piątek, 23 sierpnia 2024

Galop '44 - Monika Kowaleczko-Szumowska, czyli coś więcej niż wizyta w muzeum

No to jeszcze jedna pozycja dla młodych, choć dla trochę starszych. Galop '44 wpisuje się w modę, by wykorzystywać wydarzenia historyczne, rocznice, jakieś nośne tematy i na nich szkicować historie, które mogą być czytane przez młodszych czytelników. Tym razem Powstanie Warszawskie.


Choć fabularnie nie ma zaskoczeń, czyli jest jakiś sposób na podróżowanie w czasie i w tą "dziurę" nie każdy może wejść, ale akurat wchodzi dwójka nastolatków, to brawa na pewno należą się za realizację, czyli uniknięcie błędów, w jakie wielu wpada.

Galop'44 nie jest zatem historią dzieciaków, które mądrzą się bo znają przebieg wydarzeń z lekcji historii, nie potrzebują też żadnych przewodników, którzy tłumaczą im wszystko jak w muzeum. Trudno nazwać też wskazać tu tak charakterystyczne dla gatunku elementy przygodowe, próby zmiany historii, choćby dla żartu. Wszystko jest jak najbardziej serio. Możemy się co prawda dziwić, że współczesne nastolatki z ich sposobem mówienia, przyzwyczajeniami, ubraniami, są tak łatwo akceptowane przez wszystkich, ale stają się oni raczej świadkami, realnymi uczestnikami kolejnych dni Powstania, a nie kimś kto trafia tam jako obserwator. Mogą w każdej chwili wrócić, ale też tak bardzo zbliżają się do tych ludzi, których napotkali, że są skłonni raczej porzucić swoje normalne życie, a zostać tu.
Dlaczego?



Może dlatego, że w ciekawy sposób autorce udało się uchwycić ten entuzjazm młodych, zryw w którym czuli że wreszcie mogą czegoś dokonać, że walczą o coś ważnego. Mikołaj i Wojtek to czują i chyba nawet tego zazdroszczą. Ich pokolenie skupia się na grach, przyjemnościach, na rzeczach które w świetle tego co ich otacza w Warszawie w sierpniu '44, wydaje się tak banalne.

Wiedzą jak to się skończy, ale nie chcą nikogo zniechęcać do walki, odradzać, czy uciekać. Sami wchodzą w to co się dzieje, odnajdując sens w prostych gestach i czynnościach. Może barykada, które budowę inicjuje starszy z braci, uratuje komuś życie. Może przenosząc coś kanałami dokonuje czegoś ważnego, co pozwoli na przedłużenie walk, na nadzieję. Może jako łącznik i pomocnik w różnych działaniach, młodszy też dostrzega wreszcie to, że od jego czynów coś zależy, że jest potrzebny.


Duże brawa za drobiazgowość, barwność opisów różnych sytuacji. Pozbierane przez autorkę ze wspomnień w archiwach historie, teraz nagle stają przed nami jak żywe. Tyle że mamy świadomość iż wiele z tych scen naprawdę miało miejsce, że te postacie miały pierwowzór w rzeczywistości. Niby bohaterowie wciąż są na pierwszym planie, to ich działania śledzimy, jednak to co przeżywają, co widzą, ich ból, gorycz, cierpienie z powodu śmierci kolejnych ludzi, jest tu ważniejsze niż to co robią. Jakby świadomie schodzili na drugi plan, próbując powiedzieć - nie patrzcie na nas, patrzcie na tych ludzi, bo oni są prawdziwymi bohaterami.

Bez słodzenia, bez prób szukania szczęśliwych zakończeń, z realizmem, ale wciąż na poziomie, który nie byłby przytłaczający dla młodego czytelnika. Takie pisanie o historii - mimo powielania pewnych schematów (te podróże w czasie) i braku prawdopodobieństwa (rodzice i ich obojętność na nieobecność dzieci) - naprawdę może się podobać. Mam wrażenie że książka przybliża ludzi, którzy walczyli w Powstaniu, ich motywację, możemy prawie dotknąć pierwszych dni entuzjazmu i narastającego poczucia klęski, z której trzeba uratować jak najwięcej osób. To ważne, bo dzięki temu te wydarzenia, ta tragedia nie jest martwą stroną w podręczniku. Ożywają miejsca, ludzie, ten czas. I nasza pamięć trwa. 

W sieci widzę ebooki z tym tytułem za raptem 7 zeta - kliknij tu

1 komentarz: