czwartek, 31 lipca 2014

3 i pół roku, hip hip hurra, czyli notka krajoznawcza i odrobina radości

Dziś mija 3,5 roku blogowania. I oto w kolejnym miesiącu udało się napisać tyle notek ile dni :) Frajda niesamowita.
Licznik odwiedzin zbliża się do 500 000, a notek nawet nie zauważyłem kiedy zrobiło się ponad 1300.

Po kilku kryzysach i wciąż powracających pytaniach w stylu: co by tu zmienić, Notatnik wkracza w kolejny miesiąc. 

I niby to miesiące wakacyjne, a ja jeszcze przed urlopem i to nawet bez jakichś większych planów... Dobrze, że chociaż jest możliwość organizowania krótszych wypadów. Dziś więc mniej kulturalnie, a bardziej krajoznawczo. I nie zapomnijcie zajrzeć do zakładki z konkursami! Do jutra zgłoszenia, a potem kolejne książki wpadną do koszyka. Po notkach o wyprawach weekendowych w okolice Sandomierza, oraz Biskupina, pora na kolejny region. Polska jest piękna!   
I tylko żal, że tym razem nie całą rodzinką. Trochę się bałem marudzenia albo kłótni moich dziewczyn, którym charakterki z wiekiem raczej się zaostrzają, ale bardzo miło mnie zaskoczyły. Wyjazd okazał się męczący jedynie od strony fizycznej (upały i intensywność zwiedzania).

środa, 30 lipca 2014

Oczyszczenie, czyli nie tylko nasza historia była trudna

Sięgam głęboko do zasobów ze szkicami filmów obejrzanych jakiś czas temu, z utęsknieniem wyglądając jakichś sensowniejszych nowości w kinach. Dobrze, że jest jeszcze telewizja. W różne miejsca po zakończonych konkursach i niepełnych notkach będę w najbliższych dniach wrzucał głównie filmy. Jutro krajoznawczo, w piątek konkurs, a za zaległe książki zabiorę się od soboty. Na razie zerknijcie na notki o jednej rzeczy poważniejszej i  czymś bardziej rozrywkowym.
Bez wstydu
Mama

A na dziś coś co może zainteresować tych, którzy lubią nawiązania do historii. Tym razem mało znany temat - Estonia po drugiej wojnie światowej. Wiedzieliście że i tam toczyły się walki z "żołnierzami wyklętymi"? Film jest ekranizacją dość głośnej powieści Sofi Oksanen, a ja już dziś mogę zapowiedzieć, że w piątek dorzucę ją do koszyka z książkami do wygrania. Zaglądajcie!

wtorek, 29 lipca 2014

Luxtorpeda - koncert Pamiętamy'44, czyli ci co słuchali i ci pogujący

Po ubiegłorocznym koncercie Lao Che, mocno byłem nakręcony na kolejny koncert organizowany przez Muzeum Powstania Warszawskiego. Pomysł by zapraszać artystów grających bardzo różną muzykę, by mogli na swój sposób włączyć się w świętowanie rocznicy i w budowanie pamięci o Powstaniu - jest po prostu świetny. Okazuje się, że wokół Muzeum mogą gromadzić się ludzie z tak różnych środowisk i pokoleń, że to aż zadziwiające. 
Było już sporo różnych projektów muzycznych przez ostatnie lata, na półkach mam kilka płytek, ale rzadko kiedy oglądałem te wydarzenia na żywo. W tym roku się udało. Ale wiecie co?

Niech żyje Francja, czyli make love not war. I rozstrzygnięcie konkursu

Jak widzę dalej panuje moda na zwariowane i pełne stereotypów komedie w stylu Borata. Na szczęście tym razem oprócz wyśmiewania dwóch "prostaczków" rodem z Tabulistanu - kraju położonego w Azji centralnej, wciąż pogrążonego w dziwnych tradycjach, zacofaniu i dyktaturze, twórcy potrafią zaśmiać się na szczęście również z samych siebie.
Dwóch zamachowców - samobójców zostaje wysłanych aby wysadzić wieżę Eiffla i zwrócić uwagę świata na sprawy ich kraju, niestety z powodu strajku lądują zdaje się na Korsyce, muszą więc bez środków do życia, wpadając wciąż w jakieś kłopoty przedostać się do celu i wykonać zadanie.

poniedziałek, 28 lipca 2014

Rzeka ocalenia, czyli wszystko dla dzieci

Przypadek może czasem prowadzić do bardzo przyjemnych rzeczy. Przeglądając program telewizyjny często wypatruję tytułów, które gdzieś tam mam w głowie jako te do obejrzenia - tym razem chciałem nagrać Rzekę tajemnic, ale pokręciły mi się filmy (bo brzmią ciut podobnie). I nagrałem naprawdę niezły dramat obyczajowy, który obejrzeliśmy z żoną z dużą przyjemnością. 
Niby to debiut Courtney Hunt, ale zwróćcie tylko uwagę na to ile nagród i nominacji zgarniał ten film - od Sundance, San Sebastian aż po Oscary. Kameralny, raczej skromny, ale nie pozbawiony emocji dramat pokazujący oblicze Ameryki nie od strony wielkich miast i ludzi bogatych, ale tych z peryferii, którzy często ledwie wiążą koniec z końcem, a ich największym marzeniem jest nowy dom z segmentów.

niedziela, 27 lipca 2014

Bez wstydu, czyli co mi zrobiliście?

Nie wiem czy lipiec przypadkiem nie będzie pierwszym miesiącem od ponad 3 lat, gdy nie uda mi się utrzymać zasady jednej notki dziennie. Ale wyprawa z dziećmi jest bezcenna. I chrzanić internet i bloga też. Nie są najważniejsze. A za to obiecuję kolejną notkę na blogu poświęcono podróżom kilkudniowym po kraju. Jak tylko wrócimy. Będą też foty!@
pzdr

I ponieważ znajduję wolną chwilkę, wrzucam tu dodatkowo notkę o filmie, który długo czekał na swoją kolej. Nie tylko dlatego, że takich szkiców jest sporo - po prostu o niektórych rzeczach pisze się łatwiej, chętniej, a o innych idzie jak po grudzie. Tym razem norweski, dziwnie chłodny film, zainteresował mnie tematem, ale jakoś kompletnie nie trafił do mnie z formą przekazu. Zbyt wiele niedopowiedzeń, niby poetyckie zdjęcia wprowadzające do historii dużo niepokoju, ale też moim zdaniem trochę zamydlające to co najważniejsze.

piątek, 25 lipca 2014

Punkówa, czyli wściekłość kobiet. I wakacyjny konkurs.

Aktualny wątek konkursu tu

Niestety widzę, że zbyt rzadko sięgam w telewizorku do kanałów spoza swojej listy ulubionych. Niby ma się dostęp do Discovery, Planete, ale jak ma się tyle do wyboru kanałów filmowych, to po te dokumentalne sięga się rzadziej. I przemknęła mi obok nosa cała seria filmów o muzyce punk rockowej granej w różnych troszkę egzotycznych miejscach świata (np. w Afryce). Ale jeden całkiem ciekawy dokument sobie nagrałem. To pełen muzyki dokument o Kathleen Hennie - charyzmatycznej wokalistce punkowej, która uważana jest za jedną ze sztandarowych postaci kobiecej sceny punkowej.

czwartek, 24 lipca 2014

Ostatni zachód słońca, czyli dwóch twardzieli w melodramacie. I konkurs: Klub Książki Kobiecej

Kolejny "klasyk" upolowany w tv. Nigdy specjalnie nie lubiłem westernów, zachwyca mnie czasem muzyka, ale sama fabuła i postacie są jak dla mnie zbyt schematyczne. Skoro jednak  człowiek ma możliwość zapoznania się z tym co dawniej uchodziło za przełom w kinie, jakąś nowość lub przynajmniej coś bardzo popularnego, z ciekawością zasiadam przed ekranem.

Ostatni zachód słońca, jak na kino gatunkowe ma niewiele scen prawdziwie "kowbojskich" - faceci więcej tu gadają, tańczą lub śpiewają, niż używają broni. No ale są konie i bydło, więc może to wystarczy by uznać ich za prawdziwych twardzieli z dzikiego zachodu. Skoro śpią pod chmurką, w siodle trzymają się jakby się w nim urodzili, a spluwa to jakby przedłużenie ręki, to fakt że niewiele jej używają w filmie, musimy jakoś im darować.

środa, 23 lipca 2014

Imagine, czyli jestem urzeczony

Ostatnimi czasy często zdarzało mi się kręcić trochę nosem przy różnych filmach, pora wiec opowiedzieć o czymś co mnie zachwyciło. Jakoś mam wrażenie, że nie mówiło się o "Imagine" zbyt wiele, więc może notka dotrze choć do kilku osób, które zachęcę do seansu. A ponieważ Andrzej Jakimowski zwrócił moją uwagę już "Sztuczkami", to teraz jeszcze bardziej czuję się zachęcony by odszukać nie oglądane przeze mnie "Zmruż oczy". Facet ma w sobie jakąś niesamowitą wrażliwość, stwarza magiczny klimat w swoich obrazach. I chyba nie jest to tylko i wyłącznie sprawa świetnego operatora Adama Bojerskiego (zdjęcia cudownie naświetlone, nawet prześwietlone słońcem).
"Imagine" zachwyca i warto go zauważyć w zalewie innych produkcji. Zwłaszcza, że niewielu Polaków ma odwagę i zdolności, by porywać się na pracę z ekipą zagraniczną, a tak właśnie jest w przypadku tego filmu. Jeżeli uważacie, że nie potrafimy kręcić dobrych filmów, zobaczcie produkcję Jakimowskiego!

wtorek, 22 lipca 2014

Ukryte, czyli nie do końca czyste sumienie


Najpierw "zapchajdziura, czyli w miejsce zakończonego trzeciego tygodnia konkursu (trwa 4 - 6 kniżek do wyboru) wskoczyła notka na temat filmu "Incydent".
I zgodnie z planami pierwsza notka z zaległości Hanneke. Po filmach, które na długo pozostają w głowie, czyli Funny games i Miłość (szukajcie w notkach o filmach obejrzanych) kolej na dwie rzeczy, które zrobiły na mnie dużo mniejsze wrażenie. Ukryte zgarniało różne nagrody, zgadzam się z tym że opowiada o ważnym problemie, ale już sposób w jaki to czyni, kompletnie mi nie podszedł.

poniedziałek, 21 lipca 2014

Szelmostwa Skapena, czyli teatr to nie tylko kostiumy i wyuczenie się roli

Kolejna lekka propozycja teatralna. Wreszcie udało się "upolować" Szelmostwa Skapena, z którymi Teatr Montownia (podobnie jak z innymi spektaklami) krąży po różnych scenach. Tych czterech wariatów lubimy z żoną już od dawna, więc to pewnie i tak nie koniec spotkań z nimi - może jeszcze w tym roku Trzej muszkieterowie, Kubuś Fatalista albo Wąsy?
Trudno to co robią nazwać teatrem klasycznym, bo ta ekipa czego by się nie dotknęła, pewnie i tak by przerobiła to po swojemu. Tym razem tekst Moliera (i w tłumaczeniu Tadeusza Żeleńskiego Boya), panowie uczynili podstawą do zabawy formą - komedia dell'arte w ich wykonaniu to zawrotne tempo i kapitalne przejścia między różnymi postaciami (jak zwykle bowiem grają tylko we czwórkę, a postaci jest przynajmniej kilkanaście).

niedziela, 20 lipca 2014

Wyprawa Kon-Tiki, czyli na pniach drzew przez jedną piątą obwodu ziemi

Wracam do zaległości filmowych - tyle tego jest, że nie wiem kiedy się z tym uporam, jeżeli wciąż poluję na perełki w telewizji (Śniadanie u Tiffaniego bardzo smakowite). Plan na najbliższe dni - Wilk z Wall Street i może jeszcze coś Scorsese, dwa razy Von Trier, dwa razy Hanneke i trylogia Raj Seidla. I może jeszcze coś w miejsce zakończonego trzeciego tygodnia konkursu. Tylko zastanawiam się nad kolejnością. Ale będą też książki, obiecuję!
A na dziś norweski kandydat do Oscarów w 2013, przygodowo-biograficzna Wyprawa Kon-Tiki. Ale pisząc o tym filmie warto też wspomnieć o pierwowzorze.

sobota, 19 lipca 2014

Nowości i starocie, czyli stosik i Ellis Peters - Tajemnica świętych relikwii


Wczoraj, ogłaszając kolejny etap wakacyjnego konkursu (już 6 tytułów do wyboru - patrz zakładki konkursy), śmiałem się, że w ten sposób robię sobie miejsce na półkach. Nowości wciąż przybywa - czasem to jakieś zakupy, gdy nie mogę się powstrzymać, w większości rzeczy do recenzji, jakieś egzemplarze z biblioteki, powroty pożyczonych książek, których sam jeszcze nie przeczytałem lub coś z akcji wędrującej książki (u mnie też takowa się odbywa - patrz baner obok). Zanim więc przejdę do tytułu, o którym dziś chcę wspomnieć - pierwszym tomie starej serii o braciszku Cadfaelu, zerknijcie na stos z jednego tygodnia. Ufff. Teraz tylko jakiś miesiąc na samotnej wyspie, żeby mieć czas to przeczytać. Niby w tej chwili 4 rzeczy naraz "na tapecie" w tym jeden a czytniku i jeden audio, ale to i tak wciąż dylematy: co odłożyć, a co czytać w pierwszej kolejności skoro wszystko kusi.

piątek, 18 lipca 2014

Mama, czyli pobaw się ze mną. I wakacyjny konkurs tydzień 4

Aktualny wątek konkursu tu
Nigdy jakoś nie byłem wielkim fanem horrorów, szczególnie tych współczesnych. Z jednej strony wywołują niepokój, ale w większości raczej śmieszą niż straszą, człowiek więc szybko zniechęca się do tego gatunku. Jestem zmuszony jednak trochę zainteresować się tymi filmami, bo starsza córka stała się wielką fanką i oczekuje moich rekomendacji lub komentarzy. I widzę, że niewiele rzeczy jest w stanie ją przestraszyć. W każdym razie "Mama" ją rozczarowała.
A ja do połowy filmu byłem nawet "na tak".

czwartek, 17 lipca 2014

Trzeci zamach - Piotr Głuchowski, czyli polecam i oddam w dobre ręce

Piotra Głuchowskiego polubiłem od razu przy "Umarli tańczą", pisałem również o jego kolejnej pozycji z tym samym bohaterem, czyli "Lód nad głową" (możecie znaleźć poprzez zakładkę przeczytane), nic więc dziwnego, że trzeci tom długo u mnie na stoliku nie czekał.  Frajda ogromna, że coraz więcej powstaje u nas nie tylko dobrych kryminałów, ale i thrillerów sensacyjnych, mocno opartych w naszej rzeczywistości - wreszcie nie musimy oglądać się tylko na to co zagranicą. Obok Choćby Ciszewskiego i Miłoszewskiego, to kolejny pisarz, którego mam zamiar kompletować wszystko co napisze (aż do jakiejś kompletnej wpadki). Jeżeli tylko nie zetknęliście się z tym autorem - nadrabiajcie jak najprędzej! I macie na to szansę. Do jutra bowiem w ramach wakacyjnego konkursu (zakładka konkursy) jest do wygrania 5 książek, jutro po 12 losowanie i dorzucam kolejne do koszyka. Znajdziecie tam również właśnie "Trzeci zamach"! Wszystkie 3 pozycje tego autora można czytać oddzielnie, choć łączy je bohater i pewnie lepiej się trzymać chronologii.

środa, 16 lipca 2014

Po ślubie, czyli jak mogłeś

Kolejna propozycja kinowa - premiera w kinach studyjnych w najbliższy piątek. Nazwisko reżysera - Jan Hrebejk, pewnie Polakom niewiele mówi, ale wystarczy na Filmwebie zerknąć na listę jego filmów by uświadomić sobie, że wiele z nich, nie tylko zgarnia nagrody na festiwalach (w tym przypadku Karlowe Vary), ale też przyciąga publiczność. U mnie znajdziecie na razie jedynie notkę o "Świętej czwórcy".
Nie oczekujcie jednak tym razem komedii, ani nic słodkiego o miłości. Choć film rozpoczyna się ślubem i weselem, to te sielskie obrazki dość szybko zastąpione są atmosferą tajemnicy, niepokoju i narastającego konfliktu.

wtorek, 15 lipca 2014

Tatiana Polakowa - Przytul mnie mocno, czyli kobieta z charakterem



No to wracamy do klimatów kryminalnych. I będzie ciąg dalszy!
Tym razem z Polakową spotkanie drugie. O książce z innej serii już pisałem i trochę kręciłem nosem, ale tym razem pożyczywszy dla znajomej z biblioteki i po jej namowach, w dwa dni pochłonąłem ostatni tom z serii bardziej poważnej, prawdziwie kryminalnej. I jeżeli czegoś żałuję to właśnie tego, że zaczynam serię od ostatniego tomu :( Chyba muszę sięgnąć do początków, nie tylko dlatego by lepiej poznać wszystkie postacie, ale przede wszystkim tło, środowisko w jakim się dzieje akcja. Bez tego miałem fajną lekturę, ale wciąż zagwozdkę z rozstrzygnięciem kto tu jest przedstawicielem organów prawa, a kto jakimś mafiosem. Chociaż w Rosji zdaje się, że to wszystko mocno się miesza - nawet z niekoniecznie czystymi rękoma można dzierżyć jakiś stołek, a znowu funkcjonariusze równie często jak rozkazy, spełniają zachcianki różnych znajomych. Takie przynajmniej można odnieść wrażenie po lekturze Polakowej.

poniedziałek, 14 lipca 2014

Kwartet, czyli robić z siebie wariata


Już od dłuższego czasu wybierałem się do teatru Imka, ale zawsze coś tam wypadało innego. Na szczęście w wakacje spora obniżka cen biletów, a i pomysł na teatr pod chmurką (kamienica na Hożej) okazał się fajny na upały. Wybrałem z ich repertuaru Kwartet, głównie ze względu na obsadę, ale już sobie upatrzyłem kilka innych tytułów na jesień. Może i wreszcie siedzibę kolejnego prywatnego teatru uda się zobaczyć.  


Kwartet Schaeffera to już klasyka i tak naprawdę samograj. Oparty w dużej mierze na umiejętnościach aktorskich, improwizacjach i ceniony przez publikę ze względu na zabawę jakiej dostarczają nietypowe role cenionych aktorów. Widziałem go już dawno temu w telewizji, zdaje się że z Teatru STU, a teraz u Karolaka można zobaczyć podobny pomysł i obsadę - m.in. Grabowscy, Peszek. My trafiliśmy na Mikołaja Grabowskiego (który też wyreżyserował ten spektakl), Jana Frycza, Tomasza Karolaka i Bogdana Słonimskiego.

niedziela, 13 lipca 2014

Podejrzani, czyli za tym wszystkim stoi diabeł wcielony

Dziś dwie notki filmowe dotyczące rzeczy ciut starszych. Najpierw zapraszam do zapoznania się z moimi wrażeniami na temat Wall Street. Pieniądz nie śpi. Wskoczyło na miejsce zakończonej rozdawajki (przypominam, że w tej chwili 5 książek do zdobycia - patrz zakładka konkursy). I zastanawiałem się czy nie zestawić tego obrazu Stone'a z Wilkiem z Wall Street, ale o nim za kilka dni. Tyle czekał to nic się nie stanie jak nie napiszę o nim dziś, a wszyscy i tak już go pewnie widzieli (bo warto). Wybrałem więc rzecz jeszcze starszą. W niektórych kręgach wręcz kultową. Bo chyba niewiele filmów potrafi tak zaskoczyć zakończeniem.

sobota, 12 lipca 2014

Antoine i Colette, Skradzione pocałunki, Małżeństwo, Uciekająca miłość, czyli 4 razy Traffaut


Wracam do François Truffaut. Pisałem już kiedyś o tym zdolnym samouku przy okazji jego pierwszego filmu, czyli 400 batów. I powolutku poznaję jego inne filmy, wciąż próbując odkryć co też w nich było oryginalnego wtedy i na ile mogą być ciekawe dziś. To taka moja edukacja filmowa. Oglądam sobie w tv 15 godzinną Odeseję filmową o historii kina i wciąż znajduję różne tytuły i nazwiska, które są mi kompletnie nieznane. Ale z jaką frajdą mogę się zatrzymać choćby przy Truffaut i powiedzieć sobie - to już znam! W moich polowaniach coraz częściej wychodzę poza Ale kino i Cinemax, bo i na innych kanałach znaleźć można perełki. Pomaga Filmweb - nie wiem czy z tego korzystacie, ale po zrobieniu listy filmów, które się chce obejrzeć (choćby korzystając z ich rekomendacji), portal sam wskazuje ci co i kiedy można znaleźć w tv. Piękna sprawa. Teraz tylko mieć czas żeby to oglądać.
No i żeby o tym pisać... Z powodu długiej listy szkiców notek, dziś wyjątkowo jedna zbiorcza notka o 4 tytułach.

piątek, 11 lipca 2014

Incydent, czyli nie róbcie ze mnie wariata. I kolejny tydzień wakacyjnego konkursu

Aktualny wątek konkursu tu
Film, który widziałem już chyba po raz trzeci i wciąż ogląda się nieźle. Ale co ciekawe - dużo bardziej lubię budowany klimat niepokoju, tajemnicy w pierwszej połowie filmu, niż przyspieszenie akcji i wyjaśnienie wszystkich tajemnic. Kurt Russel kojarzy się raczej z kinem klasy B, z rzeczami, które się pamięta i które może mają status kultowych (Ucieczka z NJ), ale trudno je uważać za dzieła wybitne.Ale tu wypada naprawdę nieźle.

czwartek, 10 lipca 2014

Żurek, czyli upokorzenia, frustracje i marzenia

Jeszcze tylko do jutro do godziny 12 czekam na Wasze zgłoszenia w konkursie wakacyjnym, jutro losowanie i dorzucam kolejne tytuły do koszyka. Zaglądajcie do zakładki konkursy!

A na dziś z różnych zaległych rzeczy czekających na opisanie wybieram produkcję krajową z roku 2003. Skojarzyła mi się z wczoraj opisywanym Kertu. Również w centrum mamy młodą dziewczynę, której łatwowierność i upośledzenie umysłowe mocno niepokoi jej matkę, wszak trudno non stop stać na straży cnoty. O ile jednak w filmie estońskim mieliśmy opowieść o uczuciu, tak tu jakoś tak swojsko, gorzko i bez nadziei się robi, bo nawet tego uczucia nie ma. Jest dziecko, a ojca nie ma.

środa, 9 lipca 2014

Kertu. Miłość jest ślepa, czyli gdy nikt już nie daje ci szansy

Prosta historia, opowiedziana w bardzo kameralny, spokojny sposób, a jednak poruszająca i na swój sposób piękna. Choć przecież w przekonaniu większości społeczności lokalnej, która jest świadkiem tego związku, nie ma w nim nic pięknego, zasługuje raczej na potępienie, natychmiastową karę, a potem zapomnienie. Miejscowy amant, pijaczek, który spał już chyba ze wszystkimi młodszymi kobietami w okolicy i zamknięta w sobie, uważana za upośledzoną umysłowo dziewczyna o wrażliwości i urodzie dziecka, roznosząca pocztę po wsi. Facet po przejściach i kobieta z marzeniami. Cóż innego jej pozostaje, skoro będąc pod surową kontrolą rodziców, nie zaznała specjalnie życia, jest pełna lęków, ale również nadziei, że może kiedyś, ktoś odkryje i w niej to co ukryte. Że będzie mogła rozkwitnąć. A na razie marzy, bo pijaczek żyje po swojemu i wcale nie zwraca na nią uwagi. 
Dopiero gdy lęk przed chorobą wytrąci go z równowagi, gdy poczuje pustkę i samotność, nagle dostrzeże kogoś kto wpatrzony w niego zawsze był obok.

wtorek, 8 lipca 2014

Jak upolować faceta. Po pierwsze dla pieniędzy - Janet Evanovich, czyli czy Stephanie Plum jest blondynką?




Jakoś wyjątkowo w tym roku wakacje zrobiły mi się pod znakiem kryminałów - pochłaniam to jeden za drugim, wyszukując kolejnych autorów i serie, które obiły mi się o uszy, a dotąd mi umykały. Od jutra dwie propozycje filmowe, a potem znowu coś kryminalnego. Zbliżam się do liczby 1300 notek. Ufff. Przechodząc na emeryturę chyba sobie to wydam jako książkę :)
 
Dziś łowczyni nagród, która swoimi mało szablonowymi działaniami raczej średnio wpisuje się w stereotyp skutecznego detektywa. Oto Stefania Śliweczka. 

poniedziałek, 7 lipca 2014

Thorgal. Zdradzona czarodziejka. Wyspa wśród lodów, czyli mroźna północ w słuchawkach

Na początek kolejna recenzja w miejsce zakończonego konkursu - Fruitvale, czyli zwycięzca z Sundance z 2013 roku. 
A dziś kolejna rzecz audio. Wracam po pewnej przerwie i nie bez przyjemności - studio Sound Tropez robi swoje produkcje na takim poziomie, że nawet wydawałoby się tekst, który nie będzie mnie fascynował (Conan) okazuje się prawdziwą perełką. To słuchowiska pełną gębą, a brawa należą się tym bardziej, że nie sięgają po teksty, które łatwo przenieść na ścieżkę dźwiękową, ale po... komiksy, które przecież najpierw ktoś musi przerobić na dobry scenariusz. To co fascynowało jako obraz (chyba Thorgal urzekła właśnie warstwą wizualną), teraz ma być przekształcone w ciekawą opowieść...

niedziela, 6 lipca 2014

Frank, czyli niech żyją niedostosowani

Ostatnio coraz częściej w filmach wprowadzanych przez Gutek film zachwycam się nawet nie samym obrazem, fabułą, co muzyką. Tak miałem np. z Jarmushem, tak mam i teraz z produkcją Lennego Abrahamsona.
Nie dajcie się zwieść jakimś próbom wmówienia sobie, że to będzie komedia.  Niech Was motyw głowy noszonej przez jedną z głównych postaci (a w środku Michael Fassbender) nie zmyli. Chwilami może jest i zabawnie, ale raczej z powodu pewnego absurdu, doświadczania konfrontacji różnych światów. Postrzegam go raczej jako dość gorzki i do przemyślenia, a nie zabawną komedię.

sobota, 5 lipca 2014

Wall Street. Pieniądz nie śpi, czyli powrót do gry. I wakacyjna rozdawajka, tydzień drugi


Aktualny wątek konkursu tu
Oj długo ten film czekał na swoją notkę. Wreszcie upycham go w miejsce konkursu. Tak naprawdę nie wiem po co Stone go robił. Pierwsza część była świeża, ostra, dawała do myślenia. A sequel? Niby temat machlojek na giełdzie, interesów załatwianych pod stołem, bezwzględności u wydawałoby się kulturalnych, inteligentnych ludzi w garniturach, jest jak najbardziej na czasie - kolejny kryzys dawał okazję do spojrzenia na to co się zmieniło od lat 80-tych. A co z tego wyszło?

piątek, 4 lipca 2014

Marta Zaborowska - Uśpienie, czyli ścigając szaleńca

Już jutro losowanie pierwszej książki z wakacyjnej rozdawajki (wbijajcie na zakładkę konkursy), a dziś postanowiłem kontynuować notki kryminalne. Aha - w miejscu zakończonych konkursów będą jak zwykle pojawiać się wpisy tematyczne. Link do filmu Purpurowe rzeki znajdziecie tu

Czarna seria od kilku już lat kojarzy się głównie z kryminałami skandynawskimi, ale przecież już od jakiegoś czasu pojawiają się tam również Polacy (o Zielke już pisałem tu i tu). I ich powieści trzymają poziom wcale nie gorszy od tego co proponują gwiazdy międzynarodowe. Dobrym przykładem może być właśnie debiut Marty Zaborowskiej.

czwartek, 3 lipca 2014

Paul, czyli gdy spełnia się marzenie geeków

Wreszcie udało się uporządkować trochę listy filmów, książek i płyt (dawno nie było aktualizacji), mogę więc spokojnie przymierzyć się do lipcowych notek. Przypominam jeszcze tylko o konkursie wakacyjnym (patrz zakładka). Pierwsze losowanie już w tą sobotę.
A na dziś coś na luzie. I z dedykacją dla wszystkich fanów: komiksów, fantasy, Sci-fi i tego typu klimatów. Powinienem przypomnieć Wam notkę o Comic-Con aby może jeszcze lepiej wejść w klimat :)
Dwie komedie: jedna pieprzna i w stylu heroic fantasy, czyli Wasza wysokość. Klikajcie i czytajcie. A druga to już nie parodia, ale coś równie zakręconego - dwóch komików spotyka kosmitę. Dodajmy, że obaj dotąd marzyli o takim spotkaniu.  

środa, 2 lipca 2014

Martin ZeLenay - U progu zagłady, czyli szybciej, mocniej i z jajem

ImageGdy trafię na jakiegoś autora, czy bohatera, który mi przypasuje, z ogromną przyjemnością i zainteresowaniem sięgam po kolejne tytuły. Czy będzie równie dobrze jak poprzednio, czy nie będzie zbyt podobnie, czy autor się nie "wyprztykał" z pomysłów - to pytania, które często wracają przy sięganiu po kolejne pozycje, ale na szczęście gdy przy pierwszej pozycji coś mi się spodobało, rzadko jest tak, by zupełnie "nie chwyciło". Osoby często zaglądające na mojego bloga, lub przeglądające listę przeczytanych książek, pewnie nie raz się dziwiły, że obok "poważnej" literatury, całkiem sporo tam rzeczy lżejszych, popularnych czytadeł. Ale tak to właśnie u mnie jest - często mam ochotę właśnie na tego typu rzeczy, a kryminały i thrillery sensacyjne wręcz uwielbiam. Czytając po kilka tytułów na raz, z różnych gatunków, nie raz łapałem się na tym, że zarywam noc nie mogąc się oderwać od czegoś trzymającego w napięciu. Wiadomo, że warto robić sobie przerwy, bo nawet takie gatunki mogą się trochę znudzić gdy czytamy tylko to. Wakacje jednak ewidentnie sprzyjają kryminałom i sensacjom :) Przynajmniej w moim przypadku.
Uzbierało mi się kilka takich przeczytanych propozycji, spodziewajcie się więc w tym tygodniu maratonu kryminalno-sensacyjnego. No, może przeplotę to jakimiś notkami filmowymi, bo te jak zwykle mnożą mi się wyjątkowo.
O pierwszej książce ZeLenaya wydanej przez ZNAK już pisałem jakiś czas temu. Jak to często bywa, za pierwszym sukcesem, idą kolejne pozycje z tym samym bohaterem. I przyznam, że lubię takie rozwiązania. Mogę lepiej poznać postacie, polubić je, robi się ciekawsze tło, a nie tylko jedna konkretna sprawa do rozwiązania. Problemem może być jedynie (jak w serialach) poczucie, że po skończeniu danego tytułu natychmiast chciałoby się czytać dalej.

wtorek, 1 lipca 2014

Purpurowe rzeki, czyli glina, który boi się psów. I Losowanie

Tego pana lubię ponad przeciętnie :) I chyba tylko dlatego znoszę jego różne produkcje, w których rozmienia się na drobne... Z czegoś musi żyć. Jego mroczna mina, psie spojrzenie, i charyzma, sprawdzają się i w rzeczach mocnych i tam gdzie potrzeba trochę wrażliwości. Najczęściej jednak obsadzany jest jako silny facet "po przejściach", samotnik i profesjonalista, który w razie potrzeby weźmie sprawy w swoje ręce. Tak trochę właśnie jest w Purpurowych rzekach.
Stary wyga i młody policjant, dwie sprawy, które nagle im się łączą i panowie postanawiają wspólnie rozwikłać zagadkę.