
Filmy odkładam na jutro, do szykowanego trzypaku dorzucę jeszcze czwarty, w miarę świeży tytuł. Tym razem... niech będzie, że to kino społeczne.
A ponieważ ostatnie kilka godzin spędziłem robiąc fotki i porządkując kolekcję autografów i różnych wspomnień, postanowiłem napisać o najnowszej książce Alka Rogozińskiego (jest do słuchania w Empik Go).
Ten facet to pewnego rodzaju fenomen. Może nie pisze tak szybko jak Remigiusz Mróz, ale ma już chyba prawie równie oddaną i liczną rzeszę fanów (z naciskiem na płeć piękną), wypuszcza swoje komedie kryminalne na tyle często, by nie dać o sobie zapomnieć no i jest jeszcze coś, co chyba stanowi podstawę jego fenomenu (przynajmniej ja się na to łapię).

Jego cudowne poczucie humoru, autoironia, luz, objawia się nie tylko na spotkaniach w cztery oczy, ale i w tym jak komunikuje się on choćby na swoim FB z czytelnikami. Powiem szczerze - te jego miniaturowe humoreski są czasem nawet lepsze od książek (nie bijcie tylko). Popatrzcie kiedyś sami i zrozumiecie o co mi chodzi. I za to go polubiłem. Choć parę razy odłożyłem książkę raczej z rozczarowaniem, że spodziewałem się więcej, lepiej, śmieszniej, to i tak, właśnie ze względu na sympatię do autora, kupuję kolejne tytuły. Późno zacząłem, ale nadrabiam (mam jeszcze dwie kolejne na stosie). A co powiem o najnowszej?