Kolejna z zaległości i jeszcze trudniejsza, bo czytając jeden kryminał lub thriller za drugim, nic dziwnego że potem mi się fabuły i detale mieszają. I zostaje wrażenie, czy było ok, czy porwało, czy też było słabo. W przypadku powieści Sobczak przyznaję, że chyba lepiej bawiłem się przy serii Kolory zła, niż przy nowym cyklu (bo przed Szumem był Szelest o którym też pisałem - do odnalezienia wszystkie w spisie przeczytanych). Ten bliższy jest thrillera psychologicznego niż kryminału, a to co może też trochę drażnić to próby pokazania dziwnej zależności jaka rodzi się między ofiarą, a sprawcą. Czasem bywa i tak - akt przemocy nie jest przypadkowy, ale wcześniej rozwija się jakaś chora, manipulacyjna relacja, buduje się związek i świadomi tego, jak bardzo jest to toksyczne, nie mamy łatwo. Piąchy się zaciskają ze złości, myślimy sobie: spieprzaj, zostaw go, on cię krzywdzi, a jednocześnie wciąż widzimy jak wiele jest w bohaterkach różnych kompleksów, ran, z którymi oprawca świetnie sobie radzi, najpierw wspierając, a potem dozując komplementy, przesuwając granice... To jedna z tych powieści, gdy z równie wielką ciekawością przyglądamy się nie tylko mordercy i jego choremu umysłowi, ale i komuś kogo wybiera on sobie za cel - to walka o przełamanie lęku, paraliży niemocy, ale i szukanie w sobie mocy, której wcześniej się w sobie nie miało. Dodatkowo pojawia się tu również mocny wątek akceptacji (bądź nie) własnego ciała przez młode dziewczyny, co często może być ich piętą achillesową - są bardziej podatne na zranienia, ale i gotowe zaufać, gdy ktoś im daje akceptację...
Bezkompromisowa dziennikarka Alicja Grabska i charyzmatyczny detektyw Oskar Korda, których poznaliśmy już w Szeleście prowadzą śledztwo w sprawie zaginięcia nastoletniej córki prominentnego polityka. Kluczem do odnalezienie jej żywej lub przynajmniej jej ciała, jest poznanie jej ostatnich miesięcy i tajemnic jakie skrywała. I tu może pojawić się mały zgrzyt, bo ktoś może sobie pomyśleć: skoro szukała ekscytujących doznań, to sama sobie jest winna - myślę że psychopaci świadomie też wykorzystują to do manipulowania swoimi ofiarami jak i społeczeństwem. Przesuwając powoli granicę, stwarzają wrażenie, że to jakaś naturalna konsekwencja pewnych wcześniejszych kroków, które odbywały się za pełną zgodą. Ciarki chodzą po plecach gdy to się czyta.
Dobre, choć nie rewelacyjne. Może jednak dokonuję już porównań z lekturami, które mam bardziej na świeżo (kolejna Wolwowicz, Gortych, Ostrowski).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz