czwartek, 6 lipca 2023

Trubadur, czyli pomścij mnie

Akcja opery Giuseppe Verdiego rozgrywa się w Hiszpanii w XV w. w Aragonie i Biscagli. Dzieje się w pięciu miejscach, na które składa się 8 scen, więc jest to opera wymagająca zarówno dla reżysera jak i scenografa. Jak to w operach bywa opowiada historię miłości, zazdrości, niepożądanego splotu nieporozumień, skrywanej latami tajemnicy, która w efekcie doprowadziła do dramatu dwóch rodzin. Nie jest najłatwiejsza w odbiorze, bo libretto napisane przez Leone Emanuele Bardare i Salvadore Cammarano pełne jest zawiłości.

Powiem szczerze, że ta opera, tak przeze mnie oczekiwana nie zachwyciła mnie wystawieniem. Chciałoby się rzecz: cudze chwalicie swego nie znacie. Tym razem Royal Opera House tak uprościła scenograficznie tę operę, że dla mnie stała się ona pozbawiona uroku i wszelkiej dynamiki, a niektóre rozwiązania kostiumowe były dla mnie nie do przyjęcia. Wprawdzie we wstępnej rozmowie przed spektaklem reżyserka Adele Thomas wspominała o inspiracji obrazami Boscha czy chęci odtworzeniu mitologii późnego średniowiecza, jednak po obejrzeniu spektaklu miałoby się ochotę spytać: po co? Ta piękna opera przez takie pomysły dużo straciła. To oczywiście tylko moje zdanie, nie jestem żadnym krytykiem muzycznym, a jedynie zwykłym widzem kochającym operę, ale myślę, że to przedstawienie nie zapisze się w historii ROH złotymi zgłoskami. Jeśli obóz Cyganów kojarzy się widzom z surykatkami (a takie opinie słyszałam) to coś jest nie tak. I te schody… coraz częściej w różnych spektaklach schody mają symbolizować wszystko. Może czas już z tym skończyć! Pamiętam „Trubadura” wystawianego w Teatrze Wielkim w Warszawie w siermiężnych latach tzw. komuny – był wystawiony w pięknej scenografii i z kostiumami z epoki. Odbiór opery był zdecydowanie lepszy. A jeżeli trudność sprawia szybkość i konieczność przemieszczania bohaterów w poszczególnych scenach – to wystarczy ściągnąć pomysły choćby z wystawienia „Trubadura” w reżyserii Laco Adamika w Operze Krakowskiej.

Dobrze chociaż, że muzyka Verdiego potrafi obronić się przed wszystkimi pomysłami reżyserskimi, co zawdzięcza bogactwu melodii, pięknych arii i – jak dla mnie – niepowtarzalnych partii chóralnych. Gdyby jeszcze zachwycała wizualnie to byłoby fantastycznie. Partie wokalne wybrzmiewałyby zapewne piękniej w innej scenografii, gdyby śpiewacy nie musieli myśleć, że stoją na schodach.

Jedno muszę zapisać na plus – odtwórczyni roli Leonery - Rachel Willis-Sorensen, która zastąpiła chorą Marinę Rebekę, ma barwę sopranu taką jaką lubię (bo tak ogólnie to wolę mezzosoprany). Wspaniale wypadła w tej roli i chyba jako jedyna oddała dynamikę postaci, śpiew był perfekcyjny, płynnie „płynęła” po dźwiękach. Tenor Riccardo Massi dobrze poradził sobie z tytułową rolą; ma piękny głos o przyjemnej barwie; jednak brakowało mi w nim emocji, pasji, a przecież trubadur u Verdiego ma wiele twarzy i powinien to pokazać. Podobnie odebrałam postać Hrabiego Luny, w którą wcielił się Ludovic Tezier – śpiewak o pięknej barwie barytonu – brak energii, mocno statyczny i w śpiewie i w ruchach – jakże inny od np. Hamleta w reż. Warlikowskiego. I na koniec Jamie Barton w roli Azuceny (wizerunkowo bliżej jej do wiedźmy niż Cyganki), ale przynajmniej widać w niej było pasję i wydźwięk granej postaci. Poza tym ta śpiewaczka ma mocny głos (mój ulubiony mezzosopran) i potrafi nim świetnie operować. Chyba najbardziej mi się w tym spektaklu podobała.

To przedstawienie warto obejrzeć dla pięknej muzyki, świetnych głosów i pięknych śpiewów chóralnych. Cała linia muzyczna jest piękna, więc zachęcam do obejrzenia.

https://www.youtube.com/watch?v=my39OC2IcYI
 
MaGa

Pełny repertuar spektakli i wydarzeń specjalnych w Multikinie znajdziesz tutaj: https://multikino.pl/wydarzenia
 
Multikino Złote Tarasy – „Trubadur” z Royal Opera House z Londynu
Muzyka: Giuseppe Verdi
Libretto: Leone Emanuele Bardare i Salvadore Cammarano
Reżyseria: Adele Thomas
Kostiumy i scenografia: Annemarie Woods
Dyrygent: Antonio Pappano
Obsada: Hrabia Luna – Ludovic Tezler (baryton); Lenora – Rachel Willis-Sorensen (sopran); Cyganka Azucena – Jamie Barton (mezzosopran); trubadur Manrico – Riccardo Massi i inni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz