Lato to zawsze wysyp koncertów, a spora ich część jest darmowa, więc aż żal że w tym roku jakoś wciąż mi się nie układają wypady koncertowe. Dziś rozpoczęcie Festiwalu Polandrock, na którym przecież ostatnio byłem prawie co roku, również mogłem oglądać jedynie w ramach transmisji. Smutno troszkę...
Ale tak jak potrafię, dzielę się różnymi odkryciami. Na przykład Narodowe Centrum Kultury, organizujące cotygodniowe koncerty plenerowe pozwoliło mi odkryć tydzień temu muzykę Jakuba Żyteckiego. Określany jako jeden z najlepszych współczesnych młodych gitarzystów, mam wrażenie że jest lepiej znany za granicami naszego kraju niż u nas. Może dlatego, że u nas trochę rock progresywny czy w ogóle klimaty bardziej alternatywne, eksperymenty i poszukiwania, są przez szeroką publiczność raczej mało doceniane.
A tymczasem...
Zdecydowanie warto sięgnąć po te nagrania, zobaczyć ich ciekawe barwy, przechodzenie od fragmentów bardziej harmonijnych, prawie rockowo-popowych, po bardziej instrumentalne i ilustracyjne. Skojarzenia z muzyką filmową wcale nie muszą być całkiem od rzeczy. Zdecydowanie poszukiwania Żyteckiego, łączenie dźwięków gitary z elektroniką, mają w sobie potencjał dużo większy niż "piosenkowy". To suity bliskie temu co dawno temu robiło choćby Pink Floyd, ale dużo odważniejsze, chwilami zaskakujące surowością, ale przez to też ciekawe, nieoczywiste.Skąd popularność naszego rodaka za oceanem (właśnie wrócił z długiej trasy po Stanach), ano zwiedził cały świat jako gitarzysta prog-metalowego zespołu DispersE, zna więc środowisko i warunki, potrafi to wykorzystać, co widać choćby po tym jak się zagląda na jego media społecznościowe.
Nie jestem znawcą, by powiedzieć czy rzeczywiście jego gra jest tak wyjątkowa jak czasem czyta się w recenzjach, ale mogę powiedzieć od siebie, że podoba mi się klimat jaki potrafi wytworzyć. Jest w tym jakaś precyzja, a jednocześnie i piękno. Nie chodzi o to by szybciej, mocniej, popisywania się, a raczej poszukiwanie nowych barw, czyli choć wciąż jest rockowo, to jest w tym duch jazzu. A jednocześnie mimo chwilami wchodzenia w jakieś arytmiczne frazy, nie drażni, raczej zaciekawia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz