Sobota i czas na fantastykę. Tym razem bardzo lubiana przeze mnie seria Wehikuł Czasu, czyli klasyka S-F od Rebisu. Co prawda ten konkretny tytuł jakoś wyjątkowo długo mi się czytał, ale czasem to tak bywa z opowiadaniami - jedne porwą bardziej inne mniej.
Co do Henry'ego Kuttnera, na pewno nie można odmówić mu pomysłów, wyobraźni i poczucia humoru, szczególnie przy kilku pierwszych opowiadaniach, które były najmocniejszym punktem tego tomu. Oto Galloway Gallagher, genialny wynalazca, który jest w stanie wymyślać praktycznie coś z niczego. Ma jednak pewną słabość, której pewnie domyślicie się po tytule dzisiejszej notki. Otóż szczególnie dobrze i twórczo pracuje mu się po alkoholu, stąd też stara się utrzymać non stop sporą dawkę promili we krwi.
Czasem jednak, gdy trochę trzeźwieje, okazuje się, że kompletnie nie pamięta co w swoim pijackim amoku wynalazł, każde z opowiadań stanowi więc pewnego rodzaju śledztwo - jak do czegoś doszedł albo do czego może służyć to co wymyślił. Przychodzą do niego różni ludzie, którzy zapłacili niemałe pieniądze za rozwiązanie ich problemów, a on nie wiem co im odpowiedzieć. Pieniądze wydał na alkohol, ma w domu jakieś dziwne nowe urządzenia, ale za cholerę nie wie jak to ma pomóc w zrealizowaniu tych zamówień. Grozi mu więzienie, sądy i policja co i rusz czegoś od niego chcą, a on marzy jedynie o tym, żeby w spokoju pić, bo najwyraźniej jedynie wtedy nie przejmuje się kompletnie rzeczywistością, która co i rusz czegoś od niego chce.
W pozostałych z 13 opowiadań też można wyczuć odrobinę absurdu i humoru, ale właśnie historie o Galagherze są tu najciekawsze.
Kuttner stanowił inspirację dla wielu pisarzy, którzy zachwycali nas w latach późniejszych, choćby więc dlatego warto sięgnąć po te teksty. To fantastyka z robotami, ale i aniołami, z nauką ale i z kwestiami filozoficznymi czy moralnymi. Może rozmach wizji przyszłości nie zaskoczy, rozwiązania fabularne jak najbardziej jednak mogą.
Intrygujące, pomysłowe i chwilami zabawne.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz