sobota, 29 marca 2025

Nie smućcie się. Ja zawsze będę z Wami, czyli jesteś wybrana i wyjątkowa

Nieodmiennie namawiamy do korzystania z wydarzeń festiwalu Nowe Epifanie, który jeszcze trwa, ale niestety sami trochę z opóźnieniem piszemy o spektaklach jakie mogliśmy zobaczyć. Dziś gościnnie teatr im. S. Jaracza z Olsztyna. I notka dialogowana - lubimy w ten sposób czasem pospierać się z M.

***


MaGa: Kilkakrotnie, wiele lat temu spędzałam urlop w willi tuż za kaplicą pod wezwaniem Matki Boskiej Gietrzwałdzkiej w Kirach, niemal przy wejściu do Doliny Kościeliskiej. Zapamiętałam ją, bo w żaden sposób nie mogłam zatrzymać w pamięci tej nazwy i z trudem ją czytałam. Z niczym mi się nie kojarzyła, a jako ateistka, nie czułam potrzeby dowiadywania się o niej coś więcej. A tu proszę, powróciła do mnie w spektaklu Teatru im. S. Jaracza z Olsztyna w ramach tegorocznych Nowych Epifanii. Dopiero teraz dowiedziałam się, że w Gietrzwałdzie były objawienia i to takie, które swoim autorytetem uznał Kościół Katolicki.


Robert: Tematem jednak nie są same objawienia, ale fakt iż choć Matkę Boską widziały dwie dziewczynki, do historii przeszła jedynie jedna. Dla twórców spektaklu to stało się kanwą do rozważań na temat roli kobiet, oczekiwań wobec tego jak ma wyglądać życie bogobojne i kto ma zasługiwać zdaniem Kościoła na to by objawieniem zostać obdarowanym.



MaGa: Jeśli uznać za prawdę, że obie dziewczynki zostały podczas objawień poproszone o wstąpienie do zakonu nie dziwi, że tam trafiły. Jednak już dalsze ich losy budzą zdumienie i rzeczywiście dają dużo do myślenia. Bowiem nieczęsto się chyba zdarza żeby osoby wybrane przez Matkę Boską, odchodziły z kościoła i znikały skutecznie w życiu świeckim. A tak się stało z Justyną - jedną z dziewczynek.


Robert: No tak - życie w zakonie wymaga pewnego charakteru, posłuszeństwa, zgody na ograniczenie życia do dość ograniczonego katalogu czynności. A jeżeli ktoś nie pasuje do tego schematu, ma w sobie duże pragnienie wolności i niezależności to będzie mu bardzo trudno. Mamy więc dwie siostry i dwie różne postawy. I nawet ucieczka z zakonu, próba ułożenia życia na nowo przez Justynę, wcale nie będzie prosta - od maleńkości była wychowywana w pewnym reżimie i jako oczywisty wpojono jest nie tylko system wartości, ale i katalog zasad i norm. Nigdy nie założy krótszej spódnicy, zawsze będzie nieufna wobec mężczyzn, pełna obaw i wyrzutów sumienia. Nigdy nie przestanie wierzyć, choć przecież objawienie nie przyniosło jej szczęścia...


MaGa: Wprawdzie większość życia świeckiego Justyny została domniemana w spektaklu, jednak z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że w życiu poza kościołem mogła mieć takie problemy z pojmowaniem siebie samej jak przedstawiono. Reżyser nie daje odpowiedzi na pytanie dlaczego odeszła, co ją skłoniło do nocnej ucieczki. I tu już zaczynają się pierwsze pytania. W sumie Barbara doznała objawień tak samo jak Justyna, dlaczego więc beatyfikując pierwszą zupełnie pomija się tę drugą. Czy droga do świętości prowadzi jedynie przez służbę Kościołowi i w jego ramach, pod jego nadzorem?


Robert: I dodaj kolejne pytanie - kto o tym decyduje. Czemu to mężczyźni oceniają, nakazują, stawiają jako przykład, chcą słuchać objawień, ale tylko wtedy gdy jest to zbieżne z ich oczekiwaniami i wyobrażeniami.


MaGa: Objawień doświadczyły obie, ale natura Justyny nie dawała zamknąć się w czterech ścianach celi klasztornej. Jakie dylematy skłoniły ją do ucieczki? Czy radość to była dla niej, że została wybrana z grona innych czy raczej cierpienie? Czy obowiązek miłości Boga i tylko jego mógł stanąć na przeszkodzie pozostaniu w klasztorze? Przecież tak mówiła Barbara; miłość do tego jedynego i nic poza tym, posługa innym to i tak wyznacznik miłości dla tego jednego, jedynego. Może Justyna widziała to inaczej? Dużo pytań a odpowiedzi brak.


Robert: Może właśnie o pytania tu chodzi, a nie o odpowiedzi. Spektakl ma do nich prowokować, pokazywać różne postawy. Siostra która opiekuje się przez kilkanaście lat dziewczynkami jest tradycjonalistką, ma ciężką rękę i uważa że wątpliwości czy jakiekolwiek myśli dalekie od pobożności, trzeba usuwać poprzez kary, ciężką pracę, umartwienia, może głodówkę. Choć kapłan, który tam się pojawia, chce bronić Justyny i prawa do większej dla niej swobody, jego głos wybrzmi wyraźnie zbyt późno, by powstrzymać ją przed ucieczką. I dla Kościoła oficjalnym źródłem objawień będzie już tylko jedna z nich. 


MaGa: Osobiście lubię takie spektakle, bo skłaniają do rozważań, które momentami potrafią zamieszać w głowie, spojrzeć innymi oczami na ludzi o odmiennych poglądach, a nawet stają się rozważaniami już na gruncie filozoficznym. I nawet jeśli uznamy, że nigdy nie poznamy już przyczyny, dla której Justyna odeszła z zakonu i ciężko nam będzie odnieść się do obu postaw w kontekście ich wiary, to jednak ten spektakl skłoni nas do rozważań, która z postaw bliższa jest nam. A może obie są dobre choć inne? Wobec tego dlaczego KK na ołtarze wynosi tylko Barbarę? To z kolei sprowokuje kolejne pytania i to nie tylko związanie z wiarą i religią.


Robert: Choć sama treść przedstawienia może być odbierana różnorako, to fragmenty video z Watykanu w finale wyraźnie wskazują na to z jakimi myślami chcieliby nas zostawić twórcy spektaklu. Dla nich to Justyna Szafryńska jest nie tylko ciekawsza, ale i wskazują ją jako przykład dla innych, do buntu, do odrzucenia jedynie jednej wersji głoszonej przez Kościół - teraz każdy może głosić własne wersje objawień jeżeli uważa że ich doznał, a my możemy się modlić za ich wstawiennictwem o cuda tak jak i do uznanych oficjalnie świętych i błogosławionych. Niesprawiedliwość i błędy w postępowaniu przez duchownych w przeszłości mają być bramą do relatywizacji, odrzucenia tego co oficjalne jako zbyt skostniałe, głoszone pod przemocą i presją. Można się z tym zgadzać lub nie, ale sam pomysł by spojrzeć na tą historię w taki sposób, na pewno jest ciekawy.


MaGa: Zgodzimy się chyba, że choć ten spektakl nie olśnił grą aktorską, nie powalił na kolana scenografią i kostiumami, to uważamy, że wart jest obejrzenia i pochwały za podjęty temat.

Robert: Nie wiemy dokładnie jak wygląda to na ich scenie - zawsze granie na wyjeździe, tu dodatkowo w dość trudnych warunkach TR (ciasno!), powoduje dodatkowe trudności. Rzeczywiście jednak trudno poza jakimiś detalami wskazać na coś co by zachwyciło w scenografii, kostiumach czy grze aktorskiej. Może kogoś zaskoczy chór Matek Boskich w ubraniach z recyklingu, stroje zakonne sióstr (np. ogromne kornety), pomysł z obrazkami rozdawanymi publiczności... Masz rację, że tu raczej silniej odbiera się sam koncept, całość historii, mniej zwracając uwagę na to jak to jest pokazane.


Nie smućcie się. Ja zawsze będę z Wami - spektakl Teatru im. Stefana Jaracza w Olsztynie w ramach cyklu Nowe Epifanie - więcej o spektaklu tu
reżyseria: Wiktor Rubin
tekst i dramaturgia: Jolanta Janiczak
scenografia i wideo: Łukasz Surowiec
kostiumy: Marta Szypulska
muzyka: Krzysztof Kaliski
ruch sceniczny: Magda Jędra
reżyseria światła: Monika Stolarska
asystentka kostiumografki: Natalia Dziarczykowska
inspicjentka/suflerka: Grażyna Czarkowska
Obsada: Magda Gauer, Radosław Hebal, Aleksandra Kolan, Marta Markowicz, Maciej Pesta, Barbara Prokopowicz
Chór Matek Boskich: Jagoda Białek (Studium Aktorskie), Izabela Myc-Kobus, Monika Stępień, Aleksandra Wajzer, Olha Zakorchemna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz