
Mayhem, Burzum, to legendy dla fanów black metalu. Ale ten film, choć teoretycznie miał pokazać ich drogę do sławy, nie skupia się na muzyce, ale na ich problemach psychicznych - kompleksach, żądzy władzy i sławy Euronymousa, śmierci samobójczej jego kolegi i psychopatycznej osobowości Varga, który za wszelką cenę próbuje udowodnić, że potrafi zrobić wszystko to o czym inni jedynie gadają. I choć w całej ich fascynacji nazizmem, satanizmem, śmiercią i mrokiem można dopatrzeć się bardziej symboliki, chęci szokowania, to podpalanie kościołów i mordowanie ludzi jako naturalna konsekwencja takich fascynacji już wcale zabawna nie jest. I to jest w tym filmie dziwne.

I niby główne zdarzenia są prawdziwe, ale sugerowanie, że to jest cała o nich prawda wydaje się sporo na wyrost. No i najważniejsze: ja się pytam: gdzie muzyka? Dopiero gdy ją słyszysz możesz zrozumieć jak wpływa na ludzi, jakie może powodować emocje i nastroje. Gdy jej nie ma tak jak tu na ekranie zostają same obrazy, które masz wrażenie, że są albo na pokaz albo dziełem świra.


Chłopaki mieszkają w miasteczku gdzie nic się nie dzieje, grają po różnych piwnicach i marzą o sławie. Tylko jak to zrobić, skoro w okolicy jedynym koncertującym jest ktoś w rodzaju naszego Sławomira, a ich muzyki nikt nie rozumie. Nawet jeżeli znajdą coś oryginalnego (odgłos łamanych kości renifera w rzeźni), to jak się przebić ze swoją kasetą gdzieś dalej...
I oto los się do nich uśmiecha. A może to tylko tak im się wydaje. Przecież początkiem drogi do Norwegii dla Finów jest kłamstwo ich lidera. Kłamstwo do którego nie potrafi się przyznać i potem już nie potrafi zatrzymać machiny jaką uruchomił. Jadą na festiwal! I dotrą, choćby byli ścigani przez policję, antyterrorystów i tych, którym ukradli furgonetkę.
Sympatyczni bohaterowie, fajna ścieżka, trochę absurdalnego humoru - to komedia w stylu filmów Waititiego.
I choć pełno tu przerysowań, to nie ma się tego wrażenia, że ktoś potraktował chłopaków i ich muzę niepoważnie - wręcz odwrotnie i to jest fajne.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz