środa, 17 grudnia 2025

Opowieść wigilijna - Jacek Ostrowski, czyli jej nie zastraszysz, a jedynie wkurzysz

Chyba nie ma innej takiej serii, której tak regularnie bym towarzyszył. Oto 14 tom historii O mecenas Zuzie Lewandowskiej. Nie zdążyłem z recenzją na 13 grudnia, rocznicę stanu wojennego, ale łapcie ją jeszcze świeżo po skończeniu lektury.

Pan Jacek niestety ma trochę kłopotów zdrowotnych i jak poinformował czytelników nie wiadomo kiedy doczekamy się kolejnego tomu i jaki będzie miał klimat, czy wciąż będzie mu tak bardzo do śmiechu. Ten cykl zawsze miał dwie ogromne zalety. Pierwszą z nich był humor wynikający z konfrontacji między bezkompromisową Zuzą i sługusami władzy ludowej oraz tymi, którzy się wobec nie płaszczą. Drugą jej nieprzewidywalność i upór, dzięki którym rozwiązuje różne kryminalne sprawy, które jakoś w dziwny sposób zawsze wybuchają wokół niej. 

W Opowieści wigilijnej znajdziecie i jedno i drugie. Powiem nawet więcej - o ile przy kilku ostatnich tomach zdarzało mi się marudzić na to, że to zaniżanie pewnego poziomu, naginanie akcji do absurdów i powtarzanie tych samych dowcipów, to 14 tom czytało mi się z wyjątkową przyjemnością. Może sprawiła to całkiem zgrabna intryga kryminalna, może zgrabniejsze powiązanie nićmi wszystkich wątków. Tu nawet absurdalne akcje kapitana Mariańskiego mają szerszy kontekst - narzuconej przez przełożonych narracji o ograniczaniu liczby morderstw, których potem nie zawsze udaje się wykryć sprawców. Cóż prostszego - przecież nawet pchnięcie nożem zdaniem milicji może być samobójstwem. 

Jest trochę powiązań z poprzednim tomem, w którym mieszkanie Zuzy stało się obiektem zamachu, bo konsekwencją tego jest trwający remont i pomieszkiwanie w kancelarii. Okazuje się jednak że wybuch nie był końcem, bo wokół naszej bohaterki co i rusz zdarzają się kolejne próby zamachu na jej życie, choć zwykle średnio udane, a i przesyłkami ktoś wciąż ją straszy podsyłając czaszki z jej rodzinnego grobu. Nie wie może że Lewandowskiej zastraszyć się nie da, a takie akcje jeszcze bardziej ją wkurzają i mobilizują do działania. 
Będzie miała roboty sporo, bo pojawiają się na horyzoncie ludzie, odwołujący się do powiązań rodzinnych, a których najwyraźniej dotknęła plaga tajemniczych morderstw. Choćby przez powiązanie ich z zamachami, Zuza postanawia zająć się tą sprawą. 

Obok tego śledztwa nie zabraknie innych kwiatków, jakie zwykle Jacek Ostrowski licznie rozmieszcza w akcji - absurdów PRL, układów w mieście średniej wielkości (czyli rodzinnym mieście autora Płocku), gdzie prawie wszyscy się znają. No i jeszcze delikatne puszczanie oka do czytelnika à propos współczesności. Oczywiście można tłumaczyć je przypadkowym zbiegiem okoliczności, bez pokrywania się w faktach, ale samo podobieństwo do prawdziwych przypadków wywołuje uśmiech na twarzy. Nie będę ich zdradzał - sami je bez trudu znajdziecie. 

Trochę jakby mniej zwierzaków, jednak Zuza nawet bez nich potrafi skrzesać ogień choć akcja dzieje się w środku zimy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz