
Można by się spodziewać, że Ważka jako że kończy trylogię, pozamyka wszystkie wątki i w pewnym stopniu tak będzie. Ale tylko w pewnym. Dla autorki ważniejsze jest pokazanie pewnej drogi, wyborów, decyzji, niż tego, by jakieś słowa koniecznie padły. Ludzie czasem idą po prostu swoją drogą i trzeba się z tym pogodzić, podobnie jak z rozstaniem, żałobą, stratą. Los nie niesie przecież ze sobą jedynie samych sukcesów.
Poznaliśmy Anitę jako młodziutką dziewczynę, która wyrzucona z domu musi radzić sobie sama z ciążą i potem z dzieckiem. A w trzecim tomie mamy przed sobą kobietę, której córka jest pełnoletnia i po zakończeniu szkoły chce jechać za granicę trochę dorobić. Cóż - lata 90 to wybuch nowych możliwości i czasem aż trudno za tym nadążyć. Bohaterka też jednak spróbuje zrobić coś więcej niż dorabianie sobie szyciem w domu. Wciąż w niewielkiej chałupce w Kozinkach nie ma wielkich wymagań, nie marzy o wielkim mieście, choć nadal lub wypady do Wrocławia, gdy spadną na nią kolejne ciosy, tym bardziej doceni to swoje miejsce na ziemi i bliskich, którzy mogą dać wsparcie.
Rozterki, troski, radości i smutki. Nie tylko u Anity. Postaci, różnych historii tu cała masa, ale nie czujemy znużenia, że zbyt dużo tego, może jedynie czasem rodzi się zdziwienie ile można znieść i to tak wydawałoby się na chłodno. Ale to tylko pozory.
Bohaterka dojrzała, wciąż podejmuje kolejne decyzje, czasem emocjonalnie, jak w przypadku matki, a czasem długo rozważając różne opcje, ale idzie za intuicją, wierząc że wciąż ma po co żyć, że może być dla innych, dla siebie. Aż żal się rozstawać z tym postaciami. Za szybko to mija. Pozostaje czekać na kolejne historie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz