Pokazywanie postów oznaczonych etykietą multikino. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą multikino. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 21 lipca 2025

Balet na Broadway’u, czyli Dzieła Wheeldona


Podejrzewam, że nie tak szybko wybierzemy się by obejrzeć balet na Broadwayu. Trochę daleko i trochę za drogo 😊. Przynajmniej dla mnie. Dlatego łapię każdą okazję by korzystać z oferty nazywowkinach.pl i na ekranie Multikina cieszyć się obrazami jakie tworzą na scenie tancerze z Royal Ballet & Opera z Londynu w dziełach baletowych Christophera Wheeldona. Ten brytyjski choreograf od 2001 r. współpracujący z New York City Ballet zyskał szybko sławę i wiele znanych zespołów baletowych na świecie zaczęło zamawiać u niego tańce (m. in. San Francisco Ballet, Bolshoi Ballet, Royal Ballet-Londyn). Twórczy i utalentowany w przeciągu dwóch lat stworzył 23 dzieła. 

W ostatniej retransmisji spektaklu baletowego z sezonu 2024/2025 Multikino udostępniło widzom spektakl z Royal Ballet and Opera w Londynie składający się z czterech dzieł tego wybitnego choreografa tańca współczesnego, mocno zróżnicowane muzycznie, za to zatańczone energetycznie i zmysłowo.

niedziela, 6 lipca 2025

Walkiria, czyli dylematy bogów i śmiertelników

Kończy się sezon kinowy nazywowkinach.pl 2024/2025 a razem z nim transmisje i retransmisje spektakli operowych i baletowych z Londynu. Ostatnią operą obejrzaną przeze mnie w tym sezonie w Multikinie była „Walkiria” R. Wagnera. To kolejna część Wagnerowskiego opowieści operowej „Pierścień Nibelunga”. Reżyser Barrie Kosky i dyrygent Antonio Pappano spotkali się po raz kolejny, by kontynuować prace nad tą epopeją operową, którą rozpoczęli w 2023 r. wystawiając jej pierwszą część „Złoto Renu”, a którą zdołałam obejrzeć również dzięki temu cyklowi.


Niestety ciężko obejrzeć „Walkirię” na rodzimych scenach, ponieważ Wagner sympatyzował z nazistami co budzi niechęć w Polsce. Z drugiej strony opery Wagnera to ogromne koszty produkcji i bardzo wysokie wymagania odnośnie obsady - nie każda Opera jest w stanie je spełnić. Doceniajmy więc, że możemy dzięki pokazom w Multikinie uczestniczyć w tej muzycznej przygodzie oglądając ją na ekranie kin.

czwartek, 24 kwietnia 2025

Dr Strangelove, czyli i przerażająco i śmiesznie albo inaczej odwet wyprzedzający

MaGa: Kolejny spektakl teatralny z cyklu NTLive pozwolił nam przypomnieć sobie czym jest humor angielski i za co go lubimy. Nic tylko podziękować należy za możliwość oglądania na dużym ekranie świetnych aktorów, odważnie podejmowanych tematów, sprawnej reżyserii i niebanalnych pomysłów na scenografię.


Robert: To prawda. Cykl na który możemy wpadać do Multikina jest gratką dla teatromanów, bo daje możliwości obcowania z inną kulturą, niekiedy z innym spojrzeniem na to co nas otacza albo – tak jak w przypadku tego spektaklu – z tak ostrą satyrą, której na deskach rodzimych teatrów raczej się nie ogląda. Choć temat zagrożenia związanego z działaniami polityków, którzy zamiast łagodzić, jedynie podkręcają konflikty jest znany, a w obecnych realiach wcale nie traci na aktualności. I co z tego że to tekst wymyślony w latach 60, mocno zanurzony w rzeczywistość zimnowojennego konfliktu między NATO i blokiem sowieckim.

Przecież to nie tylko rzecz historyczna, ale też genialna, błyskotliwa satyra, która ironizuje z polityki, wojskowego szaleństwa na temat działań wojennych i koncepcji wzajemnego odstraszania nuklearnego. Przez cały spektakl ma się wrażenie balansowania na cienkiej linie pomiędzy śmiechem a przerażeniem. A przyglądając się pomysłom niektórych aktualnych głów Państwa wcale wiele się w sposobie podejmowania różnych decyzji nie zmieniło. I choć tu akurat mamy prztyczek w nos Amerykanów, ale przecież to samo można zobaczyć i w innych krajach. Dać ludziom władzę, to tak jakby wręczyć dziecku pudełko zabawek licząc na to, że nie skusi się na to by z niego skorzystać.

środa, 26 marca 2025

Bądźmy poważni na serio, czyli na malutkiej scenie dzieją się cuda

MaGa: Miło nam donieść, że właśnie wróciliśmy z Londynu, z National Theatre. Uśmiechnięci i wyluzowani, bo oglądaliśmy tam „Bądźmy poważni na serio”, sztukę napisaną przez Oscara Widle’a w 1895r. Ramotka teatralna, ale jak zrobiona!!!

Robert: Hola, hola 😊. Byliśmy tam dzięki cyklowi pokazów NT Live, a oglądaliśmy go nie wydając ani złotówki na podróż do Londynu, bo w Multikinie Złote Tarasy. Ale przyznaję rację – bawiliśmy się świetnie, nawet w drodze powrotnej, wciąż omawiając sobie różne detale, które nas urzekły.

MaGa: I nie my jedni. Po raz kolejny mocno zapełniona widownia śmiała się tak serdecznie z tego co wyczyniali na scenie aktorzy. A dawali z siebie wszystko.

Robert: Dawno nie widziałem tak świetnie zrobionej komedii. Niby tekst stary, epoka już mocno odległa, ale… jak się ma pomysł, świetnych aktorów to wszystko się uda. A my, zanurzeni w wygodnych fotelach, za cenę niższą niż w większości warszawskich teatrów, mamy możliwość oglądania na scenie aktorów wysokiej klasy, takich jak Sharon D. Clarke (wielokrotnie nagradzana nagrodą Oliviera), Ncuti Gatwa (znanego z Sex Education i Doctor Who) czy Amandę Lawrence (seria Gwiezdne wojny). No i mogliśmy zachwycać się fantastyczną robotą wykonaną przez cały zespół twórców, czyli reżysera, ludzi od scenografii, kostiumów, muzyki i całej reszty. Na malutkiej scenie dzieją się cuda! 

niedziela, 16 marca 2025

Cyganeria, czyli Werona na wyciągnięcie ręki

Zdumiewające jak można zmienić nasze zapatrywania na obcowanie z kulturą. Teatr i opera zawsze jawiły mi się jako spektakle, które powinno oglądać się „na żywo”. Z tego powodu długo nie chodziłam na wydarzenia jakie oferowały wybrane kina w ramach projektu nazywowkinach.pl. Do czasu, aż mocno namawiana poszłam na operę transmitowaną z nowojorskiej MetOpera w Multikinie. Od tamtej pory jestem miłośniczką tej formy przekazu.


Kiedyś marzyłam o wyjeździe do Werony, ale nie wchodziło to w grę, bo była za „żelazną kurtyną”. Teraz wiek mi nie pozwala na dłuższe wojaże, a i emerytura nie pozwala na takie „ekstrawagancje”. A tu proszę… Werona przybyła do mnie. Amfiteatr w Weronie (popularnie zwany Areną) to trzeci co do wielkości starożytny amfiteatr włoski. Kiedyś odbywały się tu walki gladiatorów, teraz jest areną dla śpiewaków światowej sławy. Bowiem Arena jest miejscem gdzie niemal corocznie od 1913 roku odbywają się Festiwale Operowe pod gołym niebem dla widowni, która jest w stanie pomieścić ponad 20 tysięcy osób.

czwartek, 14 listopada 2024

Wesele Figara, czyli miłość nagrodzona

Ta opera Mozarta była pierwszą, którą zobaczyłam na scenie i od niej datuję moją fascynację tym gatunkiem muzycznym. Bardzo melodyjna, momentami zabawna a wręcz komiczna przez dziesięciolecia cieszyła się ogromną popularnością wśród widzów. I chociaż z latami utraciła na aktualności i „trąci myszką” (jak usłyszałam po seansie) to bardzo się cieszę, że dzięki programowi nazywowkinach.pl mogłam ją ponownie na scenie (choć w kinie) i przypomnieć wzruszenia z nią związane. Pierwszą miałam przyjemność oglądać w warszawskim Teatrze Wielkim niemal pół wieku temu, a tę w Multikinie jako retransmisję z Royal Opera House z Londynu. Nią bowiem otworzono nowy sezon 2024/2025.

piątek, 27 września 2024

Present Laughter, czyli sam już nie wiem kim jestem

MaGa: Muszę przyznać, że Andrew Scott w roli Garry’ego Essendine’a dał prawdziwy popis gry aktorskiej. Widziałam go w sztuce „Vanya” i tam również dokonał – wydawać by się mogło – niemożliwego: jednoosobowo grał wszystkie postacie dramatu. Jednym słowem aktor pisany przez A. W „Present Laughter” gra aktorskiego idola, bożyszcze tłumów, którego teatralna egzystencja zostaje zagrożona przez osoby z zewnątrz.


Robert: Zdecydowanie ta sztuka, pewnie dość kontrowersyjna w momencie gdy powstawała (wystawiono ją po raz pierwszy w latach 40 XX wieku, a w nowej wersji trochę ją "podkręcono" przez dodanie wątku homoseksualnego), daje szansę popisu dla aktora grającego głównego bohatera. Wszystko kręci się wokół niego, a jego humory, nastroje, tak zmienne i czasem tak uciążliwe dla otoczenia, to okazja do pokazania wielu twarzy. Od wściekłości aż po zachwyt. 


MaGa: Garry grany przez Scotta wymyka się wszelkim szufladkom. Raz jawi się nam jak zagubiony chłopiec, który nigdy nie dorósł (Piotruś Pan), a raz jako manipulant, który teatralnymi minami, gestami usiłuje trzymać ludzi na dystans. Czyni to z zawadiacką brawurą, co daje efekty komiczne, ale jednocześnie skłania nas do myślenia, co kryje się pod maską uśmiechniętego celebryty. Raz jawi się jako rasowy drań, aktor-menadżer, by następnie wzbudzać w nas żałość nad jego starzeniem się. Postać – kameleon, a Scott gra ją wyśmienicie.

poniedziałek, 2 września 2024

Orfeusz w piekle, czyli pośmiejmy się z „bogów”

Już za chwileczkę, już za momencik rozpocznie się kolejny sezon transmisji i retransmisji spektakli z najlepszych światowych scen teatralnych, operowych i koncertowych w ramach nazywowkinach.pl i może się tak zdarzyć, że w ramach powtórek, Multikina po raz kolejny odtworzą operetkę Jacques’a Offenbacha „Orfeusz w piekle” z Festiwalu Salzburskiego.


Lubię opery, jednak coraz częściej i bardziej łaskawym okiem zaczynam patrzeć na świat kreowany w operetkach. Opera przedstawia poważną tematykę w równie poważnej oprawie; natomiast operetka jest formą lekką, komediową, jak to mówiono w czasach mojej młodości – rządzi nią muza w podkasanej spódnicy. Muszę przyznać, że w otaczającym nas, coraz mniej radosnym świecie, operetka ze swoją melodyjnością i lekkością arii daje ukojenie duszy i wywołuje uśmiech na twarzy, a przy „Orfeuszu w piekle” wręcz serdeczny, głośny śmiech. Bo trzeba przyznać, że twórcy tego spektaklu tak dobrali obsadę i tak poprowadzili akcję, że można się tylko śmiać. Mało tego, odnosiło się wrażenie, że i aktorzy bawią się równie dobrze jak widzowie co dawało niesamowity efekt. Niestety żaden zwiastun nie oddaje tego co ogląda się na scenie/ekranie.

wtorek, 13 sierpnia 2024

NYE, czyli upór nagrodzony

Niebawem ruszy w pełni nowy sezon 2024/2025 National Theatre w Londynie w formie transmisji i retransmisji do Multikin w całej Polsce, a ja jeszcze jestem myślami przy tym fenomenalnym spektaklu. Miejmy nadzieję, że będzie można zobaczyć jego powtórkę. Bardzo „filmowo” obmyślany spektakl, gdzie scena początkowa powinna być końcową, a tu służy do retrospekcji, przywoływania wcześniejszych zdarzeń z życia (jakże barwnego) głównego bohatera.

poniedziałek, 10 czerwca 2024

Makbet, czyli bójmy się autokratów

„Makbet” – jedna z najbardziej znanych sztuk Williama Szekspira, moja ulubiona. Mroczny horror, o ludziach, którzy nie będą mieć żadnych skrupułów sięgając po władzę, którym wiecznie mało pieniędzy, zaszczytów, honorów. Gotowych iść po trupach by to utrzymać i pokonać przeciwników. Ta tragedia opowiada historię szkockiego lorda Makbeta, człowieka szlachetnego i prawego, który po spotkaniu z „dziwnymi siostrami” (wiedźmami) i po ich równie dziwnych przepowiedniach, mimo wewnętrznego początkowego oporu, decyduje się wejść na ścieżkę zbrodni, by zdobyć koronę Szkocji. Jego początkowy opór przed dokonaniem zabójstwa gaśnie pod wpływem ambitnej, żądnej władzy żony. Zdobyta zbrodniczo władza sprawia, że do jej utrzymania potrzebne są kłamstwa, oszczerstwa, a w konsekwencji – kolejne zbrodnie. Historia Macbetów jest powolnym osuwaniem się w obłęd.

piątek, 17 maja 2024

Śpiąca królewna, czyli bajka raczej dla dorosłych

W naszej świadomości bajka o Śpiącej królewnie funkcjonuje najczęściej w wersji przedstawionej w filmie Wolta Disneya. Delikatna królewna, posłuszna córka, niewinna ofiara złej, niewyrozumiałej wróżki, która po przebudzeniu poślubia zakochanego w niej królewicza. Ach, jak słodko… Spektakl jaki oglądaliśmy w Multikinie przygotowany został przez zespół baletowy Opery w Zurichu i ta wersja nieznacznie różni się od baśni braci Grimm i powiem szczerze, że po dotychczas oglądanych baletach, tych słodkich spektaklach dla dzieci, ta wersja jest jak ożywczy powiew świeżości, choć może raczej nie dla osób bez poczucia humoru, ksenofobicznych i konserwatywnych. Nie każdemu się ta wersja spodoba, ale ja na niej bawiłam się świetnie i śmiałam serdecznie patrząc na bohaterów i ich zachowanie, widząc zmianę konwencji odnośnie postaci Aurory i jej postępków. Niewiele mogę zdradzić, żeby nikomu nie psuć odbioru nowej wersji „Śpiącej królewny”, jednak uważam jest to zabieg ciekawy i zrobiony z poczuciem humoru.

czwartek, 9 maja 2024

Kim jesteś Hamlecie, czyli odnajdź w sobie to uczucie

MaGa: Sztuka w sztuce. Spektakl Jacka Thorne’a o tym jak w 1964r. znany i ceniony aktor John Gielgud postanowił wyreżyserować na Broadway’u „Hamleta”, ale w bardziej innowacyjnej formie, jako próbę generalną, bez tradycyjnych scenografii i kostiumów z epoki, w roli głównej obsadzając Richarda Burtona. Myślisz, że chodziło mu o skupienie całej uwagi widzów na Burtonie, który w tamtej chwili był kimś na kształt dzisiejszych celebrytów?
 

Robert: Pewnie tak. Przeczuwał przez skórę, że nie może spodziewać się z cudów z jego strony, ale wiedział że jego obecność zapewni mu publikę i pieniądze. Ten dylemat: zrobić coś po swojemu, stawiać na jakość, czy po prostu odpuścić i dać nazwisko dla spektaklu co najwyżej przeciętnego, trochę tu pobrzmiewa. Może stąd pomysł, by poprzez eksperyment zachęcić do większej otwartości, wydobyć z aktorów jakieś ukryte w nich zasoby?

sobota, 4 maja 2024

Perichola, czyli uważaj królu na „Kundelkę”

Operetka to nie jest to co lubię najbardziej, jednak muszę przyznać, że po bardzo długiej przerwie zapragnęłam skonfrontować swoje wspomnienia z czasów istnienia Operetki Warszawskiej ze współczesnymi spektaklami. To utwór sceniczny, który ogląda się z uśmiechem na ustach, bo ma komediową akcję i melodyjną muzykę. W czasach mojej młodości mówiono o operetce, że to „podkasana muza”, co wskazywało na jej lekki charakter, choć libretta bywały mocno zagmatwane, ale zawsze finał był dobry dla jej bohaterów.

Jacques Offenbach napisał ogromną ilość operetek. Wiele z nich cieszy się nieprzemijającą sympatią odbiorców, bo mają w sobie wdzięk, muzycznie są pięknie skomponowane, a dowcipny charakter libretta pozwala na uśmiech. A „Perichola” słynie przecież z arii ze śmiechem, choć sama nie należy do tych najbardziej znanych. Trzeba przyznać, że libreciści i kompozytor nie zachowali się jak dżentelmeni nazywając tytułową bohaterkę Kundelką, bo tak należy tłumaczyć jej imię. No cóż, wówczas nie dbano tak o poprawność polityczną.

niedziela, 24 marca 2024

Vanya, czyli solowa wersja „Wujaszka Wani”

„Vanya” to ciekawa – bo jednoosobowa - adaptacja „Wujaszka Wani” Antona Czechowa. Obraz nie tyle - jak u Czechowa - rozkładu XIX-wiecznej Rosji, upadku ziemiaństwa i destrukcji inteligencji, a na tym tle historia nieodwzajemnionej miłości, co raczej ponadczasowy przekaz o kondycji naszego człowieczeństwa – naszych marzeń, żalów i nadziei. Na pozór wszystko jest w porządku. Wszelkie emocje kłębią się, buzują żywym ogniem pod skórą, niewidoczne dla oczu pozostałych, a jednocześnie czuje się to unoszące się nad sceną pragnienie miłości i odmiany swojego losu.

Tytułowy Vanya na wszystko w życiu musiał zapracować. Zbyt pochłonięty zaspakajaniem potrzeb innych nie myślał o sobie, a teraz, mając 47 lat zdaje sobie sprawę, że nie ma nic. Nie zdobył wykształcenia, nie założył rodziny, nie zaznał żadnego szczęścia, nie odłożył nawet pieniędzy na swoją starość. Kiedy chce się zbuntować, bo ma poczucie krzywdy, nawet własna matka odwraca się od niego. To człowiek, który zawsze żył dla innych i to ze świadomością, że tak żyć należy, a na koniec został jedynie z wiedzą, że inne wybory może byłyby dla niego lepsze, bardziej korzystne, dałyby mu odrobinę szczęścia.

czwartek, 21 marca 2024

Dear England, czyli piłka nożna „od kuchni”

Nie jestem fanką ani nawet miłośniczką piłki nożnej, a jednak wyszłam z tego spektaklu mocno usatysfakcjonowana. Niewiele jest spektakli o sporcie, a piłka nożna to przede wszystkim transmisje z meczów lub mecze oglądane z trybun. Na stadionie herosi boiska, a na trybunach/przed telewizorem ich wierni fani. W zależności od wyników media albo pieją z euforii albo „wieszają psy” na zawodnikach, trenerach. Nigdy nie zastanawiałam się, jak to to wszystko odbierane jest przez samych zainteresowanych, co mają w głowie schodząc z murawy. „Dear England” odsłania niejako rąbek tajemnicy, a robi to w oparciu o historię Gereth’a Southgate’a. 

Rok 1996, Anglia dociera do półfinału UEFA Euro. Grają na własnym terenie, przy własnej publiczności. Nadzieje w fanach ogromne, przecież to w Anglii narodził się futbol, na tej ziemi piłka nożna jest królową sportu, a jednak od 1966, kiedy drużyna brytyjska zdobyła mistrzostwo minęło już 30 lat, które nie przynosiły Anglii chluby. Teraz, w walce o szansę na mistrzostwo Anglia ma się zmierzyć z Niemcami. O tym kto przejdzie dalej zdecydowały rzuty karne. Jest tak blisko… niestety rzut karny Gareth’a został obroniony i Anglia odpadła z dalszej rywalizacji. Southgate zamiera, a kiedy schodzi z boiska razem z kapitanem drużyny Adams’em widać, że jest zdruzgotany. Po raz kolejny skończył się sen o „wielkiej Anglii”. Co działo się w mediach i na ulicach angielskich miast do tej pory jest w pamięci nie tylko fanów sportu.

sobota, 2 marca 2024

Manon, czyli ucieczka od nędzy

W scenografii przepychu, gdzie w bogatych szatach przechadzają się możni tego świata, karoce wożą arystokratów, a bokami przemykają żebracy ubrani na szaro, toczy się akcja baletu o młodej dziewczynie, Manon, która za wszelką cenę pragnie uciec od biedy. Jeszcze jest młoda i nieśmiała, roztacza wokół siebie świeżość i niewinność, jednak jej uroda zwraca uwagę tych co mogą sowicie zapłacić żeby tylko zechciała być ich „podopieczną”. Wprawdzie ona zamierzała wstąpić do klasztoru jednak jej brat Lescaut widzi dla niej zgoła inną ścieżkę „kariery” w Paryżu i jak rasowy rajfur usiłuje wepchnąć ją w ręce zamożnego mężczyzny, nie zwracając uwagi na to, że ona właśnie zakochuje się w młodym studencie Des Grieux i to z nim ucieka. Jednak jej bratu składa propozycję bogaty Monsieur G.M. a jemu trudno odmówić. Lescaut odnajduje Manon i pod nieobecność jej ukochanego wkracza tam z Monsiur’em G.M. Mamiona luksusami jakie jej oferują, kobieta ulega namowie brata. Widmo bogactwa jest bardziej kuszące niż widmo biedy.

środa, 3 stycznia 2024

Dziadek do orzechów, czyli jak co roku w okolicach świąt

Im więcej mi lat przybywa tym chętniej wracam do rzeczy sprawdzonych, tych które sprawiają mi radość albo z sentymentu. Nie dziwi więc, że w ferworze przygotowań świątecznych nagle zapragnęłam odpoczynku przy balecie „Dziadek do orzechów”. Widziałam już ten balet w wykonaniu Teatru Bolszoj a także Teatru Wielkiego w Warszawie. Bogata scenografia, feeria barw, piękno tańca klasycznego. Tym razem obejrzałam go w wykonaniu Royal Opera House z Londynu i miłe zaskoczenie. Ta wersja jest bardzo, bardzo czytelna więc chyba najlepsza do odbioru przez dzieci. Przecież to bajka bożonarodzeniowa, pełna magii, spełnionych marzeń i pięknej muzyki Piotra Czajkowskiego. Jeśli więc chcecie przybliżyć komuś balet, ta wersja jest do tego idealna.

poniedziałek, 18 grudnia 2023

Georgia ma się dobrze, czyli może i zawiodę, ale chcę być blisko

Ten film jest opowieścią o potrzebie bliskości, o unikaniu odpowiedzialności, bezproblemowych kontaktach i zawodzeniu innych. To według mnie jest niewątpliwą wartością tego filmu. Ta opowieść o 12- letniej dziewczynce-chłopczycy, która po śmierci matki próbuje się utrzymać poza systemem opieki społecznej jest niewątpliwie połączona z brakiem odpowiedzialności dorosłych, którymi jest otoczona. Nikt z dorosłych nie sprawdza wymyślonego przez nią wujka, z którym rzekomo mieszka i który się nią rzekomo opiekuje, a w razie konieczności potwierdza, że „Georgia ma się dobrze”, że u niej wszystko „w porządku”. Młodemu sprzedawcy takie małe kłamstwo nie przeszkadza, a Georgia będzie dłużej miała święty spokój. Szkoła, opieka społeczna telefonem do wujka „umywają ręce”. Georgia od nikogo nic nie chce, usamodzielniła się z konieczności po śmierci matki i nie chcąc trafić do sierocińca nauczyła się poruszać w tej miejskiej dżungli. Bystra obserwatorka, sprawna kłamczucha. Jeśli dorośli i system działają podług zasady: „po co utrudniać sobie życie i szukać dziury w całym ?” to i ona z tego korzysta. Korzystają też ci, z którymi się kumpluje. Dla mnie to porażka, ale im dłużej żyję tym bardziej widoczny jest dla mnie „tumiwisizm” organizacji odpowiadających za dobro dziecka. Piękne szyldy, wzniosłe hasła i zasłanianie się byle czym, aby tylko dano im święty spokój.

czwartek, 9 listopada 2023

Wielka Gala w Arena di Verona, czyli ach długo będzie się wspominać

 Amfiteatr w Weronie (popularnie zwany Areną) to starożytna włoska budowla, w której od 1913r. odbywa się znany w całym świecie Festiwal Operowy „pod gołym niebem”. To tu corocznie (z przerwani na wojny światowe i pandemię) wystawiane są z dużym rozmachem znane opery, które ściągają do Werony miłośników tej sztuki. Tu zadebiutowała Maria Callas, a obecnie na tej „arenie” występują największe śpiewaczki i najwięksi śpiewacy operowi świata, mi.in. Placido Domingo czy Jose Carreras. Arena di Verona gościła również polskich śpiewaków operowych: Aleksandrę Kurzak i Piotra Beczałę. Tu również w sierpniu 2023r. z okazji 100-lecia Festiwalu Operowego w Arena di Verona odbyła się Wielka Gala operowo-operetkowa z udziałem Jonasa Kaufmanna, Sonyi Yonchevej i Ludvica Teziera. Piękne arie operowe, operetkowe, ale także arie musicalowe i pieśni do muzyki filmowej w wykonaniu sopranistki, tenora i barytona światowego formatu – cóż można chcieć więcej.

Każdy ze śpiewaków biorących udział w Gali znany jest z występów na największych scenach operowych świata, choć Ludovic Tezier jest także śpiewakiem koncertowym współpracującym z czołowymi orkiestrami, a z zaprzyjaźnioną pianistką Marią Prinz regularnie daje recitale propagując przede wszystkim pieśni francuskie i niemieckie. Jonas Kaufmann ze swoim lirycznym, aksamitnym głosem jest w chwili obecnej najbardziej rozchwytywanym przez sceny operowe tenorem a partnerująca im Sonya Yoncheva nie dość, że ma piękny sopran to jest uroczą, pełną wdzięku kobietą, która cudownie ubarwia każdy występ.

niedziela, 22 października 2023

Best of enemies, czyli jak do tego doszło?

MaGa: Wyjątkowo na czasie wyemitowano ten spektakl, tuż przed wyborami do naszego Sejmu i Senatu. Od czasów wyborów prezydenckich w USA w 1968r. minęło już tyle lat, a poziom debat politycznych coraz niższy i niższy. Skąd my to znamy…

Robert: Nie ważne co naprawdę myślisz, ważne co chcą usłyszeć ludzie, nie ważne co będziesz potem robił, ważne żeby przekonać ich do wybrania właśnie ciebie. Masz rację - skądś to znamy. Ale to nie tylko spektakl o politykach, a może nawet zdecydowanie nie o nich, choć przewijają się w tle zarówno demokraci, jak i republikanie.

MaGa: Upadająca telewizja ABC zorganizowała przed wyborami prezydenckimi debatę z dwójką intelektualistów opowiadających się za różnymi kandydatami na prezydenta. William F. Buckley JR. stał za ruchem konserwatywnym, a Gore Vidal – był pisarzem o poglądach lewicujących. W sumie odbyli kilkanaście spotkań (w spektaklu było ich kilka) i widać wyraźnie, że ze spotkania na spotkanie ich odmienne poglądy eskalowały coraz bardziej i bardziej.

Robert: Zamiast omawiać słowa polityków, szczegółowo analizować różnice między ich programami, postawiono na zupełnie inny format, który jak się okazało, był strzałem w dziesiątkę. Ludzi bowiem budzi polityka, za to chcą krwi, chcą emocji, chcą kontrowersji, wymiany ciosów, atakowania, a nie gładkich słówek. Wtedy to było zaskoczenie, bo mało kto miał odwagę coś takiego pokazywać w telewizji, ale tym programem zmieniono wszystko. Granice przesunięto, a wszystko to za sprawą słupków oglądalności i pieniędzy. W końcu nawet karę można zapłacić za przekleństwo na wizji, jeżeli jednocześnie wiadomo, że to właśnie sprawia, że ludzie chcą oglądać nasz program. Wręcz czekają na kolejne przekroczenie granic.