Namówiony przez znajomych sięgam po The Bear (na razie pierwszy sezon i pierwszy odcinek drugiego). I choć to nie jest rzecz na mój obecny stan psychiczny - zbyt to agresywne, zbyt głośne, to ma też masę zalet i nie kończą się one na ścieżce dźwiękowej :)
Niby nie ma tu nic o polityce, nikt z bohaterów nie szarpie się ze służbami, urzędnikami, czy prawem, to niewiele ostatnio było tak ciekawych i aktualnych opowieści o mieście. Jak ono się zmienia, jak upadają kolejne rodzinne biznesy, jak wszystko podporządkowywane jest dużym pieniądzom, bankom, franczyzom. A przecież całe dzielnice dużych miast wciąż czekają na to, by ktoś wkroczył tam z programami inwestycyjnymi, ale nie na zasadzie czyszczenia kamienic, wyburzania, stawiania wszystkiego od nowa. Potrzebne jest porozumienie z tymi, którzy mieszkają tam od lat, sprawdzenie ich potrzeb, oczekiwać i odpowiednia weryfikacja planów... Nie zawsze przecież to co od frontu błyszczy oznacza rozwiązanie problemów, bo gdy zajrzysz w bramy i kolejne podwórka...
A tak mnie naszły refleksje, bo obrazki z Chicago w The Bear wcale nie są jakoś bardzo optymistyczne. I choć przecież bohaterowie serialu nie są jakoś pod ścianą, widać też, że wcale nie żyją jak krezusi - to szczęściarze, którzy jakoś się wyrwali, nauczyli czegoś, mają pracę i tego się trzymają. Może trochę też dlatego, że mimo wszystkich trudności jakie przeżywa knajpa, czują że stanowią jej fundament, są niczym rodzina, czy wspólnota, którą los zebrał w tym jednym miejscu.
To jest jedna fajna płaszczyzna, nazwijmy ją socjologiczną. Druga jest psychologiczna i choć skupieni jesteśmy głównie na postaci Carmy'ego, prawie każdy tu stanowi ciekawy temat do refleksji. Obserwowanie tego jak się zmieniają, jak wyglądają ich relacje to naprawdę fajne doświadczenie. Ta zmiana dokonuje się trochę na siłę - dawny właściciel popełnił samobójstwo, a jego brat, rzucając lepsze propozycje, postanawia ratować ten biznes przed upadkiem. I oto gość, który pracował w najlepszych knajpach świata, zajmuje się barem z kanapkami na wynos. W dodatku totalnie zadłużonym i z załogą, która uważa, że nic nie powinno się zmieniać.
Cudowna jest ta zbieranina typów charakterologicznych i problemów. Poprzez niewielkie kroki, Carmy próbuje wchodzić na ich ambicję, wspierać, doceniać, a w tych zmianach (również kulinarnych bo ma duże ambicje) wspiera go młodziutka absolwentka studiów dla szefów kuchni. Przychodzi tu jakby na staż, ale z czasem udowadnia, że może być jednym z filarów tej knajpy.
Trudno o wszystkich opowiadać, bo trzeba by sięgać do konkretnych scen, anegdot i odebrał bym Wam przyjemność odkrywania wszystkiego samodzielnie. Gorąco namawiam, by wejść do tej kuchni. Szalonej, czasem brudnej, ale i pełnej świetnego żarcia. Pełnej hałasu, wściekłości, stresu, ale i miłości. Może i scenariusz wydaje się ciut chaotyczny, ale za to te postacie naprawdę są fajnie rozpisane - to żywi ludzie, a nie tło dla głównego bohatera. Im dalej tym więcej będziemy się o nich mogli dowiedzieć. Depresja, problemy rodzinne, jakieś zaprzepaszczone szanse, uzależnienie... Ilu ludzi, tyle historii, które twórcy postanowili osnuć wokół jednej, prowadzonej wspólnie knajpy.
No i ta ścieżka dźwiękowa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz