Pokazywanie postów oznaczonych etykietą komediodramat. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą komediodramat. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 19 sierpnia 2025

Trzy miłości, czyli czego byśmy oczekiwali od thrillera erotycznego

Łukasz Grzegorzek znany już z "Córki trenera", czy "Mojego wspaniałego życia" znowu udowadnia, że ma jakiś swój oryginalny styl, że potrafi zaskoczyć, nawet jeżeli wpisuje się w schematy przewidywalne. Na myśl o thrillerze erotycznym raczej nie mamy dobrych skojarzeń z rodzimymi produkcjami i obawiam się, że "Trzy miłości" też tego nie zmienią. Warto jednak na ten film spojrzeć nie tylko jako na opowieść o trójkącie, ale o obsesji, 
uczuciu tam mocnym, że budzi odruch sprzeciwu.


Pewnie znajdą się tacy, którzy będą się krzywić na zbyt prosty scenariusz, przewidywalność. To film trochę o ludziach pokręconych emocjonalnie, ale czy poprzednio też trochę tak nie było? Wciskani w ramki, źle się w nich czuli i szukali sposobu na wyrwanie się z tego schematu. Rozumiem zarzut, że to nie jest film o przeciętnym Kowalskim, jednocześnie jednak to historia o ludziach, których można gdzieś dostrzec wokół nas. Trochę pogubionych, ale udających pewność siebie, niby w relacjach, ale wciąż zapatrzonych przede wszystkim w siebie.  
 

Czego byśmy oczekiwali od thrillera erotycznego? Nagich ciał, pożądania, uczuć, może zazdrości. To wszystko tu mamy, a jednocześnie reżyser trochę mruga do nas okiem, przerysowując pewne sytuacje, jakby kpiąc sobie z formuły w którą wchodzi. Może tylko napięcia trochę brakuje, mimo podkreślania determinacji postaci, są oni raczej dość nieporadni w swoich działaniach. 

niedziela, 6 lipca 2025

Słoneczna linia, czyli proszę zacznij słuchać

Może wieczorem jakaś powieść, ale łapcie jeszcze jedną zaległą notkę teatralną - zostało mi ich kilka i wciąż brak czasu żeby przysiąść na dłużej i o nich napisać. 


Tym razem sztuka Iwana Wyrypajewa, który przyzwyczaił nas już do ciekawego spojrzenia na związki, na relacje. I udowadniał niejednokrotnie, że wystarczą aktorzy i tekst, że nie trzeba fajerwerków, by utrzymać uwagę i poruszyć widza. 

Słoneczną linię Teatr Polonia gra już jakiś czas, a początkowo zdaje się że Borysowi Szycowi partnerowała Karolina Gruszka - teraz możemy oglądać na scenie Magdalenę Boczarską. Ci którzy widzieli obie, mają porównanie :)  


W niewielkim mieszkanku, w kuchni dwoje ludzi. Małżeństwo po kilku latach od ślubu. Dziś gdy na nich patrzymy trudno nawet powiedzieć nam co ich wtedy połączyło, tak bardzo wydają się mieć inną wizję wspólnego życia. A może to naturalne, że z czasem pojawiają się jakieś różnice? Przecież dopiero małżeństwo i prowadzenie gospodarstwa domowego ujawnia nasze lęki, czasem niszczy marzenia, rodzi frustracje, a może wręcz odwrotnie, nakręca pozytywnie, by starać się dla tego drugiego. 

sobota, 14 czerwca 2025

Ballada szczecińska, czyli miejskie legendy i dla lokalsów i dla przyjezdnych

Jeszcze jedna zaległość teatralna :) Parę rzeczy jeszcze do opisania, trochę pomaga M, bo przejęła moje aktywności z których zrezygnowałem. Tym razem jednak mój wypad i dość szalona historia.

Nie piszę przecież z zasady o spektaklach, których nie widziałem w całości, w warunkach z publicznością, a tym razem robię wyjątek. Fakt że w tym przypadku spóźnienie, czy też pomylenie godzin to moja wina, warto więc uhonorować pracę artystów, bo nie wiem czy będzie mi dane powtórzyć to doświadczenie. A moim zdaniem warto. 

Szczeciński Teatr Lalek Pleciuga przygotował bowiem spektakl, który może być sentymentalną podróżą w przeszłość dla lokalsów, jak i pigułką wiedzy o historii tego miasta dla przyjezdnych. Zdecydowanie jest to przedstawienie raczej dla dorosłych, będzie zarówno trochę śmiechu, jak i zadumy czy wzruszenia. Jak dobrze znasz specyfikę Szczecina, jego współczesność? Miasto, które po wojnie wypełnili nowi mieszkańcy, gdzie to co poniemieckie widoczne jest prawie na każdym kroku, choć władze nie zawsze chętnie o to dbają...

wtorek, 10 czerwca 2025

Wiosna Juliette, czyli nie jestem już dzieckiem

Zdaje się że w przyszłym tygodniu premiera kinowa w Polsce, więc pora choć na kilka zdań o "Wiośnie Juliette". Wielbiciele kina francuskiego będą pewnie szczęśliwi, a spodobać się ten film może również tym, którzy lubią kino obyczajowe, z lekką nutką humoru. Film Blandine Lenoir jest adaptacją powieści graficznej autorstwa Camille Jourdy, podobno we Francji bardzo popularnej. U nas wciąż komiksy to trochę niszowa sprawa, a szkoda bo i u nas wydaje się trochę perełek. 


Juliette choć ma lat 30, jest cenioną ilustratorką książek dla dzieci, przez bliskich raczej wciąż jest traktowana jako dziecko. No jak to - skoro nie ma męża, dzieci, stałej pracy, to znaczy że wciąż nie znalazła swojego miejsca, że jest trochę niedojrzała i trzeba z nią obchodzić się jak z jajkiem. A przecież rodzice się starzeją, problemów nie brakuje, więc warto chyba żeby sama bohaterka dojrzała wreszcie swoje miejsce w tym systemie, tupnęła nogą, a rodzina zaakceptowała jej wybory i decyzje. 

niedziela, 8 czerwca 2025

Koło Sprawy Bożej, czyli walka na demagogie

Miałam niebywałe szczęście, że udało mi się uczestniczyć choć w jednym spektaklu nowego festiwalu teatralnego organizowanego od tego roku w Teatrze Polskim, który nazwano Lamentacje. Z różnych względów mogłam iść jedynie na ten spektakl i bardzo się cieszę, że akurat tak dobrze trafiłam. Spektakl Teatru Wybrzeże, który obejrzałam na warszawskiej scenie Teatru Polskiego nie dość, że nie rozczarował to śmiało mogę powiedzieć, że mnie osobiście zachwycił sposobem podejścia do tematu. I serdecznie rozbawił.


Zaczęło się wzniośle. Oto na strychu paryskiej kamienicy ma odbyć się tajne spotkanie Towiańczyków - grupy skupionej wokół Andrzeja Towiańskiego, do której należeli między innymi Adam Mickiewicz i jego żona Cecylia, Juliusz Słowacki, Seweryn Goszczyński i wielu innych przedstawicieli emigracji polskiej. I to właśnie oni stają się bohaterami sztuki Konrada Hetela, a my, widzowie, mamy możliwość obserwowania jak organizacja Towiańskiego, pod przykrywką nowych idei religijnych wpływała na życie i twórczość uznanych wieszczów i im podobnych. I kiedy na to supertajne spotkanie wpada żona Mickiewicza głośno poszukująca męża, w naszych głowach zaczyna coś zgrzytać, a z każdą kolejną sceną widzimy jak ta początkowa wzniosłość zaczyna przechodzić w dowcipną kpinę. I właściwie tyle mogę napisać, żeby nikomu, kto trafi na ten spektakl nie zepsuć przyjemności jego odkrywania i gorąco go polecam. Nie ma w nim nudnych moralizacji choć jest to teatr pełen emocji. Jest jednocześnie mądry i dowcipny, w dodatku bardzo dobrze zagrany. A końcowe sceny to diamenciki.

piątek, 9 maja 2025

Druga zmiana, czyli nie bój się...

Trochę mam zaległości w notkach teatralnych, ale do końca maja może się z tym uporam. I czasem żałuję, że wrzucam pewne notki trochę późno, bo to może oznaczać że na zobaczenie jakiegoś przedstawienia będziecie mieli niewielkie szanse. Obok spektakli repertuarowych zdarza mi się bowiem zaglądać na wydarzenia takie jak projekty Teatru Jeszcze - dość przedziwnego tworu, w ramach którego kilka tygodni przygotowuje się spektakl, by potem pokazać go darmowo raptem kilka razy. I za rok pracują nad czymś nowym.


Widziałem ich przedstawienia już chyba 4 razy i za każdym razem mocno im kibicuję, doceniając ich pomysły i zaangażowanie. Nie jest przecież problemem gdy amatorom reżyser pokaże palcem co mają robić, oni jednak pracują trochę inaczej. Teatr Jeszcze to grupa złożona z warszawskich nauczycieli i pracowników placówek edukacyjnych działająca od czterech lat w ramach Warszawskiego Centrum Innowacji Edukacyjno-Społecznych i Szkoleń. Każdy spektakl wymyślają od początku do końca sami, z własnych refleksji, historii, doświadczeń, grupowo decydując o każdej scenie, a współpracująca z nimi reżyserka Natalia Fijewska-Zdanowska z ekipy Teatr Młyn pomaga im ubrać to w całość. Co roku wybierają dla siebie jakiś ważny ich zdaniem temat, opowiadali już m.in. o międzypokoleniowej traumie, przemocy jako modelu który sobie przekazujemy, o więziach i barierach w komunikacji.

Dotąd sporo było w tym co robią ruchu, elementów pantomimy, teraz mocniej postawiono na tekst, choć oni mieszają różne techniki, bawią się tym. I uwaga - poniżej parę zdań o najnowszym spektaklu i podam Wam jeszcze termin o którym wiem, może ktoś się zdecyduje żeby ich obejrzeć i oklaskiwać.

wtorek, 29 kwietnia 2025

Projekt UFO, czyli to tak serio czy jednak miało być lekko

Kwiecień kończę w miarę świeżą produkcją o Netflixa, choć wciąż dylemat co do kolejności pisania notek jest duży. Może nie jest to tak wielki wybór jak spośród rzeczy do czytania, ale mimo wszystko spory - około 30 szkiców w kolejce.

W maju spodziewajcie się więc od razu kilku zaległych spektakli, kilku kryminałów a z powieści może wrzucę Sebastiana Barry'ego i może całkiem ciekawych Zbieraczy borówek. 


Projekt Ufo kontynuuje serię niezłych produkcji osadzonych w końcówce PRL lub początkach lat 90. Kasper Bajon stał jako współscenarzysta m.in. w Rojście 97 czy Wielkiej wodze, a teraz doczekał się swojego debiutu reżyserskiego. 
Tylko wiecie co? 

Odtworzenie atmosfery, jakichś realiów, stroje, dobra obsada, jakieś detale, klimat - owszem są istotne, ale przede wszystkim musi być historia. A z tym w Projekcie UFO marnie.

wtorek, 15 kwietnia 2025

Przesilenie zimowe, czyli metoda na rozgrzanie serca

Niby to film związany ze Świętami Bożego Narodzenia, ale skoro go niedawno nadrobiłem, to niech leci teraz, w Wielkim Tygodniu. Kto wie, może przyda się Wam jako seans rodzinny?
Trochę w starym stylu, ale przecież w urokliwy sposób grzeje serducha, więc czemu nie. Może to jest jakaś metoda by zobaczyć siebie, swoje postępowanie niczym w lustrze... Jaki jestem wobec innych? Jak oni mnie odbierają? Mogę twierdzić że mi to obojętne, ale i tak podświadomie jeszcze bardziej mogę stać się mniej otwarty, bardziej zgorzkniały, nieufny.

Alexander Payne zafundował nam historię dość kameralną, bardziej przypominającą kino lat 70 lub 80 niż współczesne produkcje, może jednak właśnie dlatego tyle osób pokochało ten film? No dobra, Paul Giamatti swoją rolą też dołożył się do sukcesu, bo jego postać jest fenomenalna. Ale to nie tylko popis aktorski, bo przede wszystkim scenariusz i klimat nas tak bardzo zaskakują i wciągają. Niby bez fajerwerków, ale każda scena, każdy dialog jest po coś, budują pewną opowieść. Od pewnego momentu przewidywalną, czy to znaczy jednak że mniej atrakcyjną?

czwartek, 20 marca 2025

Ferdydurke, czyli kto nie widział ten trąba

Och Teatr po Władcy much, Zemście, czy Stowarzyszeniu umarłych poetów, znowu sięga po literaturę mając nadzieję na przyciągnięcie do siebie nie tylko starszych ale i młodszych widzów. Wszak uczniom szkół średnich przyda się Gombrowicz na lekcje polskiego, a że to nie jest lektura łatwa, może rzeczywiście jakimś rozwiązaniem jest zobaczenie tego na scenie? Może to być dobry pomysł, bo adaptacja przygotowana przez Mariusza Malca mam wrażenie, że jest dość wierna, zawiera wszystko co najważniejsze i robi to w czytelny sposób.  


Wszyscy oczywiście mamy jakieś skojarzenia z Ferdydurke - pamięta się upupianie, gęby, krytykę szkoły (no jak zachwyca skoro nie zachwyca), ale czy tekst sprzed 90 lat można jakoś odnosić do współczesności? Co zostało dla nas tam ważnego?

Musisz dorosnąć, musisz być odpowiedzialny, przestań być dzieckiem - tylko jak tu podejmować samodzielne decyzje, osądy, wybory, skoro wcześniej nikt tego nie uczy i nie wspiera takiej umiejętności? Zarówno szkoła, jak i dom, raczej tępią przejawy samodzielnego myślenia, karzą iść utartymi torami, nawet jeżeli nie bardzo pasują one do szybko zmieniającej się rzeczywistości.

poniedziałek, 10 marca 2025

Para nasycona, czyli nie będziemy wiecznie młodzi

Marian Opania mimo wieku nie traci energii i do repertuaru Teatru Ateneum, to kilku monodramów, w tym również śpiewanych, do kilku wybornych swoich rol (Cesarz!) dokłada kolejną rzecz, w której macza palce. Można by rzec, że to taki jego wieczór autorski, tyle że zaprosił do udziału w projekcie również gości. Pomiędzy piosenki wplata jakieś krótkie wprowadzenie, jakąś anegdotę, każdy spektakl może więc być trochę inny.

Znajdzie się tu miejsce i na uśmiech i na refleksję. Na bardzo ciekawym plakacie (obraz p. Grażyny Lubaszki) mamy człowieka ciągnącego na wózku anioła i diabła - oto ciekawy obraz ludzkiego żywota, w którym pokusy i chwile słabości przeplatają się z tym co wzniosłe i wspaniałe. I tak też miłości i ludzkim wyborom przyglądamy się poprzez teksty utworów dobranych na ten wieczór. Wszystkie piosenki są autorstwa Jana Wołka, a za kompozycje większości odpowiada Jerzy Satanowski (ale są również autorstwa np. Zbigniewa Wodeckiego). Co ciekawe, choć Pan Jan miał na koncie sporo znanych tekstów, Marian Opania zdecydował się na wybór mniej oczywisty. Chyba tylko "Szparka sekretarka" to jeden z tych utworów tego wieczoru, które znają wszyscy. Reszta, może być miłą niespodzianką. A jest tego materiału sporo, bo to łącznie aż 22 utwory (choć jeden deklamowany, a nie śpiewany)!

piątek, 7 marca 2025

American Fiction, czyli o czym wy wszyscy pieprzycie?

Na blogu znowu mam klęskę urodzaju i odkładam niektóre notki całymi tygodniami, bo nawet gdybym pisał po dwie dziennie i tak na jakiś czas by starczyło materiału. Zanim jednak znowu o kilku spektaklach teatralnych, coś filmowego. I to sprzed ponad roku, choć to film oscarowy. Tegoroczne jednak częściowo przede mną i szczerze - wcale mnie nie zachwycają. 


Natomiast o American Fiction mogę powiedzieć tak: brakuje nam czegoś takiego u nas. Czy można śmiać się z przerysowanej poprawności politycznej, uwielbienia dla tego co nowoczesne, co wpisuje się w promowane normy, a jednocześnie nie popadać w wulgarność, dęte tony pełne nienawiści, pluć jadem... Można. 

I to jak fantastycznie!

poniedziałek, 3 marca 2025

Siódemka. Szós Polskich Królowa czyli no to w drogę, taką naszą, znajomą, przaśną...

Miało być coś muzycznego na dziś, ale nie mam siły, a tekst od M. o spektaklu, który widzieliśmy dwa tygodnie temu już czeka. Łapcie więc, bo naprawdę było dla nas miłe zaskoczenie i polecamy gorąco! Ja już nawet upolowałem tekst Ziemowita Szczerka, który stał się inspiracją dla twórców "Siódemki", więc będzie czytane. Ciekaw jestem czy tam będzie jeszcze więcej obrazów, które znam ze swoich wojaży.  
***

MaGa: Co za wspaniałe przedstawienie w Teatrze Ochoty! Myślę, że będzie to hit teatralny tego sezonu, bo spektakl serwuje widzom dwugodzinną jazdę bez trzymanki w oparciu o tekst Ziemowita Szczerka; „Siódemka”. Śmiejemy się głośno, momentami wzruszamy a najczęściej zderzamy z naszymi rodzimymi „urokliwymi miejscami”, „nieszablonowym” sposobem myślenia czy innymi „specyfikami” polskiego krajobrazu.


Robert: Nie wiem czy rzeczywiście będzie to hit sezonu, ale ci którzy się wybiorą, nie będą żałować. Ciekawe jak ten tekst będą odbierać młodzi, bo moje pokolenie, które "siódemką", czyli trasą Kraków-Warszawa jeździło nie raz i pamięta jak ona wyglądała zanim zrobiono z niej na dużej części autostradę, będzie miało kupę zabawy z rozpoznawania lokacji. Spieszmy się przyglądać tej trasie bo zmienia się błyskawicznie i niedługo czekają nas tylko kilometry ścian z ekranami...
Żartobliwa opowieść o drodze do Stolicy, by załatwić jakąś ważna sprawę, staje się okazją by pośmiać się z tego jak widzą nas inni i tego jak my widzimy innych. Czy to jedynie pusta beka? Ano jak się okazuje na koniec, to nie tylko okazja do śmiechu, ale i do refleksji. 

czwartek, 13 lutego 2025

Opowieść o zwyczajnym szaleństwie, czyli ja Cię kocham, a Ty...



MaGa: Sztuka Petra Zelenki miała swoją premierę w 2001r. w Pradze. Dwa lata później zagościła na polskich scenach i wystawiana jest w różnych miastach do chwili obecnej. Dla mnie to kolejne podejście do tej sztuki, bowiem oglądałam ją jako przedstawienie dyplomowe w TCN w 2016r. Spektakl w Teatrze Ochoty balansuje pomiędzy czarną komedią a groteską i porusza problem ludzi nie pasujących do tzw. normalnego ogółu. Nieprzystosowanych, nadwrażliwych, dziwnych.

Robert: Niedługo o większości młodych będziemy mogli tak powiedzieć, bo trudność do nawiązywania trwałych związków, zaangażowania, ale i potem podtrzymywania tej relacji, to problem coraz częstszy. W głębi duszy marzą o czymś trwałym, a kończy się zwykle na czymś przelotnym, na zranieniu, na nudzie, na niechęci do zmiany. Ale u Zelenki to poszukiwanie do postaci na pierwszy rzut oka szarych, zwyczajnych, a jednocześnie posiadających jakieś swoje dziwactwa, chyba jest raczej nie tyle jakąś próbą diagnozy, a raczej żartem w dziwny sposób dającym nie tyle śmiech z bohaterów, ale nadzieję i dla nich i dla widza. W końcu każdy mimo wszystko może zostać zaakceptowany, nawet ze swoimi dziwactwami.

piątek, 7 lutego 2025

Sztuka i seks, czyli Peggy Guggenheim

Monodramy bardzo lubię, ale to wcale nie taka łatwa sztuka, by utrzymać uwagę widzów przez półtorej godziny. Czasem mimo pewnej charyzmy, umiejętności aktorskich, tekst i pomysły reżysera niestety nie dają pełnej możliwości stworzenia jakiejś wyjątkowej kreacji. Tak mam wrażenie że jest trochę ze spektaklem Ewy Kasprzyk w reżyserii Karolina Kirsz.
 

Osobowość Peggy Guggenheim, kolekcjonerki i mecenaski sztuki, na pewno jest na tyle barwna że materiał na ciekawą opowieść jest. W końcu to kolorowy świat bohemy, wielkie pieniądze, ekscentryczny styl życia, liczne romanse, wojna, dramaty oraz kolekcja o którą walczyły największe muzea świata.

Jak to przenieść na scenę?

niedziela, 19 stycznia 2025

Vanitas, czyli magnolia go nie chciała

MaGa: To ostatni spektakl reżyserowany przez Macieja Englerta w Teatrze Współczesnym. Czarna komedia, makabreska, z udziałem Marty Lipińskiej to był według mnie dobry wybór. Sztuka „Vanitas” Valerie Fayolle jest zabawna, lekko tajemnicza a jednak skłaniała do przemyśleń.


Robert: Spotkanie rodzinne po latach, gdy wszystkie dzieciaki zjeżdżają się na wezwanie ojca z nadzieją na to, że porozmawiają o testamencie, to dobry punkt wyjścia zarówno do kryminału, jak i do dramatu albo komedii. I tu właśnie taką mieszankę otrzymujemy. Wychodzą na jaw dawne sekrety, każde z dzieci ma trochę okazji by skonfrontować się z pozostałymi i powiedzieć czy jest szczęśliwe w swoim życiu, a rodzice wydaje się że mimochodem realizują jakiś swój własny plan...


MaGa: Ojciec, dodajmy że konserwatywny deputowany, szanowany obywatel, nigdy nie był dla nich tym, który by dawał dużo ciepła, serdeczności. Raczej kojarzy się z chłodnym autorytetem, wymagającym i popychającym w kierunku, który jest zgodny z jego oczekiwaniami. Teraz jest umierający, jednak przed śmiercią pragnie scalić rodzinę, która dotychczas nie mogła jakoś znaleźć wspólnego języka.

sobota, 18 stycznia 2025

Dalej jazda! czyli tych lat nie odda nikt

Czy to nasze kino się trochę zmienia, czy to ja jakoś podświadomie szukam takich produkcji, gdzie mogę zobaczyć aktorów, którzy towarzyszyli mi od najmłodszych lat i których uwielbiam? W każdym razie cieszę się że takie produkcje powstają, nawet jeżeli nie są wolne od wad. Z wiekiem nie traci się talentu, szkoda więc że ról coraz mniej, a potem to już tylko takie "charakterystyczne" zostają. A jednak cudownie że niektórzy potrafią podjąć tą rękawicę i pokazać bez retuszu jak teraz wyglądają. Przecież starzenie się jest czymś jak najbardziej naturalnym i trzeba to pokazywać. Z różnymi obliczami tego okresu - i tym, że coraz częściej doskwierają różne choroby i słabości, ale i tym, że wciąż można czerpać radość z życia.

Trochę o tym jest ten film. Dzieci w naturalny sposób chcieliby zapewnić rodzicom opiekę, jakoś zadbać o ich bezpieczeństwo, by wciąż się nie martwić i nie musieć zaglądać, a starsi chcieliby kontaktu i odwiedzin, ale chcą też żyć tak jak się przyzwyczaili, w swoim domu, a nie w żadnym ośrodku. I dlatego choć Józio (Marian Opania) jest świadom tego, że Ela (Małgorzata Rożniatowska) ma chorobę Alzheimera i coraz trudniej mu się nią opiekować, wciąż broni się przed tym, by przyznać się do własnej bezradności. Chciałbym po prostu z nią być do końca, póki jeszcze kojarzy. Choć jest nerwusem i ma swoje za uszami, wciąż ją kocha, a może nawet bardziej za to, że z nim wytrzymała.

czwartek, 16 stycznia 2025

Niespodziewany powrót, czyli czemu nie potrafisz cieszyć się życiem

Lada chwila kolejne przedstawienie z Danielem Olbrychskim i znowu do tekstu belgijskiego pisarza Serge'a Kribusa, który podobno po tym jak zobaczył Niespodziewany powrót, pisał już z myślą o naszym aktorze. Notka pewnie w lutym :)

A dziś o Niespodziewanym powrocie. Miałem okazję zobaczyć w obsadzie Tomasza Karolaka, bo zdaje się że w wersji poza warszawskiej częściej pojawia się Kamil Kula. Być może ciekawie byłoby zrobić porównanie, bo choć Karolak bardzo pasuje mi do swojej roli, to chwilami jakby trochę z niej wychodził, jakby ze śmiechem partnerował Olbrychskiemu, ustępując mu świadomie pola.

To spotkanie ojca i syna. Po długim czasie, więc sporo między nimi jakichś pretensji, niedomówień, żalu. W dodatku dla młodszego z nich to trudny czas - rzuciła go kobieta, stracił pracę, a tu jeszcze pojawia się ojciec i nie dość że oczekuje szczerych rozmów, to jeszcze zapowiada że wprowadza się na dłuższy czas.

niedziela, 5 stycznia 2025

Chrzciny, czyli żeby było po Bożemu

Pewnie cały długo weekend będę wrzucał aukcje jakie przygotowaliśmy na tegoroczny finał WOŚP - mamy masę książek z autografami, więc jakby co zapraszam - tu jedna z przykładowych

Mimo że więc niedziela zwykle na literaturę piękną, powiedzmy że wrzucę coś wieczorem, a na rano łapcie jeszcze film, który dopiero niedawno sobie odświeżyłem, bo w kinie go przegapiłem. 

Reklamowany jako komedia, raczej jest komediodramatem, a mimo pewnych schematów jakie można w nim dostrzec, jest jedna jego mocna strona. Dla Katarzyny Figury warto to obejrzeć i basta. Kobieta, która była przez długie lata w polskim kinie symbolem seksapilu, pokazuje że gdy nawet już nie ma się tej samej urody co dawniej, może przykuwać na ekranie swoimi emocjami, charyzmą.

Czemu wspomniałem o schematach? Ano spotkania przy stole rodzinnym, gdy po latach muszą spojrzeć sobie w twarz ludzie, którzy wybrali totalnie inne drogi, mają inne poglądy i jeszcze jakieś dawne urazy, to przecież samograj, który nie jest nowy. Komunista i zagorzały członek Solidarności, rok 1981, mroźna zima, kraj w napięciu, a do tego dodajcie jeszcze jakieś napięcia pomiędzy pozostałym rodzeństwem, ich przyległościami, zazdrość, no i matkę, której marzy się by ich wszystkich pogodzić.

poniedziałek, 23 grudnia 2024

Kneecap, czyli każde słowo jak kula

Poniedziałek to dzień na muzykę, ale dziś film. Z dużą ilością muzyki.

 

Rany, jakie to jest odjechane. Tak bezczelnego filmu już dawno nie widziałem i porównania do Trainspotting nie są wcale od czapy.

Jest w tym jakaś anarchistyczna energia, ale i jak na wątki biograficzne (panowie grają samych siebie), dużo autoironii i kpiny. Zespół Kneecap powstał w roku 2017, wydał dotąd dwie płyty i choć ma jakąś grupę fanów, to może dziwić skąd pomysł na to, żeby zrobić o nich film. Na pewno budzą kontrowersję, bo śpiewając o narkotykach, imprezowaniu, pełne wulgarności, raczej mało nadają się na wzorce młodzieżowe :) Stali się jednak pewnym symbolem dla wielu Irlandczyków, bo śpiewają właśnie po irlandzku. W Irlandii Północnej, gdzie pewnie mówi nim raptem kilka tysięcy osób, a walka polityczna o uznanie go jako języka urzędowego była raczej działką wąskiej grupy działaczy, byli niczym podłożenie bomby z bronią biologiczną, szerząc tą ideę na masową skalę. 


Młodzi śpiewają o tym czym żyją i o czym myślą - możemy kręcić nosem na dragi, alkohol, bluzgi i wyzywanie policji i władz, ale to ich rzeczywistość, tak to postrzegają. Ale to że przyszło im do głowy by śpiewać w języku, który znają chyba głównie dzięki uporowi rodziców, którzy im go wpajali w domu, to spore zaskoczenie. A skoro języka się używa, to na pewno nie zginie!

piątek, 13 grudnia 2024

Szymborska. Kropki, przecinki, papierosy, czyli jak nie być osobowością

MaGa: Bardzo udany i bardzo ładny spektakl Teatru im. Słowackiego z Krakowa w Teatrze IMKA (Scena Kocjana) o Wisławie Szymborskiej. Jaka była każdy widział. Kobieta z delikatnym uśmiechem na ustach i psotnym chochlikiem w oczach. Delikatna, eteryczna. Taka jak spektakl o niej w wykonaniu Agnieszki Przepiórskiej i Antoniego Milanceja – wdzięczny, sympatyczny, pozostawiający po sobie smak dobrej poezji o smaku wyśmienitej czekolady przyprawionej dymkiem z papierosa i okruchami kociej sierści.


Robert: Oboje uwielbiamy monodramy Przepiórskiej, tu na scenie nie jest sama, ale ten spektakl również ma w sobie coś co można było uchwycić w przedstawieniach z których ją znamy. Niby żartobliwe scenki, jakieś miniaturki, ale z nich wszystkich składamy sobie pewien obraz bohaterki, jakąś o niej opowieść. Co lubi, a czego nie, o czym marzy, co ją bawi, a czego się boi. Tym razem może dość krótki okres życia naszej noblistki, tuż po tym jak ogłoszono że otrzyma tą nagrodę, w nim jednak ładnie można uchwycić to jaka była prywatnie.