piątek, 4 sierpnia 2023

8 kobiet, czyli to musiała być jedna z nas

Ostatnia zaległość teatralna z poprzedniego sezonu, choć prawdę mówiąc tytuł jest już grany od jakiegoś czasu, a ja dopiero niedawno go "nadrabiałem". Być może (i słusznie) kojarzy Wam się też z tytułem filmu z roku 2002. Sztuka Roberta Thomasa z lat 60 wciąż jest grywana i po niewielkich zmianach może wciąż wciągać widza. Nawet jeżeli sama intryga nie będzie już dla niego wielkim zaskoczeniem, bo gdzieś już kojarzy fabułę, to przyjemność spora w oglądaniu samych postaci i interakcji między nimi. 


Schemat jest dość prosty - w domu położonym trochę na uboczu, zostaje zamordowany jego gospodarz, a że dom jest zamykany, raczej nie dostał się do niego nikt z zewnątrz, a przynajmniej nikt obcy. A więc domownicy? Służba? Ktoś zaprzyjaźniony i wpuszczony w nocy do środka? Nie czekając na policję kobiety same próbują znaleźć rozwiązanie zagadki, przy okazji wyciągając na wierzch wiele brudów i sekretów. Czy każda ma tak czyste sumienie jak to twierdzi? Wzajemnie za sobą nie przepadają, ale czy również nosiły w sobie jakieś negatywne uczucia wobec mężczyzny, który był dla nich niczym skarbonka, do której można sięgać w razie potrzeby?


Trudno mówić o jakimś dreszczyku tajemnicy, czy kryminalnego napięcia, natomiast dużo na pewno dzieje się w warstwie emocjonalnej. Na drugi plan schodzi więc pytanie "kto zabił", bo okazuje się, że każda z nich mogłaby mieć lepszy lub gorszy do tego powód. Ciekawsze staje się zdzieranie z każdej z nich kolejnej maski. Fasada pozorów znika, już nie trzeba gryźć się w język, tylko powiedzieć wszystko to co się myśli lub co się o kimś wie, ale dotąd ze względu na jakieś zasady panujące w domu, wszystko się ukrywało. Przedziwna to rodzina, w której cieplejsze stosunki młode pokolenie ma ze służbą niż z własną matką, a żałoba po mężu/ojcu/krewnym/pracodawcy czy kochanku jakoś nie wygląda na zbyt szczerą.

fot. Katarzyna Kural-Sadowska,
strona www.OchTeatr.com

Mam wrażenie że Adam Sajnuk tym razem poszedł trochę na łatwiznę przygotowując ten spektakl, licząc na to, że osobowości ośmiu aktorek i napięcie między nimi wystarczą, by podnieść temperaturę na sali. Cóż, jest co najwyżej letnio. I nie chodzi jedynie o surową scenografię i kompletny brak atmosfery świątecznej (a to powód dla którego wszyscy ściągają do domu). Problemem jest raczej sam pomysł na opowiedzenie tej historii - fakt, scena Och Teatru jest specyficzna, ale w innych spektaklach nie miałem poczucia takiego chaotycznego biegania w tą i z powrotem. Muzyka też tym razem nie wnosi aż tak wiele dobrego.

Są lepsze, ale i jest wiele słabszych momentów, gdy gdzieś całość się trochę rozjeżdża. Pozostaje więc lekki niedosyt. Jeżeli szukacie więc czegoś w miarę lekkiego, a jednocześnie nie farsowego, to może i będzie to niegłupi wybór. Bywają jednak lepsze i mówię to szczerze - nawet na tej samej scenie.

Dwie aktorki na pewno tu błyszczą i dla nich warto na 8 kobiet się wybrać. Izabela Dąbrowska w roli staje panny, krewnej przygarniętej pod dach lata temu, pokazuje jak duży ma talent komediowy. No i Emilia Krakowska (gra na zmianę z Elżbietą Jarosik) - to po prostu urok i stara szkoła aktorska. 

Robert

poniżej jeszcze recenzja M. z mojego bloga

OCH-Teatr wystawił sztukę „8 kobiet” Roberta Thomasa w obsadzie śmietanki aktorskiej. To nie mogło się nie udać. Mimo, że sztuka ma już swoje lata, nie traci na aktualności, a przy tym można ją wystawić na różne sposoby. Wystawiona w OCH-Teatrze jest kryminałem w stylu Agathy Christie, ale na wesoło i z leciutkim melodramatem w tle.

Oto zbliżają się święta Bożego Narodzenia i w domu na odludziu, zamieszkałym przez Marcela wraz z pięcioosobową rodziną żony i dwiema paniami zajmującymi się domem, (w momencie powrotu do domu ze szkoły najstarszej córki) dochodzi do odkrycia, że pan domu został zasztyletowany nożem w plecy. Och! Wszystkie panie w szoku. Mało tego – nie ma jak wezwać policji, bo telefon odcięty, zamieć nie pozwala wyjechać i trzeba pilnować, by nikt nie wszedł do pokoju pana i nie zatarł śladów. Tak się zaczyna akcja, a potem jest już coraz ciekawiej. Psy nie szczekały… to nikt obcy! Morderca jest wśród nas!

Każda z pań zapewnia, że nic nie wie o morderstwie, każda zapewnia o niewinności, żadna ponoć nie ruszała się w nocy ze swojego pokoju. Tylko czy aby na pewno? Każda mogła coś ugrać na śmierci Marcela, coś jej mogło skapnąć z jego majątku. Niewiele trzeba czasu, by ruszył korowód wzajemnych oskarżeń, podejrzeń, pretensji, wręcz szykan. Każda coś wie, ale ukrywa, bo może to wykorzystać w dogodnym dla siebie momencie, każda ma jakieś tajemnice, o których nie chce mówić. Tylko, że te tajemnice to tajemnice poliszynela. W tym mieszczańskim domu pod płaszczykiem dobrych manier kryje się hipokryzja, kłamstwa, obłuda. A jeszcze dociera do nich niewidziana od lat „czarna owca” rodziny, siostra Marcela, wcześniej wezwana przez kogoś telefonem… Oczywiście nie powiem kto zabił, nie będę psuć niespodzianki.

Na scenie same gwiazdy. Emilia Krakowska w roli teściowej Marcela jest rozkoszna i jednocześnie cudowna (-Może on popełnił samobójstwo?- Nożem w plecy?!) jako starsza pani nie stroniąca od alkoholu, pilnująca swoich interesów, taki lisek-chytrusek. Jej córka Gabi, żona Marcela (Katarzyna Gniewkowska) jest niezrównana w roli pani domu, taka pewna siebie, takim mocnym głosem podkreśla, że ona jest ważna, że w jej rękach są nici dowodzenia „stadem” dopóki nie wyjdzie na jaw, że ma kochanka, a fortuna niekoniecznie przypadnie jej w udziale. Izabela Dąbrowska (Augusta, siostra Gabi) jako hipochondryczka, wiecznie chora i mocno zakompleksiona jest taka cudna, kiedy się przemienia w jadowitą żmiję albo zostaje upokorzona. Skrajne emocje, a przy tym zagrane bosko. A kiedy twierdzi, że nie ma dzieci, bo „ją mężczyźni szanowali” – widzowie się zaśmiewają. Siedząc na widowni -można ją tyko kochać. Maria Seweryn jako ochmistrzyni – wydawać by się mogło, że taka spokojna, zrównoważona, dopóki nie wyjdą na jaw jej ciągoty hazardowe. Te jej zatrzymania w momencie odkrywania jej tajemnic – piękne. Kiedy na scenę wchodzi Anna Smołowik i tym swoim „jazzowym” głosem śpiewa i mówi… to uwodzi i mnie i płeć przeciwną. Ten jej głos, te namiętne ruchy… och, ach! Cudnie! Luiza, seksowna pokojówka (Paulina Chruściel), Zuza, starsza córka pana domu (Weronika Warchoł) i Katarzyna – jej siostra (Zofia Domalik) bardzo dobrze wpisały się w role młodych gniewnych, takich co chcą kierować swoim życiem po swojemu, tylko nie zawsze im to wychodzi. Za mało mają doświadczenia w intrygowaniu, nie koniecznie im to odpowiada, ale swoje za uszami mają.


I ta świetna obsada powolutku acz jadowicie ukazuje drugie oblicze kobiet, ich przewrotność, ich manipulacje, ich ciągoty do odkrywania tego co po drugiej stronie dziurki od klucza, niekiedy nawet bezduszność. A wszystko to w stylu komediowym.


Trzeba również wspomnieć, że muzyka na żywo spełniła swoją rolę. Bardzo mi się podobało akcentowanie muzyką przełomowych momentów, wzmacnianie efektów ruchu. W minimalistycznej scenografii takie „zabiegi muzyczne” pięknie współgrały z akcją. Brawo za pomysł i wykonanie.


Bawiliśmy się świetnie.


Polecam.


MaGa

Teatr Polonia - 8 kobiet
Reżyseria: Adam Sajnuk
Przekład: Jakub Rotbaum
Scenografia i kostiumy: Katarzyna Adamczyk
Muzyka: Michał Lamża
Asystentka ds. scenografii i kostiumów: Małgorzata Domańska
Producent wykonawcza i asystentka reżysera: Marta Kloc
Obsada:
Luiza, nowa służąca – Paulina Chruściel
Augusta, siostra Gabi – Izabela Dąbrowska
Katarzyna, młodsza córka Gabi – Zofia Domalik
Gabi, żona Marcela – Katarzyna Gniewkowska
Starsza Pani, matka Gabi – Emilia Krakowska/Elżbieta Jarosik
Maria, ochmistrzyni – Maria Seweryn
Patrycja, siostra Marcela – Anna Smołowik
Zuza, starsza córka Gabi – Weronika Warchoł
oraz zespół muzyczny w składzie: Michał Lamża, Wojciech Gumiński, Szymon Linette

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz