sobota, 1 listopada 2025

Jeszcze kiedyś zatańczę w deszczu - Jakub Bączykowski, czyli gdy świat w jednej chwili się rozsypuje

Ostatnie trzy książki Jakuba Bączykowskiego to dowód na to, że mężczyźni potrafią pisać książki obyczajowe, w dodatku te jego, z mocnym akcentem psychologicznym cenię sobie dużo bardziej od tego co dominuje na rynku w tym gatunku. Zwykle bowiem to trochę takie bajki, które może i mogą wzruszać, zwykle jednak prowadzą w jednym kierunku - mają się dobrze kończyć, są obietnicą księcia na białym koniu, nowego otwarcia, jakiejś przemiany po trudnych chwilach. 

Życie przecież nie zawsze takie jest, to tylko jakiś marny coach może ci obiecać że "wszystko możesz osiągnąć" i za rok będziesz milionerką, tylko musisz w to uwierzyć. W życiu nie zawsze wszystko da się naprawić, nie zawsze przyjdzie jakaś nagroda od losu za poprzednie cierpienia. Ważne jednak byśmy potrafili czasem przyjrzeć się naszemu życiu, relacjom z innymi ludźmi, po to by coś może zrozumieć i zmienić tam gdzie jeszcze to możliwe. Może przebaczyć, może przeprosić. A przynajmniej szczerze porozmawiać. Jak już się nie da z tym kimś, to przynajmniej z samym sobą. 

Długi wstęp, ale trochę tak odbieram tą najnowszą powieść i dwie poprzednie. To bardzo poruszające, życiowe historie, w których nie brak trudnych emocji. Ale nawet jeżeli autor nie obiecuje nam że wszystko dobrze się skończy, daje jednak w tym wszystkim jakąś nadzieję, że można przez różne problemy przejść. Nie tyle twardszym, szczęśliwszym, ale może po prostu pogodzonym z tym co nie do zmiany, bardziej świadomym siebie, tego jak widzą mnie inni, tego że nie muszę postępować tak jak oni chcą.



"Jeszcze kiedyś zatańczę w deszczu" opowiada o tym jak to jest kogoś bliskiego stracić. Jak to jest poczuć, że twoje życie jakby się kończy, bo nie chcesz, nie potrafisz sobie wyobrazić życia bez tej osoby. Jak się pozbierać? Gdzie szukać sił, nadziei, czy wsparcia?

Co warte jednak podkreślenia, to nie jest jedynie książka o cierpieniu, a raczej o tym jak je oswajać, jak odnaleźć spokój. Przez to rzeczywiście, mimo trudnych emocji, to nie jest lektura dołująca.


Na pewno - podobnie jak przy poprzednich dwóch powieściach Bączykowskiego - ona zupełnie inaczej będzie rezonować u kogoś kto w swoim życiu/otoczeniu ma podobne przeżycia. U mnie żałoba związana jest z rodzicem więc wciąż najmocniej przeżytą jest "Zadzwoń zanim przyjedziesz". "Zatańczę" jest dla mnie spokojniejsza, jakoś tak płynie w miarę równomiernie, to nie tylko brak tego mocnego akcentu pod koniec który by zmieniał perspektywę, ale i wszystko opowiadane jest z punktu widzenia tylko jednej osoby. Co ciekawe - autor nie tyle opowiada o emocjach kobiety, ale wczuwa się w jej sytuację, więc to ona jest przewodnikiem w tej historii. 


Dużo w tym ciepła, empatii, zwrócenia uwagi na to, że często nie potrafimy zachować się w takich sytuacjach jako osoby w otoczeniu kogoś przeżywającego stratę. I to też ważne - czyni z lektury dodatkową, mądrą lekcję wrażliwości. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz