sobota, 2 maja 2015

Atlas: Doppelganger - Dominika Słowik, czyli ten podwójny wędrowiec tkwi w każdym z nas


Przedziwna powieść. Już okładka zapowiada, że zajrzymy do dziwnego świata, pełnego fantazji, będącego przekształceniem naszej szarej rzeczywistości. Ona przecież jest taka nudna, obciążona smutkiem, zgorzknieniem, nie wykorzystanymi szansami. A tam wszystko jest możliwe, barwniejsze, a my ciekawsi, zdolniejsi, przeżywający niesamowite przygody.
Codzienność śląskiego blokowiska, w oczach dzieci zupełnie inaczej wygląda. I nawet jeżeli patrzymy na to wstecz, to i tak nawet sprawy ponure, mało ciekawe, przyziemne, urastają do wielkich wydarzeń, każde się przeżywa, ekscytuje nim, powtarza w opowieściach, a w każdej z nich może być jeszcze groźniej, wspanialej, bardziej niesamowicie.

Najpierw poznajemy dziadka. Mężczyznę, który prawie cały swój czas spędza na wózku inwalidzkim, wpatrując się w okno i zrzędząc, że nie daje mu się spokoju. Ale gdy tylko przychodzą do niego dziewczynki (wnuczka wraz z koleżanką), natychmiast zmienia się on w dzielnego marynarza, który przeżył tysiące różnych przygód i gdy tylko się ładnie poprosi, będzie o nich godzinami opowiadał. Wystarczy, że przyniesie mu się trochę piwa albo czegoś ciut mocniejszego, a jego umysł natychmiast ożywi się i usłyszymy najwspanialsze wspomnienia. Ba, może nawet razem z nim będziemy mogli przeżyć jakieś przygody.

Dużo w tych opowieściach o codzienności blokowiska ironii, a w historiach dziadka niesamowitej fantazji. Te światy są tak różne od siebie, a odkrywamy iż ich opisywanie ma podobne znaczenie dla bohaterów. To jakby kreślenie map, w których to oni są w centrum, mogą decydować dokąd popłynie statek ich losu, nie są zdani ślepo na decyzje innych. Jak smutna mogłaby się wydawać nasza rzeczywistość ona jest nasza, chcemy w niej coś znaczyć, dlatego staramy się ją ubarwiać, dodawać sobie siły, umiejętności, powagi. Nawet jeżeli nie odgrywamy znaczenia osobiście, to możemy być wielcy poprzez niesienie opowieści innych, być pośrednikami czegoś wspaniałego, co mogą dostrzec lub usłyszeć jedynie nieliczni. Miejskie legendy i morskie historie - gdzie jest więcej prawdy? 

Autorka (naprawdę brawa za ciekawy debiut) postanowiła jednak jeszcze bardziej wszystko nam pogmatwać i buduje jeszcze więcej warstw, historii, w których pojawiają się te same postacie, aż zaczynamy się trochę gubić, doszukując się znaczeń, podtekstów, symboli. Niczego już nie jesteśmy pewni, a fantazja i wspomnienia zacierają między sobą jakiekolwiek granice.  

Chyba najbardziej podobały mi się pełne fantastycznych przerysować wspomnienia o życiu w cieniu kopalni, o dzieciństwie w latach 90, gdy świat nagle przyspieszył i dorośli się trochę pogubili. A dzieci słuchając ich komentarzy, narzekań i przekleństw, dorabiali sobie własne interpretacje tego co się wokół działo. Tak - trzeba przyznać, że Dominika Słowik ma ostre pióro i ciekawe spojrzenie na świat. Niektóre jej spostrzeżenia i obserwacje są naprawdę kapitalne. A Dziadek komentujący różne rzeczy po swojemu staje się dla nas źródłem wielu radości...
 
Całość jednak zachwyca troszkę mniej. Zastanawiałem się po prostu czemu te wszystkie udziwnienia i warstwy mają służyć, dokąd prowadzą i czy nie są jedynie zabawą formą, udziwnianiem, żeby całość była bardziej "metaforyczna". Robi się raczej psychodeliczna i ciut przekombinowana, a to już nie każdemu będzie pasować. 
Brak dużych liter na początku zdań, w nazwiskach - do takich rzeczy szybko się przyzwyczaiłem, bo i sam lubiłem takie zabawy w liceum, ale zdaję sobie sprawę, że to kolejna rzecz, która może zniechęcać do lektury. Przynajmniej tych, którzy nie lubią eksperymentów.
Ale przyznaję bez bicia - ja jestem na tak. Doceniam nie tylko humor, ironię, ale i pewną świeżość jaka w tym jest. Może z niej biorą się te głosy, które wieszczą nową Masłowską?

To powieść zbudowana ze wspomnień i tęsknot, ale nawet nie za konkretnymi ludźmi, miejscami, czasem, a bardziej za utraconymi marzeniami, szansami na przeżycie czegoś więcej. Każdy z nas nosi w sobie takie historie. Wydawałoby się zwyczajne, ale Słowik pokazuje ile w nich wyjątkowej siły i piękna. 

2 komentarze:

  1. Fantastyczna okładka. A opis i Twoja recenzja sprawiają, że mam ochotę przeczytać tę pozycję.

    OdpowiedzUsuń