czwartek, 15 listopada 2018

Aorta - Bartosz Szczygielski, czyli pewnego razu pod Warszawą...

Z rozpędu od razu kolejny kryminał. Tym razem jednak trudno go potraktować jako banalną rozrywkę. To opowieść duszna, brudna, pogmatwana, w której pewnie nie wszyscy się odnajdą. Szczygielski nie prowadzi nas od punktu A do B prostą linią, idzie w bok, cofa się, przeskakuje, gmatwa. Niby zaczynamy ostro, od ciała młodej kobiety, które z wyłupionymi oczami znajdują policjanci w jednym z mieszkań. Potem jednak wcale nie o szybką akcję, jakieś sensacyjne fajerwerki chodzi. I nawet nie o jakąś super genialne śledztwo, może bardziej intuicję, jakiś głupi upór, by nie odpuszczać, nawet gdy każą mu odpuścić. 
Komisarz Gabriel Byś z Komendy Stołecznej zdaje sobie sprawę, że do tej sprawy w Pruszkowie przydzielono go nie ze względu na bliskość zamieszkania, to raczej jedna z ostatnich szans, by mógł się wykazać, bo u siebie niestety nie ma dobrej opinii. Nie zna zespołu, nie wie komu ufać i na kogo może liczyć, a w dodatku w sprawie pojawia się wątek człowieka, którego w mieście wszyscy się obawiają. Kiedyś mafia, dziś szanowani biznesmeni o czystych rękach, choć zajmują się tymi samymi sprawami...


Narkotyki, prostytucja, handel ludźmi - niby wszystko znamy, ale o specyfice "Aorty" stanowią skomplikowane historie pojedynczych ludzi uwikłanych w tą sprawę. Każdy z nich ma swoje problemy i nie zawsze potrafi sobie z nimi radzić, tworząc jakieś własne sposoby na przetrwanie kolejnego dnia, czasem dość destrukcyjne. To wszystko tworzy ciekawą całość: gorzkie i mroczne sceny, jakieś tajemnice, a w tym jeszcze jakaś dawka dziwnego, czarnego humoru (jak choćby gra w golfa z dachu bloku). 
Mam wrażenie, że w tej gęstej siatce różnych wątków i przecinających się ścieżek postaci, czytelnik trochę się gubi, trudno mu powiązać morderstwo z innymi wydarzeniami i uwierzyć w rozwiązanie. To trochę dziwna sytuacja, gdy nie czujesz frajdy z całości fabuły, zostajesz z pytaniami "dlaczego?", ale jednocześnie specyficzna atmosfera wciąga cię tak, że nie chcesz odkładać książki. Ta rwana narracja, trochę chaotyczna, nerwowa, niedopowiedzenia, tworzą ciekawy klimat. Nie ukrywam, że finał wkurza i jednocześnie budzi ciekawość na ciąg dalszy. Po takim debiucie, naprawdę mam apetyt na więcej. I nie tylko dlatego, że Pruszków po sąsiedzku, choć to zawsze dodatkowy bonus dla autora. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz