Po raz kolejny dzięki DKK mam okazję sięgnąć po książkę, która w innym przypadku jeszcze długo by czekała na swoją kolej, bo Sándor Márai jest u mnie na liście w rubryce wielcy, ale trudni i nie wiadomo czy podejdą :) Ano taka szufladka. I teraz już wiem, że częściowo się potwierdza - wielki, niełatwy, ale bardzo smakowity! Przynajmniej ta powieść, pełna zapachów i smaków, wspomnień, śladów Węgier, których już nie ma, choć niepozorna, malutka, dała dużo przyjemności.
Jak można wyczytać w różnych opisach: Sindbad powraca do domu to hołd dla innego Węgra, pisarza, wagabundy i piewcy życia - Gyula Krudy. To właśnie on słynął nie tylko jako literat i przedstawiciel światka artystycznego, ale jako znawca różnych knajp, ich wewnętrznego życia, jako wędrowiec, który kochał życie w jego najmniejszych detalach, próbował je i starał się opisywać. A żył przecież w epoce na pewien sposób przełomowej - upada monarchia austro-węgierska, następują duże zmiany społeczne, obyczajowe...
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXu8Hma8RA5UOmrem4KtLj6j_zI_1tXn3-i-Pm8RFiHbs1WplegGWnN_l3EyOKbKgzNhyIcTDTmheCtxtktNQOdDK1nzC0vF8FHSqmGm2h6hNdvY_Wb17Zi4LDNDo8D03sxi6vi8j56Ow/s1600/DSC_0244.jpg)
Zdania ciągnące się na pół strony, liczne dygresje, mnogość nazwisk dla nas niestety nieznanych, wchodzenie w strumień myśli bohatera, na pewno nie ułatwiają lektury, zwłaszcza że niewiele tu akcji i dialogu. Ale za jak to jest pięknie napisane! Zachwyca ten poetycki język, rozbudowane porównania, talent do obserwacji, do tego by proste sprawy, detale opisać tak, że czujemy się prawie tak jakbyśmy w tych wszystkich miejscach mogli być i dotykać, próbować tego co tytułowy Sindbad.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOyjHjQigvve4PRmUtW8DaEnO206YQ9jxmLmYVvQadQcn3v4RE0hPW2FJdPLn3vmcbFHgLV9zS0GYPIXXsqIW6ZHyOfe-6pZz-MCBxYhVqARlUSRYdxx4L_za4KaMyYSN2o0kLhmfhfkw/s1600/DSC_0243.jpg)
Uwielbiam Maraia. Polecam Ci "Zar", jesli jeszcze nie czytales. A te wspomnienia Maraia w "Wyznaniach patrycjusza"... "Sindbada" nie znam, ale czytajac Twoja recenzje widzialam Roberta Maklowicza w akcji, ha ha. Dopisuje te pozycje na liste lektur niezbednych.
OdpowiedzUsuńpostaram się w tym roku jeszcze po coś Maraia sięgnąć, pewnie własnie Żar na początek
UsuńTo może być coś dla mnie. Poszukam i przeczytam.Dzięki :)
OdpowiedzUsuń