wtorek, 16 maja 2023

Prymityw – Marcin Kołodziejczyk, czyli już kraina absurdu?

Jeśli ktoś po przeczytaniu lub wysłuchaniu tej książki powie, że Polska w niej pokazana jest nieprawdziwa, to tylko mu pozazdroszczę bańki w jakiej żyje. Nie ma się co sprzeczać z twierdzeniem, że bohaterowie są podkoloryzowani, bo są, w sumie to powieść; jednak prześmiewczy obraz polskiej rzeczywistości oddaje mentalność naszych rodaków rodem z prowincjonalnego miasteczka. A przecież rzecz dzieje się w Warszawie, w tej rzekomo „gorszej” jej części, bo na prawobrzeżnej Pradze. Jednak wszędzie spotkać możemy takich ludzi, na przykład jako sąsiadów, pasażerów w komunikacji miejskiej. To rezydenci ławeczek i miejsc wokół sklepów z tanim alkoholem, mentalnie zbliżeni do bohaterów ostatnich programów p. Elżbiety Jaworowicz: „Sprawa dla reportera”. Bohaterowie to degustatorzy tanich win, dorywczej pracy, cwaniaczki łasi na socjal, „słoiki” z wiosek gdzie wrony mają pętlę. To również wszelkiej maści pseudointelektualiści, którzy zazwyczaj szukają szybkiej drogi „do koryta”, to także wszelkiej maści lumpenproletariat, w którym ilość wypitego alkoholu jest miernikiem patriotyzmu, katolicyzmu i mądrości wszelakiej.


Akcja dzieje się w latach 20-tych XXI w. To czas kiedy spada samolot z elitą, Polska wstaje z kolan i staje się zaściankiem Europy. Idea zamachu powoduje, że wybory prezydenckie wygrywa Bożydar Jałowy pokonując Darzbora Memłę (czyż nie piękne odniesienia 😊?). Miesięcznice pod Krzyżem, rozgrywki wszystkich ze wszystkimi, absurdalne sytuacje kiedy raz jest się „za” by za chwilę być „przeciw”. Pijani katolicy co to za wiarę są chcą umrzeć , a wracając do domu usiłują zabić żonę lub kochankę, bo to „złe kobiety są” itp., itd. Z jednej strony wie się, że to wszystko jest przekoloryzowane… z drugiej, w tych niebanalnych rozmówkach odnajdujemy poglądy sąsiada z bloku i zaczynamy się zastanawiać, czy na pewno to jest przekoloryzowane? A może właśnie tacy jesteśmy. A może to właśnie jest prawdziwy obraz polskiego społeczeństwa: niby w większości naród opisuje sam siebie, że jest liberalny, wykształcony, a tak naprawdę przeciętny Kowalski jest niewykształconym prostakiem o prymitywnym myśleniu, lubiącym wypić, nie brać za nic odpowiedzialności, religijnym „na pokaz”, w głębi duszy rasiście, homofobie, szowiniście.

Mamy różne poczucie humoru – mnie odpowiada mocno poczucie humoru jakie prezentuje Maciej Kołodziejczyk. Język bohaterów jest tak specyficzny jak myśli, które usiłuje wyrazić. Bawiły mnie powiedzonka jakimi posługiwali się bohaterowie i jednocześnie przerażała wizja świata jaką prezentowali. Bo ta książka jest zarówno zabawna jak i straszna zarazem. I kiedy padają ostatnie słowa książki to tak naprawdę nie wiemy czy ta książka opisuje prawdę czy niby-prawdę. Jednak ta rzeczywistość zamienia Polskę w Krainę Absurdu.

Jedyną wadą tej książki jest brak spójnej akcji, to raczej scenki rodzajowe opisujące najbardziej zatwardziały elektorat PiS-u. Mnie to nie przeszkadzało, odbierałam to jako mini-opowiadanka; a lektor Paweł Królikowski, z tą swoją charakterystyczną nutą sarkazmu w głosie, dodatkowo podkręcał emocje.

Choć wiem, że nie wszyscy podzielą moją opinię, to ją polecam.

MaGa

1 komentarz:

  1. Zgadza się, mieszkam poza Polską czyli w bańce.
    Z drugiej strony czytając napływające z każdej strony doniesienia jaki okropny jest elektorat PiS, oczekuję jakiejś inteligentnej wiadomości od elektoratu nie-PiS-u.
    Jak dotąd nie doczekałem się.

    OdpowiedzUsuń