
A treść?
Hmmm... Jak napisać o sławnych postaciach, tak żeby było to ciekawe i nie przypominało cytatów z podręcznika? Najlepiej wpleść w fabułę jakichś młodych bohaterów, którzy sami, niejako przy okazji odkrywają jakiegoś bohatera i jego osiągnięcia. Taki właśnie pomysł wykorzystany jest właśnie w książce Magdaleny Koziarek.
Kto z rodziców próbował opowiadać swoim pociechom o dawnych czasach, zabierać je do muzeów, na jakieś warsztaty, wie że najlepiej przekazywać pewne informacje dając możliwość dzieciakom dotknięcia czegoś samemu. Potem pozostaje jedynie odwoływać się do tego, by przypominać: a pamiętasz jak... (lepiłeś garnki, strzelałeś z łuku, wchodziłeś na palisadę, czy rozpalałeś ogień). Rodzice Piotrka i Tomka, czyli rodzeństwa bohaterów tej książeczki, dobrze znają tą metodę. Dlatego w kilku miejscach akcja mocno związana jest właśnie z takimi okazjami do dotknięcia historii na żywo. Chłopcy dzięki temu mają okazję zdobywać wiedzę, zainteresować się jakimś zagadnieniem, czy epoką. A cały wątek fantastyczny, czyli przenoszenia się w czasie, by uczestniczyć naocznie np. w postrzyżynach Mieszka, chrzcie jego drużyny i jego samego, czy w pogrzebie księcia, choć napędza tu akcję, tak naprawdę równie dobrze mógłby rozgrywać się w ich snach, czy w spisywanych przez nich samych historyjkach, w których występują w roli głównej. Pisaliście takie albo je sobie wymyślaliście? Bo ja tak.
Jak to zwykle bywa z książeczkami dla młodszych czytelników, ma się uczucie niedosytu, chciałoby się więcej, ale pewnie dla dzieciaków w wieku wczesnoszkolnym te krótkie rozdziały będą miały idealną długość. Zawiązanie, przygoda i zakończenie - po co więcej kombinować? Najciekawszy tu jest pomysł na przekazanie wiedzy historycznej. Autorka wcale nie skupia się tylko na Mieszku I, bohaterowie dowiadują się o nim sporo niejako przy okazji, rozmawiając z innymi napotykanymi postaciami, a wiele miejsca zajmują opisy tego jak wtedy ludzie żyli, poznajemy charakterystyczne przedmioty czy miejsca. Wszystkie trudniejsze pojęcia są zgrabnie wplecione w fabułę, a ich wyjaśnienia i opisy (zwykle po kilka na stronie) są napisane w prosty sposób i nie ma się poczucia przeładowania. Przypomina mi to mocno książki Agnieszki Stelmaszczyk, które czytywałem z młodszą córką, tyle że tam intryga była dużo bardziej rozbudowana i postaci było dużo więcej.
"Tajemnicze drewienko" wydaje się więc raczej lekturą dla młodszych czytelników (klasy wczesnoszkolne). Bardzo spodobał mi się pomysł na końcowe podsumowanie informacji o Mieszku, w formie plakatu robionego przez jednego z bohaterów do szkoły, z uwzględnieniem wszystkich wątpliwości (co wiemy na pewno, a co może być jedynie legendą).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz