Pewnie Amerykanie, bo tylko oni doceniają chyba wrestling i traktują go w sposób wyjątkowy, tą historię będą przeżywać wyjątkowo. W końcu Bracia ze stali, to opowieść o autentycznej rodzinie Von Erichów, pełna dramatów, wzlotów i upadków. A przeciętny zjadacz chleba? Może kogoś przyciągnie nazwisko Zaca Efrona (rany, jak on się zmienił!), może ktoś lubi po prostu amerykańskie obrazy o trudnych relacjach rodzinnych. Dla mnie było niestety w tym wszystkim trochę luk i może stąd brak zachwytu, może też zbyt duży dystans mam do tego "sportu", a nie udało się go pokazać też w jakiś sposób emocjonujący. Odnotowuję więc na blogu fakt obejrzenia, jednak raczej nie będę piał z zachwytu ani jakoś szczególnie mocno tego obrazu polecał.
Na plakacie widzicie 4 braci. Był jeszcze piąty, ale umarł młodo. Ci którzy zostali, byli wychowywani w dość surowy, chłodny sposób. Ojciec może i okazywał jakieś ciepło, ale jedynie wtedy gdy spełniałeś jego oczekiwania i marzenia, a te stawiał coraz wyższe i wyższe.
wtorek, 9 września 2025
Bracia ze stali, czyli facet ma być silny i całe życie walczyć
niedziela, 24 sierpnia 2025
Czy chcesz o tym porozmawiać? Lori Gottlieb, czyli psycholog na kozetce
Ciekawa propozycja dla tych, którzy troszkę interesują się psychologią. Nie jest to rzecz jedynie dla profesjonalistów, terapeutów, chyba bardziej dla "przeciętnych zjadaczy chleba", bo też nie jest to poradnik czy profesjonalna analiza procesów terapeutycznych. Trochę opowiadając o swojej drodze do bycia psychoterapeutką (a zaczynała od pisania scenariuszy i dziennikarstwa), trochę o swoich problemach, a również niektóre historie ze swoimi pacjentami (pewnie modyfikując je tak, by nikt ich nigdy nie rozpoznał), Lori Gottlieb przygląda się temu jak próbujemy uczynić nasze życie lepszym, zdrowszym. A może jednak po prostu bardziej wygodnym, dostosowanym do naszych wyobrażeń? Jak by to było miło, gdyby na wszystkie nasze wątpliwości uzyskiwać odpowiedzi: bardzo dobrze dotąd wszystko robisz, nic nie zmieniaj :) Nie ma tak dobrze. Gdy coś nas uwiera, niepokoi nas lub kogoś z naszego otoczenia, warto się temu przyjrzeć, zastanowić. Psycholog zaś nie jest po to by dać odpowiedzi lecz by wysłuchać i pomóc zrozumieć na czym polega problem. To czy będziemy chcieli się nim zająć i w jaki sposób, będzie zależało od nas.
wtorek, 5 sierpnia 2025
Jadwiga, czyli zapamiętajmy niewidomą poetkę
Jednym słowem Wielka Aktorka.
niedziela, 15 czerwca 2025
Siostry z Auschwitz - Roxane Van Iperen, czyli nie możemy się poddać
Tematyka "obozowa" ostatnimi laty stała się popularna, ale skręciła w dość dziwnym kierunku - czasy wojny i okrucieństwo jakie fundowali Niemcy różnym narodom, stały się jedynie tłem do historii, którym bliżej do melodramatów, obyczajów, a autorzy prześcigają się w coraz bardziej dziwnych tytułach. Niedługo każdy zawód, chyba będzie miał swoją reprezentantkę na okładkach...
Siostry z Auschwitz mogą czytelników, którzy kochają tamte tytuły trochę rozczarować. Niewiele bowiem tu fabularyzacji, dialogów, wkładania różnych myśli bohaterom do głowy. Roxane Van Iperen stara się opowiedzieć pewną historię, którą odnalazła w archiwach, a przy okazji odtwarza realia okupacji hitlerowskiej w Holandii.
Krok po kroku, dzień po dniu obserwujemy jak wokół społeczności żydowskiej zaciska się pętla, choć początkowo nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę. Co może być bowiem złego w tym, że władze każdemu kazały się zarejestrować i nosić specjalnej dokumenty? Tyle że mając już wszystkie nazwiska i adresy w aktach, potem można w ciągu jednej nocy, przygotować kolejny transport do obozów koncentracyjnych w środkowej Europie. Żydzi tracą majątki, pracę, domy, ze zdumieniem obserwują obojętność sąsiadów i jadą na wschód jeszcze nie do końca wiedząc że to już jest ich koniec. Początkowo - jeszcze przed wkroczeniem armii Hitlera, ruchy nacjonalistyczne traktowane były jako pewien margines, może groźny ale i karykaturalny, bez wpływu na rzeczywistość. Potem, gdy ci ludzie zajęli najwyższe stanowiska w państwie, już nie byli tak zabawni...
sobota, 14 czerwca 2025
Serce ze szkła. Musical zen, czyli jak żyć tato?
Ten spektakl jest barwny, mocno muzyczny, roztańczony. Zawieszony miedzy bajką „Królowa Śniegu” Andersena a biografią rodziny Peszków. Zawiera sporo faktów, o których oboje mówili w książce Marii „Naku*rwiam zen”, ale w spektaklu ten rozrachunek rodzinnych historii podany jest lekko, z przymrużeniem oka, a niekiedy z ostrą kontrą i sarkazmem. I mnie to pasuje. Bowiem niekiedy trzeba mocno i dosadnie przekląć żeby rzeczywistość nie przygniotła nas za bardzo do ziemi, żebyśmy sami sobie umieli powiedzieć: dość tego – może przegram, ale na tę chwilę mówię DOŚĆ!
A oni na scenie rzucą przekleństwo… jak my wszyscy. Niekiedy 😊.
piątek, 13 czerwca 2025
Księgarnia w Paryżu - Kerri Maher, czyli stworzyć miejsce dla ludzi kochających książki
Długo odkładałem pisanie o tej książce. Nawet nie ze względu na to, że to lektura szczególnie wymagająca, ale po prostu wywołała jakoś niewiele we mnie emocji. Ani na plus ani na minus. Wtedy pisać trudno. Po co Wam bowiem suche streszczenia i ogólniki?
Niby jest moda na tego typu rzeczy - motyw księgarni, do tego mocny wątek feministyczny, nawet romans między kobietami, sławne postacie w tle. Kerri Maher chyba jednak nie mogła za bardzo zdecydować się czy pisze biografię fabularyzowaną, czy powieść jedynie luźno opartą na postaci Sylvii Beach, czyli właścicielki księgarni i wydawczyni. Shakespeare and Company w Paryżu do dziś nosi znamiona miejsca kultowego, warto jednak przyjrzeć się temu fenomenowi, bo z pierwotną lokalizacją i z oryginalną księgarnią odważnej Amerykanki nie ma wiele wspólnego. No chyba że uznamy iż to sposób na zachowanie o niej pamięci. Albo cwane wykorzystanie marketingowo jakiegoś symbolu z przeszłości.
Księgarnia nastawiona na literaturę anglojęzyczną we Francji? Przecież to miejsce raczej jedynie dla turystów i dla pisarzy z wysp - może i rzeczywiście było ich sporo w Paryżu w latach 20, ale czy wystarczająco żeby zbudować na tym biznes?
Udało się opowiedzieć całkiem ciekawą historię, pokazać tło - zarówno literackie, jak i obyczajowe, czy uczuciowe, bo sporo miejsca autorka poświęciła związkowi dwóch kobiet, które wzajemnie przez długi czas dawały sobie wsparcie i energię.
poniedziałek, 26 maja 2025
Maria Skłodowska-Curie w mowie obronnej, czyli między życiem prywatnym a nauką i pracą
Maria Skłodowska-Curie ma tak ciekawy życiorys, że aż prosi się o jego opowiadania - mieliśmy już wersje filmowe, mieliśmy biografie, ale na deskach teatralnych było chyba tego niewiele. Ja kojarzę Teatr Papahema, monodram Teatru Mazowieckiego i chyba jeszcze chorzowski Teatr Rozrywki, z tego chyba widziałem jedynie ten pierwszy.
Informuję więc zatem że pod koniec roku 2024 w Polskę ruszył kolejny spektakl o naszej słynnej noblistce przygotowany przy współpracy Ośrodka Kultury i Sztuki we Wrocławiu i Stowarzyszenia K.O.T. "Maria Skłodowska-Curie w mowie obronnej" to spojrzenie na bohaterkę oczami jej córek: Ewy i Ireny. Będzie więc to opowieść nie tylko o pracy i pasji, ale i miłości, o tęsknocie, o trudach codzienności. Mało chyba myślimy o tym jak sława, sukcesy (ale i skandale, czyli generalnie zainteresowanie świata) wpływa na bliskich, a nie zawsze przekłada się na poprawę warunków bytowania.
wtorek, 6 maja 2025
Prawdziwe i wzruszające, czyli Drobiazgi takie jak te, Jedno życie i Joy
Tym razem we wtorkowym kąciku dla wytrawnych kinomaniaków na Notatniku pakiet aż trzech filmów, ale za to takich bardziej dla masowego odbiorcy. Bierze się prawdziwą historię, dobrego aktora (albo kilkoro) i budujemy opowieść, która ma poruszać/wzruszać/sprawić że pomyślimy o tych czasach/miejscu/postaciach...
Artystycznie bywa różnie, ale to filmy po prostu do oglądania, a nie tylko dla krytyków i fanatyków kina ambitnego.
"Drobiazgi takie jak te" zaskoczył mnie swoją kameralnością. Dużo w ciągu ostatniej dekady zmieniło się w Irlandii i wiele różnych mało dla Kościoła Katolickiego spraw wyszło na jaw. I tu choć trochę dotykamy tej właśnie tematyki, to mam wrażenie twórcy zrobili to dość delikatnie. Wszystko co trudne jest raczej w sferze domysłów, a nie konkretów, a niedopowiedzenia i jakieś półsłówka powtarzane typu "lepiej to zostaw" wystarczają do tego by pokazać trudną sytuację głównego bohatera. W końcu duchowieństwo miało bardzo silną pozycję w społecznościach lokalnych i jeżeli kogoś by wskazali jako grzesznika niegodnego zaufania, można by się pożegnać z nadziejami na robienie tam interesów. Tak przynajmniej było na przełomie lat 70 czy 80 gdy dzieje się akcja tego filmu.
niedziela, 4 maja 2025
Kofman, podwójne wiązanie, czyli co mnie tak naprawdę ukształtowało
Robert: Nie nazwałbym go oczywistym, choć rzeczywiście sam początek historii nie zaskakuje - oto w trakcie okupacji i polowań na Żydów, matka postanawia chronić swoje dzieci i ukryć je u różnych rodzin. Ryzykuje to że traci z nimi kontakt, wpływ na to jak będzie wyglądać ich codzienność, ale przecież ratuje im życie.
MaGa: Wydawać by się mogło, że tragiczne dzieciństwo małej dziewczynki rozpięte pomiędzy dwiema matkami, dwiema religiami, dwoma światopoglądami, z wieloma traumami po drodze powinno osłabić tak doświadczoną osobę, a jednak wydaje się, że raczej nie. Od dzieciństwa do śmierci sprawiała wrażenie, że wiedziała czego chce.
wtorek, 1 kwietnia 2025
Wybraniec, czyli jakie wielkie ego
Wątpię by Trumpowi film Aliego Abbasiego się podobał, bo to człowiek, który choć wiele mówi o wolności słowa, chętnie by cenzurował wszystko co mu nie pasuje, nawet własne cytaty sprzed lat. Ale tym bardziej moim zdaniem warto to zobaczyć, bo uchwycono choć w kawałku fenomen jego sukcesu. Gość poza tym, że miał zawsze większe ambicje niż możliwości, potrafił przeć przed siebie z bezczelnością nuworysza wmawiając innym swój geniusz. Od kogo się tego nauczył. Jak twierdzą twórcy "Wybrańca" nie zawsze taki był - miał kompleksy, wciąż pozostawał w cieniu ojca, nie potrafił przebić się ze swoimi wizjami... Dopóki nie poznał człowieka, który uchodził za takiego, który potrafi załatwić i wygrać wszystko - choćby rząd ścigał go procesami, on i tak nie da się wsadzić za kraty i jeszcze się z nich śmieje.
niedziela, 9 marca 2025
Bez alko i dragów jestem nudna - Marta Markiewicz, czyli droga w dół, droga w górę
Obiecywałem sobie, że notki będą przeplatane - trochę świeżo przeczytanych, czy obejrzanych i coś z końca kolejki, co długo już czeka na opisanie - w tym przypadku ponad miesiąc. I trochę jest z tą książką problem, no bo jak oceniać świadectwo czyjegoś życia, czyjeś doświadczenie, przeżycie? Negować? Argument: ja to widzę inaczej, przecież nie ma sensu, bo jednocześnie nie przekreśla prawa do innego spojrzenia autorki.
Marta Markiewicz, którą być może kojarzycie z imprez i ruchu Sober Rave (duże imprezy klubowe bez kropli alkoholu) dzieli się swoją drogą do trzeźwości. Bez silenia się na pouczanie, bez upiększania i bez straszenia. Każdy sam może stwierdzić czy jej doświadczenie bycia sobą przed odrzuceniem substancji psychoaktywnych i po tej decyzji, oceniać będziemy tak samo jak ona.
Tytuł jest oczywiście przewrotny, ale oddaje to co często powstrzymuje ludzi od rezygnacji z picia, czy z brania innych wspomagaczy. To obawa, że bez tego nie będziemy tak bardzo wyluzowani, zabawni, akceptowani, że nie będziemy potrafili się bawić, a jednocześnie i nikt nie będzie chciał nas znać. Narkotyki i alkohol w dziwny sposób łączą, a refleksja że to było tylko na chwilę, że wiele z tego było kłamstwem albo że nawet czegoś nie pamiętamy, przychodzi następnego dnia. A ponieważ niepokoi, pojawia się np. wstyd, jakaś obawa, a nie znamy innego sposobu na swoje lęki niż kolejna dawka chemii, sięgamy po nią coraz szybciej. Niektórzy mogą sobie to załatwiać poprzez jedzenie (albo kontrolowanie jedzenia), zakupy czy jeszcze czymś innym, ale chemia często pojawia się i tak gdzieś w tle, często jako jedna z pierwszych metod jakich się uczymy by radzić sobie z tym co trudne.
poniedziałek, 10 lutego 2025
Idź pod prąd, ale film to sobie odpuść
Poniedziałek to dzień na muzykę, ale dziś o filmie. Dlaczego? Bo odgrywa ona tu ważną rolę no i szczerze mówiąc jest chyba najlepszą częścią filmu. Porwanie się na próbę opowiedzenia o kultowym punkrockowym zespole KSU, prostych chłopakach z Bieszczad, najwyraźniej przerosło reżysera ale przede wszystkim scenarzystę. Już pal licho sztuczność, jednowymiarowość postaci o których on opowiada, ale zbudowanie całej fabuły wokół pewnego esbeka, który pracował nad ich sprawą, w dodatku czyniąc go w sumie niegroźnym facetem, dzięki któremu rozwinęła się kariera "Siczki" to jakieś kuriozum. Prawdę mówiąc nie rozumiem jak ów mógł w ogóle dać swoją twarz dla takiego gówna - sceny gdy bohater bo przymusowej służbie wojskowej i zgnojeniu go, dziękuje esbekowi, że niby tyle dobrych tekstów nigdy nie napisał, jest obrazą dla wszystkich tych, których władza wcielała w mundur na siłę. Niejeden chłopak popełnił samobójstwo po takim "prezencie", a był to sposób na radzenie sobie z buntowniczymi jednostkami - dostawali nie tylko od dowódców, ale i od kolegów z sali, prostych chłopaków, którzy nie przepadali za "innymi". Pacyfista, punk, kleryk, wegetarianin, student wyrzucony za brak pokory mieli przechlapane. A tu? Wzrusza się nad tym ramionami i funduje hasło "Wolność jest w nas".
piątek, 7 lutego 2025
Sztuka i seks, czyli Peggy Guggenheim
Monodramy bardzo lubię, ale to wcale nie taka łatwa sztuka, by utrzymać uwagę widzów przez półtorej godziny. Czasem mimo pewnej charyzmy, umiejętności aktorskich, tekst i pomysły reżysera niestety nie dają pełnej możliwości stworzenia jakiejś wyjątkowej kreacji. Tak mam wrażenie że jest trochę ze spektaklem Ewy Kasprzyk w reżyserii Karolina Kirsz.
Osobowość Peggy Guggenheim, kolekcjonerki i mecenaski sztuki, na pewno jest na tyle barwna że materiał na ciekawą opowieść jest. W końcu to kolorowy świat bohemy, wielkie pieniądze, ekscentryczny styl życia, liczne romanse, wojna, dramaty oraz kolekcja o którą walczyły największe muzea świata.
Jak to przenieść na scenę?
poniedziałek, 27 stycznia 2025
Kompletnie nieznany, czyli co w tej głowie siedzi
James Mangold kiedyś opowiadał już na ekranie biografię muzyka i żeby było zabawniej, powraca on tutaj na drugim planie (chodzi o Casha). Tym razem wziął się za Dylana i wyszło ciekawie, choć chyba nie do końca tego by chcieli ci, którzy pieśniarza, poety, muzyka nie znają. Bo o samym Dylanie niewiele się z filmu dowiecie, nie poznacie go jako człowieka albo będziecie mieli dość mylne wyobrażenie. To raczej próba uchwycenia pewnego fenomenu jakim stał się mało znany chłopak z gitarą, opowieść o tym jak inni reagowali na jego twórczość. Dylan zawsze fascynował przede wszystkim tekstami, one niosły jego muzykę, bo przecież ani wokalistą nie był/nie jest jakimś fenomenalnym ani nie miał w sobie takiej charyzmy i parcia na popularność. Potrafił jednak jak mało kto zawrzeć w słowach ważne przesłanie i to właśnie próbują nam pokazać na ekranie twórcy "Kompletnie nieznanego".
Oto artysta, który cały czas szuka jakiegoś sposoby wyrażenia siebie, w nosie ma prozę życia, obowiązki, innych ludzi... To nawet nie egoizm, ale po prostu jakby chodzenie głową w chmurach, na ekranie jednak wychodzi po prostu na buca, który rani innych, nie liczy się z ich uczuciami. Trudno go lubić. Ale...
czwartek, 23 stycznia 2025
Echo. Wojciech Mann w rozmowie z Katarzyną Kubisiowską, czyli usiądźmy i pogadajmy
Nie jest to wcale proste, bo streścić przecież rozmowy nie można, gdyby jeszcze to było jakoś uporządkowane, można by wskazać przynajmniej jakieś tematy, ale jak to z Panem Wojciechem bywa - na każdy temat może powiedzieć coś sensownego, a w dodatku jeszcze okrasi to jakąś anegdotą, których przecież w zanadrzu ma sporo. Kojarzymy go jako dziennikarza muzycznego, prowadzącego różne programy telewizyjne, w tym rozrywkowe, ale przecież nie zawsze siedział za mikrofonem lub stał przed kamerą. Jeżdżąc po świecie ocierał się o wielkie sławy, a znajomości i pewnego rodzaju brawura pozwalały mu na podejmowanie czasem bardzo zaskakujących przedsięwzięć.
Będzie więc sporo humoru, nostalgicznych wspomnień, ale i trochę refleksji na temat tego jak zmienia się rzeczywistość wokół niego. Czy gdyby dziś ktoś zaproponował mu powrót do Trójki - podjąłby taką decyzję?
piątek, 27 grudnia 2024
Czas drogi - Patrick Leigh Fermor, czyli z wierszami Horacego w plecaku
Książka, która chyba kawałkami czytana była przez mnie blisko dwa lata. Początkowo "nie zażarło", męczyło ciągłe szukanie przypisów, sprawdzanie źródeł cytatów albo informacji. Odłożyłem na czas jakiś, wciąż jednak mając w pamięci. A że szukam wciąż lektur, które by inspirowały do wędrówek, pokazywały drogę w wymiarze nie tylko wyczynowym, turystycznym, ale i pewnego przeżycia, wróciłem po pewnym czasie.
I powiem Wam, że to niesamowity fenomen. Nie chodzi jednak o samą historię, choć ona jest wyjątkowa, nie chodzi nawet o styl jakim to jest napisane, choć też jest wyjątkowy. Oto osiemnastoletni młodzieniec wyrusza pieszo przez Europę do Konstantynopola. Nocuje w przytułkach, klasztorach, stodołach, ale i korzystając z gościnności ludzi, nawet i w zamkach, czy pałacach. Ma kij wędrowca, worek podróżny (coś w rodzaju plecaka?), kilka książek, notes, ołówek i parę funtów na drogę. Żyje jak tramp, a mimo to na hasło "student" i słysząc cudzoziemca, otwierają się niejedne drzwi i serca.
No dobra, ale co jest w takim razie tym fenomenem o którym piszę.
poniedziałek, 23 grudnia 2024
Kneecap, czyli każde słowo jak kula
Poniedziałek to dzień na muzykę, ale dziś film. Z dużą ilością muzyki.
Rany, jakie to jest odjechane. Tak bezczelnego filmu już dawno nie widziałem i porównania do Trainspotting nie są wcale od czapy.
Jest w tym jakaś anarchistyczna energia, ale i jak na wątki biograficzne (panowie grają samych siebie), dużo autoironii i kpiny. Zespół Kneecap powstał w roku 2017, wydał dotąd dwie płyty i choć ma jakąś grupę fanów, to może dziwić skąd pomysł na to, żeby zrobić o nich film. Na pewno budzą kontrowersję, bo śpiewając o narkotykach, imprezowaniu, pełne wulgarności, raczej mało nadają się na wzorce młodzieżowe :) Stali się jednak pewnym symbolem dla wielu Irlandczyków, bo śpiewają właśnie po irlandzku. W Irlandii Północnej, gdzie pewnie mówi nim raptem kilka tysięcy osób, a walka polityczna o uznanie go jako języka urzędowego była raczej działką wąskiej grupy działaczy, byli niczym podłożenie bomby z bronią biologiczną, szerząc tą ideę na masową skalę.
Młodzi śpiewają o tym czym żyją i o czym myślą - możemy kręcić nosem na dragi, alkohol, bluzgi i wyzywanie policji i władz, ale to ich rzeczywistość, tak to postrzegają. Ale to że przyszło im do głowy by śpiewać w języku, który znają chyba głównie dzięki uporowi rodziców, którzy im go wpajali w domu, to spore zaskoczenie. A skoro języka się używa, to na pewno nie zginie!
niedziela, 15 grudnia 2024
Artemisia - Alexandra Lepierre, czyli niezwykła kobieta, genialna malarka
Co prawda modne jest ostatnio publikowanie książek i albumów poświęconych roli kobiet w różnych dziedzinach sztuki, czy nauki, podkreśla się to jak bardzo były pomijane w różnych podręcznikach, nie tratujcie jednak powieści o Artemisii Gentileschi jedynie jako kolejnej próby odszukiwania zapomnianych postaci. Ona chyba zarówno za życia, jak i potem miała to szczęście, że nigdy nie przestała być ceniona za swój talent. Czy rzeczywiście była jedną z pierwszych malarek w historii, trudno powiedzieć, jednak jej sława na pewno przetrwała do dziś. W XVII wieku, w czasach gdy życie kobiety wciąż było tak bardzo zależne od mężczyzn - ojca, braci, czy męża, jej udało wywalczyć się niezależność. Była pierwszą artystką przyjętą w poczet prestiżowej florenckiej Accademia del Disegno, a jej obrazy czy choćby szkice spod jej ręki, były traktowane przez wielu jako wspaniałe inwestycje i skarby.
piątek, 13 grudnia 2024
Szymborska. Kropki, przecinki, papierosy, czyli jak nie być osobowością
Robert: Oboje uwielbiamy monodramy Przepiórskiej, tu na scenie nie jest sama, ale ten spektakl również ma w sobie coś co można było uchwycić w przedstawieniach z których ją znamy. Niby żartobliwe scenki, jakieś miniaturki, ale z nich wszystkich składamy sobie pewien obraz bohaterki, jakąś o niej opowieść. Co lubi, a czego nie, o czym marzy, co ją bawi, a czego się boi. Tym razem może dość krótki okres życia naszej noblistki, tuż po tym jak ogłoszono że otrzyma tą nagrodę, w nim jednak ładnie można uchwycić to jaka była prywatnie.
piątek, 6 grudnia 2024
Simona Kossak, czyli ona i stado
Właśnie wyszedłem przed dwoma kwadransami z kina, to od razu niech leci notka, bo potem będzie tylko chyba jeszcze bardziej krytycznie. A tak może jeszcze ładna muzyka i niektóre obrazki jak z teledysku zrobią swoje póki są na świeżo w głowie, napiszę więc delikatniej.
To już trzeci raz Simona pojawia się na blogu. Najpierw była biografia Anny Kamińskiej i bardzo ciekawe spotkanie autorskie.
Potem świetny monodram Agnieszki Przepiórskiej. To do kompletu przydałoby się jeszcze kiedyś sięgnąć po książkę samej bohaterki, bo o Puszczy i przyrodzie pisała podobno genialnie.
Film Adriana Panka przybliża może ciut jej postać, mam jednak wrażenie, że to takie zaledwie liźnięcie tego co można by było o Simonie opowiedzieć.