Długi weekend trwa, ja też powoli szykuję się do wyjazdu, więc kilka dni będzie bez notek, ale przecież można ich trochę zaplanować do przodu, prawda? Zabieram się więc za pracę - w planie nadrobienie do połowy miesiąca zaległości z notkami teatralnymi i książkowymi.
Na początek - coś idealnego na majówkę, czyli lekko, zabawnie, przygodowo, zarówno dla starszych, jak i młodszych. To trochę jak z pierwszymi opowiadaniami Sapkowskiego. Może i uniwersum nie jest tak bogato opisane i rozbudowane, za to bohaterowie... :) Wiedźmin niech się schowa przy też Drużynie. Ba, niech nawet biegający z pierścieniem się schowają. Przesadzam? Może odrobinę, ale tak polubiłem tą ekipę, że wciąż przekładam kolejność książek do czytania, by kolejne tomy cyklu połykać jak najszybciej. Edmund zwany Kociołkiem nie jest jakimś wielkim bohaterem, natomiast gdy czuje zagrożenie nad swoją rodziną lub przyjaciółmi, na pewno nie weźmie nóg za pas. Mając za sobą dość zwariowaną ekipę, czyli druida, błędnego rycerza, elfa, krasnoluda i goblina, potrafi nie tylko wymyślić dobry plan, ale i go w mniej lub bardziej udany sposób zrealizować. Szykujcie się więc na kolejny tom przygód pełnych magii, przeciwności, walki ze Złym... oraz pełnych humoru. Nie oszukujmy się - gdyby to było fantasy takie super na serio, nie wiem czy aż tak dobrze by się czytało, bo przecież wiele elementów jest zaczerpniętych, powtórzonych, ba, nawet brakuje trochę pogłębienia tła i rozwinięcia detali. Siłą tej serii jest dla mnie właśnie to, że niezależnie w jak wielkie g... by nie wpadli bohaterowie, potrafią wciąż zachowywać się jak normalne istoty, czyli narzekać, kląć, wściekać się, żartować, kombinować i realizować najbardziej szalone plany ucieczki, czy batalii. Ich pomysły, docinki jakich sobie nie szczędzą, naigrywanie się z przeciwników, czy też przeróżne wersje swoich sukcesów jakie potem opowiadają (np. wersja ocenzurowana dla żony), to jest po prostu wyborny sos, w jakim cała ta historia pływa. Czyta się więc z uśmiechem, choć niejednokrotnie los wystawia Drużynę na naprawdę ciężką próbę i muszą zbierać cięgi (szczególnie Kociołek). Awantura w jaką tym razem się wikłają, ma powiązanie z ich wcześniejszymi misjami, jeżeli więc mogę coś doradzić, to jednak czytanie książek w kolejności (no, może poza 0,5 bo to dodatek, który powstał później). Choć próby porozumienia się z księciem Rupertem, który najwyraźniej wciąż ma do nich żal, nie bardzo odniosły skutek, troska o losy całej Doliny jednak pchają ich ku temu, by podjąć się misji wydawałoby się niemożliwej do zrealizowania. Mają bowiem odszukać legendarną skrzynię pełną dusz goblinów, które mają czynić wojowników niepokonanymi. Niestety poszukiwania nie są łatwe, a ich śladem wciąż podąża Złe, które chce im pokrzyżować szyki.
Mortka jak zwykle miesza przygodę z elementami baśni i humoru rodem z karczmy, tym razem jednak mocno postawił na realizację misji, trochę gubiąc przy tym to co czytelnicy tak polubili, czyli bardziej rozbudowane sekwencje z każdym z bohaterów. Iskrzenie między nimi zawsze było największą siłą cyklu, pozostaje więc tym razem lekki niedosyt. Ale może to dobrze? Na razie nie mam dość i będę wyglądał kolejnych części (w maju napiszę też o prequelu do serii, czyli o książce w której cała Drużyna spotyka się po raz pierwszy).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz