poniedziałek, 23 marca 2020

Ważka. Pochyłe niebo - Ewa Cielesz, czyli tyle znieść i wciąż być silną

To nie tak, że unikam obyczajów, ale jakoś zwykle okazują się dość płytkie i nie wciągają mnie tak bardzo jak piszą o nich zachwycone panie. Ale jest wyjątek - nie wiem dlaczego, ale książki Ewy Cielesz pasują mi bardzo. To aż dziwne, bo nie ukrywam, że czasem mnie drażnią tym jak galopują tam wydarzenia (na tej samej stronie postać może brać ślub i już urodzić dziecko). Ma ona jednak talent do stawiania swoich bohaterów przed dramatycznymi wyborami, nie rozwleka tego co mówią i co czują jak w telenowelach, a mimo wszystko czujemy każdą z emocji jakby była naszą własną. I za to ją kocham. Wrzuca nas od razu w pewną historię, a potem nie przejmuje się tym, że coś pozostawia niedokończone - może właśnie czasem tak trzeba, byśmy sami mogli dopowiadać ciąg dalszy...
Można by się spodziewać, że Ważka jako że kończy trylogię, pozamyka wszystkie wątki i w pewnym stopniu tak będzie. Ale tylko w pewnym. Dla autorki ważniejsze jest pokazanie pewnej drogi, wyborów, decyzji, niż tego, by jakieś słowa koniecznie padły. Ludzie czasem idą po prostu swoją drogą i trzeba się z tym pogodzić, podobnie jak z rozstaniem, żałobą, stratą. Los nie niesie przecież ze sobą jedynie samych sukcesów.


Poznaliśmy Anitę jako młodziutką dziewczynę, która wyrzucona z domu musi radzić sobie sama z ciążą i potem z dzieckiem. A w trzecim tomie mamy przed sobą kobietę, której córka jest pełnoletnia i po zakończeniu szkoły chce jechać za granicę trochę dorobić. Cóż - lata 90 to wybuch nowych możliwości i czasem aż trudno za tym nadążyć. Bohaterka też jednak spróbuje zrobić coś więcej niż dorabianie sobie szyciem w domu. Wciąż w niewielkiej chałupce w Kozinkach nie ma wielkich wymagań, nie marzy o wielkim mieście, choć nadal lub wypady do Wrocławia, gdy spadną na nią kolejne ciosy, tym bardziej doceni to swoje miejsce na ziemi i bliskich, którzy mogą dać wsparcie.
Rozterki, troski, radości i smutki. Nie tylko u Anity. Postaci, różnych historii tu cała masa, ale nie czujemy znużenia, że zbyt dużo tego, może jedynie czasem rodzi się zdziwienie ile można znieść i to tak wydawałoby się na chłodno. Ale to tylko pozory.
Bohaterka dojrzała, wciąż podejmuje kolejne decyzje, czasem emocjonalnie, jak w przypadku matki, a czasem długo rozważając różne opcje, ale idzie za intuicją, wierząc że wciąż ma po co żyć, że może być dla innych, dla siebie. Aż żal się rozstawać z tym postaciami. Za szybko to mija. Pozostaje czekać na kolejne historie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz