środa, 11 marca 2020

Błąd systemu, czyli gdy krzyczę, że cię nie potrzebuję, to tak naprawdę...

Rzadko udaje mi się łączyć moją pracę z hobby, które tak mocno wciągnęło, ale czasem się udaje i ściągam np. jakiś film od dystrybutora, by pokazać go na jakimś szkoleniu, czy konferencji. I tym razem bardzo mam na to ochotę. Mimo tego, że to nie jest seans nastrajający optymistycznie, to zdecydowanie warto, żeby ludzie pracujący z dziećmi i młodzieżą mogli go zobaczyć. Choćby po to, byśmy rozumieli na czym polegają błędy systemu i umieli sobie z nimi radzić.

Z 9-letnią Benni nie bardzo ktokolwiek potrafi sobie poradzić. Nawet jeżeli przez chwilę można mieć nadzieję, że będzie z nią lepiej, to najczęściej oznacza to ciszę przed burzą. Agresja słowna, fizyczna, przekleństwa i wszystko co tylko potraficie sobie wyobrazić jako zachowanie buntownicze. I niby cały sztab pomagaczy zdaje sobie sprawę, że to wszystko nie jest winą, że wynika z jej wcześniejszych doświadczeń, to i tak mają nadzieję, że ją zmienią - swoją dobrocią, metodami wychowawczymi, zasadami, czy lekami. Jeżeli się to nie dokonuje, jeżeli wciąż problemy zamiast maleć, wręcz rosną, niestety obok bezradności pojawia się również niechęć. Wypalenie może pojawić się nawet u profesjonalistów, a bank pomysłów na to co zrobić z dziewczynką powoli się wyczerpuje.


Jej kolejne ataki przerażają, ale chyba jeszcze bardziej bezradność dorosłych. Matka, która wciąż obiecuje, że znów zabierze córkę do domu, a potem się wycofuje, kolejne placówki, które ze względu na napady autoagresji lub dobro innych dzieci nie chcą jej przyjąć, każdy kto jakoś próbuje do niej podejść z życzliwości i jest kopany, opluwany, wyzywany - naprawdę można zwątpić w możliwość systemowej pomocy. Niby zdajemy sobie sprawę z tego jak Bennie woła o uwagę i akceptację, jak jest poraniona, nie radząca sobie z emocjami, ale i nas chwilami potrafi zmrozić to co wyczynia.

Niełatwy to seans. Nie obiecuje nam bajkowego zakończenia, pokazuje pułapki w jakie można wpaść, choć pewnie w pierwszym momencie chętnie byśmy powiedzieli - co złego w tym, że ktoś się zaprzyjaźni z wychowankiem. Debiutująca tym obrazem Nora Fingscheidt nakręciła film dość surowy, prawie jak paradokument, ale chwytający za gardło. Rola młodziutkiej Helenie Zengel fenomenalna, mam tylko nadzieję, że zapewniono jej dobrą opiekę psychologiczną, bo to co widzimy na ekranie na pewno kosztowało ją sporo. Jest twarda jak głaz i krucha jak szkło, dzięki jej naturalności nie ma w tej postaci nic sztucznego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz