poniedziałek, 17 lipca 2023

Być ludźmi - O. Leon Knabit OSB, czyli lekarzom, pacjentom, bliskim ku refleksji

Książka przywieziona z Tyńca, ale powiem Wam że chyba trafiłem średnio. Książki ks. Kaczkowskiego uwielbiam, o. Leona też miałem okazję parę razy słuchać i wydawało mi się, że to będzie na podobnym poziomie - z ogromną kulturą, mądrością, ale i wrażliwością. A tymczasem...
No kiepsko wybrałem, bo książeczka zawiera felietony pisane dla wydawanego przez Stowarzyszenie Przyjaciół Szpitala Zakonu Bonifratrów w Krakowie pisma „Nasze Szlachetne Zdrowie”, co samo w sobie może nie byłoby takie złe, ale niestety o. Knabit mocno wchodzi tam w komentowanie rzeczywistości i wydarzeń bieżących, a jeżeli to lata 1999-2008, możecie sobie wyobrazić jak wiele z nich po prostu okazuje się po latach mało adekwatna/mało interesująca. Wybory, jakieś wypowiedzi polityków, czy nawet ostatnia pielgrzymka Jana Pawła II do Polski - to wszystko gdzieś miga przed oczami, ale nie zostaje na dłużej w głowie. Część niestety różnych stwierdzeń dziś nawet może bawić, bo rzeczywistość daleko wyprzedziła różne oczekiwania autora. Czy dziś miałby coś do powiedzenia na temat stosunku władza-kościół albo kolejnych afer związanych z duchownymi, spadającej liczby powołań - to chętnie bym przeczytał/usłyszał. Ale zainteresował mnie tytuł, nie sprawdzając jak bardzo nieaktualne mogą być te felietony. Swoje przemyślenia autor notował w czasach zupełnie innych, gdy jeszcze kraj mocno przeżywał śmierć Papieża, gdy wydawało się, że ta fala uniesienia religijnego będzie trwała dłużej.

Dość zabawne wydają się też notatki z podróży zagranicznych - nie dość że bardzo skrótowe, to niestety i one już są średnio aktualne, bo i Polska mocno się zmieniła, nie trzeba aż tak wzdychać do tego jak wiele jesteśmy w tyle za Zachodem.

Ciekawsze są za to refleksje o. Leona na temat choroby, towarzyszenia w cierpieniu i umieraniu, stosunku do pacjenta, skierowane zarówno do osób pracujących w szpitalach i placówkach współpracujących z Bonifratrami, jak i do chorych, ich członków rodzin. Może i nie ma tu aż tak zapadających w serce słów jak te, które znajdywałem u Kaczkowskiego, ale to ważne by pokazywać tą perspektywę: szacunku, bycia z drugim człowiekiem i dla niego, ale i szukania razem z nim pocieszenia, spokoju, nadziei.
Lekkie rozczarowanie, ale nie tyle autorem, co pomysłem na tą pozycję, zbyt minimalistyczną w zawartości i trącącą trochę myszką (ale to już mój błąd - mogłem patrzeć na rok wydania i opis zawartości). Do o. Knabita pewnie jednak wrócę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz