poniedziałek, 22 stycznia 2024

Historia Jakuba, czyli jak to wszystko posklejać?

MaGa: Nie pierwszy raz można zobaczyć tekst Słobodzianka na scenie (poprzednio w Teatrze Dramatycznym) i po raz kolejny po jego obejrzeniu mam w duszy grozę, że ludzie ludziom potrafią zgotować taki los. A jednocześnie tchnie z niego nadzieja, że może kiedyś znikną wzajemne uprzedzenia, upadną stereotypy.

Robert: Naprawdę czujesz taką nadzieję? Dla mnie niestety to przede wszystkim opowieść pełna goryczy, opowiadana właśnie po to, że tak mało osób rozumie, pamięta. Dlatego tak ważna. Ale czy wychodzi się z nadzieją? Może raczej właśnie z bólem w sercu i znakami zapytania. Nie tylko o to jak to możliwe, że tyle cierpienia zgotowali ludzie innym ludziom. To również pytania o nasze wybory, dokonywane przecież z dobrymi intencjami, ale przecież nie zawsze muszą one nieść dobro innym ludziom.


MaGa: Ten monodram to wstrząsająca a zarazem pasjonująca opowieść o poplątanych losach Polaków i Żydów w czasie wojny, ale również w trudnych czasach powojennych, kiedy bezpieka zbierała „kwity”, szukała „obcych” i mogła bardzo wiele. To także spektakl o związkach z ludźmi, z którymi dzielimy życie i codzienność i o tym jak łatwo możemy stać się „obcym”…

Robert: Bohater od dziecka zmagał się trochę z tym, że próby dopasowania się do innych jakoś średnio mu wychodziły. Za słaby, zbyt porządny, zbyt ambitny... Wydawało mu się że znalazł swoje miejsce, choć to raczej był plan, naszykowany mu przez matkę. A może jednak przez Boga? Został księdzem w czasach gdy dla wielu ludzi był to wygodny sposób na życie, powód do dumy, jakieś wyróżnienie. On jednak nigdy nie starał się nadużywać przywilejów, najbardziej lubił siedzenie w książkach, swój świat, niewielkie środowisko, w którym nie będzie rywalizacji, plotek, czy tłumów. Jego dość wygodne życie zaczyna się sypać, gdy dowiaduje się, że jego matka tak naprawdę go tylko wychowała, ratując z getta na prośbę prawdziwej rodziny.

MaGa: Nie jestem w stanie nawet wyobrazić sobie co czuje człowiek, który dowiaduje się, że on – to nie on. Marian staje przed nieznanymi dotąd faktami ze swojego życia i ze skrawków informacji, latami, próbuje odkryć, a następnie zbudować swoją tożsamość, połączyć w całość dwa przeciwstawne światy i różne religie.

fot. ze strony Teatru Ateneum,
autorka: Karolina Jóźwiak


Robert: Tyle przecież widział i słyszał wokół siebie niechętnych głosów wobec Żydów - prymitywne, bezpodstawne powtarzanie dobierających godność słów, na tej ziemi, gdzie przelano tyle krwi tego narodu, naprawdę może przerażać. A teraz bolało go tym bardziej. Nawet wśród kapłanów wokół niego nie brakowało antysemitów czy słów go bagatelizujących, obrzydliwych żartów, braku zrozumienia. Przyznać się do tego, że on... Jak to powiedzieć?


 

MaGa: Marian, ksiądz katolicki i filozof odkrywa, że jest Żydem i od tego momentu staje się obcy wśród swoich. Poznaje resztkę rodziny ocalałej z Holokaustu i zamieszkałej w Izraelu, ale mimo najszczerszych chęci jego życie i tam nie jest łatwe. Zmaga się z kryzysem tożsamości, usiłuje znaleźć nowy sens życia, a inni wymagają od niego jasnej deklaracji przynależności i przekonań. Próby, by jasno określić swoją wiarę, narodowość czy pochodzenie nie dają się scalić w całość co prowadzi niekiedy do komicznych zdarzeń. Ale są i przemyślenia trudne…

Robert: To co go spotyka jest raczej tragikomiczne niż rzeczywiście wywoływało by śmiech. Nikt nie chce za bardzo zrozumieć jego prób jednoczesnego podkreślania bycia kapłanem katolickim i swojego żydowskiego pochodzenia. Budzi zdziwienie, czasem nawet zgorszenie zarówno tam, jak i tu, w kraju. I zaczyna czuć, że tak naprawdę nigdzie nie jest "u siebie". Dla mnie to spektakl właśnie przede wszystkim o tym - nie tylko o bolesnej historii narodów, krajów, ale przede wszystkim konkretnego człowieka, który wyrósł w jednej kulturze, religii, narracji, a potem odkrywa, że jego korzenie są zupełnie inne. Co z tym zrobić, jeżeli tak trudno posklejać jedno z drugim, a nie chce się niczego wyrzec?

MaGa: Monodram, który powstał w oparciu o dramat Tadeusza Słobodzianka, nie pozostawia nikogo obojętnym. Nawiązuje do aktualnej narracji o zdeprawowanym kościele, o jego degradacji, ale też i demoralizacji ludzi, którzy bez jakiejkolwiek zadumy wypowiadają słowa, które ranią, niszczą, bolą. Dylematy Mariana/Jakuba każdy widz powinien przetrawić w sobie. I jeszcze ta kreacja Łukasza Lewandowskiego, który ubogaca ją swoją świetną grą aktorską. Ode mnie ogromne brawa!

Robert: To fakt - dobry tekst to jedno, ale kreacja aktorska jest wyborna. Wcielanie się w kolejne postacie, wchodzenie w różne nastroje, sposób mówienia i myślenia o świecie, robią kapitalne wrażenie. Osobiście pragnę też podziękować za to, że były w tym prawdziwe uczucia, łzy w oczach miał zarówno on, jak i ja, jako widz. Takie przeżycie w teatrze wcale nie są tak częste.
Brawa za ten spektakl od nas obojga!

Więcej o spektaklu: kliknij tu

Historia Jakuba - Teatr Ateneum. Scena 61

AUTOR TEKSTUTadeusz Słobodzianek
REŻYSERIA Aldona Figura
SCENOGRAFIAJoanna Zemanek

OBSADA: Łukasz Lewandowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz