Pokazywanie postów oznaczonych etykietą monodram. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą monodram. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 5 sierpnia 2025

Jadwiga, czyli zapamiętajmy niewidomą poetkę

Kolejny monodram Agnieszki Przepiórskiej i kolejne słowa uznania. Jestem jej wierną fanką od czasu „Taty”. Obejrzałam niemal wszystkie monodramy (oraz inne spektakle) z jej udziałem i uważam, że nie ma sobie równych. Ma w sobie taką charyzmę, że przykuwa uwagę, nie pozwala odpływać myślom, a przy niektórych trzyma tak mocno za gardło, że potem długo dochodzi się do siebie. Myślę o „Ocalonych”. A przecież potrafi grać i delikatną nutą, jak choćby w spektaklu o Wisławie Szymborskiej. 

Jednym słowem Wielka Aktorka.

niedziela, 3 sierpnia 2025

Wściekły pies, czyli kazanie którego nie usłyszycie

Tekst Wojciecha Tochmana - jedno z opowiadań, które dało tytuł też całemu zbiorowi reportaży ma zdaje się już blisko 20 lat. Co się przez ten czas zmieniło? Czy więcej jest szczerości ze strony duchownych by mówić otwarcie o tym z czym się zmagają? 

Na pewno więcej jest odejść. Zarówno księży ze stanu kapłańskiego, jak i wiernych, często zmęczonych różnymi aferami i hipokryzją. Wciąż jednak chyba, ci którzy zostają, więcej mają problemów współcześnie niż wsparcia, którego tak bardzo potrzebują. A może jedną z przyczyn jest to, że nie potrafią przyznać się do słabości, że wciąż żyją w jakichś pozorach, udając kogoś kto jest silny, kto za wszelką cenę ma być szanowany. Problemy zamiatamy pod dywan... 

Wybaczcie może przydługi wstęp do pisania o spektaklu, który od niedawna możemy oglądać m.in. w Warszawie. Nieuchronne wydają się jednak różne refleksje uruchamiające się wokół niego - choćby ostatnia zbrodnia z Mazowsza, gdzie proboszcz brutalnie zamordował jednego z parafian. 
Niezależnie czy jesteś wierzący czy nie, trudno dziwić się wstrząsowi po czymś takim. Ktoś kto ma być pasterzem swoim owieczek, przewodnikiem w życiu moralnym i duchowym, okazuje się... No właśnie kim? Człowiekiem? Czemu nas to dziwi, że może on przeżywać żądze, że może być słaby, że może popełniać błędy? Przecież stan kapłański nie czyni go ani świętym, ani nieczułym. Też przeżywa trudne chwile, samotność, zwątpienie. I szuka sposobów radzenia sobie z tym, tak aby nikogo nie skrzywdzić, a jednocześnie tak by wciąż tą swoją ludzką, słabszą naturę ukrywać przed innymi. 


Monodram Sebastiana Słomińskiego w reżyserii Marcina Bortkiewicza, podobnie jak i tekst Tochmana, to właśnie próba opowiedzenia przez księdza tego co siedzi w jego głowie i sercu. Może kogoś oburzy fakt iż tak dużo tu o seksualności, o hipokryzji, o udawaniu. A może jednak dobrze byłoby czasem żeby szczerze takie rzeczy zostały powiedziane? Może mniej byłoby tragedii? 

piątek, 7 lutego 2025

Sztuka i seks, czyli Peggy Guggenheim

Monodramy bardzo lubię, ale to wcale nie taka łatwa sztuka, by utrzymać uwagę widzów przez półtorej godziny. Czasem mimo pewnej charyzmy, umiejętności aktorskich, tekst i pomysły reżysera niestety nie dają pełnej możliwości stworzenia jakiejś wyjątkowej kreacji. Tak mam wrażenie że jest trochę ze spektaklem Ewy Kasprzyk w reżyserii Karolina Kirsz.
 

Osobowość Peggy Guggenheim, kolekcjonerki i mecenaski sztuki, na pewno jest na tyle barwna że materiał na ciekawą opowieść jest. W końcu to kolorowy świat bohemy, wielkie pieniądze, ekscentryczny styl życia, liczne romanse, wojna, dramaty oraz kolekcja o którą walczyły największe muzea świata.

Jak to przenieść na scenę?

niedziela, 2 lutego 2025

Belfer, czyli zamiast do więzienia - do teatru

Pisząc kiedy o sztuce Jean-Pierre’a Dopagne’a w wykonaniu Wojciecha Pszoniaka nadałem jej tytuł "kiedyś to byśmy wszyscy wstali" nie chcę więc się powtarzać, choć to samo się nasuwa. Przecież w tej opowieści gorycz z powodu tego, że kiedyś nauczyciel był autorytetem, czerpało się od niego wiedzę, jest bardzo silna. Bohater zapatrzony w swojego mentora sam wybrał taką drogę, chciał być jak on. Dziś, gdy coraz bardziej współczesna szkoła kojarzy się z chaosem i próbami panowania nad nim przez ludzi coraz bardziej wypalonych i sfrustrowanych, ten tekst wybrzmiewa równie mocno jak kilka dekad temu. Wtedy przysypianie uczniów na lekcji, nie słuchanie poleceń, zachowania aroganckie i bezradność wychowawcy przerażały, ale jeszcze nie były tak częste... Dziś... szkoda gadać. Nic dziwnego że każdy kto tylko może ucieka z dziećmi do edukacji prywatnej, społecznej, domowej, każdej innej byle nie doświadczać tego co się dzieje w tzw. publicznej. 

Przewrotny to tekst, bo przecież od początku "potwór" przyznaje się do tego co zrobił, opowiada o tym, tłumacząc co go pchnęło do tego czynu, kiedy przekroczy granicę za którą przestał się hamować. Ale ważne jest to, że jego "kara" jednocześnie stała się dla niego nobilitacją. Wreszcie uwolniony od złudnej nadziei, że uczniowie będą chcieli skorzystać z tego co im przekazuje, staje się aktorem, showmanem, cieszącym się z bycia w centrum uwagi. 

sobota, 1 lutego 2025

Mianujom mie Hanka, czyli to nasza ziemia

Spektakl obejrzany w Teatrze Telewizji (możecie i Wy), ale pomyślałem sobie że chętnie bym obejrzał to na żywo. Ten spektakl jest bowiem niczym spotkanie, słuchanie czyjejś opowieści, gdzie na chwilę zapominasz nawet o tym, że jesteś w teatrze. Tak jakbyś przyszedł do domu sąsiadki, która uraczyła cię nie tylko herbatą i ciasteczkiem, ale dłuższą rozmową. I akurat masz czas. A z każdą minuta czujesz, że ta historia jest ważniejsza i cenniejsza niż wszystko inne co robiłeś w tym dniu, ba, może i w całym tygodniu. 

W okruchach wspomnień z młodości, z lat późniejszych, można powiedzieć, że z całej historii życia, odkrywasz nie tylko ogromne cierpienie, dramat tej jednej kobiety, jej bliskich, ale dużo szerszą perspektywę podobnych jej mieszkańców Śląska. Ziemi, o którą spierały się nacje, która przeżywała przesuwanie się granic i zmianę władz, która była uważana za cenną zdobycz, eksploatowaną do granic możliwości. Ziemi zamieszkanej przez ludzi, którzy ją pokochali, ale niejeden raz byli za to karani. 

środa, 1 stycznia 2025

My way, czyli jestem z siebie dumna

Kiedy siadamy w fotelu w oczekiwaniu na spektakl w ciemności sceny błyszczy delikatnie dekoracyjna kotara. Taka, która zazwyczaj towarzyszy ważnym wydarzeniom czy galom. Nie ma się co dziwić, ten monolog został napisany na siedemdziesiąte urodziny Krystyny Jandy: Wielkiej Aktorki, Wspaniałej Reżyserki i Dzielnej Kobiety. Kiedy snop światła pada na scenę w jego kręgu staje ONA, ubrana w elegancją suknię i swoim charakterystycznym głosem zaczyna opowiadać swoje życie.

Opowiada o swoich rodzicach i skąd pochodzi. Opowiada o swojej młodości i szkole teatralnej. Wspomina profesorów, koleżanki i kolegów, swoje początki w filmie i na scenie. Opowiada o swoich mężczyznach i swoich dzieciach. Wspomina niezastąpioną gosposię i reżyserów. Snuje opowieść o stanie wojennym i o tym jak była wówczas traktowana. Z nostalgią wspomina tych co odeszli, z czułością mówi o tych co przy niej trwają. Mówi o tym jak i dlaczego powstawała Fundacja Krystyny Jandy na Rzecz Kultury. Mówi dlaczego ma na imię „Krystyna” i skąd się wzięła nazwa „Teatr Polonia”. Opowiada anegdotki zza kulis i śmieszne przygody przy budowie teatru. Opowiada o aktorach, reżyserach, ale i o zwykłych ludziach, którzy coś wnosili do jej życia.

piątek, 20 grudnia 2024

Miłości. Nieczystość. Błękitne oczy pełne miłości, czyli czy przeczytanie tożsame jest z zagraniem

Ponieważ zdecydowałem o połączeniu dwóch kryminałów świątecznych w jedną notkę, robi się miejsce i mogę wrzucić jeszcze jedną notkę teatralną. Tym samym przynajmniej w teatrach nie będę miał już zaległego materiału, który przejdzie na przyszły rok i spokojnie przygotuję podsumowanie roku - pewnie jako pierwsze tuż po świętach Bożego Narodzenia.


 
A dziś w dialogu z M o czymś co nas trochę zaskoczyło. Trzy odsłony miłości, trójka znanych aktorów. No jak tu się nie dać złapać na taką reklamę?

***

MaGa: Trzy monodramy zebrane w jeden spektakl są całkiem ciekawym zabiegiem. Łączy je teść, autor tekstu i reżyser – Tomasz Man, scenograf - Anetta Piekarska-Man oraz oprawa muzyczna w wykonaniu reżysera i autora tekstu oraz Pawła Romańczuka. Wszystkie monodramy łączy temat miłości, a właściwie różne jej oblicza.

środa, 20 listopada 2024

Ocalone, czyli już nic nie jest takie samo

MaGa: Są takie spektakle, których się boję. Panicznie boję się wojny, jestem pokoleniem tuż-powojennym i w dziecięcej pamięci zapisane są jeszcze ruiny, jest strach wyczuwany od rodziców, ciężkie milczenie na niektóre tematy, łzy w ich oczach takie nieoczywiste. Odchorowałam ten spektakl, a mimo wszystko nie żałuję, bo dostałam wiedzę o warszawskim Zieleniaku na Ochocie, której nie miałam, ale jednocześnie mocne przypomnienie, że zło się odradza, wystarczy zdjąć „różowe okulary” i wczytać się w wieści ze świata.


Robert: Dla mnie to rzeczywiście kawałek historii, ale przede wszystkim mocne zwrócenie uwagi na tragedię pojedynczych ludzi. Zwykle wspominając jakieś wydarzenia mamy przed oczami liczby, jakieś obrazy, pomniki ofiar, kalendarza zdarzeń, a tu o pamięć dopominają się zapomniani. Dlaczego? Bo niewygodnie jest mówić o gwałtach, o tym że dokonało się to w konkretnym miejscu i czasie, a dziś to miejsce mija się często, nie znajdując na ten temat żadnej informacji. Tu nie będzie wielkich słów o odwadze, o rzucaniu się na Niemców w pierwszych dniach powstania, o nadziei. Będzie rozpacz. Ból. Podwójny dla tych, które przeżyły gdy otoczenie kazało im zapomnieć i żyć dalej.

czwartek, 7 listopada 2024

Dzienniki wg. Witolda Gombrowicza, czyli gram, ale przecież wszyscy gramy


MaGa: „Poniedziałek – Ja. Wtorek – Ja. Środa – Ja. Czwartek – Ja. Piątek – Ja”, tym cytatem z „Dziennika” Gombrowicza rozpoczął swój monodram Mikołaj Grabowski. Mógł rozpocząć inaczej, jednak ten cytat chyba najlepiej charakteryzuje Gombrowicza jako autora, który całe życie szukał tego „Ja” zarówno w sobie jak i w rzeczywistości jaka go otaczała. Mistrz szyderczego patrzenia na świat przez pierwszych pięć dni tygodnia mógł mówić jedno, by w sobotę spojrzeć na to samo inaczej i wywinąć woltę w poglądach.


Robert: Gombrowicz, którego kojarzymy jako pisarza, który lubił drażnić, zakładać maski i grający go Mikołaj Grabowski, którego brawurowe role w sztukach Schaeffera tak bardzo zaskakiwały - niezłe połączenie, prawda? I choć to raczej próba możliwości aktorskich i jedynie jakiś wybór z tego co można było z Gombrowicza wyciągnąć, to satysfakcja jest.

czwartek, 2 maja 2024

Złamane paznokcie, czyli rzecz o Marlenie Dietrich

Od roku 2022 w Instytucie Teatralnym im. Zbigniewa Raszewskiego w Warszawie zadomowił się cykl przedstawień teatralnych pod wspólnym tytułem: „Mono w Instytucie”. Chodzi oczywiście o monodramy. Tym razem kurator cyklu, Mateusz Nowak, zaprosił do siebie Annę Skubik-Sigelę, aktorkę i lalkarkę, by przedstawiła publiczności warszawskiej monodram o Marlenie Dietrich, obsypany wieloma nagrodami zarówno w kraju jak i na świecie.

Wprawdzie treść monodramu nawiązuje do ostatnich lat życia słynnej aktorki urodzonej w 1901 r. Marleny Dietrich, jednak to raczej fantazja autora niż udokumentowane fakty. To raczej wizja twórców spektaklu, wyobrażenie o słynnej gwieździe, która uciekła z Niemiec z powodów politycznych, ale – nie oszukujmy się – również dla sławy. I osiągnęła ją. W spektaklu obserwujemy ją u schyłku życia, kiedy wymaga już pomocy innych osób. Na potrzeby spektaklu rolę opiekunki, pielęgniarki pełni wyimaginowana Gloria, która marzy by pójść śladami sławnej Marleny. Na scenie Anna Skubik-Sigela kreuje dwie role. Sama jest opiekunką Glorią a jednocześnie uczennicą słynnej aktorki, natomiast lalka jest Marleną Dietrich, znaną na całym świecie aktorką, ikoną seksu, symbolem pożądania. Spektakl opowiada o relacjach jakie mogłyby zaistnieć między tymi kobietami, kiedy jedna schodzi już ze sceny i życia, natomiast druga usiłuje wejść na szczyty sławy. Dwa spojrzenia na bycie gwiazdą, jedno kiedy gwiazda odchodzi w zapomnienie i drugie – marzenie o staniu się rozpoznawalną, znaną i sławną.

wtorek, 20 lutego 2024

Przypadki warszawskiego amanta, czyli wyginam śmiało ciało

Maga: Kolejny spektakl, który mi nie przypadł do gustu. Chyba się starzeję albo staję się bardziej wymagająca, ale ten monodram w niczym mnie nie zaskakuje. Ot, sceniczna, współczesna „Ukryta prawda” czy „Sekrety życia” z TV. Ani to zabawne ani odkrywcze.

Robert: To jest problem tego tekstu, że tu treści jest naprawdę niewiele. Choć twórcy na plakatach wskazują, że inspirowali się prozą Bukowskiego, to jest to bardzo na wyrost. No chyba, że ktoś wyszedł z założenia, że skoro bohater sztuki lubi kobiety, to już ma coś wspólnego ze słynnym bitnikiem. O ile jest zarys historii, czyli opowieść mężczyzny, który szuka swojego miejsca i szczęścia na różne sposoby, to treść raczej rozczarowuje - to zbiór powielających jakieś stereotypy scenek, jakaś piosenka, żarty nie najwyższych lotów i refleksje na temat życia, które zgodzę się z Tobą, że odkrywcze nie są.


MaGa: Jakie czasy – taki amant. Pogubiony w rzeczywistości, żyjący chwilą, skazany na ciągłe oceny i ulegający presji, modzie… a tak naprawdę chcący jedynie kochać i być kochany.

sobota, 28 października 2023

Sprzedawca życzeń, czyli słowa, które naprawdę coś znaczą

Jacek Cygan to człowiek legenda - poeta, scenarzysta, prozaik, tekściarz, który pozostawia za sobą masę kultowych piosenek i utworów, nuconych przez kolejne pokolenia. Gdy przeczytałem, że będzie okazja zobaczyć jego twórczość na scenie teatralnej, nie mogłem tego przegapić. Szczególnie że Adam Ferency, który wyreżyserował "Sprzedawcę życzeń" oraz sam postanowił zagrać w tym monodramie, daje również gwarancję pewnej jakości, prawda?

Bohaterem tekstu Jacka Cygana jest człowiek, który z układania życzeń uczynił sens swego życia, a przy tym zawód. Niestety coraz mniej ludzi zagląda do jego sklepu, każdy witany jest więc przez niego dość ciepło i zatrzymywany na długo. Od oferowania towaru, płynnie przechodzimy w opowieść o życiu, o lęku, o przemijaniu.

Co ciekawe, mimo scenografii i elementów sugerujących, że bohater to wyznawca religii mojżeszowej, że może czas dotyczy jakichś prześladowań, to w tym co opowiada mieszają się różne dekady i doświadczenia. Jesteśmy trochę zawieszeni w przestrzeni i historii, a ważniejsze od połączenia różnych wątków i scen ważniejsze staje się chwytanie żartów, mrugnięć okiem i poddanie się niespiesznemu rytmowi opowieści. 

środa, 11 października 2023

Na pierwszy rzut oka, czyli wysłuchać, a nie przesłuchać

MaGa: Ależ to zostało zagrane! Każda emocja miała siłę rażenia pioruna. Każde spojrzenie, skrzywienie ust było na miarę mistrzyni, Wielkiej Aktorki Dramatycznej. Maria Seweryn. Jej kreacje zawsze zachwycały, były dopracowane do najmniejszego szczegółu, posiadały indywidualny rys, ale to co zaprezentowała w swoim pierwszym monodramie na małej scenie Teatru Polonia było doprawdy wydarzeniem przez „W”.

R.: Pełna zgoda - nawet jeżeli znało się tekst i widziało już go na scenie (pisaliśmy o nim tu) to i tak ogląda się go ze ściśniętym gardłem. To że przeżywa się go wciąż na nowo, że czuje się autentyczne emocje, jest zasługą aktorki, która potrafi nas wciągnąć w tą historię i utrzymać naszą uwagę przez dwie godziny. Przy skromnej scenografii, wcale nie jest to proste, więc tym bardziej należą się ogromne brawa. Jako odnosząca sukcesy prawniczka potrafi być trochę deprymująca, gdy opowiada o swojej rodzinie, marzeniach, staje się nam bliższa, a gdy pokazuje swoją bezradność już całym sercem jesteśmy przy niej.

MaGa: Jakże życie potrafi być przewrotne. Ile trzeba było wysiłku, aby osiągnąć sukces, aby pokonać rywali, dostać się bez ukończenia elitarnej szkoły średniej na wymagające studia prawnicze, potem do znanej kancelarii adwokackiej a na koniec zostać jej gwiazdą. Zostać polecanym przez innych adwokatem, który jest w stanie uniewinnić niemal każdego oskarżonego. Oskarżonego o gwałt. 

R: Nie było jej łatwo, bo przecież pochodziła z niezbyt bogatej rodziny, nigdy się ich nie wstydziła, ale i pewnie chwalił się nie zamierzała tym, że jej brat może mieć problemy z prawem, czy z narkotykami. Zapracowała na swoją pozycję, na szacunek, rozpychała się łokciami w świecie, w którym dominowali faceci. Ona nie czuła się gorsza.  

piątek, 21 lipca 2023

Cafe Luna, czyli świat widziany z obu stron

MaGa: Cafe Luna - tu wszystko może się zdarzyć. Jest jak sama Barcelona, trochę niegrzeczna, trochę zwariowana, pełna dziwek i ludzi innych niż ci „normalni”. Tu można się upić i zabawić, tu można zapłakać i powzruszać się. W Cafe Luna jest też jej swoista gwiazda, były on, obecnie ona.

Robert: Zdecydowanie klimat jak z filmów Almodovara, chwilami rzewnie, nostalgicznie, bo przecież życie potrafi dać w kość, a chwilami jest żywiołowo, energetycznie, bo przecież tylko wtedy gdy żyje się kolorowo, czerpiąc pełnymi garściami z tego co przynosi los, możemy powiedzieć, że naprawdę żyliśmy.

MaGa: Gwiazda Cafe Luna kochała i była kochana, zdradzała i była zdradzana, jej życie to pasmo wzlotów i upadków, ale mimo tego stara się patrzeć w przód, choć niekiedy przeszłość ją dopada. W ten nostalgiczny wieczór opowie nam i wyśpiewa to co jej w duszy zalega. Może i prawdą jest, że jej przeżycia dają jej ogromną wiedzę o ludziach, bo miała tę możliwość, że oglądała ją od strony kobiety, jak i mężczyzny.

piątek, 2 czerwca 2023

Życie pani Pomsel, czyli czy usprawiedliwisz ofiarę propagandy?

MaGa: Pierwsze co nasunęło mi się na myśl po obejrzeniu tego monodramu to nie historia życia pani Pomsel, ale sposób w jaki Anna Seniuk przedstawiła jej postać. To ty widzu, masz przemyśleć co w tej historii jest prawdą (a właściwie prawdą pani Pomsel), co mogło być prawdą, a o czym lepiej milczeć chowając się za niepamięcią. To spektakl, który stawia pytania, jednak żadna odpowiedź nie jest pewna do końca.

Robert: Debiut wspaniałej aktorki w monodramie i kapitalna, nieoczywista rola. Bohaterka ma życie za sobą, patrzy wstecz i opowiada bez skrępowania o swoim życiu, z naciskiem na wspaniałe jej lata młodości, które przypadły na czas dojścia nazistów do władzy oraz drugą wojnę światową.

Maga: Pani Pomsel była świetną stenotypistką. Ta umiejętność doprowadziła ją do pracy u ministra propagandy i oświecenia publicznego III Rzeszy Josepha Goebbelsa, gdzie pracowała do końca wojny. Po wojnie za to zapłaciła, w jej mniemaniu, wysoką cenę. Działała na rzecz państwa hitlerowskiego, ale czy wiedziała co się dzieje w obozach koncentracyjnych?

czwartek, 4 maja 2023

Lear, czyli daremne żale

MaGa: Lear z dramatu Szekspira nie jest moim ulubionym bohaterem. W sumie jego upadek i szaleństwo jest wynikiem jego postrzegania świata i jego błędów. Mogę go po ludzku żałować jako przegranego człowieka, ale ponad tę żałość przebija się złość na człowieka, który swoim zadufaniem doprowadził do upadku i tragicznego końca zarówno siebie samego jak i całą swoją rodzinę.

Robert: W sumie może na tym polega też złożoność tej postaci - choć wyklina wszystkich, obwiniając ich o złą wolę, sam przecież powoduje szereg wydarzeń własnymi decyzjami i postępowaniem. Kiedy to zrozumie? Uważa się, że to rola, która może być wyzwaniem, ale i ogromnym sukcesem dla aktorów dojrzałych, którzy w pełni potrafią udźwignąć zarówno pierwiastek szaleństwa, jak i grozy prawdy, gdy wreszcie staje ona przed oczami.

MaGa: Zawsze mi jakoś nieporęcznie jest nazywać wielkie postaci szekspirowskie współczesnymi określeniami, jednak nie ma co owijać w bawełnę, że Lear to hipokryta i szowinista. Megaloman łasy na pochlebstwa. Nie dziwi więc, że jeśli posłuszeństwo i hipokryzja dawała profity, to kto mógł z tego korzystał – Goneril i Regana również. Tym bardziej, że za schedę po sobie żądał od córek bezwzględnej i bezkrytycznej miłości.

poniedziałek, 1 maja 2023

Byk, czyli człowiek zbudowany z tajemnic i ran

MaGa: Odnoszę wrażenie, że z wiekiem człowiek staje się bardziej skłonny do łagodniejszego traktowania innego człowieka, patrzy na niego z większą czułością. Tak jak ja na Roberta Mamoka, Ślązaka, który za swoje postępki obwinia cały świat a nie siebie i nienawidzi wszystkich. Staram się rozumieć tę jego prawdę…

Robert: Myślę, że on zdaje sobie sprawę, że zrobił błąd, nie usprawiedliwia się, choć jeszcze tli się w nim nadzieja, że ujdzie mu wszystko na sucho. Im dłużej jednak się zastanawia nad tym w jakiej znalazł się sytuacji i co go do niej doprowadziło, tym bardziej ma dość - woli szczerze wyrzucić z siebie całą frustrację i złość, odejść na własnych zasadach, niż płaszczyć się po raz kolejny przed kimś, kto go mierzi. Stanowisko, splendor, kasa może i dałoby się jeszcze utrzymać, ale za jaką cenę? Tu na pierwszym planie jest honor, który tak mu wpajano, a teraz jest mu po prostu wstyd i nie ma nawet z kim o tym porozmawiać.

poniedziałek, 24 kwietnia 2023

Ja, córka Rasputina, czyli każdy ma swoją prawdę

Ten monodram to skrócona opowieść o życiu Matriony, zwanej Marią, z piętnem bycia córką Grigorija Rasputina, tajemniczego mnicha z dalekiej syberyjskiej wioski, obwinianego za wszelkie nieszczęścia jakie spotkały Rosję na przełomie XIX i XX wieku. Akcja rozgrywa się w ostatnim dniu jej życia - 27 września 1977 roku, w jej mieszkaniu pod Los Angeles w Stanach Zjednoczonych. Późny wieczór, Maria budzi się z letargu upojenia alkoholowego i zaczyna snuć opowieść o swoim życiu, życiu ojca, jej wersji historii wydarzeń, zdaje się prowadzić rozmowy z dwoma psami: Jusu i Pow. Te imiona nadano psom rozmyślnie, od nazwisk zabójców jej ojca. Jego zabili, ją skazali na rozpacz i tułaczkę – teraz jako psy mają słuchać jej rozkazów.

Monolog Marii prowadzi nas przez dzieciństwo na Syberii, wspomnienia o matce i rodzeństwie, o ojcu, który zdawał się rozumieć mowę zwierząt, o jego „wędrówce” od chłopa- rozrabiaki do fanatycznie wierzącego mnicha, o jego wejściu na salony carskie, o jego życiu aż do śmierci, a także o jej małżeństwach i życiu w Paryżu i Los Angeles. Jest ten dzień dla Marii dniem radosnym. Dekadę temu zmarł zabójca jej ojca, Feliks Jusupow. Jest też dniem przypominającym dzień śmierci ojca, dla którego była oczkiem w głowie. To dzień zadumy nad tym co straciła - dlatego poznajemy ją leżącą na dywanie ze szklanicą w dłoni. Ból duszy najlepiej przecież leczy wódka, ten swoisty „antybiotyk Syberii”.

piątek, 14 kwietnia 2023

Za chwilę wychodzę, czyli a może by tak

Ona, naukowiec, kobieta z pasją, odważna, bezkompromisowa, która prze do przodu, nie boi się konfrontacji. Jest dystyngowana, dobrze wychowana, stateczna. Wprawdzie zaprzątnięta wymagającą pracą naukową, ale dalej kobieca. Poznajemy ją, kiedy ma wkroczyć na podium, by odebrać nagrodę za wybitne osiągnięcia naukowe pozwalające lepiej zrozumieć procesy starzenia. Proces starzenia zaczyna i jej doskwierać. Ciało jeszcze usiłuje być powabne, jednak czasu nie zatrzymasz i ona o tym wie. Męża chyba już nie pociąga. Dobrze, że chociaż ten młody chłopak, który jest jej asystentem widzi w niej kobietę. Mówi, że kocha ją. Co jednak, gdy okaże się, że chce po jej plecach dojść się sławy. Przecież wszyscy w koło o tym szepczą. Pewnie się wyśmiewają z dużej różnicy wieku. Przejmować się tym czy nie? Ależ ona jest zmęczona! Osiągnęła wprawdzie sukces, ale okupiony on został obojętnością małżeńską, brakiem przyjaciół. Jak tak dobrze się przyjrzeć jej życiu, to sama nie wie czy jej życie było dobre czy złe. Spełniała się w pracy i było jej z tym dobrze. Teraz jest zmęczona, jakże chętnie pojechałaby na urlop. Najlepiej z tym młodym kochankiem… ależ ludzie mieliby gadanie. 

piątek, 31 marca 2023

Znieważeni, czyli głos wzywający do opamiętania

Oto spektakl, który będzie radował serce i umysł wszystkich tych, którzy są pasjonatami słowa, historii, którzy nie boją się zadawać pytań i szukać odpowiedzi. Przedstawienie oparte na na tekstach Sándora Márai pokazuje nam, że obserwacje tych, którzy są wrażliwi, żyją czymś więcej niż jedynie codziennym trudem, nawet po wielu larach wciąż mogą zaskakiwać trafnością, porażać zawartą tam prawdą. Jak manipuluje się narodami i społeczeństwami, jak niszcząc kulturę i zakłamując historię, można sprawić, że ludzie są ślepi i głusi na rozsądek, jak dają się prowadzić na rzeź lub też by taką rzeź sprawić innym. Ciarki chwilami przechodzą, bo przecież po katastrofach wieku XX powinniśmy być mądrzejsi, bardziej świadomi... Tymczasem wciąż więcej jest tych, którzy interesują się zawartością swojego portfela, niż zagrożeniem własnej wolności przez autorytaryzm. Ta może być odbierana powoli, krok po kroku, ale ponieważ początkowo nie dostrzegamy tego jak może dotyczyć to nas, nie protestujemy, jesteśmy obojętni.  

Główny bohater, a zarazem narrator Péter Garren przenosi nas do Paryża lat trzydziestych. Właśnie w tym mieście słyszy w radiu jedn z przemówień Hitlera, które profetycznie odczytuje jako zapowiedź ogromnego zagrożenia dla całej europejskiej cywilizacji.