poniedziałek, 30 marca 2020

Pan od muzyki - Bartek Królik, czyli ręce w górę!


Marzec kończę ciut wcześniej, bo organizm wyczynia jakieś brewerie i nie wiem czy jutro będę miał siłę pisać. A mimo, że parę książek i masa filmów czeka na opisanie, kończę muzyką. Tak rzadko o niej ostatnio piszę. Wpadają w ucho pojedyncze numery, ale rzadko kiedy słucha się całych płyt. Myśląc o tych wszystkich dość dołujących myślach, jakie niestety wszystkich nas trochę ogarniają, znalazłem dla Was coś energetycznego, co może sprawić, że ciut się uśmiechniecie, że noga zacznie chodzić.
Mówi Wam coś nazwa Sistars? Za tym projektem oprócz dwóch świetnych głosów sióstr Przybysz, stał kompozytor i instrumentalista Bartek Królik. Współpracował m.in. z Edytą Górniak, Natalią Kukulską, Łąki Łan, czy O.S.T.R. a teraz funduje nam swój projekt solowy - rozbujany, roztańczony i optymistyczny.

niedziela, 29 marca 2020

Dziennik 29, czyli to wcale nie jest takie proste

Na czas epidemii ciekawostka, która może sprawić, że czas w domu nie będzie się tak bardzo dłużył. I to niezależnie czy jest się samemu, czy ma się towarzystwo. Fox Games wydał już kilka zeszytów w tym samym modelu - chodzi o połączenie zagadek, zadań rysunkowych, łamigłówek jakąś linią fabularną i wsadzenie tego wszystkiego w jedną książkę. Każda strona to jakieś zadanie do rozwiązania, czasem łatwiejsze, a czasem trzeba się nieźle nakombinować. I nie ma, że pomijasz i idziesz dalej - do każdej kolejnej strony musisz mieć klucz, który da ci rozwiązanie zadania ze strony poprzedniej. To dużo ciekawsze niż krzyżówki, sudoku, czy inne intelektualne łamigłówki, bo tu masz ogromną różnorodność. Przyda się matematyka, logika, ale i zwykła spostrzegawczość, wyobraźnia i wiedza ogólna. Czasem cyfry mogą być tym czym się wydają na pierwszy rzut oka, ale przecież może chodzić choćby o współrzędne lub kolejność czegoś zupełnie innego. Jasne? Chyba nie do końca, może po prostu trzeba tego spróbować samemu.

sobota, 28 marca 2020

Piotrek i Tomek. Tajemnica starego młyna - Magdalena Koziarek, czyli tęskniąc za wyprawami


No tak, możemy jedynie w tej chwili wzdychać i tęsknić patrząc za okno na ładną pogodę... Choć szkoły jako takiej nie ma, wielu rodziców nie jeździ do pracy, to o wyjeździe do dziadków, na wieś, do lasu, w góry, nad jeziora, gdzie dzieciaki mogłyby się wyszaleć, można jedynie pomarzyć. Oby do wakacji wszystko wróciło do normy.
I oby znowu można było budować domki na drzewach, szałasy, urządzać zabawy w podchody, kryjówki, wymyślać różne mniej lub bardziej bezpieczne zabawy i przygody. Póki co możemy o tym jedynie poczytać. Nawet mam dla Was całkiem fajną propozycję. "Piotrek i Tomek" (mam nadzieję na kontynuację) to całkiem przyjemna lektura, która choć nie za gruba, wypełniona jest właśnie takim klimatem przygody, niesamowitości i młodzieńczej żądzy odkrywania. Gdy się odpowiednio taką żądzę podsyci, będziemy mieli potem świetnych specjalistów w danej dziedzinie (obojętnie czy to historia, przyroda, czy konstrukcja maszyn). A nawet jeżeli nie, to wiele informacji zostanie w głowach na całe życie i z przyjemnością będzie przekazywana dalej. Nie bójcie się jednak - to nie jest książka, gdzie informacje i wiedza wylewałyby się z każdej strony - w poprzedniej książce autorki o "Mieszko I. Tajemnicze drewienko" pisałem tu) było tego trochę więcej, tu raczej postawiła ona na akcję, ale parę rzeczy, które mogą pobudzić ciekawość na pewno znajdziecie (np. na temat zwyczajów dawnych Słowian, podań ludowych i stworzeń w nich żyjących).

piątek, 27 marca 2020

Krew - Bartosz Szczygielski, czyli poddać się czy walczyć?

Na brak lektur nie mogę narzekać od dawna, raczej na ich nadmiar, bo potem jest kłopot z ustaleniem mądrej kolejności, która by godziła mój nastrój, chęć na coś i terminy o jakie czasem proszą wydawcy. W tym roku mocno się rozszalałem i chyba nawet więcej czytam w e-booku i audio, niż w papierze, więc i tych pozycji na blogu sporo - kolejka się zrobiła.
Debiut Szczygielskiego (pisałem tutaj) wzbudził we mnie całkiem pozytywne wrażenia, ale dostrzegałem też to, że autor stara się jakoś wyróżnić, nie idzie wcale na oczywistą grę z czytelnikiem, zostawiając go trochę w rozbiciu. I przy drugim tomie mam podobnie. Zwykle finał w kryminale daje wszystkie odpowiedzi, czasem odrobinę satysfakcji jeżeli wcześniej coś się samemu rozpracowało. "Krew" kończy się tak, że pozostajesz z niepewnością, niby różne rzeczy już wiesz, domyślasz się, ale cholera nikt nie ma zamiaru nic ułatwiać, tłumaczyć... Dostałeś historię i zrób z nią co chcesz. Historię krwawą, nieprzyjemną (tak było i za pierwszym razem). Gdy już się z tego otrząśniesz minie chwila zanim będziesz miał ochotę na ciąg dalszy. Odczekam więc moment, ale wrócę do trylogii pruszkowskiej na pewno.

czwartek, 26 marca 2020

Zimowla - Dominika Słowik, czyli a to tylko ludzkie obsesje i namiętności


Chwaliłem debiut Dominiki Słowik (tutaj), ale przy nagradzanej i chwalonej Zimowli prawdę mówiąc mam mieszane uczucia. Znowu dotykamy pamięci, przeszłości, która obrasta w różne tajemnice, ubarwienia, którą sami sobie tłumaczymy, koloryzujemy. Jak widzi się różne rzeczy jako dziecko, gdy niewiele się rozumie ze świata dorosłych i czy po wielu latach można spróbować dojść do tego "jak to było naprawdę".
Klimat wydawałoby się podobny jak w poprzedniej powieści, mam wrażenie że jednak finał mało przystaje do całości i jakoś trochę psuje wszystko. Może lepiej czasem pozostać przy swoich złudzeniach, miejskich legendach, niż rozliczać wszystkich z ich win lub zaniechań? Nie dało się tego powstrzymać? Może i tak. Ale jak dla mnie urok pryska. O ile u Orbitowskiego czy
Żulczyka, dla bohaterów wracających do swoich miasteczek, spojrzenie do tyłu też przynosi bolesne odkrycia, to jednak jest to w pewien sposób oczyszczające. U Słowik odkrycie prawdy raczej nic nikomu nie daje - nawet ulgi. 

środa, 25 marca 2020

Ktoś, kto będzie Cię kochał w całej Twej nędznej glorii - Raphael Bob-Waksberg, czyli śmiech, wzruszenie, dramat

Ręka do góry kto kojarzy film BoJack Horseman. Ja do niedawna znałem jedynie malutkie fragmenty, teraz powoli nadrabiam i mimo jego całej wulgarności, surrealistycznego humoru, odkrywam w nim wiele ciekawych rzeczy do przemyślenia. To trochę bardziej odjechana wersja kozetki u psychoanalityka, a świat zapełnia już trochę inne pokolenie niż inteligenci Allena, więc i problemy inne. Jedynie skupienie na sobie pozostało takie samo...
I te elementy można znaleźć również w książce twórcy tego serialu, która właśnie ukazuje się na naszym rynku. 18 opowiadań, w których znajdziecie zarówno czarny humor, groteskowość, ale i celnie uchwycone problemy dzisiejszego świata. Motywem przewodnim jest miłość, uczucia, jednak w tak różnych odsłonach, że każdy pewnie odnajdzie jakieś inne fragmenty, które sprawią mu większą frajdę, w zależności do tego czy sam jest w nastroju bardziej romantycznym, cynicznym, czy melancholijnym.

wtorek, 24 marca 2020

Co z nami nie tak, czyli Fabryka i Nieposłuszni

Notka na dziś: filmowo. Dwie produkcje może z tych mniej znanych, ale całkiem interesujące. Kolejne zbierają się szybciej niżbym się tego spodziewał, więc takich paczek filmowych będzie w niedalekiej przyszłości jeszcze kilka.
Pierwszy z filmów zwraca uwagę na problem odrzucanych przez społeczeństwo, w różny sposób poszkodowanych przez los, a w dzisiejszych czasach, gdy liczy się głównie pieniądz, przepisy i przerzucanie odpowiedzialności, często oni pierwsi są ofiarami różnych nieszczęść - mrozów, wypadków, czy nawet epidemii (swoją drogą ciekawe czy nasze służby próbują jakoś ująć "w karby" problem bezdomnych). Szukają dla siebie miejsca tam gdzie to możliwe, nic więc dziwnego, że miejsca użyteczności publicznej, o ile nikt ich stamtąd nie wyrzuca, są dobrym schronieniem. Dobra, w godzinach funkcjonowania to jasne, ale co potem?

poniedziałek, 23 marca 2020

Ważka. Pochyłe niebo - Ewa Cielesz, czyli tyle znieść i wciąż być silną

To nie tak, że unikam obyczajów, ale jakoś zwykle okazują się dość płytkie i nie wciągają mnie tak bardzo jak piszą o nich zachwycone panie. Ale jest wyjątek - nie wiem dlaczego, ale książki Ewy Cielesz pasują mi bardzo. To aż dziwne, bo nie ukrywam, że czasem mnie drażnią tym jak galopują tam wydarzenia (na tej samej stronie postać może brać ślub i już urodzić dziecko). Ma ona jednak talent do stawiania swoich bohaterów przed dramatycznymi wyborami, nie rozwleka tego co mówią i co czują jak w telenowelach, a mimo wszystko czujemy każdą z emocji jakby była naszą własną. I za to ją kocham. Wrzuca nas od razu w pewną historię, a potem nie przejmuje się tym, że coś pozostawia niedokończone - może właśnie czasem tak trzeba, byśmy sami mogli dopowiadać ciąg dalszy...
Można by się spodziewać, że Ważka jako że kończy trylogię, pozamyka wszystkie wątki i w pewnym stopniu tak będzie. Ale tylko w pewnym. Dla autorki ważniejsze jest pokazanie pewnej drogi, wyborów, decyzji, niż tego, by jakieś słowa koniecznie padły. Ludzie czasem idą po prostu swoją drogą i trzeba się z tym pogodzić, podobnie jak z rozstaniem, żałobą, stratą. Los nie niesie przecież ze sobą jedynie samych sukcesów.

niedziela, 22 marca 2020

Władcy czasu - Eva Garcia Sáenz de Urturi, czyli pisanie (i czytanie) jako sposób na traumę

Od pierwszego tomu kolejne książki z cyklu Cisza Białego Miasta długo nie czekał u mnie na swoją kolej, brałem szybko ze stosu. Zauroczył mnie klimat, sceneria średniowiecznych miasteczek, uroda kraju Basków, ciekawe wątki historyczne, które autorka wplatała w akcję, ale i dbałość o to, by współczesne śledztwo trzymało w napięciu. Pierwszy tom był świetny, drugi trochę słabszy, ale trzeci wciągnął mnie na równi z początkiem tej historii. Choć może zagadka nie była tak skomplikowana (a raczej jej rozwiązanie nie było tak dramatyczne), to świetnie udało się poprowadzić równolegle historię z XII wieku, nie mniej emocjonującą jak niejeden kryminał. No i nie ukrywajmy - na tyle polubiło się i poznało Krakena, czyli głównego bohatera, że z przyjemnością śledzi się nawet wątki dotyczące jego życia prywatnego. Facet niestety rzucając się w śledztwo zatraca się w nim na tyle, że czasem umykają mu różne sprawy, na szczęście przychodzą momenty opamiętania, gdy widzi ile ryzykuje zarówno on sam, jak i jego bliscy. Śledztwa, w których jako profiler odgrywał pierwsze skrzypce były na tyle głośne, że nie jest postacią anonimową.


sobota, 21 marca 2020

3 razy wielokrotność morderstwa, czyli Kartoteka 64, Podły, okrutny zły i Podwójne morderstwo: Cisza Białego Miasta

Powoli przychodzi czas na porządki i zaległości, ale będę dorzucał do nich również nowe rzeczy. Właśnie skończyłem lekturę trzeciego tomu Ciszy Białego Miasta, więc o niej może jutro, a dziś o wersji filmowej części pierwszej i o jeszcze dwóch tytułach, w których mordercę wcale nie jest łatwo wskazać i schwytać.

Zacznijmy od czegoś skandynawskiego. Nie znam powieści Jussiego Adlera-Olsena, ale poszukuję i być jeszcze w tym roku powrócę w te rejony. Dawno już nie czytałem nic z kryminałów skandynawskich (chyba że Islandia też się liczy). "Kartoteka 64" jak to zwykle bywa w produkcjach z północy (np. u Mankella) ma ciekawy wątek społeczny - chodzi bowiem o fragment historii, o którym dziś niechętnie się wspomina. Eugeniką fascynowali się nie tylko hitlerowcy, wielu lekarzy i polityków uważało, że to świetna metoda na stworzenie silnego i szczęśliwego społeczeństwa. Może nie trzeba iść tak daleko, by zabijać, ale przecież sterylizacja sprawi, że to co "upośledzone" ich zdaniem i niepełnowartościowe nie będzie przekazywane dalej. Szwecja, Dania dość długo prowadziły takie działania i nikt nie pytał o zgodę samych zainteresowanych. Niestety nadużycia były dość częste, bo łatwo oskarżyć kogoś o rozwiązłość, niemoralne prowadzenie i niedostosowanie społeczne.

Miłość od ostatniego wejrzenia, czyli... działaj, a nie krzycz

Każda powieść Vedrany Rudan, każdy spektakl oparty o jej prozę to krzyk. W spektaklu Teatru Dramatycznego „Miłość od ostatniego wejrzenia” to krzyk kobiety, która mimo tylu zmian, tylu protestów i manifestów organizowanych przez ruchy kobiece nie potrafi odnaleźć się w obecnej rzeczywistości. Nie potrafi pokonać bariery strachu, schematów kulturowych i społecznych. Tym
razem Rudan mierzy się z przemocą mężczyzn wobec kobiet, ale i bezsilnością kobiet. Z tymi co biją, znęcają się psychicznie, którzy wykorzystują seksualnie swoje partnerki, ale również z samymi kobietami, które milcząco znoszą cierpienia w imię… no właśnie… w imię czego? Kiedy to się zaczyna? Kiedy rodzi się bierność, przyzwolenie na bicie i pogardę? Ile potrzeba psychicznego i
emocjonalnego bólu żeby sprzeciwić się katu? Jak mocno zakorzeniony jest w kobiecie wstyd, żeby nie szukać pomocy?

czwartek, 19 marca 2020

Kapitan Żbik i żółty saturator, czyli wspomnienia, marzenia i halucynacje

Kolejna premiera, która miała dużego pecha, ledwie kilka dni grania, a trzeba zawiesić wszystko na kołku. Tym razem teatr Syrena, który w tym roku świętuje 75-lecie działalności artystycznej, a "Kapitan Żbik" miał być jednym z ważnych elementów tych obchodów, spektaklem, który przyniesie im sukces - oto po adaptacjach jak "Czarownice z Eastwick" czy "Rodzina Addamsów" teatr podejmuje próbę pokazania czegoś własnego, zupełnie nowego.
Moje pokolenie i ciut starsi zrozumieją to mrugnięcie okiem, troszkę kpiarskie, ale i odwołujące się w mocny sposób do naszej pamięci, doświadczeń. I chyba właśnie starsi będą na tym musicalu bawić się najlepiej, doceniając różne jego elementy.

środa, 18 marca 2020

Ani złego słowa - Uzodinma Iweala, czyli to takie proste wyjść z szafy


Uzbierało mi się sporo tytułów z poprzednich lat, które dzięki różnych recenzjom trafiły na moją listę " przeczytać koniecznie". I powoli nadrabiam. zaległości. "Zimowla" nie powaliła, ale o tym za kilka dni. Za to "Ani złego słowa" chwycił za gardło i nie puścił. Nie pytajcie ile w tym zasługi samego autora, a ile tłumacza (Piotr Tarczyński), ale chyba nawet "Śpiewajcie, z prochów, śpiewajcie", które teraz w czytaniu, nie zrobiło na mnie tak dużego wrażenia. Cudowna równowaga między wrażliwością i dramatyzmem, między naszą wściekłością i bezradnością bohatera, jego i naszym szarpaniem się z rzeczywistością.
Dla Meredith, czyli szkolnej koleżanki głównego bohatera i dla większości nastolatków w dzisiejszym świecie, w tym że ktoś czuje pociąg do własnej płci nie ma wielkiej tragedii, ba, może i nawet nie ma sensacji. Bombardowani serialami, lekcjami tolerancji, inność akceptują pewnie tak samo jak styl ubierania się, przynależność do subkultury, czy rodzaj słuchanej muzyki. Może się znajdą się dowcipkujący, ale na pewno można znaleźć też i oparcie. Dla nich coś takiego to nie problem - "Rodzice tego nie zaakceptują? To się wyprowadzisz, jesteś dorosły".
Dla młodego czarnoskórego imigranta z Nigerii, którego rodzina jest bardzo konserwatywna, to jednak ogromny problem, o którym nie tylko nie potrafi rozmawiać, ale i sam nie chce tego zaakceptować. Przed nim Harvard, ma świetne wyniki, do tego sukcesy w sporcie, bo oczekiwania rodziców ogromne, starszy brat wciąż stawiany jako wzór, Niru niewiele ma czasu dla siebie. Ale to go nawet cieszy, bo dzięki temu mniej myśli, zmusza ciało i umysł do wytężonej pracy, by nie oddawać się myślom i marzeniom, których nie rozumie, których nie chce. A może jedynie których się boi...

wtorek, 17 marca 2020

Boski znak - Krzysztof Bochus, czyli swastyka, pieniądze i skarby


Drugi kryminał Krzysztofa Bochusa, po "Liście Lucyfera", którego akcja dzieje się współcześnie (jakby co notka o ww. jest w spisie przeczytanych - patrz zakładka na górze). Ciekawostka dla fanów - oba cykle są jednak połączone, choć główny bohater jedynie przebąkuje o historii swojej rodziny - może to zachęci kogoś do lektury również serii retro (4 tomy). Polecam wszystko!
Te współczesne na pewno są ciut inne - więcej tu akcji, klimat chwilami prawie sensacyjny. I pewnie dlatego też z taką przyjemnością w jeden z pierwszych dni ograniczania aktywności (epidemia) połknąłem ją, rzucając na bok wszystkie inne lektury. Od początku byłem ogromnie ciekawy tego w jaki sposób autor wykorzysta zamek Czocha - miejsce, które znam, strasznie mi się spodobało i do którego bardzo chętnie bym wrócił. Na kompletnym odludziu położony jest jedna z bardziej urokliwych i tajemniczych budowli w Polsce - była już miejscem akcji filmów, a teraz może też przyciągać kolejnych pasjonatów historii, którzy w "Boskim znaku" znajdą jakiś impuls do odwiedzenia tego miejsca. 

Nie chodzi o same wnętrza, bo te po wojnie były mocno zniszczone, ale o położenie zamku (a może pałacu stylizowanego na zamek?) i jego klimat. Kto był ten wie o co mi chodzi. 


poniedziałek, 16 marca 2020

Wy tak serio? czyli Władcy chaosu i Heavy Trip

Dwa filmy, w których norweskie ciężkie granie jest tematem przewodnim. I cholera, choć tylko jeden jest komedią, to i przy tym poważniejszym trudno nie powstrzymać się od uśmiechu. To wszystko jest tak pełne pozerstwa, jest tak dziecinne, przerysowane... I choć pewnie wielbiciele death metalu i ciężkiej muzy zaraz by się obrazili, to proszę mieć pretensje nie do mnie, ale do twórców. Naprawdę można odnieść wrażenie, że ci, dla których satanizm, cała mroczna ideologia i negowanie życia były na serio, kończyli po próbach samobójczych, bo po prostu mieli duże problemy z psychiką. A ci którzy dalej grają, robią wokół tego show, a po nim wbijają się w garnitury i liczą hajs, po prostu nie są szczerzy - dla nich to sposób na robienie wokół siebie hałasu.
Mayhem, Burzum, to legendy dla fanów black metalu. Ale ten film, choć teoretycznie miał pokazać ich drogę do sławy, nie skupia się na muzyce, ale na ich problemach psychicznych - kompleksach, żądzy władzy i sławy Euronymousa, śmierci samobójczej jego kolegi i psychopatycznej osobowości Varga, który za wszelką cenę próbuje udowodnić, że potrafi zrobić wszystko to o czym inni jedynie gadają. I choć w całej ich fascynacji nazizmem, satanizmem, śmiercią i mrokiem można dopatrzeć się bardziej symboliki, chęci szokowania, to podpalanie kościołów i mordowanie ludzi jako naturalna konsekwencja takich fascynacji już wcale zabawna nie jest. I to jest w tym filmie dziwne.   

niedziela, 15 marca 2020

Upiór w kuchni, czyli spektakl z dreszczykiem

Trudny czas dla teatrów, które przecież żyją tylko dzięki widzom. Miejmy nadzieję, że widzowie po zakończeniu epidemii z tym większą radością będą odkrywać ich repertuar i wspierać, by mogły stanąć z powrotem na nogi. Szczególnie dotyczy to miejsc bez wsparcia ze źródeł rządowych/samorządowych, bo tam może być szczególnie trudno z przygotowywaniem nowych premier. W Teatrze Kamienica dopiero nie tak dawno mieliśmy okazję zobaczyć jedno z ich najnowszych przedstawień, a ja nawet nie zdążyłem o nim napisać. Piszę więc notkę teraz, mając nadzieję, że nie pozostanie niezauważona. Zresztą, będę ją przypominał, gdy już będziemy wiedzieli, że teatry mogą wznowić swoją działalność.

Upiór w kuchni. Z góry uprzedzam, żebyście nie nastawiali się na farsę, bo to sztuka, której bliżej do kryminału. Zresztą być może ktoś jeszcze pamięta pokazywane w telewizji (gdy były jedynie dwa programy) wieczory z Teatrem Sensacji Kobra. Wtedy można było zobaczyć właśnie "Upiora w kuchni" z Ireną Kwiatkowską w roli tytułowej, a autorem sztuki był nie kto inny tylko Janusz Majewski (choć moda wtedy była taka, żeby sugerować autorów zagranicznych i wciąż jako autora wpisuje się Patricka G. Clarka). Telewizja rządzi się swoimi prawami, ale jak przenieść całą tę historię na niewielką scenę? Próby w Teatrze Kamienica podjął się Tomasz Sapryk i trzeba przyznać, że udało mu się to całkiem nieźle.

Hejter, czyli potwór czy ofiara


Ledwie tydzień na ekranach i niestety film Komasy pechowo znika z ekranów przynajmniej na dwa tygodnie, potem być może wyprą go inne nowości.
Szkoda.
Bo nawet jeżeli sam film nie jest wolny od wad, to temat jakiego dotyka jest na tyle istotny (również w dobie epidemii), że warto by go oglądano, by o nim dyskutowano. Mowa nienawiści. Hejt. I głupota. Każdy kto trochę posiedzi w sieci z tym się zetknie, nie tylko tam gdzie jest miejsce na politykę, spraw społeczne, które mogą dzielić ludzi światopoglądowo, ale wszędzie tam gdzie pojawi się więcej ludzi. Bo sława i zazdrość, bo można komuś dopiec, bo można się wyżyć i samemu zdobyć poklask, bo pieniądze... Komasa skupia się na tym ostatnim, sugerując, że manipulowanie opinią publiczną, niszczenie ludzi przez opłacane firmy jest częstsze niż myślimy. Ale różnych refleksji przy oglądaniu tego filmu rodzi się więcej, nie tylko te najbardziej oczywiste sugerujące, że to wszystko kwestia obrzydliwych nacjonalistów i prawicowych fanatyków.

sobota, 14 marca 2020

Znak Kukułki - Anna Bichalska, czyli kawałek prawdy ukryty w baśniach


Dano nie czytałem nic tak dziwnego. Spodziewając się kryminału, może thrillera, zderzyłem się ze ścianą. Potem jednak wracałem do tej powieści, zaczynałem ją jeszcze dwa razy od początku, by przejść przez ten labirynt snów, wizji, tajemnic.
Wielu autorów próbuje prowadzić nas poprzez kilka wątków czasowych, które potem splatają na koniec, u Bichalskiej jednak od początku są one tak zagmatwane i niejasne, że jedyne co możemy zrobić to doszukiwać się, podobnie jak bohaterki odpowiedzi w ich snach, w opowieściach, które zbierają, by znaleźć odpowiedzi na swoje pytania.
Dziewczynka wychowywana przez ojca w wielkim domu i podejrzewająca, że gdzieś obok ukrywane jest jeszcze jedno dziecko, z tajemniczą dolegliwością. Kobieta, która cierpi na bezsenność i podczas krótkich chwil gdy odpływa doświadcza dziwnych wizji, pełnych zagadkowych scen. Dziecko, które mieszka z nadopiekuńczą matką, wrażliwe i prześladowane za inność przez rówieśników. Co je łączy?

piątek, 13 marca 2020

Boża krówka, czyli doświadczenie słabości, doświadczenie Spotkania

Tegoroczny festiwal Epifanie przerwany został zamieszaniem wokół epidemii i "profilaktycznym" zamykaniem placówek kultury (ale centra handlowe jako, że podobno nie stanowią żadnego zagrożenia epidemiologicznego działają sobie dalej). Można mieć jedynie nadzieję, że cała sytuacja szybko się uspokoi i liczba nowych przypadków nie będzie rosła.
A mi pozostaje porządkować spektakle, które już zdążyłem zobaczyć w marcu i nie kląć za bardzo na te które przechodzą mi koło nosa.
Dziś znowu dialog z M. Ateistka i wierzący-poszukujący o spektaklu, w którym bardzo istotny jest aspekt wiary. Czy coś z tej rozmowy wyniknie? Mam wrażenie, że ta rozmowa to dla nas obojga takie niby rekolekcje, czyli okazja do postawienia sobie ważnych pytań i próby szukania odpowiedzi.

*****

MaGa: Moich przekonań ten spektakl nie zmienił, ale poczyniłam kilka spostrzeżeń, które nie były dotychczas w orbicie moich rozmyślań. A już to uważam za ogromny plus tego spektaklu. Jak chociażby to: co ma zrobić ksiądz jeśli do pierwszej spowiedzi przed I Komunią przychodzi chłopczyk do tego stopnia dobry, że nie posiada ŻADNEGO, nawet najmniejszego grzechu. Musi być spowiedź, żeby mógł otrzymać rozgrzeszenie i przyjąć komunię. A tak? Jak rozwiązać ten dylemat? Przecież przy takim dziecku ksiądz traci rację bytu, nie jest do niczego potrzebny.

czwartek, 12 marca 2020

Oczy uroczne - Marta Kisiel, czyli nadciąga coś niepokojącego

Oczy uroczne - okładka
Gdy parę dni temu nadrabiałem sobie zaległości z serią Dożywocia, epidemia można powiedzieć, że była częściej tematem plotek i żartów, niż poważnych obaw. Dziś już chyba jest trochę inaczej. I może dlatego, mimo całego ładunku magii, humoru jakie są w tej powieści, to w głowie jednak zostaje to, że jest w niej też temat całkiem poważny - gdy ludzie czują się stosunkowo bezpieczni głęboko w d... mają ostrzeżenia lekarzy, profilaktykę i wszystkich bliźnich... A dopiero gdy zbliża się poważne zagrożenie, które może dotknąć również ich samych, zaczyna się panika. A rozsądku brakuje u wielu i w jednym i w drugim przypadku. Co nam dadzą dziś krzyki, że gdzieś usłyszeliśmy, że testy nie są robione, że ludzie czekają w niepewności, że służby reagują zbyt wolno - chyba jedynie to, że potem lekceważone są zalecenie odpowiednich służb, bo podejrzewamy ich o nieuctwo i nieprofesjonalizm. My wiemy lepiej... Normalnie krew człowieka zalewa.
Jak ja dobrze rozumiem odczucia Ody Kręciszewskiej, lekarkę z powołaniem, gdy szlag ją trafia i ręce jej opadają, przy spotkaniach z mędrkującymi o zagrożeniach jakie niosą szczepionki, antybiotyki, lekarze.... Naczytali się w internecie i wiedzą lepiej. I pal licho jak sam w to wierzysz, ale jeżeli niczym apostoł nowej wiary chcesz uratować wszystkich, wmawiając im, że tylko "medycyna" (naturalna, niekonwencjonalna, czy jakakolwiek inna), mam moc uzdrawiania, to niech cię drzwi ścisną.
Zacząłem emocjonalnie i niby nie na temat książki, ale jakoś ten wątek, niby drugorzędny, ale istotny w obliczu tego co się wyrabia, po prostu mnie poruszył. To teraz już spokojniej o samej książce.

Agrypina Händla, czyli barokowa opera o... współczesności

Minęło dwa tysiące lat od czasów Agrypiny, Klaudiusza i Nerona a ludzkie zachowania pozostają takie same. Zmieniają się scenografie, zmieniają kostiumy, jedynie ludzkie emocje są niezmienne: zawiść, zazdrość, miłość, zdrada, zakłamanie . Może dlatego historia kołem się toczy?
Ta opera w moim mniemaniu miała być tą najgorszą z dotychczas obejrzanych. Dlaczego? Bo nie znoszę brzmienia klawesynów (instrument ważny w muzyce barokowej), muzyka barokowa nie przemawia do mnie, nie jestem także miłośniczką „przenoszenia” epok, a plakat ewidentnie to sugerował. I co? Wyszłam zachwycona, a głowie tłukła się myśl: to niewiarygodne, ale ta opera będzie od teraz w ścisłej czołówce moich ulubionych. 

środa, 11 marca 2020

Błąd systemu, czyli gdy krzyczę, że cię nie potrzebuję, to tak naprawdę...

Rzadko udaje mi się łączyć moją pracę z hobby, które tak mocno wciągnęło, ale czasem się udaje i ściągam np. jakiś film od dystrybutora, by pokazać go na jakimś szkoleniu, czy konferencji. I tym razem bardzo mam na to ochotę. Mimo tego, że to nie jest seans nastrajający optymistycznie, to zdecydowanie warto, żeby ludzie pracujący z dziećmi i młodzieżą mogli go zobaczyć. Choćby po to, byśmy rozumieli na czym polegają błędy systemu i umieli sobie z nimi radzić.

Z 9-letnią Benni nie bardzo ktokolwiek potrafi sobie poradzić. Nawet jeżeli przez chwilę można mieć nadzieję, że będzie z nią lepiej, to najczęściej oznacza to ciszę przed burzą. Agresja słowna, fizyczna, przekleństwa i wszystko co tylko potraficie sobie wyobrazić jako zachowanie buntownicze. I niby cały sztab pomagaczy zdaje sobie sprawę, że to wszystko nie jest winą, że wynika z jej wcześniejszych doświadczeń, to i tak mają nadzieję, że ją zmienią - swoją dobrocią, metodami wychowawczymi, zasadami, czy lekami. Jeżeli się to nie dokonuje, jeżeli wciąż problemy zamiast maleć, wręcz rosną, niestety obok bezradności pojawia się również niechęć. Wypalenie może pojawić się nawet u profesjonalistów, a bank pomysłów na to co zrobić z dziewczynką powoli się wyczerpuje.

poniedziałek, 9 marca 2020

Załoga - Grzegorz Kalinowski, czyli więcej wspomnień niż napięcia


Powiem tak. Kalinowskiego lubię za kryminały retro, dodatkowo i tematyka "Załogi" mnie zainteresowała. Co prawda jestem ciut młodszy więc nie łapałem się na początek lat 80 z koncertami, graniem itp., ale ponieważ miałem starszego brata, który coś brzdąkał, jakoś uczestniczyłem w tych fascynacjach. Pamiętam pierwsze kapele punkowe, kasety nagrywane w Jarocinie, rozgłośnię harcerską, czuję więc te klimaty. Ba, nawet pod koniec liceum sam już załapałem się na niektóre legendy (KSU, Armia, Dezerter). I nadal mam sentyment do wielu tych kapel. 
Biorę więc do ręki "Załogę" i od razu kładę na górę stosu - niech za długo nie czeka. A potem jeden rozdział, drugi, trzeci... i jakoś tak mój entuzjazm powoli maleje.

33 powieści, które każdy powinien znać, czyli… sprzężenie zwrotne

„Życie jest jak pudełko czekoladek - nigdy nie wiesz co ci się trafi” mówi Forrest Gump w powieści Winstona Grooma. Jednocześnie filozofowie twierdzą, że mózg ludzki nie jest w stanie stworzyć obrazu innej rzeczywistości niż ta, którą poznał, zna, lub jest w stanie sobie wyobrazić. Można więc przyjąć, że wszystko co zawierają powieści jest zbiorem doświadczeń innych ludzi, ich fantazji, przeżyć, odczuć, emocji. Biorąc do ręki książkę nie wiemy co nas czeka, ale jednocześnie jej treść zostaje przefiltrowana przez nasze emocje, odczucia i doświadczenia. Coś jest nam bliskie, coś możemy odrzucić, coś zrozumieć.

Exterminator, czyli zagrajcie to jeszcze raz!


Uzbierało się już 4 spektakle do opisania, a ponieważ marzec bardzo obfity i sporo jeszcze przede mną, pora szybciutko brać się za notki. A zacznę od spektaklu, który mam na świeżo w głowie, ale nie jest wcale niczym nowym - Scena na Woli Teatru Dramatycznego gra już go od roku 2013 i wciąż ma pełne sale. Czy więc trzeba go dodatkowo reklamować? Czemu nie, skoro na to zasługuje i zapewnia świetną zabawę.

Obecność Pawła Domagały na pewno przyciąga część publiczności, ale uwierzcie to nie jest przedstawienie, gdzie świeci tylko jedna gwiazda. Siłą tej komedii jest przede wszystkim tekst, dobry pomysł. Najpierw była powieść „Kochanowo i okolice” autorstwa Przemka Jurka, potem film (w tamtej wersji też Domagała), a choć na scenie ta historia musiała być trochę okrojona, nie traci nic ze swojego uroku. I nawet jej przewidywalność tego nie niszczy.

niedziela, 8 marca 2020

Pan Przypadek i cykliści - Jacek Getner, czyli Miasto na dwóch kółkach i inne szaleństwa rowerowe

Panu Przypadkowi towarzyszę prawie od początku, dostępne były chyba już dwa tomy cyklu, gdy łyknąłem oba, jeden po drugim. Rechotałem jak głupi i to nie raz, szczególnie przy postaci boga seksu, ale z poszczególnymi książkami widziałem też jak zmienia się ich klimat. Postacie drugoplanowe już tak bardzo nie bawiły (przynajmniej te pozytywne), sam detektyw robił się nie tylko coraz bardziej osamotniony w swojej walce z absurdami tego świata, ale i ciut zgorzkniały, chyba zdając sobie sprawę, że każde jego zwycięstwo nawet przez potencjalnie zainteresowanych wcale nie jest przyjmowane z entuzjazmem. Ciekaw jestem więc jak dalej będzie rozwijała się seria.
Niezmienne pozostaje to, że każdy tom to trzy zagadki kryminalne, które rozwiązuje Jacek Przypadek, detektyw amator, znienawidzony przez wszelkie siły postępu i nowoczesności (oczywiście definiowane tak przez samych zainteresowanych). On za nic ma układy, pieniądze, znajomości, preferencje seksualne, sławę itp. Jak śmie, prawda? Przecież nawet zbrodnia powinna być zdaniem wielu traktowana inaczej jeżeli są jakieś "okoliczności łagodzące". Ach, no i nie zmienia się to, że w każdym tomie mamy do czynienia z trochę innym środowiskiem, któremu możemy się przyjrzeć - tym razem są to cykliści. Jakie kolejne pomysły? Może fryzjerzy, barberzy i kosmetyczki?

Kłamstewko, czyli jeszcze nie pora


Niby powinno być coś kobiecego lub dedykowanego paniom, ale w szkicach nie widzę nic takiego, więc lecimy po prostu z tym co w miarę świeże.
"Kłamstewko". W sumie jakby się zastanowić, to jest tu ważny wątek kobiecy - w końcu kto nas wychowuje, z kim wiążą najbardziej mocne więzy, z kim mamy najpiękniejsze wspomnienia? Mama, babcia, żona, córki... I dla facetów i dla kobiet druga kobieta, czyli źródło ciepła, miłości, wsparcia to ktoś najważniejszy, dla kogo chce się żyć. I choć główna bohaterka lata temu wyjechała z Chin z rodzicami do Stanów, odcięta była więc od swoich korzeni, w jej sercu i pamięci te wszystkie chwile pozostały. Nie widzi babci przez lata, ale dzwoni, rozmawia, myśli... Choć zajęta swoim życiem, czasem przywalona problemami, nie zapomina całkiem.
Gdy dowiaduje się o chorobie babci, postanawia więc być przy niej, mimo tego, że rodzice tego nie chcą. I tu dochodzimy do najważniejszego elementu fabuły.

czwartek, 5 marca 2020

Skarb Getta - Adam Michejda, czyli było takie miejsce w warszawskim getcie...


Kilka dni temu pisałem o książce autorstwa Adama Michejdy, współczesnej powieści przygodowo-kryminalnej dla dzieci i młodzieży. Po mojej recenzji zostałem obdarowany tomem pierwszym cyklu i z ciekawości, podobnie jak pierwszy, łyknąłem błyskawicznie. Satysfakcja równie duża! Mam chęć testować to na jakichś dzieciakach i będę reklamował wśród znajomych, zwłaszcza że dziś nawet Pan Samochodzik, którego uwielbiałem w swoim dzieciństwie okazuje się dla młodych mało interesujący? A więc co? Ile można liczyć na Pottera, że zarazi bakcylem czytania. Ale przecież zagadki, akcję, fajne przygody, lubią dzieciaki bez względu na płeć i preferencje.
Może więc właśnie w ten sposób. Tak jak kiedyś radował mnie każdy tom autorstwa Kosika, tak teraz będę mocno kibicował Michejdzie, bo uważam że wciąż brakuje nam takich pozycji na rynku.
Zwłaszcza, że jego książki mają jeszcze tę zaletę, że nie wykorzystują historii, czy ciekawych miejsc jedynie jako tła, czy doszukując się w nich na siłę sensacji. Mam wrażenie, że te wszystkie ciekawostki, anegdoty, lokalizacje, służą temu, by inspirować do dalszych poszukiwań w danym temacie do wyjścia z domu, by samemu stać się dla innych odkrywcą czegoś interesującego. I to mi się bardzo podoba.

The Osmosis - opowieść baletowa, czyli... połówka czy całość?

Teatr Druga Strefa odkrywa przed nami kolejną odsłonę swoich możliwości. Tym razem jest to opowieść baletowa w wykonaniu Natalii Marii Wojciechowskiej oraz Łukasza Lewandowskiego o tym jaki wpływ mają na siebie ludzie, którzy starają się stworzyć związek. A może w ogóle o wzajemnym wpływie jednych ludzi na innych. Osmoza to przenikanie cząsteczek prowadzące do wyrównania stężeń w roztworach. Ale czyż ludzie nie składają się z cząsteczek? Czyż nie starają się wpływać na siebie? W związku i poza nim? Szukamy w życiu miłości, dobrych uczuć, przyjaźni, zrozumienia. Idziemy przez życie w poszukiwaniu tej „drugiej połówki”, która ma nam to zapewnić. Jednak to co do siebie nas przyciąga nie zawsze jest constans. Raz zauroczenie staje się długotrwałą miłością, a raz przelotnym romansem. Staramy się do siebie dopasowywać, ale nie zawsze wychodzi. Człowiek to nie roztwór , jest bardziej skomplikowany, osmoza często nie zachodzi do końca. Idąc przez życie zdobywamy doświadczenia, niekiedy bolesne, odchodzimy i wracamy, ranimy i przepraszamy, tęsknimy, podnosimy się z porażek, budujemy się od nowa, szukamy lepszych rozwiązań, zaczynamy odkrywać swoją wartość i budować ją samemu bez oglądania się na innych.

wtorek, 3 marca 2020

Znalezione nie kradzione - Stephen King, czyli to nie pieniądze są tu najważniejsze

Choć jeszcze pewnie paru najnowszych tomów do kolekcji mi brakuje, to zbiory Kingowe całkiem pokaźne, teraz tylko mieć czas na powrót do niektórych lub odkrywanie tych, których jeszcze nie znam. Myślę, że w tym roku coś się pojawi na blogu.
A póki co mniej typowo bo kryminalnie. Przy powieści "Pan Mercedes" marudziłem, ale potem serial jakoś sprawił, że z sentymentem myślałem o postaci detektywa Billa Hodgesa.
Teraz mam okazję zobaczyć jak bardzo scenarzyści pozmieniali wszystko, mocno rozwijając wątek zabójcy z mercedesa. Treść z trzeciego sezonu serialu pokrywa się z częścią drugą książkowego cyklu, ale powieść prawie pomija tak eksponowaną w filmach postać Hartsfielda. To ciekawe zobaczyć te różnice - przede mną jeszcze tom trzeci (i pewnie treść sezonu drugiego serialu).
Ale wróćmy do książki. Byłem podwójnie zaskoczony, bo ponad połowa powieści pozbawiona jest również detektywa z części pierwszej, skupiona jest natomiast na dwóch bohaterach i wydarzeniach, które dzieli ponad 30 lat. Hodges pojawia się dopiero gdzieś później i choć jego rola w tym co się wydarzy będzie istotna, to raczej jako gaszącego pożar, bo wszystko zadziałoby się i bez niego. Wszystko zostało uruchomione przez wydawałoby się mało znaczące decyzje. Gdy się jednak powiedziało A, potem nieuchronnie nadchodzi chwila gdy trzeba powiedzieć B. Determinacja narasta i coraz trudniej się wycofać.

poniedziałek, 2 marca 2020

Tajny dziennik, czyli słów kilka o Mironie B.



O Mironie Białoszewskim nie wiedziałam zbyt wiele. Poeta, prozaik, dramatopisarz, aktor. Gej. Był. Tworzył. Podejrzewałam, że po jego „Dziennikach” poznam go jako człowieka. I to poniekąd się udało. Wiadomo, że z wielości różnych opowieści o rodzinie i znajomych, zapisków dnia codziennego, wypraw poza Warszawę i za granicę, spotkań z różnymi ludźmi, historii smutnych i zabawnych, anegdot i dykteryjek, które składały się na życie Mirona Białoszewskiego, reżyser Wojciech Urbański wraz z Elżbietą Chowaniec, która tekst adoptowała na potrzeby spektaklu „Tajny dziennik” musieli dokonać wyboru tematu przewodniego – postawili na przemijanie. A jednocześnie jakby w kontrze do tego – przedstawili Mirona Białoszewskiego jako człowieka zachłannego na życie, umiejącego wejść w nie z impetem, czerpać garściami, by potem zaszyć się w samotni i znów kontemplować ludzką naturę, obserwować ludzi, umykać śmierci.