
Kolejna notka serialowa, choć trochę zwalniam tempo ostatnio i niewiele mi podpasowuje. Z dzisiejszych też tylko jeden obejrzałem do końca, a dwa porzuciłem w trakcie, bo jakoś nie porywały. No to do rzeczy.
Russian Doll - jeżeli pamiętacie Dzień świstaka, fabuła Was specjalnie nie zaskoczy, natomiast w detalach ta nowa produkcja jest dużo bardziej zakręcona, ma więcej charakteru. Bohaterka ćpa, pije i bawi się na całego, choć nadciągające urodziny troszkę ją dołują - najchętniej by się zresetowała, żeby nie myśleć o tym co przykre.
Wieczór nie kończy się jednak dobrze. Tyle, że to nie jedna śmierć, tylko maraton, który nie ma końca - jakkolwiek nie próbowałaby uniknąć wypadku lub innego sposobu uśmiercenia, ono i tak jej się trafia, a potem znów znajduje się w łazience na swojej imprezie... Jej życie może potrwać kilka minut, kilka godzin, a może prawie cały dzień.

Polubić ten czarny humor pewnie nie wszystkim przyjdzie tak samo łatwo, ale mimo wszystko serial polecam uwadze! Ileż ciekawych sposobów na śmierć można wykombinować.

W sumie to fragmenty z Zacharym Quinto, który gra Charlesa Manxa są tu najlepsze. Jego przeciwwagą w naszym świecie i kimś kto może pozbyć się go na zawsze ma być nastoletnia dziewczyna, uwielbiająca jeździć na motorze i posiadająca dar, który pozwala jej na moment zanurzyć się w innej czasoprzestrzeni i odnajdywania tego co zgubione.

Kolejna produkcja to próba odświeżenia klasyka telewizyjnego sprzed lat. Ja sam go pamiętam słabo, ale w latach 80 sporo było tego typu rzeczy - albo w klimatach horrorów, albo S-F z wątkami tajemnicy i grozy, gdzie każdy odcinek był odrębną historią, która jakoś była komentowana na początku i końcu przez narratora. Taka właśnie jest nowa "Strefa mroku".
Mimo dużej rozmaitości tematycznej to prawdę mówiąc nie czułem jakiejś większej ciekawości przy pierwszych 7 odcinkach. To co się rzucało w oczy, to fakt, że próbowano za wszelką cenę wprowadzić bohaterów o różnym pochodzeniu, czyli mamy obraz Ameryki różnobarwnej, wielokulturowej. Ale czy dlatego warto było odświeżać legendę i czy taki format jest wciąż atrakcyjny? Chyba w czasach seriali, które budują ciekawą historię, stawiają na aktorstwo, klimat, scenariusz, to takie ramotki, gdzie najważniejsza jest jakaś mniej lub bardziej udana niespodzianka, są po prostu ramotką. Komik, który chce robić karierę za wszelką cenę i dostaje na to niezawodny sposób: musi w żartach opowiadać o realnych osobach (choć one tej samej nocy giną). Dziennikarz śledczy, który trafia w trakcie lotu samolotem trafia na podcast opowiadający o tym, iż jego lot kończy się katastrofą. Te dwa pierwsze odcinki trzymały dobry poziom, potem już niestety było coraz słabiej. Ani w tym wielkich zagadek, ani humoru, ani strachu.
Widziałam tylko Russian Doll i myślę, że jest to zdecydowanie niedoceniana produkcja, a i soundtrack cudowny!
OdpowiedzUsuń