sobota, 31 sierpnia 2024

Sto kwiatów - Genki Kawamura, czyli tak kruche i tak cenne

Powracam do serii z Żurawiem od Wydawnictwa Bo Wiem (Uniwersytet Jagielloński) i po raz kolejny wędruję do Japonii. Mam wrażenie, że jest coś co łączy różne historie stamtąd - emocje tu się bardziej wyczuwa, niż widzi je wyraźnie, często są skrywane, paradoksalnie jednak wcale nie ma się wrażenia, że jest to surowe i chłodne (jak np. czasem w literaturze skandynawskiej). Tu ta pewnego rodzaju nieporadność w okazywaniu uczuć, niepewność, fascynują, a nie odpychają.


"Sto kwiatów" to intymna opowieść rodzinna. Syn, wychowywany samotnie przez matkę, teraz już dorosły, z własną rodziną oraz ona, żyjąca coraz bardziej przeszłością niż teraźniejszością. Po raz kolejny wraca do mnie tak mocno przeżywany też przez kilka ostatnich lat temat demencji u osób starszych, choroby Alzheimera, opieki nad bliskimi, zmian jakie zachodzą w ich funkcjonowaniu. 

Tu jednak nie epatuje się cierpieniem, choć czuje się np. bezradność, zaskoczenie tempem zachodzących zmian. Czemu nie zwróciłem na to uwagi? Kiedy to się zaczęło? Czy można zatrzymać? Jeszcze nie tak dawno witała mnie posiłkami, mieliśmy własne rytuały, ma chwilę znowu czułem się jak dziecko, a teraz to ona wymaga opieki. Potrafi wybiec z domu, bo wydaje jej się, że jej malutki synek gdzieś się zagubił i musi go odnaleźć. To co ich łączyło, nagle wydaje się zanikać, coraz trudniej znaleźć to co może być wspólne. To trochę jak z dzieckiem, które potrafi się przy czymś uprzeć, okazywać humory, zachcianki, uciekać, a potem trudno to wyjaśnić...

środa, 28 sierpnia 2024

Żółć - Małgorzata Oliwia Sobczak, czyli bo to zły facet był

Czwarta odsłona Cyklu kolory zła. Wraca Prokurator Bilski, policyjny duet Pająk i Kita oraz prokuratorka Górska. 
Choć oczywiście są delikatne nawiązania do poprzednich spraw, szczególnie w kontekście traum i trudnych sytuacji jakie przeszli bohaterowie przy swoich śledztwach, spokojnie można czytać to jako niezależne historie.

Zwykle w centrum są kobiety i teraz też trochę tak jest, ale w innym znaczeniu niż dotąd. Ofiarą bowiem jest mężczyzna. Żyjący na niezłym poziomie biznesmen, którego ciało znalezione zostaje z podciętymi żyłami w wynajętym mieszkaniu. Niektóre ślady wykluczają jednak samobójstwo, więc trzeba sprawą się zająć, a więc szukać kogoś kto miałby do nieboszczyka jakiejś "ale". I okazuje się, że takich osób byłoby niemało - kobieciarz, przemocowiec, noszący maskę kulturalnego i szarmanckiego, w dodatku zamieszany w jakieś dziwne interesy, mógł się narazić wielu osobom. Tylko jak znaleźć motyw i udowodnić, że ewentualne alibi jest mizerne?

wtorek, 27 sierpnia 2024

Wróbel, czyli o czym ty człowieku marzysz

Przedziwny film. Niewiele w nim się dzieje, ale specyficzna aura jaka w nim jest pewnie niektórym widzom będzie się podobać. Kto lubi kabaret Mumio znajdzie tu okruszki tego humoru, ale raczej bliżej temu obrazowi do produkcji, które raz na jakiś czas podbijają serducha na całym świecie poprzez to, że opowiadają o zupełnie innym tempie życia, innych priorytetach niż te które królują w massmediach. Przejechać przez kraj na kosiarce by odwiedzić brata, przejść przez wiele mil, by odwiedzić koleżankę sprzed lat, a może wbrew przeciwnościom zamieszkać na odludziu, z uśmiechem przyjmując proste radości. Zwykle kluczem do tych historii są bohaterowie i ich otoczenie, ludzie może i uważani za naiwnych, za fajtłapowatych, żyjący jednak w zgodzie ze sobą, nikogo nie krzywdzący. I tak jest też w tym przypadku. Remek Wróbel grany przez Jacka Borusińskiego (Mumio) to stary kawaler, trochę neurotyczny listonosz, którego jedną z niewielu radości życia są mecze okręgowej drużyny piłkarskiej w której grywa. Nawet tam jednak nie osiąga wielkich sukcesów, więc jest lekceważony. I nagle w jego poukładane życie, wkraczają wielkie zmiany.

poniedziałek, 26 sierpnia 2024

Strachy na Lachy i Kult koncertowo, czyli i co z tego że coraz starszy

Niby jeżeli już widziało się koncert jakiegoś zespołu i to nie raz, to aż trochę głupio opisywać to po raz kolejny, ale w sumie czemu nie. Niby często zestaw piosenek niewiele się zmienia, dochodzą jakieś nowe numery, choć i tak serducho cieszy się najbardziej na te stare, sprzed lat... Ale zmieniają się nasze emocje, czasem dochodzi jakaś nowa obserwacja, coś szczególnie sprawi frajdę. Albo po prostu jest okazja do tego, by przypomnieć sobie to jak dziesiąt lat temu bawiłeś się przy tych samych numerach :)

Okazją do spotkania z zespołami, które lubimy od lat, był tym razem piknik w Kampinosie i to chyba nie tylko my wpadliśmy na taki pomysł, bo okoliczne pola zapełniły się rejestracjami z Warszawy i okolic. Skoro darmo i niecała godzinka, to czemu nie. Zaskoczeniem na pewno było zestawienie dwóch świetnych kapel rockowych, bo przecież zwykle na tego typu piknikach pojawia się disco polo albo gwiazdki znane z telewizji. A tu proszę: Strachy na lachy oraz Kult. Rzadko do upolowania w takim zestawie. I trudno się mówi, że krótsze sety, że w plenerze. W sumie to od publiki zależy jaka będzie atmosfera.

niedziela, 25 sierpnia 2024

Korzenie - Miika Nousiainen, czyli jaki jest cel walkaboutu

Początek - ciut dziwny. Potem, z każdą stroną coraz bardziej lubi się te postacie i pokręcony humor jaki udało się zawrzeć autorowi w tej historii.
Dwóch mężczyzn, którzy spotykają się zupełnym przypadkiem, odkrywają że są braćmi i mieli wspólnego ojca. Nie był on jakoś mocno i długo obecny w życiu jednego i drugiego, ale przecież może warto jakoś spróbować go odnaleźć i zamknąć przeszłość postawieniem pytania: czemu mnie porzuciłeś?

Pekka pracuje dla agencji reklamowej, to trochę typ lekkoducha, ale też człowieka, który dużo czasu poświęca na analizowanie postępowania swojego lub innych ludzi. Nie tak dawno się rozwiódł i przeżywa mocno, że z dziećmi widuje się jedynie raz na parę weekendów. Raczej wyluzowany i emocjonalny. 
Starszy z braci to Esko, który całe swoje życie skoncentrował wokół pracy - jest dentystą i dogmatycznie wręcz przestrzega wszelkich zasad profilaktyki. Zero przyjemności, zagłuszanie depresji pracą i jakimiś hobby, które nawet specjalnie go nie interesują, ale uważa je za pewnego rodzaju obowiązek dla psychiki. Wycofany i traktujący spontaniczność jako chorobę. 
Pierwsze zgrzyty między nimi są już na fotelu dentystycznym, gdzie Pekka z mocno zaniedbanym uzębieniem trafia, ale potem krok po kroku zaczynają trochę bardziej tolerować to jak bardzo są różni od siebie i mimo wszystko dalej prowadzić wspólne działania w poszukiwaniu ojca. 

sobota, 24 sierpnia 2024

Ciała, czyli jak połączyć śledztwa oddalone od siebie o ponad 100 lat

Sam nie wiem czemu tak długo zwlekałem z tym by napisać o tym serialu. Przecież był jednym z tych, który odkryłem po powrocie do Netflixa i zatarł trochę nienajlepsze wrażenia, które miałem po ostatnich seansach, na nowo uwierzyłem że mogę jeszcze coś tam ciekawego znaleźć. 

Może ciut rozczarowujący finał, zbyt nachalne próby łączenia wszystkich tak bardzo rozbudowanych wątków, miały wpływ na to, że nie napisałem od razu. Wciągał. Podobał się. A mimo wszystko jakoś nie dał tyle satysfakcji na zakończenie ile bym oczekiwał od jego rozpoczęcia. Może materiał okazał się zbyt płytki? W końcu rzadko kiedy z komiksu wychodzi coś klimatycznego, najczęściej reżyserzy idą na łatwiznę i skupiają się jedynie na akcji albo na warstwie wizualnej. A tu jest potencjał, by każdy z wątków pociągnąć w ciekawy sposób. 
Chodzi bowiem o śledztwo, które w dziwny sposób łączy sprawy i bohaterów odległych od siebie o ponad 100 lat. I niby udaje się to wszystko (choć w sposób ciut naciągany) powiązać, to jednak wrażenie, że nie wszystkie wątki zostały zakończone w satysfakcjonujący sposób, że niektóre postacie porzucono jakby były mniej istotne. Skoro rozwiązanie ma odnosić się do współczesności, to dwa najbardziej nam współczesne wątki, wybijają się pod koniec na pierwszy plan.

piątek, 23 sierpnia 2024

Galop '44 - Monika Kowaleczko-Szumowska, czyli coś więcej niż wizyta w muzeum

No to jeszcze jedna pozycja dla młodych, choć dla trochę starszych. Galop '44 wpisuje się w modę, by wykorzystywać wydarzenia historyczne, rocznice, jakieś nośne tematy i na nich szkicować historie, które mogą być czytane przez młodszych czytelników. Tym razem Powstanie Warszawskie.


Choć fabularnie nie ma zaskoczeń, czyli jest jakiś sposób na podróżowanie w czasie i w tą "dziurę" nie każdy może wejść, ale akurat wchodzi dwójka nastolatków, to brawa na pewno należą się za realizację, czyli uniknięcie błędów, w jakie wielu wpada.

Galop'44 nie jest zatem historią dzieciaków, które mądrzą się bo znają przebieg wydarzeń z lekcji historii, nie potrzebują też żadnych przewodników, którzy tłumaczą im wszystko jak w muzeum. Trudno nazwać też wskazać tu tak charakterystyczne dla gatunku elementy przygodowe, próby zmiany historii, choćby dla żartu. Wszystko jest jak najbardziej serio. Możemy się co prawda dziwić, że współczesne nastolatki z ich sposobem mówienia, przyzwyczajeniami, ubraniami, są tak łatwo akceptowane przez wszystkich, ale stają się oni raczej świadkami, realnymi uczestnikami kolejnych dni Powstania, a nie kimś kto trafia tam jako obserwator. Mogą w każdej chwili wrócić, ale też tak bardzo zbliżają się do tych ludzi, których napotkali, że są skłonni raczej porzucić swoje normalne życie, a zostać tu.
Dlaczego?

czwartek, 22 sierpnia 2024

Wakacje pełne magii - Katarzyna Wierzbicka, czyli bycie Iskrą nie jest proste

W tym roku przeczytanych już 127 książek, kilka z nich jeszcze czeka na opisanie na blogu, ale nie dziwcie się tym liczbom - jeżeli czytam więcej książek dla młodszych i starszych nastolatków, to idzie to błyskawicznie. I czasem mam przy takich lekturach więcej frajdy niż przy tym co piszą "topowi" pisarze dla starszych. W przypadku książki Katarzyny Wierzbickiej mógłbym spokojnie tak powiedzieć, gdyby nie jedno "ale". Za krótko! Zdecydowanie za krótko! Ledwie się wkręciłem już koniec? A kiedy ciąg dalszy? To jest problem z częściówkami, bo przecież młodzi mają jeszcze mniej cierpliwości niż dorośli. Tu zdecydowanie początek przygody daje frajdę, ale chcemy poznać jej ciąg dalszy.

Kiedyś pisało się w formule przygodowej czy nawet fantasy głównie o chłopcach, teraz dziewczynki dostają coraz więcej bohaterek, które cechują się poza wrażliwością również odwagą, inteligencją pomysłowością, a czasem, tak jak Magda mają też inne, bardziej magiczne talenty. Trzynastolatka odziedziczyła bowiem po tacie pewien dar, który kiedyś być może będzie mogła kontrolować, uczyć się jego wykorzystania, ale póki co raczej jest dla niej jedynie kłopotem. 

środa, 21 sierpnia 2024

Tańcząc na prochach zmarłych - Ludwik Lunar, czyli tajemnice Trójmiasta

Co prawda jestem już głową w kolejnej historii kryminalnej i to też z Trójmiasta ("Żółć" Sobczak), a tu wciąż nie napisałem o powieści Lunara. Mimo że nie polubiłem aspiranta Sokulskiego, to muszę przyznać że fabuła wciąga i tą pozycję umieszczałbym w swoich tegorocznych rankingach dość wysoko. Autor mocno rozciągnął różne wątki, potrafił je jednak potem zgrabnie powiązać.

A czemu nie polubiłem Sokulskiego? Przecież wielu bohaterów kryminałów to policjanci z jakimiś problemami, skomplikowani, rozdzierani przez jakieś demony. Przy nim jednak miałem takie poczucie, że nie jest do końca spójny - niby kocha swoją kobietę i cierpi gdy ta wyrzuca go z domu, ale dość regularnie pojawia się u swojego "źródła" korzystając z jej wdzięków, bywa agresywny, choć zwykle wybucha gdy ma jakieś ku temu powody, nie bardzo potrafi to kontrolować, no i niestety (ale to już cecha wspólna wielu postaci z kryminałów), woli pracować sam. Kibicuje mu się, ale nie do końca lubi. Za dużo w nim jakiejś goryczy i pomysłów nie do końca pasujących do gliniarza. Zamiast informować o swoich planach i odkryciach kolegów i przełożonych, on woli po kryjomu kontaktować się z gangsterami, bo może mu coś powiedzą... Ech...
A zwykle z tego nic dobrego nie wynika.

Nieobliczalna, czyli słabiutko drodzy Państwo, słabiutko

Ostatnio mniej u mnie filmów, trochę brakuje czasu na oglądanie, ale coś tam jeszcze czasem wpadnie w oko. Szkoda jedynie, że nie zawsze to jest tego warte.
Nieobliczalna obejrzana głównie ze względu na Cielecką i Grochowską, ale mimo ich starań, trudno nazwać tą produkcję udaną. Dość mętny scenariusz, tak jakby ktoś mocno wzorował się na Wielkich Kłamstewkach, ale pogubił się w detalach, brak umiejętności budowania napięcia, czynią ten film po prostu nijakim. A przecież to miała być petarda - pierwsza produkcja krajowa Amazon Prime, która miała udowodnić, że też potrafią...


Na pewno może podobać się wątek przemocowego męża i Małaszyński wypada może i sztucznie, ale się stara. Mieć wszystko, a jednocześnie dusić się w związku, cały czas być kontrolowaną - to doświadczenie wcale nie tak rzadkie i pewnie mogłoby wystarczyć na wątek główny.

wtorek, 20 sierpnia 2024

Nie obiecujcie sobie zbyt wiele po końcu świata, czyli co z nami i co z naszym krajem

Wtorki od jakiegoś czasu to kącik dla wytrawnych kinomaniaków i dziś właśnie dla nich cymesik. Przeciętny widz odrzuci ze wstrętem, będzie kręcił nosem, ale może wytrawny kinomaniak doceni, podobnie jak krytycy? Ja się czuję wobec tej produkcji trochę bezradny. 3 godziny, w których oglądamy fragmenty filmu sprzed 40 lat oraz długie sceny jazdy autem, w których nic się nie dzieje... Co je łączy?

Nie tylko fakt iż bohaterkami są kobiety, w dodatku wykonujące pracę za kółkiem, ale przede wszystkim to, że żyją w Rumunii, próbując dostosować się do swoich czasów. Za rządów Ceaușescu problemy były inne, ale jakoś ludzie potrafili sobie urządzić życie, a ponieważ większość żyła na podobnym poziomie, nie było też za bardzo na co narzekać. Dziś? Mamy wolność, ale czy to znaczy, że ludzie są szczęśliwsi i mają mniej problemów? Rumunia wciąż jest w ogonie Unii jeżeli chodzi o poziom życia jej mieszkańców, a nie oszukujmy się (pamiętamy i naszą transformację ustrojową) - przepaść między bogatymi a biednymi wciąż rośnie, a dla wielu decydentów liczy się bardziej własna korzyść, niż dobro kraju. 

sobota, 17 sierpnia 2024

Grzechòt - Maciej Lewandowski, czyli zło się przebudziło

 Dorwałem się do trzeciego sezony The Bear i ewidentnie zachwytowi towarzyszy pogłębianie dołka psychicznego, więc trzeba sobie to dawkować ostrożnie :)

Dużo czytam, ale wciąż przerzucam się z jednego tytułu na drugi, szukając czegoś co mocniej chwyci. A że jestem w zanurzony w klimatach lekko horrorowych (Strychnica), to postanowiłem, że notka będzie o inne pozycji od Wydawnictwa Mięta. Podobny trochę klimat - czyli od wydawałoby się normalnej scenerii, poprzez tajemnicę, dziwne zdarzenia, przechodzimy do grozy i makabry. Co prawda Maciej Lewandowski stworzył opowieść bardziej młodzieżową, w stylu niektórych historii Stephena Kinga, Hilla, Simmonsa czy serialu Stranger Things, ale mam wrażenie że pomysł na te książki jest podobny i nawet wydawnictwo postanowiło wydać je w podobny sposób, czyli sztywna oprawa i malowane grzbiety kartek. Robi to robotę! A ponieważ mój egzemplarz zdobyty z autografem, szykujcie się za jakiś czas (pewnie na WOŚP) na aukcję!


Maciej Lewandowski odważnie sięga po historie i motywy już znane (czyli auto o skłonnościach wampirycznych), a potem osadza to w naszych realiach, czyli w opowieściach o czarnej wołdze, tuszowaniu śledztw za PRL, unikaniu jakichkolwiek wspomnień o tym iż w zaginięciach dzieci mogło być coś niesamowitego. W którymś momencie na szczęście ktoś jednak poszedł po rozum do głowy i sam postanowił zapolować i unieruchomić maszynę siejącą grozę po okolicy. Na lata był spokój. 

czwartek, 15 sierpnia 2024

Czwarte sikanie Bożenki Kowalskiej - Jacek Galiński, czyli gdy życie zmienia się w wegetację

Zofia Wilkońska powraca! Najbardziej denerwująca bohaterka komedii kryminalnej zdobyła rzesze fanów i oto teraz... No dobra, nie powraca w swoim ciele, a w zupełnie nowej bohaterce, ale przecież charakter, złośliwość, podejście do innych ludzi, bezpośredniość - to cechy, które łączą Sabinę i Zofię. Jeżeli więc tamten cykl, o staruszce, która radziła sobie nawet w najtrudniejszej sytuacji Wam się podobał, nowe pomysły Jacka Galińskiego na pewno przypadną Wam do gustu. Atmosfera jest bliska tego co w pierwszych tomach serii o Wilkońskiej, czyli jest bardziej realnie, co nie znaczy że nie brak absurdów. 

To chyba jakiś szczególny dar, by poprzez różne przerysowania, zwracać uwagę na sprawy, które choć wydają się zabawne, mogą na serio dotykać wiele starszych osób. Jak spiąć budżet w danym miesiącu, żeby starczyło i na leki i na jedzenie, jak zapewnić sobie jak najwięcej aktywności i przyjemności, korzystając z tego co może jest oferowane za darmo w okolicy? Młodzi się śmieją z tej "przedsiębiorczości", a dla starszych to niestety często norma.


Czwarte sikanie Bożenki Kowalskiej otwiera nową serię, której bohaterami są mieszkańcy domu opieki (przez niektórych zwanego domem spokojnej starości) Sabina i Antoni. Wszystkie zdarzenia opowiadają na zmianę, więc ta zmiana perspektywy już daje nam szereg zabawnych sytuacji - on jest w niej zakochany, a ona nawet odpychając go i będąc niemiłą, wcale go nie zniechęca... Zresztą razem muszą współpracować, bo tylko oni są skłonni by interesować się sprawą zniknięć staruszków z ich domu. Śledztwo w tej sprawie prowadzone po amatorsku, ale z niezwykłą ikrą, doprowadzi ich do bardzo zaskakujących odkryć. 

Gra pozorów - Katarzyna Gacek, czyli na nie mocnych nie ma

Domykam cykl (na razie 3 tomy) o agencji detektywistycznej Czajka i nie zmieniam zdania - na wakacje lektura idealna - lekka, z odrobiną humoru, tłem niewielkiego miasteczka, sympatycznymi bohaterkami... Zagadka kryminalna też całkiem zgrabna!


Tym razem bohaterki trochę znudzone kolejnymi sprawami zdradzanych żon, które każą śledzić im mężów, zupełnym przypadkiem znajdują psa znanej pisarki kryminałów Moniki Bułat i jako jedne z pierwszych usłyszą dramatyczne słowa jej agentki: ktoś ją porwał! No jak nic - sprawa dla nich! Mimo że policja w żadne porwanie nie wierzy, każe spokojnie czekać, mimo że wszystkie tropy nie prowadzą w jakąś sensowną stronę, one uparcie drążą. Takiej sprawy, która dałaby im rozgłos, przecież się nie oddaje. Nawet jeżeli dojdą do rzeczy, które ani agentce, ani samej pisarce być może by się nie spodobały...

wtorek, 13 sierpnia 2024

Na złej drodze - Paola Barbato, czyli no 5 groszy byś na niego nie postawił

Jeżeli pamiętacie film "Locke", czy kilka innych obrazów, które w czasie realnym odtwarzały wydarzenia wokół jednej postaci, pewnie nie będziecie zaskoczeni rozwiązaniem, które zastosowała Paola Barbato w książce "Na złej drodze". W powieściach to jeszcze trudniejsze, ale cholera, tym razem naprawdę udało się trzymać w napięciu do samego końca.

To nawet nie kryminał, choć są trupy, a raczej thriller, w którym bohater swoimi decyzjami rozpętuje dość szalony bieg wydarzeń. Nigdy mu się jakoś nie układało, za orła nie był uważany, ale też dużo do szczęścia mu nie potrzeba - ot, żeby było gdzie spać, co jeść, pograć na komputerze. 35-letni Giosciua Marotta nie ma stałej pracy, rodzina się od niego odcięła, specjalnie jednak się tym nie przejmuje, uważając że zlecenia jakie od czasu do czasu mu wpadają, wystarczą żeby jakoś utrzymać się na powierzchni.


Nie interesuje go co wozi swoim furgonem, choć domyśla się że nie jest to do końca legalne - za bardzo zadbano o to, żeby w razie wpadki miał jakieś wytłumaczenie na swoje podróże. Jeździ nocą autostradami z punktu do punktu, dostarcza towar i odbiera pieniądze. Tyle.

Ostatnie lato, czyli kochasz, czy po prostu chcesz być pożądana?

Wtorkowy kącik dla wytrawnych kinomaniaków tym razem z kinem francuskim. Melodramat Ostatnie lato jest remakiem wielokrotnie nagradzanej Królowej Kier i dziełem kontrowersyjnej reżyserki Catherine Breillat. Można było spodziewać się więc dużej dawki erotyzmu i opowieści o zakazanym uczuciu.

I to właśnie dostajemy. To opowieść o błyskotliwej prawniczce Anne, wiodącej szczęśliwe życie z bogatym mężem Pierre'em i dwoma adoptowanymi córkami. Na co dzień często zajmuje się sprawami nieletnich, szczególnie dziewcząt, prowadząc sprawy dotyczące gwałtów, czy też prób usamodzielnienia się młodocianych. Nie okazuje jakoś specjalnie empatii, ważniejsza dla niej jest skuteczność, wie że młodzi niejednokrotnie potrafią manipulować by coś ugrać, ona jest zaś od tego, by ich trochę sprowadzić na ziemię. Czy taką samą cierpliwość będzie miała do 17-letniego Theo, syna Pierre'a z poprzedniego małżeństwa?

NYE, czyli upór nagrodzony

Niebawem ruszy w pełni nowy sezon 2024/2025 National Theatre w Londynie w formie transmisji i retransmisji do Multikin w całej Polsce, a ja jeszcze jestem myślami przy tym fenomenalnym spektaklu. Miejmy nadzieję, że będzie można zobaczyć jego powtórkę. Bardzo „filmowo” obmyślany spektakl, gdzie scena początkowa powinna być końcową, a tu służy do retrospekcji, przywoływania wcześniejszych zdarzeń z życia (jakże barwnego) głównego bohatera.

poniedziałek, 12 sierpnia 2024

Some are born to endless night - Fright Night, czyli zanurzcie się w klimat niekończącej się nocy

Poniedziałkowa dawka muzyki i tym razem zespół, o którym kiedyś pisałem przy okazji EPki (kliknij tu jak jesteś ciekaw), czyli Fright Night. Mają wreszcie swój pełnowymiarowy materiał, a za sobą już całkiem sporo koncertów i doświadczeń (m.in. festiwal Castle Party w Bolkowie). Czy udało się przenieść do studia trochę tego mrocznego klimatu i pazura, jaki udaje się osiągnąć w występach na żywo? Moim zdaniem tak.

Gdy ich słyszysz po raz pierwszy, pewnie uruchamiają się różne skojarzenia, zespół jednak wcale nie ma zamiaru zamykać się w jakimś jednoznacznym kręgu muzycznym. I trochę to czuć na tym krążku, który pokazuje ich różne odsłony - czasem jest więcej w tym metalowej ikry, a czasem jednak mocniej pobrzmiewa gotycki mrok. O ile przy EPce skupiałem się głównie na oryginalnym wokalu przypominającym mi trochę Eldritcha z Sisters of Mercy, to teraz wyraźnie to raczej cięższe granie. Może bardziej Fields of the Nephilim czy Danzing. Pozostajemy wciąż na pograniczu rocka gotyckiego i metalu, gitarki pięknie rzężą, a Łukasz Bołdyn udowadnia, że potrafi wchodzić nawet w wysokie rejestry :)

niedziela, 11 sierpnia 2024

Koronczarki. Klątwa rodziny Flores - Angelica Lopes, czyli podobno miejsce kobiety jest przy mężczyźnie

Kobieca saga odkrywająca najgłębsze tradycje Brazylii i przybliżająca sytuację brazylijskich kobiet w początkach XX wieku. Trochę bałem się, że to będzie rozwleczone na maksa, bo autorka pisuje scenariusze dla telenoweli, muszę przyznać jednak, że powieść jest zaskakująco minimalistyczna. Nawet by się chciało dowiedzieć coś więcej, może poznać bliższe losy pośrednich pokoleń bohaterek, a tu tak naprawdę dostajemy opowieść o odległej przeszłości i teraźniejszości, gdy najmłodsza z rodu, już siódme pokolenie, odkrywa tą historię.

Jakże różne to kobiety, a jednak czuć w nich podobne umiłowanie wolności, pragnienia podążania za własnymi marzeniami. Alice czuje się feministką, buntuje się przeciwko patriarchatowi, blisko związana jest z inną kobietą, ale jej bunt skierowany jest raczej ku społeczeństwu, bo jej matka nawet specjalnie nie stawia jej żadnych granic, nic nie narzuca. To raczej konflikt pokoleniowy - starsza uważa, że córka nic nie robi, że marnuje życie, młodsza chciałaby żyć pełniej niż matka, spędzająca czas na próbach poderwania jakichś facetów, plotkach, piciu i telewizji. Obserwujemy jak obie daleko odeszły od tradycyjnego patrzenia na związki. Co dla Alice, po ponad 100 latach może oznaczać zagłębienie się w losy swoich przodków?

Czerwona pigułka - Hari Kunzru, czyli jednostka niczym głos sumienia

Na samym początku pisania na Notatniku, miałem postanowienie, by pisać o wszystkim co obejrzę, przeczytam. Gdy jednak zaczęło robić się tego coraz więcej i nawet codzienne notki nie pomagały z zmniejszeniu kolejki, zdarzało mi się coś zostawić na tyle długo, by potem już zrezygnować z pisania. Z tym tytułem też właśnie tak pewnie by było, postanowiłem jednak napisać choć kilka zdań, by podzielić się swoją trudnością wynikającą z lektury.


Gdybym miał zamknąć recenzję w jednym słowie, to byłaby to chyba obsesja albo blokada. Mocno przekombinowane, przegadane i to nie dialogami, ale co jeszcze gorsze własnymi przemyśleniami bohatera. Wyjechał by pisać, bo nie mógł się odnaleźć w sprawach życia codziennego, ale mimo wydawałoby się komfortowych warunków, tu znowu zajmuje się wszystkim, tylko nie pisaniem. Szuka pretekstów, wymówek, jednocześnie czujemy, że jest w nim jakaś myśl, jakaś obsesja za którą goni. I trochę podświadomie wszystko prowadzi go do tego by na niej się skupić - na przemocy, jej pochodzeniu, jej znaczeniu. Nawet to miejsce do którego trafił jest symboliczne - otrzymał stypendium w domu pracy twórczej w Niemczech, w budynku, który kiedyś służył nazistom. To właśnie tu, w dzielnicy Berlina, w Wannsee zapadły decyzje o "ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej", to także tu wraz z partnerką popełnił samobójstwo Heinrich von Kleist, niemiecki pisarz i dramaturg. Wszystko dla głównego bohatera gdy to odkrywa staje się jakimś ważnym tematem jego przemyśleń, poszukiwań, ale jeszcze bardziej wpływa na jego blokadę twórczą.

Oczy Michaliny - Marcin Szczygielski, czyli dar czy przekleństwo

Widzę, że Marcin Szczygielski wyrasta w tym roku na rekordzistę na blogu pod względem notek, ale przy pierwszych książkach był zachwyt, a potem już jakoś samo tak poszło, a Ewa podrzuca kolejne jak tylko oddam jej przeczytane.

Wiem już, że część jego historii nie wpisuje się tak bardzo w to co mnie tak bardzo urzekło choćby przy Weronice i Zombie, czyli nie dotyka tak mocno spraw rodzinnych, osobistych problemów, nie pokazuje jak trudne jest dojrzewanie i ile emocji kotłuje się w młodych ludziach. W przypadku niektórych z tych powieści, jak choćby w Oczach Michaliny, wciąż na pierwszym planie mamy nastoletnią, młodą bohaterkę, przeżywa ona masę przygód, wątpliwości, poruszamy się jednak w świecie dość odległym od naszych realiów. Owszem - w bajkach też jest wiele elementów, które nie sprzyjają temu, by identyfikować się z bohaterami, by ich zachowania przykładać do naszych problemów, a mimo to wciąż je cenimy i się nimi posługujemy. W przypadku starszych mam jednak wrażenie, że fantastyka, magia, odrealnienie, przygody, sprawiają, iż może jest ciekawie, ale brakuje tego elementu identyfikacji, rozpoznania siebie w tym co postać przeżywa. Może właśnie dlatego historie bardziej osadzone w naszych sprawach prozaicznych, podobają mi się dużo bardziej, zwłaszcza że Szczygielski nigdy nie jest z jakimiś przemyśleniami i morałami nachalny, to wszystko przychodzi ot tak... I tak bardzo w punkt. 

sobota, 10 sierpnia 2024

Na krawędzi zagłady - Robert J. Szmidt, czyli wojskowi i politycy

Jak wszedłem z klimat space opery Pola dawno zapomnianych bitew, to już nie chcę robić dużych przerw między lekturą kolejnych tomów, korzystając z tego że Rebis robi wznowienia. Oto trzeci tom, a pewnie do końca sierpnia wrzucę notkę o czwartym :)


Muszę przyznać, że pozytywne wrażenia z lektury dwóch pierwszych książek się utrzymują. Fabuła rozciąga się na dodatkowe postacie i wątki, ale też powoli widzimy to jak one zgrabnie się splatają, to jak wielka polityka ma przełożenie na losy nie tylko pojedynczych ludzi lecz całych planet.

Wojna ludzi z tajemniczymi ma’lahn, którzy atakują rubieże federacji wciąż nie przechyla się na naszą stronę - mamy w porównaniu z nimi przestarzały sprzęt, więc jeżeli mamy wygrać to chyba jedynie dzięki jakiemuś fortelowi i błyskotliwej strategii.

Koniasz. Wilk samotnik - Miroslav Žamboch, czyli teraz to na ciebie rozpoczęło się polowanie

Jak to z wiekiem gusta się zmieniają. Pamiętam, że powieści Miroslava Žambocha dostarczały mi masę frajdy, choć to przecież przede wszystkim akcja, brutalność, bez jakiejś większej głębi. I oto wpada mi w łapki tom cyklu o Koniaszu, czyli najemniku, podejmującym się mniej lub bardziej legalnych zleceń. Niby wszystko fajnie, nie brakuje ciekawych pomysłów na różne sceny, intryg, ale jakoś to wszystko ani ziębi, ani grzeje. To aż się boję wracać do Wiedźmina, żeby nie zepsuć swoich wrażeń sprzed kilku dekad.


Opowieść o facecie, ganiającym po świecie z mieczem na plecach czy u pasa, mającym jakiś swój prywatny kodeks honorowy, ale też bez oporów zabijającym kiedy trzeba, dla nas to oczywiście Sapkowski, ale dla Czechów to właśnie Žamboch. Co prawda mniej jest potworów, a bohater poluje głównie na ludzi, to jednak magii nie brakuje i ona odgrywa tu pewne znaczenie - głównie jako artefakty, na które warto polować, bo przydają się w życiu (i w walce).

Cykl składa się z 3 tomów, z czego Wilk samotnik to już tom 3, wydawany najpierw w dwóch tomach, a potem już w jednej cegle. Tu widzimy już Koniasza jako starszego faceta, który zgromadził całkiem pokaźny majątek, ale wciąż realizuje misje, jeżeli coś go zainteresuje. I w sumie to właśnie ściąga na niego uwagę tych, którzy postanawiają się go pozbyć.

czwartek, 8 sierpnia 2024

Na Podlasie, czyli U Pana Boga przy stole i Przewodnik po krainie otwartych okiennic

Dziś wyruszyliśmy rodzinnie na krótki wypad na Podlasie, więc i na Notatniku niech pojawią się kolejne dwie książki od Wydawnictwa Paśny Buriat, które skupione jest właśnie na tym regionie kraju. Przypominam pierwszą notkę gdzie pojawiły się zarówno kulinaria jak i trochę informacji o regionie Suwalszczyzny (kliknij tu), a dziś raczej południe.

U Pana Boga przy stole to był pierwszy przewodnik po lokalnych przysmakach Podlasia, autorstwa Pawła Kotwicy i Michała Skoczka. Przemierzają o różnych porach roku cały ten region, podpytują lokalsów, szukają poleceń na forach dla smakoszy, a potem biesiadują, nie ograniczając się raczej do skubnięcia po kawałeczku.  
Warto więc ostrzec, że przy lekturze może Wam ślinka polecieć, bo wszystko co zamówią fotografują, a smaki i swoje wrażenia opisują tak barwnie, iż samemu ma się ochotę natychmiast na zjedzenie czegoś wyjątkowego. 


No właśnie - wyjątkowego, bo niezależnie czy to przydrożne bary, kuchnia regionalna czy pięciogwiazdkowe lokale, autorzy szukają dań lokalnych, specyficznych dla Podlasia i wschodniej Polski. Zapijają kwasem chlebowym, albo i mocniejszymi trunkami, a my się nie możemy nadziwić ich możliwościom, bo pewnie każdy z nas po babce, kartaczach, pierogach nie dałby rady już nic więcej przełknąć a dla nich to zwykle przekąska...

wtorek, 6 sierpnia 2024

O historii trochę inaczej, czyli Biała odwaga i Filip

We wtorkowym kąciku filmowym tym razem propozycje bardziej popularne, nie tylko dla wytrawnych kinomaniaków. To nie znaczy jednak, że mamy do czynie z kinem łatwym i przyjemnym. Oba wzbudziły pewne kontrowersje bo opowiadają o historii na pewno w tonie odmiennym od patriotycznego uniesienia. Tu decyzje bohaterów prowadzą ich czasem w bardzo zaskakujące sytuacje, a oceny moralne, choć na pewno się pojawiają, czasem wcale nie są jednoznaczne. Bohater? Czy tchórz? Męczennik? Czy zdrajca?


"Biała odwaga" to historia w której próbuje się dotknąć głośnego i kontrowersyjnego tematu jakim jest goralenvolk, czyli inicjatywy współpracy górali z Podhala z Niemcami w trakcie II wojny światowej, podpisywania volkslisty. Choć nie było to zjawisko jakoś bardzo szerokie, a próba utworzenia specjalnych oddziałów złożonych z górali spełzła na niczym, nie jest to na pewno historia z której można by być dumnym jako środowisko. W wielu domach wśród przodków mogą być ci, którzy poszli na współpracę - widząc w tym jakieś swoje korzyści albo i ze strachu. Górale nie lubią więc tego tematu i film mocno oprotestowali. Czy słusznie? Czasem lepiej przecież oczyścić atmosferę. Zwłaszcza że film w sumie nie robi z tych, którzy wymyślili tą inicjatywę jakichś potworów. 

poniedziałek, 5 sierpnia 2024

Monument - Molchat Doma, czyli co surowe, proste, ale wpada w ucho

Poniedziałkowa porcja muzyki i znowu dość przypadkowe odkrycie w zapowiedziach nowości wydawniczych. Białoruski zespół, który osiągnął spory sukces za oceanem? No czemu by nie spróbować zanim ukaże się nowy krążek, czegoś starszego od Molchat Doma.

 
Automat perkusyjny, proste melodie grane na starych syntezatorach, mocno przypominają klimat wczesnych lat 90, gdy takich kawałków było sporo. Fascynacji taką muzyką nie ukrywają, ale jest też w tym coś dość oryginalnego - mimo tanecznych rytmów, jest tu coś mrocznego, co się wyczuwa, co sprawia że to nie jest muzyka do dyskoteki, tylko raczej to klubu dla miłośników gotyku. Charakterystyczny wokal i teksty - poważne, głębokie, nie omijające tematów egzystencjalnych, cierpienia, czy frustracji, nadają tej muzyce jakiegoś ciekawego cienia.

niedziela, 4 sierpnia 2024

Demony Białej Góry - Irena Małysa, czyli przesądy, uczucia i intrygi

Irena Małysa - nie sprawdziłem wcześniej, ale nie jest wcale debiutantką jak sobie zakładałem, Demony Białej Góry to już czwarta odsłona cyklu jej autorstwa, którego bohaterem jest policjantka Baśka Zajda. Choć kusił mnie sam tytuł, zapowiadający akcję w okolicach Diablaka, a na pewno w ukochanych górach, jakieś było moje zdziwienie, że tym razem fabuła przeniesiona została na drugi koniec Polski, nad morze. Ech chyba będę musiał poszukać poprzednich tomów, żeby poznać wcześniejsze losy bohaterki i doświadczyć atmosfery gór.


A jak wrażenie z lektury tego tomu? To kryminał, który mocno osadzony jest w tle obyczajowym - kluczem do rozwiązania zagadki jest historia z lat 50 opowiadana równolegle, a i to co dzieje się współcześnie jakoś mocno krąży wokół problemów prywatnych bohaterki lub ludzi których poznała. Przyjechała na wakacje wraz z matką, zostawiając na południu swojego faceta, który musi zająć się zdrowiem synka z poprzedniego małżeństwa. Baśka ma też czas dla siebie - ma zająć się swoją skórą, po wypadku (czyli coś co wydarzyło się w poprzednim tomie). Musi wynająć nocleg w trochę innym miejscu niż miała nadzieję, ale to będzie między innymi jedna ze spraw, które będzie wyjaśniać w czasie wolnym.

Empuzjon - Olga Tokarczuk, czyli to co słabe, źródłem siły?

DKK w moim mieście po raz drugi sięga po Olgę Tokarczuk, a ja znowu jakoś nie mogę się do jej powieści przekonać. Parę rzeczy mi się podoba, opisy cudne, ale drażnią różne elementy w fabule, które są nie wiadomo po co, a końcowa refleksja jest podobna jak "Prowadź swój pług..." - no i po co to było?


Obiecywałem, że będzie jakieś nawiązanie do gór i choć nie byłem tym razem w Kotlinie Kłodzkiej, ale okolice Rymanowa i Iwonicza Zdroju chyba nawet bardziej w tej chwili zachowały pewne odniesienia do przeszłości uzdrowiskowej, niż Sokołowsko, które widziałem nie tak dawno. Po rozmachu z jakim prowadzono kiedyś tam leczenie, nie ma raczej śladu. Nawet budynki w większości zniknęły. Została cerkiewka. No i góry, po których spacerują bohaterowie powieści.


Znowu można by to nazwać thrillerem metafizycznym, choć mam wrażenie, że tak jak wtedy intryga jest jedynie pretekstem, dla tego by wyrazić jakieś swoje poglądy. Wtedy było to przekonanie o prawach zwierząt do życia, teraz pokazanie roli kobiet. Tyle że Tokarczuk robi to w przedziwny sposób. Kobiety są bowiem w tle, a o nich wypowiadają się jedynie mężczyźni. I to jak.

sobota, 3 sierpnia 2024

W tych szacownych murach, czyli czy chciałbyś studiować w takiej atmosferze

Niby wciąż sobie obiecuję, że będę czytać głównie to co mnie interesuje i rzeczy ambitniejsze, ale od czasu do czasu ciekawość bierze górę i robię pewnego rodzaju eksperymenty. Jak choćby z młodzieżówkami, niestety często mocno się rozczarowując. To jednak interesujące doświadczenie, by móc choćby z córkami potem rozmawiać o tym co młodych fascynuje, co widzą w tym wciągającego. Dark Adacemia - pewnie lepiej wypada to na taśmie filmowej, gdy te mury starych uniwersytetów pogłębiają jeszcze bardziej atmosferę tajemnicy, mroku. Ale skoro młodzi czytają, to sprawdźmy i my. 

W tych szacownych murach ma być próbką, aby każdy odkrył coś interesującego dla siebie w ramach tego gatunku. Przyznam jednak, że przydałoby się dokonać bardziej spójnego wyboru tych tekstów, bo w niektórych chodzi jedynie o samo tło akcji, czyli jakiś stary uniwersytet i środowisko młodych bohaterów, a fabuła nawet w jakiś wyraźny sposób tego nie wykorzystuje. Gdzie więc ten obiecywany mrok, tajemnice, napięcie?

Mnich i karabin, czyli zdecydowanie trzeba zrobić porządek

Zdaje się, że od dziś już w kinach studyjnych, więc to dobra okazja by o tym filmie napisać. A dla mnie dodatkowo to jakaś namiastka gór, z których wróciłem szybciej niż planowałem.


Bhutan dopiero od niedawna zaczął pojawiać się w naszej świadomości i na pewno budzi ciekawość. Kolejne produkcje pokazujące ten kraj, choć są przesłodzone, nie ukrywają też tego jak wielka przepaść dzieli ten "najszczęśliwszy kraj na świecie" i bogate kraje Europy czy Azji. Mogliśmy zobaczyć to np. w "Lunanie" (pisałem o tym filmie tak) a oto możemy oglądać kolejną produkcję Pawo Choyninga Dorjiego, znowu łączącą w sobie elementy komedii, ale i refleksji nad tym jak się żyje w Królestwie Smoka u podnóży Himalajów. To trochę jak nasze "U Pana Boga za piecem" gdy zestawiasz styl życia ludzi w miastach, ich zagonienie, pożądanie pieniędzy, problemy, z prostym, ale i przyjmowanym ze spokojem życiem na wsi. Gdy próbujesz coś narzucić mieszkańcom górskich osad, którym do szczęścia tak niewiele potrzeba, możesz jedynie narobić problemów, wprowadzając w ich umysły niepokój, a w społeczność niesnaski.

czwartek, 1 sierpnia 2024

Miasto latarni, czyli początek steampunkowej historii


Czemu tak spieszyłem się z notkami w lipcu, a teraz przez dłuższy czas nie będzie wpisów. Po raz pierwszy od lat czeka mnie dłuższy urlop i to bez dostępu do komputera. Wędruję Głównym Szlakiem Beskidzkim, zobaczymy ile da się przejść. Jak chcecie dowiedzieć się co i jak, śledzić relację albo mnie wesprzeć to kliknijcie na mój profil na FB lub na ten link gdzie założyłem zbiórkę na leczenie dla Antka
To jest jeden z celów tej wyprawy i możecie mi pomóc go osiągnąć. 

Z góry dziękuję!

A Notatnik mam nadzieję, że w sierpniu wskrzeszę i jeżeli tylko czas pozwoli może znowu nawet nadgonię ilość notek, tak by rytm wymyślony ponad 13 lat temu został zachowany. Jedna notka dziennie i zawsze jakaś polecajka, bez reklam, sponsorowania, ode mnie, od serducha albo od kogoś z przyjaciół.
Ta notka też zniknie po moim powrocie i na jej miejsce pojawi się coś... Jeszcze nie wiem co. Może książka o Podlasiu?

Mam nadzieję więc, że będziecie wciąż tu wpadać.

***
Edit - wędrówkę musiałem przerwać, jestem już w domu, za to mogę spokojnie zabrać się za porządkowanie Notatnika. Nie obejdzie się bez jakiejś tematycznej notki, więc dziś o komiksie.

"Miasto latarni" przyciągnęło moją uwagę jak tylko zobaczyłem pierwsze plansze. Rozmach, mroczny klimat, zachwycały, a steampunkowa otoczka jeszcze bardziej podkręcała ciekawość.