Pokazywanie postów oznaczonych etykietą religie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą religie. Pokaż wszystkie posty

sobota, 21 czerwca 2025

Powiernik. Bogowie i stwory. Opowiadania - Franciszek M. Piątkowski, czyli co tam się wyprawia w tym Lublinie

Po lekturze "Powiernika" i "Widzącego" (patrz notki w spisie przeczytanych na górze bloga), gdy już trochę poznałem Marka Lichockiego, opowiadania sprawiły mi sporą frajdę. Więcej w nich humoru, historie nie są tak bardzo rozbudowane, a więcej czasu spędzamy na ziemi, a nie wśród bogów na ich dyskusjach i sporach. Ten element powieści Piątkowskiego czasem mam wrażenie, że mógł trochę już męczyć, choć trzeba przyznać, że niektóre jego wizje były nie tylko klimatyczne, ale i miały spory rozmach.  


Lubelski adwokat, który został namaszczony i przygotowany na nowego przywódcę rodzimowierców, coraz pewniej czuje się ze swoimi umiejętnościami. Jako jeden z nielicznych w historii ma nie tylko dar widzenia istot z zaświatów, rozmawiania z nimi, ale i wkraczania do ich krain, nie lękając się o własne życie.  

Opowiadania to takie trochę rozszerzenie tego świata, ciut lżejsze historie, które jedynie minimalnie ingerują w naszą dotychczasową wiedzę, raczej stanowiące odrębne wątki. To nie znaczy że nie pojawią się postacie, które możemy już znać, ale znajomość opowiadań nie będzie pewnie jakoś mocno wpływać na czytanie kolejnych tomów cyklu. 

sobota, 10 maja 2025

Ja, inkwizytor. Miasto Słowa Bożego - Jacek Piekara, czyli czy ja wyrosłem z tych historii?

Sobota więc czas na odrobinę fantastyki i autor, którego jak sobie uświadomiłem znam chyba od ponad 30 lat, a może i więcej, bo jeszcze w latach 80 czytywałem jakieś jego pierwsze opowiadania. A potem pojawił się on. Inkwizytor i uniwersum, które podbiło serca wielu czytelników. No bo jak to - trochę odwrócić pewne słowa, podać inne cytaty z Biblii i nagle to już nie jest Bóg miłości, ale Sędzia sprawiedliwy, który karze mieczem i ogniem tępić całe bezeceństwo. Jakie to było inne.

Mordimer Madderdin jako pokorny sługa inkwizycji raczej do świętych nie należy, ale to już taka ludzka przekora - on walcząc z grzechami w swoim mniemaniu większymi, wcale nie grzeszy, ona ma jedynie niewielkie słabości, do których należy m.in. upodobanie we wszelkiego rodzaju uciechach cielesnych. 

I cholera po tylu latach bohater się nie zmienił. Ba, mógłbym powiedzieć że i autor się nie zmienił, ale chyba jednak się trochę zmienił...

sobota, 29 marca 2025

Nie smućcie się. Ja zawsze będę z Wami, czyli jesteś wybrana i wyjątkowa

Nieodmiennie namawiamy do korzystania z wydarzeń festiwalu Nowe Epifanie, który jeszcze trwa, ale niestety sami trochę z opóźnieniem piszemy o spektaklach jakie mogliśmy zobaczyć. Dziś gościnnie teatr im. S. Jaracza z Olsztyna. I notka dialogowana - lubimy w ten sposób czasem pospierać się z M.

***


MaGa: Kilkakrotnie, wiele lat temu spędzałam urlop w willi tuż za kaplicą pod wezwaniem Matki Boskiej Gietrzwałdzkiej w Kirach, niemal przy wejściu do Doliny Kościeliskiej. Zapamiętałam ją, bo w żaden sposób nie mogłam zatrzymać w pamięci tej nazwy i z trudem ją czytałam. Z niczym mi się nie kojarzyła, a jako ateistka, nie czułam potrzeby dowiadywania się o niej coś więcej. A tu proszę, powróciła do mnie w spektaklu Teatru im. S. Jaracza z Olsztyna w ramach tegorocznych Nowych Epifanii. Dopiero teraz dowiedziałam się, że w Gietrzwałdzie były objawienia i to takie, które swoim autorytetem uznał Kościół Katolicki.


Robert: Tematem jednak nie są same objawienia, ale fakt iż choć Matkę Boską widziały dwie dziewczynki, do historii przeszła jedynie jedna. Dla twórców spektaklu to stało się kanwą do rozważań na temat roli kobiet, oczekiwań wobec tego jak ma wyglądać życie bogobojne i kto ma zasługiwać zdaniem Kościoła na to by objawieniem zostać obdarowanym.

czwartek, 27 marca 2025

Konklawe, czyli walka o władzę, czy o własne sumienie

Co prawda wczoraj zaproponowałem ten tytuł jako poboczną lekturę na DKK (ostatnio wybieramy obok tytułu głównego coś lżejszego, żeby każdy mógł sobie wybrać co mu bardziej leży), ale po filmie nawet nie wiem za bardzo czy chcę to czytać. Znam już wszystkie pomysły fabularne, postacie i ich charakterystykę, czym więc mógłby zaskoczyć mnie Robert Harris? 


Od początku jednak miałem wrażenie, że cały ten krzyk o obalaniu jakichś sekretów Watykanu, kontrowersje itp. to jedynie teatrzyk by wypromować kolejny thriller sensacyjny, który niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Chodzi o to, że to nie reportaż i nie szukajcie tu faktów, nawet nie oczekujcie tego, że autor zrobił reaserch - to jego wyobrażenia i fantazje na temat rozgrywek pomiędzy hierarchami Kościoła Katolickiego i niczego więcej nie oczekujcie.

Konklawe, czyli wybór nowego papieża. Wiadomo, że to trudny czas, bo często dochodzi do zmian w narracji, polityce - nowa głowa Kościoła to często nowe porządki. Nic więc dziwnego, że po ludzku to czas jakichś zmagań frakcji i grup interesów, nie tylko narodowych (słynne - papież powinien był Włochem), ale i światopoglądowych. Niby nauczanie oficjalne Kościoła jest jedno, wiadomo jednak, że są kardynałowie bardziej konserwatywni, tradycjonaliści z lękiem i grozą patrzący na wszystko co nowoczesne i bardziej liberalni, może są nawet tacy, którzy byliby za rezygnacją z celibatu i bardzo radykalnymi zmianami. Papież może wszystko.

sobota, 8 marca 2025

Ciemności kryją ziemię, czyli gdy dadzą ci władzę osądzania

Otwarcie festiwalu Nowe Epifanie i kolejny dowód na to jak ciekawie można dobrać różne tematy, by zadawać pytania o wartości, ważne sprawy, jednocześnie nie opowiadając oczywistości.

"Ciemności kryją ziemię" na podstawie powieści Jerzego Andrzejewskiego to historia mroczna, jak i wieki o jakich opowiada - czasy inkwizycji, czasy lęku i przemocy. Nie chodzi jednak o samo potępienie metod jakimi posługiwali się słudzy Kościoła, o mechanizmy trzymania ludzi w atmosferze podejrzliwości i zastraszenia. Dużo ciekawsze jest przyglądanie się o to jak rodzi się w człowieku poczucie władzy, jak ono go zmienia. 


Nawet jeżeli masz w sobie jakieś ideały, przekonania o miłości bliźniego i daleki jesteś od doszukiwania się w otoczeniu zła, to wcale nie możesz by pewien tego, że gdy dostaniesz narzędzia, by oceniać innych, nie będziesz miał pokusy by z nich korzystać. Przecież to dla ich dobra...

niedziela, 23 lutego 2025

Prawy umysł - Jonathan Haidt, czyli po co nam moralność i skąd się ona bierze

Gdy psycholog zaczyna przyglądać się moralności i zadaje pytania, które zwykle skłonni jesteśmy spychać do worka z religią, dla jednych będzie to szansa na fascynującą lekturę, a dla innych pewnie dywagacje szalonego naukowca. Jak bowiem uchwycić w jakieś ramy to co postrzegamy jako dobro i zło, jako wartościowe i niegodne człowieka, jako budujące i naganne. W różnych miejscach, w różnych środowiskach, w różnych religiach te ramy mogą się różnić, ale czy to nie fascynujące że wiele rzeczy jest jednak wspólnych? A może raczej - przez wiele wieków było wspólnych, bo teraz pojawia się moda na negowanie wszystkiego, co wydawałoby się nawet ludziom niewierzącym o poglądach liberalnych, jako coś naturalnego dla człowieka.  
 
Haidt zadaje pytania i pokazuje nam sposoby na poszukiwanie na nie odpowiedzi. Jego książka jest z jednej strony próbą wyłożenia jego teorii, w dość uproszczonej, zwizualizowanej formie (jeździec i słoń), ale też ciekawą podróżą przez historię badań nad zagadnieniami psychologii próbującej pytać o źródła moralności w człowieku. 

czwartek, 20 lutego 2025

Księga Genesis - R. Crumb, czyli niby znamy, a jednak patrzymy ze zdziwieniem

Dziś świetny spektakl zahaczający o wątki religijne, to wyciągam z tego co czeka na swoją kolej, rzecz bezdyskusyjnie związaną z religią. Ale uwaga - wielu wierzącym wcale może ona się nie spodobać.
Zwykle gdy myślimy o Piśmie Świętym, nawet księgach Starego Testamentu, które znamy dużo słabiej niż Ewangelie, pojawiają nam się w wyobraźni pewnie jakieś słodkie, kolorowe ilustracje z wersji Biblii dla dzieci. Robert Crumb, podszedł do tematu zgoła inaczej. Nic nie odejmując, słowo w słowo opierając się na tekście uznanym za kanon, do wszystkiego co przeczytał spróbował stworzyć własną wizję. Nie każdemu może podobać się jego styl, niby realistyczny, ale chwilami trącący nawet jakąś satyrą, przerysowujący pewne cechy. Ale nie chodzi przecież o samą kreskę. Album może zaskoczyć właśnie tym, że nagle te same zdania, gdy towarzyszą im ilustracje bez cenzurowania przemocy, ludzkiego kombinowania, oszustw, targowania się z Bogiem, zaczynamy widzieć w innym świetle. I nie wszystkim musi się to spodobać.

sobota, 2 listopada 2024

Powiernik - Franciszek M. Piątkowski, czyli wejdź w świat rodzimowierców

Niewiele kupuję i czytam od samowydawców, ale widzę że ten rynek coraz mocniej rośnie i sporo z moich znajomych właśnie tam poszukuje czegoś nowego, czegoś ciekawego.
Dotąd przyjmowało się, że książki które nie pojawiają się "u największych" to po prostu literatura klasy B, jakieś odrzuty, nad którymi po prostu uznano że dalsza praca redakcyjna nie ma sensu. Od kilku lat mam wrażenie iż to gruba pomyłka, bo coraz więcej ciekawych rzeczy widzę bez logo znajomego wydawnictwa, a wśród tych rzeczy, które znowu ów znaczek noszą, coraz więcej chłamu.


Nie chcę dokonywać jakichś analiz, bo za słabo znam tą ofertę, mam jednak wrażenie, że bardziej zdeterminowani by wydać stworzoną przez siebie opowieść są ludzie jakoś związani z fantastyką, przyzwyczajeni do fandomowego "najlepiej zrób to sam", pełni pasji i przekonani, że znajdą swoich odbiorców. Mniejsze ciśnienie jest może na sukces, a radość raczej z każdego fana, czy czytelnika, z którym można porozmawiać, który docenia to co się zrobiło.

Ten przydługi wstęp to część refleksji jakie miałem przy lekturze Powiernika, pożyczonego od przyjaciół. I w sumie w okolicach 1 listopada to dobry czas na taką notkę. Książka to wstęp do większej historii, mocno osadzonej w świecie słowiańskich wierzeń, legend, które w ostatnich latach budzą coraz większe zainteresowanie. Historii w której jest i przygoda, i napięcie, i jakaś droga do przebycie przez głównego bohatera.

poniedziałek, 16 września 2024

Pielgrzym nadziei, czyli wyrusz w drogę jak miliony przed Tobą

Dziś notka króciutka, ale postanowiłem zrobić dla niej miejsce. Mam słabość do Camino i wyszukuję wszystko co się da na ten temat, a jak wracam dzięki filmom czy zdjęciom na tę drogę, to zawsze mnie to raduje. Choć i tęskno trochę i chciałoby się wrócić na szlak, pewnie tym razem na dłużej.

I oto wypatrzyłem na TVP film dokumentalny jaki powstał niedawno, a który można obejrzeć za darmoszkę na ich stronach. Link na koniec.


Przewodnikiem i narratorem jest Jasiek Mela, więc człowiek, który jest rozpoznawalny i dla młodszych i dla starszych, nie obawiajcie się więc - nie będzie nudzenia, wykładów historycznych, relacjonowania każdego kilometra i każdej miejscowości, czy tym podobnych rzeczy. Postawiono na próbę pokazania fenomenu szlaku pielgrzymkowego do Santiago de Compostella w sposób dość przystępny i ciekawy

piątek, 23 lutego 2024

Białość - Jon Fosse, czyli i blisko i daleko jednocześnie

Nowelę zdobywcy literackiej Nagrody Nobla w ubiegłym roku, Terlikowski z Frondy reklamuje jako lekturę na Wielki Post, no to zmierzmy się z tym tekstem.
Króciutkim. Bardzo specyficznym, bo ktoś mógłby powiedzieć, że w zapisywanie takiego strumienia myśli to można bawić się w liceum. Może pójdę. Albo nie pójdę. A co jeżeli pójdę. Ale może jednak spróbować. I tak przez kilkadziesiąt stron.
Gdy jednak pierwszą trudność jaka może wynikać z lektury przełamiemy, zaczynamy wczuwać się w zagubienie głównego bohatera, jego niepewność, lęk, a jednocześnie nadzieję, że ktoś lub coś pomoże mu w wydostaniu się z tej sytuacji.

Odczuwanie samotności, ciemności, pustki. Pewnie to stan, którego niejedno z nas doświadczało i to nie musi być sytuacja fizycznego osamotnienia, tak jak tu w ciemnym lesie, na odludzie, gdzie bohater nawet nie wie do końca jak się znalazł.

poniedziałek, 22 stycznia 2024

Historia Jakuba, czyli jak to wszystko posklejać?

MaGa: Nie pierwszy raz można zobaczyć tekst Słobodzianka na scenie (poprzednio w Teatrze Dramatycznym) i po raz kolejny po jego obejrzeniu mam w duszy grozę, że ludzie ludziom potrafią zgotować taki los. A jednocześnie tchnie z niego nadzieja, że może kiedyś znikną wzajemne uprzedzenia, upadną stereotypy.

Robert: Naprawdę czujesz taką nadzieję? Dla mnie niestety to przede wszystkim opowieść pełna goryczy, opowiadana właśnie po to, że tak mało osób rozumie, pamięta. Dlatego tak ważna. Ale czy wychodzi się z nadzieją? Może raczej właśnie z bólem w sercu i znakami zapytania. Nie tylko o to jak to możliwe, że tyle cierpienia zgotowali ludzie innym ludziom. To również pytania o nasze wybory, dokonywane przecież z dobrymi intencjami, ale przecież nie zawsze muszą one nieść dobro innym ludziom.

wtorek, 18 kwietnia 2023

An Act of God, czyli co by było gdyby

M. stwierdziła, że nie chce pisać dialogowanej recenzji o tym spektaklu, bo pewnie skończy się na dyskusji nt. religii, tym razem więc po wizycie w Teatrze Druga Strefa dwugłos. Najpierw M., potem ode mnie parę zdań.


MaGa
: A co by było gdyby Bóg – ta bezcielesna istota, do której modlą się we wszystkich religiach świata ludzie wierzący – przybrał postać ludzką i podjął próbę oceny wierzących poprzez ich czyny? Jako istota wszechmocna, mógłby przybrać na przykład postać dyrektora teatru… bo dlaczego nie? Co wówczas miałby do powiedzenia swoim wyznawcom?

Ten spektakl mimo lekkiej formy wcale taki nie jest.  Jest próbą odpowiedzi na pytanie jaki jest Bóg, który stworzył ludzi podobno na swój obraz i podobieństwo. A jeżeli tak, to przecież może być skrajnie różny od wyobrażeń ludzi wierzących. Jeżeli stworzył ludzi homoseksualnych, aseksualnych, transseksualnych itp. – to może sam jest taki albo nie ma nic przeciwko takim osobom (wszak, powtarzam, jesteśmy rzekomo stworzeni na jego obraz i podobieństwo). Jeżeli wśród nas są ludzie źli i podli to może Bóg dopuszcza i u siebie takie postępki. Jednocześnie Biblia wyraźnie sugeruje jak Syn Boży patrzył na kupczenie w murach świątyń i jak wyszedł w zderzeniu z polityką...

piątek, 23 grudnia 2022

Z Matką Boską na rowerze - Wojciech Koronkiewicz, czyli jak co roku: lektura i życzenia

Co roku na Notatniku w okolicach Wigilii znikam na trochę z sieci, a zostawiam Was z jakąś wyjątkową notką i życzeniami, niech tak będzie więc i w tym roku. Czego Wam życzyć? Pewnie tego samego, czego chciałbym i dla siebie.
Pisząc niedawno życzenia dla świetlic do których z pracy wysyłaliśmy paczki z grami i książkami, napisało mi się tak:

By to co dobre i piękne zawsze przynosiło wiele radości i pozytywnych emocji, a to co trudne i bolesne nie odbierało sił i nadziei.

I to chyba sedno. Zabiegani wokół gotowania, przygotowań, sprzątania, myśląc o prezentach i innych rzeczach, które wydają się ważne, zapominamy o tym co najważniejsze. Boże Narodzenie jak chyba żaden inny czas, zwraca nam uwagę na potrzebę bliskości, wartość rodziny, uczy nas opiekowania się słabszymi, wymagającymi wsparcia. Biegając po sklepach i skupieni na pieniądzach, zapominamy że ważniejsze od tego jest obecność, bliskość, szczerość, czas spędzony razem. Wtedy może narodzić się przebaczenie, wdzięczność, radość i miłość. Tego więc Wam życzę. Żebyście nie czuli się samotni i żebyście dostrzegali innych, którzy mogą tak się czuć. Byście byli dla innych i czuli, że ktoś chce się odwdzięczać tym samym wobec Was.

I dorzucam lekturę, która mnie zachwyciła. Czy osoba, która jak sama o sobie pisze - jest lewakiem i nie do końca czuje religijne uniesienia, może napisać z wrażliwością dla sacrum książkę o miejscach, do których pielgrzymowały setki tysięcy ludzi? Koronkiewicz udowadnia że jak najbardziej. To reportaż, migawki pełne ludzi, magicznej atmosfery Podlasia, ale i ciekawe zderzenie historii i współczesności, kultur, narodów, religii, emocji. Wschód i Zachód. Tu się spotykają, przenikają, pozwalają dotknąć. Tu ikony wiszą w kościołach katolickich, a ksiądz i batiuszka potrafią z równą pasją opowiadać o ich historii, o cudach za jakie przychodzili dziękować wierni. Warto mieć otwarte oczy i uszy, bo czasem najciekawszych rzeczy można doświadczyć wcale nie tam gdzie spotyka się tłumy wiernych. 

sobota, 17 grudnia 2022

Pocztówka z Mokum. 21 opowieści o Holandii - Piotr Oczko, czyli słowem i obrazem malowane

Uwielbiam ten dreszcz, gdy kończysz jakąś świetną książkę i z radością myślisz z nadzieją, że może kolejna będzie równie dobra. U mnie od razu rodzi się chęć łapania za klawiaturę i na gorąco przelewania myśli - dlatego często te moje notki są tak chaotyczne. Czasem, gdy jest to jakiś dobry tytuł, pojawia się też obawa - jak opowiedzieć o wszystkich moich emocjach jakie się pojawiły w trakcie lektury, jak to napisać. Z pocztówką z Mokum chyba tak właśnie mam. Zachwyciła mnie zarówno forma (genialne reprodukcje), jak i słowo. I choć trzeba podkreślić: to nie jest reportaż, a raczej felietony, to można dzięki tej książce dowiedzieć się o Holandii więcej niż z niejednego przewodnika. Piotr Oczko to profesor nadzwyczajny Uniwersytetu Jagiellońskiego, zajmujący się w pracy naukowej głównie literaturą, kulturą i historią sztuki krajów niderlandzkojęzycznych, mający w swoim dorobku już niejedną publikację na ten temat. Ta jest jednak wyjątkowa, bo napisana jest tak przystępnie, a jednocześnie od serca, że czytamy ją z fascynacją, z każdym rozdziałem lepiej rozumiejąc miłość autora do Holandii. Dzieli się swoją pasją, opowiadając o tym kraju raczej z perspektywy jego przeszłości, niż teraźniejszości, ale po pierwsze śladów tej pierwszej można znaleźć całą masę, a po drugie, jak udowadnia, miała ona ogromny wpływ na to jakim społeczeństwem jest dziś ludność zamieszkująca Niderlandy. Co jest jedynie stereotypem, jakimś uproszczeniem, a gdzie szukać tego co może nam powiedzieć więcej o Holendrach? 

piątek, 8 kwietnia 2022

Polskie znaki - Rzeczy ostatnie, czyli w poszukiwaniu drabiny do nieba

Gdy widziałem ich na żywo podobali mi się średnio, ale to projekt tak specyficzny, że w dużej sali koncertowej, jako support kapeli nie zawsze super poważnej, wypadają trochę niczym z kosmosu. No bo jak to - śpiewać pieśni żałobne, melodie ludowe, wielkopostne, dotykać tekstami śmierci i spraw ostatecznych, a tu ludzie stoją z piwem i czekają na dobrą zabawę. Te szok jednak może też być czymś ciekawym, może właśnie dzięki temu zespół się zapamięta? Przemijanie w końcu wciąż jest trochę tematem tabu, nie gości zbyt często w naszych myślach, a już na pewno w muzyce, która jednak kojarzy się z rozrywką.

sobota, 5 lutego 2022

Benedetta, czyli skandal ważniejszy niż historia

Na plakacie słowa: podnieca, prowokuje, obraża. I one wiele mówią o najnowszym dziele Paula Verhoevena (przypomnijmy - twórca choćby "Nagiego instynktu"), który moim zdaniem na siłę kreowany jest na wywołanie skandalu. Do tego fragmenty opisów, jakie producenci i dystrybutorzy dodają do tego, gdzie próbują uderzyć w tony feminizmu, odważnej walki o wpływy, kreatywności w manipulowaniu ludźmi... Nawet obrazy historyczne mają stać się próbą opowiadania o współczesnej walce kobiet o ich prawa. Nie mówię, że to źle - powstaje wiele dzieł ważnych i przekonujących, z "Benedettą" jednak wydaje mi się, że to grubymi nićmi szyte. Są w tym filmie sceny ciekawe, ale od strony psychologicznej konstrukcja tych postaci jest dość infantylna, kompletnie nieprzekonująca.

piątek, 4 lutego 2022

Czarni - Paweł Reszka, czyli powołanie czy zawód?

Nie jest tak sensacyjna, jak się tego obawiałem, ale też trudno zachwycić się tą książką, bo mam wrażenie, że kręcimy się wokół pewnych oczywistości, a przyjęta forma pozostawia niedosyt. Paweł Reszka starał się dotrzeć do dużej ilości rozmówców, by poznać środowisko i jego problemy "od środka", nawet sam zakłada sutannę, w ramach dziwnego eksperymentu, ale wypowiedzi te poszatkował tak, że niewiele z nich wynika. To albo potwierdzenie tezy jaką postawił autor w danym rozdziale albo jakieś krótkie wspominki, które się z tezą łączą. Jakie są grzechy duchownych i jak na nie patrzą sami księża? Przy tak pociętych rozmowach można by odnieść wrażenie, że ta świadomość jest powszechna, ale i bezradność duża, niewielu bowiem z nich ma pomysł jak zmienić to w jakiejś długofalowej perspektywie. Zmienia się więc nie tylko postrzeganie kleru, liczba powołań, ale i nastawienie młodych, którzy bardzo często zderzając się z trybami tej machiny pożerającej idealistów, szybko się poddają. Albo będziesz mierny i posłuszny albo odchodzisz. Głosów tych, którzy odeszli jest tu na pewno mniej niż czynnych przedstawicieli stanu duchownego, ale ton w jakim się wypowiadają jest podobny. Problemy były, są i być może będą, bo ksiądz jest nie spada przecież z nieba, jest częścią społeczeństwa, posiada takie same zalety i wady jak każdy, przeżywa zwątpienie, pokusy, emocje. Święcenia mają go wzmocnić, ale przecież nie czynią go chodzącym świętym.
I tak jak wśród innych grup społecznych są ludzie dobrzy i źli, tak niestety wśród księży są tacy, którzy mogą budzić zgorszenie i psują reputację. Dla kogoś to po prostu "zawód" który wykonuje i sposób na wygodne życie, inni serio próbują robić coś dla innych, chcą być świadkami niosącymi ziarno wiary.

wtorek, 26 października 2021

Dewocje - Anna Ciarkowska, czyli od kogo, dla kogo i po co ten cud?

Mam trochę problem z tą powieścią. W tak modnym ostatnimi czasy krytykowaniu wszystkiego co wiąże się z duchowieństwem, katolicyzmem w naszym kraju i religijnością jako taką, mam wrażenie, że rodzi się jakie zaślepienie, w którym można łatwo zagubić sens krytyki, wskazywane realne problemy i punkty gdzie coś iskrzy przy spotkaniu wierzący-niewierzący. Taka zajadłość niby nie pojawia się w książce Ciarkowskiej, ale mimo wszystko coś mnie w niej uwiera. Może właśnie dlatego, że wszystko co jest tu związane z wiarą katolicką jest pokazane trochę w kontrze do tego co odczuwa sama bohaterka, jakby głębszą, bardziej prawdziwą więź z Bogiem. Ona, prosta, wyśmiewana, staje się narzędziem w Jego ręku. A oni wszyscy natychmiast z tego powodu dostają jakiegoś dziwnego zaćmienia, albo upatrując w niej cudotwórczynię, która magicznie coś może zdziałać, albo (dużo częściej) idąc za głosem proboszcza i jego przełożonych, czyli odsądzając ją od czci i wiary. Bo ich wiara jest płytka, nic nie rozumieją, są głupi, prymitywni, skupieniu na ziemskim życiu, na sprawach mało skomlikowanych. Nawet wszystko co bohaterka opowiada o swoich rodzicach, ludziach prostych, których nieodłączną częścią życia były odniesienia do wiary i religijność, trąci jakimś szyderstwem: zobaczcie co to za świat, przecież dziś już nikt tak nie myśli, jacy oni prymitywni, a ich wiara to łączenie przesądów z rytuałami. To świat, w którym ksiądz jest nie tyle przewodnikiem, co przełożonym, który żyje sobie wygodnie ponad nimi, ciesząc się władzą jaką nad nimi posiada. Czy nawet jeżeli tak wyglądało, może gdzieniegdzie nadal wygląda życie niektórych ludzi na wsiach, to znaczy że naprawdę nie mają wartościowego życia, nie są samodzielni w swoim myśleniu, są jak barany, z których możemy się nabijać? Jeżeli coś jest dla nich ważne, to trzeba im to koniecznie zabrać, bo my wiemy lepiej czego im trzeba?

piątek, 13 marca 2020

Boża krówka, czyli doświadczenie słabości, doświadczenie Spotkania

Tegoroczny festiwal Epifanie przerwany został zamieszaniem wokół epidemii i "profilaktycznym" zamykaniem placówek kultury (ale centra handlowe jako, że podobno nie stanowią żadnego zagrożenia epidemiologicznego działają sobie dalej). Można mieć jedynie nadzieję, że cała sytuacja szybko się uspokoi i liczba nowych przypadków nie będzie rosła.
A mi pozostaje porządkować spektakle, które już zdążyłem zobaczyć w marcu i nie kląć za bardzo na te które przechodzą mi koło nosa.
Dziś znowu dialog z M. Ateistka i wierzący-poszukujący o spektaklu, w którym bardzo istotny jest aspekt wiary. Czy coś z tej rozmowy wyniknie? Mam wrażenie, że ta rozmowa to dla nas obojga takie niby rekolekcje, czyli okazja do postawienia sobie ważnych pytań i próby szukania odpowiedzi.

*****

MaGa: Moich przekonań ten spektakl nie zmienił, ale poczyniłam kilka spostrzeżeń, które nie były dotychczas w orbicie moich rozmyślań. A już to uważam za ogromny plus tego spektaklu. Jak chociażby to: co ma zrobić ksiądz jeśli do pierwszej spowiedzi przed I Komunią przychodzi chłopczyk do tego stopnia dobry, że nie posiada ŻADNEGO, nawet najmniejszego grzechu. Musi być spowiedź, żeby mógł otrzymać rozgrzeszenie i przyjąć komunię. A tak? Jak rozwiązać ten dylemat? Przecież przy takim dziecku ksiądz traci rację bytu, nie jest do niczego potrzebny.

niedziela, 4 lutego 2018

Ostatni syn, czyli najważniejsze to co w sercu

Warszawski Teatr Żydowski mimo braku siedziby, działa i przygotowuje kolejne premiery. Z powodów lokalowych nie mają one pewnie tak wielkiego rozmachu, jak mogłyby mieć, ale to nie znaczy, że nie warto nimi się interesować.
Wśród nich na pewno godny wyróżnienia jest "Ostatni syn" i to z kilku powodów. Po pierwsze dlatego, że niewiele jest propozycji repertuarowych na naszych scenach, które traktowałyby młodego widza tak serio, bez wygłupów, tego zażenowania gdy widzisz, że dorośli zmuszają się do mówienia wierszyków, śpiewania dziecinnych piosenek.
Oczywiście dorzucam kolejny, dość emocjonalny powód - teatrowi "na wygnaniu" należy się szczególne wsparcie, bo warunki w jakich pracując na pewno nie są tak komfortowe jak dawniej. Ale jest jeszcze coś bardzo istotnego. Temat przedstawienia. Dość poważny, odważny, mądrze pokazany i mam wrażenie dziś dość potrzebny. Choć wydaje się, że coraz więcej rodziców wychowuje swoje dzieci próbując wpajać im dystans do wszelkich religii, one przecież na każdym kroku mogą spotykać się z symbolami, zwyczajami, których nie rozumieją. Pytania dotyczące sfery metafizycznej, ale również spraw bardzo przyziemnych, kulturowych, wbrew pozorom wcale nie są mniej istotne niż te dotyczące matematyki, czy przyrody. "Ostatni syn" grany na małej scenie (na Senatorskiej) daje okazję do rozmowy z dziećmi na te tematy i jest również niezłą lekcją tolerancji.