Chyba jeden z przypadków gdzie bardziej podobał mi się film, niż książka, która była jego podstawą (pisałem o nim tu). Choć nie powalił mnie na kolana, na pewno wciągał klimatem, niepokojącą atmosferą. A powieść? Myślę, że można w niej dostrzec ten potencjał, który potem wykorzystali twórcy ekranizacji, natomiast tam udało się wycisnąć pewną esencję, sprawić, że człowiek skupiał się na intrydze. W powieści niestety cała historia jest tak bardzo rozwleczona, że śledztwo powoli przestaje nas interesować, a na pierwszy plan wysuwa się dziwna relacja łącząca emerytowanego detektywa oraz młodego kadeta, którego ów wybrał sobie na pomocnika. Tym młodzieńcem jest nie kto inny, jak Edgar Allan Poe, czyli pisarz, który utrwali się w pamięci jako ten, który grozę uczynił piękną i fascynującą. Louis Bayard próbuje odmalować przed nami jego sylwetkę, snując przypuszczenia na temat doświadczeń, które go ukształtowały. Dziwne wizje, poezja, erudycja, utrata matki, niewielki kontakt z innymi kadetami w szkole (był od nich sporo starszy), specyficzna uroda i oryginalny sposób funkcjonowania - nie wiadomo co najbardziej zaciekawiło Augustusa Landora, ale uznał że do pomocy w śledztwie nie znajdzie nikogo lepszego. Dwóch oryginałów musi rozgryźć sprawę tajemniczych zdarzeń w West Point, a choć wyraźnie się polubili, nie znaczy to, że w pewnym momencie nie wyjdą na jaw rzeczy, które wzajemnie przed sobą ukrywali. Pytanie jedynie dlaczego...
Byłego policjanta wezwano do Akademii Wojskowej, by po cichu odkrył sprawcę, który stał za dziwnym przypadkiem śmierci jednego ze studentów oraz za zbezczeszczeniem jego zwłok. Zarządzający szkołą wolą załatwić tą kwestię po cichu, bo boją się skandalu i utraty zaufania sponsorów. Landor działa po swojemu, dostaje wolną rękę, choć wskazując Poego jako pomocnika, chyba mocno zdziwił jego przełożonych - nie ma on zbyt dobrej opinii ani wśród kadry nauczycielskiej ani wśród kolegów. Młodzieniec szybko udowadnia swoją skuteczność i z wielkim zaangażowaniem, stara się zdobyć zaufanie grupy kadetów, których podejrzewa o udział w jakichś tajemniczych i mrocznych spotkaniach. Będzie miejsce zarówno na odrobinę grozy, jak i na wielkie słowa o miłości (bo Poe się zakocha), na tajemnice i na rozważania o naturze zła. Niby to powieść detektywistyczna, ale jak wspomniałem śledztwo trochę schodzi w niej na drugi plan. Największą frajdę odczuwa się na koniec, gdy już znamy różne odpowiedzi, ale szkoda że mocniej nie powiązano wcześniej ze śledztwem, z jakimiś tropami, które pozwoliłyby zakrzyknąć: no faktycznie! Tu zakończenie jest trochę jakby na deser, po zamknięciu śledztwa i może wprowadzić w lekką konsternację. Chyba można jednak było to lepiej wykorzystać. Mamy więc gotycki klimat i detektywa, który najwyraźniej już najlepsze lata swojej aktywności ma już za sobą, sporo tu melancholii i mroku, rozważań które niespecjalnie posuwają nas do przodu w rozwiązywaniu zagadki, mają zaś przybliżać nam postać Poego, łączyć się jakoś z jego późniejszą twórczością. Od Was zależy czy to Was nie zniechęci i nie znudzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz