czwartek, 20 lipca 2023

Polowanie na małego szczupaka - Juhani Karila, czyli gdzieś tam daleko na północy...

Zróbmy małą przerwę w kryminałach, thrillerach, choć jeszcze kilka w zanadrzu. Dziś coś nietypowego. Skandynawska opowieść, w której świat legend i podań ludowych tak mocno tkwi pod skórą mieszkańców krańców Laponii, że staje się jak najbardziej realny. Przedziwna książka, zaskakująca, ale też i ciekawa poprzez swoją inność. Pomieszaj jakieś elementy realizmu magicznego, może Sapkowskiego, czy Pilipiuka, a jak pamiętasz lektury sprzed lat, to choćby Konopielkę, dodaj nawet jakieś elementy kryminału (w końcu jest i śledztwo), humor, magię, mrok, miłość i depresję... Dziwnie? I to jak! To ziemie, na które nikt o zdrowych zmysłach się nie zapuszcza, a miejscowi nawet jak wyjadą to tęsknią i wracają. Bagna, lasy, jakieś dziwne stwory, klątwy, komary wielkości pięści - no jak tu żyć? I jeszcze ludzie mówią takim dziwnym dialektem, że obcy ich nie potrafi zrozumieć. No dobra, może i zrozumie, ale i tak nie będzie wiedział o czym mówią, bowiem jak tu uwierzyć w jakieś wiedźmy, gobliny, wodniki i inne takie w XXI wieku. Ale gdy spotkasz takiego naprawdę, trochę zmienia ci się perspektywa.


Wspomniałem o tym języku nie bez przyczyny, bo tłumacz (Sebastian Musielak) dokonał czegoś bardzo ciekawego - mając trudność oddania niuansów języka fińskiego i nie chcąc popadać w śmieszność, spróbował zbudować coś własnego, nawiązując m.in. do gwary Podlasia czy Mazur. Efekt naprawdę świetny, choć ja wciąż łapałem się na tym, że dla mnie to trochę przerysowane i miejscowi wychodzą w naszych oczach trochę na prostaczków, co to nie bardzo potrafią się wysłowić, tylko mruczą pod nosem. Fakt, że w ich oczach my (czyli przyjezdni) to niedorajdy, które nic nie potrafią i nie rozumieją, niewiele tu zmienia. Opowieść nie powinna ośmieszać mieszkańców Laponii, a trochę w mojej ocenie staje się takim żartem, niby przybliżającym ich wierzenia i problemy, ale i na zasadzie: hen daleko pod granicą żyją ludzie do których cywilizacja nie dotarła. Gdzieś pod granicą z Rosją jakby świat się zatrzymał.
Oni by pewnie odrzekli: a na co im cywilizacja? To co potrzebne to mają.

Elina przyjeżdża na północ po długim okresie nieobecności, bo czuje że musi wykonać pewnego rodzaju misję. Choćby świat rzucał jej kłody pod nogi, choćby ścigała ją policjantka z południa kraju, a wszyscy stukali się w głowę, że rzuca się na niemożliwe do wykonania. Jest zdecydowana nawet zadrzeć z siłami dużo potężniejszymi od ludzkich, byle dopiąć swego. Od tego w końcu zależy życie jej i jeszcze kogoś.
Postać policjantki, próbującej racjonalnie patrzeć na otaczającą ją rzeczywistość sprawia, że całość jest jeszcze bardziej komiczna. To nie jest jednak bynajmniej komedia! I choć sporo tu niesamowitości, wciąż jakoś trzymamy się rzeczywistości. Szkoda jedynie, że wykorzystane mity i podania chyba bliższe są tym słowiańskim niż wierzeniom Saamów.
Jak szukacie czegoś oryginalnego - to będzie idealne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz