Pokazywanie postów oznaczonych etykietą musical. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą musical. Pokaż wszystkie posty

sobota, 14 czerwca 2025

Ballada szczecińska, czyli miejskie legendy i dla lokalsów i dla przyjezdnych

Jeszcze jedna zaległość teatralna :) Parę rzeczy jeszcze do opisania, trochę pomaga M, bo przejęła moje aktywności z których zrezygnowałem. Tym razem jednak mój wypad i dość szalona historia.

Nie piszę przecież z zasady o spektaklach, których nie widziałem w całości, w warunkach z publicznością, a tym razem robię wyjątek. Fakt że w tym przypadku spóźnienie, czy też pomylenie godzin to moja wina, warto więc uhonorować pracę artystów, bo nie wiem czy będzie mi dane powtórzyć to doświadczenie. A moim zdaniem warto. 

Szczeciński Teatr Lalek Pleciuga przygotował bowiem spektakl, który może być sentymentalną podróżą w przeszłość dla lokalsów, jak i pigułką wiedzy o historii tego miasta dla przyjezdnych. Zdecydowanie jest to przedstawienie raczej dla dorosłych, będzie zarówno trochę śmiechu, jak i zadumy czy wzruszenia. Jak dobrze znasz specyfikę Szczecina, jego współczesność? Miasto, które po wojnie wypełnili nowi mieszkańcy, gdzie to co poniemieckie widoczne jest prawie na każdym kroku, choć władze nie zawsze chętnie o to dbają...

Serce ze szkła. Musical zen, czyli jak żyć tato?

Lubię Jana Peszka i lubię jego córkę. Lubię ich za otwartość, szczerość i umiejętność mówienia o tym co doskwiera, co się nie udało. Oczywiście Jan Peszek wielkim aktorem jest, jego córkę na scenie jako aktorkę widziałam po raz pierwszy, myślę jednak że nie po raz ostatni.


Ten spektakl jest barwny, mocno muzyczny, roztańczony. Zawieszony miedzy bajką „Królowa Śniegu” Andersena a biografią rodziny Peszków. Zawiera sporo faktów, o których oboje mówili w książce Marii „Naku*rwiam zen”, ale w spektaklu ten rozrachunek rodzinnych historii podany jest lekko, z przymrużeniem oka, a niekiedy z ostrą kontrą i sarkazmem. I mnie to pasuje. Bowiem niekiedy trzeba mocno i dosadnie przekląć żeby rzeczywistość nie przygniotła nas za bardzo do ziemi, żebyśmy sami sobie umieli powiedzieć: dość tego – może przegram, ale na tę chwilę mówię DOŚĆ!


A oni na scenie rzucą przekleństwo… jak my wszyscy. Niekiedy 😊.

poniedziałek, 21 kwietnia 2025

Joker: Folie à deux, czyli wciąż te maski

I jeszcze jedna rzecz na dziś - skoro poniedziałek to muzyka, a przecież kontynuacja Jokera jako żywo jest musicalem. Wkurzyła ta produkcja okrutnie tych, którzy zachwycili się częścią pierwszą. No bo jak można tak okrutnie sobie z nich zakpić? Jak z tego bohatera, który odrzuca zasady i obłudę, można zrobić ciepłe kluchy podśpiewujące piosenki i tańczące z ukochaną.

To na pewno zupełnie inne filmy, ale w dziwny sposób jednak łączą się ze sobą. O ile przecież Joker w pierwszej części obrywał od społeczeństwa, które go wyśmiewało i nie dawało zrozumienia, o tyle w części drugiej...

poniedziałek, 7 kwietnia 2025

40-latek, czyli publiczność się bawi, a my marudzimy

MaGa: Tak dawno nie byłam w Teatrze Rampa i tak się cieszyłam na to wyjście a tu taki niewypał… Niemal wbrew sobie, ale muszę w tym wypadku być przysłowiowym „złym policjantem”, bo spektakl mi się nie podobał. Przede wszystkim dlatego, że orkiestra zagłuszała każdy tekst. Siedziałam w trzecim rzędzie i z tekstu słyszałam pojedyncze słowa. Czy nie można było jej wyciszyć? Te same piosenki (nawet z prób) obejrzane dopiero w internecie oddają skalę szkody tego niedopatrzenia. Ogromna strata dla całości widowiska.


Robert: Ja będę bronił trochę tego spektaklu, choć faktycznie z nagłośnieniem jest kiepsko i nie wszystkie fragmenty przedstawienia są równie dobre. Na pewno jest tu jakiś pomysł i nie jest to tylko próba budowania popularności na wspomnieniach tych, którzy oglądali serial - w różnych postaciach i wątkach można rozpoznawać niby podobieństwa, ale to też zabawa formułą, mruganie okiem do widza, śmiech z PRL, z premedytacją budowanie pewnych rzeczy nie do końca idealnie.

poniedziałek, 17 marca 2025

Na prochach, czyli sprzedawcy marzeń i iluzji

Dziś muzycznie, ale nie płyta czy koncert tylko musical. Oto dwie recenzje - tym razem nie w dialogu - z najnowszego spektaklu Teatru Syrena. Spieraliśmy się trochę po przedstawieniu na temat tego co nam się podobało, a co nie, mam nadzieję, że odnajdziecie trochę tych różnic w naszych dwóch głosach. Najpierw M., potem coś ode mnie.

***

We współczesnym świecie nałogi stają się śmiertelnym zagrożeniem. Uważam, że im więcej przestróg, im więcej rozmów, spektakli tym większa nadzieja, że te sygnały ostrzegawcze trafią do większej liczby osób, szczególnie młodych. Szybkość z jaką zmienia się świat powoduje u wielu dyskomfort. Umysł i ciało odpowiadają chorobami lub bólem, a przemysł farmaceutyczny na wszystko ma tabletki. Łatwość i dostępność do nich budzi obawy, ale reklama to dalej dźwignia handlu, a jej przedstawiciele dbają o to by rozwiewać wszelkie wątpliwości co do ich produktów. Dlatego jestem na TAK jeśli chodzi o nowy spektakl Teatru Syrena „Na prochach”. Jak sama nazwa wskazuje chodzi zarówno o leki jak i narkotyki, a stworzony został w oparciu o prawdziwą historię uzależnienia ogromnej części społeczeństwa amerykańskiego od leku przeciwbólowego, który zawierał syntetyczne opioidy. Jego odstawienie było niemal niemożliwe – był tak silnie uzależniający, że osoby które go brały znajdowały się bez własnej woli w szponach nałogu i sięgały po coraz twardsze narkotyki. Spektakl pokazuje mechanizmy rynkowe i sposób myślenia (również bezduszność) producentów tych leków, ich hipokryzję, liczenie się jedynie z zyskami ze sprzedaży oraz sposób korumpowania ludzi odpowiedzialnych za dopuszczanie leków do sprzedaży i sporej części samych medyków. Fabuła oparta na autentycznych historiach ludzi, którzy uwierzyli w reklamę i bez podejrzeń brali leki przeciwbólowe, by po kilku miesiącach stawać się ćpunami, doświadczającymi najgorszych skutków wiary w te leki.

wtorek, 7 stycznia 2025

Emilia Perez, czyli uwierz że zmiana jest możliwa

Właśnie przyznane Złote Globy dla tego filmu, więc warto kilka słów o nim napisać. Jacques Audiard zaskoczył wszystkich tym, że jak na swój wiek zrobił film pełen energii, zaskakujący, którego pewnie byśmy spodziewali się po jakimś młodym, bezczelnym twórcy, a nie kimś kto ma już spory dorobek na swoim koncie. Nie dość że dość pokręcona historia, to jeszcze opowiedziana tak, że szczękę zbiera się chwilami z podłogi. Ale jak to? Zrobić film o bossie kartelu narkotykowego, o morderstwach, narkotykach w formie musicalu? Chwilami z premedytacją przerysowanego, kpiącego z widza, ale mimo wszystko porywającego niesamowitą witalną siłą. 


Punktem wyjścia jest prośba do prawniczki, która wciąż jest na początku swojej samodzielnej kariery, by pomogła w spełnieniu pewnego marzenia. Otóż gość, przed którym drży tyle tysięcy ludzi, a setki na jego skinienie są gotowi zabijać, w głębi serca czuje się... kobietą. Chce odciąć się od tego co było dotąd i zacząć nowe życie. Tylko czy będzie potrafił to on sam, czy pozwoli mu na to przeszłość.

środa, 11 grudnia 2024

Thrill me. Historia Leopolda i Loeba, czyli czy na pewno to urodzeni mordercy?

Miała być druga kryminalna notka z dreszczykiem i oto jest. Ale nietypowo, bo to musical. 

A takich nietypowych emocji jest tu więcej. Musicale z poważną treścią już u nas można upolować, zwykle jednak jest to bardziej rozbudowany zespół, jakaś dramaturgia, choreografia. Tu jedynie dwóch facetów. I fortepian. Ale powiem Wam, że to robi wrażenie większe niż niejeden musical jaki możecie oglądać na scenach warszawskich teatrów. 

poniedziałek, 2 grudnia 2024

Alicji nie bedzie, czyli musisz dojrzeć do roli i poczuć co przez nią chcesz opowiedzieć

MaGa: Kolejny, bardzo udany spektakl muzyczny w TCN. Bardzo sobie cenię pomysłowość i tematykę sztuki Bartosza Porczyka i Michała Pabiana „Alicji nie będzie”, bowiem w sposób jednocześnie głęboki jak i żartobliwy pokazuje proces tworzenia roli przez aktorów, dobre i złe strony tego zawodu. Dotyka również tematyki dzieła, które raz tworzy nieśmiertelne kreacje, ale częściej zachwyca przez chwilę, a potem przemija i ginie w niepamięci. A to wszystko zagrane dojrzale i z pazurem przez studentów aktorstwa i wokalistyki.


Robert: Tak, tu warto docenić i pomysł i wykonanie. Jednocześnie jesteśmy w jakiejś historii, ale też wciąż widzimy jej inny wymiar, jakby analityczny, próbę odnalezienia swojego pomysłu na jej opowiedzenie. Postać nie jest tylko rolą, a problemy z życia młodych aktorów nagle okazują się mieć całkiem niezłe odbicie w tym o czym opowiadamy. Bajka? Już nie tylko. 
Gonienie króliczka i kolejne przygody, mają czegoś nauczyć, zmusić do wyciągania wniosków. Jakich? Na tym polega zabawa by je odkrywać.

poniedziałek, 15 lipca 2024

Kombinat, czyli świetny spektakl z moimi dwoma "ale"

Uświadomiłem sobie niedawno, że zalega mi gdzieś w szkicach nie jeden ale dwa spektakle, a ponieważ poniedziałek to dzień na muzykę, Kombinat, który ma w sobie jej mnóstwo, pasuje tu idealnie.

Wyprawa do Poznania do Teatru Muzycznego była prezentem dla żony i okazała się strzałem w dziesiątkę, choć oboje bylibyśmy pewnie jeszcze bardziej szczęśliwi gdyby...
...ale o tym na koniec.

Muzyka Grzegorza Ciechowskiego i jego kolegów z Republiki na scenie teatralnej? Dość odważny, zaskakujący pomysł, ale Wojciech Kościelniak udowadnia że można i robi z tego nie tylko spektakl dobry od strony choreograficznej i muzycznej, ale spójny i interesujący od strony opowiadanej historii. Sami przyznajcie, że w musicalach to nie zawsze idzie w parze.


To wizja świata przyszłości, w której jednostka mocno została wprzęgnięta w system nakazów i zakazów. Jeżeli nie pasujesz, zostajesz wysyłany na coś w rodzaju "resocjalizacji". Musisz zrozumieć swoje błędy, dostosować się, być kolejnym trybikiem wielkiej maszyny. Do tego motywu pasuje jak ulał kilka numerów wczesnej Republiki, co jednak ciekawe udało się całkiem zgrabnie wpleść tu zupełnie inne klimaty, piosenki o potencjale nie mniej dramatycznym, ale i bardziej nostalgiczne. Muzycznie - ciary na plecach.

czwartek, 13 czerwca 2024

Instrukcje, czyli powiedzcie nam jak żyć albo lepiej tego nie róbcie

MaGa: Lubię spektakle w TCN, bo potrafią zaskakiwać, rozbawić, pokazać że można inaczej patrzeć na to co nas otacza. A niekiedy uświadomić to co nieuświadomione, a często przypomnieć to o czym zapominamy. Tak jak w tym przypadku. Instrukcje. Wokół nas same instrukcje: jak składać, jak używać, jak postępować, jak uczyć, jak czytać. Co myśleć też?


Robert: Mam wrażenie że to nie tylko przytyk do naszych czasów, gdy poradniki, tutoriale, filmiki, zapytania w wyszukiwarce mogą dotyczyć prawie wszystkiego, od wbicia gwoździa aż po "czy mam rzucić faceta"? W schematy, ramki, instrukcje, porządek, wpycha się nas od dziecka przez edukację, religię, wychowanie, rozumiane często jako system nakazów i zakazów.


MaGa: Zaskoczenie totalne już od wyśpiewanego dekalogu. A potem zaskoczeń coraz więcej. Niby się bawimy śpiewanymi ze sceny instrukcjami obsługi prodiża czy przepisem pieczenia tortu, ale już wyłania się z tego głębszy sens, już widzimy, że to nie jest prosta zabawa z przekazami postępowania.

czwartek, 16 maja 2024

w.a.s.o.w.s.k.i. FOTOPLASTYKON, czyli koncert na sześć głosów, ciał i dusz

Maga: Zaskakujący spektakl. Niby muzyczny a początkowo, przez całkiem długą chwilę trwa w zupełnej ciszy. Widzowie czekają na pierwszy akord, dźwięk, głos… a cisza trwa dalej. Napięcie rośnie, a żaden głos, dźwięk się nie pojawia. Jest tylko ruch wykonawców na scenie.


Robert: Kto oglądał przedstawienia reżyserowane przez Anne Srokę-Hryń ze studentami, pewnie nie będzie zaskoczony, bo tam było podobnie, ale tu jeszcze więcej jest elementów choreografii, pokazania umiejętności grania ciałem, no i brak muzyki na żywo, co trochę zmienia klimat. Chociaż nie, muzyka jest ale robiona a capella, czasem w bardzo zaskakujący sposób (ach te buty).


MaGa: A potem było coraz lepiej. Każda piosenka to nowa aranżacja, taki mini-teatrzyk, stop-klatka, teatralny fotoplastykon. Nie tworzyły jednej historii, były odrębnymi bytami, każda była opowieścią o czymś innym, a każda miała coś do powiedzenia.

niedziela, 26 listopada 2023

Sprzedawcy marzeń, czyli kim jesteśmy, co czujemy albo po prostu długość dźwięku samotności

Zachwycony tym co widziałem w dwóch spektaklach wyreżyserowanych przez Annę Srokę-Hryń we Współczesnym, z ciekawością szedłem do Romy. To miał być prezent w ramach urodzin i sam go sobie zrobiłem, zabierając żonę. Oczekiwania były duże, a wrażenia?
Na pewno inne. Choć aranżacja muzyczna była podobna jak w poprzednich spektaklach, to jednak mocno tu chyba jednak na odbiór wpływa trochę depresyjno-melancholijny nastrój kawałków komponowanych i pisanych przez Artura Rojka i Myslovitz. To opowieść dużo bardziej spójna, przynajmniej w warstwie wizualnej, nie tyle szereg utworów w luźny sposób połączonych, ale jakaś próba stworzenia z tego manifestu pokolenia. Trochę zagubieni w społeczeństwie i współczesnym świecie wrażliwcy, raz bardziej ironiczni, innym razem pełni wściekłości, czy żalu - tak właśnie postrzegamy młodych aktorów, którzy stają przed nami na scenie. 

czwartek, 9 listopada 2023

Wielka Gala w Arena di Verona, czyli ach długo będzie się wspominać

 Amfiteatr w Weronie (popularnie zwany Areną) to starożytna włoska budowla, w której od 1913r. odbywa się znany w całym świecie Festiwal Operowy „pod gołym niebem”. To tu corocznie (z przerwani na wojny światowe i pandemię) wystawiane są z dużym rozmachem znane opery, które ściągają do Werony miłośników tej sztuki. Tu zadebiutowała Maria Callas, a obecnie na tej „arenie” występują największe śpiewaczki i najwięksi śpiewacy operowi świata, mi.in. Placido Domingo czy Jose Carreras. Arena di Verona gościła również polskich śpiewaków operowych: Aleksandrę Kurzak i Piotra Beczałę. Tu również w sierpniu 2023r. z okazji 100-lecia Festiwalu Operowego w Arena di Verona odbyła się Wielka Gala operowo-operetkowa z udziałem Jonasa Kaufmanna, Sonyi Yonchevej i Ludvica Teziera. Piękne arie operowe, operetkowe, ale także arie musicalowe i pieśni do muzyki filmowej w wykonaniu sopranistki, tenora i barytona światowego formatu – cóż można chcieć więcej.

Każdy ze śpiewaków biorących udział w Gali znany jest z występów na największych scenach operowych świata, choć Ludovic Tezier jest także śpiewakiem koncertowym współpracującym z czołowymi orkiestrami, a z zaprzyjaźnioną pianistką Marią Prinz regularnie daje recitale propagując przede wszystkim pieśni francuskie i niemieckie. Jonas Kaufmann ze swoim lirycznym, aksamitnym głosem jest w chwili obecnej najbardziej rozchwytywanym przez sceny operowe tenorem a partnerująca im Sonya Yoncheva nie dość, że ma piękny sopran to jest uroczą, pełną wdzięku kobietą, która cudownie ubarwia każdy występ.

sobota, 14 października 2023

We will rock you, czyli współczesna pieśń wolności

Muzyka Zespołu Queen łączy różnych ludzi na całym świecie. Nie dziwi więc, że musical oparty na ich twórczości święci triumf na każdej scenie. Spektakl, do którego libretto napisał Ben Elton staranniy przetłumaczone przez Michała Wojnarowskiego na język polski, w autorskiej inscenizacji non-replika reżyserowanej przez Wojciecha Kępczyńskiego, zagościł wreszcie w Teatrze Roma. Na widowni co najmniej trzy pokolenia widzów, od siwowłosych dziadków do małoletnich wnuków i wszyscy zgodnie śpiewają „chcemy, chcemy rocka!” bowiem ROCK w tym przypadku staje się synonimem wolności i prawem do miłości.

wtorek, 27 czerwca 2023

A planety szaleją..., czyli młodzi w hołdzie Korze

Sezon w większości teatrów powoli się kończy i przerwa wakacyjna sprawi, że nie będzie tak wielu tematów teatralnych, kilka jednak mam jeszcze w zanadrzu i nie zawaham się ich użyć :)
A na pierwszy plan Anna Sroka-Hryń i młodzi ludzie, którzy pod jej okiem pracowali nad spektaklem, który zdaje się miał być dla nich kolejną pracą w ramach studiów na Akademii Teatralnej. Potem jednak przyszły nagrody, dobre recenzje i na szczęście nadal możemy go oglądać, a nie zgasł jak meteor jak większość rzeczy wystawianych na tamtejszej scenie. Gościny udzielił Teatr Współczesny, a więc po raz drugi mogłem na małej scenie, czyli w tzw. Baraku oglądać jak młodzi ludzie mierzą się z klasycznymi wersjami piosenek, na których wychowało się przynajmniej jedno pokolenie. Po raz drugi, bo nie tylko reżyserka, ale i cześć aktorów powtarza się ze spektaklu z piosenkami Ewy Demarczyk (pisałem o nim nie tak dawno - możecie je znaleźć w spisie recenzji w zakładce na górze na pasku). A tym razem Kora i Maaanam, bo wybrano praktycznie numery z okresu jej pracy z zespołem. Legendarny głos, charyzma, energia... jak to przerobić na pracę zespołową, jak zmierzyć się z tym wokalnie, jak znaleźć pomysł...

sobota, 27 maja 2023

1989, czyli czy możemy mieć pozytywny mit?

MaGa: Wszystkiego mogłam się spodziewać, ale nie tego, że rapowany musical wzruszy mnie do łez. Ogromne brawa dla twórców tego spektaklu, którzy umiejętnie, bez martyrologii, opowiedzieli w jaki sposób powstawał związek „Solidarność” i jak doszło do upadku komuny. I to w tak przemyślany sposób, że nikomu nie buduje się tu pomników, ale także nikogo nie obraża. Jakby od początku chciano zaakcentować, że stawiamy pytania, mamy inne zdanie, jednak dialog jest najważniejszy, bo bez niego to tylko krew na ulicach.


Robert: Podkreślmy jeszcze, że to ciekawa perspektywa, daleka od tego co widzi się w podręcznikach od historii. To nie patos i wielkie słowa, ale punkt widzenia normalnego człowieka, który zmaga się z tym czy będzie miał co dać dzieciom jeść następnego dnia. Psioczenie na władzę, na komunę, to nie fanaberia ludzi którzy chcą przejąć władzę, ale robotników, którzy walczą o swoje prawa, o to by coś zmieniło się w ich kraju na lepsze. Oddanie im władzy, ich samych zaskoczyło i przytłoczyło. Dalekie to od pomnika i uczenia się o wielkich przywódcach. Mamy za to nadzieję i wątpliwości, entuzjazm i wątpliwości, upór i zwykły ludzki strach.

sobota, 1 kwietnia 2023

Irena, czyli poturbowana przez historię albo musical dla ministra Czarnka

MaGa: Mieliśmy okazję zobaczyć „Irena” - dramat muzyczny, spektakl Teatru Muzycznego z Poznania, grany gościnnie w Teatrze Polskim w Warszawie. Opowiada on o niepozornej, drobnej kobiecie, która miała odwagę. Odwagę, która przemogła strach przed śmiercią z rąk okupanta. Opowiada o kobiecie pełnej empatii, którą odziedziczyła po ojcu i którą zaraziła innych. Kobiecie, która poświęciła wiele i ocaliła wiele.

Robert: Postać Ireny Sendler, odznaczonej za ratowanie dzieci żydowskich tytułem Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata na pewno zasługuje na pamięć. Zastanawiam się jedynie czy taka trochę uproszczona, musicalowa wersja jest dobrym pomysłem na taką lekcję historii. Zwłaszcza, że niestety może być wykorzystywana w sposób polityczny; czy podkreślanie faktu, że część Polaków ratowała Żydów, nie będzie próbą odwrócenia uwagi od rozmawiania o tym, że w naszym narodzie nie brakowało też takich, którzy byli obojętni wobec zagłady albo nawet przykładali rękę do wydawania ich Niemcom, do okradania, do mordowania. Zawsze dęcie w trąby patriotyczne trochę mnie mierzi, a w tym przypadku należy chyba jednak unikać takich tonów. Nie umniejszam heroizmu tych, którzy ryzykowali swoim życiem, ale chyba obawiałbym się, że w tak krótkiej i bardzo specyficznej formie, ledwie dotykamy rzeczy najważniejszych, prześlizgując się pomiędzy jakimiś ogólnikami. Te piosenki - nadzieja, poświęcenie, wołanie do Boga: dlaczego? Ja wiem, że Amerykanie potrafią zrobić musical na każdy temat, ale to chyba nie jest estetyka, która mi do końca pasuje do takich treści.

sobota, 19 lutego 2022

Tick, tick... Boom!, czyli pisz o tym co znasz

Nadrabiam zaległości z filmami nominowanymi do Oscara i chyba w tym roku naprawdę niewiele jest rzeczy, które bym mnie zachwyciły (poza Diuną). Ot historie niezłe, nieźle pokazane na ekranie, ale żeby tak od razu Oscar? Nawet od strony aktorskiej nie ma jakiejś rewelacji, brakuje jakiegoś dreszczyku ekscytacji jak się odczuwało choćby przy Wiplash, czy obrazów sprzed kilku lat.

Choćby musicalowy "Tick, tick... boom", trochę podkręcona opowieść o początkach kariery Jonathana Larsona (tak to ten kompozytor od Rent). No ogląda się miło, ale mam wrażenie, że niepotrzebnie rozciągnięto to tak bardzo i początkowa energia, która może się podobać (przyjęcie), potem mocno siada. 

poniedziałek, 14 lutego 2022

Szaleństwa - Rewia, czyli nie zawsze należy wracać do przeszłości

Po raz pierwszy spotkałam się z czymś takim, że w musicalu poza muzyką podobało mi się wszystko inne. I zapewne miłośnicy jazz-bandów będą ze mną polemizować, jednak ja nie lubię takiej muzyki i nic mnie do niej nie przekona. W zamian dostałam świetny pomysł, barwną opowieść i podsumowanie życia dwóch par, które 30 lat wcześniej stanowili paczkę przyjaciół. Dziewczyny były tancerkami w rewii, a ich obecni mężowie ich adoratorami.

poniedziałek, 29 listopada 2021

Kajko i Kokosz. Musical, czyli więcej sentymentu niż zabawy (dla mnie)

Mam sentyment do komiksów, które czytywałem w dzieciństwie i chyba nawet Kajko i Kokosz Janusza Christy stawiam wyżej niż równie kultowego Tytusa. Dlatego, choć nie ukrywam że z pewnymi obawami, udałem się na musical, który Teatr Syrena przygotował jako najnowszą premierę na sezon 2021. Zabrałem ze sobą córkę, choć też już wyrosła z dziecinnych przedstawień, żeby w razie czego pomogła mi spojrzeć na to w miarę obiektywnie, bez sentymentu. Notka powstaje więc głównie dzięki niej, bo sam, prawdę mówiąc chyba nic bym nie napisał. Jak tu krytykować coś, gdy nie jestem odbiorcą - ewidentnie są nim widzowie dużo młodsi. Jak tu chwalić coś, gdy nie łapię tej konwencji, gdy ona mnie nie bawi, a raczej wywołuje zażenowanie.