poniedziałek, 10 kwietnia 2023

Drelich. Prosto w splot - Jakub Ćwiek, czyli musisz mieć wszystko pod kontrolą

Po kilkudniowej przerwie zawsze trudno wrócić do pisania, ale trzeba się zmobilizować. Zacznijmy więc od rzeczy lżejszych. Dodajmy jednak, że takich które też wciągają prawie od pierwszej strony i potem ciężko odłożyć, bo lecisz kolejne rozdziały, nie chcąc przerywać. Są takie książki i nie oszukujmy się - miło czasem sięgnąć po coś gatunkowego, trochę w stylu dawnych mistrzów sensacji. Utarło się zwykle powieści takie uważać za proste, dziś jednak nawet jeżeli od strony psychologicznej bohaterowie nie są bardzo skomplikowani, nie znaczy to przecież, że akcja będzie przewidywalna albo że nie będzie tu żadnych zaskoczeń. Długo tego typu literatura była skazana u nas na etykietę literatury pośledniej, niczym Harlequiny, ale oto w ciągu kilku lat zarówno Chmielarz jak i Ćwiek pokazali, że można to napisać na poziomie równie dobrym jak tak popularne kryminały i że czytelnicy naprawdę doceniają tego typu historie. Akcja, bójki, dobre tempo, napięcie, zagrożenie, wyraźny podział na dobrych i złych... Ileż frajdy można mieć z tego typu książek.
No dobra, ktoś powie, że one często przemycają tam jakiej usprawiedliwienie przemocy, łamania prawa, bo przecież bohaterowie rzadko kiedy są nieskazitelni moralnie. Powiedzmy jednak wyraźnie: oni też mają swoje zasady i starają się ich nie łamać, stają do walki z jeszcze większym złem niż oni sami, bo prawo okazało się bezradne, w obronie skrzywdzonych, słabszych. Jest to pewnego rodzaju konwencja i trzeba przymknąć na to oko... Zresztą nie oszukujmy się - dziś w kryminałach często nawet ci "dobrzy" mają w sobie mrok, jakąś skazę, bo czyni ich to ciekawszymi, a walka z samym sobą stanowi niezły motyw do rozwoju fabuły.
Piszę o Drelichu, bo na dniach pojawiła się kontynuacja, pierwsza pozycja wydana przez nowego na rynku wydawcę - PulpBooks zapowiada właśnie poruszanie się w takiej niszy, literatury dostarczającej rozrywki, emocji, ale niekoniecznie zmuszającej do rozkminiania przez godziny każdego rozdziału. Ma być prosto, z wykopem, jednak na dobrym poziomie, czyli nie będzie to chłam w stylu zabili go i uciekł. Nawet jak walki, pościgi i jakieś akcje, ma być realizm.
Poznajcie Marka Drelicha, zawodowego złodzieja, doskonałego w swoim fachu, unikającego rozgłosu, przemocy, wybierającego ostrożnie zlecenia. Wszystko ma wykalkulowane, co w przełożeniu nie tylko na "pracę", ale i życie prywatne okazało się nie do zniesienia dla jego żony i doprowadziło do rozstania. Stara się jednak dbać o relacje zarówno z nią, jak i z nastoletnimi dziećmi. Gdyby tak udało się odciąć ich zupełnie od zagrożeń związanych z jego nie do końca legalną działalnością i kontaktami ze światkiem przestępczym. Niestety jak się okazuje nie jest to łatwe. Gdy on znajdzie się na celowniku, specjalnie się nie przejmie, bo ufa że sobie poradzi, oszacuje ryzyko, znajdzie rozwiązanie, ale gdy zagrożenie dotknie jego bliskich... Oj tu już nie będzie przebacz. Zaczyna się walka na wyniszczenie.
I tyle o fabule musi Wam wystarczyć - gwarantuję świetną zabawę i to że lektura trzyma w napięciu. Nieoczywisty, trochę szorstki w obyciu bohater, człowiek który wydaje się nigdy nie tracić panowania nad sytuacją, budzi sympatię mimo swoich wad, od początku więc jasno zarysowane są strony tego konfliktu. I pewnie nie zaskoczę Was mówiąc, że z góry też można przewidzieć kto z tej gry ujdzie z życiem, pytanie jednak jakim kosztem i kto oberwie rykoszetem. Niby wyraźnie w ramach gatunkowych i ci którzy czytywali np. Jacka Reachera, nie będą zaskoczeni, a jednak fajnie że to takie nasze, świeżutkie i smakowite.

1 komentarz: