sobota, 25 października 2025

Joe Country - Mick Herron, czyli niczym pionki na szachownicy

Mając przed sobą kolejny sezon serialu z Kulawymi końmi, jednocześnie wciąż jestem w tych historiach trochę do przodu, bo Insignis pilnuje byśmy byli na bieżąco z materiałem książkowym. 

Tym razem jednak mam wrażenie, że tom jest trochę inny od poprzednich, robi się coraz bardziej ponuro, depresyjnie i już nawet tej satysfakcji że dokopują złolom jest niewiele. Jeżeli sprawa na którą przypadkowo trafiają tak naprawdę ma zadanie przykryć brudne sprawki kogoś z rodziny królewskiej, a służby i politycy umywają ręce, to nikt nie stanie przy nich w chwili zagrożenia. Zostaną sami. A przecież są tylko "kulawymi końmi" - często bez broni, systematycznych szkoleń, nawet nie wiedząc z której strony mogą spodziewać się zagrożenia. 


Chyba nawet szef kulawych koni, Jackson Lamb, tym razem uświadomi sobie, że doszli do jakiejś ściany i że choćby dalej miał ochotę w swoim stylu rozstawiać ich po kątach, po prostu woli posprzątać i ratować to co się da.

W tej grze wszyscy agenci, a może nawet i przełożeni są niczym pionki - wydaje im się że panują nad sytuacją na szachownicy, w każdej chwili może jednak okazać się że i oni są rozgrywani, są figurami zależnymi od tych, którzy mają wpływy, pieniądze, znajomości. 

Raczej nie czytajcie bez znajomości poprzednich tomów, ale jeżeli znacie już cykl, o tych którzy z różnych powodów przestali być szpiegami i zostali przesunięci na boczny tor, będziecie mieli dużą frajdę. 



Nie tylko z fabuły, która jest dość powikłana i może wydawać się mało pasjonująca, a z tych wszystkich smaczków, atmosfery, którą wyróżnia się ta seria. Choćby cały świat uważał ich za przegrywów, choćby sami nie wierzyli w swoje możliwości, cholera wciąż wierzą w jakieś zasady i dają z siebie wszystko. Może mając nadzieję że wrócą do łask i do prawdziwej pracy? Jackson Lamb - jak zwykle w swoim stylu najszybciej połapie się co jest grane i skąd można spodziewać się ataku. Wszyscy, którzy uważają go za ramola, cynika, abnegata, alkoholika, który już dawno powinien zniknąć ze sceny, srogo mogą się zdziwić. I udowadnia na każdym kroku, że jego ludzie są i tak o niebo lepsi od tych, którzy uważani są za wybitnych szpiegów. W końcu nieprzewidywalność też potrafi być niezłą bronią. 

Jest nowy rekrut (Polak z pochodzenia), są starzy znajomi i pragnienie zemsty wobec tych, którzy ośmielili się zabić ich kolegów. A że prawie każdemu z nich wydaje się, że już nie ma nic do stracenia, 
to lepiej ich nie lekceważyć. 

Szósty tom. Rozkręca się wolno, ale Slough House to wciąż dobry cykl i Herron potrafi dostarczyć nam czegoś oryginalnego. Czarny humor wciąż jest obecny, choć ton powieści jest bardziej smutny od wcześniejszych. I patrząc na zakończenie, jestem bardzo ciekawy pomysłu na kontynuację... 

Polecam i książki i serial! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz