środa, 30 sierpnia 2023

Wieleżyński. Alchemik ze Lwowa, czyli bo dobry biznes jest wtedy gdy wszyscy są zadowoleni

TVP ma słabą renomę, ale oglądając film o Wieleżyńskim, przy różnych jego słabościach, myślę sobie że właśnie w ten sposób mogliby realizować swoją "misję" - zamiast wciąż o Wyszyńskim, Papieżu, żołnierzach wyklętych itp., opowiadać o wielkich rodakach, którzy dziś są już trochę zapomniani. Czyż pionier przemysłu gazowniczego nie jest wart opowieści filmowej? Przecież to nie tylko ciekawa postać - pasjonat, człowiek nauki, świetny przemysłowiec, ale i społecznik, którego rozwiązania dość skutecznie hamowały ciągoty komunistyczne wśród pracowników. Amerykanie pewnie o nim mogliby zrobić kapitalny thriller, wykorzystując różne anegdotki i zwroty akcji, które tu oglądamy. Polacy jeszcze tego nie potrafią, więc musimy się zadowolić tym co otrzymujemy, czyli fabularyzowanymi migawkami z jego życia i dość suchym omówieniem życiorysu. Wszystko mieści się w godzinnej produkcji, co jest i zaletą i wadą. Nudy nie ma, ale czy nie mogłoby być jeszcze lepiej?

wtorek, 29 sierpnia 2023

Opowieści z Wołynia - Witold Szabłowski, czyli ponownie dziękuję za tą książkę

Nigdy dotąd nie robiłem tego, by pisać o książkach ponownie, tym razem jednak robię wyjątek. Witold Szabłowski napisał kilka lat książkę ważną i mądrą, zbierając różne świadectwa o tych, którzy ratowali innym ludziom życie. O Wołyniu najczęściej mówiło się skupiając na okrucieństwach, na cierpieniu. On również o tym w "Sprawiedliwych zdrajcach" napisał, bo nie pomija nic z prawdy o tamtych wydarzeniach. Zbierając opowieści ocalałych pokazywał nam jednak zupełnie inny wymiar tego co tak często nazywane jest po prostu ludobójstwem, mordem dokonanym z premedytacją. Udowadniał, że to nie naród jest winien, a konkretni ludzie, uwiedzeni jakimiś hasłami, może chęcią odwetu na lata poniżania. W tym samem narodzie bowiem znaleźli się ludzie, którzy potrafili ostrzec, dać schronienie, nakarmić, po prostu uratować życie. Mimo, że taki czyn był traktowany przez ich rodaków jako zdrada i groziła im za to śmierć. Robili to, bo uważali że tak trzeba. Nie tylko ze względu na to, że tyle lat byli sąsiadami, że się znali, choć pewnie i to było niejednokrotnie powodem tego, że nie chcieli się przyłączyć do mordowania Polaków w imię oczyszczenia kraju i zapewnienia sobie niepodległości. Po prostu dlatego, że rozumieli, że zabijanie jest złe. Niezależnie na kogo podnosi się rękę. Tyle przecież doświadczyli zła z rąk komunistów a potem Niemców, tyle śmierci widzieli, dlaczego więc jeszcze dokładać cierpienia innym...

poniedziałek, 28 sierpnia 2023

Czas pokuty - Joanna Jax, czyli walczyć, czy jednak się poddać i po prostu wygodnie żyć

Nie tak dawno pisałem o pierwszym tomie cyklu "Na obcej ziemi" Joanny Jax (Nowe życie - kliknij tu), a tu już druga część w księgarniach. Powiem Wam, że po niedługim okresie pomiędzy nimi, gdy wiele rzeczy ma się na świeżo, naprawdę przyjemnie się wraca do tych postaci. Co więcej - moim zdaniem więcej w drugim tomie jest tła historycznego, a nie tylko perypetii samych bohaterów. Jest Wystawa Ziem Odzyskanych, jest kongres Światowy Kongres Intelektualistów, jest zjednoczenie partii socjalistycznych, są nawiązania choćby do warunków w obozach, które komuniści przejęli po hitlerowcach i wsadzali tam tych, których uznali za podejrzanych (konkretnie chodziło o Jaworzno) - a ja zawsze cieszę się z takich detali, bo one urealniają fabułę. Skoro ktoś mówi, że akcja książki dzieje się w roku 1948 we Wrocławiu, mógłby pewnie operować ogólnikami, ale fajnie jeżeli uda się pokazać też to tło, nastroje społeczne. 
To ważne, bo te pierwsze lata po wojnie były pełne napięcia, jedni starali się układać swoje życie od nowa, może nawet zapisywali się do partii, żeby mieć większe szanse na dobrą pracę, a inni wciąż żyli jakimiś złudnymi nadziejami, że jednak sowieci zostaną przegonieni, że wróci Polska z realiami sprzed '39 roku. Na "ziemiach odzyskanych", gdzie praktycznie wszyscy prawie byli "napływowi", gdzie łatwo było się ukryć pod nową tożsamością, to napięcie było pewnie nawet silniejsze niż gdzie indziej. Bliskość granicy, wciąż jeszcze nie tak mocno strzeżonej, podsycane nastroje antyniemieckie, antyukraińskie, zaczynanie prawie wszystkiego od nowa, sprawiało, że było tu i łatwiej i trudniej zarazem. 

niedziela, 27 sierpnia 2023

Bujda - Agnieszka Kubat, czyli co ty o mnie wiesz, że mnie oceniasz

Spodziewałem się raczej mocnej kryminalnej historii, stąd może troszkę mojego rozczarowania. Przyznaję jednak, że im bliżej końca, tym bardziej jednak podnosiłem ocenę tej pozycji w swojej głowie. Sprawił to nawet nie tyle sam finał, czy też raczej pozbieranie różnych okruchów historii, ale uświadomienie sobie dlaczego to właśnie z nich zbudowała opowieść Agnieszka Kulbat. 
Czytają coś z gatunku young adult (czasem się zdarza), niejednokrotnie ciskam się na to, że to takie schematyczne, że wzdychanie, że denerwują mnie wahanie emocjonalne bohaterów. I troszkę też to czułem przy lekturze Bujdy, a jednocześnie dostrzegam tam jednak coś więcej. Dwoje ludzi po prostu daje sobie wsparcie, bo oboje są w trudnej sytuacji, a że przy okazji jakoś zapałali również do siebie sympatią... Rodzące się uczucie jest tu wyraźne i stanowi jeden z ważniejszych wątków, jednak wciąż w głowie mamy też to co kotłuje się w ich głowach.
Kalina straciła nie tak dawno siostrę, która popełniła samobójstwo, wciąż jest w dołku, a w dodatku nigdy nie była duszą towarzystwa, zawsze była uważana za szarą myszkę.
A Dawid? On jest inny, bo niejedna dziewczyna się za nim ogląda, a mimo tego, że jest trochę mrukliwy, ma sporo znajomych.

sobota, 26 sierpnia 2023

Jerozolimska plaża - Iddo Gefen, czyli bilet wyjścia z rzeczywistości i inne ciekawe pomysły

Ciekawy, klimatyczny zbiór opowiadań pisarza, którego talent doceniany jest zarówno w Izraelu jak i USA. Bohaterowie Gefena są jakby trochę zawieszeni w pewnym momencie swojego życia - u niektórych jest to już kres życia, u innych jego pełnia - są w jakimś momencie, który niby jest zwykły, ale jednak w pewien sposób wyjątkowy. Muszą bowiem dokonać pewnych rewizji, zobaczyć coś w inny sposób, podjąć jakieś decyzje lub po prostu poddać się biegowi wydarzeń. 
Niby nie dzieje się tu nic super dramatycznego, a mimo to z ciekawością wchodzimy w kolejne historie, doceniając wyobraźnię autora. Miesza on bowiem czasem to co realne, z wydarzeniami jakby z innej rzeczywistości, niewytłumaczalne.
Również bohaterowie nie zawsze zachowują się racjonalnie, intrygują i zaskakują. Po co udawać, że wyjechało się do Berlina i z pieczołowitością zapełniać swoje media społecznościowe zdjęciami stamtąd, skoro wciąż człowiek chowa się w niewielkim mieszkanku w Izraelu? Czemu ma służyć aplikacja do łapania albo nawet do zmieniania snów? Czego nauczyć się można na szkoleniach organizowanych przez firmę "Sens życia"? Czy powoływanie do służby wojskowej ludzi po 80 ma sens i czemu ci staruszkowie tak pragną wykazać swoją przydatność?
Sprawdźcie sami.

piątek, 25 sierpnia 2023

IO, czyli człowiek człowiekowi..., człowiek zwierzęciu...

Gunda mnie rozwaliła emocjonalnie, przy filmie Skolimowskiego może nie było to aż tak intensywne, ale doceniam ten obraz i biję mu brawo. Przede wszystkim za tą perspektywę - oglądamy świat i różne wydarzenia oczami osiołka, który dziwnym zrządzeniem losu zyskał wolność, choć bardzo iluzoryczną. Wciąż bowiem to ludzie chcą decydować o tym co będzie się dalej z nim działo. Co z tego, że "uwolniony" został z cyrku, skoro dalej musi ciągnąć wózki i realizować pomysły tych, których napotka na drodze. Dla jednych będzie przyjacielem do wygadania, a dla drugich niestety workiem treningowym.
Reżyser, któremu bliskie jest opowiadanie o sprawach uniwersalnych, o przemijaniu, zaskakuje nas jednak trochę opowieścią, jakiej pewnie spodziewać by się można raczej po młodych wojujących ekologach. Wbrew pozorom to nie jest jednak historia jedynie o zwierzętach, apel o prawo do szacunku dla nich. To również opowieść o nas - o tym jak ludzkość zapętliła się wokół przekonania o własnej wyższości nad wszelkim stworzeniem. Co z tym robimy i dokąd nas to doprowadzi?

Wiedźmy Kijowa. Miecz i krzyż - Łada Łuzina, trochę historii, magii ale szału nie ma

Całkiem ładna okładka i opisy narobiły mi smaku, ale im dłużej siedziałem nad tą książką, tym bardziej byłem zniechęcony i powoli traciłem nawet ciekawość co do finału (z góry wiedząc, że jest już tom drugi).
Co poszło nie tak? Przecież urban fantasy mimo tylu książek jakie ukazały się w ostatniej dekadzie wciąż wydaje się przestrzenią gdzie można realizować fajne pomysły. I początkowo wydaje się, że Łada Łuzina nieźle sobie to wykombinowała - trzy kobiety, które przypadkowo wplątane są w zupełnie nieziemską aferę. Każda ma trochę inną osobowość, ale i doświadczenie - szara myszka interesująca się historią, przebojowa bizneswoman, czy artystyczna i kolorowa dusza, mają zupełnie inne podejście do życia. Jak ich racjonalizm wypadnie w zderzeniu z mocami, które pojawiają się w ich życiu? Masza, Katia i Dasza będą przez chwilę działać razem, ale potem ich drogi się rozejdą, bo każda będzie chciała przy okazji załatwić coś dla siebie.

czwartek, 24 sierpnia 2023

Kłamca 2. Bóg marnotrawny - Jakub Ćwiek, czyli cynik na etacie u Archaniołów

Drugie spotkanie z Lokim, bogiem kłamstwa, który zmuszony zostaje do współpracy z siłami anielskimi. Ich ograniczają zasady, jemu wolno wszystko, oni walczą ze złem, on lubi swoją pracę i zadowala się dość skromnym honorarium pobieranym w piórach anielskich. I wreszcie dowiemy się tu po co je zbiera!
Kłamca 2 trzyma poziom części pierwszej, balansując na granicy jakiegoś mrocznego thrillera oraz czarnej komedii. O ile tam marudziłem na przydługi i mętny w mojej ocenie wstęp, to tu wrzuceni jesteśmy od razu w kolejne sprawy, którymi musi się zająć bohater. Działa już nie sam - rozbudował sobie zespół zmuszając do współpracy kilku bogów greckich, którzy mając dość specyficzne talenty. No i prywatnie już nie jest sam, czym bardzo wkurza swojego szefa, archanioła Michała, bo pokochała Lokiego jego ziemska wychowanka. No sielanka... Ale przecież po pierwsze wiemy, że oszustwo i skrywanie swoich prawdziwych zamiarów leży w naturze naszego bohatera. No i jego praca nie zawsze jest łatwa i przyjemna.

wtorek, 22 sierpnia 2023

Nowe życie - Dionisios Sturis, czyli jak Polacy pomogli uchodźcom z Grecji

Kolejne wydanie tego tytułu i nagle cała historia nabiera jakby nowego znaczenia. Autor przypomina nam historię z początków PRL, gdy nasze władze zdecydowały o przyjęciu do Polski dużej grupy Greków, którzy w swoim kraju mogli mieć olbrzymie kłopoty ze strony reżimu. Wtedy w ich kraju trwała wojna domowa, o której niewiele wiemy, bo w naszych podręcznikach ten temat jakoś nie istnieje. Mamy więc nie tylko opowieści ludzi o tym jak byli przyjmowani w Polsce, jak im się układało, jak budowali to swoje nowe życie, ale również pewną dawkę historii.

Ważny jest też kontekst. Gdy pojawiało się pierwsze pytanie Sturis pytał: czemu władze wtedy potrafiły wykonać taki gest, choć w kraju panowała bieda, a teraz straszą imigrantami, wrzucając wszystkich do jednego worka z napisem "zagrożenie" dla naszego dobrobytu. Gdy pojawia się drugie wydanie, mamy znowu spontaniczną falę pomocy udzielonej ofiarom wojny w Ukrainie, ale również budowę muru na granicy z Białorusią i niezrozumiałe działania, które z humanitaryzmem nie mają nic wspólnego.

poniedziałek, 21 sierpnia 2023

The Bear, czyli co muszę, co mogę, co powinienem

Namówiony przez znajomych sięgam po The Bear (na razie pierwszy sezon i pierwszy odcinek drugiego). I choć to nie jest rzecz na mój obecny stan psychiczny - zbyt to agresywne, zbyt głośne, to ma też masę zalet i nie kończą się one na ścieżce dźwiękowej :)
Niby nie ma tu nic o polityce, nikt z bohaterów nie szarpie się ze służbami, urzędnikami, czy prawem, to niewiele ostatnio było tak ciekawych i aktualnych opowieści o mieście. Jak ono się zmienia, jak upadają kolejne rodzinne biznesy, jak wszystko podporządkowywane jest dużym pieniądzom, bankom, franczyzom. A przecież całe dzielnice dużych miast wciąż czekają na to, by ktoś wkroczył tam z programami inwestycyjnymi, ale nie na zasadzie czyszczenia kamienic, wyburzania, stawiania wszystkiego od nowa. Potrzebne jest porozumienie z tymi, którzy mieszkają tam od lat, sprawdzenie ich potrzeb, oczekiwać i odpowiednia weryfikacja planów... Nie zawsze przecież to co od frontu błyszczy oznacza rozwiązanie problemów, bo gdy zajrzysz w bramy i kolejne podwórka...
A tak mnie naszły refleksje, bo obrazki z Chicago w The Bear wcale nie są jakoś bardzo optymistyczne. I choć przecież bohaterowie serialu nie są jakoś pod ścianą, widać też, że wcale nie żyją jak krezusi - to szczęściarze, którzy jakoś się wyrwali, nauczyli czegoś, mają pracę i tego się trzymają. Może trochę też dlatego, że mimo wszystkich trudności jakie przeżywa knajpa, czują że stanowią jej fundament, są niczym rodzina, czy wspólnota, którą los zebrał w tym jednym miejscu. 

niedziela, 20 sierpnia 2023

Rodzina Poszepszyńskich oraz Kocham Pana Panie Sułku, czyli uzupełnienie do biografii Jacka Janczarskiego

Do niedawno czytanej biografii Jacka Janczarskiego małe post scriptum. Nie ukrywam, że od razu po jej ukończeniu udałem się na Allegro by polować na te pozycje, zapominając trochę o tym, że cały ich urok tkwił nie tylko w samym tekście, ale i w wykonaniu.
Zdobyłem więc za grosze egzemplarze Rodziny Poszepszyńskich i Kocham Pana Panie Sułku, w trakcie lektury uruchomiło się masę wspomnień, trochę uśmiechnąłem się przy niektórych fragmentach... Ale to nie to samo, wiecie? 
Chyba więc pozostanie mi poszukanie w sieci fragmentów audycji, bo tam ten absurdalny humor wybrzmiewał jeszcze pełniej, no i nie ma co ukrywać - obsada robiła swoje. Jakoś nawet pewnego rodzaju napięcie i oczekiwanie na finał, odczuwało się trochę inaczej. Tu krótki tekst, zanim się nacieszysz jakąś historią, już się ona kończy. Są fragmenty świetne, tym bardziej jednak: bawić w wersji słuchowiska będą jeszcze bardziej.
Zacznijmy choćby od Pana Sułka i jego ukochanej.

Przygody Baltazara Gąbki - Stanisław Pagaczewski, czyli powrót do dzieciństwa

Ponad 17 godzin słuchowiska jakie zafundował mi Empik Go i cudowny powrót do dzieciństwa. A może nawet trochę odkrycie powieści Pagaczewskiego na nowo. Nie ukrywam, że nie czytałem w dzieciństwie książek, ale pamiętam świetnie te postacie z serialu animowanego i ze zdumieniem spostrzegłem jak mocno różni się fabuła. Dlatego nie ma co się dziwić, że głos Don Pedro jakiś dziwny - po prostu w filmie był zupełnie inny - bardziej demoniczny. Przygody naszych bohaterów w wersji rysunkowej były może i prostsze, nie było tylu wątków, ale jakoś mocno wryły się w naszą wyobraźnię - do tego stopnia, że właśnie one zdobią okładkę audiobooka.
Czy trąci myszką? No może troszeczkę. Ale i wciąż bawi.
Czy widać niekonsekwencje? Ano widać - skoro wszystko dzieje się w roku 770 ale jest już i aparat i samochód, za to innych udogodnień cywilizacyjnych brak - czuje się to szczególnie w trzeciej części cyklu gdy bohaterowie przenoszą się o 1200 lat i narzekają na zanieczyszczenia powietrza i wody w Krakowie. Czy to jednak przeszkadza w tym, by cieszyć się z głosów, najczęściej tak dobrze dobranych? Nie!

sobota, 19 sierpnia 2023

Cztery pory magii, czyli Jadowska, Kubasiewicz, Kisiel, Wójtowicz w jednym tomie

Magia, szczególnie ta praktykowana przez kobiety, różne odwołania do wierzeń i mitologii dawnych Słowian, królują na półkach księgarskich, nic więc dziwnego że wydawcy prześcigają się w tym, by zaproponować swoim czytelnikom wciąż nowe tytuły. A jeżeli na powieść długo się czeka, to może opowiadania? Takich zbiorów też już przynajmniej kilka. I oto SQN na targach majowych wyskoczył z kolejną propozycją, tym razem zapraszając do współpracy cztery uznane pisarki z nurtu fantasy lub urban fantasy. Każda z nich pisze w swoim stylu, więc fani pewnie będą skakać z radości, że oto mają jakiś dodatek do książkowych cykli, a że wydane to jest bardzo staranni, nie dziwcie się, że i ja się skusiłem. Co prawda zbierając autografy od Anety Jadowskiej, Marty Kisiel, Magdalena Kubasiewicz i Mileny Wójtowicz, z góry wiedziałem że książka trafi na licytację na WOŚP za pół roku, ale przeczytać w rękawiczkach mi przecież wolno prawda? 

Cztery panie i cztery pory roku, choć nie jest to czasem tu aż tak bardzo istotne. Wszystkie cztery znałem już z wcześniejszych tekstów, więc wielkich zaskoczeń nie było. Ale przyjemność i owszem. 

piątek, 18 sierpnia 2023

18 zbrodni w miniaturze - Bruce Goldfarb, czyli nieznana historia o początkach współczesnej kryminalistyki

Zachwycony byłem poprzednią pozycją biograficzną z serii BoWiem od Wydawnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego, czyli książce dotyczącej transplantologii, a tu kolejna, podobna nawet w pomyśle na okładkę pozycja. Tym razem jednak dotykamy kryminalistyki, choć od dość zaskakującej strony.
Bohaterką nie jest bowiem ktoś ściśle zaangażowany w prace instytucji zajmującej się prowadzeniem badań nad przestępstwami. Starsza Pani, pochodząca z bardzo bogatej rodziny, wpłynęła jednak jak mało kto na rozwój medycyny sądowej w USA. Jak to możliwe? Ano pamiętajcie że to Ameryka, a tam hojność potrafi być doceniana na przeróżny sposób (i tak uhonorowano ją np. stopniem oficerskim policji), a jednocześnie pieniądze otwierają wiele drzwi i możliwości. Milionerka o bardzo wyrafinowanych gustach (muzyka, sztuka, najwyższej jakości posiłki), w pewnym momencie usłyszała od znajomego wciągającą opowieść i uczyniła z tego tematu swoją misję życiową. Trochę to dziwne, że zabójstwami i makabrycznymi wypadkami zainteresowała się dama z wyższych sfer, uwierzcie jednak że nie było w tym żadnej pogoni za sensacją, czy ekscytacją makabrą. Słysząc jak wyglądają trudności w prowadzonych postępowaniach, postanowiła poświęcić się z całą energią temu, by zmienić sytuację w kraju - by ciałami w przypadkach tajemniczych zgonów zajmowali się przeszkoleni odpowiednio lekarze, a nie jak dotąd przypadkowe osoby pełniące funkcję koronera.

czwartek, 17 sierpnia 2023

Asteroid City, czyli i po co nam to wszystko?

Kolejna moja zaległość. Do kina jakoś nie ma czasu chodzić, ale jeszcze przed wakacjami udało się wpaść na chwile do Kinoteki na najnowsze dzieło Wesa Andersona. O ile przy Burtonie kręciłem nosem, że marnuje potencjał i jakoś nie czuć jego ręki, to Anderson stworzył coś tak autorskiego jak się tylko da. Wizualnie bajka, scenariuszowo pokręcone na maksa, ale za to obsada (m.in. Hanks, Johansson, Norton, Brody) jak zwykle palce lizać. Tak to już bywa, że niektórzy reżyserzy chyba nawet specjalnie nie muszą długo prosić, a znajomi aktorzy biegną do nich choćby po najmniejszą rólkę. I bawią się tym, tak jak tu, gdzie część scen to tak naprawdę jedno wielkie spotkanie towarzyskie :)

U Andersona bywało już dziwnie, na poły baśniowo, tym razem jednak idzie krok dalej, bo nie tylko opowiada jakąś historię, ale jeszcze wrzuca ją w ramy sztuki teatralnej, której przygotowania też mamy okazję podglądać. I już nie wiesz widzu, czy ważniejsze są dylematy tych postaci realnych, które coś wystawiają, czy też tych, które są jedynie rolami w sztuce. Więcej dzieje się w tej na poły baśniowo-fantastycznej rzeczywistości, wciąż jednak powraca pytanie: po co w takim razie ten teatr? Czy ma podkreślić umowność tego co oglądamy? Jaki jest tego cel?

Kiedy byliśmy sierotami - Kazuo Ishiguro, czyli całe życie w pogoni za cieniami

Ciekawie czasem sięgnąć pomiędzy nowościami po jakiś starszy tytuł i tym razem mój wybór poszedł w stronę Japonii. Choć Kazuo Ishiguro niektórzy uważają raczej za przedstawiciela Wielkiej Brytanii, to jednak pewien duch, który nadaje tej prozie trochę innego charakteru oraz jakaś tęsknota pozostała. A na pewno tak właśnie jest w Kiedy byliśmy sierotami.
Książka o przedziwnej atmosferze, jakby nie do końca zależało autorowi na opowiadaniu jakiejś spójnej fabuły, mającej jakąś ciągłość. Tu ważna jest przeszłość, do której bohater wciąż powraca i istotny jest finał, który tak naprawdę wszystko wywraca do góry nogami. A środek? Całe dorosłe życie głównego bohatera? Ano ono jest właśnie nijakie, jakby zawieszone w dziwnej pustce, której ten nie potrafi wypełnić. Dokonuje na tyle głośnych czynów jak detektyw, że staje się bardzo popularny w Anglii, ale choć trochę mu to sprawia przyjemności, raczej stroni od sławy, życia towarzyskiego. Angażuje się w sprawy, które jakoś go pociągają, nie one stanowią jego sens życia. Nawet to, że został detektywem raczej było jedynie środkiem do celu, jakim miało być wyjaśnienie sprawy zniknięcia jego rodziców. To jest najważniejsze, mimo że upłynęło tyle lat.

środa, 16 sierpnia 2023

Ptak Dodo - Michał Rusinek, czyli co mówią do nas politycy

Wkurzony mocno na polityków, na to co się wyrabia przy okazji referendum, potrzebuję chyba jakiejś odskoczni. Ale znalazłem ją w czymś co również mocno nawiązuje do polityki, tyle że w cudownie lekki i piętnujący absurd ironiczny sposób.
Michał Rusinek po książkach dla dzieci, tym razem zdecydował się zebrać różne swoje ostatnie felietony i stworzyć z nich pewną tematyczną całość. Efekt - rewelacyjny! Choć nie przepadam za książkami z felietonami, bo one mam wrażenie szybko tracą swoją świeżość, aktualność, to tu raczej nie ma o to obaw. Po pierwsze dlatego, że autora wcale nie interesują tak naprawdę reakcje polityków na różne sytuacje - on je analizuje pod względem języka, próbuje dojść do tego jakie jest ich ukryte znaczenie, ale znowu nie tyle polityczne, co emocjonalne. Kompleksy, lęki, tworzenie wielkich wizji o samym sobie, wychodzą na światło dzienne, a przy okazji udaje się obnażyć ich brak wiedzy, kompletną degrengoladę językową, demagogię i odwracanie kota ogonem (a raczej uwagi od tego o co się ich oskarża). I to jest zarówno zabawne, jak i trochę oczyszczające, bo spuszcza powietrze z tego nadętego w sobie i nie znoszącego krytyki towarzystwa. Czy jest to również straszne? No może troszeczkę, ale co poradzić - chyba po prostu mieć nadzieję, że kolejne wybory przyniosą trochę inne "elity".

Schronisko, które przestało istnieć - Sławek Gortych, czyli Duch Gór i przeszłość, która nie daje o sobie zapomnieć

Druga rzecz o której chciałem jak najszybciej po powrocie z gór napisać to powieść Sławka Gortycha "Schronisko, które przestało istnieć". Pierwszy raz zareklamowano mi je zimą w trakcie wyprawy bo Beskidzie Śląskim (dzięki Mario), potem długo czekałem na jakąś okazję, wreszcie gdy zdobyłem to nawet z autografami (bo jeszcze mam i drugi tom) i będzie na licytację na WOŚP.
I kończyłem lekturę w Bieszczadach. No jak góry, to góry.

A jak wrażenia z lektury? Niby to nie jest pierwszy kryminał polski z akcją dziejącą się w górach, a nawet konkretnie w Karkonoszach (choćby Wolwowicz), trzeba przyznać jednak, że czuje się to, że dla Gortycha te okolice nie są tylko tłem, że góry są jego pasją, a historia tych terenów staje się ważnym punktem w fabule. I to mi się bardzo podoba. Nie chodzi więc tylko o opisy tego gdzie autor przebywa, ale również o odtworzenie atmosfery tych miejsc z przeszłości. Jak wyglądały wtedy schroniska, jak wyglądała turystyka, jak to się zmienia... To ważne, bo szacunek dla śladów historii, dawnych mieszkańców tych ziem, sprawia że inaczej też podchodzimy do tego co nam zostawili, do piękna które chcieli stworzyć, udostępnić, pokazać. Pierwsze szlaki, miejsca gdzie można było się zatrzymać, zachwycić widokami, polecanie tego kolejnym osobom. Dziś to wydaje się takie proste...

wtorek, 15 sierpnia 2023

Drelich. Bad luck - Jakub Ćwiek, czyli decyduj jak to się zakończy

Miałem dziś zaplanowane aż dwie notki, ale sporo czasu spędziłem na rowerze i teraz jakoś ani siły ani chęci. Za to mogłem w trasie wypróbować wreszcie wersję audio nowego produktu od PulpBooks. Potem w domu jeszcze sprawdzałem wszystkie ścieżki i ilustracje w wersji ebookowej i powiem Wam, że choć to niewielka rzecz - raptem niecałe 3 godziny słuchowiska albo niecałe 130 stron lektury, to rzecz jest warta uwagi. Nie tylko dlatego, że Drelich wymyślony przez Ćwieka (już dwie książki), to ciekawy bohater - niby porusza się raczej poza normami prawnymi, ale zdecydowanie nie jest jednoznacznie "zły". W przypadku Bad Luck jest jednak jeszcze coś i to stanowi klucz do tego by zainteresować się tym tytułem.

poniedziałek, 14 sierpnia 2023

Kulawe konie, czyli przegrani mają swoją dumę

Choć nie mam dostępu do Apple TV+, jakoś dzięki znajomym udało mi się obejrzeć dwa sezony "Kulawych koni", serialu który powstał na podstawie powieści Micka Herrona. Zachwycam się nimi już drugi rok (mamy już 5 tomów - o wszystkich pisałem więc możecie znaleźć linki w zakładce przeczytane na górze), a teraz jeszcze doszedł serial. Mimo że przecież znałem fabułę i nie było aż takich zaskoczeń jak w książce, to uważam iż to jedna z ciekawszych produkcji kryminalno-sensacyjnych jaka gościła ostatnio na naszych ekranach.
Dlaczego? Podobnie jak w przypadku książek - połączenie ciekawej intrygi i chwilami mocno czarnego humoru, sprawdza się idealnie. I nie chodzi jedynie o genialną kreację Gary'ego Oldmana - choć ta jest perełką samą w sobie. Tu całość scenariusza i tej przedziwnej ekipy zagrała po prostu perfekcyjnie. 

Tytułowe "kulawe konie" to agenci, których służby chciały się pozbyć, ale ponieważ jednak ktoś mógłby za takie decyzje potem bruździć, najlepiej przesunąć ich do jednostki, gdzie nie będą mieli nic sensownego do roboty i z samej frustracji, sami zechcą zrezygnować. Pewnie większość ludzi by to zrobiła, ale nie oni. Wciąż mający nadzieję, że przydadzą się krajowi, że wrócą do łask. I nie zniechęca ich nawet szef, który jest legendą MI5, ale lata świetności ma za sobą, a ich traktuje jak śmieci.

Wednesday, czyli Burtona w tym niestety niewiele

Dziś filmowo. Choć jakoś coraz mniej mam czasu i serca do seriali, raz na jakiś czas coś tam wpadnie w oko, mam też kilka zaległości do opisania. Jak choćby właśnie Wednesday. Niby Rodzinę Addamsów pamiętam i nawet ją lubiłem, nie pałałem specjalną chęcią do oglądania produkcji Netflixa. Chyba jednak domyślacie się co mnie mogło przekonać. No tak - Tim Burton. Są twórcy, którzy po prostu są na tyle interesujący, że człowiek jest ciekawy każdego kolejnego ich filmu. 
I choć czuję trochę rozczarowania, bo niewiele tu oryginalności, to obejrzałem z ciekawością i nawet będę wyglądał kolejnego sezonu.
Co do wtórności - nawet nie chodzi o to, że reżyser nie poszalał za bardzo, trzymał się dawnej konwencji, raczej drażniło mnie to, że ta historia poszła w stronę opowieści o Harrym Potterze. Wiecie - szkoła z internatem, przepychanki rówieśnicze, jakiś wróg czający się z zewnątrz i nastolatek (w tym przypadku dziewczyna), z wyjątkowymi umiejętnościami, trochę typ odludka, powoli zdobywającego przyjaźnie. Nawet turniej między klasami będzie miał miejsce. Takich podobieństw jest więcej. Niestety. Bo przez to nie jest tak interesująco, jak mogłoby być. 

niedziela, 13 sierpnia 2023

Człowiek, który był czwartkiem - Gilbert K. Chesterton, czyli wojna ideologii, wojna o wartości

I jeszcze odrobina klasyki. Do Chestertona przymierzałem się już kilka razy, wciąż czytając o nim jakieś peany z prawej strony. Ile w tym nadal świeżości i mądrości, a ile po prostu jakiegoś sentymentu przekazywanego z pokolenia na pokolenie (tych co nad grobem wciąż trwali przy swoim konserwatyzmie w końcu niewielu).

Pamiętajmy jednak kiedy jego powieści powstawały - zagrożenie ze strony ruchów lewicowych było trochę inaczej postrzegane, dużo było w tym niezrozumienia argumentów i uproszczeń (zniszczą wiarę, okradną i zabiją, a twoją żoną się podzielą). Na pewno więc inaczej odbierane były wtedy, gdy wydawały się satyrą, ostrzeżeniem, a inaczej czyta się je dziś, gdy wiemy już w jakim kierunku to starcie ideologii poszło.

Człowiek, który był czwartkiem początkowo może wydawać się zabawny, no bo w końcu sporo tu przerysowań i groteski. Z każdą stroną potem jednak wszystko staje się bardziej mroczne i depresyjne. Czy rzeczywiście siły zła, siły anarchii, tak łatwo mogą "kupić" prostego człowieka, czy znikąd nie ma nadziei na to, że dobro otrzyma niezbędne wsparcie?

Spokojnie do przodu - Aldaron, czyli w Bieszczadach tego słucha się inaczej

Drugi wpis dziś trochę wyjątkowy, bo przecież artysta dotąd był mi nieznany, ale od czego przypadek. W Kremenarosie (schronisko w Ustrzykach Górnych) plakaty z koncertem Aldarona wisiały z zapowiedzią na 15 sierpnia, może więc ktoś jeszcze się wybierze? A ja z ciekawości włączyłem sobie jego najnowszą płytę i wsiąkłem. Może dlatego, że te Bieszczady wciąż mam w głowie i sercu, wróciłem niecałe kilkanaście godzin temu. I tak sobie myślę - tam słuchało by się tego jeszcze inaczej. Niezależnie czy na malutkiej scenie schroniska, czy przy ognisku, to jest po prostu magia. Znikają wtedy wszystkie niedoskonałości głosowe, jakieś przeciągnięcia nuty, skromne aranżacje, a zostaje zaduma, coś co nas wszystkich łączy... Wrażliwość, jakaś tęsknota, zjednoczenia wokół wspólnych doświadczeń, zachwytów, trosk... 
Aldarona można by nazwać bardem, poetą śpiewającym, czy jak to się teraz modnie mówi song writerem. I wszystko byłoby prawdą i jednocześnie pewnie nie do końca pasuje w te ramki. Znajdziemy tu bowiem rzeczy bliskie temu co kojarzymy z piosenkami turystycznymi, jak i rap, zabawy elektroniką, teksty nie tylko na naturze, wędrowaniu, ale i o otaczającej nas rzeczywistości (covid, lockdown, wojna, relacje międzyludzkie)...

Słowodzicielka - Anna Szumacher, czyli w poszukiwaniu zgubionego wątku i celu

I drugi przykład tego jak można trochę skomplikować własny pomysł fabularny, nie wykorzystać do końca potencjały jaki w sobie zawierał. Ale tym razem, mimo pewnej chaotyczności, jestem jak najbardziej na tak. Bawią mnie bowiem zawarte tu scenki, dialogi, nawet jeżeli autorka nie do końca konsekwentnie idzie za nimi, czasem przerzucając wajchę jednak w stronę bardziej przygodową. 
Na czym polega jednak ten pomysł? Już wyjaśniam. Wyobraźcie sobie trzech mężczyzn przy ognisku - rycerz, minstrel, zabójca, jak zastanawiają się co by tu dalej ze sobą zrobić... Tak mogłoby zacząć się typowe fantasy. Ale u Anny Szumacher nic nie jest takie zwyczajne. Oni bowiem mają inną zagwozdkę - nie bardzo wiedzą kim są, gdzie mają podążać i jedynie gdzieś głęboko w podświadomości czują, że muszą odnaleźć przywódcę, by ich poprowadził dalej. Ale gdzie go znaleźć? Poszukiwania zaprowadzą ich w dość zagadkowe miejsce. 

Ich zagubienie wynika bowiem z tego, że są jedynie jakimś szkicem historii zarysowanym przez młodą dziewczynę z naszego świata. I choć początkowo wydaje się, że są zależni od jej pomysłów, jej humoru, jak się okazuje przejście z jednego uniwersum do drugiego łamie pewne schematy i odtąd już traci trochę kontrolę nad wydarzaniami. Oni w naszej rzeczywistości jakoś sobie poradzą, a jak ona w ich?

Na tropie Vermeera - Agnieszka Ptak, czyli żeby tak pisać, należy być mistrzem...

Ach, sam pomysł, opis na okładce zapowiadały się wspaniale. Lubię przecież takie połączenia - zagadka, dzieła sztuki, historia, fałszerstwa, zbrodnie dokonywane z żądzy posiadania... No i sam Vermeer przecież ciekawy. Tymczasem nawet nie wiem za bardzo jak to napisać, żeby nie być zbyt mało delikatnym. W końcu wydawcy nie lubią przesyłać książek do recenzji, które ktoś potem zjeżdża, czasem nawet wprost sugerują, że lepiej nie pisać wcale skoro ma być negatywnie. Na Notatniku zawsze jednak zasada jest taka: jak przeczytane to piszę. I jeżeli znajduję jakieś pozytywy, to nie omieszkam o nich wspomnieć :)

sobota, 12 sierpnia 2023

Sługa narodu, czyli wybory idą drodzy Państwo!

Najbliższe dni to pewnie nadrabianie zaległości blogowych, obiecuję jednak na początek powrzucać to co może jakoś nie wymaga wielkiej uwagi :) O wypadzie w Bieszczady nie będę pisał, ale jak ktoś mnie zna bardziej prywatnie wie gdzie szukać fotek.

Na początek serial. Ja przez tydzień nawet nie wiem co się działo (o jakie to cudowne uczucie), a tu na pierwszy rzut notka poniekąd o polityce.  

Słynny tytuł, bo przecież to właśnie ta produkcja wyniosła do władzy prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. Aktor zagrał polityka i tak spodobał się swoim rodakom, zmęczonym tym co dzieje się i władzy, że w kolejnych wyborach, kandydatura niczym z dowcipu, stała się wielką niespodzianką. Nie znam niestety oryginalnego serialu, z ciekawością jednak zerkałem na to co zrobi Polsat. I kolejny raz niestety stwierdzam, że ta stacja nie potrafi za bardzo wyjść poza poziom odbiorcy o najniższym poziomie wykształcenia - to samo robią Amerykanie, ja to rozumiem, ale te produkcje niestety wtedy rzadko kiedy potrafią naprawdę bawić lub opowiedzieć coś ważnego. Próbując zrobić jedno i drugie, a jednocześnie prostacko uprawiając demagogię, gubi się cały sens. Nawet przecież dogryzając politykom, nie można z ludzi robić baranów, wmawiając im jakieś głupoty. Wystarczyłoby trochę realizmu, a lepiej by się to oglądało. Zaczynając od tego, że rola prezydenta u nas jest inna niż na Ukrainie i nie ma co historii robić jeden do jednego (premier jako pachołek prezydenta, który próbuje rzucać mu kłody pod nogi).

piątek, 4 sierpnia 2023

Tajemne rysunki - Jason Rekulak, czyli no i jak to wyjaśnicie?

Jutro kolejna wymiana książek jaką organizuję u siebie w miasteczku już blisko 10 lat i szykując książki, które zawiozę, zwykle staram się coś dołożyć z nowości, które przysyłają wydawcy do recenzji. Dziś ciekawy tytuł od Zysk i S-ka.

Czemu ciekawy? Ano choćby ze względów na oprawę graficzną tej historii - ilustracje stanowią o jej klimacie i mają spory wpływ na to jak patrzymy na wydarzenia. Czy znajdziecie w nich klucz do rozwiązania zagadki zanim autor wyjawi nam wszystko w finale? Przekonajcie się sami.

Mallory Quinn jest młodą dziewczyną, która w pewnym momencie życia trochę się pogubiła i przez swoje uzależnienie narobiła sobie sporo problemów. Na szczęście trafiła ludzi, którzy nie oceniali jej, tylko wyciągnęli pomocną dłoń. Jeden z jej sponsorów nie tylko wspiera ją w powrocie do formy fizycznej, by jeszcze mogła wykorzystać swój potencjał w zawodach biegowych, co zaprzepaściła przez leki, ale i pomógł załatwić jej pracę. Nie można przecież wiecznie siedzieć w ośrodku, tylko trzeba stanąć na własnych nogach, prawda? Mallory musi wykorzystać tą szansę, skoro ludzie znając jej przeszłość, zaufali jej zatrudniając jako opiekunkę dla swojego dziecka. Piękny dom z basenem, cudowna dzielnica, a ona ma dla siebie własny domek w ogródku i sporo czasu by poukładać wszystko w głowie. No raj po prostu.

8 kobiet, czyli to musiała być jedna z nas

Ostatnia zaległość teatralna z poprzedniego sezonu, choć prawdę mówiąc tytuł jest już grany od jakiegoś czasu, a ja dopiero niedawno go "nadrabiałem". Być może (i słusznie) kojarzy Wam się też z tytułem filmu z roku 2002. Sztuka Roberta Thomasa z lat 60 wciąż jest grywana i po niewielkich zmianach może wciąż wciągać widza. Nawet jeżeli sama intryga nie będzie już dla niego wielkim zaskoczeniem, bo gdzieś już kojarzy fabułę, to przyjemność spora w oglądaniu samych postaci i interakcji między nimi. 


Schemat jest dość prosty - w domu położonym trochę na uboczu, zostaje zamordowany jego gospodarz, a że dom jest zamykany, raczej nie dostał się do niego nikt z zewnątrz, a przynajmniej nikt obcy. A więc domownicy? Służba? Ktoś zaprzyjaźniony i wpuszczony w nocy do środka? Nie czekając na policję kobiety same próbują znaleźć rozwiązanie zagadki, przy okazji wyciągając na wierzch wiele brudów i sekretów. Czy każda ma tak czyste sumienie jak to twierdzi? Wzajemnie za sobą nie przepadają, ale czy również nosiły w sobie jakieś negatywne uczucia wobec mężczyzny, który był dla nich niczym skarbonka, do której można sięgać w razie potrzeby?

czwartek, 3 sierpnia 2023

Zanim wystygnie kawa. Opowieści z kawiarni - Tashikazu Kawaguchi, czyli odmienić serce

Nie tak dawno pisałem o pierwszej odsłonie tej opowieści, tak modnej w tym roku (sądząc po kolejce do autora na Targach książki) i oto część druga. Jak to zwykle bywa niestety z kontynuacjami, trochę słabsza. 

Wyjątkowa, malutka kawiarnia w Tokio, do której można przyjść by przenieść się w czasie wciąż działa i zaglądają tu chyba jedynie najbardziej zdeterminowani. Gdy poszła fama - zainteresowanie było ogromne, ale gdy wszyscy słyszeli o różnych obwarowaniach, które wiążą się z podróżowaniem w przeszłość (i jak się okazuje również w przyszłość), szybko zaczynali wątpić nie tylko w sens, ale i realność całej tej historii. Tymczasem jeżeli przestrzegasz zasad, taka podróż jest możliwe. Trzymać się tych reguł nie jest prosto, bo przecież każdy ma ochotę owo doznanie rozciągnąć dopóki się nie załatwi jakiejś sprawy, a tu nie tylko ogranicza cię miejsce, ale i czas. Kawa, którą ci nalano zanim się rozpoczęła się podróż, musi zostać wypita zanim wystygnie. Jeżeli nie...

Remind me - Jakub Żytecki, czyli wirtuoz, o którym w Polsce mało kto wie

Lato to zawsze wysyp koncertów, a spora ich część jest darmowa, więc aż żal że w tym roku jakoś wciąż mi się nie układają wypady koncertowe. Dziś rozpoczęcie Festiwalu Polandrock, na którym przecież ostatnio byłem prawie co roku, również mogłem oglądać jedynie w ramach transmisji. Smutno troszkę...
Ale tak jak potrafię, dzielę się różnymi odkryciami. Na przykład Narodowe Centrum Kultury, organizujące cotygodniowe koncerty plenerowe pozwoliło mi odkryć tydzień temu muzykę Jakuba Żyteckiego. Określany jako jeden z najlepszych współczesnych młodych gitarzystów, mam wrażenie że jest lepiej znany za granicami naszego kraju niż u nas. Może dlatego, że u nas trochę rock progresywny czy w ogóle klimaty bardziej alternatywne, eksperymenty i poszukiwania, są przez szeroką publiczność raczej mało doceniane. 

A tymczasem...

środa, 2 sierpnia 2023

Miasto szpiegów - Marek Krajewski, czyli oko za oko, ząb za ząb

Marek Krajewski przyzwyczaił nas do w miarę równego poziomu swoich powieści, a fani obu serii, zarówno tej z Mockiem, jak i tej z Popielskim, pewnie z przyjemnością witają każdy kolejny tom. Mimo tego, że ta druga seria ostatnimi czasy zdecydowanie zakręciła w stronę bardziej sensacyjno-szpiegowską. Bohatera już się zna, jego metody również, ponieważ fabuła ostatnich powieści jest na osi czasu położona wcześniej od powieści, które już znamy, nie wielu niespodzianek. Pozostaje więc trochę zdać się na rzemiosło autora, żeby jednak wciąż w czytelniku była jakaś ciekawość. Same detale historyczne, jakieś smakowite dania (w których Krajewski się lubuje), to trochę mało. Przydałaby się jakaś intryga. Tą w ostatnich powieściach jest wojna wywiadów, a Popielski, choć wciąż na pierwszym planie i chwilami ma jakiś wpływ na wydarzenia, niestety jest jedynie pionkiem, którym inni przesuwają po planszy. Szkoda, bo zdecydowanie śledztwa, w których to on odgrywał wiodącą rolę, były dużo ciekawsze. Nie ukrywam - Miasto szpiegów czytało się nieźle, ale intryga jest niestety mało wciągająca.