.

Autor przedstawia w książce dwudziestu rozmówców; nie z pierwszych stron gazet, ale jakże momentami fascynujących a jego pytania przybliżają nam zarówno samych rozmówców (w dużej ilości ekspertów z doświadczenia) oraz ich pracę, sposób patrzenia poprzez nią na życie. Wywiady z tymi ludźmi są szczere i poszerzają naszą wiedzę.

niedziela, 14 maja 2023

Wieloryb, czyli ta śmiertelna powłoka

Darren Aronofsky tym razem trochę zaskoczył, bo zafundował nam film bardzo kameralny, teatralny w odbiorze. Nie szukajcie więc tego do czego przyzwyczaił nas w poprzednich filmach. Powiedziałbym też, że to film zaskakująco manipulujący widzem emocjonalnie, ale nie w pozytywnym sensie jakiegoś zaskoczenia, raczej trochę w sposób oczywisty wzruszenie wymuszający. Czy to jednak sprawia, że to film słaby? Dzięki genialnej roli Brendana Frasera wszelkie wady nagle przestają mieć znaczenie. Ja wszystko rozumiem - kostium, przygotowania, ale tu są po prostu pokazane emocje. Uwięziony w swoim ciele, Charlie woła o to, by coś po sobie zostawić. Wie, że sam stracił szansę na to by umrzeć godnie, szczęśliwie, czepia się więc kurczowo tego, by choć kilka osób wspomniało go jakoś ciepło przez to czego ich nauczył. Co może im dać? Pozytywne informacje, słowa o tym by byli szczerzy, walczyli o siebie, nie poddawali się słowom krytyki, szukali własnego głosu. To próbuje dać swoim studentom, choć nigdy nie pokazuje im tego jak wygląda, to próbuje dać swojej córce, z którą widzi się po latach. Odrzuca już pomoc medyczną, choć trochę się boi bólu, nie widzi już jednak szansy na inne życie. Sam sobie to wszystko zafundował, pogrążając się w chorobliwej nadwadze i zamykając w domu przed ludźmi po śmierci swego partnera. Czy mógł go uratować przed depresją, czy była szansa, by żyć szczęśliwie? Obwiniając siebie i innych, po prostu przekreślił sens dalszego życia w społeczeństwie. Pracuje jedynie po to, by przetrwać i by potem przekazać cały majątek córce, którą kiedyś wraz z jej matką porzucił.

sobota, 13 maja 2023

Pół wieku z Borgesem - Mario Vargas Llosa, czyli niezwykłe spotkania gigantów literatury

Fani Llosy, który mimo 90 lat, zapowiedział kolejną powieść, pewnie ucieszą się z tego, że na rynku wydawniczym pojawiła się kolejna ciekawostka - zbiorek różnych tekstów, które Llosa poświęcił innemu pisarzowi, który go fascynuje. Literaci chyba rzadko ujawniają aż w tak wyraźny sposób swoje fascynacje, tymczasem tu wyraźnie można mówić nie tylko o sympatii, czy podziwie, ale i pełnym wnikliwości krytycznym spojrzeniu na twórczość, jej wpływie na literaturę iberoamerykańską i ogólnoświatową. O kim mowa? Ano o Jorge Luisie Borgesie. Tym bardziej to interesujące, że przecież tak niewiele ich prozę łączyło, różnią ich style, gatunki, podejścia do wielu spraw. Pierwszy raz spotkali się gdy Borges miał lat 64, a Llosa był początkującym (ledwie 27 letnim), ambitnym dziennikarzem i autorem. Jak mówi sam tytuł - w tym niedużym jeżeli chodzi o ilość stron zbiorze, zebrano różne teksty jakie poświęcił on przez 50 lat swojemu mistrzowi. Stopniowo ślepnący Borges, dowcipny erudyta i demiurg, stwarzający najbardziej fantastyczne światy, powoli wycofywał się z życia publicznego, nie lubił wizerunku geniusza, ale fascynował nie tylko Llosę, nic więc dziwnego, że wokół niego narosło wiele mitów i plotek. Z niektórymi z nich możemy się tu skonfrontować.

Osiem gór, czyli opowieść o przyjaźni, pasji i poszukiwaniu siebie

MaGa: Film niejednoznaczny, nieśpieszny, milczący a przez to nostalgiczny i piękny. Opowieść o prawdziwej, długotrwałej przyjaźni dwóch chłopców (później mężczyzn), tak przecież różnych na początku. O ich przemianie i powracaniu do tego magicznego miejsca, gdzie ta więź się na rodziła. Swoisty hołd prawdziwej, szczerej, męskiej przyjaźni.

Robert: Współpraca reżyserska Felixa Van Groeningena i Charlotte Vandermeersch rzeczywiście dała ciekawy efekt. Film, w którym mamy zdecydowanie w centrum mężczyzn (a najpierw chłopców), ale wrażliwość z jaką się opowiada o tym co się dzieje między nimi, ma w sobie, w mojej ocenie zdecydowanie coś kobiecego. Jest coś magicznego oczywiście również w tym jak opowiada się tu o miłości do gór, ale nie ma tu tak charakterystycznej dla facetów rywalizacji, chęci udowadniania sobie kolejnymi zdobytymi szczytami swojej kondycji. Kontakt z górami ma charakter raczej medytacyjny, a nie sportowy, pozwala na wyciszenie, przemyślenie pewnych rzeczy, czerpanie spokoju. Bo góry są. I będą.

piątek, 12 maja 2023

Wybrana - Marek Stelar, czyli mamy dla Pani ofertę

Na rynku wydawniczym pojawia się tyle nazwisk autorów kryminałów, że trudno być ze wszystkimi na bieżąco, jednak już od jakiegoś czasu jedno nazwisko figurowało u mnie na liście "do sprawdzenia" - chodzi i Marka Stelara, który pojawił się już parę lat temu na listach nominowanych i nagradzanych do nagród czytelników. Nadrabiam więc zaległości. Okazja jest po temu niezła, bo autor właśnie rozpoczyna nowy cykl, z komisarz Iwoną Banach. Wybrana to tom pierwszy, a na horyzoncie już kolejny. Mamy więc do czynienia chyba z następnym niezłym rzemieślnikiem, który pisze dość szybko i sporo. Może uda się za jakiś czas sprawdzić jego starsze tytuły. Mróz już mnie męczy, a choć mam jeszcze kilku lubianych i tam trochę zaległości, to wciąż kuszą nowe tytuły. A ponieważ Wybrana całkiem niezła, warto może dać szansę temu co wcześniej napisał Stelar.
Główna bohaterka - komisarz Iwona Banach po dość mało szczęśliwej akcji zatrzymania podejrzanego, zostaje zwolniona z policji i jest w wyraźnym dołku. Nie dość że jej ukochany jakiś czas temu się ulotnił, na głowie ma matkę z demencją, to teraz jeszcze została bez pracy i z masą wściekłości w głowie i sercu. Niezależnie jak by niesprawiedliwie traktowała decyzję w swojej sprawie, do policji nie ma powrotu. Nie ukrywajmy jednak - na tych, którzy porzucają mundur czekają propozycje, kobieta musi jednak przełamać swoje własne bariery. W końcu teraz będzie musiała za pieniądze wykonywać pracę, o której jej koledzy nie zawsze mieli dobre mniemanie. Jakoś trzeba jednak żyć, prawda?

Plan 75, czyli już nie jesteś potrzebny?

Po powrocie z gór jakoś ciężko wdrożyć się z powrotem do różnych obowiązków, ale na szczęście na blogu porobionych tyle szkiców, że mam w czym wybierać. Ten miesiąc chyba skromniejszy będzie jeżeli chodzi o książki, za to znowu sporo szykuje się spektakli teatralnych. A dwa kolejne wyjazdy poniekąd służbowe, skutecznie odsuwają na razie jakieś plany wypadów na czas nieokreślony. Jeszcze Targi książki razy dwa - maj zimny, ale bogaty w wydarzenia...

A dziś notka filmowa. I dwugłos.

Sporo szykuje się w najbliższych tygodniach u mniej Japonii, bo na DKK też dwie książki w tym obszarze. Czy wciąż będziemy poruszać się w jakichś schematach o tym kraju i jego mieszkańcach, czy jednak uda się wyjść trochę poza nie? Plan 75 na szczęście nie jest hermetyczny, bo choć opowiada o problemie, który pewnie w Japonii jest w tej chwili mocno odczuwany, zmierzy się z nim prędzej czy później bogatsza część świata. Chodzi o to, że społeczeństwo żyje coraz dłużej, postęp medycyny sprawia, iż choroby można pokonać, jednocześnie jednak wcale nie rodzi się więcej dzieci, mamy więc starzejące się szybko narody, co generuje nie tylko wiele kwestii finansowych, ale i psychologicznych. Więzi między pokoleniami się rozluźniają, a pociechy wcale nie są skłonne opiekować się rodzicami, czy dziadkami, jak to bywało ileś dekad temu. Samotność, pustka i pytanie co dalej?

czwartek, 11 maja 2023

Głowa w piasek, czyli nie duś tego w sobie

Najnowsza premiera w Teatrze Polonia to przedstawienie lekkie, zabawne, z fajnymi wibracjami, no i z przesłaniem o tym co w życiu najważniejsze. Trzy kobiety, trochę inne sytuacje życiowe, inne problemy i wartości, ale przecież pragnienia podobne - nie iść przez życie samotnie, nie szarpać się niepotrzebnie i nawet jeżeli nie masz kogoś przy boku z kim jesteś szczęśliwa, to przynajmniej miej przyjaciółkę, która cię rozumie!
Współczesna sztuka kanadyjskiego autora Matta Murraya, w reżyserii Marii Serweryn okazuje się nie tylko świetnym materiałem dla trzech aktorek, ale i lustrem, w którym możemy przyglądać się zmieniającym się postawom, światopoglądom, marzeniom pań w naszej rzeczywistości. Czy Polska tak bardzo odbiega w tej chwili od tego czym żyje się w Kanadzie? I tam i tu rytm życia w małych miasteczkach, czy wsiach, jest zupełnie inny niż w wielkim mieście. Ktoś hołduje tradycyjnemu modelowi rodziny i zajmuje się domem, ktoś wychowuje samotnie dziecko, a jeszcze ktoś inny fruwa z kwiatka na kwiatek, korzystając z wolności. Co wyniknie ze spotkania trzech kobiet, które tak różnie patrzą na świat?

środa, 10 maja 2023

Rój, czyli uciec, ale dokąd

Filmem "Rój" warto się zainteresować z kilku powodów. Po pierwsze ze względu na to, że ciekawe, artystyczne kino, ciekawy scenariusz i bardzo profesjonalna produkcja. Po drugie, nie mniej ciekawe, to obraz, który trochę przełamuje schematy w myśleniu o kasie na produkcję, dzielenie się zyskami z dystrybucji. Film powstawał w dużej mierze dzięki ludziom, którzy postanowili zaufać jego twórcom i zainwestowali własną kasę - może i kilka milionów złotych nie wydaje się małym funduszem, ale uwierzcie, przeglądając budżety dofinansowywane m.in. przez Państwo można się czasem za głowę złapać. Tu nie czuć ściubienia kasy, jest pomysł i trzymanie się pewnej wizji. Choć to debiut długometrażowy dla Bartka Bali, zarówno reżysera, jak i współscenarzysty, to ma on spore doświadczenie w innego typu produkcjach filmowych.
Ach, wspomniałem o innego rodzaju dystrybucji - od premiery praktycznie film będzie dostępny też online dla chętnych - strona www.filmroj.pl oferuje widzom w cenie biletu kinowego również materiały dodatkowe - m.in.: kulisy powstawania wybranych scen i unikalne materiały z przygotowań do realizacji filmu, a także wywiady z twórczyniami i twórcami. A że w rolach głównych m.in. Roma Gąsiorowska i Eryk Lubos, którzy mocno wchodzą w swoje postacie, myślę że warto będzie posłuchać ich przemyśleń. Pytania jakie stawia film, nie należą do banalnych.

wtorek, 9 maja 2023

Elfy Londynu - Marta Dziok-Kaczyńska (Riennahera), czyli, spuśćmy zasłonę milczenia

Wróciłem po kilkudniowej przerwie i wychodzi na to, że przez 4 dni wyprawy po Górach Świętokrzyskich nie przeczytałem prawie nic - niby miałem i e-wersję, i audio, ale i zmęczenie dało o sobie znać i zdecydowanie mi nie szło, szczególnie audiobook. W papierze ta książka szła jeszcze gorze, więc nie to żebym się chciał jakoś specjalnie pastwić, ale już dawno nie czytało mi się nic aż tak źle. Może i ciekawy punkt wyjścia, jakiś pomysł, ale w wykonaniu zabrakło jakiegoś sensownego redaktora, który by usiadł z autorką i wytłumaczył, że to co może w jej głowie układa się w spójną i wciągającą historię, wymaga jeszcze masy pracy.
Już sam tytuł sugeruje, że będzie trochę fantasy, ale tak naprawdę to nie za wiele. Elfy czy krasnoludy i inne rasy żyją sobie wśród normalnych ludzi i tylko czasem wywołują jakieś dziwne reakcje - najczęściej związane z ich długowiecznością, więc również jakimiś podejrzeniami o złe zamiary wobec ludzi i wpływanie na politykę. Jakieś konflikty, utarczki pojawiają się, ale specjalnie nie są przez autorkę rozwijane, bo to co bardziej ją interesuje...

Mam na imię Lucy – Elizabeth Strout, czyli ruszyłaś przed siebie i udało się

Ta niepozorna książka okazała się dla mnie odkryciem nowego nazwiska - autorki, którą zapewne warto będzie poznawać w kolejnych książkach. Od pierwszej strony ujęła mnie prostym przekazem myśli, poprzez które poznajemy historię głównej bohaterki, tytułowej Lucy.

Lucy leży w szpitalu po operacji, która spowodowała pewne komplikacje i pobyt w tej placówce przedłuża się. Mąż nie lubi szpitali, więc pojawia się rzadko, w dodatku pracuje i ma pod opieką ich małą córeczkę. Kiedy pojawia się w szpitalu od wielu lat nie widziana matka, Lucy jest szczęśliwa. Dawno się nie kontaktowały, oddaliły od siebie, więc ich rozmowy są jakby o „niczym”. Wspominają dawnych znajomych, krewnych, rodzinę. Tylko, że te rozmowy otwierają w Lucy wspomnienia, od których usiłowała uciec jak najdalej, wręcz w separację od najbliższych i od miejsca, w którym się wychowywała. Skrajna bieda, wieczne kłopoty finansowe rodziny, a co za tym idzie wyśmiewanie się z niej przez inne dzieci, brak świadomości rodzicielskiej, które prowadziły do alienacji Lucy ze środowiska rówieśniczego, brak opieki, z latami - pod wpływem przykrych doświadczeń - przeradzały się w lęki i traumy i dojrzewanie w samotności. Kiedy Lucy na swojej drodze spotyka malarza uznanego w świecie artystycznym, nie wierzy, że ktoś może zainteresować się taką „szarą myszką”. Z czasem odkrywa, że to co ich łączy to nie jest miłość, jednak styl jej traktowania spowodował w niej chęć konfrontacji ze sposobem ciągłego patrzenia na nią jak na kogoś nieważnego, a to z kolei zapoczątkowało jej karierę pisarską i… sukces.

sobota, 6 maja 2023

Burzliwe czasy - Mario Vargas Llosa, czyli władza i pożądanie

 Dawno nie czytałem nic Llosy, z ciekawością więc sięgnąłem po "Burzliwe czasy". Choć sama historia nie jest dla mnie jakoś bardzo zaskakująco nowa, na pewno jest interesująca, sposób jednak w jaki autor próbuje ją przekazać, zmęczył mnie okrutnie. Nie chodzi nawet o samą ilość nazwisk, postaci, które przemykają, przeplatają się, wzajemnie się komentują, ale też dziwne upodobanie, by to co wydawałoby się istotne dla fabuły, przeplatać sprawami raczej drugorzędnymi, jak upodobania seksualne kolejnych bohaterów, ich fantazje oraz różne większe i mniejsze kompleksy i traumy. Czy rzeczywiście mamy uznać, że to są główne motywy popychające mężczyzn do walki o władzę, o zmiany na lepsze - zazdrość, pożądanie i chęć utarcia komuś nosa? Tak się wydaje przynajmniej jeżeli chodzi o postacie, które rodziły się w Ameryce Południowej, bo dla Amerykanów przynajmniej wszystko jest jasne - dla nich liczą się tylko pieniądze. Chyba to co zostaje w głowie najbardziej to właśnie manipulacja na ogromną skalę amerykańskiej firmy United Fruit Company, która nazwijmy to po imieniu, poprzez kłamstwo obaliła demokratyczny rząd w Gwatemali. Już samo przybliżenie tego mechanizmu, czyli planowanych reform prezydenta Gwatemali Jacobo Árbenza, rozpowszechniania kłamstwa, że jest on komunistą i że szykuje się przejęcie władzy przez ZSRR, wynajęcia najemników i zorganizowania puczu wojskowego, wystarczyłoby do tego, napisać dobry reportaż i obnażyć amerykańskie manipulacje w obronie własnej kasy. Lata 50 i 60 to szczyt ich mieszania się wszędzie gdzie się da, mniej lub bardziej jawnie. 

piątek, 5 maja 2023

Naku*wiam Zen – Maria Peszek, czyli porozmawiajmy

Po wysłuchaniu rozmów prowadzonych pomiędzy córką – Marią Peszek a ojcem – Janem Peszkiem pomyślałam sobie, że im zazdroszczę takiej wzajemnej relacji. Tej szczerości, braku zakłamania, tej możliwości rozmawiania na każdy temat. Świat byłby o wiele spokojniejszy gdybyśmy nie kryli się za maskami, gdybyśmy potrafili śmiać się głośno z siebie, wybaczać sobie niezręczności i patrzeć na siebie ze zrozumieniem i wyrozumiałością.

czwartek, 4 maja 2023

Menu, czyli nie wolno jeść, trzeba się delektować

Skoro były już kryminały kulinarne, to czemu nie thriller filmowy w tych klimatach. O ile oferta Disneya jest raczej dla młodszego odbiorcy i nie bardzo mogę coś sensownego tam znaleźć (Netflix też zrobił się cienki), to Menu obejrzałem z ogromną przyjemnością. Przede wszystkim dla magnetycznych ról Anyi Taylor-Joy jako Margo i Ralpha Finesa jako szefa kuchni Slovika - warto! Bo może i jest tu trochę mielizn fabularnych, ale są też sceny po prostu wyborne! A menu? Przygotowywanie dań? No, powiedzmy że nie takie palce lizać, tylko ciut bardziej modern i wymyślne, ale co kto lubi. Generalnie dla mnie jedzenie jest nie tylko po to by smakować, ale by jednak się nasycić, a dzisiejszy świat lubi eksperymenty w kuchni - popularność programów kulinarnych sprawia, że szefowie kuchni stają się artystami i celebrytami. Jak jednak w każdej sztuce - zawsze pojawia się moment graniczny, gdzie jest kasa, popularność i możliwość zarobienia na gotowaniu, a gdzie jeszcze radość z przygotowywania posiłków, z robienia czegoś wyjątkowego. Da się to połączyć? Wyobraźmy sobie wyspę, gdzie przybywa się na wyjątkowe kolacje w bardzo elitarnym gronie - może to byłoby rozwiązanie? Spotkanie wyjątkowe, dla wyselekcjonowanych gości. Jak się jednak okazuje, kluczem były nie tylko pieniądze - szef kuchni miał własne kryteria doboru i od początku realizuje jakiś swój plan. Szokuje, jednocześnie jednak wciąż ciekawość nie pozwala nazwać jego pomysłów dziwacznymi i na odejście od stołów.

Lear, czyli daremne żale

MaGa: Lear z dramatu Szekspira nie jest moim ulubionym bohaterem. W sumie jego upadek i szaleństwo jest wynikiem jego postrzegania świata i jego błędów. Mogę go po ludzku żałować jako przegranego człowieka, ale ponad tę żałość przebija się złość na człowieka, który swoim zadufaniem doprowadził do upadku i tragicznego końca zarówno siebie samego jak i całą swoją rodzinę.

Robert: W sumie może na tym polega też złożoność tej postaci - choć wyklina wszystkich, obwiniając ich o złą wolę, sam przecież powoduje szereg wydarzeń własnymi decyzjami i postępowaniem. Kiedy to zrozumie? Uważa się, że to rola, która może być wyzwaniem, ale i ogromnym sukcesem dla aktorów dojrzałych, którzy w pełni potrafią udźwignąć zarówno pierwiastek szaleństwa, jak i grozy prawdy, gdy wreszcie staje ona przed oczami.

MaGa: Zawsze mi jakoś nieporęcznie jest nazywać wielkie postaci szekspirowskie współczesnymi określeniami, jednak nie ma co owijać w bawełnę, że Lear to hipokryta i szowinista. Megaloman łasy na pochlebstwa. Nie dziwi więc, że jeśli posłuszeństwo i hipokryzja dawała profity, to kto mógł z tego korzystał – Goneril i Regana również. Tym bardziej, że za schedę po sobie żądał od córek bezwzględnej i bezkrytycznej miłości.

środa, 3 maja 2023

Moja kuzynka Rachela - Daphne du Maurier, czyli co za styl, co za klimat!

Zastanawiałem się czym jeszcze Was uraczyć na zakończenie majówki i wybieram kolejne czytadełko. Ale jakże dla mnie urokliwe! Zobaczyłem jak nowe wydania tej autorki reklamuje na FB Marcin Meller, postanowiłem więc spróbować samemu - co też uznał w tym za tak wspaniałego? I wiecie co? Ja też wsiąkłem. I pewnie będę szukał kolejnych powieści. Czułem podobne emocje jak kiedyś przy czytaniu Pani Bovary - niby kierunek w jakim podąża fabuła jest przewidywalny, ale jaka cudowna jest otoczka w jakie te porywy emocji są umieszczone. To różnica jak między współczesnym kryminałem a Agathą Christie. I chyba nawet nie jest to kwestia epoki w jakiej dzieje się akcja - po prostu współcześni autorzy/autorki pisząc romanse, jednak zwracają uwagę na zupełnie inne rzeczy. Zdecydowanie bowiem książkę nazwałbym romansem, tyle że z nutką sekretu, która stanowić może sporą przyjemność, bo autorka potrafi nieźle manipulować naszymi uczuciami. Jest w tej historii namiętność, choć przecież raczej nie do końca spełniona, jest naiwność i doświadczenie, jest rozpacz i pragnienie zemsty, wyrzuty sumienia i cynizm, zdrada i śmierć. Czy to wszystko wydaje Wam się ograne aż do przesady? Ano trochę tak jest, ale i tak ta opowieść ma w sobie tyle uroku, klimatu, że to się chłonie, jakbyśmy pierwszy raz wchodzili do tej wody. Nawet gdy myślisz sobie: o święta naiwności!, to i tak kupujesz to wszystko razem z młodzieńczą fanfaronadą. Bo gdy jesteś młody, wychowany przez wuja, niczego ci nie brakuje, może poza obyciem z niewiastami, uwielbiasz sprawy męskie, bałagan i uważasz że bez kobiet życie jest prostsze, z góry wiadomo, że prędzej czy później zmienisz zdanie.

poniedziałek, 1 maja 2023

Byk, czyli człowiek zbudowany z tajemnic i ran

MaGa: Odnoszę wrażenie, że z wiekiem człowiek staje się bardziej skłonny do łagodniejszego traktowania innego człowieka, patrzy na niego z większą czułością. Tak jak ja na Roberta Mamoka, Ślązaka, który za swoje postępki obwinia cały świat a nie siebie i nienawidzi wszystkich. Staram się rozumieć tę jego prawdę…

Robert: Myślę, że on zdaje sobie sprawę, że zrobił błąd, nie usprawiedliwia się, choć jeszcze tli się w nim nadzieja, że ujdzie mu wszystko na sucho. Im dłużej jednak się zastanawia nad tym w jakiej znalazł się sytuacji i co go do niej doprowadziło, tym bardziej ma dość - woli szczerze wyrzucić z siebie całą frustrację i złość, odejść na własnych zasadach, niż płaszczyć się po raz kolejny przed kimś, kto go mierzi. Stanowisko, splendor, kasa może i dałoby się jeszcze utrzymać, ale za jaką cenę? Tu na pierwszym planie jest honor, który tak mu wpajano, a teraz jest mu po prostu wstyd i nie ma nawet z kim o tym porozmawiać.

Skrzynia pełna dusz - Marcin Mortka, czyli a mówili że Kociołek zdziadział

Długi weekend trwa, ja też powoli szykuję się do wyjazdu, więc kilka dni będzie bez notek, ale przecież można ich trochę zaplanować do przodu, prawda? Zabieram się więc za pracę - w planie nadrobienie do połowy miesiąca zaległości z notkami teatralnymi i książkowymi.
Na początek - coś idealnego na majówkę, czyli lekko, zabawnie, przygodowo, zarówno dla starszych, jak i młodszych. To trochę jak z pierwszymi opowiadaniami Sapkowskiego. Może i uniwersum nie jest tak bogato opisane i rozbudowane, za to bohaterowie... :) Wiedźmin niech się schowa przy też Drużynie. Ba, niech nawet biegający z pierścieniem się schowają. Przesadzam? Może odrobinę, ale tak polubiłem tą ekipę, że wciąż przekładam kolejność książek do czytania, by kolejne tomy cyklu połykać jak najszybciej. Edmund zwany Kociołkiem nie jest jakimś wielkim bohaterem, natomiast gdy czuje zagrożenie nad swoją rodziną lub przyjaciółmi, na pewno nie weźmie nóg za pas. Mając za sobą dość zwariowaną ekipę, czyli druida, błędnego rycerza, elfa, krasnoluda i goblina, potrafi nie tylko wymyślić dobry plan, ale i go w mniej lub bardziej udany sposób zrealizować. Szykujcie się więc na kolejny tom przygód pełnych magii, przeciwności, walki ze Złym... oraz pełnych humoru. Nie oszukujmy się - gdyby to było fantasy takie super na serio, nie wiem czy aż tak dobrze by się czytało, bo przecież wiele elementów jest zaczerpniętych, powtórzonych, ba, nawet brakuje trochę pogłębienia tła i rozwinięcia detali. Siłą tej serii jest dla mnie właśnie to, że niezależnie w jak wielkie g... by nie wpadli bohaterowie, potrafią wciąż zachowywać się jak normalne istoty, czyli narzekać, kląć, wściekać się, żartować, kombinować i realizować najbardziej szalone plany ucieczki, czy batalii. Ich pomysły, docinki jakich sobie nie szczędzą, naigrywanie się z przeciwników, czy też przeróżne wersje swoich sukcesów jakie potem opowiadają (np. wersja ocenzurowana dla żony), to jest po prostu wyborny sos, w jakim cała ta historia pływa.