Święta Bożego Narodzenia to dość wyjątkowy czas, chyba najbardziej przez wszystkich kojarzony rodzinnie, ciepło, ludzie szukają okazji do okazania życzliwości. No i nie oszukujmy się, szczególnie podatni jesteśmy nie tylko na różne pokusy prezentowe ale i na wzruszenia. Co roku więc czeka nas wysyp literatury około świątecznej, która ma przypominać że to wyjątkowy, magiczny czas, gdy spełniają się marzenia, zmienia się wszystko o ile tylko otworzymy serca.
Możemy się zżymać na schematyczność tego typu opowieści, ale czasem jednak sięgamy nie tylko po filmy, ale i po książki, właśnie po to by sobie dostarczyć pewnej dawki ciepełka i wzruszań.
Mam więc dla Was dawkę czegoś takiego. Magdalena Kordel nie pierwszy raz w okolicach świąt dostarcza tego typu historię. I nie mówcie mi że kicz, że wtórne itp. jednych nie trzeba przekonywać, a inni powinni po prostu spróbować zanurzyć się w tego typu opowieść i zobaczyć, że jest w tym jednak coś magicznego.
I nie chodzi o to, że to bajka, w której nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki rozwiązują się wszystkie problemy, ale o to że czasem naprawdę nie trzeba wiele - spotkania z kimś kto może pomóc, trochę zaufania, przełamania się, a potem już tylko działa serce. Życzliwość, wdzięczność, wzajemne przekazywanie dobra po prostu działa i może to właśnie ta atmosfera świąt trochę tak działa.
We Wzgórzu aniołów pierwsze skrzypce grać będą dwie kobiety, przyjaciółki, które już trochę mają za sobą różnych doświadczeń i choć może w tym momencie żadna by nie powiedziała że jest najszczęśliwszą osobą na ziemi, obie zdają sobie sprawę że i tak mają kupę szczęścia, że inni mają gorzej. Jedna właśnie szykuje się do sporej zmiany w swoim życiu, ale przygotowując się do tego, wpadła na jakiś czas do Warszawy, gdzie jej przyjaciółka, trochę taki kolorowy ptak, od lat prowadzi knajpkę. To miał być taki czas by nacieszyć się sobą, powspominać, ale porobić trochę planów, przynajmniej jednej z nich wydawało się, że teraz już będą ze sobą bliżej. Zamiast sobą, w pierwszej kolejności jednak okazało się, że mają coś do zrobienia dla innych.
Przemoc w rodzinie, samotność, choroby i lęk przed stratą, nieśmiałość, zakończone sprawy które wciąż leżą na sercu - samo życie kochani. Oczywiście nagromadzenie tego w jednym miejscu i czasie, w dodatku z takim natężeniem ciepła, dobra, życzliwości czyni z tego trochę bajkową opowieść, ale powiedzcie sami, czy nie potrzebujemy czasem takich prostych wzruszeń i przypominania o tym, że nie wolno zamykać się w swojej bańce, że warto otwierać się na innych. I to niezależnie od tego czy to my przeżywamy jakąś trudność albo czy mamy siłę i możliwości by pomóc - bywa że to dzieje się jakoś ot tak zwyczajnie, jakby bez większego wysiłku. A ci co dają, odkrywają, że po stokroć sami zostali obdarowani.
Niezależnie czy ktoś wierzy czy nie, takie historie udowadniają że te anioły to jednak wcale nie taka bajka.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz